Sprawy sercowe...

smartini, tak, jeśli robi aferę o coś, co nie istnieje, co sobie ubzdurała to jej mówię, co o tym myślę. Ale jeśli ona z jakiegoś powodu czuje się zaniedbana, albo olana, albo że facet powiedział lub zrobił coś nie tak, jeśli pewne rzeczy widzi zupełnie inaczej, niż ja je widzę, to ja nie umiem dyskutować z czyimiś uczuciami i wrażeniami. Bo każdy ma prawo do własnych. Mogę powiedzieć, że ja tego tak nie odbieram, ale ona ma taki charakter, że jeśli jakaś myśl pojawiła się w jej głowie, to już nie zniknie.
majek   zwykle sobie żartuję
22 listopada 2018 10:48
Mam kilka przemyslen okolo tematu.

Tez jestem , jak Dea i Fokusowa - wole przyjacielskie stosunki z facetami, pracuje w srodowisku, gdzie 98 % to faceci i dobrze mi z tym.  Kobiety dla mnie za bardzo dramatyzuja, przezywaja, dopowiadaja sobie elementy, ktore nie istniea itp. Ale moze faceci tez tacy sa, tylko sie ze mna tym nie dziela, dlatego, ze ja jestem kobieta?
Przyznaje, ze czasem brakuje mi empatii, jestem tez surowa matka (i ciocia  gestapo). Ale czy nie mam uczuc i wrazliwosci? Nie, po prostu nie przejmue sie tak, rzeczami, na ktore nie mam wplywu.

Zwiazek - ja ze swoim mezem jestesmy 10 lat. Przed slubem znalismy sie krotko. Przez pierwsze ... 3 lata ? Ten zwiazek wygladal jak przedluzenie `mam chlopaka`. Wiecie, jakies fascynacje, ze jedziemy razem na rowery itp. o, jak fajnie, ze mamy podobne zainteresowania. Chodzilismy razem na jakies `randki`. A  teraz - czasem mnie wkurza, ale tak naprawde jest jedyna osoba, z ktora dziele sie wszystkim, on sie dzieli wszystkim ze mna. I np ciesze sie, ze nie jezdzi ze mna do stajni tylko po to, zeby ze mna pobyc (i widze jak marznie w samochodzie i juz cala jestem w nerwach, ze musze sie spieszyc, bo mu zimno). Wole, ze zostal w domu, moze porobi cos z dziecmi, a moze zrobi kolacje. A jak nie zrobi to trudno, najwyzej zamowimy pizze.
Idealny nie jest, przystojny tez juz mniej. A co do zdrady i fascynacji innymi kobietami - moze by mu sie czasem przydalo.
My sie nie klocimy. Nigdy nie podnieslismy na siebie glosu. Bywalo, ze jedno z nas sie odwracalo napiecie i byla cisza, ale ta cisza nigdy nie trwala dluzej niz do konca dnia. Jego ojciec byl strasznie wybuchowy, powiedzialam mojemu P, ze jak kiedys bedzie taki w stosunku do mnie, to ja sie po prostu spakuje (i dzieci ) i odejde.
Ja sobie w zyciu spokojnie poradze bez niego. Pewnie byloby mi latwiej sie pozbierac niz jemu.

A co do watku ekonomicznego - i dlaczego sie ludzie nie rozstaja mimo zgrzytow w zwiazku. Tak, ekonomia tez. Moze strach, ze moze byc gorzej, a tu przynajmniej wiadomo, na czym stoimy. Takze fakt, ze dzieci sa male i moga nie zrozumiec. Moja mama przez cale dziecinstwo knula rozwod. Jak bylam mala strasznie to przezywalam, a im starsza, tym bardziej jej dopingowalam (ale sie ulozylo).
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
22 listopada 2018 11:22
smarcik, z wielu powodów. Dziecko, dom itp. Z drugiej strony zastanowienie czy to ja mam takie oczekiwania? Czytając wątek i wpisy można wnioskować, że związki innych są usłane różami a tylko mój taki kulawy. Ale rozmawiając z kilkoma bliższymi koleżankami okazuje się, że u nich podobnie jak u mnie. Ujowo ale stabilnie...


Nie Bera, nie ma związków idealnych. Nie ma i chyba nigdy nie będzie. Według mnie można mieć partnera, z którym będzie nam lepiej lub gorzej. Z którym będzie można się dogadać, przegadać pewne rzeczy i się będzie kręcić. Można mieć też takiego, z którym było bajkowo na początku i wszystko uschło. Jednak każdy z nich będzie miał wady. Partner jak i związek. Mniejsze lub większe, możliwe do obgadania i możliwe do przepracowania. Mniejsze lub większe, z którymi się zwyczajnie nie da nic zrobić (nie da, nie chce itp).

