Młode Konie

Pati
Na pocieszenie powiem Ci ze jesli zaakceptujesz specyfike tych koni, oraz to ze pewnych rzeczy nie zmienisz, to bedzie Ci latwiej. To sa trudne konie,  to prawda ale da sie fajnie z nimi pracowac.

Ja sama tez mam teraz Chacco klacz. Tyle ze 11 lat. Na poczatku jej niecierpialam, balam sie jej tak szczerze powiedziawszy,  az przyszla taka chwila ze sie z nia dogadalam i teraz jest to dla mnie fantastyczny kon, tyle ze z wlasnym pomyslem na zycie 🙂
KaNie dzięki wielkie  🙂
Powiedz proszę więcej na temat akceptowania specyfiki tych koni?
Jak byś opisała ich specyfikę?

Ja powiem szczerze, że nigdy nie jeździłam na podobnym koniu (a sporo ich miałam "pod tyłkiem"  😉). Nawet ciężko mi opisać o co tak naprawdę chodzi.
Jak wsiada mój trener- to zbieram szczenę z podłogi.
Koń obszernie galopujący, skaczący z lekkością (nawet jeśli po skoku sobie fika).
Ja miewam róne treningi- czasem takie, że mam wrażenie, że mogę wszytsko i już zaraz mogę jechać na zawody i to od razu najlepiej na minimum L.
Innym razem przegalopowanie koła w galopie granicyz z cudem.
Generalnie koń praktycznie niczego się niebojący, nie płoszy się i skacze wszytsko.
Natomiast miewa własne pomysły na jazdę- na to jaki chodem i w jaką stronę np. pojedziemy.
Do tego silny i w sytuacjach konfliktowych potrafi wyrwać mi wodze z ręki i po prostu pogalopować tam gdzie chce i już.
Bardzo skoczny- skacze z sporym zapasem i nawet na małych przeskodach otwiera zad (a często nawet poprawia zadem na skoku- co mi ciężko wysiedzieć).

Taki o to kasztanek 🙂

KaNie przypominam sie niesmialo z fotkami equibanda
maliniaq   Just do your job.
30 listopada 2018 06:38
Dziewczyny pomocy... jak radzicie sobie z końmi, które na bata się zatrzymują i wszystko  przyjmują na siebie nie wykazując przy tym żadnych reakcji? Ta sama sytuacja jest pod siodłem jak i na lonży...
maliniaq wiesz, to zależy, co jest przyczyną. Generalnie zniechęcić do pracy młodego i zdrowego konia AŻ TAK to wielka sztuka. Pokazałabym tego konia ortopedzie - wszystkie znane mi przypadki takiego "zamurowania" wynikały z jakiegoś dyskomfortu (2 razy powodem było uszkodzone ścięgno). No i jeden 15-letni koń po wielu przejściach treningowych i zdrowotnych, na którym bat również nie robił żadnego wrażenia. On się w końcu odetkał, ale dużo chodziliśmy tyłem - w każdej sytuacji, w której nie chciał ruszyć do przodu (narożnik, drzwi na halę, myjka, cokolwiek) można było go obrócić i wpakować tam tyłem. Czasem był tak uparty, że cofaliśmy po 20 m, zanim poczuł, że mu się to nie opłaca i bujnął się w przód.
A jak się bujnął to jechaliśmy w przód. Ruch do przodu w dowolnym chodzie bez zatykania się był nagradzany zakończeniem pracy. Z czasem te bunty zniknęły.
Ale jesteśmy w młodych koniach, więc przyjęłabym, że przyczyną jest dyskomfort.
maliniaq   Just do your job.
30 listopada 2018 08:15
Z nią jest akurat taka sytuacja że od samego początku (nie od początku pracy pod siodłem, tylko od czasów bycia źrebakiem) wykazywała ogromną "znieczulicę" na bat, co ogromnie utrudniło w późniejszym czasie jakąkolwiek pracę z ziemii, czy z siodła, bo jak się zaparła, że coś jej nie odpowiada to po prostu z determinacją stała, nie jest to problem który pojawił się na skutek jazdy, tylko po prostu był i jest od zawsze. Co prawda teraz jest dużo lepiej niż jeszcze rok temu, ale no... chciałabym mieć konia, którego lekko wystarczy dotknąć batem w ramach upomnienia... próbujemy metodę małych kroczków, stopniuję pomoce, zaczyna od lżejszych, tylko są dni, kiedy wszystko co było wypracowane wcześniej po prostu gdzieś zanika.
Siodło mamy sprawdzone, stawy prześwietlone (ok. 3 miesięcy temu), czy się coś niepokojącego nie dzieje, wiadomo to jest mój koń, więc o możliwych przyczynach zdrowotnych tej niechęci do ruchu naprzód też już myślałam, bo nie chcę mieć konia zmuszanego do pracy, który  w wieku 6 lat na skutek zaniedbań trafi na łąki, ale weterynarze oglądający ją nie widzą przeciwskazań, po prześwietleniu weterynarz kazała jeździć, kowal zachwala kopyta, trenerka na treningach nie widzi, żadnej kulawizny, czy problemów w ruchu, a to pytanie profilaktycznie zadaję jej co jazdę. Jak się ją uda rozbujać, to naprawdę idzie płynnie, lekko i fajnie dokracza, są dni że wystarczy muśnięcie łydką i jest reakcja, ale są właśnie też i takie, że obstawiam, że można by ją do krwi zlać tym batem, a ona by się po prostu nie ruszyła i nie wykazała żadnej reakcji.
maliniaq masz ją od źrebaka? W jakich warunkach się chowała (konkretnie chodzi mi o stado)?
Kobyłka była imprintingowana?
To jest ten rodzaj konia, na którym trzeba jak najmniej robić, wymagać bardzo dużej samodzielności. Pomocy aktywizujących używać oszczędnie. Jeśli najwyższą motywacją dla tego konia jest święty spokój, to tak trzeba z nim grać - wykonasz zadanie = masz spokój. Nawet jeśli to oznacza skrócenie sesji treningowych do 5 minut...
Też dużym błędem jest "nadużywanie" konia w dni, kiedy jest lepiej - wiele osób widząc u konia dobry humor i chęć do współpracy próbuje "kuć żelazo" i zrobić jak najwięcej. W tej sytuacji podobne działania pogłębią problem.
A na te gorsze dni, niestety, trzeba znaleźć taką formę niewygody, by koń zrozumiał, że to bez sensu, ale w razie poprawy natychmiast odpuścić.
Takie niesubtelne egzemplarze niestety trzeba sprowadzać do czarno-białych sytuacji, bez szarości - żeby wiedział dokładnie, co ma w danym momencie zrobić, by było dobrze, ale żeby też czuł się z tym ok.
Jak dobrze w te szachy zagracie, to z czasem koń zrozumie, że warto się postarać, i zacznie nawet dawać coś od siebie.
Jak wpadniecie w karuzelę wzajemnych frustracji, to kobyłka może finalnie stać się niebezpieczna.
maliniaq Skoro już w młodości wykazywała takie tendencje, zapewne masz do czynienia z koniem bardzo pewnym siebie i dumnym. Z takim charakterem na siłę NIC nie ugrasz. Inaczej co chwila będziesz napotykać bierny opór, a w efekcie będziesz mieć co raz trudniejszego konia. Relacja i praca z takim silnym koniem musi być lepiej przemyślana.

