Ścięgna - urazy, leczenie, pielęgnacja

Cerise  - jak najbardziej ograniczony ruch - zaczynając od kilku minut spaceru dziennie, stopniowo wydłużając czas do godziny - na przestrzeni kilku miesięcy (fajnie rozpisane serie i czas trwania stępów znajdziesz np http://www.equinepartnersamerica.com/research/Gillis-RehabTendonsLigamentsAAEP.pdf - stare, ale działa 😉
Jeśli koń faktycznie na kwaterce stoi ewentualnie przespaceruje się czasem parę metrów w prawo, parę w lewo to tak, ale jeśli drepce cały dzień w koło to może to być zbyt duże obciążenie - szczególnie, że 25% to już spory uraz.
Na łące też pewnie się koń z czasem zagoi, ale jakość blizny może być różna - co z kolei może predysponować do nawrotów kontuzji.

xxagaxx rozwiniesz stwierdzenie o leczeniu w klinice kontra puszczeniu na łąki? Znam co najmniej kilka koni, które bez kliniki i cudów na kiju, a jedynie leczone przez dr czas i wytrwałych właścicieli dozujących stęp w ręku, które wróciły do pełnej sprawności i mają się świetnie.
Moim zdaniem wersja leczenia zależy stricte od konia (jakiej wersji się podda bez problemu) i zasobów czasowych/finansowych właściciela.
Zabiegi w klinice (komórki, PRP, fizykoterapia) to są koszty, ponad to taki koń potem wymaga codziennego ruchu kontrolowanego w określonym wymiarze i rodzaju (ktoś tą pracę musi wykonać).
To nie jest wariant dla kogoś, kto nie może sobie pozwolić finansowo na powyższe zabiegi oraz na opłacenie osoby, która będzie z tym koniem codziennie chodzić w ręku, o ile sam właściciel nie ma na to czasu.
No i nie każdy koń pozwoli się prowadzać grzecznie stępem przez wiele tygodni, by później bez bryków i dzikich galopów dać się wdrożyć do ruchu pod siodłem bez recydywy.
Jeśli osobnik jest problematyczny, można dać go w ręce BARDZO doświadczonej osoby z dużym zapasem sedalinu, albo... na łąki.
Oczywiście jest wariant pośredni - ruch kontrolowany bez dodatkowych zabiegów w klinice i potem w stajni. Zdania są podzielone i dla wielu efekt takiego leczenia (czyli jakość blizny) będzie niewarta zachodu (bo plan rehabilitacji nadal trzeba wykonać, może być nawet odpowiednio dłuższy...).
Wariant odwrotny (klinika i potem na łąki) nie ma absolutnie żadnego sensu.

