Kupno konia

Perlica, nie upieram się na tego konkretnego, zwłaszcza, że na pewno się sprzeda do momentu aż ja będę gotowa na kupno. Ale siedziałam na koniach normalnych, kucykach, hucułkach, halfingerkach itd. od 140 do 184 cm w kłębie i dużo bezpieczniej czuję się na mniejszych. 🙂 Podejrzewam, że to kwestia mojej panikarskiej psychiki (choć w teorii na logikę wiem, że z dużego konia lepiej spadać, to jednak jak mam bliżej do ziemi to lepiej się czuję 🙂😉. Najbardziej lubię jeździć na takich konikach 150 - 160 (już nie kucyk, a jeszcze nie normalny koń), no chyba, że arabki albo angloarabki to wtedy mniejsze też ok, ale one trochę inaczej zbudowane są. Choć i tak przy kupnie konia ważna jest jazda próbna, bo ja mogę coś zakładać a po jeździe może się okazać, że super albo, że w ogóle nie potrafię się z koniem dogadać. Także celuję w przedział 145 - 165 ale nie zamykam się na inne opcje. 🙂
Temat rzeka. Do 4-latka płaci się za zdrowie, pokrój i potencjał, 5-10 latek o ile zdrowy płacimy za umiejętności i charakter, powyżej 10 lat konie albo są chore i kosztują grosze, albo zdrowe i z wynikami i kosztują krocie, albo są tuptakami, bez potencjału, zrobione bez szału, trudne i można nabyć drożej niż chorego, ale jeszcze w stosunkowo niewielkich pieniądzach.

No bo ile można dać za względnie zdrowego rekreanta, który  ma 12-15 lat i nigdy nie startował, a ujeżdżony jest do lasu i na tyle by bez szarpania pokręcić się na ujeżdżalni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci raczej 30 tys za takiego konia. Szybciej kilkanaście.
UnicornWitch, ja też lubię hucuły czy kp, zwłaszcza w terenie. Ale z drugiej strony swego czasu jeździłam sporo na dużych koniach - pogrubianych albo dużych ślązakach, generalnie typowe konie dorożkarskie. I przyznam, że to dopiero jest siła pod tyłkiem. Na takim szerokim i wielkim taranie czułam się najbezpieczniej.
Ale w zasadzie sporo zależy od konkretnego konia, na poczucie bezpieczeństwa składa się kilka czynników. Dlatego ciężko uogólniać. Choć ja np. lubię szersze konie, kulkowate, które czuje pod tyłkiem. Na takich zwykle jeżdżę rajdy. W zeszłym roku trafił mi się arab i pierwsze kilkanaście/dziesiąt minut to było przyzwyczajanie się do niego, bo jednak większość z nich to takie troche śledzie, jak ja to nazywam 😀 Miałam wrażenie, że zaraz mi się nogi złączą po wewnętrznej. Ale to kwestia przyzwyczajenia, później już świetnie mi się jechało bo i koń był świetnym terenowcem.
UnicornWitch, myślę że najlepszym wyborem byłby właśnie taki mniejszy konik ( piszesz o tinkerach a ja polecę jeszcze fiordy). Mam w stajni jeźdźców- sądząc po opisie- takich jak Ty i naprawdę to jest idealny wybór. Moje fiordki śmiało śmigają SOJ, parkurki, zawody ujeżdżeniowe i  tereny. Spokojne i wygodne, " bardziej dorosłym" jeźdźcom dają poczucie bezpieczeństwa i możliwość przyjemnego rozwoju i ambitniejszych ćwiczeń.
UnicornWitch, jeśli celujesz w niskie konie (coś jak ten z linku) to masz szanse kupić niezłego wierzchowca niedrogo.
Bo w sporcie jednak długość nóg (konia) ułatwia wynik (upraszczając). Ogólnie na konie większe niż E a poniżej tych 164 nie ma popytu) a trochę ich jest na rynku.
Śmiem potwierdzić na własnym przykładzie - mój koń ma wszystko oprócz wzrostu... Ale czy zakup był dobry, to się okaże później.

