Podsumowanie roku 2018

Rok jak rok. Czasem ciężko, czasem lekko.
Rozpoczął się dla mnie fatalnie, (chorujacy koń,  nie mogliśmy zapanować nad chorobą), później Wielkanoc jakoś zleciała spokojnie, w majówkę kupiliśmy samochód (wymarzony) po miesiącu się zepsuł i tak bujamy się z tą usterką od czerwca.
Skończyłam kurs na którym bardzo mi zależało i tak mi leci stajnia,dom,stajnia, dom 😉 Ale robię to co lubię,  nie miałabym nawet jak pójść teraz do pracy, syn poszedł  do 1 klasy, córka ma 2 latka i lepiej jak jestem w domu. Do tego kłopoty rodzinne, staramy się  o rodzinę zastępczą dla kuzynki, jutro mamy sprawę w sądzie.. ehh...
Pogrzeb jeden mieliśmy,  szok dla całej rodziny.
Nowy rok rozpoczniemy nadal z uszkodzonym autem, ale jestem dobrej myśli, że wszystko pójdzie dobrze.
Anderia   Całe życie gniade
26 grudnia 2018 12:19
Rok szalenie intensywny.

- obroniłam licencjat i zaczęłam magisterkę
- obudziłam się w momencie bycia kompletnym spaślakiem, schudłam 16 kg i wkręciłam na serio w bieganie; w tym roku zaliczony półmaraton 🙂
- po lekkich zawirowaniach, dalej szczęśliwie jestem z K.
- mam fajną, niestresującą pracę
- Dreamo siedzi u nowych właścicieli już ponad rok, jest mu tam wspaniale i utwierdzam się w przekonaniu, że była to dobra decyzja

Szczególnie cieszę się z tego biegania, daje mi to masę radości samo w sobie, ale też i fakt, że po jeździectwie długo szukałam jakiejś pasji, która by wypełniła lukę. Tylko właśnie, pasji, a nie mało namiętnego zainteresowania. I znalazłam, co ciekawe w czymś, do czego miałam kilka podejść i poprzednio mnie jakoś nie porwało. Jak wiele roboty robi trafienie na odpowiednich ludzi 🙂

Niech 2019 będzie dla mnie po prostu kontynuacją tego wszystkiego.
Pół roku do bani, pół roku extra.
Jednak nastąpił mały przełom, w końcu od kwietnia poszłam do lekarza i zaczęłam się leczyć na depresję, więc drugie półrocze wyszło bardzo na plus, uwierzyłam w siebie, zaczęłam robić dużo w kierunku rozwoju. Powstały ciekawe zdjęcia, poznałam świetnych ludzi i zwierzęta.
W czerwcu adoptowaliśmy psa i mimo że przez ten cały czas było pod górkę (lęk separacyjny, silne alergie i inne mniejsze problemy) to jestem szczęściarą że go mam.
Teraz tylko marzenie by w końcu kotka go zaakceptowała, bo już kilka razy go mocno spoliczkowała i krew się lała  🍴

W tamtym roku chciałam jeszcze mocniej się włączyć w akcję pomocy dla bohaterów i zapisałam się do programu "paczka dla bohatera", choć dalej uważam że to za mało.
Cieszy mnie bardzo, że moją fotografią mogę pomóc zwierzakom, zaczęłam robić bezpłatne sesje zdjęciowe dla zwierzaków z naszego Toz-u i InterwencPsiaki.

Z depresją walczę, włosy urosły do pupy, a Julki mocno za pupę. Niestety sumiennie nie olejuję, bo brak czasu, ale maski itd używam systematycznie. Do tego brak suszarki i prostownicy wychodzą bardzo na plus.
Zaczęłam kursy foto, warsztaty, w końcu zaczynam wiedzę pobierać od innych.

Plany na 2019
- rozwój z fotkami, dokończenie zaczętych kursów, dodatkowe warsztaty
- będę robić swój pierwszy plener fotograficzny, chcę by wszystko wyszło super
- poszerzać swoje portfolio o ciekawe sesje
- w dalszym ciągu zdrowie, zdrowie, zdrowie i walka z kilogramami.
- więcej czasu na czytanie książek, a mniej na kupowanie  😉

Facella   Dawna re-volto wróć!
30 grudnia 2018 09:06
Dla mnie to najlepszy rok. W marcu znalazłam swoją wielką miłość i w końcu mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Od września mieszkamy razem.

Było masę minusów, przestałam jeździć konno z braku czasu i pieniędzy, choruję - 2 tygodnie na L4, z czego tydzień w szpitalu, nadal jestem w trakcie leczenia i dalszej diagnostyki, bo w sumie nie wiadomo do końca, co mi jest, mam problem ze stalkerem i ze złodziejską firmą, która nie zapłaciła mi za wykonaną pracę, na koncie obecnie debet i kredyt do spłaty, pod domem sypiące się auto, którym nawet już nie jeżdżę, a na dokładkę dwie sprawy w sądzie, a niedługo pewnie i trzecią. Normalnie to bym się załamała, ale... mój M.  😍 nikt mnie tak nie podtrzymuje na duchu jak on. Nareszcie mam energię, nareszcie mi się w ogóle chce.

Plusów jest jeszcze więcej: fotograficznie bardzo się rozwinęłam, to był dobry rok pod tym względem, mimo że fotografowałam znacznie mniej niż w 2017, ukończyłam szkołę i zdobyłam zawód, obecnie mam zajebistą pracę (pomimo że nie w zawodzie), zarabiam lepiej niż mi się śniło, poznałam mnóstwo świetnych ludzi, byłam na niesamowitych koncertach, zostałam panią domu i polubiłam to, nauczyłam się gotować i piec. Polubiłam swoje życie ze wszystkimi minusami i przestałam się w ogóle nimi dołować, polecam każdemu. Zero frustracji, zazdrości, zawiści - czysty spokój, siła i szczęście  😀

2019 będzie jeszcze lepszy, zamierzam poszerzyć swoje pola w fotografii, zostać studentem, pojechać do Japonii, znowu się przeprowadzić i wspierać mojego M. podczas poprawy matury i rekrutacji na wymarzony lekarski. Zamierzamy być młodymi ludźmi sukcesu  😅