Swojego debila leczyłam uporczywie z powodu uszkodzonego SDFT, 2 razy był w klinice, w sumie cały proces leczenia i rekonwalescencji rozciągnął się do 1,5 roku.
Żałuję do dziś, że nie wywaliłam go na łąkę od razu...
Apropos łąk. Jesteśmy po 9 miesiącach leczenia. Uszkodzenie ścięgna zginacza głębokiego (zwapnienia niestety) . Po zaleczeniu od lutego (ograniczenie ruchu, mały padoczek, stęp w ręku) koń poszedł na padok w maju za zgodą weta. I to był błąd... Niestety. Kontuzja nie dość, że się odnowiła to zrobiła się maskara.. Koń nie mógł nawet normalnie stępować...
Zaczęliśmy od nowa. Znowu chłodzenie, areszt, mały padok, stopniowe zwiększanie ruchu w ręku. U nas była to docelowo godzina czy półtorej podzielona na rano i wieczór. Potem stopniowe wprowadzanie obciążenia. Cały harmonogram miałyśmy rozpisany 🙂 Acha, i serie ultradźwięków! Polecam. Szczerze. Jesteśmy po dwóch seriach i po każdej była poprawa widoczna zarówno w obrazie klinicznym ścięgna jak i USG.
Teraz mamy listopad i jesteśmy na etapie 50 minut stępa pod siodłem i 15 w ręku (podzielone na dwa razy dziennie) , stopniowo wprowadzamy kłus na lonży po dużym kole (też się zdziwiłam bo koła generalnie nie są dobre i ten wet najczęściej zaleca od razu kłus pod siodłem począwszy od minuty ale u nas zadecydował inaczej i działa). Za miesiąc, jeśli wszystko będzie ok to kłus w siodle a galop bez obciążenia. Z resztą zobaczymy jeszcze jaka będzie decyzja.
Kobyła jest cały czas w areszcie boksowym + mały padok... Wychodzi trochę na podwórko jak sprzątam stajnię a latem miała grodzone ciut większe padoki 8x 8 na trawie. Poziomy frustracji jakie nam towarzyszą od tych 9 miesięcy można sobie wyobrazić.... Ale to dola każdego właściciela kto ma u konia uraz głębokiego 🙁 Niemniej jednak nie poddajemy się, po pozwoleniu na kłus odżyłam 🙂 Kobyła jest czysta w tej chwili chociaż do wyleczenia jeszcze daleko.

Także w sprawie łąk myślę, ze to zalezy od przypadku - łąki mogą pomóc o ile koń się nie rozwali bardziej...
I tak jak napisała Lillid - każdy przypadek jest inny i od możliwości oraz konkretnego obrazu kontuzji zależy dalsze postępowanie.
olq, z tego co mi weci mówili, o ile nie pakuejsz konia najnowszej medycyny weterynaryjnej, to jedyne co pomoże do dr. czas. I według tego co mówili, nie ma sensu w takim przypadku męczyć konia staniem w boksie, spacerami itp. Bo dużo lepiej dla ogólnego zdrowia konia zeby mial swobodny ruch. I znam sporo koni które wypuszczone na łąki na dość spory okres czasu (6 miesięcy-rok) wracały do sprawności.
xxagaxx, ja znów znam konie, które pokontuzyjne wypuszczenie na łąki przypłaciły trwałym kalectwem (kulawizną). Warto zatem konkretny przypadek konsultować z dobrym ortopedą.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
14 listopada 2018 10:51
I chyba jeszcze z samym koniem
xxagaxx mi nigdy żaden wet czegoś podobnego nie powiedział... w ogóle zaskakująca teoria.
Jednak skuteczność komórek czy innych iniekcji (ich pochodzenie pomijając...) jest mocno kwestionowana, badań potwierdzających skuteczność zanadto nie ma, a koszt jest niebagatelny.
Szeroko rozumiana fizykoterapia u koni to pole całkowicie eksperymentalne! Nie ma opracowań, co stosować w jakich dawkach na jakie tkanki i ich urazy. A uwzględnić jeszcze trzeba charakterystykę każdego sprzętu... To wszystko się robi na czuja!
Laser i ultradźwięki przynajmniej nie mają tak destrukcyjnego potencjału jak shock wave - laserem co najwyżej poparzysz, ultradźwięki odpadają w zasadzie tylko przy chorobach nowotworowych. Pomoże to fajnie, nie to trudno.
Nawet uznani ortopedzi obecnie przepraszają się z blistrowaniem (są nowe, przyjazne środki do blistrowania, konie przyjmują je naprawdę dobrze). A to bardzo stara metoda. I bardzo tania...
Twoi weci chyba chcieli sobie szybko zamortyzować zakup sprzętu.
Łąki traktowałabym jako ostateczność w razie braku czasu i środków oraz w przypadku konia, który nie daje nad sobą zapanować podczas rehabilitacji. Niestety prawdopodobieństwo, że koń na tych łąkach zostanie na zawsze, jest bardzo duże  🙁
Na pewno nie można generalizować, że wszystkie konie z urazami ścięgien mogą heja na padok iść. Faktem natomiast jest, że ruch jest kwintesencją życia konia, już nieraz się przekonałam, lecząc moje konie, że bez ruchu... ani rusz 😉

