stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Flygirl
Rozumiem że jest jakiś problem, żeby mu zwyczajnie strzelić za takie zachowanie? I czemu nie jest przywiązany?
No więc zapytałam jak było z kowalem. Urwał oba uwiązy przymocowane do ścian stajni. 😎 I druga luzaczka powiedziała mi to samo, co ja zauważyłam. Że jak chce się czegoś od niego, to on się wścieka. Jak nic od niego nie chcesz, to nawet jest miły i przyjazny.

KaNie ja właśnie nie mam z tym problemu i jak go trzasnęłam za próbę ugryzienia mnie, to potem się na mnie zasadzał, najpierw tyłem, potem przodem i to nakręca taką spiralę wzajemnych ataków. Dlatego szukam jakiegoś alternatywnego wyjścia, przełamania tego schematu, bo boję się też tego, że uciekając się do fizycznych metod będzie coraz gorzej i zdziczeje jeszcze bardziej i już w ogóle nic nie będzie można z nim zrobić.

edit. własnie w sumie to, że mu strzeliłam i nie pomogło skłoniło mnie do napisania tutaj. Bo normalnie to na konie jednak działa i przywołuje je do porządku i jest na zasadzie "dobra dobra, już nie będę, jest ok". No a tu niestety tylko go nakręca. A przecież nie będę się z nim bić, w dodatku dosłownie. 😵 Musi być jakiś inny sposób na dotarcie do niego, coś pomiędzy skrajnymi metodami. Nie mam pojęcia jaki i jak to ugryźć.
flygirl, a jak on pracuje z ziemi? Jak sie zachowuje prowadzony na uwiązie, czyszczony etc?
Na uwiązie idzie normalnie całkiem, oczywiście pomijając próby podgryzania go, ale jakoś w tej sytuacji szybciej dociera, że to bez sensu i nie wkurza się. On jest teraz taki zostawiony sam sobie, rano jest karmiony, potem wyprowadzany na padok, następnie z niego sprowadzony. I tyle. Może w tym tkwi problem, z za małej ilości kontaktu z człowiekiem?

Jak mu raz poprawiałam derkę na padoku, to też nic nie robił, stał i ewentualnie spojrzał, co robię. Jak idę po niego na padok, to starczy, że stanę przy bramce, on sam do mnie przychodzi nawet z drugiego końca. Więc no on nie jest jakiś z charakteru zły, czy nielubiący ludzi, jest kontaktowy. Dopóki nie zacznę próbować podnieść mu nóg jest wszystko w porządku. O, na przykład z tym zakładaniem kantara, który próbuje ugryźć, to to jest jeszcze do ogarnięcia i jeżeli już go założę i z nim wyjdę, to jest wszystko w porządku. Jak tylko chcę coś z nogami zrobić, to jest bunt.
flygirl mimo wszystko podawanie nóg jest czymś, co wymaga od konia odrobiny zaufania, bo ta czynność unieruchamia i zaburza równowagę.
Jak Ciebie nie było, miało miejsce pewne traumatyczne zdarzenie, bo zrywanie uwiązów świadczy bardziej o ataku paniki niż o fochu. Pan kowal pewnie też nie miał czasu ani chęci na kizie mizie.
Pytanie, czy koń umie stać przy człowieku całkowicie rozluźniony (nogi wąsko, wszystkie równo obciążone, spuszczona głowa i szyja - taka postawa mówi, że pacjent się nigdzie nie wybiera) i jak się zmienia jego napięcie w ciele, kiedy dotykasz i gdzie.
Jeśli ruchy zwiastujące podniesienie nogi powodują przejście w stan gotowości, to bicie raczej pogłębi problem.
Jak nie ma nikogo do asekuracji, zastosowałabym trzymanie konia na linie przełożonej przez kratę boksu, żebyś miała ją w ręku i w razie czego mogła przytrzymać albo puścić - wiązany na sztywno w stresującej sytuacji jeszcze zacznie się odsadzać i dopiero będzie cyrk...
Smaczki też powinny mu pomóc skumać, o co chodzi.
No i niezależnie od tego, czy to strach, czy jednak foch - musisz być upierdliwa do bólu - wobec rzeczy nieuchronnych konie prędzej czy później stają się bierne.
lilid mnie ogólnie dziwi jego reakcja, bo tu naprawdę oni są zbyt mili dla tych koni i żaden nie jest w stu procentach ogarnięty w obejściu. Wiecznie kombinują, co by tu zrobić, gdzie podgryźć, gdzie się zatrzymać, coś przewrócić. Jeden jest "normalny" i mam wrażenie, że nikt go tego nie nauczył, tylko to taki typ, który się stara zrobić wszystko, jak najlepiej dla człowieka, więc i stać będzie, dokładnie tak, jak go postawisz.