U nas koniec wyjazdu, zaraz wracamy do domu. Zaliczyliśmy kilka bardzo pozytywnych treningów, które niesamowicie mnie motywują do dalszej pracy. Przepracowaliśmy podstawy jak podstawienie zadu, zaokrąglenie szyi czy szybsza odpowiedz na pomoce. A to dało taki efekt, że aż trudno mi uwierzyć jak poprawia się jakość stępa. Koń spisał się ma medal.



maliniaq   Just do your job.
30 listopada 2018 09:27
Tak mam ją od źrebaka, sierota wychowana na butelce, początkowo ograniczony kontakt z stadem miała, bardzo się bała innych koni (do tego stopnia, że ze strachu potrafiła sikać jak się jakiś koń do niej zbliżył), więc ogrom czasu spędzałam na spacerach do miejsc, gdzie pasły się klacze z źrebakami, żeby stopniowo się z nimi zapoznawała, nie mogłam jej tam zostawić na stałe początkowo, bo jeden kopniak od zirytowanej klaczy by ją pozamiatał. Jak skończyła rok zaczęła wychodzić na padok, z jednym/ dwoma końmi, też w pierwszej stajni nie miałam możliwości zwiększenia tego stada. Od roku (po zmianie stajni) stoi w grupie 50 koni.
Zmiana stajni i trenerka nam ogromnie pomogła, bo nigdy nie przypuszczałam, że uda mi się na niej zagalopować, czy zmieniać tempo w kłusie, czy chociażby wylonżować tempem nie przypominającym tempa ślimaka, tylko no tak jak piszę, są momenty buntu, kiedy po prostu staje, zaprze się i nie ma opcji, żeby cokolwiek zdziałać.
Na lonży uczyłam ją chodzić za pomocą worka, którego się bała i uciekała od niego, udało mi się dojść do etapu, że przechodziła do wyższych chodów na samo wskazanie ręką (z wyjątkiem galopu, to na lonży jeszcze jest dla nas etap nie do osiągnięcia), no ale stopniowo worek już przestał działać na nią motywacyjnie, bo po jakimś czasie przestała się go bać. Każdy dobry kłus na lonży, czy pod siodłem staram się nagradzać chwilą odpoczynku czy smaczkiem (najbardziej motywacyjnie działa na nią jedzenie).
No ale to jest koń, który ostatnio przeszedł trzy razy przez podłączonego pastucha, biorąc go a klatę, bo po drugiej stronie trawa była smaczniejsza...
Po prostu są chwile, kiedy mi się odechciewa i najchętniej bym się ograniczyła do karmienia jej marchewkami, bo najchętniej bym ją potraktowała paralizatorem.
Na pierwszym zdjęciu koń wygląda na ciężkowiego przodem, a drugie  bardzo fajny aktywny stęp. Ogromne gratulacje.
tuch ale Wam się lędźwie poprawiło 😲

