praca

Meise, nie wiem, czy to pocieszenie szczegolne 😁 ale na kogos z niefajnym mniemaniem o naszej pracy mozna trafic niezaleznie od tego, co sie robi.

Bo na swoim to sie lenisz w majtach na kanapie, w duzym korpo sie lenisz i przekladasz papiery z miejsca na miejsce, w malej firmie tez tylko przekladasz papiery i jeszcze pewnie siedzisz z szefem na ploteczkach, jak jestes lekarzem to Bigfarma obsypuje cie hajsem 😉 i tak dalej i tym podobne. Moze noszenie gruzu na budowie jeszcze trafia do swiadomosci spolecznej jako uczciwa ciezka praca :P tylko ze wtedy tos samie sobie winien, ze taki nieudacznik z ciebie 😂

Czasem warto ograniczyc sobie otoczenie. Albo przejmowanie sie tym otoczeniem. I dlaczego wlasciwie cie boli, ze jakis ludz X uwaza cie za bumelantke?

PS. Az zaczelam sie zastanawiac, jak mialabym (hipotetycznej) babci wytlumaczyc, za co mi wlasciwie placa pieniadze w pierwszej robocie zwiazanej ze studiami  👀 No jakos tego nie widze, nawet ludzi nie oszukuje :P a jakis grosz wpada.
Dziewczyny, co gorsza to są bliscy ludzie! Bardzo bliscy  😀
Dalsi znajomi nie wiedzę absolutnie nic o mojej pracy, nie wiedzą nawet czy pracuję na etacie czy na swoim.

Chyba dlatego musiałam się wygadać, że to się tak nagminnie powtarza. Rozumiem raz zażartować, że prowadzę rozmowę Skype w majtkach i koszuli (mój tż to kiedyś opowiedział przyjaciołom, wszyscy się śmiali i ja też, bo to jest zabawne  😀)

Ale gadanie o bumelanctwie i wyśmiewanie za KAŻDYM razem, gdy w moim kontekście pojawi się słowo "pracuje" zaczyna boleć i smucić.
Ostatnio byłam już chamska, tak naprawdę bardzo niemiła. Ciekawe czy teraz to ucichnie. Niby wiem, że ludzie mi dobrze życzą (bliscy znajomi), ale czasem mam wrażenie, że... cieszyliby się jakby mi nie wyszło. Mam nadzieję, że to tylko moje wrażenie.

Tym bardziej, że ja często sama z siebie doceniam prace innych i wręcz podziwiam zaangażowanie i poświęcenie. Bo po prostu szczere ze mnie babsko i lubię czasem coś głośno zauważyć. 
Napiszę bardzo szczerze.
1) Myślę, że wiele osób (nie wiem czy to taka mentalność polaczka?) jest takich, że zazdrości, czuje zawiść, lubi dokopać, zgnoić, zhejtować. ( a nienawiść w narodzie rośnie od kilku lat, bo jest odgórne pozwolenie na nienawiść i buractwo) Czasami bliskie osoby niby cię lubią, ale czujesz, że gdzieś w głębi cieszyłyby się, jakby ci nie wyszło. Oczywiście się do tego nie przyznają. I mam wrażenie, że to zależy od tego, czy same czują się spełnione i bogate. Odnoszę wrażenie, że ludzie "pozwolą mi mieć pieniądze" pod warunkiem, że nie będę miała lepiej niż oni. Będą się cieszyć moim szczęściem, ale pod warunkiem, że oni są szczęśliwsi.
2) Mam wrażenie, że najbardziej zazdroszczą nam osoby, które same są niespełnione, biedne, nieszczęśliwe. Wtedy prościej u nich o ten jad. Nawet ten taki ukryty, którego się wstydzimy sami przed sobą. To moga byc nawet w sumie dobrzy ludzie, ale poczucie nieszczęścia i frustracji powoduje, że rośnie zawiść. Nawet jeśli nie chcemy by rosła.
3) Spójrz na to obiektywnie. Jesteś śliczna i zgrabna. Już samo to może boleć. Masz fajnego faceta z którym się chyba dogadujesz. Kolejny powód do zazdrości. Masz fajną nową chatę! Życie ci się układa. Do tego jesteś miła z tego wynika. I jeszcze masz w ich mniemaniu dobrze płatna pracę "za nic". Nie musisz wstawać o 5😲0 i zapierdzielać na kasę. Dla niektórych ludzi tego może być za wiele aby to strawić tak po prostu.
4) Jesteś chyba za miła. A kiedy jest sie za miłym, to ludzie włażą na głowę z butami. I zdrowy egoizm jest zdrowy!
busch   Mad god's blessing.
16 stycznia 2019 18:21
tunrida, zgadzam się w 100% 🙂

