własna przydomowa stajnia

kasia-pala przybijam piątkę  😎  Mam to samo. Zimowy wybieg mam akurat przy samiutkiej drodze nr 74 Warszawa-Wrocław. Co i rusz ktoś się czepia że koniki marzną, nie mają stajni a część leży zdechła  😉 Po dwóch latach policja tylko macha przejeżdżając obok, a powiatowy wet tylko wpada raz na jakiś czas po podpisy donosów 😉 No taka dola. Kiedyś mnie wkurzało, obecnie już tylko śmieszy.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
29 stycznia 2019 22:17
Heh... z dwojga złego chyba lepiej, że się interesują. Chociaż tacy nie przyjmujący argumentów muszą wnerwiać.

Jutro mam w planie rozwieszenie pachnących nowością tabliczek. Mam nadzieję, że są wystarczająco proste, żeby treść dotarła do laików i na tyle sympatyczne, że nie będą prowokować.
kasia-pala Sprawdziłam - zarys sylwetki widać i cienie też.
anetakajper   Dolata i spółka
30 stycznia 2019 08:37
A nie lepiej pozakładać jakieś derki ? Ludzie będą widzieć że konie okryte= konisiowi ciepło 😉

Ludziom ostatnio coś  🤔wirek: -5C zabierz pieska/kotka do domu bo marznie. Ludzie nie rozumieją, że jak jakieś zwierzęta żyją na dworze to im rośnie futro  🙄
Na_biegunach ale super tabliczki! Twój projekt?
Dzisiaj rano znalazłam na padoku, na który wyprowadzam konie na dzień, kawałki chleba z jakąś mielonką  😤 wygląda, że sąsiad dokarmia mi konie  😤
Chyba trzeba sobie z nim porozmawiać i tabliczki wywiesić.
Izabela dzięki  :kwiatek: Jeszcze jak ktoś ma info w temacie przepuszczalności powietrza. Ogrodznie długą ścieną narażone na wsch i zach wiatry, boję się, czy nie odfrunie.
Derki odpadają, mam hucuły o mamucim futrze. Z jedzeniem też tak mam, przystanek autobusowy jest przy samym wybiegu i ludzie często coś rzucają. Konie lecą jak głupki i najczęściej zostawiają, ale lecą znaczy głodne. Żarcie dostają z niewidocznej strony, bo inaczej wywieje. Wolą czasem mimo zalegania siana przygryzać mikro trawkę więc "konie gówna jedzą". No i patyki też jedzą. A że ja te gałęzie specjalnie dla nich tacham żeby miały urozmaiconą dietę to już inna sprawa... Poprostu przykro tak co i raz słyszeć  🙁
U mnie konie są od 12 lat, a donosy mam od 6. Co roku jest gorzej niestety. Ja nie umiem wyluzować i się nie przejmować, bo co chwile przyjeżdża inna organizacja prozwierzęca i wszystko trzeba na nowo pokazywać, papiery, duperele, a to czas wszystko.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
30 stycznia 2019 10:15
Rety, współczuję. Dobrze, że mam rozumnych sąsiadów ale im więcej mieszczuchów będzie się wprowadzać tym może być gorzej (szczególnie jak im zacznie śmierdzieć). kasia-pala mam siatkę cieniującą na ogrodzeniu podwórka i niestety przy mocnych wiatrach trochę fruwała i żeby się trzymała musieliśmy ją przyszyć do siatki ogrodzeniowej bo same trytytki gucio dają (rwie się). Z dokarmianiem można przynajmniej częściowo pomóc sobie tabliczkami typu "nie dokarmiaj" "teren monitorowany" itp. Też mam pastwisko przy drodze ale latem kiedy jest najwięcej spacerowiczów konie sterczą do wieczora w stajni dzięki temu nikt ich nawet nie widzi. ZImą mają siano pod dachem więc też mało je widać. Może zrób podwójne ogrodzenie a pomiędzy nasadź drzewek, z czasem szpaler zarośnie i nic nie będzie widać. Zabierasz nieco pastwiska ale coś za coś.