A do planów teraz dopisuję plener u Marty - daj znać kiedy i gdzie on będzie, domagam się miejsca  🤣 mega się cieszę z Twoich sukcesów, widać wielki postęp w Twoich zdjęciach!
Mój ulubiony wątek! Kolejny rok z rzędu wracam do snutych tu planów i kolejny raz stwierdzam, że je zrealizowałam. Wspaniałe uczucie! 😍

Plany na 2018? Dom już mamy, to teraz trzeba pomyśleć o rodzinie. 😁


Najbardziej szalona decyzja, największa życiowa rewolucja. Ale po kolei...
W styczniu przygarnęliśmy drugiego psa. Do dzisiaj nie wiem, czy to była dobra decyzja. Może w przyszłym roku się dowiem. 😁 Pojechaliśmy też na ten planowany w poprzedniej edycji wątku urlop. Co prawda nie z psem, ani nie z psami, i nie na urlop, a na weekend, ale to bardzo symboliczny dla nas wyjazd. Jutro chcę spróbować wina, które wtedy przywieźliśmy, bo przez ostatnie miesiące nie było jak. 😀
W lutym chcieliśmy zmienić samochód. Po wiecznych problemach z naszymi starymi autami zdecydowaliśmy o zakupie nowego w salonie. Tego dnia, gdy jechaliśmy oglądać auta i rozmawiać o kredycie, zrobiłam test ciążowy. Bez przekonania dostrzegłam ledwo widoczną drugą kreskę i... poszłam dalej spać. 😁 Dopiero forumowa Kahlan wygoniła mnie na badanie krwi. 😂 W trakcie dnia zaczęło do nas docierać, że bagażnik wybranej dacii może być za mały dla rodziny z dzieckiem i dwoma psami 😂 i z duszą na ramieniu pojechaliśmy po wynik. Kopertę otworzyliśmy w domu. To znaczy M. otworzył i ze łzami w oczach poinformował mnie, że jestem w ciąży. 😍 Tak więc 7 lutego moje życie totalnie się zmieniło. Cieszyłam się, ale bardziej bałam i... chyba trochę wkurzałam się, że muszę tak wiele zmienić. Bo bardzo lubiłam swoje życie.
Potem zaczęły się ciążowe dolegliwości, które na kilka następnych miesięcy wyłączyły mnie z normalnego życia. Było źle, zwłaszcza z moim nastrojem. Zamknięcie w domu, coraz bardziej urwane znajomości...
Marca i kwietnia nie pamiętam, zlały się w plamę czasu spędzoną głównie przez telewizorem. Jedyną większą rzeczą tego okresu był zakup nowszego, dużego samochodu.
W maju wyjechaliśmy z grupą psich znajomych do domku nad jeziorem. 5 osób, 5 psów, kilka dni ciągłego grillowania, spacerów po lesie. Bardzo fajny czas, który pozwolił mi nabrać sił na kolejne fatalne miesiące w zamknięciu.
Kolejne miesiące to coraz większa męka. Musiałam coraz bardziej ograniczać moją jedyną aktywność i kontakt ze światem, czyli spacery z psami.
W sierpniu wyszłam za mąż. 😎 Niby tylko podpisanie papierka i wymiana dokumentów, ale jakoś tak inaczej, bardziej razem. 😉
We wrześniu byłam już wrakiem człowieka, ale odliczanie do rozwiązania i kompletowanie wyprawki jakoś pozwalały przetrwać.
Początkiem października trafiłam pierwszy raz do szpitala. Po tygodniu decyzja o cięciu. 12 października mój świat znów stanął na głowie. Tym razem za sprawą małego Jakuba. 😍 Najpiękniejszy widok po powrocie z sali operacyjnej - M. tulący naszego małego synka. 😍
Druga połowa października, listopad - ten czas to ciągła nauka obsługi maluszka. 😀
Grudzień - pierwsze wyjazdy z małym i wspólny, rodzinny czas.

Czy mam jakieś plany lub marzenia na 2019? Nie wiem. Pierwszy raz robiąc tu podsumowanie nie wiem, czego bym chciała. Czy to znak, że mam już wszystko o czym marzyłam? 😉
Chciałabym, byśmy byli tak zwyczajnie szczęśliwi. Wszyscy. Cała nasza rodzina.
A plany są takie:
-wrócić do jeździectwa - poczyniłam pierwsze kroki w tym kierunku, ale jest - delikatnie mówiąc - porograficznie 😀 Moje ciało strasznie dużo zapomniało i samej mi wstyd za błędy, jakie robię. Poza tym wcześniej jeździłam w Krakowie i okolicach i znałam już garść ludzi z tej okolicy, wiedziałam gdzie pójść. Teraz jestem we Wrocławiu i tak trochę celuję na ślepo.
-zacząć podyplomówkę - zapisałam się na Hodowlę koni i jeździectwo i ruszam od lutego. Jestem bardzo podekscytowana
-znaleźć jakąś dodatkową pracę, żeby sprostać finansowo wyżej wspomnianym planom
-znaleźć 'poważną i dorosłą' pracę z końcem roku.
-zdać certyfikat z niemieckiego, bo dalej tego nie zrobiłam
-uczyć się dalej hiszpańskiego - marzy mi się Ameryka Południowa ale chyba w przyszłym roku jeszcze nie wypali
-rysować

Chyba to sobie wydrukuje i powieszę na lodówce, żeby nie zapomnieć :-)


