Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Ja dzisiaj nie spałam ani minuty. Mam ostatnio stresa życiowego i źle sypiam. Próbowałam się położyć, ale po godzinie czy dwóch przewracania się z boku na bok postanowiłam tego nie przedłużać i włączyłam sobie serial. Efekt jest taki, że teraz jestem zombie, ale jak się położę spać to dzisiaj w nocy znowu nie zasnę :/ Więc wegetuję z oczami na zapałkach
To jestem trzecia do kompletu. Tyle że ja bym spala ale nie było mi dane. 4 przyjęcia w nocy. Co się ułożyłam to telefon. Z niewyspania dziś czuję że odporność spada i infekcja czai się blisko mnie. Muszę uważać na siebie. Biegam nadal po poradniach, potem będę gotować 2 obiady dla siebie i 2 dla dziecka. Przy czym dziecko swoje zje przewracając oczami i twierdząc że niedobre. No cóż...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 grudnia 2018 12:12
Czwarta!  😉  i to już od dłuższego czasu - duże zawirowania na kilku płaszczyznach życia. Ten stres jest dobijający  😵


vanille obrazek w punkt  😂 Szkoda, że taka joga powoduje potem kaca i tycie  😁
Jezu, co to się dzieje. Grupowa insomnia  😁

Ja chyba nie śpię ze stresu. Chociaż wczoraj byłam już tak apatyczna i obojętna, że powinnam była zasnąć. Ale ni cholery.
Marzy mi się... jakiś wyjazd w góry, sauna, chill z przyjaciółmi. Coś takiego.

Na odporność polecam pyłek kwiatowy, ciepłą wodę i cytrynę. Ja piję co rano i żadne choróbsko mi niestraszne.
busch   Mad god's blessing.
11 grudnia 2018 16:10
Ja też zazwyczaj jeśli nie umiem zasnąć, to tylko z powodu korby w głowie.

A ćwiczycie w ogóle po takiej ciężkiej nocy? Bo ja sobie zazwyczaj wtedy odpuszczam, bo czuję się wtedy jakby mnie walec rozjechał. I jak się już kiedyś zmuszałam, to jakbym znienacka miała mnożnik x10 do szansy na kontuzję...
Nie ćwiczę. A poza tym, jem. Zawsze po nieprzespanej nich spada na odporność. Jeśli się nie najem będę chora. Wiec dzisiaj jem. I mam wszystko gdzieś.
Ja spałam, choć zasnąć nie mogłam. Za to ryczę co chwilę i już mam serio dość bo mi wstyd wiecznie  😵 stara baba a nie radzę sobie z emocjami totalnie. Wiem, że to rozchwiane hormony, ale serio mam dość. W piątek na szczęście wizyta u lekarza, więc jeszcze chwila i chociaż diagnozę mam nadzieję że poznam. Waga jak wskoczyła na 71-72 z powrotem tak nic nie spada 🙁 W związku z koszmarnym dniem wczorajszym, tylko nieco lepszym dzisiejszym, i całokształtem ostatnich dni nażarłam się ciasta  😵 Tak więc pewnie nie ma się co dziwić że waga w górze. Do tego nie mam sił totalnie stać przy garach, więc obiad nie zrobiony. A na dobicie trener mi nagadał że powinnam sobie zrobić przerwę, odpocząć, schudnąć i wtedy wrócić do wspinania... więc żem się popłakała oczywiście i trochę mu wyjaśniłam że z tą moją wagą to nie tak łatwo a kontuzje to niekoniecznie przeciążenie... no i miałam finalnie oddzielne, totalnie inne zadania niż wszyscy.
Dziewczyny co tu taka padaka? Brać się do roboty!!!  🏇
Bo nie mam co podczytywać  😀iabeł:
-8, mamy połowę drogi  🏇 🏇
Dodofon, gratsy! Oby tak dalej! 😀
Ja się zastanawiam czy iść dzisiaj biegać, czy nie.  👀
tereska, idź zanim umysł da Ci 100 powodów, dla których nie powinnaś iść 😀
Ja pauzuję. Mam ostatnio w pracach ciężkie noce. Przez niewyspanie spada mi odporność i znów próbują mnie dopaść infekcje. Kiedy tak jest po prostu muszę się najeść. Bo inaczej będę chora.
Poza tym w diecie od ostatniej dietetyczki mam bardzo dużo surowych warzyw. Odpada. Za zimno mi, za bardzo chora by jeść surowe warzywa.
Odpuszczam diety rozpisane przez ludzi.
Priorytetem jest teraz nie rozchorować się. Więc pauzuję wszystko. Cel nie przytyć za mocno, zwłaszcza że idą święta. Postaram się za bardzo wszystkiego nie popsuć, a wrócę do tego w nowym roku.
A u mnie jakoś wyjątkowo dobrze. Waga sobie powoli spada i jestem coraz bliżej wymarzonej  🙂 Na rurkę chodzę, widzę postępy w rozciągnięciu (startowałam od totalnej kłody ale małymi krokami do przodu). Nawet ciało mi się fajnie zaczyna ujędrniać. Jakoś tak pozytywnie mnie to nastraja. Oby nie zaprzepaścić tego w święta, bo już pojawiła się wizja pierogów jedzonych kilogramami.
majek   zwykle sobie żartuję
14 grudnia 2018 09:27
Ja sie wczoraj zmusialm zeby wsiasc na konia i bylo warto. Czy chudne nie wiem. Jem jakos bez ograniczen, ale mi sie nie chce. Dzisiaj mam impreze firmowa i nawet chyba sie zdecyduje na niezbyt luzna kiecke jak zwykle.
Ja się przestałam udzielać, bo mam takie zawirowania w życiu, że aż mi się odechciało cokolwiek robić.