maliniaq cóż mam Ci powiedzieć, brzmi znajomo... ten 15-latek z mojego pierwszego posta też był sierotą karmioną butelką. Kobyłka zna Cię na wylot i dobrze wie, jak z Tobą grać.
Jak z wyjazdami w teren?
maliniaq   Just do your job.
30 listopada 2018 09:57
Zależy od jej nastroju, ale z tym nie ma większych problemów. Staram się jak najwięcej z nią terenować, ale w tym okresie zimowym mam możliwość wyjazdów tylko w weekend, w tygodniu jestem późno wieczorem na stajni 🙁
maliniaq, wiele wskazuje na to, że konie odmawiające ruchu "z natury" miały "ciężkie dzieciństwo".
W sensie zaburzeń "rodzinnych" i stadnych.
Praca z takim koniem jest trudna i niewdzięczna.
Może lillid ma rację, przynajmniej w części przypadków.
Jednak taki sposób postępowania nie prowadzi do dopracowania się niezawodnego i bezpiecznego wierzchowca.
Odmowa ruchu jest bardzo niebezpieczna, przekonałam się na własnej skórze.
Nie wiem w jaki sposób chcesz użytkować młodą po ujeżdżeniu.
(żeby nie wiem co, dopóki koń odmawia ruchu - nie jest ujeżdżony, bo nie jest na pomocach).
Plany wobec konia znacząco warunkują sposób postępowania.
Osobiście próbowałam najróżniejszego podejścia, próbując uruchomić "dobrą wolę".
Sprawdziła się rzecz najprostsza (co nie znaczy, że łatwa), "klasyczna".
Jednak - lonża.
Tylko do takiego lonżowania trzeba stworzyć Sobie warunki.
Trzeba mieć lonżownik z solidnym ogrodzeniem, choćby przyszło bandy zbudować z kostek słomy.
I trzeba mieć... bat, nie patyczek ze sznurkiem, jak większość sprzedawanych.
Długi, nie teleskopowy bat, który jest narzędziem pracy i robi to, co sobie życzysz.
Kluczowa jest możliwość dotknięcia konia dokładnie w miejscu, w którym sobie życzysz,
np. muśnięcia po nodze, która akurat się zapiera, dotknięcia łopatki gdy koń wpada itd.
Koń powinien być na kawecanie.
Równolegle można pracować na roundpenie, z koniem luzem.
Dopiero po uzyskaniu bezbłędnych reakcji na lonży można myśleć o siodle.
halo Powiedzmy, że z ziemi, w opisywanych warunkach, koń zacznie "działać".
Jak wówczas wygląda przejście z lonży na pracę w siodle? Wymaga drugiej osoby na dole z batem w ręku? Skoro narzędziem kontroli jest, bat, to co się dzieje, kiedy ten bat znika?

Może wpojenie takiej rutyny w reakcjach i dyscypliny w pracy z ziemi wystarczy, o ile będzie się działać z żelazną konsekwencją ZAWSZE. Może być też odwrotnie - że koń pod ciężarem imperatywu odmówi całkiem, wszystkiego.
Zgadzam się, że ten typ konia jest potencjalnie bardzo niebezpieczny i wymaga bardzo przemyślanych działań.
Niestety nie każdego stać (w sensie umiejętności, usposobienia, refleksu) na konia, który wytyka każdą lukę w wykształceniu swojego jeźdźca. Konfrontacja może prowadzić do eskalacji, której ów jeździec nie przetrwa w jednym kawałku.

Takie konie w rękach amatorów często mają bardzo obniżone wymagania i środki (bo się jaśnie pan obrazi) oraz zadania dostosowane do swoich możliwości i gustu. Okazjonalnie wplatane są rzeczy nielubiane w grafik tych lubianych i poziom trudności (mozolnie...) wzrasta. Niezawodny taki koń owszem nie jest, ale bezpieczny bywa, i to dość często.
Sama takiego konia albo bym oddała do roboty komuś, kto to lubi, albo zrezygnowała z niego całkiem.
Jak to jest kobyla i papierowo dobra to po co się męczyć, sprzedaj do hodowli i kup coś normalnego. Jest tyle jezdnych koni że po co szarpanie się z czubem
To ciekawe co piszecie o tych koniach ze zwichrowaną przeszłością. Znałam swego czasu takiego gagatka, pierwszy rok czy półtora spędził zamknięty w boksie w walącej się stajni, później został wykupiony ale stał sam w przydomówce. Stał się miłym koniem, chętnym do przejażdżek w teren i wówczas bezpiecznym i godnym zaufania, ale również w pracy ujeżdżeniowej miał problem z ruchem na przód, wielokrotne momenty zamurowania. Na bat reagował co najwyżej oddawaniem z zadu albo świecą. Trenerka mi wówczas powiedziała, że praca z takim koniem jest długa i uciążliwa i jeśli to nie mój koń to w jej opinii nie ma sensu, żeby rekreant się z takim zwierzakiem szarpał. Prościej poszukać czegoś jezdnego.
ja się spotkałam kilka razy z takimi końmi.
PIerwszy był ogier ze stada, kryjący sporo. U niego przyczyną odmowy ruchu była obawa ręki albo chęć postawienia na swoim (bardzo samczy, dominujący, potrafił być agresywny do innych koni) POmagał jeździec o bardzo dobrej ręce, bardzo stabilny kontakt.

