43 lata, czy dam radę ?

Witam wszystkich,
mam za sobą kilka, no może kilkanaście godzin w siodle, oczywiście na lonży.
Niestety, nauką jazdy zająłem się dopiero teraz, czyli w wieku 43 lat i dlatego zadam, może głupie pytania:

- Czy na koniach jeździ tak mało facetów w moim wieku ? Mam wrażenie, że ten sport uprawiają tylko kobiety i dzieci. Trenuję praktycznie z samymi dzieciakami, które dziwnie na mnie patrzą  🙁.
- Ile czasu będę jeździł na lonży ? Orientacyjnie oczywiście. Patrząc na innych, wydaje się, że to wszystko im tak łatwo przychodzi.
- No i najtrudniejsze dla mnie.  Po jazdach, zaczęło boleć mnie prawe biodro. Czy po prostu musi się ułożyć ? Czy może jednak skorzystać z porady lekarza ?

Jeżdżę, raz w tygodniu, po 30 minut. Na więcej czas nie pozwala. Masakra... nie poddaję się, ale...
Liczę że ktoś tutaj wypowie się w kwestii pytań powyżej.
Pozdrawiam,
Cladin, wiek nie jest ograniczeniem, to że dziwnie patrzą to trudno, niech patrzą 🙂 w stajni jest też sporo osób w starszym wieku, choć raczej już lepiej jeżdżący, ale jakieś kontakty można złapać. Facetów więcej jest w sporcie, w takich rekreacyjnych stajniach widuję ich mniej, ale są też.
Z lonżą to wszystko żalezy, moim zdaniem warto jechać na 2 tyg na wyjazd z dorosłymi (są takie obozy) zamiast raz w tygodniu po pół godziny, bo to strasznie mało i tak to można i pół roku jeździć, bo pamięć mięśniowa jest słaba i co tydzień właściwie można zaczynać od nowa. Ja bym się starała przynajmniej na początku jeździć 3x w tyg po 30 min.
Znam starsze osoby, które zaczęły późno jeździć, było im trudniej niż dzieciakom, ale udało się 😉
Powodzenia.
Raz w tygodniu w tym wieku to tylko po to, żeby bolało  😁
Cladin na poczatek raz w tygodniu to za malo. Cialo musi wyrobic sobie odruchy. Tak jak w aucie. Nie myslisz o tym, ze przy zmianie biegu wciskasz sprzeglo. W jezdzie jest podobnie tylko wymaga na poczatku czestych powtorzen. Niby dzieciaki ucza sie szybciej, ale uczylam kiedys "doroslego" faceta i zlapal w mig. Po kilku tygodniach skakal, tylko jezdzil pare razy w tyg. Kwestia wysportowania tez wazna. Moj byly maz, cwiczacy sztuki walki radzil sobie swietnie od poczatku, tylko dal sobie spokoj bo mu sie nie chcialo. Znam jednego obecnie bardzo dobrego jezdzca i hodowce koni, ktory przygode z nimi zaczal w podobnym wieku. Tak jak mowi Cricetidae, w rekreacji wiekszosc to dziewczyny/kobiety ale juz wsrod zawodowcow, trenerow, szkoleniowcow czy "zajezdzaczy" jest bardzo duzo mezczyzn. Jak nie masz czasu czesciej jezdzic to cwicz w domu, zwlaszcza rozciaganie stawow.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
03 listopada 2018 16:31
Z perspektywy osoby uczącej mam wrażenie, że dorośli szybciej zaczynali ogarniać niż dzieci 😉
Moja matka pierwszy raz wsiadła po pięćdziesiątce, na początku jak nie miałam swojego konia to uważała, że wożenie się w siodle jest bee i generalnie kicha i nuda. Jak już był własny koń, później kolejne (zajęłam się zawodowo prowadzeniem stajni) to matka stwierdziła, że chciałaby spróbować.
Tak jak piszą poprzednicy - jazdy częściej - moja mamuśka to tak co drugi dzień żużlowała 😉, po pewnym czasie przyjeżdżała, ogarniała sobie konia i sama na placu jeździła, wyjeżdżała ze maną w tereny. Fakt, nie chciała galopować - raz spróbowała i stwierdziła, że nie i koniec, stylowo może nie jeździła super, ale siary też nie było. W siodle trzymała się nieźle, nigdy nie spadła, a zdarzyło się, że w terenie koń uskoczył czy się lekko spłoszył. Tak samo mogłam z nią jechać na młodym koniu w pierwsze tereny, bo wiedziałam, że swojego konia - profesora ogarnie, a nie jak młodziak zacznie siać panikę, to mi popelinę odstawi.
  Także reasumując, tak, da się, ale tak jak napisano powyżej - raz w tygodniu to tylko żeby bolało 😉
Nie pękaj! Co prawda ja zacząłem w wieku 18 lat, ale nigdy w życiu nie jeździłem zawodniczo, a ostatnio wsiadam raz na kilka miesięcy - ale wciąż, mimo 44 lat na karku, ponad setki kilogramów ciała, spokojnie daję sobie radę i - śmiem twierdzić - nie gorzej, a momentami lepiej niż niejedna przemądrzała pannica. Tuż po AWF... Dla odprężenia polecam, co napisałem wieki temu: http://dlafaceta.biz/hobby-faceta/konie-dla-faceta/
ja zacząłem w wieku 42. Nie umiałem jeździć dopóki nie kupiłem sobie konia. A facetów faktycznie nie ma. Jedynie na Roztoczu są faceci w wieku męskim, jeżdżący konno.
Miałam kilku uczniów w wieku już emerytalnym i dawali radę. Wiadomo, sportowcami nie zostali, ale na spokojne spacery sobie jeździli bez problemu.
Najlepszy był pan, któremu żona zabraniała przychodzić na jazdy, bo się o niego bała... a on przybiegał (w ramach rozgrzewki) w tajemnicy przed nią i wytrwale się uczył, od zera... miała 84 lata  👍

