Sprawy sercowe...

keirashara O matko, brzmi identycznie jak mój. 😀 K. nie znosi jak się maluję, bo uważa, że naturalnie (czyli tak jak na co dzień - ani grama makijażu, ewentualnie pomadka ochronna, żeby mi usta nie popękały na mrozie/wietrze) wyglądam po prostu dobrze. I też poznałam go będąc w glanach.  😜
Ale co ciekawe, pomimo tego, że nic nie zmieniłam w swoim wyglądzie będąc z nim (w sensie ubieram się raczej tak samo, nadal się nie maluję, fryzura "umyj i idź" i to na tyle), czuję się lepiej we własnej skórze i dostaję więcej komplementów wychodząc gdzieś ze znajomymi (wspólnymi lub nie) nt. wyglądu. Po prostu wymazał mi sporo kompleksów z głowy i mniej się przejmuję - jestem trochę pewniejsza siebie i to po prostu działa "in plus" w oczach innych osób. Szczególnie zestawiając to z moim wcześniejszym totalnym brakiem pewności siebie.  🙂
Co do makijażu to czemu jesteście takie zero-jedynkowe? Najczęściej zły makijaż a nie jego ilość powoduje karykaturalne przerysowanie. Często lekkiego makijażu w ogóle nie widać, a coś tam jednak podkreśla albo maskuje. Nie chodzi o to, żeby z siebie robić pisankę, ale po prostu zadbać o atuty lub zakryć wady. Czy umalowanie się do pracy i ładne ubranie czy ułożone włosy spowoduje, że ktoś zakocha się w naszym obrazku, a nie w nas? Bez przesady 🙂
Ja też się codziennie mocno nie maluję. A jednak  zakrywanie cieni pod oczami czy podkreślenie rzęs robię nawet do pracy (no ok, czasem mi się nie chce i nic się nie dzieje). Paznokcie też mam zawsze zrobione, ale to akurat fanaberia spowodowana tym, że w pracy chodzę w fartuchu i pracuję przy zwierzętach, więc trudno o jakiś... styl czy ładny ubiór. To chociaż niech paznokcie będą ładne.
Ja swojego męża poznałam będąc w stroju roboczym, ale na randkę z nim tak nie poszłam... A nie, poszliśmy nad rzekę, więc może nie byłam zbyt elegancka. Ale ja uwielbiam w kobietach ten efekt kameleona. Raz dres, raz ubranie robocze, raz total szał. I tak możemy nawet 3x w ciągu dnia się zmieniać. A facet takiego efektu wow nie zrobi :P
Mój chłopak zapytał się mnie któregoś dnia czy jestem umalowana (bo dopóki nie mam mocnego makijażu np. na jakąś imprezę, to on nie widzi różnicy). Jak odpowiedziałam, że nie, to stwierdził, że całe szczęście, bo przynajmniej niczym go już nie zaskoczę 😀
Jestem zero-jedynkowa co do makijażu bo : nie umiem się malować (nie, serio, moje zdolności manualne jeśli chodzi o dłonie są porównywalne z kilkuletnim dzieckiem - nie widzę przestrzennie tylko "płasko" i to jeszcze na jedno oko tylko = makijaż w moim wydaniu to porażka. Nawet ten słabiutki i niewidoczny), nie lubię się malować (nawet jak umalowała mnie koleżanka ucząca się na kosmetyczkę, z bardzo wprawną ręką i malowała zgodnie ze "sztuką" - nie lubię mieć czegoś na buzi, rzęsach, okolicach oczu... dotyczy nawet fluidu/korektora/pudru), poza tym mam pecha co do kosmetyków "kolorowych" i spora część mnie uczula/podrażnia, więc musiałabym wydawać na makijaż krocie (w sensie odpadają najtańsze drogeryjne produkty, kiedyś pamiętałam jaki to składnik mi tak szkodził - teraz mi wyleciało z głowy, bo dawno nie kupowałam nic "kolorowego" - i znalazłam go w 9/10 produktów z "mojej" półki cenowej). Poza tym, widzę np. moje rówieśnice które bardzo przesadzają i są właściwie uzależnione od makijażu (często mocnego) - a są "naturalnie" naprawdę ślicznymi dziewczynami i mam czego im pozazdrościć - mój zmysł estetyczny cierpi widząc coś takiego (dziewczyna która jest obiektywnie patrząc bardzo estetyczna, harmonijna i proporcjonalna "naturalnie", która na siłę poprawia jeszcze to brwi, to rzęsy, to kontury twarzy - tak, jakby miała co ukrywać za wszelką cenę i w końcowym efekcie przesadza, zaburza naturalne, ładne proporcje i wygląda gorzej z makijażem niż bez niego... miałam w swoim otoczeniu takie dziewczyny) i jest mi ich też... trochę szkoda, bo są tak zafiksowane na wygląd i bardzo źle o sobie mówią (w sensie o swoim wyglądzie i nawet nie wspominają o cechach związanych np. z osobowością czy umiejętnościami... tak, jakby tylko wygląd się liczył), nakładają tony tapety, pomimo, że naprawdę nie mają czego się wstydzić! Ale to też kwestia gustów, a i otoczenia w którym się obracałam ma na to wpływ (duużo przesadyzmu w makijażu, w tym - w szkole, wśród innych uczennic), także to takie moje luźne przemyślenia - jeśli komuś makijaż daje coś w sensie psychicznym czy emocjonalnym (więcej pewności siebie?) to spoko, nie mi oceniać, ja się czuję niepewnie W makijażu, ktoś inny może czuć się źle BEZ niego. Dobra, przyznaję, jestem też za leniwa na makijaż (jeśli mam się umalować i być chociaż trochę zadowolona z efektu, muszę siedzieć przy tym np. godzinę, żeby osiągnąć to samo, co przeciętna dziewczyna ogarnie w 10-15 minut). A może po prostu mam inne priorytety i lubię pospać tą godzinę dłużej 😂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 listopada 2018 07:25
A ja mam wrażenie, i tak też wynika z obserwacji moich znajomych, że to czy ktoś się maluje czy nie oraz czy jest idealną szczupłą panną w rozmiarze 36 czy nie, nie ma absolutnie żadnego wpływu jeśli chodzi o bycie w związku i jego jakość. Różnica tkwi jedynie w tym, że te dziewczyny "36" mają co najwyżej więcej adoratorów, takich wzdychających do urody i ewentualnie chętnych na seks. Natomiast mówiąc już o wchodzeniu w poważne, dojrzałe związki, faceci jednak kierują się innymi wartościami niż wygląd 😉

