Końskie plecy, grzbiet

blucha, mój koń miał kontuzję mięśni grzbietu wiosną tego roku. W związku z dużą bolesnością miał 3 zabiegi mezoterapii (ostrzykiwania), do tego osteopatę i masażystę oraz oczywiście rehabilitację. Aktualnie zwierz nie tyle biega, co fruwa, jest mega elastyczny a plecy odbudował większe, niż miał przed kontuzją. Stąd moja wiara w mezoterapię jako sposób na zniesienie stanu zapalnego. Wyzdrowienie konia to już efekt synergii wszystkich opisanych czynników.
Dodam, że sama - jeśli mam gorączkę - również sięgnę po paracetamol zamiast herbaty z jeżówki i nie widzę w tym totalnie nic złego.
Za to totalnie nie rozumiem w jaki sposób mezo ma być drogą na skróty. Podaje się przecież miejscowo środki przeciwzapalne, znoszące ból. Nie oznacza to, że 2 dni po mezo można wsiadać... a tydzień po - skakać wagony... Na mega kulawiznę, na kolkę - też podaje się przeciwbóle...
Co do efektów stosowania komórek macierzystych - tu również zdanie wetów jest podzielone. Wielu znanych mi wetów uważa, że to wywalenie kasy w błoto... Co nie znaczy, że ta terapia jest zła.
Gaga ciesze sie ze ty podeszłaś do tego tak kompleksowo, niestety 80 % właścicieli koni poprzestałoby na ostrzykaniu,  po to aby.. po tygodniu skakać wagony, a raczej jechać na zawody ujeżdżeniowe, niestety konie w tej dyscyplinie częsciej z tego korzystają. i to jest jeden punkt przeciw, ludziom sie spieszy a weci nie doradzą bo na tym zarabiają, nie doradzą osteopaty, fizjoterapeuty bo ... kasa im ucieknie, szok jak mało wetów zaleca dla swoich pacjentów usługi fizjo. drugi punkt wynika z wieloletniej współpracy z moim wetem i rozmów z kilkoma innymi 🙂 całościowy opis byłby przydługi i zapewne mało zrozumiały ( wiem ze nie potrafię pisać tak aby było to łatwo zrozumiałe) ale krótko, ból każe oszczędzać zwierzęciu/człowiekowi uszkodzone miejsce, znosząc ból dostaje przekaz - jest wszystko OK , więc używa mocniej mięśnia, ścięgna, a uszkodzenie/choroba  nie zniknęła magicznie, ono tylko nie boli lub mniej boli. to tak w skrócie.
i ten brak odpowiedniego czasu i w pierwszym i w drugim punkcie mści sie w przyszłości 🙂
dea   primum non nocere
03 listopada 2018 20:10
Ból bólem, ale jest jeszcze stan zapalny. Ja właśnie ostatnio w swoich plecach problem miałam. Próbowałam najpierw miesiąc się oszczędzać, rozkręciło mi się do takiego stanu, że jak siadałam to czułam grawitację kompresującą mi kręgosłup. Stan zapalny niszczy... Po tym miesiącu próbowałam ketonalu, ale wątroba nie współpracowała i efekt był znikomy. Trzy strzały z przeciwzapalnego i mogę żyć... Minął już miesiąc i nawet strugam bez problemu 😉 zastanawiam się po co tyle czekałam. Został mi lekki ból bioder. Kto wie czy to nie przez to czekanie... Teraz się wybieram do fizjo, tylko motywacja spadła bez bólu 😉 ale się staram pamiętać i oszczędzać.