Ogólnie podejrzewam, że po prostu jest koniem, który wymaga małych kroczków i żeby go długo do każdej rzeczy przekonywać. I sądzę, że to jeden z tych, które nie zrobią się ogarnięte same z siebie, tylko potrzebują sporo uwagi. W sumie to już mogłam stwierdzić po tym, że przychodzi do mnie na padoku, chociaż stoi z dwoma innymi 5-latkami, które już są w treningu i można z nimi robić cokolwiek, a jednak jakoś do człowieka niezbyt lgną, są samowystarczalne. Spróbuję w takim razie się z nim dogadać bardziej, poświęcić mu więcej uwagi, a nie tak, żeby go tylko wyrzucić na padok i z głowy. Spróbuję też wygospodarować czas jakoś wieczorem, żeby chociaż na chwilę do niego przyjść. Może jak mi bardziej zaufa, kiedy nic nie będę od niego chciała, to potem będzie łatwiej.
flygirl to wszystko zależy, ile ci "zbyt mili" spędzają z tym koniem czasu, bo jeśli interakcja ogranicza się do nakarmienia i wypuszczenia na padok, to ten koń ma prawo nie ogarniać.
Metoda małych kroczków i regularna praca nad tym na pewno przyniesie efekt i, co ważne, będzie bezpieczniejsza dla Ciebie.
częstym błędem właścicieli lub kowali jest to że  ,,chcę podnieść mu nogę,, a powinno być ,,proszę/prowokuje go aby podał mi nogę,, a u takiego typa jak już zdecyduje się podać to nie trzymać sztywno i mocno za pęcine a delikatnie podtrzymywać kopyto aby nie uznał że ręka człowieka to ,,żelazny potrzask,,
lilid no niestety raczej nikt zbytnio nie spędza tak po prostu czasu z każdym koniem. Za dużo koni, za mało czasu.

blucha no ja też nie podnoszę na chama nogi, przecież koń do tego musi mieć równowagę, nie mogę tak o sobie wybrać nogi i jej podnieść. Umiem go do tego sprowokować, podniesie ją, ale w tym samym momencie próbuje mnie użreć. A co do trzymania, jak koń ci próbuje chamsko wyrwać nogę, to jej nie trzymasz? Bo ja trzymam zawsze i puszczam dopiero w momencie, jak koń przestaje nią wywijać, żeby zrozumiał, że dopiero wtedy będzie łatwo, przyjemnie i szybko. Jakoś nie przemawia do mnie pozwolenie wyrywania sobie nogi z ręki.
no wyobraż sobie że ja sie z końmi nie szarpie 🙂 i o dziwo werkuje konie z którymi panowie sobie nie radzą. no ale jak wolisz pokazać mu że masz więcej siły od niego to powodzenia 🙂
Ja się nie szarpię, ja trzymam. I to nie kopyto, a rękę ciągle w tym samym miejscu, bo skoro już koń macha nogą, to i kopyto wtedy sam jest w stanie utrzymać w górze.
Ale chyba problemem nie jest podnoszenie nóg, to dzięki konsekwencji da się ogarnąć,
tylko zachowania niebezpieczne dla człowieka przy każdym wymaganiu?
O ile wiem, jeśli to jest utrwalone, to się nazywa narowy.
Konie w tej stajni są solidnie znarowione, sądząc z opisu.

