Kolka Pom9c Nagla!!!!

Dance Girl Nikt focha chyba nie ma, przynajmniej nie widzę tego typu wpisów. Tak jak napisałaś, komentujemy tylko na podstawie tego, co wpisuje Karina7 ale nikt tu nie zarzuca nikomu niekompetencji. Można jedynie podsyłać pomysły, ale też na podstawie tego co widzimy na forum. Ja np nie neguję ew decyzji o uśpieniu, ale Karina7 napisała, że klacz ma apetyt i to mi np nie pasuje do całej tej historii.
U nas były szybkie badania i szybka diagnoza w szpitalu. Dr przyjeżdżał najpierw do stajni a później wiozłam sama, bo nie miał jak przyjechać (operacje) i klacz miała zostać 7 dni. Dr Samsel jest super fachowcem, ale pracują tam też inni ludzie, którzy już opiekę olali, więc konia zabierałam razem z rozpiską co podawać, w jakich dawkach, jakie ilości kroplówek i ile razy dziennie i być w kontakcie. Płacąc za całodobową opiekę nie sądziłam przecież, że sam dr będzie przy koniu siedział.
Wiadomo też, że dr ma pacjentów poza szpitalem, ma ich dużo więc nie dzwoni po ludziach aby opowiedzieć, czy koń reaguje na leczenie, czy nie. Trzeba samemu zadzwonić i się dowiedzieć, zadać konkretne pytania, bo inaczej się uslyszy ew, że jest bez zmian.
Jak wygląda komunikacja, też nie wiemy.
Podczas calego, dość długiego leczenia ze trzy razy wymienialiśmy lek, bo klacz na niego źle reagowała. Tak więc dzwoniłam, przedstawiałam objawy, dr kazał przyjeżdżać do szpitala i odebrać nowe lekarstwa. Ogólnie z doktorem super się współpracowało ale ja też byłam upierdliwa (tzn skrupulatna, bo bez sensu nie dzwoniłam 😉 )

Koszty na razie nie są jakieś olbrzymie, to fakt. Może z 6 tysięcy na dzień dzisiejszy, ale są. I nadal nic nie wiadomo.
Dance Girl to nie tak.... też niestety ostatni rok mnie nie oszczędził, pod kątem pobytów w klinice. Też mózg mi się obrócił jak dostałam jeden z rachunków, tym bardziej, że to był planowy zabieg i pierwotne ustalenia opiewały na jedną cyfrę mniej przed przecinkiem. Wcześniej w roli właściciela pacjenta byłam tylko raz w życiu. Troszkę też popracowałam w różnych klinikach. Wiem też jak różne są odczucia w zależności od perspektywy... Nie rozumiem jednak dlaczego w takiej sytuacji przeprowadza się tak znikomą diagnostykę. Wrzody, problemy sercowo - krążeniowe, problemy neurologiczne lub/i ortopedyczne? Jeśli koń jest tak skrajnie wycieńczony, a zakładają że to cushing, dlaczego nie jest wspomagany płynoterapią? Też nie jestem lekarzem, ale jestem wieloletnim właścicielem koni, technikiem vet i dziwi mnie bardzo, że koń w klinice jest 20 dni, a lekarze nie wiedząc co się dzieje, chyba tak nie do końca widzą sens żeby się dowiedzieć i w sumie też to rozumiem, ale to decyzja właściciela, czy chce latami spłacać kredyt czy nie i rezygnuje z dalszej diagnostyki... Tak czy siak, ja bym szukała pomocy gdzie się da.
jeden z lepszych lekarzy po obejrzeniu wyników stwierdził ,że w momencie przyjazdu do kliniki był duży stan zapalny.
Antybiotyku dobrego nie podali na to ,nawet nic nie mówili.
Dostała tylko antybiotyk w płynie do pyska, którym pluje na tą flegmonę i to dopiero 4 dzień.

Ja focha do nikogo nie mam, to co wstawiłam tyle mam od lekarzy, żadnych opisów nic kompletnie.
Proszę nie dziwcie mi się chce wreszcie się dowiedzieć co jej dolega, a nie może Cushing damy po pół tabletki.
Mówię o wrzodach ,słyszę dostaje dawkę profilaktyczną jak każdy koń który przyjeżdża do kliniki 😵

Może dla niektórych 6 tysięcy to nie dużo ,dla mnie bardzo dużo bo wydałam co miałam a diagnozy brak.
ech,ech ..ciekawe jaki byłby by rachunek gdyby te wszystkie badania wykonano tak od razu  😉 i pewnie byłaby afera ,że po co tyle drogich badań...🙁
A dobrze,przynajmniej część z Was  wie,że z lekarzami rozmawia się ciężko..tzn. jak masz jakąś podstawową wiedze to gada się całkiem z górki ,ale jak jesteś człowieku zielony to oni tez czasami nie mają siły pewnych rzeczy łopatologicznie wytłumaczyć...z drugiej strony to powienien być ich obowiązek ,ale wiadomo jak jest : dużo więcej ich kosztuje gadka z właścicielem niż samo leczenie konia ( zdrowia i nerwów)