Jeszcze taką tabliczkę kiedyś tu znalazłam
kasia-pala współczuję  🙁. U nas sąsiedzi też narzekają na biedne zmarznięte koniki, ale doniesień nie mamy. Może jednak jakiś duży i gęsty żywopłot mógłby pomóc?
kasia-pala przybij pionę 😉 Ja co prawda dopiero mam konie u siebie 2 lata, ale już policję wezwali, że konie marzną zimą i były oba przykryte derkami (wlkp. i młp.). Dlatego derka nic nie zmienia (a może zmienia i policję wzywają tylko co drudzy nawiedzeni?). Wybieg mam przy trasie Piaski-Chełm, więc na widoku. Policja i straż graniczna często koło nas jeździ, jakieś 200m dalej mają placyk, na którym stoją i łapią kierowców, więc już się opatrzyli z końmi, ale zgłoszenie to zgłoszenie - muszą zareagować. Powiedzieli, że chyba jakiś sąsiad nas nie lubi. Jedynie prosili, żeby konie zamknąć już danego dnia w stajni, żeby znowu ten oszołom nie zgłosił. Sąsiedzi tylko czasem jak rozmawiamy pytali czy to dobrze, że tak zimą całymi dniami stoją na mrozie. Tłumaczę im jak mogę i wyglądają, że tak pół na pół rozumieją 😉

Czytałam już różne reportaże o Pseudo Fundacjach, które nadgorliwie zabierają bezprawnie ludziom zwierzęta - nieświadomy właściciel się nie przeciwstawi.

Irytujące jest to, że czepiają się koni wypuszczonych na padok, które spędzają tam z sianem, czasem w derkach całe dnie. A wiadomo, że najgorsze końskie nieszczęście dzieje się w ciasnej, wilgotnej komórce poza spojrzeniami przechodniów.
Na mnie na szczescie jeszcze nikt nikogo nie nasłał, a często np stały w ulewę na polu 😉 lub w dużym mrozie bez kołderek 😉 czasem sprowadzam je w całkowitej ciemnicy, takie biedne porzucone 😉 sąsiedzi oczywiście pytają, czy koniom nie zimno, czy nie chorują 😉
I jak wytłumaczę, to raczej się nie upierają przy swoich racjach.
Ale czasem jak podjeżdża jakiś nieznany samochód, to mam obawy czy jakaś ekipa z fundacji mi nie wyskoczy z auta  😂
Ja na szczęście mam normalnych sąsiadów, a koni nie widać za bardzo z ulicy ( a nawet jeśli to jest raczej mało uczęszczana wieś) więc zgłoszeń i kontroli jak dotychczas nie było. Chociaż moje w chowie wolno wybiegowym, dodatkowo jedna kobyła swego czasu nie wyglądała dobrze.

Współczuję Wam bardzo, bo domyślam się, że co się nerwów naszarpie, nagada, czasu natraci to szkoda nawet gadać. Z jednej strony dobrze, że ludzie jednak jakoś tam reagują, jednak kurcze, widzę, że społeczeństwo zaczyna popadać w skrajności na fali mody na obronę zwierzaczków. Fundacje też przechodzą same siebie. Jak by mi jakaś taka fundacja wpadła na posesję to nie wiem czy zachowałabym spokój. Mimo, że wiem, że nie mają mi absolutnie nic do zarzucenia, ale znając sposoby działania niektórych z nich, to normalnie widłami bym pogoniła. Swoją drogą jak to jest? PIW czy gminę wpuścić trzeba, wiadomo, inne państwowe kontrole również, a jak to z fundacjami jest? Można ich po prostu pogonić spod drzwi?
Można 😉
Muszą przyjść z policją lub PiW. Ale i tak można wtedy wpuścić tylko policjanta i inspektora, a osobę z fundacji pozostawić za drzwiami
Megane wspaniale, dziękuję ! 😀 No to teraz aż mi się zamarzyła taka "kontrola" z fundacji, żebym mogła pogonić ich widłami z posesji 😀 Hah, nie no, a tak serio to cieszę się, że mam spokój.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
30 stycznia 2019 13:36
(...) Powiedzieli, że chyba jakiś sąsiad nas nie lubi. Jedynie prosili, żeby konie zamknąć już danego dnia w stajni, żeby znowu ten oszołom nie zgłosił.