Ostatni przykład: w zeszłym roku leczyłam dwa konie na zapalenie międzykostnego. Zalecenie weta - 20 minut spacerkiem w ręku codziennie, Bałam się nie słuchać, kwaterkę rozwaliły (tak, trzeba było mocniejszą kombinować szybko!). Wyleczyłam międzykostne, ale komplikacje kopytno-strzałkowo-ropne ciągną się za nimi do teraz. Nie wiem czy to ogarnę. Koń musi się ruszać możliwie jak najwięcej, często niestety pod kontrolą, a to szalenie upierdliwe, kiedy leczysz konia np. 9 miesięcy 🙁 Trudny temat.

Natomiast skuteczność prp u jednego i drugiego była widoczna gołym okiem. Proces gojenia wyraźnie przyspieszył krótko po zabiegach.
(...) ale komplikacje kopytno-strzałkowo-ropne ciągną się za nimi do teraz. Nie wiem czy to ogarnę. (...)


Witaj w klubie. U nas po 4 miesiącach samego stępa po godzinie dziennie strzałki prawie zniknęły, a koń wyhodował sobie sztorca i kozińca, tak się pokurczył z braku ruchu.
W kolejnych miesiącach wdrażania kłusa nogi zaczęły się prostować aż do momentu, w którym blizna zaczęła puszczać z nadmiaru codziennych obciążeń.
Pytanie, czy można leczyć jedną rzecz kosztem innych, czasem wielu innych...
lillid Współczuję 🙁

Ja myślałam, że jestem super-hiper zapobiegawcza i co trzy dni solidnie czyściłam strzałki, zatykałam siarczanem itd. Strzałki więc mam, podgnite, ale mam. Niestety gdy wdrożyliśmy więcej ruchu to właściwie mogłabym butów z Rivanolem z koni nie ściągać. Teraz obawiamy się, że ropsko  zrobiło się przewlekłe, mimo stałej pracy i kontroli. Zobaczymy co dalej.

Nie chcę wychodzić mocno poza temat, ale naprawdę podczas leczenia dawajcie swojemu koniowi możliwie dużo ruchu, bo w przeciwnym wypadku wyleczenie ścięgna to jedynie początek drogi 🙁
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
14 listopada 2018 11:29
Zjadło mi posta u góry :/ pisałam, że ogromne znaczenie bedzie miał temperament konia w przypadku leczenia na łąkach.
Jak można sobie wyhodować sztorca? To nie jest kwestia wrodzona lub nie wynika ewentualnie z działalności podkuwacza, lub z grzebania z nudy w boksie?
Mi się nie udało popsuć kształtu kopyt ani "zniknąć" strzałki przy boksowych aresztach... Oczywiście kopyta się pogarszały ale nigdy tak skrajnie...
_Gaga oczywiście ten koń miał od "nowości" tendencję, ale... pogarszający się stan strzałek i całodobowe odciążanie piętki + ruch od palca powodował, że kąty wsporowe rosły i rosły, a ścierał się tylko pazur.
W pewnym momencie sama zaczęłam tarnikować te kąty po milimetrze co kilka dni, żeby to jakoś zniwelować (a nie werkuję koni i w innym przypadku w żadnym razie bym się na to nie zdecydowała...)
Niestety, wyprodukował się zły wzorzec ruchu, pokurczyły się zginacze, kopyto się ścierało jak chciało i voila.