Tak więc nie zastanawiaj się "czy" tylko "jak"... No i nie przejmuj się młodzieżą, "oni tak mają", może poszukaj indywidualnych zajęć. No i podpiszę się pod poradą przedmówców - przynajmniej na początku raz w tygodniu to mało.
Powodzenia, to super sprawa jak się już załapie  🏇
2-3 razy w tygodniu to minimum, a najlepiej pojechać na obóz. Jak się wsiada dzień po dniu, to dość szybko mięśnie się przyzwyczajają i przestaje boleć. Jeśli jednak ból biodra po większej częstotliwości jazd nie ustanie, to lepiej skonsultować z lekarzem.
Ja zaczęłam w wieku 40 lat 🙂 Nie żałuję  😀
Cladin witaj w klubie. Ja też zaczołem w wieku 43lat i to od kupna konia
Cladin poinformuj instruktora o dolegliwościach w biodrze. Niech się przyjrzy i skoryguje postawę w siodle. Dasz radę, potrzeba tylko systematycznosci. Przed jazdą rozgrzewka a po jeździe rozciąganie i będzie dobrze  😀
Acha no i zawsze sie wydaje że innym tak łatwo wychodzi  😎 A tu dupa, wszyscy cierpimy i walczymy tak samo, niezależnie poziomu na jakim jesteśmy  🤣
Cladin jeżeli nie do końca odpowiada ci babiniec w stajniach typowo rekreacyjnych, a nie koniecznie masz czas, chęci i pieniądze na wysoki sport, aby uświadczyć trochę męskiego towarzystwa w stajni, to ja proponuję rekonstrukcję historyczną. Jest całkiem sporo grup rekonstruktorskich, ich główny skład to jeżdżący konno mężczyźni. Na facebooku jest grupa pod nazwą "SPIS GRUP REKONSTRUKCJI HISTORYCZNEJ" tam możesz się zapytać czy w twojej okolicy są jacyś rekonstruktorzy i czy robią coś ciekawego.
Drugą opcję jaką mogę polecić to turystyka konna ( ale to już jak zakończysz podstawową edukacje na lonży i będziesz poruszał się sam w podstawowych trzech chodach - stęp, kłus, galop). Zamiast jazdy raz w tygodniu można pojechać na weekend pojeździć w jakieś fajne tereny. Byłam niedawno na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, było super, można zabrać całą rodzinę, jest wiele atrakcji dla nie koniarzy i tych mniej aktywnych. Tanie noclegi, piękna okolica i w promieniu 15 km chyba z 10 stajni oferujących jazdy (okolice Ogrodzieńca) 🙂
Cladin jeżeli nie do końca odpowiada ci babiniec w stajniach typowo rekreacyjnych, a nie koniecznie masz czas, chęci i pieniądze na wysoki sport, aby uświadczyć trochę męskiego towarzystwa w stajni, to ja proponuję rekonstrukcję historyczną. Jest całkiem sporo grup rekonstruktorskich, ich główny skład to jeżdżący konno mężczyźni. Na facebooku jest grupa pod nazwą "SPIS GRUP REKONSTRUKCJI HISTORYCZNEJ" tam możesz się zapytać czy w twojej okolicy są jacyś rekonstruktorzy i czy robią coś ciekawego.
Drugą opcję jaką mogę polecić to turystyka konna ( ale to już jak zakończysz podstawową edukacje na lonży i będziesz poruszał się sam w podstawowych trzech chodach - stęp, kłus, galop). Zamiast jazdy raz w tygodniu można pojechać na weekend pojeździć w jakieś fajne tereny. Byłam niedawno na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, było super, można zabrać całą rodzinę, jest wiele atrakcji dla nie koniarzy i tych mniej aktywnych. Tanie noclegi, piękna okolica i w promieniu 15 km chyba z 10 stajni oferujących jazdy (okolice Ogrodzieńca) 🙂