To tak z zeszłego roku.
Do jeździectwa wróciłam, właściwie cały rok minął mi pod znakiem wyjazdów jeździeckich. Wróciłam do tego co lubię najbardziej, czyli do jazdy w terenie, pojechałam mój pierwszy rajd 2dniowy, poznałam mnóstwo świetnych ludzi, z którymi te wyjazdy cieszą jeszcze bardziej i z którymi planujemy kolejne wyprawy :-) Poza tym zdałam brązową odznakę górskiej turystyki jeździeckiej, choć zupełnie nie miałam tego w planach 😁
Podyplomówkę zaczęłam ale nie skończyłam, bo jak się okazało minęła się z moimi oczekiwaniami. Ale dzięki temu wzięłam udział w kilku ciekawych konferencjach i eventach, wyniosłam stamtąd sporo wiedzy i fajną znajomość więc nie narzekam :-)
Finansowo udawało mi się sprostać i bez dodatkowej pracy, bo swoje potrzeby ograniczyłam praktycznie do mieszkania, jedzenia i koników 😀 Certyfikat z niemieckiego zdałam z końcem października, więc też odhaczone.
Dorosłą pracę chyba znalazłam, tzn byłam na rozmowie kwalifikacyjnej i mam dać odpowiedź do końca tygodnia. Ale chyba się zdecyduję, w związku z czym będę musiała przewrócić swoje życie do góry nogami, zmienić miejsce zamieszkania... ale mam nadzieję, że będzie warto.
Reszta jako tako.
Ogólnie to był dość dobry rok, zwłaszcza do jesieni. W pracy wszystko się pomyślnie układało, wolny czas mijał mi na siłowni i w stajni. Poszerzyła się moja świadomość jesli chodzi o sport, dbanie o ciało, żywienie. Pod koniec roku ze względu na sytuację w domu trochę to wszystko siadło, ale zamierzam od nowego roku wrócić z podwójną silą. Nie wiem czy będzie miejsce na siłownie, ale być może uda mi się wrócić do biegania. No i odkryciem tego roku zostaje joga, która mam nadzieję będzie mi towarzyszyć już zawsze.
Koniec roku trochę gorszy, jak zawsze zresztą w moim przypadku. Muszę zdecydowanie popracować nad sobą i swoim odkładactwem rzeczy na później, bo to generuje 90% moich życiowych problemów.

Plany na kolejny rok:
-ogarnąć się w nowej pracy, dużo się uczyć, znaleźć radość i satysfakcję
-konie, konie, konie. Mam nadzieję znaleźć w nowym miejscu fajną stajnię z końmi do współdzierżawy, a może i z czasem przyjdzie pomyśleć o własnych kopytkach 😍 kto wie
-jest w planie rajd po Gruzji w drugiej połowie roku
-sport: na pewno joga i coś jeszcze. Nie wiem czy w miejscu gdzie będę mieszkać będzie siłownia czy klub fitness, ale zamierzam wziąć się w garść, zacząć znów ćwiczyć, być może biegać jeśli będą na to warunki. I pilnowanie żarcia!
-chciałabym gdzieś w tym roku pojechać, w bardziej egzotyczne miejsce. Sporo podróżowałam ale w zeszłym roku wszystkie finanse szły na koniki. Mam nadzieję, że finansowo się poprawi i będę mogła poza wyjazdami końskimi pozwolić sobie na jeden dłuższy zwykły
-dużo czytać
-UCZYĆ SIĘ HISZPAŃSKIEGO!!!
-zająć się czymś twórczym, jeśli nie rysowaniem czy malowaniem to chociażby szydełkowaniem.

maleństwo   I'll love you till the end of time...
31 grudnia 2018 13:07
A mówiłam, że jeszcze może się sp...?
Ostatni dzień roku, a nam wyskoczył smród... Uważajcie, z kim zawieracie znajomości.
Martita   Martita & Orestes Company
31 grudnia 2018 13:50
maleństwo Współczuje strasznie... trzymam kciuki za Ciebie!
Co to znaczy wyskoczył smród 😀? Wspolczuje tak czy siak :/
Nie wiem co myslec o 2018 😉
Bywały lepsze...
Na pewno pogorszył sie budżet, za to polepszyły warunki psychiczne zwiazane z praca.
Ale uporczywie szukam swojego miejsca zawodowego na świecie 😉

Sercowo zatoczyłam wielkie koło, narobiłam głupot aż strach... ale jakoś sie poukładało - jestem sama, ale jakoś mi dobrze ze sobą, w końcu 🙂

Końsko - no troche sie podziało... podejrzenie wrzodów i HSS na przyklad... ale idzie ku lepszemu - tfu tfu.. Za to udalo mi się spełnić marzenie o przejechaniu parkuru i wystartowałam w Ptce ujezdzenia z bardzo przyzwoitym wynikiem 🙂 Koń tez fajnie progresuje 🙂

Rodzinnie - troche brakuje mi cierpliwosci i zeby za czesto zgrzytaja... 2 tygodnie temu na dodatek zmarl moj chrzestny, bardzo mi bliski...
Ale za to z siostra dalej dogaduje sie super i chyba jakos lepiej z przyjaciolmi, okazuje sie ze sa ludzie na ktrych moge liczyc zawsze 🙂

2019 - poprosze o jakas rade na zalatanie tego kulejacego budzetu! 😉
I zdrowie dla Urvala 🙂

A reszta jakos sie ulozy 🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
31 grudnia 2018 16:20
Dzionka, tzn, że wyszła nieprzyjemna sprawa, ciąg dalszy innej nieprzyjemnej sprawy, o której myśleliśmy, że już nie wróci.

Edit. Martita, dzięki <3
Dla mnie 2018 był rokiem wielu zmian.

Najsmutniejszym wydarzeniem była śmierć babci i wcześniej walka z jej chorobą, ciągłe operacje, coraz gorsze diagnozy, teraz pierwsze święta bez Babci.

Oddałam też drugiego konia z powrotem byłej wlaścicielce, tego młodszego, troche mi szkoda, bo kobyła stoi żre i nic nie robi (choć ogólnie ma dobre zycie, stado, fajne miejsce itd 😉 ), ale mi coś pasja do jazdy i koni umarła, wiec tak myślę, żeby kogoś poszukać z jej wlaścicielką, kto by się tym koniem trochę zajął. Mi się po prostu nie chce jeździć czy spędzać wolnego czasu w stajni. Lubię odwiedzać Brankę, lubię ogólnie dalej konie i... no tyle. Jeździć mi się nie chce, przesiadywać w stajni też nie.

Z dobrych rzeczy - zmiana zawodowa, pierwsza praca na etat, teraz na koniec roku przedłużenie umowy, także jest stabilnie i dobrze. Praca daje mi dużo radości i motywuje. Dużo się tam uczę, co też jest fajne 🙂 Jedna z lepszych moich decyzji 🙂

Pewnien smutek wiąże się z tym, że coś musiałam wybrać, a coś odpuścić, żeby się nie zajechać - odpuszczam swoją dzialaność, odpuszczam kopyta, poza końmi w mojej stajni. Oduszczam także prowadzenie jazd, a w sumie przecież jeszcze w tym roku pracowałam jako instruktorka i miałam sporo ciekawych ofert pracy. No ale wolę obecną pracę, przynajmniej póki co. Smutno trochę o tyle, że to jednak przez lata konie to była moja praca, rozwijałam się w tym, zdobyłam dużą wiedzę i doswiadczenie. Ale nie było to na moje siły i zdrowie fizyczne. I przestalo mnie to cieszyć, dawać satysfakcje, czas był ruszyć dalej.