Karina7 trzymam kciuki ,ale fakt jest taki ,ze na tą chwile płacisz jedynie za to ,ze kon ma całodobową kamerę...i jak coś to dyżur nocny do niej pobiegnie...i mam wrażenie ,ze oni czekają...tez pomyślałam ,że może nie chcą jej na raz robić tych wszystkich badań bo to dla niej ogromny stres i ból a to starszy koń i w słabej formie ,więc biora na przeczekanie...ale to Ty znasz swojego konia najlepiej...
hmmm...mój jak mi się z raz przytkał to po 3 h stępowania na lonżowiku poszłam do lasu i nagle ooooo ozdrowiał,rozeszło..Kolejnym razem już wiedziałam: uwiąż i na spacer : taki z 2 h i po kolce ( nawet rozkurczowych nie podawałam) Może jej przyda się wyjście , a może kawałek marcheweczki lub ulubionego cukierka..nie wiem,może tęskni tez za jakimś koniem którego lubi i jest z Nim związana: może jakiś zapach ze stajni położyć jej w boksie ... kurczaki a może wodę ze stajni swojej przywiez ..( część koni nie lubi obcej wody ) COś co jej poprawi humor..natchnie do walki  :kwiatek:

Karina żadne odktycie ,że był stan zapalny ...zatkała się to stan zapalny od razu ... stan zapalny potrafi wyjść w morfo przy ranie nawet
Ja również o dr Samselu i opiece na Służewcu nie mogę złego słowa powiedzieć. Jeśli chodzi o kolki to nie w PL lepszego specjalisty niż dr Samsel. Owszem, w Tyńcu u dr Golachowskiego 9 lat temu zapłaciłam mniej za prawie półroczny pobyt kobyły w szpitalu niż dwie operacje jej matki na Służewcu. Ale operacje były skomplikowane, do założenia bybassu by ominąć jelito ślepe włącznie. A siwa, córka,  miała złamany wyrostek łokciowy - operacja, śruby i reszta to tylko hotel.
Nie sądzę żeby ktokolwiek próbował naciągnąć Cię Karina7 na koszty. Oni tam mają taki przerób, że hoho. Diagnostyka to nie matematyka, nie zawsze da się tak od razu znaleźć przyczynę. Najczęściej jest ich po prostu wiele i nakładają się na siebie. Metodą eliminacji można do czegoś dojść ale każda taka eliminacja kosztuje... Stąd zęby, stąd gruda, stąd sedacja..
Tak jak pisze Karla, wzięłabym wszelkie wyniki do konsultacji z innymi lekarzami ale nie wtrącałabym się zanadto w obecne leczenie. Szczery kontakt z lekarzem prowadzącym, rzeczowe sugestie, konsultacje i to wszystko. 21 lat to nie pierwsza młodość. Jeśli koń cierpi na jakieś schorzenia - a cierpi na pewno patrząc na jego stan sprzed kolki - to normalnym jest, że teraz weci na Służewcu kopią , drogą eliminacji, aby dotrzeć do sedna. Być może się uda, być może nie. Naprawdę, choroby dotykające koni mogą się składać z kilku różnych, niezależnych od siebie przyczyn. Pomagając na jedno mogą nieświadomie szkodzić na co innego. Ale nikt nie jest prorokiem żeby to wszystko od razu wiedzieć, pomimo praktyki. I , z całym szacunkiem. ale forum też nie jest od tego żeby zdiagnozować konia. Można się dzielić przypadkami , po to jest forum żeby móc wpaść dzięki innym na jakiś trop, ale od leczenia są weci. I tylko otwarta rozmowa z lekarzem prowadzącym ma sens moim zdaniem.
Ostatnia rzecz. W tym wieku i w takim stanie mogą zwyczajnie nie zdążyć. Gdyby koń był te 6-7 lat młodszy, walczyłabym. Ale 21 lat to czas kiedy wszystkie schorzenia po prostu dopadają jak wilki. Nawet jeśli pełnej diagnozy nie będzie to ja bym nie dała kobyle cierpieć jeśli jej stan będzie się pogarszał. Pasy, podnoszenie, to wszystko jest super jeśli koń ma szansę wrócić do pełnej sprawności i cieszyć się życiem. Jeśli ma to być uporczywe leczenie z eutanazją lub śmiercią na końcu to nie. Zwierzęta mają ten komfort, że można skrócić ich cierpienie. Ludzie po udarze wegetują przez lata i nie mogą nic na to poradzić... Dlatego cieszmy się, że możemy to zrobić dla zwierząt.
Mimo wszystko trzymam kciuki za poprawę! Apetyt to dobry objaw, może nie wszystko stracone. Powodzenia!
mileńka_falbanka nikt jej nie diagnozuję już dwa tygodnie, grudę zauważyłam ja u niej oraz to ,że są opuchnięte nogi. Właśnie o to chodzi.
Nie jestem wetem ale wydaje mi się, że gruda to najmniejszy problem Gandzi. Jeśli opuchlizna wiąże się z grudą to też nie jest to tragedia. Nie wiem ale nie znam konia , który z powodu grudy nie mógłby wstać. Moim zdaniem przyczyna stanu Gandzi jest bardziej złożona a jej pobyt w klinice ma na celu obserwację bez której też nic się nie zdziała. Wyciągaj od nich wszelkie wyniki badań i konsultuj. To nie matematyka, zdarza się , że konie, ludzie, psy, koty umierają/padają bez diagnozy. No przykro mi ale taka jest prawda. Poza tym pisałaś, że Gandzia już wcześniej chudła i nie wiedziałaś co jej jest. Kolka była wisienką na torcie, którą musieli zająć się najpierw. A teraz to jest zabawa w chowanego... Nastąpiła kumulacja i konia z rzędem kto się teraz dokopie przyczyny u 19 letniego konia. Przepraszam, nie wiem skąd myślałam, że ma 21.
milenka_falbana Karinie chyba chodzi o to, że to ona zauważyła opuchniętą nogę i grudę, a nie weci, którym się za to płaci (jakkolwiek brzydkie stwierdzenie to nie jest).
Co do szpitala… Kiedyś koleżanka miała taki przypadek, miała konia kolkującego od byleczego (już po jednej operacji skrętu okrężnicy), zawsze kolkował jak się najadł słomy. U mnie stał na trocinach lub na torfie. Pojechał z jedną z kolek do szpitala, sama koleżance doradziłam, żeby go w końcu zdiagnozować. W szpitalu wyleczyli zachowawczo kolkę, po czym postawili go na słomę... (koleżanka prosiła, żeby nie stawiać na słomie, bo u nas stoi na trocinach). Koń dostał wypis, ale tuż przed załadunkiem zakolkował. Diagnoza lekarza - słomy się nażarł!
Koleżanka zapłaciła za leczenie obu kolek, koń wrócił po jakimś czasie bez diagnozy. W rezultacie po kolejnych wielu kolkach uśpiony. Podobno była to przepuklina przeponowa.
Tak że ten... no różnie to bywa z tą diagnostyką i leczeniem w szpitalach...