Ja za siebie mogę powiedzieć, że ćwierkam na temat mojego związku, bo jest mi super. Super mi, że ktoś mi robi śniadanie do łóżka, niańczy psa jak własne dziecko, wozi wszędzie, jeździ ze mną, załatwia mi pierdoły od wszycia zamka w kurtce po znalezienie wycieraczek do auta, pisze do mnie z zapytaniem czy mamy plany na jakiś dzień, bo coś chce żebyśmy gdzieś poszli itd. Jednak ma też wady, partner jak i związek. Muszą być jakieś kompromisy jak i muszę się pogodzić z pewnymi niedogodnościami, które są związane z byciem z nim. Jednak nadal to jest nic. Te wady, niedogodności są nadal niczym przy ogromie zalet. Mam nadzieję, że będzie tak zawsze. Jeśli nie i okaże się, że więcej jest tych drugich wad, co się ich nie da przegadać, przepracować, że wady zaczną przysłaniać zalety i będę o nich częściej myśleć ,to dla mnie jest to wtedy sygnał do zakończenia tego związku lub tkwienia w chu*ej stabilności.

Ja wypowiadam się jako osoba, która nie ma męża, bo wydaje mi się, że "singlowi" jednak łatwiej jest odejść. Natomiast mój M jest po rozwodzie i kilka lat tkwił właśnie w "chu$#@ ale stabilnie". I chyba dopiero po rozwodzie czuje, że żyje, mimo, że życie się wywróciło do góry nogami 😉

edit:

Jak bylam mala strasznie to przezywalam, a im starsza, tym bardziej jej dopingowalam (ale sie ulozylo).

Ja bardzo chciałam żeby moja mama się rozwiodła, dziś nawet jej mówię, by to zrobiła. Przez całe moje życie tkwiła właśnie w takiej ch#$%^ stabilności. Niszcząc swoje życie i zdrowie psychicznie, podobnie jak własnym dzieciom. Wolałabym jednak mieszkać w mniejszym mieszkaniu, w innych warunkach, odmawiając sobie pewnych rzeczy niż żeby było ekonomicznie nam lepiej.
bera myślę że ludziom wydaje się, że związek powinien być tak "naturalny" że wszystko płynie i jest cudownie, a jak przestaje być to się poddają i zostawiają sprawy własnemu biegowi. Z czasem więc zaczyna być ujowo, bo jak może być, jeśli nikt nie chce wziąć odpowiedzialności i postarać się coś zmienić albo mówi że druga strona nie współpracuje więc ok, olewam? Wiem, że ludzie się zmieniają, że czasem ciężko jest jakiś temat przeskoczyć- ale jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy podjęli jednak decyzję bycia razem i wierzę że na silnej podstawie. Jak się coś chrzani to znaczy że gdzieś robimy błąd- trzeba więc wziąć to na klate i rozwiązać problem. Tak długo aż się da. Pracować nad sobą.
Ale łatwiej jest odpuścić i mieć "święty spokoj".

Nie wiem, my jesteśmy razem 11 lat, jest rzyganie tecza i są bolesne upadki, ale tak po prostu jest w każdym związku.  Jest problem to staramy się go rozwiązać a nie uciekać, bo nie chcemy obudzić się w pewnym momencie i stwierdzić że ten związek to jakaś porażka.
Tyle że rozumiem że jest tyle niezbyt udanych związków, bo ani przykładu zazwyczaj nie mamy, ani nikt nas nie uczył jak dbać o siebie, o relacje. Trzeba się uczyć samemu, a to jest trudne, bo dużo nas czasem kosztuje. Więc znowu łatwiej jest odpuścić.
Ascaia, tyle ze strategia sukcesu reprodukcyjnego naszego gatunku nie opiera sie na "rozsiewaniu genow non stop". I te rozne konstrukcje spoleczne powstaly m.in. zeby ogarnac czasochlonnosc odchowu potomstwa i wysoka smiertelnosc okoloporodowa samic, spionizowana postawa do rozrodu jest mocno srednia. Ludzie to nie gupiki 😉 no ale to tak obok rozmowy.