Jak najbardziej, kompleksowa terapia, ale przeciwzapalne leczenie nie jest złem wcielonym przy ostrym stanie. Oczywiście u koni trzeba pamiętać o tym, że ze sterydami trzeba bardzo ostrożnie ze względu na kopyta. Na pewno jeśli problem nawraca to podejście "ostrzykać kolejny raz i jechać dalej" prowadzi w bardzo złym kierunku, ale jednorazowo to może być dobry pomysł. Jak zwykle, kłania się sensowny wet prowadzący, choć to niestety nie zawsze łatwe... I kowal/strugacz też, kopyta z grzbietem mają bardzo wiele wspólnego.
Nie mam nic przeciwko ostrzykiwaniu, ale chciałabym po prostu poznać inne metody na ulżenie kobyle i normalną pracę. Aktualnie i tak konisko stoi bo się podbiło, więc plecy to temat na "za jakiś czas", jak wyjdziemy z podbicia.
Tak, KenTaur szyje na wymiar siodła, przez Elfab-Horse. Ale zadowolona z usług nie jestem, co chyba jest jasne :/
są sytuacje kiedy ostrzykiwanie realnie bardzo pomaga, nie da się ukryć.
I nie jest prawdą, że weci nie mówią o koniecznej przerwie. My ostrzykaliśmy kobyłę z kisingiem, wet powiedział ile odczekać i jak potem pracować, jak wrócić do skoków itd.
Myślę że to bardziej kwestia właśccieli niż wetów, po prostu ludzie się spieszą, pchają konie do pracu pomimo problemów zdrowotnych i olewają zalecenia wetów. I to jest problem
plunia, ja podałam komórki macierzyste swojemu z KSS. Był wcześniej okrzykiwany dwa razy. Po pierwszym razie było duże pogorszenie, pod drugim poprawa, ale nie na tyle, aby wrócił pod siodło. Komórki dostał 1,5 miesiąca temu. Od 3 tygodni pracuje już pod siodłem i póki co plecy nie bolą, problemy z kontaktem zniknęły, jest bardzo chętny do ruchu. Kilka dni temu dostał druga dawkę komórek. Z jazdy na jazdę jest coraz lepiej. Sama jestem ciekawa co będzie dalej.

_Gaga, wszyscy weci, których pytałam odradzali mi komórki, mówiąc że to nie zadziała. Ja byłam bardzo sceptycznie nastawiona, zwłaszcza, że dr Kemilew nie był dla mnie zbyt przekonujący. W tamtym momencie nie miałam jednak już innej opcji poza wysłaniem konia na emeryturę. Po 1,5 miesiąca stwierdzam, że efekt podania komórek jest widoczny i na pewno lepszy niż dwóch ostrzykiwań wcześniej. Jak będzie dalej to czas pokaże.