Zatem pytać, męczyć lekarzy, upominać się o kolejne badania, nawet jak wet twierdzi, że kolejne badanie krwi nic nie da to nie jest to badanie inwazyjne dla konia i to tylko kwestia Twojej kasy, a nie tego co się komu zdaje.
Ten mój koń co miał ostry przebieg boreliozy, jak pisałam wetkę coś tknęło, żeby zrobić te badania, jakby się oparła na "widzimisiu", że konie na boreliozę nie chorują, to koń by nie przeżył. U innego konia co u mnie stał wetka stwierdziła insulinooporność, a inni upierali się że to problemy ortopedyczne, bo koń miał nietypowe objawy. Najgorsze jest, jak weci mają "rentgen w oczach" i wykluczają coś bez sprawdzenia badaniami.

Pytaj, konsultuj, upominaj się o badania.

A swoją drogą to nie powinno mieć miejsca, że Karina ma konia w klinice i pyta po internetach, bo lekarze jej nie informują, nie próbują diagnozować, nie zajmują się klientem :/

milenka_falbana, bardzo racjonalny wpis.

Co powiedział dr Dziekan?

Edit: nie będę jednak więcej pisac
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
28 grudnia 2018 05:52
Tylko milenka_falbana piszesz, że nie podtrzymywałabyś starszego konia przy życiu który nie rokuje na wyzdrowienie. Ale co zrobić z koniem, który po podniesieniu zachowuje się zupełnie normalnie, spaceruje po padoku swoimi ścieżkami (ok może bez galopów i bryków z radości), ładnie zjada wszystko ze żłobu, domaga się i szuka "pyszotek" po kieszeniach, tupta po wyjściu słoneczka w swoje ulubione miejsce grzać plecy. To życie godne podnoszenia na pasach czy nie? Bo ja uważam, że tak. Dopóki zwierzak chce żyć to warto mimo tego że z góry wiadomo, ze się nie polepszy jego stan. Nie mówię tu o zwierzęciu cierpiącym i ledwo poruszającym się, bez apetytu.
Karina znalazła się w kiepskiej sytuacji, po 20 dniach w klinice jednak bym czegoś więcej się spodziewała. Koń miał podaną sedacje do korekcji zębów, a nie może mieć podanej do np gastroskopii? Mój koń też był w kiepskiej formie (23 dni nie jadła treściwego, 19 nie jadła dosłownie nic) ale bardzo chcieliśmy znać przyczyne tego stanu i jej pomóc dlatego mimo ryzyka dostała głupiego jasia i poza żołądkiem sprawdzili gardło, przełyk, RTG zębów i jako że czasu starczyło podali kroplówki (koń po zapaleniu żył więc wygodniej było wyszukać żyłe na śniętym koniu).