UnicornWitch, Lecisz jak burza z tym jeździectwem 😀 😉 Nie miałaś najpierw konia dzierżawić?
savil, fiordy też oglądałam kiedyś, ale one jednak niziutkie są (dla mnie myślę minimum te 140 w kłębie jest ok żeby konia nie męczyć), choć widzę, że są też takie do 148 więc też do ogarnięcia. 🙂 Tinkery słyną ze swojego spokojnego charakteru (choć oczywiście wiadomo, że zależy od konkretnego konia) dlatego tak mi się podobają.
vanille, ja nie wiem od czego to zależy u mnie, ale ogólnie wiem, że nie chce czuć maszyny pod tyłkiem, bo wolę jednak żeby koń był bardziej tuptusiem (najbardziej boje się u koni szybkości i nieprzewidywalności),
Sankaritarina, no lecę, lecę. 🙂 Ale bardziej dlatego, że lubię sobie tak poważne tematy zaplanować wcześniej. Jeździectwo to trochę jak zaplanowanie dzieci, musisz być w odpowiednim momencie, mieć warunki, kapitał, czas itd. 🙂 Ja już wiem, że zaraz przyjdzie moment żeby się z koników rekreacyjnych przesiąść na jednego konika. 🙂 I dlatego zbieram informacje czy kupić, czy dzierżawić, liczę budżet id. Bo wydaję mi się, że najgorzej to się przeliczyć, bo konia przecież nie interesuje czy człowiek jako wypłatę w tym miesiacu dostanie dwie miski ryżu czy jedną, on musi być nakarmiony, popracowany itd. Dlatego jakbym się dowiedziała od Was, że taki fajny konik jakiego szukam kosztowałby tyle co dobry samochód to wiem, że plan kupna konia musiałby się przesunąć na długo, długo do przodu. 😉 Ale biorąc pod uwagę wszystko myślę, że jednak zdecyduję się na jakąś dłuższą dzierżawę (może nawet 2-3 letnią do zdania SOJ) i w międzyczasie skompletuje sobie ten cały kosmiczny sprzęt dla konika, który nie musi być idealnie dopasowany (czyli praktycznie wsyzstko oprócz siodła i ogłowia), więc potem przy zakupie swojego konia po pierwsze będę wiedzieć jak wygląda opieka nad "swoim" koniem, a po drugie będę częściowo przygotowana finansowo. 😀 Tylko najgorsze jest to, że w ośrodkach, w których jeżdżę na razie nic dla mnie nie ma dla dzierżawy. 🙁 No ale może do wiosny coś się zmieni. 🙂
UnicornWitch Zakład, że do tego czasu gust Ci się zmieni? 😉 i docenisz konie z iskrą w oku. Ja osobiście najbardziej boję się koni z twardym postanowieniem, by nie współpracować, a do tego bystrych. Jak zacznie się bardziej ambitna jazda i wymagania, to zrozumiesz, co mam na myśli 😁
Tak z własnego doświadczenia - każdemu się wydaje, że brak własnego konia w pewnym momencie bardzo limituje jeździecki rozwój i bez niego dalej nie pójdą. A mi się tak jakoś w życiu ułożyło, że było dokładnie na odwrót - najwięcej jeździłam, jak konia nie miałam 🤣 i w dodatku różne konie.
Polecam zatem jak najdłużej jeździć na różnych koniach - brać pojedyncze treningi na dobrze zrobionych koniach, współdzierżawić, znaleźć klub sportowy z większą stawką koni. To są koszty, ale i tak mniejsze, niż własny koń z trenerem, a rozwój gwarantowany bez przerw spowodowanych niedyspozycją konia (a te się zdarzają częściej niż myślisz - czasem pierdoła i kilka dni, czasem poważna sprawa i walczysz o powrót konia do sprawności latami w międzyczasie zapominając, jak się jeździ).
Poza tym będziesz miała szansę wyrobić sobie opinię, jaki typ Ci najlepiej leży pod tyłkiem - im więcej przejeździsz, tym bardziej sprecyzowane będziesz miała wymagania. I wówczas nie będziesz pytać, ile może kosztować koń spełniający Twoje kryteria. Będziesz to wiedzieć, po prostu 😉
Potwierdzam: decyzja o dzierżawie pomaga podjąć decyzję o zakupie na własność. Chodzi zwłaszcza o osoby dojrzalsze, które już są obyte z końmi, mają ustabilizowana sytuację życiową i "zarobkową". Znam kilka osób, które przeszły taką drogę i są zadowolone. Czasem kupiony był ten, co był dzierżawiony - bo to jest sytuacja dwustronna:  właściciel, który oddał w dzierżawę, też czasami dzięki temu dojrzewa do decyzji, żeby żyć bez swojego konia. I wszyscy szczęśliwi. Aha, zgadzam się też, że jak ktoś lubi coś szerszego pod tyłkiem, to araby widzi jako śledzie🙂 Konik polski niby tego samego wzrostu, a jazda na nim jak na dużym, tylko do ziemi bliżej.
desire   Druhu nieoceniony...
12 lutego 2019 10:29
lillid, no to nie jesteś jedyna.. 😀 kiedyś naprawde sporo jeździłam, cały czas z kimś z ziemi, a teraz? w zeszłym roku "porządnie" (o ile można mówić o porządnej jeździe na moim emerycie, gdzie galop to było może po kółku w każdą strone :hihi🙂 pojeździłam z 15 razy.. tak to snuliśmy się po lesie, w stępie.  🤣
chociaż ja już parcia nie mam. fajnie, że jest, fajnie poczyścić i iść na spacer w ręku (albo i nie iść, niech sobie chodzi po pastwisku 😂 ) 💘
zobaczymy, jak będzie teraz, ale podejrzewam że też głównie będzie na spokojnie i bez "szaleństw" 😉 i żeby nie robić całkowitego offtopu -
widze, że takich osób jak ja przybywa i szuka koni miłych, "tuptusiów". Kiedyś mi pewien trener powiedział, że znaleźć dobrego konia sportowego jest łatwiej niż rekreacyjnego.  😉