Btw rozwala mnie stary dobry schemat, kobiety - chwiejne emocjonalnie, foszaste tepe rury, gledzace o bzdetach; faceci - zrownowazeni, logiczni, ciekawi partnerzy do rozmowy. A ja mam te tru meskie cechy to jestem lepsza!!!  ... i tak co druga na forum, gdzie same baby, seriously?  😉

Tak jakby ludzie sa rozni, a na pewno inni niz ten stary stereotyp. Ja tam sie nie musze poklepywac po plecach, ze mam te dobre "meskie" cechy, no mam, mam tez te stereotypowo "kobiece", prawie jakbym byla jednostka a nie chodzacym stereotypem, nie do wiary 😉 I jako taki ufok i freak mam moj fajny, ufokowaty zwiazek. Przypadkiem wyszlo. I razem niuniamy pieselka, chodzimy ogladac manaty w zoo, jezdzimy ogladac trzeciorzeszowo-sowieckie cuda, pijemy niedrogie wino :P i i ogladamy Klan 😁 I jest fajnie 🙂

Last but not least, uczuciowosc gabki to odchyl od naszej gatunkowej normy tak w ogole, jako spoleczne zwierzaki wszyscy jestesmy uczuciowi 😉

dea   primum non nocere
22 listopada 2018 11:47
tunrida Ależ ja niczego takiego nie powiedziałam! Że 100% mężczyzn jest poligamicznych a 109% kobiet monogamicznych. Powiedziałam tylko, że kultura wtłacza nas w 100% związków monogamicznych i to nie jest według mnie zgodne z naturą człowieka (takie mam obserwacje). Kobiety się oburzyły, więc powiedziałam tylko, że znajomi mężczyźni się tak nie oburzają, w każdym razie wtedy, kiedy ich partnerki nie słyszą 😉 osobiście byłam mocno monogamiczna na początku mojej emocjonalnej drogi. Teraz to już niekoniecznie*... Jedno jest pewne, nie można krzywdzić innych. A czy jedyna opcja na to to małżeństwo i 1:1 do grobu? Takie mam pytanie oryginalne.
* I znowu: to nie znaczy, że marzę o dzikich orgiach z piętnastoma partnerami naraz, koniecznie zmienianymi często :p właśnie po to wrzuciłam jako ciekawostkę inny model, inną kulturę. Pomijając wykrzywienie, które wynikło ze sprzedania jej na zachód, myślę, że to ciekawy model. Szczególnie obserwując ciężką próbę, jaką jest np pierwszy rok życia dziecka. Oczywiście, mężczyzna powinien wtedy dojrzeć itp itd, kobieta ledwie żyjąc powinna wtedy dbać o siebie i domowe ognisko itp itd, ale jednak w wielu przypadkach to sie nie udaje, związek się rozpada. Ja bym wtedy puściła tego chłopa, zajęła się dzieckiem, nie przejmując się tak bardzo sobą (nie teoretyzuję). Taki urlop macierzyński od związku... A i tatusiowie jakoś magicznie lepiej dogadują się ze starszymi dziećmi. Taaaak, wiem, jego dziecko i musi dojrzeć (to jest nasza kultura, nie natura), tak, wiem, niektórzy mają silniejszy instynkt opieki nad niemowlakiem niż matki, no to niech się opiekują oni a matka minimum ile musi. Tak, wiem, czasem tak bardzo się kochają, że to żaden problem, i świetnie, plus dla nich. Tak wiem, niektórzy po tym urlopie by nie wrócili, pytanie czy warto ich trzymać takim wysiłkiem 🥂
... Zapewne ja sprzed 20 lat bym się zapowietrzyła i nie nadążała protestować, czytając to 😉 ale szczęśliwie poglądy się zmieniają i dzięki temu właśnie nie tonę we frustracji obecnie 🙂

