Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Watrusia mocno przytulam..  :przytul:

Desire ja bym zażądała równowartości auta i nie zgodziła się na przyjęcie tego. To jest auto powypadkowe.
Watrusia, bardzo mi przykro 🙁. Gdybyś coś potrzebowała dawaj znać.
Bardzo dziękuję dziewczyny :kwiatek:, Czeka mnie masa załatwiania rożnych spraw, Koszty zasiłku pogrzebowego, to kpina, ja rozumiem jak jest duża rodzina, to można to ogarnąć, ale nie każdy ma ten luksus. W środę pogrzeb, potem latanie po urzędach. Magda Pawlowicz bardzo dziękuję, ale w stajni czeka na mnie kucka. Jak będę miała jakieś problemy, to napiszę. Najgorsza jest ta pustka i świadomość, że jej już nie ma, że się już nie przytuli, nie zagada, ze po prostu jest.
Watrusia, strasznie mi przykro 🙁 To jest chyba taki moment, którego każdy lub większość z nas się boi. Ściskam i życzę siły :kwiatek:
Watrusia bardzo mi przykro 🙁 Trzymaj się, na ile sie da trzymać w takiej sytuacji.....
.
pamirowa, wydaje mi się, że to normalne. Tzn póki coś pozostaje planem na odległą przyszłość to budzi entuzjazm i zapał, a im bliżej zmiany tym się człowiek bardziej denerwuje i bardziej wątpi. Bo to już nie tylko plan, ale rzeczywistość, z którą już za chwilkę przyjdzie się zmagać. Ja bym się nie zniechęcała, starałabym się przypomnieć sobie swoje myśli, podejście z czasu, kiedy ten pomysł się pojawił bo to, co czujesz teraz jest moim zdaniem spowodowane rychłym wyjściem ze strefy komfortu i strachem przed tym.
Ja mam tak nawet przed fajnymi wyjazdami. Np. kiedyś wpakowałam się w praktyki w Jordanii. Jak to załatwiałam, jak się udało dostać miejsce to skakałam pod sufit. Ale jak siedziałam w autobusie a potem na lotnisku to miałam ochotę wracać do domu, bo jechałam sama, zupełnie nie wiedziałam, co mnie czeka. A było super. Tak samo miałam z wyprowadzką na studia, z wyjazdem na Erasmusa. Najpierw entuzjazm i radość, potem strach, stres, wyrzucanie sobie 'po co mi to'. A potem znowu radość, bo za każdym razem to były świetne decyzje.
Śląsk to nie koniec świata. Najważniejsze w mojej ocenie jest uświadomienie sobie, że to nie jest decyzja na zawsze, jakiś cyrograf, który podpiszesz i potem nic nie można będzie zmienić. W każdej chwili możesz wrócić tu, gdzie jesteś teraz. To jest myśl, która daje komfort i bezpieczeństwo. Nawet jak nie wyjdzie to przynajmniej będziesz wiedzieć, że próbowałaś.
Co do konia to współczuje, to są zawsze trudne decyzje. Jeździectwo to trudna pasja, zwłaszcza jak się nie ma dobrego zabezpieczenia finansowego i trzeba ciągle o tym myśleć, ciągle liczyć i kombinować. Zawsze wtedy jest takie wahadło, raz jest super, za chwile człowiek się zastanawia czy warto aż tyle dla tego poświęcać, tak się szarpać. Ale bez tej szarpaniny też źle, bo jednak w zamian za nią dostaje się czas spędzony z koniem, jakiś azyl, ucieczkę od codzienności. A masz kontakt do osoby, która ma Pamira? Wiesz jak mu się wiedzie?
Życzę owocnych przemyśleń choć z drugiej strony czasem lepiej nie myśleć więcej, niż to konieczne :kwiatek:
emptyline   Big Milk Straciatella
01 lutego 2019 19:50