Właśnie, właśnie...muszę mieć podstawy 🙂
Ze wszystkich wypowiedzi wynika, że za mało tej jazdy. A co do mojej przyszłości, to rzeczywiście, bardzo mi odpowiada turystyka konna, właśnie w tym kierunku chciałbym się szkolić. Mój dziadek przez lata hodował konie, być może gdzieś w żyłach mam miłość do tych zwierząt. Dla mnie ideałem i marzeniem jest pojechać do lasu, nie na quadzie, nie na rowerze czy też samochodem, ale właśnie konno... Cudowna rzecz, wszystkim którzy już to potrafią szczerze zazdroszczę.
Pozostaje mi się szkolić, szkolić i jeszcze raz szkolić... zacisnąć zęby i do dzieła. Tym bardziej, że mieszkam praktycznie w lesie, a w promieniu 5 km mam przynajmniej trzy małe stajnie, gdzie można korzystać z koni.

Dziękuje wszystkim za wasze słowa i pozdrawiam wszystkich serdecznie 😉
Z biodrem polecam zajść do rehabilitanta. Czasami w biodrach są spięcia i człowiek nie potrzebnie męczy siebie i konia. Po takiej sesji rehabilitacyjnej może się okazać, że jazda wychodzi dużo łatwiej i bez wysiłku. Konie są fantastyczne w tym, że zaraz pokazują nasze krzywizny i nie doskonalości i czasami zamiast walczyć np. ze zgięciem u konia, warto sprawdzić czy nasze kości kulszowe są na tym samym poziomie lub nie jest gdzieś jakiś przykurcz więzadła.
Oczywiście, że to nie za późno! Ja zaczęłam jeździć w wieku 38 lat, od zera. Zamiast jazd rekreacyjnych polecam znalezienie trenera na indywidualne lekcje, który dostosowałby ilość godzin w siodle (i z ziemi 🙂 )do rzeczywistych potrzeb i możliwości, w ten sposób unikniesz tez przedszkola i babińca 😉. Nie poddawaj się, bo przez kilka lat można wypracować tyle, by zupełnie swobodnie czuć się w towarzystwie konia i na jego grzbiecie. Ja nie wyobrażam sobie dnia bez konia, w stajni jestem codziennie, endorfin w dostatku, odporność, dobra forma fizyczna -  o biodro dopytaj lekarza, trzymam kciuki, by nie było przeszkodą. Ja jeżdżę ósmy rok. Śmigamy w tereny, bierzemy treningi i z racji mojego wieku, mój koń zdecydowanie ma lepsze życie od koni jeżdżonych przez nastolatki, bo w naszym wieku mamy już w głowach dobrze poukładane. Pozdrawiam!
Mój tato zaczął jeździć w wieku 52 lat (!), wcześniej nie jeździł w ogóle, może siedział na koniu parę razy. Połknął bakcyla, w listopadzie rozpoczął lonżę, w marcu był w pierwszym terenie no i teraz jest największym stajennym rekreacyjnym terenowcem 🙂 powodzenia!  🏇
emptyline   Big Milk Straciatella
05 listopada 2018 07:26