EDIT kokosnuss, siebie też po plecach nie klepię, to jest właśnie ujowa cecha na przykład 🤣 no, niestety, nie będę udawać że jest inaczej. Czasem po cichu podziwiam jakąś koleżankę, że taka zadbana i ogarnia te zakupy, makijaże i fryzury. Ja nie i po prostu to w sobie akceptuję. Czasem zazdroszczę tym, którzy potrafią się tak wspierać po babsku i czytać między wierszami, to przydatne. Nie umiem, no. Ale też to zaakceptowałam w sobie. Dystans się staram zachować. W końcu świnka morska jestem 😉 trochę z wyboru, trochę od zawsze.
Kurka, przyjmują nam koleżankę do projektu. Będziemy dwie 😜 ciekawe jak się dogadamy. Koledzy już się nabijają, że będą wióry lecieć pewnie i szykują kisiel 😉 takie o szowinistyczne teksty, ale mnie one bawią, bo jak jest poważnie, to traktują mnie po partnersku. Jak komuś się zapomni, to mu szybko przypominam  😀iabeł:
kokosnuss, chyba nikt tu nie uważa, że kobiety są głupie, chwiejne i tępe, a faceci super, stabilni i inteligentni. Operujemy tutaj ogólnikami i uproszczeniami, ale nie wpadajmy w jakieś dziwaczne skrajności.
Ja się bardzo cieszę, że jestem kobietą. Uważam, że babki potrafią być zadziwiająco silne, zdeterminowane, ambitne, umieją świetnie planować - uważam, że w dzisiejszych czasach pod pewnymi względami bijemy facetów na głowę 😉 Ale jednak nie jest niczym nowym, ani niczym złym (!) fakt większej wrażliwości, emocjonalności kobiet, zdolności do empatii, współczucia etc. Różnimy się od siebie na poziomie psychologicznym, nasze mózgi są ciut inne, inne obszary są mocniejsze, aktywniejsze, inaczej patrzymy i interpretujemy pewne rzeczy. Nie udawajmy, że różnica między kobietą a mężczyzną to tylko różnica czysto anatomiczna, bo to zwyczajnie nieprawda. Nie ma cech, które występują wyłącznie u kobiet, albo wyłącznie u mężczyzn. Ale jednak płeć w pewien sposób predysponuje nas do posiadania niektórych z nich, niektóre z nich są dla nas bardziej typowe. I nie ma w tym chyba nic złego.
"dojrzewanie" mężczyzny do dziecka to chyba jednak natura a nie kultura.
JARA, oczywiście, że najłatwiej jest się rozstać na etapie "chodzenia", trochę trudniej kiedy wiąże papier, a kiedy są dzieci to niejako musisz utrzymywać jakąś relację do czasu ich pełnoletności. Sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje przy kredytach, wspólnych nieruchomościach itp. I wtedy człowiek międli w głowie, czy jest już tak źle żeby rzucić wszystko na co pracował latami? Czy zaczynać od zera, wyrzucić marzenia do kosza i czy uszczęśliwi nas wolność od partnera w zamian za związane ręce z każdej innej dziedzinie? Inaczej jest kiedy jest przemoc, strach itp. Inaczej kiedy tylko wisisz w próżni emocjonalnej. Mam na ten temat więcej przemyśleń, ale raczej nie do dzielenia się na forum.

nerechta, no jesteśmy dorośli, może nie tyle ludzie się zmieniają co zmienia się życie, obowiązki. I przykro, kiedy wszystko spada na barki jednej osoby.
ale właśnie czemu spada na jedną osobę? kiedy? i dlaczego w pewnym momencie staje się to codziennością?
Tak apropo różnic między kobietą a mężczyzną, zostawię tu taki link:
( mam nadzieję że działa)

To tylko zwiastun, my z mężem  obejrzeliśmy płyty. Nie brakuje tutaj oczywiście stereotypów, ale wiele z tego co mówi ten pastor jest tak życiowo prawdziwe... 🤣
I to męskie "puste pudełeczko"  😜 odkąd o nim wiem, wszystko staje się jasne i zamiast się na męża wkurzyć to się śmieję 😂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
22 listopada 2018 14:49
JARA, oczywiście, że najłatwiej jest się rozstać na etapie "chodzenia", trochę trudniej kiedy wiąże papier, a kiedy są dzieci to niejako musisz utrzymywać jakąś relację do czasu ich pełnoletności. Sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje przy kredytach, wspólnych nieruchomościach itp. I wtedy człowiek międli w głowie, czy jest już tak źle żeby rzucić wszystko na co pracował latami? Czy zaczynać od zera, wyrzucić marzenia do kosza i czy uszczęśliwi nas wolność od partnera w zamian za związane ręce z każdej innej dziedzinie? Inaczej jest kiedy jest przemoc, strach itp. Inaczej kiedy tylko wisisz w próżni emocjonalnej. Mam na ten temat więcej przemyśleń, ale raczej nie do dzielenia się na forum.

W małżeństwie niby trudniej, bo niby póki kredyt was nie rozłączy 😉

Gorzej jak tylko jedna osoba martwi się tym, że kredyt, że wspólne nieruchomości, że tylko jedna osoba ma mętlik w głowie, tylko jedna osoba pracuje latami, martwi się, troszczy i generalnie przejmuje.
bera7, sorry już odpisuję!