Stabilnie tfu tfu ze zdrowiem moich zwierząt. Z moim też. Także psychicznym, ostatnie miesiące są bardzo ok 🙂

Poza tym bardzo udane wakacje w tym roku, spędzone z przyjaciółmi w Gruzji.

Sercowo nie dzieje się nic, ostatnio o tym myślę, czy ja w ogóle kiedykolwiek chciałabym jeszcze być w jakimś związku i jeśli tak lub nie, to dlaczego, od lat w sumie jestem sama, niby tak chcę, ale czasem jest jakiś żal z tym związany. Czasem mam wrażenie, że coś mnie omija a czasem czuję ogromną ulgę i zadowolenie, że jestem sama, myślę że to jest rzecz nad którą chciałabym więcej pomyśleć w nadchodzącym roku i jeśli stwierdzę, że jednak chcę spróbować kogoś poznać - to faktycznie to zrobić, tzn faktycznie spróbować, a nie skończyć na rozmyślaniach 😉

W 2019 chciałabym dalej się rozwijać zawodowo w nowej pracy, zdobywać wiedzę o zwierzętach, ich zachowaniu, itp, chciałabym znowu pojechać na jakieś fajne wakacje, nauczyc się oszczędzać(!) i rozwikłać dylematy sercowe :P no i oczywiście mam nadzieję, że i ja i moja rodzina i zwierzęta będą zdrowi, ale wiadomo jak to jest z takimi życzeniami :P byłoby też miło jakbym dostała podwyżke, bo była o tym mowa, liczę że faktycznie się tak stanie, bo chciałabym trochę wiecej zarabiać 😉 nawet stówa-dwie więcej to już by było coś 😉

I wszystkim życzę udanego 2019 roku 🙂


Facella - trzymam kciuki za sprawy sądowe, pomyślne rozwiązanie sprawy z firmą i pogonienie stalkera na dobre. Cieszę się, że masz swoją miłość, dzięki niej przetrwasz wszystko.

Co do pleneru, to jak tylko będę znać szczegóły to od razu powiem. Wiem tyle, że będzie to sesja trochę z innej epoki, będą psy charty, koń, cudne suknie, modelki - moje rudowłose Wiktorie, Michalina, Maja, Gabrysia, cudowna Kasia Tręda (jestem na etapie dogadywania szczegółów), no i miejsce - chcę zrobić na terenie pałacu w Szklarach, więc będę też jechać pytać o zgodę i dogadać szczegóły co oni na pomysł z sesją. Dogadaną mam też makijażystkę.
.
Ja też pierwszy raz 😉 U mnie rok pełen zmian pod wieloma względami.
- W marcu przeprowadziłam się do Krakowa i chociaż całe życie mieszkałam w Warszawie i tęsknię za tym miastem, to żyje mi się tutaj dobrze.
- Rzuciłam pracę po 11 latach i realizuję się w korpo.
- Zaczęłam pełnoetatowo uczyć jogi.
- Przeprowadziłam konia z Warszawy pod Kraków i to była jedna z lepszych decyzji ever. Mój koń wreszcie ma życie takie o jakim dla niego marzyłam.
- Uczuciowo bez zmian- ten sam facet, mieszkamy razem, jest super!
- Poznałam masę nowych ludzi, bo w końcu był to rok nowości, chociaż kilka znajomości też się zakończyło albo urwało wraz z moją przeprowadzką.
- Wakacje w Grecji, kilka wycieczek po górach, kilka razy spa, więc i na podróże z relaksem znalazły się czas i fundusze.
A może pierwszy raz też zrobię.
Uczuciowo spoko, jakieś małe górki były, ale generalnie fajnie i bezproblemowo.
Rodzinnie różnie, raczej dołki większe i mniejsze, ale grunt, że wszystko już idzie ku dobremu, wszyscy zdrowieją i wychodzą na prostą.
Nerwowo był to dośc wyczerpujący rok ze względu na pracę i ee, niekoniecznie komfortowe warunki mieszkaniowe 😁 Na szczęście to również zmierza ku końcowi.
Końsko to chyba najgorszy rok do tej pory, praca mocno zajmująca dzień, niedopasowane siodło poskutkowało boleścią pleców oraz przestojem od jazdy, tym samym koń ma siodło zmienione, masaże wprowadzone, ale i tak stoi i nie robi nic już ponad pół roku. Ja przeszłam mocny kryzys, nawet chciałam go sprzedać, ale po W KOŃCU konkretnym fizjo koń się zrobił na powrót kochanym zwierzem. Niestety ambicja do jazdy dalej leży.
Kasa niby jest, ale jakoś tak wyparowuje dość regularnie 🤣 Niemniej nie narzekam specjalnie, choć zdecydowanie poszalałam w tym roku. Pocieszam się, że dzięki temu zostaje mi coraz mniej rzeczy, które absolutnie koniecznie potrzebuję mieć 😁
Reszta zwierzątek spoko, kot na stałe zadomowił się w chacjendzie, piesek u rodziców szaleje ponadprzeciętnie...