Swoją drogą, po przetrawieniu tego:
Ostatnio próbowałam babci tż wytłumaczyć najprostszymi słowami co robię i co to B2B. I mówię, że kupuję duże ilości towaru od jednej firmy i potem sprzedaje drożej do innych firm też w dużych ilościach. Konkluzja (na głos i przy całej rodzinie): "Aha, czyli oszukujesz ludzi!?"  😁 😁 😁
Ale nie mam żalu, bo to starsza osoba 🙂 

Stwierdzam że babcia chyba nigdy uczciwej myśli nie poświęciła temu, skąd się biorą towary w sklepie skoro po takim opisie pomyślała tylko o oszustwie 🤣

Dzięki za to co napisałaś. Z zewnątrz wszystko wygląda kolorowo, mimo, że ja nigdy nie pudruję swojej rzeczywistości, mówię wprost o problemach, tak samo jak wysłuchuję cudzych. Niby jestem miła, ale i asertywna i trudne do przełknięcia rzeczy też nieraz padną z moich ust (co skutkuje nieodzywaniem się przez kilka mcy).

Nigdy, przenigdy nie sugerowałam nikomu ile zarabiam, nawet rodzinie, żeby właśnie nie dawać powodu do jakichkolwiek negatywnych myśli względem mnie czy też siebie samego.

Te docinki słyszę od... mężczyzn. Kobiety raczej rozumieją, że to nie takie proste i lekkie (oprócz mamy tż, która nadal nie dowierza, że ja cokolwiek mogę zarobić siedząc w domu).
Zawsze odpowiadam, że można się zwolnić z etatu i robić to samo 😉 Pomaga doraźnie, za dwa dni znów jest temat, że nastał pon., ale lipa, nie chce się nikomu wstawać do pracy. A ja... bumeluję.

Olewam to od tak dawna. Ten temat pracy jest dziwny i przykry. I niezrozumiały dla mnie. Ale oczywiście nie są to znajomości, które zamierzam ograniczyć z tego powodu  😉

Myślę, że tak jak zauważyłaś, wynika to z niespełnienia i frustracji własną robotą. To akurat bardzo aktualny temat pośród bliskich mi osób w przedziale 30-35.

busch, na początku zrobiłam wielkie oczy, zakuło mnie lekko, ale potem tylko się uśmiechnęłam. Szwagierka na to zareagowała większym rozdrażnieniem, ale babcia się bardzo postarzała przez ostatnie 2 lata. Więc też umysł nie taki lotny... niestety.
A czy nie jest też tak, że spora część ludzi zwyczajnie nie rozumie / nie pojmuje / nie kojarzy na czym polega Twoja praca? Że jest to dla nich w dużym stopniu coś o poziomie abstrakcji, zupełnie odmienne w typie od ich sposobu zarobkowania?
Ascaia, na pewno tak jest, ale ja też totalnie nie rozumiem pracy programisty i tym bardziej ją szanuję, że ktoś pisze jakieś kody i zarabia na tym kupę kasy. Ja bardzo podziwiam rzeczy, których nie rozumiem, bo wydają mi się trudne, ale i pociągające zarazem  😁

No nic, widać taki urok siedzenia w domu i pracy zdalnej (w tych mitycznych majtkach).

Może teraz zmienię taktykę, zacznę opowiadać jak to miło spać do 10-tej, nie musieć odśnieżać auta i stać w korkach, otwierać kompa, sączyć kawusię i nadrabiać odcinki "Na Wspólnej"  😎 😁
Ja się zgadzam z tym co napisała tunrida, zwłaszcza z punktem 1 i 4 🙂
U mnie wszyscy wiedzą na czym polega moja praca (tzn tak im się wydaje :hihi🙂.

Meise, moim zdaniem dużo wynika z zazdrości o kasę właśnie, o mieszkanie, o zadowolenie z życia. Mężczyźni tez mogą mieć z tym problem bo podejrzewają, że więcej od nich zarabiasz a w dodatku siedzisz w domu 😀 Ja myślę, że nawet w tych miłych i dobrych ludziach czasem taka iskierka małej zazdrości się pojawia (tak jak tunrida pisała) i te komentarze to taki tego wyraz. A jeśli chodzi o osoby w wieku rodzicowym to one nie do końca mogą wiedzieć na czym to wszystko polega i ile teraz robi się online (właściwie można prawie wszystko).