Ja bym nie zamknęła, nie znam przepisów, które zabraniają trzymania koni na mrozie/deszczu itp. znam tylko taki, że zwierzęta muszą mieć schronienie. Moje mają i kiedy chcą to korzystają i kto chce może mnie cmoknąć  😜

(...) Irytujące jest to, że czepiają się koni wypuszczonych na padok, które spędzają tam z sianem, czasem w derkach całe dnie. A wiadomo, że najgorsze końskie nieszczęście dzieje się w ciasnej, wilgotnej komórce poza spojrzeniami przechodniów.


Otóż to, czego oko nie widzi.... bla bla bla. Setki koni, bydła i innych zwierząt w Polsce mieszkają w ciemnych oborach, na warstwie rocznego gnoju dotykając grzbietem sufitu, z powrastanymi w skórę łańcuchami i to nikomu nie przeszkadza bo nikt nie widzi. A jak konie biegają po śniegu, wyglądają jak pączki w maśle i świecą się jak psu ... to łolaboga biedne konisie.

Całe szczęście nie spotykam na swojej drodze ludzi typu beton i każdy, któremu wytłumaczę, że to dla zdrowia koni bardzo ważne przyjmuje to do wiadomości. Też mogłabym taką kontrolę przyjąć, tylko cholibka srokata mi się czasem w kupę położy to jeszcze mi odbiorą bo kupa na sierści przyklejona.
U mnie spokój. Jedynie ktoś z kim, chociaż pobieżnie, ale się znam, przystanie popatrzeć i się napatrzeć  👀 Choć moje obecnie w stajni, to nigdy nikt się nie krzywił jak stały w deszczu czy w innych dość ekstremalnych warunkach. Chociaż, nie powiem, czasem mam obawy, żeby ktoś ich czymś nie dokarmiał (ludzie są różni mogą i w dobrej i w złej wierze niestety).
Jak już ktoś wspomniał. Ludzie popadają w skrajności. I strasznie lubią "uczłowieczać" zwierzaki (mimo, że  w ten sposób czynią im większą krzywdę).
U mnie to jest tak, że ci co przejeżdżają i mają wątpliwości to dzwonią najczęściej bezpośrednio do mnie. Nazwa stajni jest widoczna z drogi, można sobie mój numer wyszperać w internecie i zadzwonić. Więc często mam telefony, że mi konie pozdychały i leżą a jeden taki smutny stoi i chyba nad nimi płacze  😉 że sumienia nie mam bo śnieg/deszcz pada a te biedne koniki stoją mokre na środku placu itp. To jest spoko i zawsze dziękuję za czujność, uspokajam że jest wszystko dobrze, tłumaczę że mają schronienie tylko nie lubią. Większość się dziwi ale rozumie. Niektórzy zajeżdżają żeby się przekonać czy prawdę mówię. Jak mam czas to nie wyganiam, pokazuję, rozmawiam. Cieszy mnie to, że ludzie reagują na potencjalną krzywdę zwierząt.
Tak naprawdę najgorsi są Ci co się teoretycznie na koniach znają. Czyli okoliczni hodofcy z dziada pradziada i szkółka jeździecka. Bardzo dobrze się znamy ze wszystkimi, każdy wie jak jest u tego drugiego na podwórku, jak trzyma konie i na co je trzyma. Czasami im się zapomni przy donoszeniu do powiatowego że chcą zgłosić to anonimowo więc na protokole widnieją dane zgłaszającego 😉 Policja była tylko raz. Obejrzeli wszystko, wygłaskali zwierzaki, dowiedzieli się czemu trzymam konie tak a nie inaczej i teraz mam spokój. Czasami przyjdą pogłaskać zwierzaki 😉
Jakbym mogła prosić o radę, byłabym wdzięczna 🤔
Sprowadziłam dwa konie do stajni przydomowej.