Na stan kopyt miał również wpływ fakt, że ten konkretny egzemplarz przeżerał nieograniczone ilości siana i słomy (dużo żarcia = dużo gówna...), a w boksie był gnojarzem nie z tej ziemi. Nawet w boksie sprzątanym 2 razy dziennie miał syf, kopyta czyszczone codziennie (ba, szorowane szczotą na mokro z zewnątrz i od spodu!!) codziennie były zalepione obornikiem, bardzo dokładnie.
Ćwiczyłam wszystkie środki, nawet buty i moczenie w armexie. Poprawa była, ale wyleczyć w 100% nie udało się nigdy.
_Gaga, ja swojego konia na czas stania w boksie rozkułam (z zalecenia weta), żeby w ogóle jakoś ta strzałka pracowała, bo miał chodzić stępem 2 razy dziennie po pół godziny ale po twardym. Niestety jest z tych grzebiących w nerwach, a 3 miesiące stania raczej go irytowały. W efekcie koń tak pościerał kopyta, że nieźle pokrzywił nogi - nigdy więcej bym tego nie zrobiła. Podobnie jak zamknięcie konia w boksie.... 🙁
Szkoda, że tego wszystkiego człowiek się uczy na błędach, i swoich koniach.
Obawiam się, że zawsze leczymy coś kosztem czegoś. Nie ma tak pięknie... Cały myk polega na tym, żeby zachować jakąś równowagę. A oto jest cholernie trudno..
Wiem, że gdybym się poddała od razu i puściła konia na łąki to miałaby 90% szans na to, że JUŻ NIGDY do sprawności nie wróci. Kosiarka do końca życia - pytanie jeszcze jaki komfort tego życia by był...
Dalej oczywiście nie mam pełnej gwarancji i nie wiem co nas czeka ale przynajmniej jest nadzieja.
DR Czas najważniejszy, ruch także - ale w odpowiednim momencie i tak dozowany by ścięgno wracało do pracy stopniowo.
My kujemy ortopedycznie, poczatkowo na wkładki (kliny), teraz już bez. W perspektywie rozkucie ale też nie w trakcie wdrażania do pracy żeby nie było za dużo zmian na raz.
Kopyta też się nam posypały... Strzałki akurat spoko pomimo wkładek ale jakosc rogu była fatalna a prawa piętka w ogóle zniknęła... Udało się nam z kowalem poprawić stan przez suplementację takim kombo pt. Farrier formula w wersji hard 😀 Ale przy każdym leczeniu są ofiary, że tak powiem...
Laser i ultradźwięki przynajmniej nie mają tak destrukcyjnego potencjału jak shock wave

lillid moglabys rozwinac? Chodzi mi o destrukcyjny potencjal shock waves 🙂

Pamietam jak X lat temu pisalam w tym watku, ze wypuscilam mojego konia ze stanem zapalnym m.miedzykostnego na padok i jak zostalam zjechana 😉 Teraz bym zrobila to samo.
ashtray shock wave to fala mechaniczna, o ogromnej energii kinetycznej.
Zdaniem wielu weterynarzy nie wolno jej stosować na niezagojone ubytki w ścięgnach, bo te pochłaniając drgania mogą się zwyczajnie powiększyć.
Mało tego, słyszałam o przypadku, w którym uszkodzenie ścięgna było efektem ubocznym leczenia nakostniaka, właśnie falą uderzeniową.
Oczywiście wszystko jest kwestią dawek i częstotliwości, ale... No u mojego konia po zastosowaniu tej terapii z ubytku w granicach 5% zrobiło się 20%...
Dzieki :kwiatek: Jeszcze napisze pw do Ciebie.
dea   primum non nocere
14 listopada 2018 20:46
Jeszcze w temacie tej "łąki", bo to takie słowo wytrych jak "stajnia" albo "wybieg". Na jednym się będą konie rehabilitować, na innych - sypać. Stałyśmy kiedyś w jednej takiej stajni, w której fizycznych łąk nie brakuje, natomiast obsługa koni - np. galop z rana na zimno drogą w dół, na dole piach dość kopny i zakręt... No, dużo tam koni było kulawych. Pewnie tu niektórzy wiedzą o jakiej stajni mówię 😉