Gaga i Dea . Odpowiedz jak najbardziej trafna i przytomna. Konie, ktore sa uzytkowane wyczynowo, nie beda reagowaly w ten sam sposob na terapie, jak konie rekreacyjne (wyczynowo, to skoki powyzej 125 cm lub taki sam poziom w innej dyscyplinie). Dlatego zdania moga byc podzielone. Mysle, ze zbyt dlugi odpoczynek (czytaj lonza bez wsiadania dluzej niz tydzien) nie jest nigdy dobry dla konia wyczynowego, jesli rehabilitujemy grzbiet/szyje. Kon sam z siebie, nie bedzie poruszal sie dokladnie w sposob jaki chcemy uzyskac, jesli na nim nie siedzimy. Zgadzam sie, ze siedzenie na bolacym grzbiecie wywola efekt odwrotny, ale z drugiej strony nie da sie konia lonzowac dluzej niz pol godziny dziennie ( a to nie jest wystarczajaca ilosc ruchu, zeby nabudowac miesnie). Teoretycznie, najlepsza bylaby praca z ziemi na dlugich wodzach, ale to jest sztuka zapomniana albo bieznia wodna, ale to jest metoda malo dostepna.
Niestety umiejetnosci jezdzieckie, zywienie/suplementacja, fizjoterapia, podkuwanie, saddle fitting i metody treningowe sa tutaj bardzo wazne i nie do przecenienia, dlatego tez sukces w leczeniu jest bardzo rozny 🙂
Komorki macierzyste (podawane dozylnie) w Polsce sa juz na rynku kilka lat. Nie widzialam do tej pory artykulow w periodykach weterynaryjnych dotyczacych opisu leczonych przypadkow lub innych medycznych doniesien. Sa doniesienia wlascicieli, ktore ciezko ocenic, ze wzgledu na brak potwierdzonej diagnozy. Jesli macie wlasne opisane przypadki, potwierdzone diagnostyka obrazowa, badaniami krwi itd, byloby super o nich uslyszec (przepraszam, moze kopiuje watek)
Zapytajcie wetów podających komórki ile w podawanym mixie dają leków p. zapalnych 😉 :kwiatek:
empyema, totalnie nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że pracą z ziemi nie da się nabudować pleców. Mi wetka nie pozwoliła wsiadać ze 3 miechy i te 3 miechy koń popylał codziennie na lonży na wypięciu. Poza pracą na płaskim był lonżowany na wzniesieniach i drążkach, aby ciągnął grzbietem. Poza tym łaziliśmy na długie podejścia do lasu. Oczywiście wszystko na googue i pasie za zadem - czyli max "long and deep". Koń z grzbietu "zabiedzonego folbluta" i daszkowatego zadu dziś wygląda jak milion dolarów, przy czym nadal jesteśmy w trakcie budowania pleców. Z tym, że mi ten koń ma jeszcze z 10 lat posłużyć, zatem totalnie nie mam ciśnienia na szybki efekt. Wolę efekt trwały. Dodam, że koń ma lat 13, zatem nie jest młodzieniaszkiem budującym mięśnie w 5 minut.
Zdjęcie z wczoraj nie pokazuje dobrze efektu, bo chciałam ustrzelić ostatni dzień w zimowej sierści (wczoraj to ze 3 godziny goliłam :/ ) ale tak cirka pokazuje co można osiągnąć kompleksową rehabilitacją po kontuzji (przypominam, że koń wcześniej całościowo przypominał daszek).