...aaale w 2019 się wszystko zmieni, bo z końcem stycznia wracam do domu, także psem się zajmę, kot będzie musiał jakoś przeżyć zmianę adresu [wolę to, niż go tu zostawić, aby go zeżarły psy, albo rozjechało auto (w ciągu tygodnia widziałam 4 potrącone koty i mnie mrozi na myśl, że mój miałby też skończyć pod kołami...)]. Koń również wraca do domu, także liczę na powrót w siodło (hala!) i polepszenie końskiego samopoczucia. Tutaj ma super, sianko, padok ile wlezie, wielkie pastwisko całymi dniami w sezonie, dobrą opiekę. Ale wraca do swojego stada, do domu, w którym się urodził i mimo trochę krótszego padokowania myślę, że to mu dobrze zrobi na głowę. Mi też, jako że stajnia dość kameralna i wszystkich znam, wszyscy znają mnie i po prostu dobrze się tam czuję.
Stety niestety dom to przystanek, na miesiąc lub dwa, bo wyprowadzamy się z chłopem do Szwajcarii. On za pracą, a ja za nim 🤣 Boję się, bo to duża zmiana, a ja zmian nie lubię, ale liczę, że wszystko będzie dobrze i ułoży się jak najlepiej. Mam nadzieję na ludzką pracę i normalne mieszkanie, na przyzwoitą stajnię, bo po wzięciu się do roboty chciałabym szkapę sprowadzić, ale zobaczymy jak to będzie.
Na pierwszy rzut jedzie ze mną pies, bo w końcu mam możliwość ją wziąć i z tego powodu bardzo się cieszę. Pies pewnie też, bo widzę, że tęskni, a i zapewnię jej więcej ruchu niż schorowani rodzice.

Mam nadzieję, że 2019 będzie dobrym rokiem i pełnym pozytywnych zmian owocujących w kolejne pomyślne lata. Bardzo bym chciała by wszyscy byli zdrowi i bez większych trosk.
Kastorkowa   Szałas na hałas
31 grudnia 2018 17:59
Jaki był 2018? Tak podsumowując to mimo paru rzeczy był dobry.

Jedynym moim życzeniem na ten rok było, żeby był normalny.... oj zupełnie nie był, był to najbardziej spontaniczny rok mojego życia, choć nawet nie rok bo tak naprawdę totalnie nie pamiętam praktycznie nic  do kwietnia.
A tak w skrócie to:

- przeniosłyśmy konie do nowej stajni i jest najlepiej na świecie. Senior wygląda i czuję się jak młody bóg. Cudowni ludzie, no nie mogę znaleźć żadnego minusa. Znowu mam mega przyjemność z jazdy i dalszego rozwoju.
- zdana matura, fajne studia, zostałam starostą i staram się w tym spełniać, lubię być studentem ;D
- najdłuższe i najbardziej spontaniczne wakacje życia, poznałam masę świetnych ludzi, tona super wspomnień, może spędzone praktycznie całkowicie u mnie w Krakowie, ale tylu rzeczy i miejsc jakie poznałam w tym czasie to mi się nawet nie śniło. Tak przeróżny wachlarz ludzi jaki się przewinął, tyle ile się działo. Nigdy bym o sobie nie powiedziała, że potrafię być tak spontaniczna i bardzo to polubiłam.
- nawiązała się jedna dla mnie bardzo ważna znajomość, poznałam cudownego człowieka, mam w nim mega przyjaciela i wiem, że mogę liczyć na niego w każdej sytuacji.
- "posprzątałam" sobie trochę w życiu, zakończyłam po wielu bojach, płaczach i problemach wieloletnią bo od lat mocno dziecięcych przyjaźń, postanowiłam raz w życiu postawić na siebie i wyjść z założenia, że lepiej być kimś obcym niż nikim.
- NAJFAJNIESZA PODRÓŻ ŻYCIA, spontaniczny wyjazd Ładą 2107 Kraków-Budapeszt-Balaton-Bratysława-Wiedeń-Kraków
wszystko w 32 godziny, jest to chyba najkrótszy a zarazem najbogatszy w odwiedzone miejsca wyjazd w moim życiu. Zwiedziłam więcej krajów niż przez całe życie. No wspomnienia zostaną na zawsze.
- był to rok pod znakiem głównie psów i koni. Masa nowej wiedzy w obu dziedzinach.


A życzenia i plany na 2019? raczej ich nie mam. Niech się dzieje co ma się dziać  😀
Ten rok zaczął się od tego, że miałam mega nerwa na chłopa - nie wiem już za co, ale po jednym z (wielu!) wyjazdów w skały wróciłam rycząc, że więcej tak nie chcę, wypłakałam się dobrej duszy i podjęłam decyzję o rozstaniu z chłopem. Tak więc chyba jednak zacznę wierzyć w powiedzenie 'jaki nowy rok taki cały rok'. Rodzina szpileczki cały czas wbija z tego powodu, wspinanie mnie ratuje, wyjazdy były jak głęboki oddech, narkotyk... nakręcały mnie i pozwalały żyć. Sezon się skończył, a ja nie żałuję, tylko gratuluję sobie odwagi, mimo że przecholernie brak mi męskiego ramienia (a jeszcze nie tak dawno zastanawiałam się po co mi chłop, skoro jestem samodzielna). Poza tym schudłam, przytyłam znów, pracy nie zmieniłam.
W 2018 bardzo bym chciała wyjeżdżać w skały minimum tak często jak w 2017! Najlepiej z ulubionym kolegą, ale o tym to pewnie mogę sobie marzyć - zobaczymy. Na pewno czeka mnie wykańczanie mieszkania. Pracę może zmienię, a może nie - jest dobrze, może dla grubszego portfela poszukam innej opcji. Bardzo bym chciała w końcu skutecznie schudnąć! i pomału się do tego szykuję. Podobnie szykuję się do bardziej rozplanowanego 'treningu' wspinaczkowego i z tym pomału ruszę na dniach.


Rodzina szpileczki nadal wbija, męskiego ramienia nadal brak i jakoś wątpię by coś się zmieniło. Już nawet znajomi pytają czemu ja sama jestem czemu sobie kogoś nie znajdę  🙄 jakby to takie proste było jak pójście na targ  🙄
Wyjeżdżać w skały się udało, nawet więcej niż w 2017 o dziwo. Z kolegą byłam raz i to był zapewne ostatni raz, już się nawet nie odzywa na ściance jak się mijamy  😂 😵 Poza kolegą zweryfikowałam sporo znajomości ściankowych i z większością zakończyłam kontakty albo ograniczyłam do minimum (za to poznałam trochę fantastycznych osóbek które są życzliwe i potrafią patrzeć dalej niż na swój nos).
Wykańczanie mieszkania mnie nadal czeka, opóźnienie... Pracy nie zmieniłam, ale od stycznia podwyżka więc nienajgorzej.
Schudnąć nie schudłam, utyłam znów. Ale znalazł się powód, leki przyjmuję i jest nadzieja na lepsze samopoczucie i na zgubienie kilogramów, choć będzie to wymagało mnóstwo samozaparcia i pracy. Ba - już się lepiej czuję.
Trening... zmieniłam ściankę, zmieniłam szkoleniowców - jedna z lepszych decyzji w roku. Szkoda tylko że trapią mnie kontuzje i znów od paru tygodni się nie wspinam wcale  😕