Drugi koń, bardzo ciężki zarówno z ziemi jak i z siodła, uporczywie odamwiający ruchu i to tak, że kończyłam na ziemi okazał się być poważnie chory na wrzody. Ale tu były tez inne zachowania pokazujące problem, na prykład odstawił mi histerię po osiodłaniu i zapięciu popręgu, jakby pierwszyraz miał siodło na sobie. Wtedy się uparłam, żeby mu zrobić gastroskopię i już było wszystko wiadomo. Koń ze złych warunków, źle odchowany.

Dalej cała seria koników polskich, (teraz mam "na tapecie" pół fiorda) u których to jest standardowe zachowanie dominacyjne, receptą jest dobry bat na dupę (jak nie da rady z góry to pomocnik z ziemi)

Ale mamy też teraz kobyłę SP której zachowanie jest trochę zaskakujące, bo od czasu do czasu przytrafi jej się utknąć na łydkę. Pomaga bat z dołu ale też zaczełam się zastanawiac nad wrzodami, na razie zmieniłam jej dietę. Zwłaszcza że pojawiło się złoszczenie się konia przy zapinaniu popręgu.

Zgadzam się, że jest to jeden z najtrudniejszych do poprawy problemów

A jeszcze jeden: pół ślązak pół wlkp. Pomogły westernowe ostrogi (klasyczne miał totalnie gdzieś) na palcat się wspinał. Tylko u niego odmowa była powiązana z kierunkiem ruchu, jaki mu nie odpowiadał, typu od stajni ni chu chu, do stajni najlepiej galopem, więc typowe nieposłuszeństwo. Takie trochę w stylu "kucykowatym" no i koń bardzo stabilny i mocny psychicznie, po prostu dominacja.

Natomiast jeśli takie coś robi koń o normalnym (w sensie reaktywności) temperamencie to oprócz problemów ortopedycznych sprawdzałabym wrzody
maliniaq   Just do your job.
30 listopada 2018 13:44
halo na razie sobie radzę i ostatecznie te bunty udaje się przezwyciężyć, ale boje się, że nadejdzie czas taki, że wyjadę na ujeżdżalnię i też na jej środku zostanę, bo kobyła stwierdzi, że dziś nie ma ochoty. Wolę teraz już "wyolbrzymić" ten problem, niż jak będzie za późno.
Praca z ziemii nam ogromnie pomogła, widzę jak przekłada się to na pracę pod siodłem, bo naprawdę jest lepiej niż jeszcze rok temu, gdzie całe okrężenie ujeżdzalni było walką o zakłusowanie. Trenerka na którą trafiłyśmy, naprawdę serce i wszystko w nas wkłada i naprawdę przy niej progresujemy, obstawiam, że jakbyśmy trafiły na kogoś innego, teraz miałabym konia mordercę, który jest zniszczony psychicznie nadużywaniem bata i zakładaniem miliona patentów.

Z ziemii niejednokrotnie zdarzało się, że wybiegała taranując drąg, którym zamyka się ujeżdżalnie, teraz  odpukać, dawno już to nie miało miejsca i mam konia, który utrzymuje się na kole i jeżeli chodzi o przejścia stój-stęp-kłus nie mam problemów większych, ale muszę mieć worek przyczepiony do bata, bez worka olewa temat. Zagalopowania są dla nas na tą chwilę w strefie marzeń, bo się więcej za nią nabiegam, niż ona zrobi fuli galopu. Spróbuję z lepszym batem, bo mam jeden taki, który jedynie muska konia i jeden carrot stick z grubym sznurkiem.

karolina_ to jest koń bez papieru, ojciec nn, miała w ogóle się nie urodzić, do hodowli się nie nadaje, więc pozostaje mi użeranie się z "czubem" bo sprzedać nie sprzedam, jest jak dziecko- każde się kocha, mimo charakteru i wybryków.

Ja od niej oczekuję jedynie tego, żeby była jezdna, żaden wysoki sport, żadne wysokie skoki, po prostu pojechać w teren, a jeżeli nie teren to z przyjemnością chciałabym pojeździć na ujeżdżalni, bez zsiadania z moralniakiem, że koń dostał kilka batów za dużo- a naprawdę potrafi momentami wyprowadzić człowieka z równowagi.

Udało mi na jutro umówić z fizjoterapeutką na wizytę, zobaczę co powie po jej ocenie, może uda jej się wychwycić coś, co może być fizyczną, a nie psychiczną przyczyną takiego zachowania.