Edit
Dla porównania tu trochę widać daszek, chociaż to był tak cirka 3 miesiąc pracy
no i empyema to jest te 80 % którym się spieszy 🙁 a ,,dobro konia przede wszystkim,, rozumie jako nie może spaść z mięśni  😤
blucha, no w takim rozumieniu, tj ostrzykanie i powrót do wyczynu przy poważniejszej kontuzji - to na pewno bzdura totalna, bo się koń skończy zanim się zacznie naprawiać... Jednak nadal nie demonizowałam ostrzykiwania choćby z uwagi na efekt zniesienia stanu zapalnego i możliwości wdrożenia rehabilitacji.
Przede wszystkim nie rozumiem konceptu "muszę jeździć, żeby zrobić koniowi plecy" w sytuacji, w której właśnie to jeżdżenie doprowadziło do bolesności.
To nie samo siodło jest źródłem problemów - głupia jazda, przeciążenia treningiem oraz kompensacja wszelkich innych problemów w ciele również.
Spięcie mięśni owszem blokuje ich rozbudowę, ale przyczyną atrofii w pierwszej kolejności jest ucisk. Oczywistym zatem powinno być pdstawienie takiego konia od jazdy przynajmniej do momentu, w którym grzbiet przestanie boleć (zaś w razie ostrzykania do momentu, aż środki przeciwbólowe przestaną działać, a grzbiet boleć tak czy inaczej).
Dodam, bo chyba się jeszcze to stwierdzenie nie pojawiło, choć liczę, że dla zdecydowanej większości z nas to oczywiste, że terapia terapią, ale trzeba się przyjrzeć przyczynie pojawienia bolesności i ją wyeliminować 😉 W przeciwnym wypadku to leczenie możemy sobie o kant wiadomo czego rozbić.
ash   Sukces jest koloru blond....
04 listopada 2018 15:43
Kilka lat temu pisałam tu o problemach plecowych karego. Zle dobrany Wintec rozwalił mu plecy do tego stopnia ze bolesność była przy czyszczeniu.
Koń został ostrzykany a później jeszcze miał terapie shockow.
Praca z ziemi została rozpisana na miesiąc- lonża w dole plus wiele dragow i cavaletek.
Siodło poszło w świat, ja zamówiłam siodło HB Contact. Czekałam na nie, wiec koń się lonzowal prawie 3 miesiace. Plecy nabudowaliśmy wtedy super, a z nowym siodłem problem nigdy nie wrócił. Jedyne co to jest bardziej wrażliwy na przewianie niż inne konie.
Właśnie dlatego nadmieniłam, ze pisze o koniach wyczynowych, a nie o „plecach folbluta z daszkowatym zadem”. 90% koni wyczynowych, u których wystapil bol szyi/grzbietu/miednicy, nie jest lonzowanych dłużej niz dwa tygodnie, a zazwyczaj po tygodniu wsiada sie juz na stęp. Kon, ktory może poruszać sie na lonży w 3 chodach, może tez znieść step pod siodłem i wzmacnianie grzbietu na rożnych podłożach bez negatywnego wpływu ciezaru jeźdźca. Konie, które są prawidłowo użytkowane, zdiagnozowane, leczone i rehabilitowane wracają do pełnej sprawności (startów na poziomie sprzed kontuzji) w maximum 2 miesiące (a w większości przypadków to 3/4 tygodnie). Jeźdźcy, których znam kochają swoje konie i są partnerami często od czasu, kiedy kon ma 4 lata, do czasu kiedy odchodzi na emeryturę w wieku lat 20-25, wtedy zapewniają im dożywocie na pastwisku.
Wyjątkiem są poważne traumatyczne uszkodzenia więzadeł i mięśni, złamania, skręcenia i stany pooperacyjne. Dla poròwnania np zwierze ze skręconymi stawem bedzie długo odpoczywalo w boksie i wymagało ograniczenia ruchu do zera. Zwierze ze zwyrodnieniami musi mieć regularny i kontrolowany ruch, ale należy mu sie suplementacja/leczenie, nie waŻne czy chodzi w rekreacji, na zawody czy 2 razy w tygodniu do lasu, bòl jest ten sam. A akceptację podawania czarciego szponu czy innych ziołowych substancji przeciwzapalnych, z wykluczeniem klasycznych leków przeciwzapalnych czy iniekcji, uważam za obłudne. Oczywiście wykluczam z tej grupy leczenie kontuzji kończyn. Długotrwałe wyłączne lonzowanie konia wyczynowego to mit i w dużych sportowych stajniach nigdy sie z tym nie spotkałam. Mitem jest tez, ze iniekcje są po to, zeby konia szybko nasterydowac i startować na nim. Iniekcje są po to, zeby ból minął (u koni występuje często odruchowy spazm mięśni grzbietu) i kon mógł poruszać sie w sposób komfortowy i ergonomiczny dla swojego ciała, co w efekcie przyspieszy wyzdrowienie. Poza tym, niektóre konie są na lonży niegrzeczne i uszkadzają sie w innych miejscach (dodatkowo podłoża na lonzownikach często nie są najlepsze, wiec oganianie tam konia codziennie przez 2 miesiące nie ma tylko i wyłącznie pozytywnych efektow).
ash, ja też załatwiłam Darco siodłem i z dokładnie takim samym skutkiem plus bunty, wywrotki i przestawienie mednicy.. Bosko, że ktoś kto teoretycznie tak zwraca uwage na dopasowanie sprzętu tak załatwia własne zwierzę...  😵

