praca

A ja spotykam się z innymi komentarzami typu:"Po co pracujesz,skoro nie musisz,masz ludzi od tego,kto to widział,żeby szefowa na szmacie zapierniczała,nadal siedzisz w drugiej robocie?zwolnij się,masz męża bogatego itd itd.Każdemu sie wydaje,że we własnej firmie to pieniądze lecą z nieba a problemy się same rozwiązują.
Ja w pracy cenię sobie przede wszystkim bezpieczeństwo (UoP, solidny pracodawca, wynagrodzenia na czas oraz jasne i przejrzyste zasady działania) oraz możliwość rozwoju. Jestem ambitna, więc lubię wyzwania, mam plan na siebie i konsekwentnie go realizuję, natomiast miejsce pracy też gdzieś tam musi być połączone z tym co lubię... Nie mogłabym być kierownikiem w Smyku albo jakimś innym Cocodrillo nawet za Xtysi na rękę... nie przepadam za dziećmi i tematem dzieciowym 😉

Nie mam problemu ze zmianą pracy, jeśli przychodzą jakieś zmiany do których nie mogę się dostosować (zahamowanie ścieżki rozwoju, nieuczciowość, problemy z wypłacalnością itp) to po prostu szukam nowej pracy 😉 Ja właściwie po pół roku czuję się na tyle pewnie, że zaczynam pracować na pełnych obrotach - po roku pracy na jednym stanowisku zawsze pojawia się u mnie pewien spadek motywacji, wtedy szukam dodatkowych rozwiązań, angażuję się w dodatkowe projekty bądź staram się o awans.
A ja spotykam się z innymi komentarzami typu:"Po co pracujesz,skoro nie musisz,masz ludzi od tego,kto to widział,żeby szefowa na szmacie zapierniczała,nadal siedzisz w drugiej robocie?zwolnij się,masz męża bogatego itd itd.Każdemu sie wydaje,że we własnej firmie to pieniądze lecą z nieba a problemy się same rozwiązują.



Niektórzy mają wbite do głowy, że od pewniego poziomu stanowiska pewne czynności są poniżej godności. Nie do końca to rozumiem. Miałam liczne dyskusje w dawnej robocie z ludźmi z centrali na ten temat. Jesteś kierownikiem działu, jak możesz zamawiać kawę?? Otóż mogę, bo lubię kawę i zależy mi na dobrej, a gość od dostawcy też jest pasjonatem i zwyczajnie lubię z nim pogadać. Dlaczego pomagasz swoim ludziom w sezonie urlopowym/gdy ktoś zachoruje? Przecież masz ludzi, niech ogarną. Tja, tylko w zespołach 2-3 osobowych nikt nie będzie pracował 12/16 godzin zamiast 8 by zastąpić np. chorą koleżankę, a robota sama się nie zrobi.
Szczerze? Nigdy nie kumałam takich komentarzy. Mój TŻ jest specjalistą w swojej dziedzinie z ponad 20-letnim doświadczeniem. Jest w tym dobry. Miał kiedyś propozycję stricte kierowniczego stanowiska i odmówił. Szefostw pukało się w głowię, ale on po prostu lubi swoją robotę i nie chciał jej zamienić na papierologię i tylko zarządzanie zespołem.
Czy jest tu ktoś kto pracuje/pracował w jakimś startupie? Miałabym parę pytań.  :kwiatek:
maliniaq   Just do your job.
03 lutego 2019 16:31
Dziewczyny pomocy... mam mętlik w głowie. Co lepsze... odejść z pracy, w której panuje kiepska atmosfera, jest możliwość wyjazdów zagranicznych, ale kosztem spędzania 8h w pomieszczeniu z osobą, z którą nie chce się być, czy może zmiana pracy na "gorsze" stanowisko, mniej rozwojowe i rozpoczęcie nowego rozdziału... pieniądze i w jednym i w drugim miejscu podobne... nie potrafię zdecydować, z jednej strony chciałabym coś zmienić, ale z drugiej boję się zaczynać znowu od nowa... zwłaszcza, że nie wiem jak ewentualny kolejny pracodawca podejdzie do zmiany stanowiska z dyrektora do pracownika biurowego...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 lutego 2019 07:41
Jeśli nie jesteś w stanie się emocjonalnie odciąć od tej osoby, z którą pracujesz i temat przychodzenia do pracy jest dla Ciebie męczący to ja bym taką pracę zmieniła. Zawsze możesz iść do tej "gorszej" tylko tymczasowo i szukac czegoś innego.
Maliniaq, a może dałoby się przenieść "biurko"  do innego pomieszczenia i zostać w pracy którą, wydaje się, lubisz?
maliniaq   Just do your job.
04 lutego 2019 19:50
Już rozmawiałam o tym z szefami, ale usłyszałam, że potrzeba czasu, żeby wprowadzić taką zmianę i nie może to być wprowadzone z dnia na dzień.
Praca jest w porządku, szefowie też, ale dzisiaj już się nasłuchałam wykładów o kulturze wyniesionej z domu, szkoda słów. Zobaczę na ile mi wystarczy cierpliwości i w międzyczasie będę czegoś szukać, może się trafi w najmniej spodziewanym momencie  😉
z pasji się nie utrzymam.