Dołączam też kilka zdjęć, na dowód tego, że czasami udaje się nam współpracować, żeby nie było że każda jazda jest problematycza 🙂
oby przyczyną był faktycznie jakiś dyskomfort fizyczny, bo jak patrzę na te fotki, to tego typu konie, tz pogrubiane , ślązacze, - własnie w ten sposób wyrażają  bunt 😉
Z natury ich dążność do ruchy na przód jest ograniczona, a przy tym inteligentne i cwane i wiedzą jak człowieka  zamotać żeby przypadkiem się nie przepracować.Ale jeśli się przesadzi z batem to faktycznie można takiego zablokować, na amen, a to wynika z ich "gruboskórnośći"-tak potocznie mówiąc. Mój niezbyt mądry znajomy właśnie batem, doprowadził ślązaka do takiego stanu że założony do bryczki pierwsze co robił to się kładł, i nie było siły i bata na niego żeby tego nie robił,tylko po wypięciu wstawał sam.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
30 listopada 2018 16:56
Kiedyś jeździłam klacz która czasem łapała zawiechy i robiła co chciała. Zajeździć dała się bez problemu, po prostu wsiadłam i pojechałam, tyle, że nie miałam totalnie nad nią jakiegokolwiek panowania. Biegła tam gdzie patrzyła i potrafiła wpaść w bandę lub ogrodzenie. Po kilku minutach stawała i koniec. Wsiadałam na nią raz w tygodniu, bo częściej nie było sensu. po około dwóch miesiącach coś jej się przestawiło i chodziła jak stara. Wyjechałam na dwór i po dwóch tygodniach mogłam jechać czworobok. Naskakaliśmy ją i pojechałam zawody skokowe a potem wkkw. Na tych drugich pojechałam czworobok treningowo, zatrzymałam się na zakończenie i już tak zostałam. Prośby, groźby, bat nic nie pomogło. Dopiero ktoś przejechał mi innym koniem przed nosem i ruszyła. Czasem zdarzało jej się znów biegać po placu bez kontroli. Raz skoczyła ze mną okser pod prąd bo był po drodze. Czasem bardzo fajna a czasem jej coś w głowie się przestawiało. Nie było to bezpieczne i została sprzedana. Dodam, że klacz wychowana w stadzie, nie była konfliktowa.
. Maliniaq
Ja na takiego konia polece Ci treningi na innym koniu. Jesli sie technicznie podszkolisz, to nabierzesz pewnosci i wyczucia co robic ze swoim koniem.

Na pocieszenie powiem Ci ze mam w stajni gagatka 12 letniego. Nie znam wiekszego lenia i muloka niz ten kon. Jak 1 raz na niego wsiadlam to przechodzil do stoj,  bez mozliwosci ruszenia z dowolnego chodu. To jest kon ktory chodzil konkursy 130 i kupili go rodzice dziewczynce. Potem odsprzedali mojemu 70letniemu szefowi za grosze,  jako konia do lasu. W efekcie koles przestal reagowac na cokolwiek, wozil ludzi tak jak mu sie podobalo i totalnie ignorowal cokolwiek.  Aktualnie kon skacze ( nie mowie ze nie musze go cisnac ) , robi ustepowania,  lotne,  chodzi na przyjemnym kontakcie bo wie ze nie bede sie z nim patyczkowala. Ofc na poczatku zmienilam mu diete. Tzn odchudzilam go znacznie i zostawilam go na sianie i polowie miarki energetycznego musli 2x dziennie., bo zauwazylam ze duza ilosc owsa np dziala na niego odwrotnie ,  niz np na konie nerwowe. Rozchodzil sie tez konkretnie w karuzeli, przestalam go lonzowac, dobralam mu lepsze siodlo,  zmienilam wedzidlo i wywalilam skosnik z nachrapnika. Jazdy na poczatku konczylam po 10 minutach. Gdzie za sukces uwazalam kilka krokow aktywnego klusa. Jazda na takim koniu nigdy nie bedzie latwa i super przyjemna,  ale da sie to zmienic, ale trzeba do tego troche techniki,  cierpliwosci i nie oczekiwania duzego efektu od razu.
Poza tym Twoj kon jest mlody,  lekko ciezkawy z budowy,  lekkosc takiemu koniowi przyjdzie pozniej,  jak nabierze rownowagi,  dorosnie itp.
A i jazda na takim koniu raz czy 2 razy w tyg nie ma sensu. Taki kon musi chodzic pod siodlem,  w karuzeli,  na lonzy prawie codziennie. I zacznij od stepa. Nie oczekuj niczego wiecej na poczatku. Jesli odpowiedz na pomoce juz w stoj czy stepie jest zla,  to nie oczekuj klusa czy galopu. Bo to sie nie zdazy bez Twojej flustracji
lillid, nie chodzi mi o żadne konfrontacje (te, zakładam - maliniaq przegra 🙁),
tylko o dobre wyposażenie do pracy.
Jak zrobić "przejście" z lonżowania pod siodło?
Ano, jak przy zjazdce - łącznikiem może być głos.
Faktem jest, że sama praca z ziemi niewiele załatwia.
To jest ważne w drugą stronę - jak z ziemi jest źle, i koń regularnie "pokazuje gest Kozakiewicza" to pod siodłem
nie ma prawa być dobrze (chyba, że jeździmy w koniach - czyli korzystamy z instynktu stadnego).