pamirowa, ja jak wyjechałam do Szwecji, mimo, tego, że byłam pewna mojego związku też się podobnie czułam. Ale spokojnie, to mija. Lepiej czasem zaryzykować niż tkwić w bezpiecznej opcji. Nawet jeśli okaże się to niewypałem. Ale myślę, że to może być zwykły stres. Serio, been there done that.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 lutego 2019 20:04
pamirowa, nie jesteś jedyna osobą, która tak myśli. Jest nas więcej, nie wszystkim zmiany przychodzą tak łatwo. Póki jest to tylko gadanie i na papierze to wydaje się, że to jest to i tego właśnie chcemy. A jak już musimy to zrealizować to nie tylko Ciebie łapią strachy.
Nie jesteś w tym sama! 🙂
Pamirowa, to naturalne że obawiasz się tak poważnych zmian w życiu, większość ludzi tak ma. Ale nowe miejsce to nowe możliwości. Wszystko będzie dobrze!
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
01 lutego 2019 20:49
Pamirowa głowa do góry! Wiele osób męczą takie myśli, to nic dziwnego. Jeszcze jakiś czas temu sama tak miałam i wiesz co? Nie żałuję, że takie decyzje podjęłam.
pamirowa ja do tej pory się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam, rzucając pracę, w której było mi wygodnie. A zrobiłam to w czerwcu i od tamtej pory mam wrażenie, że bardzo dużo rzeczy mi się posypało. Ale. Gdyby nie to, nie wyjechałabym do Norwegii, tego jestem pewna. I mimo że nadal miewam te emigracyjne kryzysiki i czasem chce mi się płakać, to potem uświadamiam sobie, że teraz mam wolność. Mogę tam zostać ile chce, mogę odejść w każdej chwili i ruszyć w zupełnie innym kierunku. I to jest kurczę, fajne uczucie. Do ciebie też pewnie takie przyjdzie po pierwszym kryzysie. :kwiatek:
desire   Druhu nieoceniony...
01 lutego 2019 22:24
pamirowa, gdzie bedziesz mieszkac na Śląsku? :kwiatek: jeśli bedziesz miec jakiegos doła czy cuś to możemy sie spotkać, pokaze Ci fajne miejsca/stajnie.. 🙂 jak coś to wal śmiało na pw.
.
Też mogę ci dać namiary na małą prywatną stajnię pod Gliwicami, w której głównie jeździ się w tereny, także samotne. Jak będziesz chciała się zrelaksować to tylko tam!  😀
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 lutego 2019 18:42
A mi się znowu posypało. O magisterce mogę zapomnieć. Pracę inżynierską trzeba było złożyć do piątku i mimo że się starałam, promotor ciągle ma jakieś uwagi, niektóre sprzeczne. Czekam na przetłumaczone streszczenie, umieszczę je w pracy i wyślę do promotora do sprawdzenia. I już mi nie zależy, jak mi pracy nie przepuści.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
02 lutego 2019 18:53
Demenek spokojnie, ten termin złożenia zawsze jest ruchomy, na bank większość ludzi nie złożyła 🙂
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 lutego 2019 19:16
8 lutego jest egzamin inżynierski Termin złożenia pracy był do 1 lutego. A rekrutacja na magisterkę jest do 12 lutego. Więc lipa jest.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
03 lutego 2019 06:45
I nie będzie drugiej tury rekrutacji? Może panie w dziekanacie coś podpowiedzą? 🙂
pamirowa w zeszym roku zmieniłam robotę. Niby nic wielkiego, ale dla mnie owszem, bo wcześniej 13 lat pracowałam w jednej firmie, poza tym to miało być coś naprawdę dużego. Jakieś 2-3 tygodnie przed pierwszym dniem w nowym miejscu miałam nagle napad bardzo poważnych wątpliwości. Do tego stopnia, że chciałam wszystko odkręcić. Nie odkręciłam i dobrze, choć momentami panikowałam dość poważnie z różnych powodów.