Tak więc... plany na 2019 rok:
1. Schudnąć 10-15 kg (będzie hardo, ale czas zawalczyć serio a nie tak jak zawsze)
2. Skończyć z kontuzjami
3. Podnieść wydolność, rozciągnięcie i poziom wspinaczkowy
4. Wykończyć mieszkanie i nie zwariować 😉 plus nie dać się dobrym radom i zrobić po swojemu
5. Ograniczyć czas przed ekranem na rzecz czasu przy książkach i w ruchu
6. Wspinać się jak najwięcej, mieć z tego radość, zrobić choć jedną drogę wielowyciągową, pojechać też czasem w miejsca niewspinaczkowe na weekendy/urlop
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
31 grudnia 2018 18:49
Rok, który się kończy miał swoje plusy i minusy, gdzie minusów było znacznie więcej.
Wiele ciekawych chwil, ale i rozczarowań ☺️
Te 12 miesięcy przyniosło sporo nowych znajomości , ale i pewne znajomości się zakończyły...
Wiele zrozumiałam i mogę powiedzieć, że do wielu spraw dorosłam.
Najważniejszym jednak przełomem w moim życiu było podjecie leczenia depresji i zostawienie toksycznych ludzi (niech zatruwają sobie życie a nie mi).
Odnalazłam wewnętrzny sposób, bardzo mi w tym pomaga R., który nie krytykuje moich wcześniejszych złych czy dobrych decyzji, jest zawsze kiedy go potrzebuję i nie uważa, że depresje sobie wymyśliłam. W końcu mam osobę, która mnie wspiera a nie pogrąża.
Niestety w nowy rok wchodzę ze złamaną nogą, która nie wiem czy nie będzie do ponownej operacji, ale pomimo to czuję, że weszłam na odpowiednią drogę w życiu.
Plany na 2019:
Być szczęśliwą i żyć dla SIEBIE!
Toczyć dalej szczęśliwe życie z R., w którym nie ma tajemnic
Dojść do ładu ze zdrowiem, bo się posypało.
Życzę Wam wszystkim jak najlepszego 2019! Niech miłość i radość będą z Wami w nadchodzącym roku!
Nie poddawajcie sie, walczcie zawsze o swoje dobro, bo to Wam ma być dobrze 😍
Podsumowanie piszę pierwszy raz, jestem ciekawa skąd i w jakich okolicznościach przeczytam je pod koniec przyszłego roku 😉

2018 był dla mnie bardzo dobrym rokiem:
+ zdrowie najbliższych;
+ mam najlepszego męża na świecie;
+ mam najukochańsze zwierzaki, które są dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi. Najbardziej cieszy mnie ich kondycja;
+ finansowo bardzo przyzwoicie;
+ udało się spełnić marzenie męża: 30stka na Camp Nou;
+ kilka udanych wyjazdów w ukochane góry;
+ nie zaszłam w ciążę i nie wzieliśmy kredytu;
+ najlepszy dotychczas wieczór sylwestrowy z mężem i psem w łóżku w PPN pod Trzema Koronami.
Jedyny - to zaniedbałam swoje zdrowie, nadal bardzo ciężko jest mi zaciągnąć się do lekarza.

W 2019 roku chciałabym zachować otwarty umysł, nie mam pojęcia jak potoczy się moje życie. Nie jestem przywiązana do swojej pracy zawodowej ani miejsca zamieszkania. Jedynie czego pragnę, to zdrowie dla najbliższych oraz moich seniorów: psa i konia, a także udanego w dalszym ciągu małżeństwa.

Wszystkiego dobrego dla Was w Nowym Roku!
Facella   Dawna re-volto wróć!
31 grudnia 2018 20:41
Facella - trzymam kciuki za sprawy sądowe, pomyślne rozwiązanie sprawy z firmą i pogonienie stalkera na dobre. Cieszę się, że masz swoją miłość, dzięki niej przetrwasz wszystko.

Co do pleneru, to jak tylko będę znać szczegóły to od razu powiem. Wiem tyle, że będzie to sesja trochę z innej epoki, będą psy charty, koń, cudne suknie, modelki - moje rudowłose Wiktorie, Michalina, Maja, Gabrysia, cudowna Kasia Tręda (jestem na etapie dogadywania szczegółów), no i miejsce - chcę zrobić na terenie pałacu w Szklarach, więc będę też jechać pytać o zgodę i dogadać szczegóły co oni na pomysł z sesją. Dogadaną mam też makijażystkę.


Sprawy są z góry wygrane tak naprawdę 🙂 no ale to jednak czas, nerwy.

Zamierzam poszerzyć portfolio, wiec taka „inna” sesja niż dotąd bardzo mnie interesuje 🙂 mam nadzieje, ze w weekend?
To nie był zły rok. Może nienajlepszy w moim życiu, bo widzę jeszcze spore pole do poprawy, ale nie było źle.
Uczuciowo i zawodowo stabilnie, poziom zakocenia również ten sam. Nic mi nie dolega, partner i koty też zdrowe. Udało się wyskoczyć na krótki urlop,zrobiłam tatuaż o którym od dawna marzyłam, odłożyłam trochę kasy.To też pierwszy rok, kiedy udawało mi się regularnie oddawać krew, dorobiłam się pierwszej z odznak z pck. Z rzeczy mniej fajnych to niestety trochę się zaniedbałam i przytyłam - wyglądam trochę jak mały wieloryb, ale jakoś nie potrafię się tym przejmować.
Nie mam zbyt wielu postanowień na 2019, w planach remont mieszkania i zakup samochody, kształtuje się też wizja kilku fajnych koncertów i wyjazdów więc w nowy rok wkraczam z umiarkowanym optymizmem. Oby nie było gorzej 😉
To może ja też pierwszy raz... :/
Mój 2018 rok kręcił się wokół ukochanego Taty (mieliśmy tylko siebie, mama dawno nie żyje) i Konia nr 2, który po odejściu na emeryturę konia nr 1 stał się podstawowym wierzchowcem. I tak mi się przeplatały kontuzje konia z coraz gorszymi diagnozami Taty. Wszystkie dni urlopu poświęciłam na dorabianie, aby było na szybszą tomografię Taty (taa darmowa służba zdrowia),  czy rehabilitację konia. Co koń dochodził do siebie - Tato potrzebował pomocy i tak większość roku koń pauzował. W końcu Tato przegrał z rakiem a zwierzaka sparaliżowało częściowo...
Do tego koffana firma postanowiła obciąć nam premie. Każdy, kto pracuje w handlu wie dokładnie, że podstawy są słabe, żyje się generalnie z premii. I tak wycięto mi z budżetu środki potrzebne do utrzymania koni, czyli kilka tyś miesięcznie poszło się kochać.
Całokształt sprawił, że kilkukrotnie trafiałam na SOR i się okazało, że też nie jestem zdrowa.  😵 Chociaż chciałam być i byłam cały czas bardzo dzielna, okazało się że po 40stce człowiekowi kończy się gwarancja i się może posypać  😵
Warto to podsumowywać?