Ile ona dostaje dni te tabletki na cushinga? U nas po 7 dniu była poprawa w zachowaniu i samopoczuciu, mam cichą nadzieje że u Was to "tylko" ten cushing.
dea   primum non nocere
28 grudnia 2018 06:15
Głupie porównanie, ale kiedy się anonimowego dziadka/babcię wiezie do szpitala, to bywa podobnie. Minimum diagnostyki i trochę czekanie, żeby "problem się rozwiązał". U nas w rodzinie lekarze w dwóch pokoleniach modyfikują ten schemat. Dwa razy ratowano moją babcię, kiedy obcy lekarze się odwrócili. Oba razy miała ponad 90 lat, była w pełni sprawna umysłowo i bardzo chciała żyć. Oba razy wróciła do takiej formy, że jeszcze zdążyła wyhaftować wnukom poduszki. Jeszcze poznała moją córkę i kompletnie się w niej zakochała (z wzajemnością). Gdyby nie to, nie byłoby jej dane. Mnie też nie byłoby dane to, że ją znała.

Z drugiej strony, kiedy kilka lat później już powiedziała, że nie chce żyć, kiedy było widać, że większość jej życia to cierpienie, trafiał mnie jasny szlag, że nie można było pomóc jej odejść. Przychodziliśmy, byliśmy przy niej, ona się blado uśmiechała, ale mówiła już tylko o jednym. Organizm silny, a lekarze jakby przeciw niej wtedy, mówili, że w takim stanie się nie umiera. Ludzie mają chyba jeszcze gorzej...
Wiem ze to znów koszty ale w takim razie może zmienić klinikę?
Ja z własnego doświadczenia w Twojej sytuacji pomyślałabym o Kornaszewskich w Strzegomiu - cenowo bedzie najtaniej, na pewno nie bedzie naciągania, moja stała tam prawie rok i nawet grzywa byla zawsze przerwana i kopytka posmarowane, bylam bardzo zadowolona z opieki i z leczenia. Myślę ze w pozostalych 2 klinikach ktore uwazam za sprawdzone i mam zaufanie  - dr Przewoznego i dr Golonki rachunek bylby 4 razy wiekszy. Ale no jezeli chodzi o tą pierwszą to tez kobyła miala tam najlepsze warunki szpitalne (full wypas, kamera, itp itd) a o drugą no to wiadomo ze doswiadczenia i umiejętności dr Golonki to  się wycenić nie da bo to mega fachowiec. Wszystkie 3 mogę polecic.
Na Słuzewcu nie bylam i obym nie musiala.
Wiem ze 6 tez duzo, wiadomo ze dla kazdego z nas kto normalnie zarabia to nawet bardzo duzo, niestety takie te ceny teraz 🙁 I jezeli faktycznie masz nie miec wgladu w sytuacje to trzeba cos zmienic.
Kitty w obu miejscach ktore wymienilas niedawno znajomi placili 15 rachunku bez dalszej opieki (nie udalo sie, za pozne decyzje o klinice). Takze niestety ceny idą w góre. Z jednej strony rozumiem, wiadomo, z drugiej zastanawiam się  ilu z nas w koncu nie bedzie moglo ratowac konia bo jeszcze 10 to jako tako ale 20 czy wiecej to naprawde nie łatwa do zdobycia i splacenia suma.

W tym przypadku rozumiem frustracje bo koszty rosną a efektu brak, to chyba najgorsze.
mileńka_falbanka nikt jej nie diagnozuję już dwa tygodnie, grudę zauważyłam ja u niej oraz to ,że są opuchnięte nogi. Właśnie o to chodzi.