Do rehabilitacji najlepsza jest stajnia wolnowybiegowa, ścieżkowa, z rozstawionymi paśnikami i stabilnym stadem. Dlaczego? Bo konie nie są nigdy tak zastane jak po wyjściu z boksu rano, dużo tupią stępem całą dobę i bardzo mało jest (lub wręcz nie ma) zrywów do szaleńczych galopad (bo nie ma gdzie, bo nie ma nazbieranej energii, bo po co 😉). Do tego stado powinno być całe stabilne, żywione tak, żeby pod czerepem było równo. I wtedy to działa*. Tak se hej, dać konia do pensjonatu X i wrócić po pół roku po zdrowego konia, to już nie 😉 nawet trzymać u siebie, ale puścić/puszczać bombę zegarowa na padok na dzień, to nie zadziała. Jak będzie kopny piach, nie zadziała. Itp itd...

* Może zapomnieliście o Rockley Farm, to przypominam - leczą tam syndrom trzeszczkowy w różnych mutacjach a tam praktycznie zawsze jest uszkodzenie DDFT (ścięgna zginacza głębokiego palca). Są prowadzone u nich badania naukowe i dokumentacja filmowa postępów leczenia.
Z prywatnych doświadczeń: Kiedy nasze konie w stajni wzmiankowanej na wstępie okulały, też dostały padok, jak najbardziej "spokojny". Folblut z przykurczem i nawracającym problemem ze ścięgnem zmusił mnie do przestawienia całego naszego stadka na 24 i teraz chodzi naprawdę dobrze (jak na ścięgno w kilku miejscach kiedyś tam uszkodzone i ogromne zwyrodnienia okolicy stawu koronowego).
Kobyłka akurat stoi grzecznie na kwaterce, czasami powędruje troszkę i to bez szaleństwa. Boję się ją wypuścić na łąki, bo jest takim trochę kozłem ofiarnym, jak ją zabierałam od hodowcy miała całe dupsko w bliznach po oprawcy, gonił ją dopóki nie złapał, właściciel nic nie robił z tym, bo wszystkie konie były razem na łące. Także od takiego latania raczej ścięgno nie będzie miało lekko.
Według weta uraz jest o tyle dobry, że jest on w prostowniku, a nie jak większość urazów ścięgien - zginacza i te ścięgno nie jest aż tak obciążane jak ścięgno zginacza.
Cerise Pytanie zatem, ile czasu ten areszt miałby trwać i co potem. Jeśli czas rekonwalescencji odpowiednio krótszy, może warto się przemęczyć z koniem w ruchu kontrolowanym.
Jak jest grzeczna na kwaterce to po co sobie roboty dokładać?
lillid ja nie chce jej w ogóle trzymać w areszcie boksowym jeśli o taki Ci chodzi, póki co mamy zaleconą tą kwaterkę do końca miesiąca (koń wychodzi o 6/7, a wraca do stajni w granicach 16), a później kontrola przez weta czy się polepsza cokolwiek i wdrożenie dalszego etapu leczenia. Na łąki zdecydowanie nie chciałabym jej puszczać, nie mam problemu z tym żeby przyjeżdżać codziennie do konia i połazić z nim, zawsze się znajdzie na to chwila czasu.
Na zabiegi niestety raczej nie będzie mnie stać w najbliższym czasie, ze względu na nadchodzącą przeprowadzkę :/ Więc jedynie mogę jej dodatkowo pomóc jakąś suplementacją od wewnątrz, czy są może jakieś fajne suple które by nawet w mały sposób pomagały?
Cerise chodziło mi o ograniczenie ruchu, bo w tej pierwszej fazie leczenia wolno tylko stępować.