Pamiętam jak pytaliśmy Skorupskiego, czemu "ukochane" koniki w szkółkach najczęściej są takimi bestiami,
że młode ogiery przy nich to pikuś.
Skorupski pokazał nam zjawisko na następnym treningu.
Jechaliśmy jeden po drugim na kopertę (młode konie).
A Skorupski: krok do przodu - bach, koń wyłamuje w prawo.
Krok do tyłu - bach, koń wyłamuje w lewo.
Tak silna jest mowa ciała.
No i, jeśli (ze strachu? z rozsądku?) 90% kontaktu "pacjenta" z człowiekiem  polega na tym, że człowiek uskakuje/wycofuje się,
a wystarczą mikro ruchy, drgnienia wycofania i pasywności - wychowamy bestię.

flygirl, nie cieszyłabym się tak z tego, że darzy cię wzmożoną uwagą.
Też byś kogoś darzyła, gdyby kolesie cię ustawili jak chcieli, a nagle byś miała kogoś, kogo Ty możesz ustawiać 😉

Z pewnością w całej stajni są źle poukładane sprawy hierarchii. To ciężka sprawa coś zmienić.
Jedyne co mi przyszło do głowy, to dołączenie tego ancymona do jedynego "porządnego" konia.

Doraźnie, przeciw gryzieniu (a może być całkiem skutecznie) to zaopatrzyć się w metalowe zgrzebło, z ząbkami.
I przy każdym kontakcie z koniem tak je trzymać, żeby próbując ugryźć trafiał na to zgrzebło.
Czyli trzeba (pasywnie) zrobić z siebie jeża.
Co by nie mówić, to niepożądane zachowania najskuteczniej wygasza konsekwentny i natychmiastowy dyskomfort.
Bo chyba trzeba Najpierw wygasić narowy, potem wzmacniać zachowania pozytywne. W tym przypadku.
dea   primum non nocere
07 lutego 2019 21:00
Ja też się nie szarpię, za mało siły mam i szkoda mi pleców. Jakoś na czuja działam. Jak oceniam niepewność, to gadam dużo, głaszczę, czochram, patrzę trochę na pysk gadając, takie nawiązanie pozytywnego kontaktu, później spokojnie wracam do nogi, głaszcząc najpierw dość mocno, pewnie. Sygnał do podniesienia to nigdy nie jest ciągnięcie za szczotki, tylko smyranie kasztana. Wszystkie konie migiem to ogarniają. Jak wyrywa, i czuję, że nie ze strachu, to pukam w nadpęcie tym, co akurat mam w łapie. Kopystka, drewniana rączka drucianej szczotki albo nawet i tarnik, oczywiście lekko. To wystarczająco nieprzyjemne, żeby poderwał nogę. Wtedy znowu gadam, głaszczę tę nogę i robię szybko co mam do zrobienia. Znowu wyrwie, powtórka. To on ma trzymać w górze nogę, nie ja. Jak widzę, że koń ma z tym problem, to robię najpierw więcej krótkich nawrotów. Z czasem przedłużam. No i magia, podnoszą, trzymają. Najgorsza była kucka, która tak kowala kochała, że na zmianę stawała dęba i odstawiała nogę, celując w moją stopę 🤣 Też wyprostowana, choć kilka sesji to trwało i pierwsze struganie zajęło ze dwie godziny (miało się te nadmiary czasu i poczucie misji 😉)