A spróbujesz odpowiedzieć na nasze pytania: dlaczego nikt jej nie diagnozuje i co mówią weci? Po co stoi w klinice? Skoro nie jesteś zadowolona, z koniem nic nie robią i koszty rosną - nie lepiej zabrać do domu , a - skoro w klinice mówią o usypianiu - w razie W w tym domu uśpić? Mega mi przykro, gdy revoltowy koń choruje ale tu kompletnie nic nie rozumiem :/
Ja szczerze mówiąc też sytuacji nie rozumiem.
Koń chudł od kilku miesięcy, zakolkował będąc już w naprawdę fatalnej kondycji (widziałam zdjęcia na fb i się przeraziłam...)
Karina7 zawiozła do kliniki konia z kolką i z kolki został wyprowadzony (bez operacji!), zatem samo wiezienie do kliniki było niezasadne (kto skierował? Wet na miejscu, czy sama podjęłaś taką decyzję?)
Fajnie, że walczysz, żeby konia ratować, ale z tą diagnostyką to jesteś 2 miesiące za późno.
I teraz niech zlecą się sępy, ale moim zdaniem kwota 4-6 tys. do wyjęcia ze skarpety w sytuacji awaryjnej nie powinna być dla żadnego właściciela konia problemem. Rozumiem zbierać kasę na operację ratującą życie, gdzie koszty sięgają 20 tys. - taki margines mało kto ma (choć powinien mieć!), ale nie 4-6...
Gruda i flegmona zaczęła się w klinice? W to też mi ciężko uwierzyć. Pomijając, że w stanie konia sugerującym eutanazję to naprawdę nie jest problem.
Gdzie byłaś, kiedy kobyła zaczęła tracić siły, gubić wagę mimo apetytu? Jak mogłaś wtedy nawet nie zajrzeć jej do paszczy w poszukiwaniu przyczyny? Nie ryzykowaliby głębokiej sedacji w klinice, by zrobić jej zęby, gdyby tam nie było co robić!
Koń ma objawy niespecyficzne, może być wiele przyczyn wymagających bardzo szerokiej diagnostyki, by ustawić jakieś skuteczne leczenie, które i tak nie poprawi stanu konia od razu. Pomijając, że na tą diagnostykę Cię nie stać.
Skoro Służewiec wyczerpał swoje możliwości, a Ty nie zgadzasz się na eutanazję, zabierz konia do domu, póki stoi, i tam łataj do kupy dobrym żarciem i nawadnianiem - diagnostykę w terenie też się robi.
Do Strzegomia jednak masz daleko - ujechać 400 km to dla młodszego konia wyczyn, dla niej może to być ostatni wyczyn w życiu.
Spójrz krytycznie na siebie i swoje aktualne możliwości. Eutanazję dużo gorzej od zwierząt znoszą ich właściciele...
Lilid, był czas, że w skarpecie miałam 10 tysi odłożone na konia, tj na leczenie. Wtedy tez operacja przy kolce kosztowała 6-8 😉 później niestety w duzej części wydałam tą kasę na leczenie właśnie i teraz gdyby mi przyszło na start wydać 15-20 w klinice, to powiedzmy mam 1/4 tej kwoty. Przy obecnych zarobkach (a nie jest to najniższa krajowa) 3 koniach nie stać mnie na odłożenie tych 10 tysiecy na sztukę na w razie "W". To, że ktoś robi zbiórkę, to jego sprawa. Tzn że walczy o konia. Ciekawe jak dużo osób ma odłożone 15-20 tys na ew leczenie. Nie piszę tu o osobach majętnych, ktore mają w bankach sporo kasy, ale takich powiedzmy szaraczkach.


Pytanie co wiemy, a co nie zostało powiedziane.
Przejmujemy się, radzimy, podsuwamy rozwiązania, a zero jakiejkolwiek sensownej informacji.
Jakiegoś szczególnego zainteresowania naszymi propozycjami też nie ma.


[quote author=Watrusia link=topic=102485.msg2832722#msg2832722 date=1545841433]
rox, dziewczyna pewnie siedzi przy koniu, ma siedzieć w necie i odpisywać nam? Wie tyle co mówią jej weci. Rady nasze są dobre, ale to weci powinni zaproponować jej różnorakie badania, aby zdiagnozować co się dzieje a mówić o eutanazji. W końcu koń stoi w klinice ( co jak widać, nie zawsze jest najlepsze)
[/quote]

Się jeszcze raz wypowiem, bo widzę, że nie tylko mi to wszystko się nie składa i nic nie rozumiem.
Pomijając wcześniejszy stan konia o którym piszą teraz dziewczyny.
Watrusia, ja wiem jak to jest mieć chorego konia i siedzieć w nim 24h na dobę przez kilka miesięcy.
Mówię z punktu widzenia osoby, której po wydaniu 10 tysięcy fundusze się skończyły i została namówiona na zbiórkę w necie.
Gdy mnie pytał ktoś o stan mojego konia, to wysyłałam całe elaboraty na ten temat, zdjęcia, filmy, a nie szczątkowe informacje. Pomimo braku dokładnej diagnozy!
Każdy wiedział co dzieje się z koniem.
Na forum pisałam, czytałam i słuchałam, bo szukałam ratunku dla mojego konia i osób, które by się nim zajęły.
I właśnie to dociekanie dało mi namiary na bardzo fajnych wetów czy rehabilitantów, którzy konia stawiają mi aktualnie na nogi, a nie miałam zielonego pojęcia, że takie osoby są. Dociekanie dało mi jakieś pojęcie o lekach, które koń może dostawać w takim przypadku, spisywałam nazwy, szukałam weta, który się wypowie w temacie.
Być może  i Karina docieka, a jedynie sposób jej wypowiedzi jest jaki jest i odnoszę wrażenie takie a nie inne.
Po prostu jeśli kolejną stronę przewijają się te same pytania, propozycje, ba! namiary na dobrych specjalistów, to chyba fajnie by było do kogoś z nich zadzwonić i dać znać jak się sprawy mają.