Jak idzie to pracy to idzie do pracy, zawsze o tej samej godzinie wychodzi i w miare o tej samej wraca. Jednak jeśli gdzieś sie umawia to zawsze mnie najpierw pyta co ja na to. Nawet Ci powiem, że mi z tym dziwnie, że pyta mnie czy się może umówić do fryzjera - włącza mi się tradycyjny model rodziny i ja sama jakby biorę za oczywiste, że sie muszą zajmować dziećmi 24/7 a on robi mi przysługę jak się zajmuje 😉 Ale to tylko w mojej głowie, mój mąż naprawdę nie ma życia poza pracą i sportem raz na tydzień i aż mi go szkoda, ale on na serio bierze zajmowanie sie dziećmi i po prostu na nic innego mu nie starcza już czasu. A czemu pytasz, napisz coś wiecej.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 listopada 2018 16:00
Szalona😉, to jest tak prawdziwe, że aż nie chciało mi się w to wierzyć, jak mój mąż pokazał mi skecz z pudełeczkiem "NIC".  No, jak można o niczym nie myśleć i nic nie robić???  🤣 A to działa, podczas gdy ja mam rozkminę, "co zrobić na obiad-jezu, jaki dzisiaj był ciężki dzień-pranie muszę powiesić-nie ma jajek", on jest w pudełeczku "PRACA", "OBIAD" lub "NIC". 😜
Lanka_Cathar u nas podobnie 🤣 też nie ogarniam, jak można tak o niczym nie myśleć 😁

O! znalazłam więcej jakby się komuś spodobało 😎
nerechta, no właśnie próby mówienia, tłumaczenia, że na mnie spada zbyt wiele trafiają jak grochem o ścianę.

Dzionka, pytam, bo rozmawiając z koleżankami jakoś zgodnie dostrzegamy pewne podobieństwo w naszych związkach w aspekcie odpowiedzialności za nasze dzieci. Tatusiowie zajmują się nimi w tzw. czasie wolnym. Wolnym od pracy, zajęć domowych, zajęć sportowych ect. Żaden z nich planując delegację, wizytę u lekarza czy cokolwiek innego nie zastanawia się "co w tym czasie z dzieckiem". My zanim zaklepiemy termin w kalendarzu musimy ułożyć w głowie plan "kto zajmie się dzieckiem". I gdyby jedynym moim obowiązkiem była opieka nad dzieckiem i ogólnie prowadzenie domu - ok. Ale prowadząc stajnię, pracując zdalnie na etacie, ogarniając dziecko, dom mam czasem chęć wybuchnąć, zwłaszcza jak mąż wymyśla mi dodatkowe zajęcia "tu coś odbierzesz, tam zawieziesz...". Jutro mam wizytę u lekarza, wiem że czeka mnie 3-4h siedzenia w kolejce. Wkurza mnie, że nawet nie zapyta czy jakoś mi pomóc w obowiązkach. To ja muszę sama wstać odpowiednio wcześniej, ogarnąć część obowiązków, odstawić dziecko, załatwić lekarza, odebrac dziecko, wskoczyć w gumiaki i lecieć z taczką.
To przykład, ale mam wkurw kiedy mam wytknięte koty pod łóżkiem, bo ON pracuje. Ja kurczę leże ...
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 listopada 2018 16:34
a ja tam lubię mój 'nothing box' :P polecam sobie taki w głowie stworzyć, szczególnie jak ktoś cierpi na 'overthinking' ;D

bera, jak mówienie nic nie daje, to może (nie)zadziałaj? :P jak mu nie odbierzesz, nie zawieziesz, nie ugotujesz, nie wyprasujesz to może zauważy problem  😜

Albo może wrzuć mu do poczytania kilka tekstów Zucha o tym jak ojciec może zajmować się dziećmi. Jak mnie parenting kompletnie nie interesuje, to jego lubię poczytać. Miło się człowiekowi na duszy robi
smartini, nie zrobienie skutkuje tylko awanturą. Co prawda już dotarło, że jak chce mieć ciepły posiłek to w połowie przypadków ma sobie sam ugotować. Co do reszty nawet nie chce mi się wałkować tematu, bo sprowadza się do wiecznych przepychanek.