Jeśli podjęłaś przemyślaną decyzję i są za nią dobre argumenty, nie zmieniaj jej tylko dlatego, że są wątpliwości. Często są, mało jest sytuacji, gdzie 100% argumentów jest za. Z drugiej strony mamy prawo robić błędy, przeprowadzka jest poważną decyzją, ale nie jest nieodwracalna. Jeśli naprawdę okaże się, że jest Ci tam niefajnie, da się tę decyzję zmienić. Pomyśl raz jeszcze, co Cię skłoniło do tej dezycji, jakie widziałaś plusy i szanse. Czy coś się w tym zakresie zmieniło? Może z kimś zaufanym, rozsądnym pogadaj. Czasem ma się klapki na oczach, które ktoś pomaga zdjąć 🙂

Umówiłam sie z kims na jutro, znajomy z pracy, ktos kogos znam, ale w sumie go nie znam.... tak w sensie, że nic o nim nie wiem, znamy sie tak ,o jako znajomi z pracy. Tzn już troche sie dowiedziałam, bo rozmawiamy, ale i tak mało wiem.
I... jestem totalnie rozwalona emocjonalnie, właczyły mi sie flashbacki zdarzeń z przeszłosci, od 2 dni siedze i sie telepie prawie cały czas, poza mometami kiedy jestem czymś zajęta. Siedze i się trzęse, to juz nawet nie jest lęk, to jest strach. Jakaś masakra, kompletnie sobie nie potrafie z tym poradzić. Nie potrafie jakkolwiek się z tego wymotać,mam nadzieję ze jak zadzwonie rano do terapeuty, to mi będzie w stanie zaproponować jakiś dodatkowy termin wizyty, ale wiadomo moze byc tak, że nie będzie  w stanie. a ja mam wrażenie, że do piątku, kiedy mam cotygodniowe spotkania, to ja dostne jakiegoś ataku serca. Mam iść jutro na randke a jestem w jakimś oszołomskim strachu, nie moge sie przestać trząść.... nie wiem co ze sobą zrobić, siedze, trzęsę się jak galareta i mam wrażenie, że zaraz tego po prostu nie wytrzymam.
branka, a czego się boisz?
branka może to po prostu nie jest jeszcze Twój czas?
branka, oddychaj głęboko, ta osoba nie ma nic wspólnego z przeszłością. Jeśli nie masz sił się spotkać, to powiedz to albo napisz, że się źle czujesz.
branka może to po prostu nie jest jeszcze Twój czas?

ale ile moze trwać mój czas, jesli problem dotyczy dziecinstwa  a ja mam 30 lat.... i jestem wiele lat w terapii. Ile mozna czekać... Postanowiłam sprobówac i jestem w nie lęku a strachu, ale poniekąd się cieszę mimo wszystko, że w ogole się odważyłam..... choc z emocjonalną stroną tego wszystkiego nie radzę sobie wcale....
poniekąd ciesze sie, że obudziły sie we mnie unikane emocje, ale stało sie to czego sie obawialam, tzn stracilam kompletnie komtrole nad tym, jak juz zaczęlam przezyać to ojej, no jakas totalna masakra. Chyba z utrata kontroli sobie nie radzę... i z poczuciem bycia słabą i bezsilną jak czuję się kobietą.... unikam swojej kobiecosci jak ognia, nagle jej dotknęłam i czuje się straaaasznie. No ale jestem kobietą... czuje sie z tym jakos totalnie bezsilnie i okropnie, ale zaczęło to do mnie docierać, ze no jakbym nie chciala tego nie widzieć, to jestem kobietą.....  wiec widze jakies pozytywy całej tej sytuacji, ale nijak ni ejstem w stanie opanowac tego, że się trzęsę.... nie mogę sobie znaleźć miejsca, czuje ze nie zasne i czuję sie okropnie. Chciałabym po prrostu nie być kobietą, ale nie dotarło do mnie, że jestem i nie wiem co z tym zrobić....


vanille
- wydaje mi sie, ze boje sie poczucia bezsilnosci, braku możliwosci wpływu na cos, mam wrażenie że ja traktuje każda relacje damsko męską jak jakiś wyscig kto sie okaze silny a kto słaby...panicznie boję się poczucia, że jestem słabsza, że na kims polegam, ze jestem od kogos jakkolwiek zależna. boje sie tego, że mężczyzna jest slniejszy.... no a przeciętny męzczyzna no jest silniejszy od kobiety.... ale tez  wydaje mi się, że boję się zderzenia wyobrażenia względem rzeczywistości.