Ale makijaż to jedno, a schludny, estetyczny wygląd to drugie. Można być schludnym w glanach, czemu nie??  😉 ale na przetłuszczone włosy, brudne cichy czy zapach przyniesiony ze stajni na randce raczej nikt nie poleci 😉 i dotyczy to raczej obu płci.
Cricetidae, ja sie maluje codziennie, tak bez fajerwerkow 😉 tylko jakies brwi, rzesy, troche cieni, przypudrowany nosek, usta czasem, bo zjadam pomadki :P  ale poprawa wizualna jest. I nie widze w tym nic szczegolnie kluczowego tak "sercowo". Taki drobiazg w sumie. Ja siebie lubie taka klasycznie kobieca, w sukience, bizuterii, makijazu etc a ze czesto jestem raczej stajenno-spodniowa z koniecznosci to chociaz makijazem sie pocieszam 😉

Sa gusta i gusciki, jak ktos woli wybranke serca z bardziej ekstrawaganckim czy ciezko-wieczorowym mejkapem - prosze bardzo, bez mejkapu - tez prosze bardzo. Przeciez odnosnie meskiego wygladu tez mamy preferencje 🙂 (tu moja minuta ciszy dla wszystkich meskich wlosow strzyzonych na rekrucka szczecine 😁 ).