Staram się jak mogę żeby sąsiedzi się nie przyczepili, bo mam dwóch takich co mogą mi kogoś nasłać.
Wybieg mam chwilowo przed stajnią (przy drodze i na widoku wszystkich sąsiadów). Niestety jest to kawałek na jednego konia. Dzisiaj po południu przyjechały,rano były na padokach w pensjonacie. Wzięłam jednego żeby postępować chwile przed stajnią. Drugi w boksie dostał szału, brykał, biegał po boksie i rżał non stop. Boję się, że tak będzie cały czas. Padoki będę robić w sobote, a mam do nich 300m od stajni.
Nie chcę żeby drugi wałach zrobił sobie krzywdę (nie mogą razem wychodzić na wybieg, w boksach przez kraty się kochają, na padoku by się pozabijały). Chcę też uniknąć czepiania się sąsiadów "bo koń ciągle rży". 🙁
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
30 stycznia 2019 18:18
No a co możemy Ci poradzić? Albo rób szybciej drugi padok, przedziel obecny na pół albo zamknij oba konie do soboty. A jak pojedziesz w teren na jednym to drugi i tak będzie się darł, nic nie poradzisz chyba, że dokupisz jakiegoś kucyka jako towarzysza.
Dzięki dziewczyny, widzę, że nie jestem sama  :kwiatek: Żywopłot młody jest od zewnątrz, ale i tak liściasty, tuje by znikneły napewno, a na sosny nawet miejsca brak. Drogowcy mi go na jesieni częściowo wycieli zanim się zczaili, że to celowo posadzone. Od wew nic nie posadzę, mam cholernie wąsko i do tego trójkąt, każdy metr się liczy. Martwię się trochę o ten wiatr, bo to jednak inwestycja z tą siatką spora. Jakby ktoś, coś jeszcze to bym była wdzięczna.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
30 stycznia 2019 19:00
A na co chcesz tą siatkę nałożyć? Masz ogrodzone siatką metalową? Jeśli tak to do niej spokojnie doczepisz cieniującą i to raczej wytrzyma.
Ja tą siatkę cieniującą mam złapaną zaciskami elektrycznymi o metalowe panele ogrodzeniowe, na wietrze w prawdzie się"buja", ale u mnie się nie rwie. Mam ją od roku.
Siatka leśna, schodząc do dołu coraz gęstrza, tzn oczka mniejsze na dole. Na słupach betonowych. Mocowałabym między siatką leśną, a słupem chyba. Roboty więcej sporo, ale chyba stabilniej.
O ranyyy... mój szczur zjadł dziś całą miseczkę trutki 😉 mam nadzieję, że nie zwietrzała, i że to był akurat szczur  😀iabeł: i że to był ten nasz a nie jakiś nowy wędrowny nabytek 😉
Ja nie mam problemu ze szczurami, ani myszami. Paszę w workach trzymam w wolnym boksie, owies tak samo. Nie ma nic.
Mam najzajebistrzego kota na świecie.

Zazdroszczę tak odważnego kota 😉
Moje łowne, ale do szczurów czują respekt. Z resztą szczurów u nas za wiele nie ma, ten jest drugi od 4 lat, tak więc też nie zabardzo wiedzą jak się za niego zabrać 😉
Ja to mam w ogóle hit w domu. Dwa koty z syndromem wobblera, mega dużą ataksją i do tego typową 'trzęsigłówką' i są to najbardziej łowne koty ever  😁 Mają już jakieś 5 lat i do dzisiejszego dnia nie wiem jak to robią, że są w stanie upolować tyle myszy i innych, bliżej nie określonych wielkich gryzoni.
Za to zdrowa kotka, królowa podwórka mogłaby być wpuszczona w klatkę z myszami, a i tak by nie zrobiło to na niej wrażenia...