empyema, a to nie jest tak, że postępowanie po ostrzykaniu uzależnione jest od powodu odtrzykania, a nie "rodzaju konia"? Poza tym podaj proszę przykład konia wyczynowego "kochanego" - jak piszesz przez swojego jeźdźca, który to zwierzak pod tym jeźdźcem chodzi od 4 do - również jak piszesz - 25 roku życia.  🤔wirek: Dalej: koń wyczynowy powinien stać w warunkach w których może trenować, nie w takich w których jest problem z podłożem. W dużych , sportowych stajniach konie rehabilituje się na bieżniach i w karuzelach wodnych. W stajni , w której stoję nie ma takich urządzeń (póki co), za to nawet na lonżownikach podłoża są bezpieczne.
Oczywiście mój Darco to nie Banderas, ale fizycznie mocno się od takiego Banderasa nie różni w kwestii budowy i czasu regeneracji uszkodzonych mięśni.
Hickstead
Milton
Jappeloup
Quito de Baussy
Baloubet du Rouet
Z tego co pamietam Morsztynowy Van Halen tez jest długo w rękach rodziny
empyema, zaczęłaś od konia, który padł pod jeźdźcem jako bodaj 14 czy 15 latek... Milton trafił do Johna jako 8 latek...  Baloubet odszedł ze sportu jako 17 latek (nie 20-25 latek) i padł 4 lata później w Portugalii, poza tym chodził na początku nie pod Rodrigo a pod Nelsonem.. I gdzie te sportowe konie prowadzone od 4 do 20-któregoś roku życia? W wyczynowym sporcie to praktycznie niemożliwe. Po pierwsze sportowcy wyższego formatu nie za często dosiadają młodych koni. Po drugie sport wyczynowy jest takim obciążeniem dla organizmu, że nie da rady go dociążać mega długo. Po trzecie koń w dużej sportowej stajni to przedmiot handlu - jak się znajdzie kupiec, to się konia sprzedaje i tyle.
Jak już szukasz konia eksploatowanego w sporcie tak długo proponuję poszperać wśród WKKWistów. Przykładem jest Jędrusia, która po 20 roku życia przewoziła jeszcze dzieci przez L i P klasę. Tylko nadal nie dowodzi to temu, że "sportowcy kochają swoje konie". Sportowcy nie mogą się wiązać emocjonalnie z końmi, bo najczęściej dosiadają koni cudzych, jeśli dosiadają własnych to bywa, że je sprzedają. Tu nie ma miejsca na emocje. I nie ma to totalnie nic wspólnego z nakładami na leczenie tych zwierzaków. Koń kontuzjowany to koń o obniżonej wartości, więc trzeba go leczyć tak czy siak.
Veni Vidi Vici.
Jak mniemam te informacje masz z pierwszej ręki, a nie z internetu i znasz osobiście wymienione konie i jeźdźców i to jak konie traktowali/traktują.
Nadal uważam, ze wszystkie te konie miały dobre zycie ze swoimi jeźdźcami i wiem to z pierwszej ręki. Dzięki Hicksteadowi mamy teraz świetny system monitoringu układu krążenia u koni skokowych. Właśnie dlatego, ze konie sa dla wszystkich najwazniejsze.
Nie wypowiedziałam sie tutaj po to, zeby udowodnić, ze umiem korzystać z internetu, tylko chciałam podzielić sie doświadczeniami i usłyszeć doswiadczenia innych. Niestety nie można opierać swojej wiedzy na przypadku jednego/swojego konia i na podstawie obserwacji tego jednego przypadku oceniać jak ma wyglądać rehabilitacja. Przecież to zupełnie nie ma sensu
empyema, Darco nie jest moim jedynym koniem, a koni nie mam od wczoraj. I nigdzie nie napisałam, że jego naprawianie jest jedyną drogą - przeciwnie - podkreślam, że wiele zależy od rodzaju urazu, nie od rodzaju konia. Koń sportowy zbudowany jest tak samo jak każdy inny koń.
Ze sportem wyczynowym mam sporo wspólnego niestety 😉
A śmierć Hicksteada widziałam na własne oczy 🙁 nie potrzebowałam do tego Internetu... Pamiętam też reakcję Erica... Co do monitorowania, byłam przy 4 takich wypadkach (czterech)... z czego 3 zdarzyły się w Polsce, dwa w tym roku, więc ten monitoring słaby jakiś 🙁 Karierę Baloubeta też dokładnie pamiętam, bo był koniem fenomenalnym ale mega trudnym i... w temacie - z mega problemem z plecami :/
I te 3 przypadki w Polsce naprawdę zakończyły sie śmiercią konia z tego samego powodu co u Hicksteda? I jesli jesteś/pracujesz na zawodach to może możesz cos zmienić, zamiast narzekać jak jeźdźcy traktują konie. Wszyscy ludzie, którzy dbają o dobrostan koni wiedzą jak sie odszukać. Niekoniecznie na forum
Trochę wchodzi offtop.
Dziwi mnie taka niechęć do ostrzykiwania.
Myślę, że każdy racjonalny właściciel wie, że konia po ostrzykaniu warto lonżować kilka tygodni (nie tylko 7 dni) i pracować z ziemi.