Czytać nawet gdyby się zmusił, to oleje. Taki typ.
dea, z ta nie-monogamicznoscia to mam wrazenie, ze o co innego sie "kobiety oburzyly" niz myslisz, ze sie oburzyly 😉 duzo w twoich postach takiego generalizowania.

vanille, no jasne, ze sa pewne roznice. Ale zawsze na r-v mnie zastanawia takie dziwne poczucie wyzszosci przy przypisywaniu sobie "meskich" cech. Ze te kobiece to gorsze. I ze zadawanie sie z mezczyznami to jakies wyroznienie. I jednak to malowanie w ostrych kontrastach. I ze "a ja jestem baba i umiem parkowac rownolegle/wbic gwozdzia/poradzic sobie sama/nie chce brac slubu/umiem logicznie myslec!" jakby to jakis cud nie z tej ziemi byl 😉

Powoli mam wrazenie, ze to roznica kulturowa albo inne licho 👀 tutaj (u nas w Holandii w sensie 😉 ) na te genderowe kwestie patrzy sie nieco inaczej. No i obywa sie bez seksistowskich dowcipow. Sa inne suchary 😁 I nie definiuje sie bycia kobieta przez makijaze i fryzury, bo malo ktora sie maluje w ogole 😉 i ludzie do odmiennosci podchodza bardziej na luzie, bo poza miksem plciowym zawsze jest miks etniczno-religijno cholera wie jaki, pol atlasu swiata masz razem na jednym dziale. I mialam prace stereotypowo i 100% babskie i 100% meskie (w moim szpitalu bylam pierwsza babka ever gotowa tak sie orac 😁 ), raz stylizacja paznokci a raz gruz na budowie i wszystko co posrodku tez. I jakos nie rozgraniczam tego w kategorii damskie-meskie. I cech swojego charakteru tez nie. I te meskie i te damskie rozmowy lubie po rowno.

Jak gadalam z innymi znajomymi z MOE to btw mieli podobne wnioski. Za to Holenderki nieraz zazdroszcza laskom ze Wschodu tej ultra kobiecosci. No trudno mi wyjasnic. Sie prze-asymilowalam chyba  😉

Za to spora roznice damsko-meska  widze w pewnosci siebie. Gdzie kobiety sa wlasnie takie az nazbyt samokrytyczne, refleksyjne, watpiace w siebie. Mega mnie ciekawi, na ile to kwestia kulturowa? Az sobie mysle, ile razy slyszalam, ze czegos nie umiem, nie naucze sie albo nie bede mogla robic, bo jestem dziewczynka, a dziewczynki... i mi tata nie pozwolil czolgistka zostac, jak mialam 5 lat 😉 😁
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 listopada 2018 16:56
kokosnuss, myślę, że na tą pewność siebie może mieć duży wpływ tzw. dream gap (o dziwo Barbie zrobiło ostatnio bardzo fajny spot w tej kwestii)
Większość matek w moim otoczeniu załatwia opiekę dla dziecka/bierze wolne w pracy żeby zostać z dzieckiem. Nawet jeśli opiekunką ma być teściowa, do której o wiele łatwiej zadzwonić z prośbą synowi - i tak robi to matka. Ostatnio zostałam poproszona o zostanie z dzieckiem przez osobę, którą widziałam wcześniej w pracy 5-6 razy w życiu. Ona NIE MOGŁA nie przyjść do pracy (akurat taki gorący okres), a partner - przecież to oczywiste, że on nie będzie z pracy rezygnował, żeby zostać z chorym dzieckiem. Taka opcja w ogóle nie była brana pod uwagę. I to ona latała i pytała praktycznie obcych sobie ludzi o to, czy zostaną z ich dzieckiem.