No i IMO laski z ciemniejsza karnacja i oprawa oczu lepiej wygladaja full natural niz blade blondynki, przy blond rzesach, niewidocznych brwiach i cerze, na ktorej widac kazde zaczerwienienie czy cien to ciezko byc naturalna pieknoscia 😁

Wikusiowata, dla mnie twoje podejscie brzmi dosc krzywdzaco i nie fair, od razu jakies tony tapety i fiksacje wymagajace  litosci, serio? I nie, nie istnieje nic obiektywnie ladnego 🙂
efeemeryda   no fate but what we make.
30 listopada 2018 07:49
mam jeszcze inne przemyślenia odnośnie malowania się i nie, te moje koleżanki, które się nie malują, wyglądają tak samo "ładnie" jak ja w delikatnym makijażu, brwi, rzęsy, róż, podkład (to co stosuje na co dzień), zatem niestety często przyzwyczajenia wynikają też z predyspozycji i naturalnej urody  😀
generalnie każdy szuka wybranka/wybranki o podobnych preferencjach - raczej facet typu "metal" z piórami, w glanach i skórze nie będzie się spotykał z dziunią w różowej sukieneczce słuchającej disco-polo. A garniturowiec nie pokaże się z panną w stylu gotha (chyba ze sam po godzinach udaje belzebuba)
Obracamy się w takim a nie innym środowisku =w zależności od pracy, zamieszkania, wykształcenia i raczej z tego środowiska mamy znajomych czy partnerów.
Wygląd bardzo dużo sugeruje - i albo zachęca do kontaktu albo nie.

Kark z bumie zwróci uwagę na tipsiarę i solarzycę w szpilach i z wargami jak karp - a na szarą myszkę w glanach bez make-upu raczej nie zwróci.
Wszystko dla ludzi.


Cricetidae, - ja nie jestem, a maluje mnie zazwyczaj koleżanka, która jest profesjonalistką i robi to ślicznie. Sama nie wiedziałam, że mogę tak ładnie wyglądać i że moje usta mogą pomalowane wyglądać fajnie - zawsze myślałam, że są na to za wąskie 😉 Nie mam nic do make-upu, podoba mi się dobrze zrobiony, ale nie noszę na codzień. Mam ładną cerę nie wymagająca korekcji. Mam gęste, ciemne brwi, więc wystarczy je utrzymać w kształcie. Nienawidzę zmywać tuszu z rzęs. Zawsze mam pomalowane paznokcie i czuje się bez tego jak bez gaci 😉 Włosy mam akurat długie i proste, więc umyte i rozczesane zawsze wyglądają dobrze. Pracę mam biurową, czasem spotykam się z kimś z zewnątrz i ubrana dość ładnie być muszę - co z resztą lubię, ale wybieram rzeczy, które mi pasują 🙂
Chciałam po prostu napisać, że nie zawsze i nie każdy facet lubi pomalowane kobiety i tak, da się takiego znaleźć. Są różne gusta. Jak mówię P. nawet średnio lubi mnie pomalowaną i nie ma to nic wspólnego ze złym czy ostrym makijażem. Po prostu lubi naturalność 🙂 Mój były np. lubił pomalowane dziewczyny i mu to przeszkadzało, że nie robię nic z sobą na codzień, a mnie męczyło nakładanie rzeczy na twarz. I uwazam, że to był błąd, że robiłam to z początku dla niego, czy żeby wyglądać "lepiej", skoro nie lubię. No i kurka, szkoda mi kasy na te wszystkie pudry itd 🤣
Tylko podkreślam, ja nie noszę, ja nie lubię na sobie. Mój facet woli mnie na codzień naturalną, na wielkie okazje rozumie i akceptuje. To nie znaczy, że wypowiadam wojnę wszystkim malującym się kobietą, a jak któremu mężczyźnie się to podoba to jest be. Nie, po prostu tak też się da 😉 I jak kobiecie nie pasuje malowanie się i wciskanie w "modny" ciuch, to bez sensu, żeby robiła to dla faceta - tylko oszukuje jego i siebie, to i tak wyjdzie, że ona tego nie lubi.
mnie zawsze dziwi, że są dziewczyny np. z brzydką cerą czy naprawdę przebarwieniami czy innymi rzeczami na twarzy, lub np. białymi brwiami, czy świecące się i NIC z tym nie robią. A wystarczy zamiast kremu na dzień krem typu BB (z pudrem) i raz na miesiac sobie zrobić HENNĘ na brwi (nie czarną!!! ale np szarą czy dostosowaną do urody)