Bardzo dużo mięśni da się wypracować pracą z ziemi bez lonży. Jest wiele ćwiczeń, które można z koniem robić po prostu chodząc/biegnąc razem z nim - wszelkie drągi wysokie w stępie, w kłusie czy nawet ze stój. Cofania, przejścia ze stępa do kłusa, z kłusa do stępa, ze stępa do cofania, ustępowania, zwroty na przodzie (ustępowania), zwroty na zadzie i masę innych ćwiczeń.
marszylka, hm ja w kółko piszę, że ostrzykiwanie jest ok...


empyema, gdzie narzekam jak jeźdźcy traktują konie? Złego słowa o zawodnikach nie napisałam, obaliłam jedynie Twój argument "koffanych koników"... Postaraj się może jednak czytać ze zrozumieniem, zamiast dopisywać treści, których nie ma...
I tak - konie które padły na zawodach w zeszłym i tym roku odeszły z przyczyn "naturalnych" (zawał / tętniak), nie z powodu nieodwracalnej kontuzji. Skoro siedzisz w temacie, to raczej znasz te wypadki.
W sumie jako, że i kobyła, którą się zajmuje jest po ostrzykiwaniu to napiszę coś od siebie.
W zeszłym roku w czerwcu kobyle, którą jeździłam przez chwilę wyszedł na zdjęciach stary KSS, niestety klacz była źle jeżdżona od zajazdki włącznie, więc na zdjęciach wyglądało to już jak "zwyrodnienie", które ciężko będzie wyprowadzić. Klacz od początku miała fatalne plecy, a ćwiczenia, lonże nie za bardzo ją budowały.
W lipcu dostała pierwszy raz zastrzyk między kręgi, w między czasie przyszło siodło robione na nią, ale ostatecznie wyszło tak, że klacz po pierwszym nastrzykiwaniu chodziła na lonży prawie 3 miesiące - nie śpieszyło się nam, a efekt lonż (na wypięciu, z drągami, intensywne, również w terenie na nierównym) był widoczny po miesiącu. Klacz mega się poprawiła, zawsze miała problem z kontaktem, nie chętnie schodziła w dół i podnosiła plecy, a tu wreszcie nieśmiało podjęła próby. Po 3 miesiącach mieliśmy tak fajne plecy, okrągłe, bez żadnych kantów etc. Wsiadłam, kobyła również zmiana niesamowita. Po miesiącu jazdy zdecydowaliśmy się na kolejny zastrzyk, tym razem już miała lonże tylko dwa tygodnie, potem trochę płaskiego i ostatecznie zaczęliśmy jakieś podskoki. W kobyle zaszła niesamowita zmiana. Wcześniej ból uniemożliwiał jej próby "aktywacji" grzbietu, a tu po pierwszym zastrzyku udało się nam jak tak nabudować, że plecy wzmocniła niesamowicie. Nie tylko w skokach się poprawiła, ale w jezdności również na ogromny plus. Dlatego ja osobiście bardzo polecam.
W sumie sama, gdybym miała problemy bólowe z plecami niechętnie bym wykorzystywała je jakkolwiek. A taki środek przeciwbólowy/przeciwzapalny umożliwia wreszcie użycie mięśni wokół kręgosłupa, nabudowanie ich - co wiąże się później z tym, że to na nie przechodzi obciążenie, co znacznie odciąża kręgosłup.
Melanie, dokładnie, moje doświadczenia są także podobne.
Jak coś boli to się tego nie używa i koło zamknięte.
dea   primum non nocere
05 listopada 2018 14:02
Nie tylko się nie używa (moje osobiste doświadczenie), ale się często spina mięśnie, co pogłębia problem, spina się kompensacyjnie mięśnie dokoła, co poszerza problem itp... Stan zapalny jest zły! Trzeba go szybko ukrócić. Oczywiście równolegle eliminując przyczynę i nie pracując w czasie działania przeciwbólowego.
dea, dokładnie, dlatego także nie rozumiem niechęci do zmiejszeniu cierpienia zwierzaka.