Ja osoby pracujące w domu mega mega podziwiam. Dla mnie to najcięższa praca świata, nie jestem w stanie zmusić się w domu do pracy jakiejkolwiek, teraz muszę się dużo uczyć na egzamin i wręcz zmuszam się do poczytania czegoś, a przecież lubię o tym czytać! Lubie swój zawód. Ale w domu nie mogę. Pewnie spałabym do 11, potem odwlekała prace, jednak lubię pracować/uczyć się w nocy więc zarywałabym nocki do 4, wstawała coraz później i przestawiła w końcu noc z dniem (co mi się zdarza czasem). Bez sensu. Podziwiam, że komuś udaje się zmobilizować do pracy w takim trybie, ja idę, odbębniam swoje intensywne 6-12 czy 18h, wracam i mam luz total, niczym się nie przejmuję. Jakbym pracowała w domu to pewnie ciągle by coś było do roboty.
majek   zwykle sobie żartuję
16 stycznia 2019 21:35
Taaak, ja też jak byłam na swoim to - może i mogłam sobie wsiąść na konia jak było jasno zimą- ale pracowałam więcej niż 12 godzin dziennie i wiecznie w stresie, że co będzie, jak się klient rozmysli/zmieni koncepcje/nie zapłaci faktury na czas itd. Etat jest taaaak wygodny. O 16:30 wyłączam pół mózgu  😎
To mnie się marzy praca w domu.... Albo trochę w domu, trochę w firmie. Jak tylko będzie okazja, to z pocałowaniem ręki biorę....
I w nosie miałabym co kto o tym myśli, bo jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, by ktokolwiek wrzucał mi szpile związane z pracą. Natomiast koooonie..... Ohoho 😎
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 stycznia 2019 07:26
ja po pięciu latach polonistyki jestem totalnie odporna na takie docinki. Zresztą, praca w korpo lepiej się jawi w oczach otoczenia, niż te nieszczęsne studia bez przyszłości  😁
Teraz akurat na czasie jest "po co mi ten pies, taki drogi, a nie może jeść karmy z marketu?" 🥂 Taki mamy klimat, niestety, tak już będzie.

A pracować z domu uwielbiam! Dłużej się siedzi, bo w biurze to zawsze ktoś przyjdzie i pozawraca głowę, a tak człowiek wstaje po herbatę jedynie. Dla mnie problemem pracy z domu jest brak kogoś z kim na bieżąco mogę podyskutować o problemie. Przez komunikator to już nie to samo 😉
Cri, bo ludzie sobie dorabiają teorie i wizje nt. ludzi pracujących w domu i nie dowierzają, że nie mam kiedy zjeść śniadania.

Abstrahując od tego to zdecydowanym minusem jest brak towarzystwa ludzi. W biurze zawsze było wesoło, gwarno. Siedząc całymi dniami sama w domu zaczynam dziczeć. Pamiętam pierwsze dwa miesiące pracy w ten sposób. Ja wyłam non stop i zastanawiałam się jak ja się w to wpakowałam i jak się z tego wykręcić. Byłam okropnie nerwowa, drażliwa. Przyzwyczaiłam się po czasie, ale nadal brakuje mi ludzi, bo jestem osobą wyjątkowo socjalną... Dlatego popołudniami chociaż na spacer czy kawę wyskoczę to tu, to tam. Żeby nie zatracić podstawowych odruchów ludzkich w społeczeństwie  😁

Brak szefa nad sobą brzmi super i nie wyobrażam sobie teraz, że ktoś ma mi organizować dzień pracy czy co gorsza wymuszać bezsensowne dupogodziny. Z drugiej strony tak jak majek pisze - nie wyłączy się połowy mózgu o określonej godzinie. Bo ten mózg analizuje ostatni kwartał nawet na minutę przed zaśnięciem (idealny moment!)  😀

madmaddie, to jest dopiero ograniczenie, żeby twierdzić, że jakiekolwiek studia są nieprzydatne. Już tu kiedyś pisałam, że wg mnie z każdych studiów można wycisnąć to co najlepsze i pracować później z satysfakcją w oparciu o tą wiedzę.
majek   zwykle sobie żartuję
17 stycznia 2019 09:46
Moja kumpelka wynajmuje biurko w biurze wlasnie po to, by tam chodzic pracowac, a nie zawalac sobie sypialni/salonu sprzetem. Moze pomysl o czyms takim Meise?
U nas jest jedna taka miejscówa i oczywiście, jest tam wesoło, ale rwetes i wrzawa jak na arabskim targu  👀 Miejsca mało, a chętnych bez liku, a ja jednak czasem muszę się skupić  😉

Dobrze, że mam króliki, które grandzą i odwracają czasem mój wzrok od kompa 🙂
To ja tez pozdrawiam wszystkich pracujac z lozka w pizamie jeszcze! 😀