I nie o makijaż tu chodzi ale puder żeby sie nie świecić i żeby nie było widać brzydkiej cery oraz o wygląd twarzy czy oka.

Byłam ostatnio na 4-godzinnym kursie makijażu... masakra - gdyby tak robić PROFESJONALNIE codziennie makijaż to można zwariować - ilośc "kosmetyków" jakie trzeba użyć powaliła mnie...


po kolei trzeba było nakładać:
Krem
baza rozświetlająca
korektor
puder w płynie
puder sypki,
brązy do konturowania
puder w kamieniu...

cieni, kredek, tuszy, kredek do brwi, szminek, konturówek nie zliczę...

U mnie makijaż trwa 30 sekund... krem BB, kreska, puder w kamieniu = ja mam okropną cerę z przebarwieniami i naczynkami i piegami i plamami ... na wyjście dodaję szminkę i cienie i róż... = 1 minuta i gotowe...
Mój to paradoks, bo jak jest okazja żeby jakaś koleżanka mnie umalowała to pierwszy kibicuje, abym się zgodziła, ale jak włosy chcę zafarbować to nagle "ooo, a ja tak lubię naturalne" 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 listopada 2018 08:12
Może dlatego, że makijaż zmyjesz w kilka minut a farbę z włosów niekoniecznie?  😉

efeemeryda   no fate but what we make.
30 listopada 2018 08:24
Dodofonmnie zawsze dziwi, że są dziewczyny np. z brzydką cerą czy naprawdę przebarwieniami czy innymi rzeczami na twarzy, lub np. białymi brwiami, czy świecące się i NIC z tym nie robią. A wystarczy zamiast kremu na dzień krem typu BB (z pudrem) i raz na miesiac sobie zrobić HENNĘ na brwi (nie czarną!!! ale np szarą czy dostosowaną do urody)




o to to !!  😀

btw mój facet jest tym typem w glanach z długimi włosami i brodą :P a ja "tipsiara, zawsze zrobiona", jak idziemy razem ulicą to ludzie się oglądają  🤣 😂
majek   zwykle sobie żartuję
30 listopada 2018 09:12
oj tam Dodo, o biale brwi sie czepiasz.

Dla mnie - makijaz nie jest potrzeby, ale nieumytych wlosow, plam na ciuchach, pogniecionych koszul i brudnych paznokci nie ogarniam (albo zdrapanego do polowy lakieru brrrr. )

Ja tam lubie sie malowac. 

edit: i jeszcze nie rozumiem, jak mozna nie chodzic do dentysty. Mijam taka jedna codziennie na ulicy z zesputa czarna jedynka. Jak mozna doprowadzic do takiego stanu? U nas w UK jak kogos nie stac, to moze isc do dentysty za darmo, serio.
mnie zawsze dziwi, że są dziewczyny np. z brzydką cerą czy naprawdę przebarwieniami czy innymi rzeczami na twarzy, lub np. białymi brwiami, czy świecące się i NIC z tym nie robią. A wystarczy zamiast kremu na dzień krem typu BB (z pudrem) i raz na miesiac sobie zrobić HENNĘ na brwi (nie czarną!!! ale np szarą czy dostosowaną do urody)
ale po co mają to robić? Żeby przypadkiem kogoś nie ,,obrzydzić"? Tylko ładne kobiety mogą się nie malować? Bezsens.
CAle ja uwielbiam w kobietach ten efekt kameleona. Raz dres, raz ubranie robocze, raz total szał. I tak możemy nawet 3x w ciągu dnia się zmieniać. A facet takiego efektu wow nie zrobi :P