Właśnie jak z tym jest.
Jest tutaj ktoś kto przy koniach zarabia na tyle, że inna praca się po prostu nie opłaca (mowie tu czysto finansowo, bo "lubię wywalać gnój" dla mojej rodziny będzie za mało) ?
I jak z byciem instruktorem, da się wyżyć i nie zwariować na dłuższą metę ?


Co prawda moje przygody z pracą jak do tej pory są marne, ale już wiem, że bardzo szybko się wypalam. Po 2 miesiącach jest już po prostu nudno, nie mam zapału i wszystko robię automatycznie (czy to w stajni czy innej)
Maliniaq, to może warto jeszcze chwilę poczekać. I może, gdy toksyczna /toksyczny zaczyna swój wywód uciąć krótko :"jestem zajęta", "nie życzę sobie", "proszę się zająć sobą"
Sonika ja powiem z własnego doświadczenia, że z tym zwariowaniem to zależy gdzie się trafi.
Osobiście pracowałam jako instruktor, ale tylko weekendowo (ze względu na studia) i gdyby to była praca na pełen etat tj 8h dziennie 5 dni w tygodniu to zarabiałabym 3tyś+. Jednak nie ukrywajmy stajnie nie są czynne 8h codziennie, zazwyczaj w tygodniu jazdy są w godzinach popołudniowych 15-21. Dodatkowym utrudnieniem jest również ilość koni i to na ile chcemy je wykorzystywać. Powiem wam szczerze, że ja swoją pracę (a raczej miejsce) nie lubiłam. Dlaczego? Powód jest prosty, eksploatacja koni.. Za mała ilość wierzchowców, za dużo jazd. Nie wspominając o sytuacjach gdzie konie z problemami zdrowotnymi "musiały na siebie zarabiać".  😵 O różnych chorych akcjach mogłabym pisać eseje, ale myślę że nie ma po co  🙄
Marzy mi się praca jako instruktor w miejscu gdzie dobro konia jest stawiane na pierwszym miejscu, gdzie ilość koni i ich poziom są dostosowane do klientów. Gdzie mogłabym się w jakiś sposób rozwijać, za w miare w porządku pieniądze- ale takie miejsce chyba nie istnieje  😕
Sonika, Jak ze wszystkim - to zależy. Ja prawie zwariowałam. 😎 Jak nie nadmierna eksploatacja koni, to różne inne akcje. No i jeśli się przeliczy wszystkie godziny spędzone w stajni, to człowiekowi wychodzi czasem na rękę z 5 zł za godzinę...
Ale nawet jeśli trafisz do fajnego miejsca (są takie), to trzeba pamiętać, że jest to praca fizyczna -> upał, deszcz - a Ty w stajni. Nie wiem jak to się na starość później odbije... No i zazwyczaj pracujesz wtedy, kiedy inni mają wolne.
Ja zrezygnowałam, bo pasja przestała być pasją. Nie rozwijałam się (jakoś nie było możliwości albo po prostu siły - po całym dniu prowadzenia jazd, miałam jeszcze trening, po którym słaniałam się na nogach ze zmęczenia), konie mnie denerwowały. Choć z drugiej jednak strony,.... szczerze: czasem tęsknię.... 🙁