Cladin, Powodzenia! Mam znajomego, który zaczął jeździć w wieku około 60-65 lat. Kupił sobie konia, bo zawsze o tym marzył i teraz po kilku latach śmiga jak szalony. Także, nigdy nie jest za późno. Zgadzam się z loreal, fajnie by było jakbyś miał prywatne lekcje. I rzeczywiście może chociaż ze 2 razy w tyg? Ciało się szybciej przyzwyczai. 🙂 Ale nie przejmuj się w ogóle dzieciakami etc. Myślę, że same by chciały mieć tatę czy wujka który chce z nimi jeździć! Ja pamiętam, że się bardzo cieszyłam jak moja mam próbowała się uczyć (niestety za bardzo boi się koni, dlatego nie wyszło, bo całkiem dobrze jej szło!) - notabene też miała ponad 40 lat 🙂
To ja może tylko zauważę jedną rzecz...
Moja Mama, zaczęła jeździć jakoś w wieku 44 lat. Okazało się, że łapie wszystko dosłownie w lot, w ciągu kilku tygodni nieregularnych jazd (jak miała czas) przegoniła mój kilkuletni rozwój jeździecki (fakt faktem, ja zaczynałam od podrzędnych szkółek, gdzie nie spadasz za często = wyznacznik, że "dobrze jeździsz", ona od nieco lepszej, zorientowanej osoby jako instruktorki). Gdyby nie dawna kontuzja z dzieciństwa, która się czasami odzywa (zmiażdżenie nogi, paskudna sprawa, z wiekiem coraz częściej daje o sobie znać), pewnie śmigałaby regularnie i miałaby wyższe osiągnięcia jeździecko-treningowe ode mnie (Mama ma teraz 55 lat).

I w sumie jednak druga rzecz:
Małolatami/babińcem bym się starała aż tak nie przejmować, biorąc pod uwagę, że np. mi rówieśniczki (+/- 2-4 lata różnicy) zwyczajnie zazdrościły jeżdżącej Mamy, stąd potrafiły rzucać "pogardliwe" spojrzenia czy coś tam szeptać po kątach. A jak jeszcze zobaczyły, że Mama śmiga lepiej niż "młodzież" i szybciej łapie jeździectwo ogółem, w ogóle był sajgon. 😉 Zazdrość i współzawodnictwo w dościganiu się w tym że "a ja już galopuję" "a ja skaczę" "a ja zeszłam z lonży" i tak dalej jest dość częste i dotyka nie tylko "mniejszości" w rekreacji (Panowie, osoby w średnim-starszym wieku), ale wszystkich - przynajmniej tak z moich obserwacji i środowisk "stajennych" w których się obracałam. Nie wiem, może coś się zmieniło - od kilku lat mam konie przy domu i trochę wypadłam z obiegu "rekreacyjnych niuansów" w stajniach hm... komercyjnych. 
Najstarszego ucznia jakiego miałam, to w 2005 roku . Człowiek był rocznika 1941. Dał radę spokojnie, nawet w tym samym roku uczestniczył w dwóch rajdach konnych.
ja tylko mam uwagę sprzętową: problem z biodrem może się brać ze źle dobranego siodła
No to mnie podbudowaliście... dziękuje wszystkim. Sami fajni ludzie 😀
W środę kolejna jazda... a potem pewnie dwa-trzy tygodnie przerwy 🙁 bo chirurg mnie dopadnie.
Ale jak tylko dam radę wdrapać się na siodło... nie odpuszczę  🤣

Pozdrowionka i oby ta pogoda nadal tak cudownie nas doświadczała 🙂
ja zacząłem w wieku 42. Nie umiałem jeździć dopóki nie kupiłem sobie konia. A facetów faktycznie nie ma. Jedynie na Roztoczu są faceci w wieku męskim, jeżdżący konno.


Jestem już spakowana  😁


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się