Niech każdy robi co chce, wiadomo, ale myślę identycznie jak Ty Cri! Też to uwielbiam 😀 Sama to uskuteczniam i bardzo mnie to bawi i kręci 🤣 W ogóle uwielbiam też efekt zdziwienia (u facetów głównie), gdy do pracy popitalam w szpilkach i spódnicy ołówkowej, a na wakacjach uprawiam taternictwo 🤣 Pamiętam jak kiedyś kolega z pracy rzucił coś w stylu, że z "babami to tylko o malowaniu paznokci można rozmawiać" (pfff, kretyn, tak swoją drogą), a potem się okazało, że mam więcej siły i większego bicka niż on 😂 W ogóle czuję, że taka siła dodaje mi kobiecości, i jakkolwiek "na mieście" tego nie widać, bo sukienka, obcasy, makijaż, to ja w środku wiem na co mnie stać. I dla mnie ten efekt kameleona to jest właśnie taka tajna broń 😀
majek   zwykle sobie żartuję
30 listopada 2018 10:16
amnestria, w sedno. Tajna bron.
[quote author=Cricetidae link=topic=148.msg2827285#msg2827285 date=1543537872]
CAle ja uwielbiam w kobietach ten efekt kameleona. Raz dres, raz ubranie robocze, raz total szał. I tak możemy nawet 3x w ciągu dnia się zmieniać. A facet takiego efektu wow nie zrobi :P

Niech każdy robi co chce, wiadomo, ale myślę identycznie jak Ty Cri! Też to uwielbiam 😀 Sama to uskuteczniam i bardzo mnie to bawi i kręci 🤣 W ogóle uwielbiam też efekt zdziwienia (u facetów głównie), gdy do pracy popitalam w szpilkach i spódnicy ołówkowej, a na wakacjach uprawiam taternictwo 🤣 Pamiętam jak kiedyś kolega z pracy rzucił coś w stylu, że z "babami to tylko o malowaniu paznokci można rozmawiać" (pfff, kretyn, tak swoją drogą), a potem się okazało, że mam więcej siły i większego bicka niż on 😂 W ogóle czuję, że taka siła dodaje mi kobiecości, i jakkolwiek "na mieście" tego nie widać, bo sukienka, obcasy, makijaż, to ja w środku wiem na co mnie stać. I dla mnie ten efekt kameleona to jest właśnie taka tajna broń 😀
[/quote]

Haha, też, uwielbiam ten efekt 🙂 Pamiętam, jak kiedyś przyjechałam do stajni prosto z pracy (w tamtym okresie zazwyczaj z pracy jechałam do domu i tam się przebierałam) i koleżanka do mnie podeszła i pyta, w czym mogłaby mi pomóc  😁
Co do makijażu to czemu jesteście takie zero-jedynkowe?

też tego nie rozumiem. To nie jest tak, że albo nie ma się na sobie grama makijażu albo ma się sztuczną maskę. Przecież każdy makijaż można dostosować do okazji i potrzeb. Jeżeli ktoś tego nie czuje, to przecież nie musi.
Ja np. czuję się pewniej w makijażu i LUBIĘ się malować. Co nie oznacza, że nie akceptuję siebie bez makijażu - właściwie codziennie do pracy chodzę bez. Są okazje, kiedy maluję się 'naturalnie' a są takie, kiedy robię wyraźny makijaż oraz kiedy robię mocny, wieczorowy. Na potencjalną randkę nie poszłabym bez makijażu, bo fakt, że jestem pomalowana sprawia, że czuję się lepiej, bardziej atrakcyjnie, pewniej. Czuję się bardziej komfortowo. A według mnie to jest ważne. Mi frajdę sprawia całe to 'szykowanie się na specjalną okazję'.