maliniaq, Ale są nadzieje na przeniesienie Cię "fizycznie" w inne miejsce? Jeśli tak, to może warto poczekać?
maliniaq   Just do your job.
05 lutego 2019 06:41
Sanna tak robię, niestety czasami muszę mieć kontakt wynikający z pracy i potem są sytuacje i elaboraty, że błędnie sformułowałam pytanie, bo powinno ono brzmieć "czy mogłabyś się zapytać..." i prowadzę bezsensowną dyskusję o formułowaniu pytań, niż rozwiązywaniu problemów, ale tak jest jak ktoś, chce na siłę czuć się ważny. Na razie  przetrzymam ze względu na szefów i w miarę dobre warunki, ale naprawdę, najchętniej bym złożyła wypowiedzenie i po prostu została w domu... 😉

Sankaritarina obstawiam niestety, że to było tylko tak powiedziane, a szefowie czekają, aż sytuacja się sama rozwiąże i nie będą żadne kroki w tym kierunku podjęte...

Sonika każdy by chciał robić to co lubi, jak się uprzesz to się z tego utrzymasz, tylko... najbardziej opłacalne jest chyba wyjechanie do stajni sportowych za granicą. Druga spraw, mam znajomą, która pracuje przy koniach w sąsiedniej stajni i po powrocie z pracy już jej się po prostu nie chce zajmować swoim koniem, bo takie życie w stajni od rana do wieczora, w pracy i po pracy po prostu prędzej czy później wymęczy człowieka psychicznie. Jeżeli chodzi o bycie instruktorem... przerabiałam dorywczo. Chyba wszystko zależy od tego jak się dogadasz z pracodawcą i jak będziesz miała płacone i czy to będzie twoje jedyne "zadanie". Ja miałam płacone od osoby, no i... różnie się na tym wychodzi, raz zapisanych było 20 osób, przyszło 10, bo pozostałym się zapomniało, pogorszy się pogoda frekwencja też jest od razu mniejsza, najgorzej zimą, bo wtedy w większości przypadków siedziałam w siodlarni, bo nikt z grupy nie przyszedł, albo przyszła 1 osoba... no i za to czekanie wtedy nie masz płacone, czas leci, a ludzie nie odczuwają często potrzeby przedzwonienia wcześniej, żeby odwołać jazdę.
Z pracy przy koniach pewnie da się utrzymać, jak jesteś dobrym trenerem, ludzie sami Cię znajdą, jak masz dobre umiejętności to ludzie sami będą Ci podstawiać konie do zajeżdzania/jeżdzenia, jak masz wyniki sponsorzy będą Ci opłacać zawody, a jak chcesz tylko je oporządzać i prowadzić jazdy rekreacyjne... to wtedy na jakimś minimalnym pułapie też będzie się dało na tym wyjść, żeby przetrwać miesiąc, tylko czy wtedy będziesz miała czas i przyjemność z własnego konia, w przypadku kiedy takiego masz?
Wydaje mi się, że czasami lepiej jest odpuścić sobie pracę przy koniach mimo wielkiej miłości do tych zwierząt (a nie ukrywajmy jest to ciężka praca fizyczna niejednokrotnie) i za podobne pieniądze zaczepić się w pracy biurowej polegającej na układaniu papierów w stałych godzinach.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 lutego 2019 08:37
Sonika a nie myślałaś może żeby pogadać z jakimś doradcą zawodowym? Podczytuję Cię od kilku lat i widzę, że miotasz się ze studiami, bardzo rozbieżne kierunki itp, wypytujesz o przeróżne prace - może fajnie byłoby pogadać z kimś, kto mógłby Cię ukierunkować i spróbować wydobyć z Ciebie Twoje zainteresowania, predyspozycje itp? Kiedy człowieka interesuje milion rzeczy to czasem ciężko znaleźć ścieżkę rozwoju, a fajnie jest przynajmniej próbować zdobywać doświadczenie w jakimś kierunku, jaki by on nie był. Oczywiście zawsze można się przebranżowić, nawet kilka razy w życiu, ale z moich obserwacji wynika, że ciężko na rynku pracy mają osoby, które ciągle łapią się czegoś nowego i w żadnej branży nie zostają na choćby kilka lat. Powodzenia  🙂
zawsze mozna sprobowac znalezc sobie bogatego meza  😉
busch   Mad god's blessing.
05 lutego 2019 09:07
z pasji się nie utrzymam.