Plecy bolą, kolano doskwiera. Ogólnie do dupy.

Pozdrawiam i czekam na jakieś motywujące wpisy, że się nie poddajecie i ciśniecie 🙂
Nie mam insulinooporności  🥂 dostałam zalecenia dietetyczne (mimo wszystko w miarę niski indeks glikemiczny, owoce - 1 posiłek do 15 i w towarzystwie orzechów, ograniczenie glutenu, na kolację jeśli nie po treningu to bez pieczywa i węgli). Za jakiś czas jeszcze trochę badań i tyle. Uf. Pani generalnie nie miała za dużych uwag do tego jak jem, natomiast mam przed kolejną wizytą zapisywać absolutnie wszystkie posiłki przez kilka dni. Czyli nie tylko leczy lekami ale bardzo zwraca uwagę na dietę 🙂 Poleciła też herbatkę na poprawienie pracy jelit i inne sposoby 🙂
Poza tym ręka nadal nie w pełni sprawna więc jeśli szał latania po sklepach (nie, nie prezenty) mnie nie wykończy to siłka w planie. W poniedziałek osteopata z kolei, więc liczę że pomoże przynajmniej na plecy.
Magda- to dobrze że nie masz. Lepiej być zdrowym niż chorym. Tylko nadal jest pytanie czemu tak topornie Ci idzie?
Ostatnio pisałam z galop. Bo pisujemy sobie czasami i też jej przestało iść. A spadało. Dietę trzyma. Aktywna bardzo. Zaczęła się badać. Tarczyca, krzywa cukrowa z insuliną. I co? Zdrowa. Okazało się, że jak zaczęła spisywać uczciwie na karteczce to wyszło, że je poniżej PPM. Nie mówię Magda, że ty jesz poniżej. Ale spisywanie wszystkiego świetnie pokazuje co robimy nie tak w naszej diecie.

Ja też się zabieram za spisywanie. Odkąd choruje i poluzowałam dietę i odpuściłam wysiłek, tyje w tempie zastraszającym. Nie wchodzę w jeansy. Na tułowiu tłuszczem obrastam z dnia na dzień. Na wagę nie wchodzę. Nie muszę. Widzę co się dzieje. Ja szybko chudnę! Ale jeszcze szybciej tyję! Chyba muszę olać święta i nie patrząc na nic wejść na ostrą dietę. Bo zaczynam już siebie nie akceptować i nie lubić. Z rozmiaru 38 mam 40. A ja tego nienawidzę!
Po ostatnim skoku wagi w górę to ja się załamałam, doszedł stres (a w pracy rzadko go mam), więc żarłam słabo. Nie gotowałam albo gotowałam na odwal się. Doskonale wiem że takie trzymanie diety 2-3 tygodnie a potem tydzień jedzenia byle jak to najgorsze co może być i chcę z tym zawalczyć. Ale to jest o wiele trudniejsze niż samo trzymanie diety. Na następną wizytę mam mieć pospisywane dokładnie co jadłam przez ostatni tydzień. Zacznę wcześniej i pospisuję i jedzenie i samopoczucie. Za mało na pewno nie jem, za dużo ilościowo też tylko czasem bo odkąd jestem na lekach apetyt spadł mi do normalniejszego poziomu. Ręka boli gorzej niż parę dni temu 🙁 plecy też słabiutko 🙁 mam nadzieję że osteopata coś na to zaradzi. Możliwe że teraz mało ruchu będę mieć, zapowiada się wysoce zajęty tydzień, potem święta...
2400 kcal. Tyle zjadłam. Z czego 1200 w ciastkach i cukierkach. A zanim pójdę spać jeszcz tyle godzin.
Why why why? Przecież nie z głodu! Czysta żywa pazerność! Powinnam weekendy spędzać na dyżurach. A ustawiam sobie tak, by mieć je wolne.
Edit - 3800  😵
Ja dziś pizza (bez sera :P ) i ciasto. Od jutra zapisuję wszystko co jem i samopoczucie. Nie ma przebacz. Wczoraj nowe adidaski kupiłam, więc też nie ma wymówki że nie mam w czym ćwiczyć (no dobra, ciuchów mi brak ale nie będę kupować nowych z powodu otyłości).
Magda, to skoro tu wątek padł to idziemy na messengera i tam się pilnujemy. Co? Please bo ja zaraz będę załamana. Jutra rano wstaje i idę na trening. Nieważne że mi się nie chce. A potem idę potuptac po lesie. Nieważne że ciezko podrzucać napchany rozdęty brzuch. Od czegoś trzeba zacząć. Ok?
Spowiedź jutro? Spoko  😁
Przygarniecie  ?
Ja też powinnam tu wrócić, ale brak mi motywacji, nie biegam, konia na co dzień nie mam, jest kiepsko. Nawet gotować i cudowaćz e zdrowym jedzeniem mi się odechciało i zwykle wygrywa to co szybsze, nieeedobrze.
Ja dziś mężowi ogłosiłam, że " nie ma świąt".  🙂 Zawsze się na święta kupowało słodycze, chipsy, ciasta czy co tam kto chciał pysznego. Ja np brałam mleko w proszku do jedzenia łyżką. I każdy sobie kupował dużo dobrego żeby sobie zrobić dobrze.
No to dziś ogłosiłam, że świąt nie ma i jak chce sobie coś kupić to musi sobie sam kupić. Bo ja nie kupuję NIC. Tesciowa i tak żarcie bedzie miała. I starczy!  Nie ma ŻADNEGO kupowania na święta, bo ja od tygodnia mam święta i żre jak świnia po 4 tyś kcal dziennie. No i moje święta sie skończyły.
I już.
Ps- dziś dzień na 5. Dieta idealna.
Ja mam zamiar ten tydzień przystopować zero słodyczy, zero obżerania sie, potem w święta będę jeść i od nowego roku wracam już na właściwe tory. Z tym, że u nas święta to nie jest jakieś wielkie obżarstwo raczej domowe (a ja np zawsze daję mnij cukru niż w przepisach bo tak po prostu wolimy) wypieki czy kilka tradycyjnych potraw bez szaleństw.