I zgadzam się w pełni z amnestrią  🙂


No i w ogóle nie rozumiem tego określenia, że bez makijażu to naturalna. Robiąc makijaż czy farbując włosy, robiąc hennę na brwi wcale nie uważam się za nienaturalną dziewczynę. 
Ja podziwiam babki, które umieją się fajne malować i ładnie wyglądają na co dzień. Swego czasu próbowałam, ale to po prostu nie ja. Czuję się niekomfortowo, tak samo jak w eleganckich, kobiecych ciuchach. Czasem się tak ubiorę i 5 minut przed wyjściem zakładam jednak swoje luzackie szmatki, bo po prostu czuję się przebrana 😀 Lubię się ładnie ubrać jak jest jakaś okazja, bankiet, impreza, whatever - bo wtedy czuję, że to adekwatne i nie ma tego efektu przebrania. I wtedy faktycznie różnica jest duża w porównaniu z tym jak wyglądam normalnie 😀
Makijaż mam ten sam od lat - lekkie podkreślenie brwi, tusz i od jakiegoś roku cień do powiek. Był moment, kiedy zaczęłam używać podkładu bo podoba mi się efekt wyrównania kolorytu, ale jednak się nie przyjął u mnie ten zwyczaj. Wkurza mnie to, że brudzi ubrania i trzeba pamiętać, że się go ma. Jak mam dobry dzień i więcej czasu, to go używam, ale to raz na miesiąc albo i rzadziej.
Cricetidae, ja sie maluje codziennie, tak bez fajerwerkow 😉 tylko jakies brwi, rzesy, troche cieni, przypudrowany nosek, usta czasem, bo zjadam pomadki :P  ale poprawa wizualna jest. I nie widze w tym nic szczegolnie kluczowego tak "sercowo". Taki drobiazg w sumie. Ja siebie lubie taka klasycznie kobieca, w sukience, bizuterii, makijazu etc a ze czesto jestem raczej stajenno-spodniowa z koniecznosci to chociaz makijazem sie pocieszam 😉


Bo robimy to dla siebie! Dla swojego samopoczucia. Ja tez siebie lubię w ładniejszym wydaniu, ale w stajni tez staram ubrać się w miarę możliwości ładnie, po prostu.

generalnie każdy szuka wybranka/wybranki o podobnych preferencjach - raczej facet typu "metal" z piórami, w glanach i skórze nie będzie się spotykał z dziunią w różowej sukieneczce słuchającej disco-polo.

A Nergal i Doda 😁?

Nie rozumiem tego, że znalezienie faceta, który nie lubi pomalowanych kobiet nie jest trudne czy tam że są tacy. Mój facet powinien mnie akceptować w takim stanie, w jakim mu się zaprezentuje. I nie będzie mi narzucał czy mam się malować czy nie malować - bo on np lubi ostry makijaż czy naturalność.
Mój mąż lubi mnie w dresie i odpicowaną w makijażu. I teraz co mam powiedzieć, że łatwo znaleźć takiego, który lubi mnie i taką i taką 😀?

Stawiacie makijaż w opozycji z naturalnością. To w takim razie nie umiem w tej klasyfikacji odnaleźć siebie, bo maluję się rzadko, nie farbowałam NIGDY włosów, ale np prostowałam zęby aparatem. I teraz czy mój mąż lubi naturalność czy już jestem sztuczna? Hmm 😀 Naturalna czy zrobiona tak jak gdzieś to wcześniej padło? Jest pośrodku jeszcze kilkanaście odcieni szarości.
Generalnie zgadzam się z infantil

A amnestria, od razu wiedziałam, że mnie zrozumiesz 😀 Ja tez uwielbiam ten efekt. Miałam kiedyś taki dzień, że po pracy szybko do stajni a wieczorem na imprezę. Mój mąż miał wrażenie, że mieszka z trzeba różnymi kobietami 😀
Naprawdę, odkąd wzrosla mi jakaś świadomośc życiowa i dorosłam 😉 staram się jak najmniej oceniać inne kobiety, bo jednak drzemie w nas siła, a same sobie robimy problemy... I oceniamy.
Uwielbiam naturalność u kobiet, nie cierpię przerysowania.