Właśnie jak z tym jest.
Jest tutaj ktoś kto przy koniach zarabia na tyle, że inna praca się po prostu nie opłaca (mowie tu czysto finansowo, bo "lubię wywalać gnój" dla mojej rodziny będzie za mało) ?
I jak z byciem instruktorem, da się wyżyć i nie zwariować na dłuższą metę ?


Z jakiegoś powodu nikt za głośno nie mówi przy przeciwstawianiu "utrzymywania się z pracy, która cię nie interesuje" i "utrzymywania się z pasji" o jeszcze jednym naprawdę prawdopodobnym scenariuszu: utrzymywanie się z pasji, która przestała być twoją pasją.

Ludzie tak zazwyczaj działają że najłatwiej jest traktować jakieś zajęcie jako swoją pasję kiedy nie zależy od niego Twoje przetrwanie, na którym nie spędzasz codziennie 8+ godzin niezależnie od humoru, pogody i pory roku. W związku z tym wcale nie jest powiedziane, że konie pozostaną Twoją pasją jeśli zrobisz z nich swoje źródło zarobkowania. A jako źródło zarobkowania są z kolei bardzo niewdzięczne, bo wymagające fizycznie, zazwyczaj oferowane prace są słabo płatne i z kiepskim lub nieistniejącym socjalem i oczekiwaniem że będziesz spędzać w stajni całe dnie, za bardzo bez życia prywatnego. Z kolei freelancer w branży końskiej będzie nieustannie martwić się, czy ma dość koni/jeźdźców w treningu, by się utrzymać. A potem nagle okaże się, że już na własnego konia nie wystarcza, a jeśli już wystarczyło, to nie był to taki koń, jaki chciałaś bo przecież brak Ci pieniędzy na innego. Poza tym jak nie masz czasu i sił, to oczywiście pierwszy "oberwie" Twój własny koń, bo on kasy nie przynosi w przeciwieństwie do reszty. A rozstać się z nim nie możesz, bo z kolei te cudze w każdej chwili mogą zmienić jeźdźca/właściciela/stajnię.

Na pewno są jakieś jednostki, które pomimo zamiany pasji w pracę nadal kochają to, co robią. Ale według mnie to wymaga specjalnego typu człowieka i Ty możesz nim nie być. Na Twoim miejscu spróbowałabym najpierw na krótki czas jak byś się z tym czuła, zanim podejmiesz jakąkolwiek ostateczną decyzję.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 lutego 2019 09:23
ja powiem ze swojej strony, że naprawdę mocno kocham fotografię, ale zarabianie na niej mnie wykańczało. Wolę pracę, która jest spoko, daje mi jakąś satysfakcję, a po 8h mogę zamknąć kompa, wyjść i nie myśleć o niej. Jak zarabiałam na foceniu to byłam w pracy cały czas, bo nie umiałam z niej głową wyjść. I nigdy nie byłam zadowolona z rezultatów, bo zawsze mozna było coś lepiej zrobić.
Można spróbować, zobaczyć czy pasuje, ale nie polecam. Lepiej ogarnąć to, co się lubi w pracy i szukać zajęcia pod tym kątem.
Czyli podsumowując lepiej zaczepic się w sklepie, zbierać na konia ( wielkich wymagań co do konia nie mam, papier nie tak ważny jak sam koń) i miec z tego przyjemność.

smarcik miotam się cały czas, już spotkania z doradcami były, ale po ich dziwnych testach wychodzą cuda, zawody w których w ogóle się nie widzę.
W końcu zrozumiałam, że studia nie oznaczają pracy i aktualnie studiuję dla siebie, jak wyjdzie później jakas posada zwiazana z kierunkiem studiów to fajnie, ale nie nastawiam się na to.
Pewnie skończę w sklepie.