Generalnie zaczęłabym od wygłaskania tego konia całego, bez zamiaru podnoszenia nóg. Głaskanie nóg również. Z obserwacją nastawienia, powinno mu to sprawiać przyjemność. Dopiero jak przestanie wstrzymywać oddech na rękę w okolicy nogi, prosiłabym o podnoszenie, i początkowo tylko głaskałabym podniesioną nogę. Tego typu konie robią strasznego wariata, ale jak się przekroczy tę magiczną granicę, to z ulgą współpracują, bo lubią oparcie w człowieku... Jeśli dobrze go czuję z opisu. Zależnie od wyczucia, od dwóch, do nie wiem, pięciu? sesji, powinno być lepiej. Powodzenia.
Mi od zawsze wpajano że jak koń wyrywa nogę to trzeba za wszelką cenę utrzymać bo się nauczy że wyrywanie skutkuje. I mam teraz takiego gagadka któremu przytrafiły się gnijące strzałki. Koń ogólnie grzecznie podający nogi ale po kilku dniach zabiegów, mycia, suszenia i smarowania, zaczął okazywać zniecierpliwienie i zaczyna wyrywać nogi. Z podawaniem też już powoli pojawia się problem. Póki co udaje mi się różnymi sposobami namówić do podniesienia nogi, trzymać i oglądać mogę bez problemu, ale jak tylko dziadyga zobaczy że mam kopystkę i jakieś inne akcesoria to od razu próbuje wyrwać. Nie mam na tyle dużo siły żeby go utrzymać i zaczynałam się martwić że  nie długo w ogóle nie będę w stanie wyczyścić mu nóg. Widzę że nie idzie ku dobremu i zastanawiam się jak z nim zadziałać żeby jednak po dobroci ta nasza współpraca szła.
dea   primum non nocere
08 lutego 2019 11:23
Wdróż skuteczniejsze leczenie, żeby przestało go boleć. I zamiast trzymać na siłę, spróbuj mojej metody z natychmiastowym pukaniem w nadpęcie.
vissenna   Turecki niewolnik
08 lutego 2019 12:03
flygirl Wychodzi na to, że koń ma już utrwalony narów. Z takich rzeczy się wychodzi poświęcając możliwie dużo czasu i wysiłku.

Kiedyś pracując w DE miałam podobnego gagatka. Miły, bardzo wrażliwy wałaszek, który nienawidził podawania nóg. Potrafił nimi dość celnie machać, więc pewnie na początku swojej przygody z człowiekiem nie miał lekko. Kilka osób po kolei próbowało konia tego oduczyć, co powodowało tylko większy problem. W końcu właściciel kazał mi się za to zabrać. Łatwo nie było, ale pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam unikać schematów. W tej stajni zwykle czyszczono konie na stanowiskach albo w boksie i tam też koń panikował na prośbę o podanie nóg. Więc poszłam sobie na... lonżownik. Uzbroiłam się w cuksy i... autentycznie konia na tyle zaskoczyłam, że pozwolił sobie podnieść nogę już przy 3 próbie. Później przeniosłam próby na halę (tu miałam regres bo mimo próśb by na halę nie wchodzić, jeden cwany polak stajenny zdążył mi konia spłoszyć i jeszcze donieść szefowi, że ja robię z koniem dziwne rzeczy i się zabiję - na szczęście szef kazał mu wyp... i zająć się pracą). Z czasem podnosiłam nogi na korytarzu (uwiąz przez kratę), a później w boksie. Kiedy koń mi zaufał, poprosiłam koleżankę by podniosła mu nogi na lonżowniki, w boksie. Tak wprowadzałam olejnych ludzi. Trwało to miesiąc, zeżarło sporo czasu (z dnia na dzień coraz częściej brałam go na wycieczki w celu podnoszenia nóg) ale się opłaciło. Oczywiście, nawet po dwóch-trzech miesiącach nie był to nadal tak pewny koń jak inne i każdy błąd mógłby doprowadzić do regresu, ale wierzę, że coś z tego wyniósł.

Generalnie więc, konia z utrwalonym światopoglądem należy oduczać narowów w zupełnie innych okolicznościach. trochę rozwalić mu ten bezpieczny kokon gdzie czuje się pewnie.
dea, Zrobię szybko offtop, polecono mi ostatnio pastę Hypozin jako najskuteczniejszą metodę na strzałki. Spotkałaś się z czymś takim?
Dziękuję wam wszystkim za podpowiedzi, te napisane tutaj jak i na pw. :kwiatek: Wszystkie są celne i pomocne, muszę tylko pokombinować i zobaczyć, co na dziada będzie działało. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja go lubię. 😜 I do tego skubaniec ma tak uroczy, ładny pysk, że nie da się na niego nawet gniewać. 🤣 No ale w każdym razie trzeba się za niego wziąć, bo podejrzewam, że w lato wróci do roboty, do tej pory trzeba go ucywilizować, żeby wszystko się działo prosto, szybko i przyjemnie dla wszystkich zainteresowanych stron.