Wiem, trąci komunałem, ale mój partner absolutnie uwielbia mnie z rana z opuchniętą gębą i fryzurą na króla lwa. Co ciekawe ja też lubię tą zaspaną wersję siebie. Nigdy nie zgodziłabym się na partnera, który narzuca mi kwestię stylu ubierania się, make-upu, itp.
Nigdy nie miałam zrobionych rzęs, ani brwi i przy tym pozostanę.

Jeżeli już, to podobają mi się delikatne makijaże i potrafię je docenić u siebie, czy innych kobiet.

Dwa razy w życiu byłam na pro makijażu. Za pierwszym razem laska malowała mnie 3h (sic!) i jak w końcu pozwoliła mi zerknąć w lustro prawie się rozpłakałam  😀 każdy mówił, że wspaniale, a ja się czułam jak panda. A podobno był to "delikatny" makijaż.

Uwielbiam zadbane, czyste, wykąpane kobiety, które delikatnie podkreślają swoją urodę (wiem, dziwnie brzmi, ale brak higieny to problem dot. wielu pań wbrew pozorom).

Uważam też, że zmarszczki są... sexy.

Ale ile ludzi, tyle opinii.
efeemeryda   no fate but what we make.
30 listopada 2018 12:27
mnie podobnie jak Dodofon odstręcza wręcz, niezadbanie u wielu kobiet... nikt nie mówi o robieniu godzinnej tapety przed każdym wyjściem, ale niewyregulowane brwi w wersji krzaczory, niezadbnae włosy, brzydka cera, lub co gorsza widoczny wąs... dla mnie to jest masakra i tyle.
Oczywiście każdy co innego dostał od natury i jeden będzie super wyglądał przy nijakim nakładzie inny musi się trochę wysilić i w tym drugim wydaniu robienie ze sobą "niczego" to dla mnie masakra.
możecie mnie zjeść, ale tak uważam.

edit. wklejam własne zdjęcie, tak maluje się na co dzień i zajmuje mi to w porywach do 10minut



ps. nie wiem dlaczego jest obrócony, nie umiem tego zmienić.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 listopada 2018 12:36

Nie rozumiem tego, że znalezienie faceta, który nie lubi pomalowanych kobiet nie jest trudne czy tam że są tacy. Mój facet powinien mnie akceptować w takim stanie, w jakim mu się zaprezentuje. I nie będzie mi narzucał czy mam się malować czy nie malować - bo on np lubi ostry makijaż czy naturalność.
Mój mąż lubi mnie w dresie i odpicowaną w makijażu. I teraz co mam powiedzieć, że łatwo znaleźć takiego, który lubi mnie i taką i taką 😀?



W punkt. Ja w ogóle nie rozumiem tych wszystkich twierdzeń "facet mnie lubi w..". Mój facet to mnie lubi jako osobę, a gdyby mnie nie lubił, to nie byłby moim facetem, i wydaje mi się, że to jest naprawdę jedyne kryterium.

A cała ta otoczka, zajmowanie się sobą, dbanie o siebie, wybieranie pięknych strojów, to jest coś, co kobieta powinna robić wyłącznie dla siebie, a nie wbrew sobie, żeby się komuś przypodobać.
efeemeryda, ciężko się kłócić z subiektywnymi odczuciami. Takie masz i tyle. Jeden się brzydzi owadów, innego wzdryga na widok monobrwi 😁 Mi tam zasadniczo wisi jak inni wyglądają, miło mi się patrzy na osoby zadbane, które umieją podkreślić swoje walory i ukryć niedoskonałości, ale też nie przeszkadzają mi niewyregulowane brwi czy niedoskonała cera nieukryta pod warstwą podkładu. Póki ktoś się czuje ze sobą dobrze to moim zdaniem jest ok (nie mówię o zaniedbaniach higienicznych, które mają wpływ na otoczenie 😉 )
efeemeryda   no fate but what we make.
30 listopada 2018 12:41
vanille może zbyt dosadnie napisałam, lepiej by pasowało "niepojmuje", sama nie wiem.