Dla takiego introwertyka jak ja praca z domu to wybawienie i blogoslawienstwo. 🙇
Ja tam podziwiam osoby pracujące w domu i to na własnej działalności. Trzeba mieć dużo samozaparcia, umieć organizować sobie czas. No i stres jest nieporównywalnie większy, bo nie ma własnie tego momentu, że zamykasz za sobą drzwi w robocie i nic cię nie obchodzi. Mój szwagier prowadzi własną działalność i wiele razy mówił, że jakby mu ktoś dał etat za porządne pieniądze to by się nawet chwili nie zastanawiał. Teraz zarabia dobrze, ale nigdy nie ma pewności co będzie za miesiąc, za kwartał. Ciągłe nerwy, załatwianie tysiąca spraw. No i nawet jak chwilowo jest zastój albo coś nie idzie, to jednak dla pracowników na wypłaty zawsze musi się znaleźć, a są to dość niebagatelne kwoty jak się to wszystko podliczy. Więc i odpowiedzialność za innych dochodzi. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Fajnie jest być sobie szefem, być niezależnym, ale jednak w mojej ocenie jest to okupione dużym stresem.
vanille, to zależy akurat, co kogo bardziej stresuje. Ja mam spokojniejszą głowę, odkąd nie mam nikogo nad sobą i nie sądzę, żebym chciała kiedyś pracować na etacie. Tylko że akurat specyfika mojej działalności jest taka, że i w domu i wśród ludzi, więc jest równowaga w przyrodzie 😀 no i nie mam pracowników, więc też mniej problemów na głowie 😀
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 stycznia 2019 11:46
ja też jestem introwertykiem, ale to moje biuro lubię. Mam tu super ludzi, dlatego tak się gryzę ze zmianą pracy. Zresztą, programiści są na tyle specyficzni, że nie wiem czy bym się odnalazła wśród "normalnych" współpracowników. 😉

Meise, ja to wiem. Ale nie chce mi się tłumaczyć innym. Ba, jestem w lepszej sytuacji niż część znajomych po ścisłych kierunkach, bo oni są wyspecjalizowani i niejednokrotnie o pracę w tej specjalności ciężko, a ja jestem elastyczna i zawsze coś fajnego ogarnę.
Zresztą, pracuję w branży do której ciągną wszyscy, bo IT kusi szybkimi, wysokimi zarobkami i łatwym znalezieniem posady. No i widzę, że czasem ktoś nie-po-informatyce ogarnia lepiej, niż informatyk z wykształcenia. Bo technologie zmieniają się bardzo szybko, więc liczy się umiejętność myślenia w taki, nie inny sposób, czasem bardziej niż aktualny poziom znajomości Javy 😉
Ja mam tytuł mgr inż a pracuję w sklepie i uwielbiam moją pracę  😍  naprawdę pracuję w handlu z wyboru, a nie z przymusu 😀