Megane oczywiście, że wiele osób nie ma większych kwot - wiem, jaka jest rzeczywistość i sama bogata nie jestem (owszem, mam skarpetę na czarną godzinę, nie do ruszenia). Chodzi mi odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji swoich wyborów.
Kupno konia zawsze jest jakimś ryzykiem dla właściciela, bo nawet, jeśli w momencie kupna ma adekwatną sytuację finansową, to z czasem może się to zmienić, ot, życie. Nie śmiem zatem krytykować osób, którym w kluczowym momencie tych pieniędzy zabrakło.
Ja nie o tym. Chodzi mi o generalne podejście do sprawy, w mojej ocenie roszczeniowe. Primo kwota 4-6 tys. w klinice nie jest w obecnych warunkach naciągana. Secundo - trzeba mierzyć zamiary na siły i nie oczekiwać cudów za 5 zł.
I niech nikt mi nie wmawia, że łatwo się mówi. Gdyby mnie, odpukać, przerosła diagnostyka i leczenie własnego konia, a koń by cierpiał, zrobiłabym dla konia dobrze, a gorzej dla siebie, i zgodziła się na eutanazję.
Nie widzę żadnego heroizmu w uporczywym leczeniu rozciągniętym w czasie z braku wiedzy i środków.
Ja szczerze mówiąc też sytuacji nie rozumiem.
Koń chudł od kilku miesięcy, zakolkował będąc już w naprawdę fatalnej kondycji (widziałam zdjęcia na fb i się przeraziłam...)
Karina7 zawiozła do kliniki konia z kolką i z kolki został wyprowadzony (bez operacji!), zatem samo wiezienie do kliniki było niezasadne (kto skierował? Wet na miejscu, czy sama podjęłaś taką decyzję?)
Fajnie, że walczysz, żeby konia ratować, ale z tą diagnostyką to jesteś 2 miesiące za późno.
I teraz niech zlecą się sępy, ale moim zdaniem kwota 4-6 tys. do wyjęcia ze skarpety w sytuacji awaryjnej nie powinna być dla żadnego właściciela konia problemem. Rozumiem zbierać kasę na operację ratującą życie, gdzie koszty sięgają 20 tys. - taki margines mało kto ma (choć powinien mieć!), ale nie 4-6...
Gruda i flegmona zaczęła się w klinice? W to też mi ciężko uwierzyć. Pomijając, że w stanie konia sugerującym eutanazję to naprawdę nie jest problem.
Gdzie byłaś, kiedy kobyła zaczęła tracić siły, gubić wagę mimo apetytu? Jak mogłaś wtedy nawet nie zajrzeć jej do paszczy w poszukiwaniu przyczyny? Nie ryzykowaliby głębokiej sedacji w klinice, by zrobić jej zęby, gdyby tam nie było co robić!
Koń ma objawy niespecyficzne, może być wiele przyczyn wymagających bardzo szerokiej diagnostyki, by ustawić jakieś skuteczne leczenie, które i tak nie poprawi stanu konia od razu. Pomijając, że na tą diagnostykę Cię nie stać.
Skoro Służewiec wyczerpał swoje możliwości, a Ty nie zgadzasz się na eutanazję, zabierz konia do domu, póki stoi, i tam łataj do kupy dobrym żarciem i nawadnianiem - diagnostykę w terenie też się robi.
Do Strzegomia jednak masz daleko - ujechać 400 km to dla młodszego konia wyczyn, dla niej może to być ostatni wyczyn w życiu.
Spójrz krytycznie na siebie i swoje aktualne możliwości. Eutanazję dużo gorzej od zwierząt znoszą ich właściciele...


lillid - w punkt...

W takich sytuacjach doceniam niesamowicie moją Wet, Małgosię Przesmycką, która zajmuje się moimi końmi (a nawet kiedyś kozami) od samego początku. Jak były sytuacje typu klinika to zawsze była mi pomostem pomiędzy mną a lekarzami prowadzącymi i tłumaczyła wszystko "z polskiego na nasze". Zawsze też konsultowała wyniki z najlepszymi kolegami po fachu w danej dziedzinie. Jeśli coś ją w danym momencie przerastało - polecała mi innego specjalistę. Nigdy nie czułam się osamotniona i pozostawiona bez wiedzy o tym co się dzieje, jakie są możliwości, prognozy itd.  Chociaż też nie przypominam sobie sytuacji kiedy to nie mogłam się porozumieć z lekarzami w klinice na własną rękę. Na Służewcu czy w Tyńcu siadałam po drugiej stronie biurka z notesem, zadawałam pytania ze wcześniej przygotowanej listy, dzieliłam się zebranymi sugestiami... Jeździłam te 150 czy 300 km w jedną stronę do koni, dzwoniłam. Naprawdę, przysięgam, nie byłam nigdy w sytuacji podobnej Karinie7... Ciężko mi to wszystko ogarnąć i zrozumieć 🙁 Współczuję.
a focha do nikogo nie mam, to co wstawiłam tyle mam od lekarzy, żadnych opisów nic kompletnie.

Karina a prosiłaś o te opisy?
Standardowo opis leczenia dostaje się od lekarza przy wypisie, razem z zaleceniami.
Zbiórkę zrobiłam owszem bo nie byłam na to gotowa owszem niestety, życie nie wybiera 🙁

Sama z własnych oszczędności wydałam 6 tys już, pieniędzy ze zbiórki jak widać jeszcze nie ruszyłam.