Mam jeszcze jedną taką anegdotkę o nim, która może pomóc nakreślić obraz sytuacji. Normalnie on wychodzi na padok koło 8 rano. Tylko że tak się dzieje, jeżeli nie pada, a dzisiaj o tej porze lało jak z cebra, więc je trochę przetrzymałam w środku. Wzięłam go jakoś o 9, to już był wściekły i nie szedł tak milutko, jak zawsze. Przyspieszanie, wpychanie się na mnie, raz próbował stanąć dęba. On ma wbity w głowę jakiś schemat i jak się coś zmienia, to jest zły. Tak samo jest z tymi nogami, bo przez jakiś czas nikt od niego nic nie chciał, tylko zakładało się kantar i wychodziło z boksu. I nagle chcę, żeby podniósł jedną nogę i jest bunt. Spróbuję z tym zmienianiem miejsca, tyle że to już temat na osobną pracę z nim, bo on się porusza tylko od boksu do padoku i z powrotem. Więc i tak najpierw musiałabym go przyzwyczaić i przeżyć jego bunt, że czasami może zadziać się coś innego.
dea   primum non nocere
08 lutego 2019 21:20
Zdecydowanie mi wygląda na niepewnego z tych opisów. Wielbienie schematów, klejenie do człowieka, niska pozycja w stadzie, panikowanie... Ja bym postawiła właśnie na wdrukowanie poprawnego schematu, krok po kroku. Jak już schemat będzie, to powinien zrobić pstryk i włączyć piątą klepkę 😉

nefferet nie kojarzę, ja wielbię armex, czasem też krótkie terapie antybiotyk+clotrimazol. A najlepiej zadziałało jak mi konie łaziły w tę i z powrotem przez wodę na wybiegu (zalało im kawałek korytarza). Dwie wredne strzałki wyleczyły się same, a z jedną z braku czasu na regularne zabiegi bujałam się już kilka lat w większym lub mniejszym stopniu. Otworzyła się, póki co problem nie wraca 😉
Z różnych obserwacji i traum pokowalskich - często działa cuda zmiana osoby werkującej i często też oszczędza sporo czasu i energii :-). W mojej obecności różni kowale robili różne rzeczy - włącznie walenia w łeb tarnikiem czy kopanie do brzucha (wolę nie myśleć co było podczas mojej nieobecności) - i o dziwo konie nie zrozumieli, że chodzi im o grzeczne stanie i trzymanie nóg (ironia). W takich wypadkach była to też ostatnia wizyta tego konkretnego kowala.
Natomiast wszelkie uzyskane niechęci i strachy związane z nogami zazwyczaj zostali szybko zmienione jeżeli ktoś nowy utłukł konia konsekwencją i cierpliwością.
Ostatnio mocno zajmuje mnie temat "szczęśliwości" konia widocznej w jego posturze.
Nie da się ukryć, że dobre samopoczucie zwierzaka ma dominujący wpływ na jakość jeździectwa.
Nasuwa się zatem pytanie: jak utrzymywane konie są "najszczęśliwsze"?
I jak to oceniać?
I oto znaleźli się ludzie, którzy się tym zajęli.
Badania są skrajnie niewdzięczne do zrozumienia i analizowania, dlatego dzielę się tylko rezultatami własnego wnikania,
czyli spróbuję "przetłumaczyć" z naukowego angielskiego na "nasze".