PS w wielokrotnym mioim wyżalaniu sie tutaj, miałam wiele złych chwil, ale nigdy mnie tak nie telepało... nigdy nie miałam tak, żeby sie tak trząść ze strchu, i to jeszcze tak długo... nie powoduje to we mnie doła, własnie wręcz przeciwniie, jestem na energii, ale nie wiem jak sobie z tym poradzić,  że się trzęsę 🙁 próbuje dotrzec głową do źródła problemu i źródłem problemu jak da mnie jest poczucie słabości i besilności, ale to nie zmienia nic w tym jak się czuję.... 🙁
branka, skomplikowana sprawa. Rozumiem, że wychodzicie po raz pierwszy, na kawę, spacer? Mi w niektórych sytuacjach pomaga pewne wyparcie, tzn w Twojej sytuacji np. wyobrażałabym sobie, że idę się spotkać z koleżanką a nie kolegą. Żeby pozbyć się tego płciowego podtekstu i strachu przed rywalizacją kobieta-mężczyzna. Starałabym się wyobrazić sobie jak bym się czuła gdyby to było po prostu wyjście na miasto z koleżanką i w tym nastroju starałabym się dotrwać do spotkania - bo najgorsze zawsze są myśli przed jakimś wydarzeniem, jak coś już się dzieje to nie ma na te straszne myśli czasu.
Nie znam Twojej sytuacji ale myślę, że możesz potrzebować pewnego zderzenia tego, czego się nauczyłaś na terapii z życiem. Bo póki pewnych sytuacji po prostu nie przeżyjesz to ten strach będzie w Tobie narastał, będziesz się bała swoich własnych podejrzeń i przypuszczeń, będziesz sobie wyobrażać czarne scenariusze, tego co Cię może spotkać, jak źle coś może przebiec.
Jeszcze może dorzucę, że swego czasu jak spotkanie z kimś z jakiegoś powodu sprawiało mi dyskomfort to wybierałam spotkanie 'chodzone'. Tzn czułam się lepiej będąc gdzieś między ludźmi, poruszając się, siedzenie i patrzenie na siebie powodowało u mnie pewną presję i niepewność. Wolałam chodzić.
Trzymam za Ciebie kciuki :kwiatek:
branka,

pomyśl i podejdź do tego jak do zadania - testu. Zadania jakie zadał terapeuta. Bez żadnej spiny jak spotkanie z koleżanką ze szkoły.
totalnie niezobowiązująco.
Jeśli facet jest ok, może napisz mu przed spotkaniem sms'a, maila ze masz obawy w związku z przeszłoscią i popros o to żeby np nie poruszał niektórych tematów.
To tylko kawa.
Wyobraź sobie to spotkanie od początku do końca - zwizualizuj je. Łącznie z tym, ze będzie super i że się uśmiejesz.

Bedzie dobrze.
Ja trochę rozumiem brankę z tym telepaniem i adrenaliną.
Ja może nie miałam tak przed randką (w sumie nigdy nie byłam na randce z prawdziwego zdarzenia), ale przed ważnymi spotkaniami z niektórymi (nielicznymi) mężczyznami, którzy mnie skrajnie onieśmielali. Był to np. pewien wykładowca na studiach, był to też ważny kontrahent w mojej poprzedniej firmie.

U mnie nie byłam w stanie opanować stresu do momentu spotkania. W trakcie spotkania już mi powoli przechodziło i zdradzały mnie tylko czerwone plamy na dekolcie (dlatego na spotkania często ubierałam bluzkę bez). Myślę, że u Ciebie będzie podobnie. Musisz się zmierzyć z tym "potworem", żeby zobaczyć, że on nie taki straszny.

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
04 lutego 2019 10:48
I nie będzie drugiej tury rekrutacji? Może panie w dziekanacie coś podpowiedzą? 🙂


Nie będzie drugiej rekrutacji. Jak nie uda się teraz, to pozostanie pójście w październiku na inną uczelnię. A, szczerze mówiąc, nie chcę kończyć studiów mając 30 lat i do tego wieku żyć na walizkach, nie mając jakiegoś stałego miejsca zaczepienia.
Dostałam ostateczny termin oddania pracy do środy. Czekam na nowe tłumaczenie streszczenia, bo zostało przetłumaczone na niemiecki, a nie na angielski. Do promotora nie będę się odzywać, dopóki nie będę miała streszczenia.
Do piątkowego egzaminu się nawet nie przygotowuję, bo to już nie ma najmniejszego sensu.
Dementek, proszę nie rezygnuj... poucz się do egzaminu.
Aby Cię pocieszyć, mój promotor w dzień oddania pracy (zaakceptowanej już przez niego), zaczął nanosić poprawki na oprawionym już egzemplarzu! Byłam zrezygnowana i załamana jak Ty. Ale ostatecznie wszystko się udało. 🙂
Nie poddawaj się i walcz! Trzymam kciuki! 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się