Koń pojechał z kolką do szpitala po kilku płukaniach w domu ok.700zł, weterynarz kazał jechać do szpitala.
Kolke w szpitalu udało się "wypłukać", dziękuję im za to bardzo.
Koń stoi e tygodnie jest leczony w kierunku cushinga. Ponowne badanie pełne krwi oraz w kierunku cushinga będzie dopiero wykonane teraz na moją prośbę.

Na dzień dzisiejszy nie wiedzą co jej jest do końca, mimo bardzo dużego stanu zapalnego w organizmie od 8 grudnia patrząc na wyniki krwi , nie chcą podać antybiotyku dożylnie. Tłumaczą się że może dojść do zatoru i sepsy.

Według nich konia zabierać bo nie widzą sensu leczyć ani zdiagnozować

Karina7, na stan zapalny nie podaje się antybotyków, tylko środki przeciwzapalne. Antybiotyk podaje się przy infekcji. Wydawało mi się, że to podstawowa wiedza medyczna każdego człowieka (u ludzi, u koni, u psów, u kotów - zasada jest ta sama). Stan zapalny, wynikający z niedrożności jelita został opanowany i wyleczony (nie wypłukany). Skąd zatem wniosek, że koń nadal ma jakiś stan zapalny do leczenia? I po co koniowi antybiotyki w tej chwili? Grudę opanowuje się lecząc miejscowo. Gruda ma najczęściej podłoże mieszane, tj bakteryjno - grzybiczne. Podanie antybiotyku, szczególnie ogólne podanie - rozbuja ją jak diabli... nie będąc wetem - również nie podawałabym antybiotyku ogólnie w tym przypadku... (chyba, że koń zostałby zainfekowany i leczenie infekcji miałoby inny priorytet, niż gruda).

Odnoszę wrażenie, że nic nie wiesz o leczeniu konia, bo sama totalnie nie masz wiedzy hippicznej. Zatem, nawet jeśli weci cokolwiek Ci tłumaczą, to raz - nie rozumiesz, dwa - nie umiesz przekazać. Nie odpowiedziałaś praktycznie na żadne z zdawanych tu pytań... Szczerze pisząc osobiście nie widzę możliwości pomocy Tobie i koniowi - poza finansową. A w tym przypadku nie ma opcji, bo sama leczę konia z częściowego paraliżu, co kosztowo jest dość wyczerpujące.

Dodam ponadto, że przy każdym przypadku chorób moich koni, pierwszym - poza leczeniem - moim krokiem było poszukiwanie informacji o chorobie. Ostatnio szukałam 14 grudnia pytając na forum, szukając informacji i w sieci i u znajomych lek wetów i u ludzi, których konie miały podobną kontuzję... A czego Ty się dowiedziałaś ostatnio o przyczynach chudnięcia konia, kolkach, odrobaczeniach, jelicie czczym, grudzie? Bo odnoszę wrażenie, że generalnie czekasz aż Ci cudownie uleczą konia w klinice , oddadzą ze 150 kg grubszego i tyle
Skoro wet twierdzi, że konia trzeba zabrać, to go trzeba zabrać. Można diagnozować dalej w terenie. Można wspierać w terenie. Potrzebny jedynie porządny wet hipiatra , który będzie chciał dociekać przyczyn stanu słabnącej od miesięcy klaczy. I  mam nadzieję, że ta diagnostyka nie okaże się robioną za późno 🙁

O ile współczuję sytuacji o tyle nie ogarniam postawy, podejścia i braku podstawowej wiedzy :/
o antybiotyku po analizowaniu wyników, powiedział mi jeden z lepszych lekarzy w okolicy.To nie jest  mój wymysł🙁
Hm a pisałaś, że wet mówił o stanie zapalnym, nie o infekcji... i na co miał być ten antybiotyk?
Poza tym piszesz o weterynarzu specjaliście chorób koni, czy po prostu weterynarzu od dużych zwierząt?
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
28 grudnia 2018 16:44
Karina7 mogę sobie tylko wyobrazić jak ogromnie zmęczona i przerażona jesteś całą sytuacją z kobyłką. Przesyłam dla Was dobre słowo i trzymam ogromnie kciuki za to byście obydwie wyszły z tego obronną ręką. Wiem, że ta cholerna bezsilność jest najgorszym uczuciem jakie w tej chwili odczuwasz. Dlatego przesyłam słowa otuchy: Dasz rady! Przebrniecie przez to we dwie. Wierzę w to.
Karina7 - a w czym miał pomóc ten antybiotyk? Weterynarz konsultujący jak rozumiem, widział wyniki ale nie widział konia...? Nie dziwią mnie obawy wetów ze Służewca :/ Co powiedział ten lekarz poza sugestią podania antybiotyku?
No cóż... w takim razie rzeczywiście lepiej jedźcie do domu. Może uda Ci się kobyłkę dobrym, bezpiecznym żarciem postawić na nogi i dotrzeć do przyczyn jej problemów - tego Ci życzę!