kokosnuss, nie uważam, że kobiece cechy są gorsze. Ja pewnych skillów po prostu nie mam i już pewnie nie nabędę, ale nie uważam, że to źle albo dobrze. Po prostu taka jestem i tyle. A to, że kultura latami ukazywała kobietę jako słabszą, gorszą, głupszą, wścibską, rozhisteryzowaną, niestabilną, nieporadną etc... no to teraz niestety odrabiamy te stereotypy. Ale chyba nie jest już tak źle, moim zdaniem kobiety na przestrzeni ostatnich lat wystrzeliły do przodu z prędkością rakiety. Ja na swojej drodze spotkałam więcej przebojowych, ambitnych, inwestujących w samorozwój i tak zwyczajnie interesujących kobiet niż mężczyzn. Już kiedyś była dyskusja w tym temacie, więc nie będę znów wkładać kija w mrowisko  😁
vanille, ooo tototot własnie o tym pisałam. Mam właśnie takie same spostrzeżenia i nie akceptuję tego. Stąd pytanie do Dzionki jak to u nich wygląda. Oboje pracują, więc podział obowiązków rodzicielskich mnie ciekawił. Jednak dopóki nie ma potomstwa to jakby każdy trochę niezależnie w związku funkcjonuje, mniej rzeczy koliduje. No dla mnie to była inna bajka.
Po prostu ogarnianie dziecka mimo postępowości naszego społeczeństwa wciąż ciąży na kobiecie. I oczywiście każdy z nas zna przykład pary, gdzie facet zajmuje się dzieckiem tyle samo, co kobieta, albo nawet więcej (sama jestem przykładem dziecka, z którym ojciec siedział w domu 😉 ) i super, że takie istnieją, ale to wciąż mniejszość. Nie jestem matką ale bliskie mi osoby są teraz na etapie posiadania małych dzieci i to się chyba dzieje jakoś samo. Matka po porodzie siedzi z dzieckiem w domu i tak już zostaje, że to ona wszystko ogarnia logistycznie. Nawet wtedy, gdy przestaje to być jej jedynym obowiązkiem, bo wraca do pracy i nagle musi się zajmować 10 rzeczami na raz
vanille, no jasne, ze sa pewne roznice. Ale zawsze na r-v mnie zastanawia takie dziwne poczucie wyzszosci przy przypisywaniu sobie "meskich" cech. Ze te kobiece to gorsze. I ze zadawanie sie z mezczyznami to jakies wyroznienie. I jednak to malowanie w ostrych kontrastach. I ze "a ja jestem baba i umiem parkowac rownolegle/wbic gwozdzia/poradzic sobie sama/nie chce brac slubu/umiem logicznie myslec!" jakby to jakis cud nie z tej ziemi byl 😉

Powoli mam wrazenie, ze to roznica kulturowa albo inne licho 👀 tutaj (u nas w Holandii w sensie 😉 ) na te genderowe kwestie patrzy sie nieco inaczej. No i obywa sie bez seksistowskich dowcipow. Sa inne suchary 😁 I nie definiuje sie bycia kobieta przez makijaze i fryzury, bo malo ktora sie maluje w ogole 😉 i ludzie do odmiennosci podchodza bardziej na luzie, bo poza miksem plciowym zawsze jest miks etniczno-religijno cholera wie jaki, pol atlasu swiata masz razem na jednym dziale. I mialam prace stereotypowo i 100% babskie i 100% meskie (w moim szpitalu bylam pierwsza babka ever gotowa tak sie orac 😁 ), raz stylizacja paznokci a raz gruz na budowie i wszystko co posrodku tez. I jakos nie rozgraniczam tego w kategorii damskie-meskie. I cech swojego charakteru tez nie. I te meskie i te damskie rozmowy lubie po rowno.

Jak gadalam z innymi znajomymi z MOE to btw mieli podobne wnioski. Za to Holenderki nieraz zazdroszcza laskom ze Wschodu tej ultra kobiecosci. No trudno mi wyjasnic. Sie prze-asymilowalam chyba  😉

Za to spora roznice damsko-meska  widze w pewnosci siebie. Gdzie kobiety sa wlasnie takie az nazbyt samokrytyczne, refleksyjne, watpiace w siebie. Mega mnie ciekawi, na ile to kwestia kulturowa? Az sobie mysle, ile razy slyszalam, ze czegos nie umiem, nie naucze sie albo nie bede mogla robic, bo jestem dziewczynka, a dziewczynki... i mi tata nie pozwolil czolgistka zostac, jak mialam 5 lat 😉 😁