Liczę też, że otworzą mi siłownię blisko bo jednak to był najlepszy czas jak chodziłam na zajęcia. Miałam motywację i było super, potem sie przeprowadziłam i nic fajnego blisko nie znalazłam. Pojawiła się informacja, że po nowym roku w pobliskim centrum handlowym mają otworzyć CityFit otwarte 24/7 mam nadzieję, że tak będzie.
Wracam do Was. Rozleniwiłam się tragicznie. Jem kiepsko - tzn nie siedzę w kąciku z tabliczką czekolady, ale te posiłki takie przypadkowe, niezaplanowane. Dzisiaj się mierzę, w wadze siadła mi bateria (może i lepiej 😁 ) ale na pewno jestem na plusie. Od dzisiaj się melduję codziennie. Ściągnęłam sobie fitatu żeby pilnować bardziej kalorii. DAWAJCIE BABY!
No ja miałam się trzymać i wczoraj wpadła czekolada za 1000 kcal. Przed chwilą Wigilia w oddziale, przeliczając na oko znów z 1000 będzie.
MASAKRA !! Aby do po świętach.
efeemeryda   no fate but what we make.
19 grudnia 2018 11:50
chciałam powiedzieć, że czytam Was regularnie  :kwiatek:

sama nie wiem co napisać, jestem zwyczajnie gruba, jeszcze taka utyta to w życiu nie byłam  😵
nie wiem co robić, mam co jakiś czas "wznowy" brania się za siebie, ale że efekty mizerne to mi się odechciewa szybko...

Problemem jest u mnie dieta, brak ruchu - dużo pracy, jestem ciągle zmęczona i przy dwóch etatach nie jestem w stanie dać z siebie więcej niż tańce raz w tyg.
Kasta nieżyje więc ruch w stajni odpada...
W czerwcu zrobiłam badania, wyszła mi IO - nic dziwnego  😵 myślałam, że dzięki lekom i diecie coś ruszy, ale niestety ruszyło tylko troszkę i się zatrzymało.
BARDZO CIĘŻKO jest trzymać diete o IG poniżej 30, nie jedząc mięsa ani ryb (ano tego jeść nie chce i w dalszym ciągu to dla mnie ważniejsze, choć już miałam kryzysy).
Takie jedzenie jest zwyczajnie nudne, niesmaczne i co chwila jestem głodna  🙁
Wiem, że powinnam się udać do kogoś po pomoc ale przerobiłam już wielu dietetyków ( w tym natur housa) i straciłam tylko kupe pieniędzy.

Psychicznie czuję się dobrze, mam faceta, który mnie kocha taką jaka jestem  😍 taką mnie w końcu wziął  😁 ale gorzej mi już fizycznie... naprawdę.

Nie wiem w sumie po co ja to piszę, chyba tak tylko dla wylania żalu.


Podziwiam Cię bardzo mocno Tunrida bo nawet jak masz upadki i się poobżerasz to i tak jesteś zajebista laska i wrócisz do super wagi, nie teraz to za miesiąc, jakby nie było w danej chwili jak sama pisałaś od dawna już jesteś w tej kwestii wygrana  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się