[s]Nie ma to jak mieć konia i dwa koty z tak dużymi problemami naurologicznymi.... statystycznie niemożliwe. Moje życie takie piękne...[/s]
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
31 stycznia 2019 10:39
Nooo moje też łowne, jeden mi przyniósł na trawnik kreta... wypuścił i patrzył jak się kret wkopuje 😂 Zasiedlił mi dziada 😵 Chciałam go złapać i wynieść, ale nie miałam rękawiczek żadnych (trochę się bałam, że mnie podrapie) i zanim wróciłam, to już tylko taka lekko ruszająca się kupka ziemi w tym miejscu była, a kot siedział nadal wpatrzony i zadziwiony, gdzie też się jego krecik podział 🤣
Megane szczury to takie zwierzątka, co nie chadzają samotnie, jeśli widzisz jednego to znaczy, że jest ich kilkadziesiąt, ba potrafią gnieździć się tak, że śladu po sobie nie pozostawią jeśli czują się zagrożone.
U mnie część kotów nauczyła się polować na szczury, podpatrzyłam takie polowanie, to nie to samo co ganianie za myszką, moje znalazły sposób zapędzając szczura np. za otwarte drzwi, tam go męczą, tak brutalna prawda, a gdy stwierdzają, że jest już dostatecznie osłabiony wykurzają na otwarty teren żeby zabić. Tak czy siak wojna od 10 lat regularna, bo poprzedni właściciele to urządzili w gospodarstwie szczurzy raj, do tego stopnia, że szczury to nawet nie specjalnie się bały ludzi.
Kniejja, jak przywiozłam moich dwóch, to było to samo przy rozdzielaniu. Jakbym dzikiego ogiera odłowionego prosto z prerii zamknęła. Taniec z piruetami w obie strony w galopie, chodzenie po kratach, próby wyskoczenia przez drzwi boksu i darcie japy zagłuszające dzwony kościelne. Jak masz dobry, wysoki boks, to zostaw delikwenta, zamknij stajnię, żeby nie widział kolegi, trochę siana do boksu, zatyczki do uszu, guma do żucia żeby zębami nie zgrzytać i przeczekaj. Wbrew pozorom najczęściej przechodzi szybko, zwłaszcza jak gość nie widzi efektu swojego spektaklu, bo go olewają. I powtarzać do znudzenia. Kucyk też się przydaje, choć to jedynie zamaskowanie problemu. Konie muszą się nauczyć zostawać same.  U mnie kucyk pojawił sie później, jak już dawno dawały sie oddzielić bez żadnych wrażeń (no chyba że jest deficyt trawy na naszym małym pastwisku, to jest awantura kto idzie pierwszy na spacer z obiadem, ale nie ma to nic wspólnego z niechęcią do zostania samemu, tylko z możliwością ucieczki tejże trawy, zeżarciem jej przez kolegę, no i w ogóle JA PIERWSZY, i absolutnie nie z kolegą- bo wiadomo, że na taki spacer idzie się samemu, więc kolegę trzeba wepchnąć z powrotem do stajni własnym zadem, bo nie daj Boże tez wylezie...). Kucyk w kwestii zostawania jest koniom obojętny, ale jak kucyk został sam w stajni, to obaj poszli go wyciągać/ratować bo się darł🙂🙂
mtc, aaaa zastanawiałam się jak parę razy przejeżdżałam, kto tam konie ma🙂
Sorry za brak boldu w nickach, ale coś mi nie działa....
Zielona_stajnia, nie mam szczurów, i jeśli jakiś jest to naprawdę po sztuce i jakiś wędrowny. Fakt, mogłyby siedzieć sobie cicho czując zagrożenie, ale coś by niszczyły chyba? Byłoby je jednak jakoś widać? Choćby właśnie po zniszczeniach? Nie wiem, mam nadzieję że to jedyny 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się