Dokładnie, ubrałaś w słowa kropka w kropkę moje ostatnie przemyślenia. Wydaje mi się że w PL ta presja międzypłciowa jest nieporównywalnie większa niż tutaj. Żyjąc w społeczeństwie 100% multikulti człowiek jakoś lepiej przyswaja fakt, że charakter i zachowanie to cechy osobnicze a nie narodowości/wyznania/płci. Pod tym względem o wiele wygodniej żyje mi się tutaj bo rzadziej spotykam się z opiniami a bo baby to histeryczki, a bo faceci to prostaki, a bo niebieski jest dla chłopaków a różowy dla dziewczyn. 
vanille, pewnie, że znam pary gdzie naturalnie wyszedł bardzo rowny podział obowiązków i tata od początku dużo zajmuje się dzieckiem, a kiedy koleżanka wróciła do pracy, w delegacjach to on był więcej z dzieckiem. Ale niestey to nadal nie jest częsty schemat i większość narzeka, na zbyt małą pomoc. Dlatego dziwi mnie pytanie "skąd bierzemy takich facetów , bo ja się pytam gdzie promocja na tych pomocnych, nie tylko na pokaz i od święta  😉
Jest jeszcze jeden schemat
Ojciec poprostu nie jest dobry w obowiązkach domowych a jest w świetny w zarabianiu kasy!
I jesteśmy tego przykładem ze w granicach rozsądku mogę mieć nianie i czas dla siebie ale ja zajmuje się domem a on kasa na to wszystko
I nikt nie ma pretensji i nikt nie czuje się ponizony
bera moze wlasnie problem jest w tym, ze chcesz uniknac awantur? A powinnas olac, zajac sie tym czym naprawde musisz a reszte miec gdzies? I tez troche zauwazam u Ciebie syndrom "zapre sie i zrobie wszystko sama" (sama taki mam i z nim walcze od lat 🙂 ) a zamiast tego powinnas zarzadzic obowiazkami i nie dac sie zajechac? Kobieto, prosze, zadbaj o siebie! Niech sie zlosci jak ma ochote, pokaz mu ze sie go nie boisz i nie ulegaj bo jemu (bo nie musi zbyt wiele robic, myslec i ma sie kim wyslugiwac) i Tobie (bo unikniesz awantury) tak jest wygodniej.

Czasem przechodzilo mi przez mysl, ze robie tyle wiecej przy dziecku, ale jak zrobilam rachunek sumienia to wcale nie mam racji... ogarnianie domu faktycznie jest raczej na mojej glowie, ale zanim zaszlam druga ciaze i poszlam na zwolnienie to zawsze(!) on bral wolne kiedy mala byla chora, on jezdzil z nia po szpitalach jak miala wypadek, ogarnial wszystko jak mnie nie bylo (dyzury 12h, z dojazdami nie bylo mnie 15h) itd. Tak skupilam sie na swoich stereotypowych krzywdach ze nie widzialam ile on z siebie daje. Nigdy nie ma problemu zeby zajal sie dzieckiem czy czymkolwiek o co poprosze.. Nie mam wiecznie wspanialego zwiazku, takie nie istnieja, ale kurde, trafilam na mega promocje.
kot, póki układ zadowala obie strony to nawet, jakby był dla obserwatorów skrajnie niesprawiedliwy to nie ma to najmniejszego znaczenia. tu raczej chodzi o układy, gdzie ktoś się jednak czuje poszkodowany 😉
dea   primum non nocere
22 listopada 2018 20:26
kokosnuss moze to kwestia tego, że wpadam na forum z doskoku, choć naprawdę staram się przeczytać i zrozumieć. A może właśnie jakaś przetrącona jestem (za mało czytam między wierszami?), jeśli nie odpowiedziałam na faktyczne zarzuty? Protesty? Ja się już zgubiłam o czym jest dyskusja i co mam udowodnić, obronić, nawet nie wiem już co według was sądzę :p najpierw oberwałam że stereotypowo traktuje facetów i ich krzywdzę. Napisałam, że przeciwnie, właśnie ich szanuje, z przykładami, to się okazało, że nagle nienawidzę kobiet. Ale gdzie, jak, kiedy? 😀 jest pewne, że powinnam iść na terapię, tylko kwestia schorzenia jest do ustalenia. Nie wiem tylko jaki miałby być cel tej terapii. Małżeństwo? Uznanie znalezienia udanego stałego związku (uwaga, potocznie nazywałam to "księciem", tu celowo rozwijam bo to też zostało źle zrozumiane) za jedyny możliwy cel emocjonalny? To możemy się różnić czy nie? Przedstawiłam trochę swój odmienny punkt widzenia, zaznaczając w kilku miejscach że jest mój, i dostałam stereotypami 🙂 ino nie wiem jakimi to, bo do tych wymienionych z imienia się nie przyznawałam.
kot, ale to jest inna para kaloszy. Jeśli tak sobie dogadaliście to Wasza sprawa.

nerechta, wiesz, próbowałam walczyć, choć bardzo tego nie lubię i raczej cenię rozmowę i kompromis. Ale jak mnie coś wyprowadzi z równowagi, to potrafię wykrzyczeć prosto w twarz. Przez 3 lata się motałam, próbowałam na różne wyegzekwować swoje potrzeby. W końcu olałam i oparłam się na postępowaniu tak, jakbym była sama. Dzięki temu, że na nic nie liczę jest mi lżej. Pomoże, ok - fajnie. Nie - nie mam powodu do rozczarowania. Robię swoje, dla siebie i tak jak mi pasuje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się