smarcik a ja tam lubię jak mój facet zakłada garnitur i nie znaczy to, że kocham go tylko w garniturze, ale jaram sie jak las kiedy tak pięknie wygląda i jest mój  😍
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 listopada 2018 12:43
efeemeryda ale nie sądzisz, że to co napisałaś jest niezbyt podobne do "mój facet nie lubi kiedy chodzę bez makijażu", "mój facet nie chce żebym miała blond włosy" czy "mój facet lubi mnie tylko w wersji naturalnej"?  😉
Hmm a mój facet ma swoje preferencje 😀 Tak bym to nazwała 🙂 On na przykład lubi "full natural". Ja też, ale tak samo lubię się odwalić jak stróż na boże ciało. Miewam ochotę na no-make up, make up naturalny, ale i na make-up typu wamp 😉 Oczywiście, najbardziej lubię podobać się jemu (sobie też, ale błysk w jego oku podnosi mi samoocenę i poprawia humor 😀 ), ale skoro jest moim facetem to ma mnie akceptować w każdej wersji.

Natomiast są pewne ekstrema, które mogłyby doprowadzić do rozpadu związku. Mnie byłoby ciężko zaakceptować np. mega tunele w uszach, a jemu - gdybym była mega wydziarana lub sobie napompowała usta. Bo gdy się poznawaliśmy to mieliśmy konkretny wizerunek. Gdyby był inny to pewnie romans by się nie nawiązał. Gdybym teraz zmieniła w 100% podejście do siebie, swojego wyglądu, cała się zbotoksowała, dorzuciła sztuczne rzęsy etc. (do czego mam prawo) to myślę, że nie miałabym do końca prawa wymagać, żeby M. to wszystko zaakceptował. Albo inaczej, musiałabym się liczyć z tym, że jego to może na tyle odstręczać, że nie będzie chciał ze mną być.
efeemeryda   no fate but what we make.
30 listopada 2018 13:04


W punkt. Ja w ogóle nie rozumiem tych wszystkich twierdzeń "facet mnie lubi w..". Mój facet to mnie lubi jako osobę, a gdyby mnie nie lubił, to nie byłby moim facetem, i wydaje mi się, że to jest naprawdę jedyne kryterium.

A cała ta otoczka, zajmowanie się sobą, dbanie o siebie, wybieranie pięknych strojów, to jest coś, co kobieta powinna robić wyłącznie dla siebie, a nie wbrew sobie, żeby się komuś przypodobać.


odnosiłam się do tego  😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 listopada 2018 13:11
efeemeryda to dość wyrwane z kontekstu, ja odnosiłam się do całej dyskusji, jaka się tu wywiązała.


amnestria ale te ekstrema są chyba dość powiązane z charakterem, prawda? Nie wiem jak to odpowiednio ubrać w słowa, ale chodzi mi o to, że gdyby chłop nagle oświadczył, że robi tunele w uszach, to uznałabym, że mu odbiło (psychicznie) - bo jednak poznając się latami mamy o sobie jakąś tam wiedzę.. Inna sytuacja gdyby od początku  mówił o tym, że podobają mu się tunele (i wtedy, tak jak piszesz, żadnego związku by z tego nie było).  W sumie tu raczej panowie są pokrzywdzeni, bo chyba kobiety częściej decydują się na takie ekstremalne zmiany  😉


A z drugiej strony.. wolę jednak myśleć, że np choroba i wyłysienie w jej wyniku, albo dodatkowe 50 kg na wadze nic by zmieniły w relacji damsko-męskiej. Ale to chyba drugi biegun tych ekstremalnych przypadków, skoro nie jest to od nas zależne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się