Głównym założeniem jest to, że w sylwetce konia widać jego "nieszczęśliwość".
Objawy tej "nieszczęśliwości" zostały ustalone na podstawie koni wykazujących spore zaburzenia behawioru, stereotypie etc.
Badano położenia uszu, oczu, nosa i nozdrzy, linię i ruchy szyi i głowy, linię grzbietu i zadu.
Zidentyfikowano "postawę depresyjną": koń niemal bez interakcji z otoczeniem, nieruchomy, "wybałuszone" nieruchome oczy, uszy do tyłu, szyja wyciągnięta równo z linią grzbietu, wysunięta linia nosa i nozdrzy ("długa warga"😉, zapadnięty grzbiet.
Następnie podzielono różne "objawy" w postawie na takie "pro" i "przeciw" (F/P)
A potem obserwowano konie w różnych warunkach bytowania (i najróżniejsze konie) żeby znaleźć pewne prawidłowości.
Stosunkowo jasne jest, jaki koń jest najbardziej nieszczęśliwy: niepadokowany, niepracujący, rzadko karmiony (raz dziennie, brak stałego dostępu do paszy, brak pastwiska), osamotniony, czego nie ratuje tylko widzenie nawet i 2 przedstawicieli swojego gatunku.
Dosyć oczywiste jest też to, jaki koń będzie "najszczęśliwszy".
Koń padokowany 1/2 doby, pracujący lekko - niecałe 3 h tygodniowo, w zasadzie na pastwisku plus częste karmienia (ilość "posiłków" - kiedy koń zajmuje się jedzeniem - prawie 7), ale, uwaga! w zasadzie z jednym towarzyszem, nie w stadzie. Samotność, okazuje się, w takim układzie nie przeszkadza "szczęśliwości". Czyli generalnie to co wiemy: byle była Trawa, znikome stresy, trochę ciekawych zajęć.
Dalej się robi ciekawie.
Kolejny typ utrzymania "szczęściodajny" to nadal 1/2 czasu na padoku (trawa), nieco mniejsza ilość "posiłków", sporo pracy (pow. 5 h tygodniowo), i - jeszcze mniej towarzystwa na padoku, czyli generalnie - samotny na trawie, za to w stajni więcej koni, raczej nie sam w stajni.
W kolejności: Koń niemal niepadokowany, ale Dużo pracujący - 9+ h tygodniowo, ze standardowymi 3-4 posiłkami, jeśli na padoku to sam, jeśli w stajni - to "więcej konia".
Kolejny typ: padokowany ok, 1/3, pracujący ok. 7 h, rzadko karmiony (1-2 posiłki), bardziej "narażony" na interakcje z innymi końmi.
Interesujące jest to, że wszelkie inne typy bytowania konia są "nieszczęściodajne", czyli stresujące (jak mniemam).
Oczywiście to w ujęciu statystycznym.
halo dasz linka albo nazwę artykułu? Przeczytałabym z chęcią całość  :kwiatek:
również poproszę, bardzo ciekawe
Spróbujcie sobie wpisać w google: Could posture reflect welfare state?
Zraziłam się do dawania linków, jeśli dana rzecz nie jest artykułem do poczytania, ale wynikami badań.
Bo jeśli ktoś znajdzie samodzielnie, to może i przestudiuje. I przemyśli dane.
A jak "tylko kliknie" to najwyżej przeleci wzrokiem i potem są nieporozumienia.
Mi od zawsze wpajano że jak koń wyrywa nogę to trzeba za wszelką cenę utrzymać bo się nauczy że wyrywanie skutkuje.

... to spróbuj utrzymać 700kg, 180 cm w kłębie... życzę powodzenia.

Kobyła mi się kontuzjowała i potrzebowałam drugiej osoby do pomocy przy opatrywaniu przez kilka dni. Mąż (niekoniarz ale przecież ja mam konia to on się zna 200% lepiej niż ja) śmiał się ze mnie, że przesadzam, że ja to boi dupa jestem itd.
Został poproszony jedynie o przytrzymanie konia, (za kantar) żeby się nie wspinał. Jak poczuł, że mu się nogi odrywają od ziemi, a następnie został rzucony kilka metrów w bok to szybciutko za telefon chwytał i się skońcyzło, że przyjechał vet i sedacja poszła w ruch.
I bynajmniej ta sytuacja nie była własnie spowodowana "niewychowaniem konia" ale bólem.
My przy zdarzeniach typu "ta tylko gnijąca strzałka" czasem zapominamy czego od tych naszych zwierząt wymagamy.