Kiedyś już takie coś było omawiane.
Najciekawsza z tamtej dyskusji była propozycja użycia klikera.
Maliniaq mój koń jest dokładnie takim samym typem jak Twój, możemy łączyć się w bólu. 🙂 Skubaniec do tego jest dość inteligentny i bardzo łatwo wychwytuje zawahanie. Poprzedni właściciele wspominali że chcąc wymusić galop na ujeżdżalni używali dwóch batów (?!). Ogólnie jak na pierwszego konia wybrałam sobie ciężki orzech do zgryzienia, tym bardziej że w większości jeżdżę bez trenera i 70% problemów muszę obmyślać sama. A doświadczenia nie mam tyle ile bym chciała. Grubasek jak do mnie przyjechał nie galopował w ogóle, na lonży robił ze mnie chorągiewkę i targał na prawo i lewo. Jak miał ochotę to stanął i było pozamiatane. Mogłabym tym batem sobie co najwyżej nad głową pomachać. Powiem Ci co u nas pomogło że po pół roku jesteśmy na "dobrej drodze" by w ogóle zacząć pracę. Zmieniliśmy siodło na takie, które nie blokuje nam łopatek, ma szeroki kanał i ogólnie w końcu jest wygodne dla konia. Bata do celu "trzepania w dupsko aż ruszy, bo kiedyś chyba ruszy" przestałam używać, teraz dodaję go tylko gdy reakcja na łydkę jest za słaba. W momencie gdy koń przechodzi do stój - robię wszystko, by ruszył, choćby stępem. Wodzami ściągam łeb aż nie zrobi chociaż jednego kroku. Po dwóch, trzech takich wymuszonych krokach mój koń sam odpuszcza. O ile na początku taka walka potrafiła trwać dłuższą chwilę, teraz wystarczy czasami nawet głośniejsze upomnienie go. Do tego chwalić, chwalić i żarcie dawać. 😀 Konie w cięższym typie zazwyczaj bardzo dobrze współpracują jak im udowodnisz że coś mogą dzięki tej pracy zyskać, choćby chwilę świętego spokoju.

A o reklamówce na bacie podczas lonżowania ja mogłam zapomnieć. Mój stwór rzucał się na nią, przyzwyczajony że na pewno jest w niej coś dobrego. Gonił ją jak dziki pies 😀
A jak się tak zastanawiam po co jeździć na koniu któremu wcale nie sprawia to przyjemności i który tego nie chce ?
Macie jakieś masohistyczne zapędy  czy co? 👀

To powinna być przyjemność  dla ludzi, ale chyba też dla zwierząt?
A jak się tak zastanawiam po co jeździć na koniu któremu wcale nie sprawia to przyjemności i który tego nie chce ?
Macie jakieś masohistyczne zapędy  czy co? 👀
To powinna być przyjemność  dla ludzi, ale chyba też dla zwierząt?

Tak, to powinna być przyjemność zarówno dla koni jak i dla ludzi. Polecam jednak zerknąć na wątek KLIK o końskich buntach i niesubordynacjach. Naprawdę uważasz że osoby, które przeklikały te 110 stron postów powinny zrezgnować z pracy ze swoim koniem ponieważ ten się buntuje?
Skoro nie mamy użytkować koni ponieważ one tego nie chcą to po co w ogóle się na koniach jeździ? Dlaczego urządza się wyścigi, skoki, zawody podczas których konie nierzadko doznają kontuzji? Dla ich przyjemności? Wkraczasz swoim postem na bardzo grząski grunt gdybań i moralności.
Jeżeli koń jest zdrowy - musi pracować. Tak wygląda końskie życie, szczególnie jeśli jest w typie pogrubianym. Jest jedno miejsce dla zdrowych, grubiutkich koni niechodzących pod siodłem, ale nie chciałabym aby po ewentualnej sprzedaży mój "nieujeżdżony" koń tam skończył 🙂
Gillian   four letter word
01 grudnia 2018 12:18
Clarice, kupiłaś świadomie konia z problemami, o czym wiedziałaś od właściciela. Po co się pchać w takie coś? Bo tanio czy dobrze mu z oczu patrzy?
Clarice, kupiłaś świadomie konia z problemami, o czym wiedziałaś od właściciela. Po co się pchać w takie coś? Bo tanio czy dobrze mu z oczu patrzy?