Plany na 2019?
1. Przeżyć go  😉 i  podreperować zdrowie
2. Jeśli w firmie się nie zmieni - wyjechać za chlebem. Ciężko w tym wieku, ale totalnie nic mnie już w kraju nie trzyma, a mam dosyć zapierdzielania 360 dni w roku tylko po to aby opłacić rachunki...
3. Zacząć znów jeździć konno, bo tego mi mega brakuje
4. Fajnie by było znaleźć drugą połówkę, nie koniecznie "żytniej" 😉 , ale to już pozostawiam w sferze marzeń, nie planów...

Tyle
Wierzę, że rok 2019 będzie lepszy, bo gorszego niż aktualny jeszcze nie przeżyłam  🤔
Gaga współczuję sytuacji jakie Cię dotknęły. :przytul: Niech nadchodzący rok będzie dla Ciebie zdecydowanie lepszy!
Cierp Twoje zdjęcia są fantastyczne - podziwiam, bo zachwycają. Technicznie to jedno, ale kreatywność w tworzeniu kadru to drugie. Masz dar!
Magda trzymam kciuki za Ciebie!
halo udanej realizacji tych nowych zadań! 😀
madmaddie - będzie lepszy, wierz w to, bo tak właśnie będzie. 😉
Atea tworzycie z małżem super miejsce - widać, że Wasza stajnia to miejsce ze wspaniałą atmosferą, a jednocześnie bardzo profesjonalne.
maleństwo oby to był tylko taki krótki przebłysk niepozytywnych spraw, które zamkną je raz na zawsze.  :kwiatek:
bera7 jesteś super dzielna babka! Życzę ukończenia domu.
Dzionka fajnie było przeczytać, że rok temu pisałaś "czeka mnie taki spokojny zawodowo rok", a tymczasem zrobiłaś taki mega krok w temacie z pozytywnym efektem.




Ten rok minął w błyskawicznym tempie. Trochę tak jakby go nie było...
Podsumowanie właściwie mogłabym skopiować sprzed roku, więc chyba nie ma co się rozpisywać.
Pozytywną różnicą jest to, że sytuacja mojej wieloletniej przyjaźni się w pewnym sensie unormowała (to już nie to, ale kontakt utrzymujemy), a jest też nowa bliska, bardzo ważna dla mnie relacja, chociaż niby tylko internetowa.

Na 2019 kilka myśli w trybie "postanowienie". Trochę planów, które jednak w dużej mierze nie są w pełni ode mnie zależne.
Przede wszystkim zaś mam życzenie (takie samo jak rok temu) - ZDROWIA! Dla mnie, dla mojej rodziny i moich zwierzaków. Żadnych angin, tracenia głosu, skręconych nóg czy podejrzeń udarów. Proszę! Błagam! 

I Wam również życzę przede wszystkim zdrowia, a ponadto miłości i satysfakcji z każdego dnia 2019 roku. 😀 
No cóż, z planów na 2018 wyszedł w sumie tylko jeden. W sumie nie mam ochoty komentować nawet tego roku, ale lubię potem wracać do podsumowań. Z plusów to fajny wyjazd w wakacje i fakt, że mojej siostrze udało się kupić i wykończyć mieszkanie, a ja dzięki temu mogłam sprowadzić wreszcie kota do siebie. Oprócz tego dalej mam w pracy ludzi, na których prywatnie mogę liczyć, chociaż zespół się rozjeżdża, to wiem że tak zostanie. Poza tym ciężka choroba Mamy, kiepskie rokowania a mimo to Mama ma się coraz lepiej. W ciągu tego roku w pracy poszłam 2 stanowiska wyżej, ale samo zarządzanie firmą robi się tak nieciekawe, że większość zespołu planuje się szybko stąd zwijać... W ciągu roku sporo nowych znajomości, z których tylko jedna skończyła się jako tako dobrze. Pozostałe to ogromny zawód na ludziach. Studia dalej leżą odłogiem i cudem tylko jakoś przez nie przechodzę, z plusów to w sesji letniej zaliczyłam przedmiot, który wisiał mi z poprzedniego semestru i nie musiałam się z nim bujać kolejny rok. Później śmierć babci, moje zdrowie trochę podupadło i na zwieńczenie tego rok skończyłam w łóżku z gorączką. 2019 może być zdecydowanie lepszy i niech taki będzie...
Po 2017 kiedy moje życie stanęło na głowie, 2018 był dla mnie rokiem przechodnim. Siedziałam w domu na macierzyńskim, nic się nie działo, plan na ten rok czyli nauka angielskiego zrealizowany. Jedynie moja głowa ucierpiała przez co przeżyłam najgorsze wakacje ever...
Plany na przyszły rok podreperować głowę, uczyć się dalej angielskiego, kupić mieszkanie i najważniejsze podjąć ostateczną decyzję co do naszej rodziny.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
01 stycznia 2019 11:57
Jak zwykle czekałam do końca, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy  😉