Za to teksty obydwu babć pt.kiedy pójdę do normalnej pracy/ty w ogóle masz tam umowę/sprzedajecie ciastka/po studiach w sklepie, kto to widzioł  już puszczam mimo uszu 😉
Ja pracując w Mcd, a potem w sklepie, też regularnie słyszałam, zwłaszcza od taty: kiedy dorośniesz i pójdziesz do normalnej pracy? A i raz jeszcze dorzucił, że muszę przestać żyć marzeniami, bo z pasji się nie utrzymam. Innymi słowy mówiąc - idź rób cokolwiek, nawet to czego nie lubisz, byleby dobrze ci płacili. No a cóż, ja nie chcę skończyć jak oni oboje, uwiązani po 20 latach w czymś, czego nigdy nie lubili i po prostu się przyzwyczaili.
Wśród osób ze starszego pokolenia czasem ciężko o zrozumienie. Ja nieraz sama sie juz gubię i zastanawiam, czy może faktycznie nie żyje jak dziecko - marzeniami, czy moje oczekiwania wobec życia nie są wygórowane. Dużo sie nasłuchałam, ze moi rodzice jak byli w moim wieku to sie łapali czego popadło, ze ciężko było o prace, ze szło sie tam gdzie były pieniądze aby utrzymać rodzine a nie tam gdzie sie podoba. A ja sobie nie wyobrażam takiego życia, zwłaszcza w obecnych realiach kiedy jest więcej przestrzeni i możliwości na życie "po swojemu". A starsze pokolenie niestety czasem odbiera to jako kręcenie nosem, ze "w tyłkach sie poprzewracało"
Dla mnie wybor pomiedzy wlasna firma a praca na etat jest dosc prosty- wlasna firma ma przynosic korzysci w postaci dobrych pieniedzy i mozliwoscia dysponowania czasem- wtedy wysilek  ma sens. Jesli mam we wlasnej firmie pracowac non stop, a pieniadze marne to wole etat.
kolebka, flygirl, wyobraźcie sobie co sądzą o mnie, kiedy zostawiłam pracę w banku, później tez dobre stanowisko na rzecz wywalania gnoju 😉. Wariatka i tyle, ale szczęśliwa 😉
robakt   Liczy się jutro.
19 stycznia 2019 13:31
U mnie pracą w handlu teraz na topie, też jak kolebka mam tytuł mgr inż., a po roku pracy w firmie idę na kierownicze stanowisko w handlu i będę pomagać otwierać nowy sklep. Wyzwanie dla mnie nieźle, wszyscy na szczęście z najbliższych mnie wspierają.
bera7 ja właśnie też rzuciłam wszystko dla wywalania gnoju. 🤣 Ale w Norwegii, więc w oczach taty urosłam, bo poza Polską to można wszystko robić, tylko u nas siara w gastro/sklepie. 😉
desire   Druhu nieoceniony...
19 stycznia 2019 17:49
flygirl, to straszne, że jest takie przekonanie. Przeciez żadna praca nie hańbi! A w handlu też da sie nieźle zarobić..
madmaddie   Życie to jednak strata jest
19 stycznia 2019 18:29
ja tam wykładając towar w tesco byłam szczęśliwsza, niż w korpo  😂
Moja przyjaciolka zarabiala lepiej w sklepie (z drogimi butami i akcesoriami ze skory, spore premie za sprzedaz) niz jako inzynier przy projektowaniu zieleni (a tutaj niby w zawodzie, nby prestiz a klimat byl straszny, ciagle nieplatne nadgodziny i ogolna beznadzieja) ale handel naprawde trzeba lubic i sie zwyczajnie do tego nadawac.

Ogolnie po latach roznych doswiadczen wole pracowac za mniej ale tam, gdzie sie spelniam. Moja praca jest moja pasja, nie czuje sie jak w pracy i mimo ze to ciezka harowka fizycznie i umyslowo to zwyczajnie nie wyobrazam sobie innej. Nie zazdroszcze ludziom takim jak moj maz, ktory nie ma wymarzonej pracy - jemu jest obojetne gdzie pracuje, nigdzie nie jest mu ani zle ani dobrze, po prostu w jego glowie ma zarabiac. Glupio tak, szkoda troche, no ale jak rzeczywiscie nie widzi sie w czyms szczegolnym to trudno znalezc w pracy satysfakcje.
Heh, kolejny raz dobijam do swojej wyimaginowanej granicy 3 lat i zaczyna mnie nosić. Nudzę się, nie przykladam się jak do tej pory, wszystko mnie wkurza albo mam totalne zobojetnienie. A było mi tak fajnie i nawet czułam wyzwanie przez jakiś czas. Im bliżej do kolejnej umowy, tym  więcej rzeczy mi przeszkadza i demotywuje. To się powinno leczyć, nie?
Moon   #kulistyzajebisty
22 stycznia 2019 07:03
szam, dlaczego? Jeśli w pracy nie czujesz się spełniona, zarobkowo też nie jest szałowo, dodatkowo jest ona poniżej Twoich kwalifikacji i doświadczenia, albo masz poczucie, że stoisz w miejscu lub sie uwsteczniasz, to dlaczego nie zmieniać pracy co rok, dwa, trzy?

Właśnie testuję na sobie taką sytuację - mam wrażenie że długo za długo się zasiedziałam w obecnej firmie, wszystko mnie wkurza, klienci frustrują, że aż czacha dymi, wypłata jeszcze bardziej. Tak naprawdę rozglądałam się za czymś nowym od zeszłego roku, ale dopiero Nowy Rok przyniósł "nową mnie"  🤣 Na początku stycznia byłam na rozmowie no i "pykło" między nami  😉 Od lutego przenoszę się do innej firmy, deko dalej, ale dosłownie budynek obok pracy mojego P. tak więc będziemy mogli razem jeździć i jeść obiady np 💘 a wszystkie moje najważniejsze warunki zostały spełnione, czyli to, na czym mi najbadziej zależało: możliwość pracy 7-15, brak project managera i samodzielność w ogarnianiu klientów. Haczykiem jest konieczność założenia własnej działalności, ale umowa kontraktora jest tak skonstruowana, że rozwiała moje obawy. Nie mogę się doczekać  😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się