Gillian powody decyzji o zakupie takiego konia mogą być różne. Powiedzmy że w tym przypadku były czysto osobiste i nie ma co się o powodach rozpisywać na ogólnopolskim forum 🙂 Pomijając temperament kilkutonowego czołgu to dobre zwierzę i pałam do niego dostateczną sympatią by się bujać z nim i jego problemami.
Perlica myśląc w ten sposób to te nadpobudliwe, nerwowe, spalające się konie też nie mają przyjemności z pracy więc po co je jeździć? A że w konkursach się mogą sprawdzać? Przecież praca z takimi to żadna przyjemność.

maliniaq najważniejsze przy takich gagatkach to nigdy nie tracić cierpliwości, chociaż czasami człowiek ma taki kryzys wiary że z chęcią puściłby na padok i dawał marchewki, byle się dalej nie użerać. Ja, tak jak i Clarice świadomie sobie kupiłam inteligentnego nieroba, ponieważ inne zalety w jej przypadku przeważają nad wadą lenistwa. Moja to już nie młody koń, ale znam ją od 3 latki - zajazdka była ekspresowa bo nic nie robiło na niej wrażenia, załapała pomoce, bezpieczna, nie buntująca się, nie ciągnąca do innych koni - no koń marzenie, ale co z tego, jak był (i czasem nadal jest) to koń człapiący w swoim powolnym tempie, którego trudno sprowokować do szybszych ruchów, nawet batem.
Galop na lonży osiągnęłam w tym roku, u dziewięcioletniego konia więc da się. 😁 Dzięki konsekwentnej pracy nie mam już takich spektakularnych problemów jak na początku, mogę zagalopować ze stępa/stój, mogę dodać w kłusie, ogólnie jak ktoś patrzy z boku to nie zobaczy nic niezwykłego bo koń pracuje jak każdy inny.
Bardzo pomogło mi odkrycie, że skoki stanowią dla niej coś bardzo interesującego - nie ważne, że to miał być ujeżdżeniowiec według papieru, że technikę ma przeciętną. Mając drągi albo małe krzyżaki przed sobą sama szła i to było zbawienie. Co prawda na samym początku pracy skokowej miewałam kabaret, na przykład kilka razy zawisła brzuchem na okserze bo przerzuciła przód ale już nie tył bo to za dużo pracy 🤣 ale obecnie mam konia przyjemnego do jazdy i co dla mnie najważniejsze odważnego - deski, płotki, kwiatki, liverpoole, trzepoczące banery - take your pick, praktycznie nic jej nie wzrusza. Ja miałam traumę po startach na koniach patrzących na wszystko, na niej pojechałam na pierwsze zawody i czułam się bezpiecznie jak na profesorze.
Każdy kupuje konia według własnych potrzeb więc to co wam wydaje się egzotyką i głupim pomysłem może być dla kogoś najlepszym wyborem.
maliniaq   Just do your job.
01 grudnia 2018 13:52
Dziewczyny bardzo dziękuję za wszystkie opinie, naprawdę są motywujące i podnoszące na duchu  :kwiatek:

Perlica a co robić z dziećmi, które nie chcą chodzić do szkoły? Zostawić w domu? Bo nie chcą? Jedni mają konie łatwe do jazdy, inni mają konie problematyczne, ale to że pojawia się problem nie oznacza, że trzeba znaleźć sobie innego konia- łatwiejszego. Trzeba znaleźć odpowiedni rozwiązanie. Ja Monavię dostałam w momencie jak miała 2 dni i nie miałam zielonego pojęcia, jaki będzie miała charakter i jak będzie chodziła pod siodłem, mam to co mam i z tego co mam postaram się uzyskać tyle ile można- oczywiście jeżeli nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań zdrowotnych. Nie wymagam od tego konia pracy ponad normę i chodzenia w konkursach GP. Przez 4,5 roku przeszłam z tym koniem tyle, że żaden super- hiper posłuszny koń mi nie sprawi tyle radości co chociażby minimalny progres u mojego konia. Zresztą... jak jesteś w stanie ocenić, czy koń lubi chodzić pod siodłem? Co jest wyznacznikiem? Jak koń Ci to powie, że lubi to co robi? Mało jest koni, które mimo bólu, na widok bata biegają w kółko i nie dają po sobie poznać, że coś jest nie tak? Ja nie znam osobiście, żadnego konia, któremu jak obok siodła postawisz marchewkę albo wiadro z owsem, podjedzie do siodła i oleje jedzenie...

Jesteśmy po wizycie fizjo, siodło jest dobrze dopasowane, nie ma żadnych zastrzeżeń, lekko była przyblokowana w łopatkach, fragmencie odcinka piersiowego i szyi, została zrobiona dzisiaj magneto i elektroterapia oraz terapia manualna i masaż, żeby wszystko porozluźniać- wiele napięć mogło pozostać po przebytych chorobach i kulawiznach z okresu źrebięcego jeszcze. Będę teraz obserwować, czy będą jakieś zmiany w zachowaniu na plus 🙂

W jej przypadku, przy pracy z ziemii wiele rzeczy udało mi się utrwalić właśnie nagradzaniem za pomocą smaczków, taka forma pracy przyniosła najlepsze efekty i udało mi się uzyskać, że bez żadnych wypięć, czy patentów szuka głową miejsca w dole bez utraty impulsu i potrafi w ten sposób za smaczka przekłusować kilka kółek, ale tutaj wiem że mogę zaryzykować z smaczkami bo nie mam konia, który wchodzi do środka i się domaga nagrody, tylko grzecznie czeka na kole na zawołanie, że może wejść do środka i potem czeka, aż nagroda zostanie wyjęta z kieszeni bez nadmiernego napalania się. Nie mam tylko pojęcia jak to przenieść na pracę pod siodłem, bo tutaj mimo wszystko boję się utrwalenia w koniu skojarzenia, że smaczki są podawane w stój, z ziemi mimo wszystko mam nad tym większą kontrolę, bo w trakcie ruchu jest zaproszenie do środka...