fanelia   Never give up
12 lutego 2019 10:29
Unicorn - Lilid dobrze prawi 🙂 jak możesz to postaraj się uniknąć kupna konia jak tylko się da  😂  jeśli chodzi o rozwój jeździecki jest to często strzał w kolano. Zdecydowanie lepiej dzierżawić i wybierać konie do aktualnych potrzeb. Chyba że ktoś chce mieć konika do tuptania, miziania i konia rodzinnego, to wtedy faktycznie lepiej kupić, ale daj sobie szansę poeksplorować jeździecki światek zanim zdecydujesz się na kupno 😉

Co do Tinkerów, bez urazy dla miłośników rasy, ale te, z którymi miałam do czynienia były jednymi z najbardziej upierdliwych do jazdy koni, jakie znam. Do wyjazdów w teren super, ale nic poza ten poziom, serio... upór godny prawdziwego osiołka, mało reaktywne (to nie do końca ich zaleta w treningu, kiedy chcesz mieć szybkie i precyzyjne odpowiedzi na Twoje pomoce), do tego silne, z mega utrudnieniem w postaci często łękowatych i krótkich grzbietów, ogromnych trudności w dopasowaniu siodła, często robiących "lamę" (ciężko z tego wyjść, gdy się nie wie jak). Generalnie do ambitniejszej rekreacji czy treningu odradzam. Najlepiej jakbyś na nich pojeździła w jakiejś hodowli, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście "to".
Zgadzam sie z dziewczynami powyżej... ja tez najbardziej sie rozwijałam nie przy dzierzawie czy własnym - ale przy treningach na roznych, dobrze wyszkolonych koniach 🙂 człowiek wtedy może skupic sie na sobie i idzie jak burza 🙂

Zamiast myslec ciagle: co dac zrec, czy nie za dużo, nie za mało, czy nozka nie boli, czy brzuszek wporzo, czy to już żeby trzeba zrobić... serio, ten sprzet wtedy to jest mały miki i najmniej wazna sprawa... no może poza niekonczacym sie poszukiwaniem siodla idealnego 😉

lillid, być może, nie mówię, że nie. 🙂 Ale ja mam panikarski charakter, tak szybko się nie da z tego wyleczyć. Aktualnie jeżdżę w 3 stajniach na różnych konikach, od kucyków, przez złośliwe halfingery, ogiery arabskie, tuptsie normalnego wzrostu, po sp wyścigówki, czy konie policyjne wielkości dobrze zbudowanego byka. 😉 I ogólnie mój problem jest taki, że jak koń się płoszy, ma humory, albo jest wielki i np. źle mi się go prowadzi to ja się spinam i panikuję i przez to źle jeżdżę. A nie da się jeździć tylko na jednym czy dwóch rekreacyjnych konikach, których się nie boje, bo wiadomo rekreacja swoimi prawami się rządzi. 🙂 Dlatego chciałabym spokojnego konia profesora żeby zbudować sobie odporność psychiczną i poprawić technikę aby być gotowym na dalsze wyzwania w jeździectwie, choć myślę, że nigdy nie będę człowiekiem od zajeżdżania młodych koni, nie ten charakter. :P
Poza tym koniki rekreacyjne są czasem znieczulone, a na takim dobrze ujeżdżonym koniku bardziej wiadomo czy jakiś błąd jest mój, czy ten koń "tak ma" (wiadomo, że w większości to jest mój błąd). Także zgodzę się z Wami, że lepiej zacząć od dzierżawy, zobaczyć różne możliwości i potem się na jakiegoś konia zdecydować. 🙂
Kiedyś usłyszałam: "Nigdy nie jest za późno na własnego konia".