To tak jakby ktoś miał migrenę i nie pozwolono mu brać tabletki....
Komorki macierzyste (podawane dozylnie) w Polsce sa juz na rynku kilka lat. Nie widzialam do tej pory artykulow w periodykach weterynaryjnych dotyczacych opisu leczonych przypadkow lub innych medycznych doniesien. Sa doniesienia wlascicieli, ktore ciezko ocenic, ze wzgledu na brak potwierdzonej diagnozy. Jesli macie wlasne opisane przypadki, potwierdzone diagnostyka obrazowa, badaniami krwi itd, byloby super o nich uslyszec (przepraszam, moze kopiuje watek)


Mój koń miał pełna diagnostykę zrobiona i mam komplet badań. Był diagnozowany z powodu problemów z kontaktem, które pojawiły sie nagle - nerwowe gryzienie wędzidła, otwieranie pyska, wywalanie języka i przekładanie go nad wędzidło, uwalanie się na wodzach albo chowanie za ręką. W tym czasie nie pokazywał żadnych objawów typowo plecowych - miewał wcześniejsze problemy z plecami. Siodło i plecy byly pod regularna kontrolą moja i fizjo.

Ma zdiagnozowany KSS - nie znaleziono innej przyczy jego zachowań.

Zęby miał sprawdzane przez 2 wetów, RTG głowy, potylicy, zębów, całego kręgosłupa. USG potylicy, kręgosłupa, endoskopię worków powietrzynych, badanie ortopedyczne 2 razy przez dwóch różnych wetów (czyste), badanie krwi również był zrobione

Po pierwszym ostrzykaniu nastąpiło duże pogorszenie - pojawił się ból pleców - nie znaleźliśmy przyczyny pogorszenia, wykluczyliśmy jedynie powikłania po otrzykaniu, bo takowych nie było. Po około 1,5 miesiąca ostrzykany ponownie innym miksem leków inne miejsca wkłucia. Po drugim była poprawa w stosunku do stanu po pierwszym ostrzykaniu, ale nie w stosunku do stanu wyjściowego. Po około miesiącu od drugiego ostrzykania dostał komórki. Od diagnostyki nie chodził pod siodłem, ale też cały czas pracował, wdrożona była rehabilitacja dostosowana do jego aktualnego stanu. Przez kolejny miesiąc po podaniu komórek pracowaliśmy nadal tylko z ziemi i już kilka dni po podaniiu była widoczna poprawa w jakości ruchu i jakości pracy na lonży. Zaczęłam wdrażanie do pracy pod siodłem miesiąc po podaniu komórek (około 4 miesiące po pierwszym ostrzykaniu) z zachowaniem pracy z ziemi 2 x w tygodniu.

Myślę, że odstępy czasowe między ostrzykaniami a podaniem komórek są na tyle duże, że można jednoznacznie stwierdzić, że komórki zadziałały. Dodatkowo ciagłosć rehabilitacji została zachowana, więc to nie jest kwestia zmiany sposobu pracy.
nagana, a to były komórki przygotowane przez Dr Kemilewa czyli z "innego" konia czy preparaty przygotowane przez innego Weta?

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się