Na kursie lonżowania, w którym uczestniczyłam, mój koń został nazwany głupim- co prawda nie bezpośrednio, ale taki był oddźwięk- bo nie chciała jak każdy inny koń na widok bata biegać w kółko. Teraz po ciężkiej pracy, nagradzaniu małych kroczków i znalezieniu odpowiedniego rozwiązania dla tego konia, mam już konia nie wyrywającego się na lonży, utrzymującego koło, którego czasami nie da się zwolnić, bo chce zrobić coś jeszcze lepiej, żeby mieć pewność, że będzie w nagrodę smaczek.

Sprawdzę jak będą wyglądać jazdy po wizycie fizjoterapeutki, no i przede wszystkim muszę jeszcze bardziej panować nad swoją konsekwencją. Dzisiaj wsiadła na nią trenerka i udało jej się "przewalczyć" początkowy bunt, będziemy działać, wierzę że z takim koniem, mimo ciężkiego charakteru można wiele wypracować konsekwentą pracą, a w przypadku takiego konia jakiekolwiek postępy są jeszcze bardziej doceniane.

A na zakończenie pochwalę się przemianą mojego konia  odchowanego na butli na przestrzeni 4 lat- dla tego widoku mogę być masochistą 🙂


Maliniaq - jesteś niesamowita  😍 podziwiam Twoją pracę i serce włożone w tego konia, a klacz jest naprawdę piękna i zadbana 🙂

Ode mnie też trzy grosze - co prawda nie mam takiego konia, który jest leniwy, mam raczej nadwrażliwego pracusia 😉 ale bardzo często "zastyga" kiedy czuje się niepewnie (a to dość często) i też traci zainteresowanie pracą, jeśli dzieje się coś monotonnego, wtedy też jest niechętna do ruchu naprzód. U nas również mnóstwo rzeczy wypracowałyśmy smaczkami, sporo klikerem, a teraz bez, bo klacz reaguje już na mój podniecony pochwalny głos i wie, że zaraz będzie nagroda  😂 i właśnie chciałam Ci podpowiedzieć, że to możesz wprowadzić pod siodłem - na ziemi zawsze chwalić w taki sam sposób i potem kiedy zrobisz to w siodle ona powinna skojarzyć, że "to właśnie to" i że za jakiś czas będzie nagródka (za krok, dwa, pół koła, Ty decydujesz). Na mojego konia super to działa i jak ona słyszy pochwałę to zaczyna dawać z siebie 200%, bo już ma wizję smakołyka w pysiu  😁 i potem mogę spokojnie jej dokręcić śrubkę na parę kroków czy powtórzeń 😉 Oczywiście potem obowiązkowe zatrzymanie i smakołyk w końcu musi być - raz daję z prawej, raz z lewej, raz po przestaniu 10 sekund, raz od razu jak się zatrzymamy, żeby nie było ciągle tak samo. Kiedyś dawałam więcej, teraz dozuję, czasami dają 1-3 na całą jazdę, czasami więcej, ale za każdym razem czuję taki "power" na wzmocnienie głosowe, bo a nuż zaraz będzie smaczek 😀

I UWAGA! - tak wiem, że na niektóre konie smakołyki działają źle, rozpuszczająco i dekoncentrująco 😉 ale są konie, które reagują na nie w sposób całkowicie przeciwny i u nas np. bez smakołyków nie osiągnęłabym bardzo wiele z tego, co teraz 🙂 motywacja zwierzaka jest zupełnie inna.

Inne tricki motywujące - robić ćwiczenia po jeden, dwa kroczki, nawet jeśli koń je już super umie. Czasem wpadamy w perfekcjonizm i myślimy, że jak koń np. robi całą ścianę łopatki to możemy go tak męczyć za każdym razem, zróbmy coś przeciwnego, poprośmy o metr, dwa i pochwalmy. Czapka nam z głowy nie spadnie, a motywacja zwierzaka wzrasta wprost niemożebnie. I można się tak bawić całą jazdę - raz dwa kroki, raz dziesięć, a raz dwadzieścia, zaskakiwać konia, sprawiać, że nie będzie miał nastawienia "o nie, znowu będzie mnie piłować łopatkami/ciągami/lotnymi", tylko "na pewno zrobimy parę kroków, a potem da mi spokój, phi łatwizna".

No i faktycznie małe hopki też działają fajnie motywująco na takie "zastygacze" 🙂 a najlepiej jak się ma teren blisko placu do jazdy i np. wyjeżdżasz w teren raz na początku swojej pracy, raz w trakcie, raz na koniec (znowu zaskakujesz) i wplatasz teren w trening. Albo robisz trening w terenie.

Powodzenia  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się