Flygirl - skoro koń się dobrze zahcowuje na padoku to może popracuj z nim w "wychowanie" na padoku.
Zacznij od rzeczy prostych. chodzenie na uwiązie na padoku, zatrzymywanie się gdy ty stajesz, cofanie gdy ty cofasz.
Potem zwykłe "przejdz" czyli przesuwanie kłody.
Nagradzanie "odbimbaniem się od konia" każdej pozytywnej reakcji, czyli choćby przesunięcia ciężaru ciała.

Konie (o ile nie mają nierówno pod sufitem) lubią takie relacje i klarowne komunikaty. Szybko zaczynają w to grać z człowiekiem. Szczególnie te wynudzone.

Cześć. Czy zdarzył Wam się koń który reagują agresją na masaże? Mój koń jest raczej spokojny, ale wrażliwy. Masowany jest od pół roku i nasza fizjoterapeutka się go boi. Dziewczyna na pewno nie jest niedoświadczona, wie co robi. Ale mój koń ewidentnie nie reaguje dobrze- macha nogami i podszczypuje (raczej straszy bo nigdy nie ugryzł ani nie kopnął). Musi go robić na korytarzu podpiętego z obu stron na uwiązach zamiast w boksie bo ją wygania. Nie mam z nim takich problemów na co dzień. Macie pomysł co może być przyczyną albo jak utemperować jego zachowanie w takich sytuacjach?
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
08 marca 2019 09:49
A on cały masaż tak się zachowuje, czy tylko przy masowaniu miejsc problematycznych? Moje chłopaki podobnie reagują kiedy mają przerabiane miejsca, z którymi mają problemy. Nie podoba im się, bo boli, ciągnie i jest ogólnie nieprzyjemne to. Aż mi wstyd za nich czasem jak się zachowują 😉 Ale kiedy miejsce jest już przepracowane to odpuszczają i się relaksują.
Ulokujmy się w jednym wątku z tym tematem.
Szczerze mówiąc zastanawiałam się już nad założeniem nowego, o ile o koniach z narowami powiedziano już chyba wszystko, to o koniach przerażonych na śmierć pewnymi procedurami niestety nie.
Mój koń na co dzień zachwyca opanowaniem, jest naprawdę współpracująca, niepłochliwa, po prostu grzeczna.
Gdy na horyzoncie pojawia się weterynarz/osteopata/fizjoterapeuta, to w konia wchodzi demon. Ona niemalże atakuje ludzi.
Dyscyplinowanie nie pomaga, tylko nasila problem. Ja na co dzień nie mam jak pracować nad tym, bo w codziennym obrządku problemu nie ma.
No, chyba, że dotknę ją golarką, to wtedy atakuje i mnie.
Nie mam kompletnie pomysłu, jak ją przygotowywać do wizyt specjalistów, żeby mogli bez przeszkód robić swoją pracę. Co ktoś przyjedzie, świecę oczami za nią.
Czasem jej zachowanie wynika bezpośrednio z dyskomfortu, czasem ta osoba jeszcze nie zdąży jej dotknąć i już jest amba.
Podobno zachowuje się tak od zabrania z boksu. Konsole robi w stajni angielskiej i na masaż jest prowadzony do stajni murowanej na korytarz bo tam jest jak go przywiązać żeby nie stanowił zagrożenia. Podobno od wyjścia z boksu jest cały naładowany i jak 'tykajaca bomba'. Potem podobno dość dlugo macha nogami i próbuje uszczypnąć, rozluźnia się dopiero na koniec. To młody koń, ma 3,5 roku, napięcia podobno typowe dla młodego konia.
Też jest mi wstyd za niego bo fizjoterapeutka zaleca az behawioryste... I nie wierzy że problemów nie ma przy normalnych czynnościach.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
08 marca 2019 18:36
Może kojarzy fizjo z bólem/dyskomfortem podczas masażu problematycznych miejsc i na zaś straszy? A może po prostu nie lubi tej konkretnej osoby, też się zdarza 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się