To był szalony rok, w którym było sporo nagłych zwrotów akcji. Na studiach wszystko było robione na wariata, na ostatnią chwilę, gdyż za bardzo obciążało mnie przygotowywanie kolegi (wtedy jeszcze narzeczonego) do zaliczeń na jego kierunku studiów. Miałam sporo wyjazdów, jak na ostatnie lata: Krosno, Rzeszów, Suwałki, Druskienniki, Warszawa, Trójmiasto i mój wymarzony Wrocław, po którego starówce chodziłam ostatnio chyba 20 lat temu, bo późniejsze wizyty kończyły się najczęściej w Bielanach Wrocławskich i ewentualnie zoo.
Dwa miesiące wakacji spędziłam na praktykach. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, ale odnalazłam się tam, poznałam nowych ludzi, rozwijałam swoje zainteresowania i przemyślałam swoje życie. Podjęłam decyzję o zerwaniu zaręczyn. Szukałam swojej drogi życiowej, bo się później pogubiłam, ale już wiem, na czym mi zależy i będę podążać tą ścieżką.
W tym roku pospełniałam swoje plany: uzyskałam uprawnienia sędziego w TREC PTTK, brązową odznakę powożeniową PZJ, uprawnienia Instruktora Szkolenia Podstawowego PZJ.
Jeszcze na praktykach miałam kilka propozycji pracy, których musiałam na razie zrezygnować ze względu na to, że muszę dokończyć parę spraw i do czerwca jestem uziemiona. Ale będę musiała w końcu podjąć decyzję, co będę robić.
Były też smutne momenty, wręcz przykre. Zawiodłam się bardzo na swoim niedoszłym teściu, już po zeszłorocznej akcji trzeba było kompletnie uciąć kontakt. Zmęczona też jestem wieczną tułaczką, pakowaniem i wypakowywaniem swoich rzeczy. 11 lat takiego życia już mnie zmęczyło.

Moje plany: zdobyć tytuł inżyniera, pójść na studia magisterskie (najwyżej po semestrze zrezygnuję), pójść do stałej pracy (chociaż jako instruktor jazdy konnej nie zamierzam pracować pół życia). Może uda mi się zrealizować marzenie o włóczęgostwie konnym (wtedy będę musiała trochę zmodyfikować plany zawodowe i znaleźć jakiegoś konia). Może uda mi się wkońcu ułożyć życie i osiąść w jednym miejscu.  I zacznę trochę więcej myśleć o sobie i swoich potrzebach.
Czas zacząć żyć dla siebie, a nie myśleć o wszystkich w koło!
Scottie   Cicha obserwatorka
02 stycznia 2019 08:24
Cricetidae, robiłaś już podsumowanie 2017 roku- akurat się na nie natknęłam czytając moje 😉

Link do podsumowania roku 2017: http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,101566.0.html

Dobrze czułam, że rok 2018 przewróci moje życie do góry nogami. To był prawdziwy rollercoaster! Jazda bez trzymanki.
Pomimo tego, że pod koniec 2017 roku zdecydowaliśmy się z mężem ostatecznie na powiększenie rodziny- to widząc 2 kreski na teście ciążowym już 1 lutego- byłam w niezłym szoku. Przetrzymałam tą informację trochę w tajemnicy i zrobiłam mężowi wymarzony prezent na walentynki. A on mnie, kupując mi wymarzone autko 😉
Całe te 9 miesięcy mogę podsumować w ten sposób: to był najpiękniejszy okres w moim życiu. Myślałam, że lepiej się z mężem dogadać nie mogłam, a okazało się, że nasz związek wskoczył na jeszcze wyższy level. Było bajecznie. Poza tym bardzo odpoczęłam od pracy, która jeszcze przed L4 dała mi mocno w kość. Chciałabym, żeby ten okres trwał wiecznie, pomimo tego, że po drodze było kilka stresów. Od marca wylądowałam na zwolnieniu lekarskim, które ciągnęłam do porodu. W kwietniu dostaliśmy potwierdzenie moich przypuszczań, że w brzuchu rośnie mała dziewczynka 🙂 Pod koniec maja trafiłam do szpitala z powodu plamienia krwią. Słysząc płacz noworodków za ścianą bardzo bałam się, że płaczu swojego dziecka nigdy nie usłyszę. Wszystko skończyło się dobrze, chociaż szczęście nie trwało długo- tydzień później dowiedziałam się, że Kinga ma ARSA, która jest najczęściej wiązana z ZD. Jakby tego było mało, to moje przypuszczenia co do guza rosnącego pod blizną po raku potwierdziły się. W 2019 roku czeka mnie kolejna operacja, ale mam nadzieję, że na tym się skończy.
Od czerwca już było tylko lepiej- lekarz specjalizujący się w ARSA przekonał mnie, że Kinga jest zdrowa 🙂 Ostatnie USG w sierpniu tylko to potwierdziło.
Niestety, później znowu zaczęło się psuć- na przełomie sierpnia i września miałam problem z ilością wód płodowych, który doprowadził do tego, że trzeba było wcześniej wywołać poród. Pobyt w szpitalu przed porodem i fakt, że nie przenoszę ciąży jak sobie zaplanowałam ( 🤣 ) tak mnie dobiły, że pierwszego miesiąca życia Kingi nie pamiętam i nie chcę pamiętać. W życiu nie czułam się tak fizycznie i psychicznie źle. Do tego doszły problemy zdrowotne, z których na szczęście wyszłam.
Jak ogarnęłam się z dzieckiem (która jest najwspanialszą córeczką na świecie  :kocham🙂, to zaczęło się psuć z mężem... na szczęście 2018 rok zakończył się dla nas bardzo pozytywnie 🙂

Pomimo przepracowania tylko 2 miesięcy w tym roku- znowu dostałam podwyżkę 😀

W 2019 roku życzę sobie... PRZETRWAĆ. I chciałabym wreszcie nie mieć żadnych problemów ze zdrowiem.
Facella - bardzo się cieszę, że sprawy do przodu.
A co pleneru to na pewno na weekend.

Ascaia - dziękuję kochana  :kwiatek:
Życzę Ci bardzo dużo zdrowia, no i jeszcze więcej takich imprez na których mogę Cię podziwiać wyglądającą jak bogini.
Scottie, oo dzięki, jakoś szukajka mi nie pokazała, a nie wiedziałam, czy w końcu się zdecydowałam podsumowywać 2017 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się