Czy na kwaterce czy w boksie to ma mniejsze znaczenie, bo na kwaterce koń się nie rusza, a ruszać się powinien (w wymiarze zaleconym przez weta), tylko w tym wariancie w ręku.
Moje pytanie brzmi, czy wet potrafił oszacować, ile czasu mniej więcej macie stępować, zanim zacznie się wdrażanie do kłusa. Miesiąc, dwa, cztery?
Cerise Kwas hialuronowy? Ew. kolagen...? Ale nie wiem czy to takie skuteczne dopaszczowo, zdania są podzielone🙂
Ja ostatnio jestem fanem fizjo  😁 więc polecam ultradźwięki 😀 Można wypożyczyć i samemu robić, koszty nie są wtedy duże. Jeśli Twój wet potwierdzi sens takich zabiegów w Waszym przypadku to napisz na priv 🙂
Dla ciekawskich - rozwój sytuacji z naderwaniem ścięgna prostownika w lewej tylnej nodze ok. 25%
Po 1,5 miesiąca spacerków w reku (po 3tyg to raczej udawała iberyjczyka lub lipicana z hiszpańskiej szkoły jazdy  😁 ) i wychodzeniu na mały padok, przyjechała do nas Pani dr. Kalisiak.  Obmacała, zrobiła usg, obejrzała w ruchu i mamy pozwolenie na powrót do jazdy, na początku po kilka minut kłusa i coraz dłużej, w połowie stycznia można już zaczynać galopować, zakaz jazdy po drągach przez najbliższy czas. Trzeba uważać żeby się nie potknęła i nie zawinęła nogi do tyłu. Ogólnie prostownik przyjmuje obciążenie ok. 10kg  🙂 + na usg wyszło, że ma uszkodzenie w nadpęciu w okolicy stawu pęcinowego, później czysto w środku i znów przed stawem skokowym i tu trzeba uważać żeby nie doszło do uszkodzenia kaletki stawowej, bo będzie cienko  🙄
Dodatkowo w rozmowie powiedziała, że leczy konia który chodził 140 konkursy, ma uszkodzenie prostownika 50% i chodzi dalej konkursy. Więc to nic strasznego  😀
darolga   L'amore è cieco
19 grudnia 2018 19:24
Cerise - jeśli zdecydujesz się na suplementację, to celuj w preparaty z kolagenem, bo ma udowodnioną wchłanialność - w przeciwieństwie do kwasu hialuronowego  😉 😉 Ja polecam - i z autopsji i na podstawie relacji ogromnej liczby znanych mi ludzi - Pavo Mobility. Rehabilitowałam konia z dużo poważniejszym urwaniem i zdecydowanie po wprowadzeniu takiej suplementacji zaczął się lepiej goić - ba, finalnie w końcu się zrósł, co wcześniej kończyło się fiaskiem.
Uraz zginacza głębokiego palca - kochani, kto podzieli się doświadczeniami? Nie mam diagnozy, podejrzewam (jutro wet). Zastanawia mnie też, jak prowadzi się leczenie, jeśli uszkodzenie jest w kopycie. Interesują mnie kontrole, zazwyczaj sprawdza się USG co 6 tyg, a co w przypadku rezonansu? Obawiam się, że mogę sobie pozwolić raz na pobyt w klinice i diagnostykę, a później co?

Jak u Was wyglądało rozpoznanie (zanim "wjechał" rezonans)? Jak wyglądała kulawizna? Wiem, wiem, każdy przypadek inny, ale zaczynam mocno wątpić w diagnozowaną u nas ropę. Jutro mamy weta stacjonarnie, ale szykuję się na najgorsze szczerze mówiąc.
amnestria uraz zginacza głębokiego u konia w treningu ujeżdżeniowym graniczy chyba z cudem 😉 To ścięgno jest niesamowicie grube i zdolne do przenoszenia ogromnych obciążeń - jego uszkodzenie zdarza się, owszem, koniom zaprzęgowym.
Ogólnie bardzo rzadka kontuzja 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się