P.S. Gaga - teraz dopiero przeczytałam co się dzialo z Twoim Darco... O rany! Ale cieszę się, że już lepiej!  :kwiatek: Można osiwieć przez te konie ... 👀
Dziękuję!
Wyniki badań wysłałam do kilku wetów, każdy z pytaniem dlaczego koń nie dostaje antybiotyku.

Uwierzcie mi, że szukam pomocy gdzie się da. Dużo czytam, nie jest tak że narzekam a nic nie robię.
Również mam wrażenie że Karina7 ma nie wielką wiedzę na temat koni , tak czytam i czytam i żadnych konkretów.
Dlaczego kobyła chudła od kilku tygodni i nikt nie zwrócił na to uwagi , co w tym czasie było robione , nie wiadomo.
Być może lekarze tłumaczą ale Karina nie rozumie o czym mówią takie mam odczucie.
Tak czy tak trzymam kciuki
Karina wyniki morfologi maja to do tego ,że są aktualne BARDZO KRÓTKO!!!! to sa wniki z 10.12 . Obraz mógł się zmienić już z 10 razy ...nie przywiązuj się do tych wyników ,szczególnie ,że nie robiłaś systematycznych morfologii ,więc tak naprawdę nie masz do końca obrazu ... pamiętaj ,że masz folbluta a normy określane przez labolatorium sa bardzo ogólnikowe : w przypadku wielu ras i poszczególnych osobników normy moga być troszkę inne...Dodatkowo koń ma swoje lata i przyjechał do kliniki z kolką... Jak dla mnie te leukocyty na poziomie 15 nie są jakims mega wielkim przekroczeniem ( dla porównania powiem Ci ,ze mój koń przy pękniętym rysiku i stanie zapalnym okostnej miał leukocyty na poziomie 13 ) Ogólnie to nie są jakieś mega dramatyczne wyniki krwi biorąc pod uwagę stan konia i całokształt sytuacji... A tak w ogóle to nie ma sensu juz na nie patrzeć bo są za stare.

Co do grudy : czasami gruda wyłazi też przy zwyczajnym spadku odporności konia. ( co generalnie w przypadku Twojego nie powinno być dziwne)

Dziewczyny Cię troszkę "objechały" ,ale generalnie mają troszkę racji. Masz juz konia tyle lat .Mnie też troszke dziwi ,że aż tak się miotasz...ok sytuacja nie jest fajna,ale moim zdaniem po tylu latach posiadania konia nie ma miejsca na "trzepanie się" z powodów morfologii sprzed 18 dni. To znaczy co: nie robiłaś jej nigdy morfo?? Nawet raz w roku kontrolnie??

Co do kosztów : rozumiem ,że są dla Ciebie wysokie ( sama tez w tym roku wydałam sporo kasy ,jak dla mnie,na leczenie konia ) Zbiórka działą,sporo osób wpłaciło pieniążki,mam nadzieję ,ze uda się jeszcze dozbierać ,ale opanuj się i nie oskarżaj szpitala ,że koń nie jest zdrowy...Najwyraźniej kolka była efektem tego co się z nią działo od jakiegoś czasu,więc albo coś przegapiłaś ,albo (brzydko mówiąc) olałaś temat no i konsekwencję są jakie są bo o ile młodszy kon możeę wykaraskał o tyle starszy juz gorzej...
Jesli Cię wypuszczają to ją zabieraj i diagnozuj u siebie w stajni ,ale diagnozuj dalej...
Karina7 - ależ nikt Ci nie zarzuca, że nic nie robisz!  :kwiatek: Tylko żeby pomoc/konsultacje miały ręce i nogi to potrzebne są konkrety. A Ty na razie nie wiesz nawet po co i na co miałby zostać podany antybiotyk, za to denerwujesz się, że nie chcą go Gandzi podać.
Zbierz sobie wszystko do kupy, CAŁĄ HISTORIĘ - kiedy zaczęła chudnąć, czy były jakieś inne objawy towarzyszące, co się działo potem (z datami) + kiedy, jak i czym była odrobaczana + kolka i klinika + jej problemy ze wstawaniem/kładzeniem + to co miała robione w klinice + podane leki + wyniki badań. Słowem WSZYSTKO. A najlepiej jeszcze pakiet zdjęć. Czego nie wiesz - zapisz sobie i dopytaj póki kobyła jest w klinice i wszyscy są "na świeżo".
Tylko z taką pełną DOKUMENTACJĄ,  "kartą pacjenta" będziesz mogła uzyskać sensowne informacje, pomysły, sugestie od innych wetów. Traktując rzeczy wybiórczo tzn. wysyłając same wyniki bez dokładnej historii możesz dostać informacje zupełnie od czapy.
Szkoda Twojego i cudzego czasu na błądzenie po omacku. Jeśli już coś takiego masz to super - możesz wstawić tutaj. Może ktoś Ci jeszcze coś podpowie? Warto  :kwiatek:

P.S. dokładnie jak napisała RatinaZ, morfologia jest bardzo zmienna... I laboratorium też ma znaczenie. Spytaj może czy nie warto by jej było jeszcze powtórzyć jakiś badań póki jest na miejscu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się