nerechta to też jest wyjście 🤣 stosowane przez coraz więcej dziewczyn a i facetów.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 lutego 2019 14:38
Sonika a teraz gdzieś pracujesz? Nawet jeśli finansowo nie masz takiej potrzeby, to może warto pójść gdzieś na część etatu żeby zobaczyć jak to jest? Może akurat coś Ci się spodoba? 🙂
smarcik aktualnie mam przerwę w pracy -brak sezonu, od marca znów zaczynam na Majdanku.
Praca dość ciekawa, łącząca obydwa moje kierunki studiów, ale niestety tylko z legitymka studencka, po obronie i tak muszę szukać czegoś nowego, no ale jakieś doświadczenie bedzie.
No i kazdy miesiąc daje inny dochód, zazwyczaj mały.
Choć jak zobaczę coś ciekawego, co pogodzę ze studiami to rozsyłam CV, na razie brak odzewu, ale próbuje.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 lutego 2019 15:44
Sonika o, to bardzo ciekawa praca! 🙂

Ja akurat jestem przykładem osoby, która przez ostatnie lata łączyła pracę z pasją i efekt był taki, że choć chodzić do pracy lubiłam, to już w ogóle nie miałam sił i chęci by kontynuować pasję w czasie poza pracą. Akurat nie chodzi o konie, inna branża, ale myślę, że mechanizm działania jest podobny. Mimo, że to uwielbiam, to jednak spędzając jakby nie patrzeć przymusowo minimum 40h tygodniowo w robocie, to człowiek ma ochotę przez dwa dni weekendu robić cokolwiek innego, nawet jeśli ma to być czytanie książki czy oglądanie serialu. Wszystko jest lepsze. Ja akurat rozwiązałam problem drugą pracą na uczelni i zostało mi 0 wolnego czasu, ale tego rozwiązania nie polecam  😂

Koniec końców zmieniłam pracę - robię to samo, ale dla innej branży, sama praca bardzo mnie wciąga (po prostu to lubię) a branża dla mnie zupełnie nowa i obca więc nauki mam mnóstwo. Za to po pracy kilka razy w tygodniu jadę na trening realizować moją porzuconą wcześniej pasję 🙂 także ja generalnie poważnie bym się zastanawiała czy chcę "żyć z pasji" mając taki wybór.
Zeby zyc z koni nie majac zaplecza finansowego na wlasna stajnie itp to jak dla mnie sa tylko dwie sensowne opcje - albo byc swietnym jezdzcem i/albo szkoleniowcem. A zeby byc swietnym trzeba mnostwa pracy, czasu, pieniedzy i szczescia. Inne prace w kolo koni to zwykle "brudna robota" ktora jest bardzo ciezka fizycznie i nie oszukujmy sie, nie da satysfakcji (choc sa wyjatki) dlatego wcale sie nie dziwie ze ludzie sie "pala" i nie chca pracowac przy koniach.
Ale tez pracowac w czyms czego sie nie lubi czy bo trzeba gdzies pracowac to kicha.
Ja teraz połączyłam pracę z pasją. I zobaczymy. Może się wypalę, może nie. Na pewno jest o wiele łatwiej nie mając swojego konia, wtedy mimo wszystko mam ten czas dla siebie, który mogę spożytkować na co chcę, tak żeby jednak zresetować swoją głowę i nie patrzeć na konie 24h/7.
Różnie to bywa. Ja byłam mądra - oj nienienie, próbowałam przekuć pasję w pracę - średnio wyszło, wypalałam się, zatem idźmy do "normalnej" pracy, bądźmy jak "normalni" ludzie, no przecież, oh i ah......... i nagle się okazuje, że "a miało być tak pięknie....", a wcale nie jest. Plecy i oczy mnie bolą od siedzenia przy biurku, jestem drażliwa i momentami mam ochotę wywalić wszystkie papiery przez okno. Łącznie z tym biurkiem. 
Gdyby praca instruktora była lżejsza i lepiej płatna, pewnie bym się poważnie zastanawiała.... a tak - no, różnie bywa. Ale! Będąc instruktorem czasem pracowałam mniej.
Też myślę, że z innymi pasjami mechanizm działa podobnie. Dla zdrowej równowagi, warto mieć pewien "przepływ" - że z pracy przechodzimy do czegoś innego, co nam jednak pozwala na zapomnienie o pracy i odwrotnie - w pracy zapominamy o "tych innych rzeczach"....
Poproszę o kciuki - idę dziś rozmowę o pracę, pierwszy raz w życiu w całości po czesku i stresuję się jak głupia, bo to największy czeski pracodawca 👀
Różnie to bywa. Ja byłam mądra - oj nienienie, próbowałam przekuć pasję w pracę - średnio wyszło, wypalałam się, zatem idźmy do "normalnej" pracy, bądźmy jak "normalni" ludzie, no przecież, oh i ah......... i nagle się okazuje, że "a miało być tak pięknie....", a wcale nie jest. Plecy i oczy mnie bolą od siedzenia przy biurku, jestem drażliwa i momentami mam ochotę wywalić wszystkie papiery przez okno. Łącznie z tym biurkiem. 
Gdyby praca instruktora była lżejsza i lepiej płatna, pewnie bym się poważnie zastanawiała.... a tak - no, różnie bywa. Ale! Będąc instruktorem czasem pracowałam mniej.
Też myślę, że z innymi pasjami mechanizm działa podobnie. Dla zdrowej równowagi, warto mieć pewien "przepływ" - że z pracy przechodzimy do czegoś innego, co nam jednak pozwala na zapomnienie o pracy i odwrotnie - w pracy zapominamy o "tych innych rzeczach"....


Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale zauważyłam u masy ludzi, że kiedy zaczynają przekuwać pasję w pracę i naprawdę już się kręci - wypalają się. I miałam dokładnie to samo (inna pasja niż konie - fotografia) - wypaliłam się tak strasznie, że po prostu nie umiałam już zrobić nic fajnego. Zniknęłam praktycznie z mediów społecznościowych, nie robię już ambitnych projektów, które dawały mi mega satysfakcję. Nie mogę zabrać się za ogarnięcie sesji, którą robiłam na funu już parę miesięcy wstecz. Zdjęcia komercyjne mam ograniczone do pracy z ludźmi, których znam i lubię, albo w środowisku, które lubię i to owszem umiem robić, ale to są po prostu dobre, techniczne zdjęcia i lata doświadczeń wystarczą, żeby wyszło super.
Zawiodłam się też strasznie na ludziach, związanych z tą branżą. Mega parcie na szkło, na sukces, na lajki, na wyrywanie sobie modelek i podkradanie pomysłów.  🤔wirek:
Po prawie 2 latach takiego wycofania, zaczynam myśleć o powrocie, ale inaczej. Na pewno nie w formie zawodu.

Co do łączenia pasji z pracą, to tutaj też mam sporo doświadczeń i myślę, że nie da się rozwijać i jednego i drugiego jednocześnie - oczywiście, jeśli się chce cokolwiek robić dobrze. Jeżeli chcemy pocisnąć w pracy, to pasja musi być tylko odskocznią. Jeśli chcemy pocisnąć tam, gdzie mamy pasję, to praca tylko taka, żeby było za co jeść i utrzymać tą pasję. Ja przerabiałam już chyba wszystkie konfiguracje  😵  Najlepsza była dla mnie ta, gdzie miałam pracę taką łopatologiczną, że codziennie klepałam to samo, a potem szłam sobie na konie i miałam super treningi, był mega rozwój . Czasy już nie wrócą, bo koninka na emeryturce i teraz mam siły i czas na pociśnięcie zawodowo. Na studia nawet poszłam. 

fin - trzymam kciuki a moje zwierzaki łapki i kopytka  😅
fin Powodzenia.
Daj znać jak poszło.
fin, trzymam, daj znać jak było 😀
Dziękuję za kciuki! Mam mieszane uczucia, ale nie z powodu czeskiego, tylko chyba nie jestem człowiekiem, którego oni szukają na to stanowisko 🙄 Mają się odezwać do środy, więc zobaczymy 😉
fin, ale samo pójście na taka rozmowę to juz jest cenne doświadczenie. Trzymam kciuki :-)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się