Wtedy byłam zdania: "Co ten stary pryk wie, jak już świetnie jeżdże, potrzebuję swojego konia, z którym będziemy stanowić świetną parę, rozwijać się razem i świetnie bawić."

Teraz, ponad piętnaście lat i kilka koni później, jestem zdania: "Temu dżentelmenowi należy się złoto całego świata. Jest jeździeckim mędrcem i powinien zostać prezydentem świata."

UnicornWitch, Twój entuzjazm jest fascynujący, ale mam wrażenie, że nawet nie wiesz jak wielki jest ten ocean, do którego wchodzisz 😉 Jeździectwo to jest proces, baaaardzo czasochłonny proces zdobywania doświadczenie, nie tylko umiejętności. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, największych sukcesów, ale - proszę- nie kupuj, nie dzierżaw na tę chwilę, a jeździj na wszelkich możliwych koniach jak najdłużej.
efeemeryda   no fate but what we make.
12 lutego 2019 11:07
avee
moim zdaniem dużo zależy od tego czego chcesz od jeździectwa. Sama kupiłam Kastę ledwo potrafiąc galopować! i to była najlepsza decyzja w życiu. Nauczyła mnie bardzo dużo, razem miałyśmy wzloty i upadki, miałam przede wszystkim przyjaciela... i co z tego, że wiele osób ze szkółki jeździ lepiej ode mnie ?
Wydaję mi się, że wszystko jest kwestią indywidualną. Jeśli mamy wokół siebie kompetentne i przyjazne osoby to wcale nie musimy od razu wiedzieć i umieć wszystkiego.
Jasne, masz rację. Można też nie jeździć w ogóle, a tylko posiadać konia i też będzie super  😉 Więcej nie mam do dodania 🙂
efeemeryda No i jest zonk - jako totalny laik dopiero zaczynający przygodę z jeździectwem skąd masz wiedzieć, czy dana osoba jest kompetentna i faktycznie przyjazna (w sensie działająca wyłącznie na Twoją korzyść)?
Jeśli tak trafiłaś, to miałaś wielkie szczęście, wręcz ogromne. "Większe pół" instruktorów i "trenerów" to niestety osoby robiące swoich klientów w balona i pchające je w problemy, które potem tylko oni mogą rozwiązać.
I właśnie takie osoby uparcie wciskają laikom konie, nierzadko jeszcze młode albo popsute...

UnicornWitch jeśli jesteś jeszcze na etapie strachu o życie, to tym bardziej nie spiesz się z dzierżawą. A co do wyboru ścieżki - zależy, co dokładnie chcesz osiągnąć. Jeśli mówisz o SOJ, to myślisz o jakimś tam jednak sporcie, zresztą po to te odznaki są.
A przy koniach najlepszym lekiem na niepewność jest doświadczenie 😉
avee, zobaczymy. 🙂 Wiecie, ja co prawda jeżdżę niecały rok, ale bardzo intensywnie (średnio 4 razy w tygodniu, w tym momencie 6), czytam, rozmawiam, a i podstawy jeździectwa zdobywałam 15 lat temu w gimnazjum, więc nie jest to dla mnie temat zupełnie obcy. 🙂 Zdaję sobie sprawę, że dużo nie wiem, zdaję sobie też sprawę, że naukę jazdy powinno się zaczynać od jeżdżenia wielu koni, bo inaczej zamiast jeździć konno, uczysz się jeździć na tym konkretnym koniu. Jednak znam też siebie i wiem, że w tym momencie potrzebuję konia, któremu będę mogła zaufać, widzę jak wyglądają treningi na koniach, którym ufam i na takich gdzie przez pół jazdy spędzam żeby się rozluźnić, a drugie pół na myśleniu "O jezu, o jezu, czy on/ona usłyszała ten straszny dźwięk deszczu, zaraz się spłoszy, o matko, spięła się, zaraz będzie baran, czemu ten koń nie reaguje na moje polecenia, ale lepiej nie wzmocnie sygnału bo się wkurzy i mnie zrzuci... :P", muszę się nauczyć stanowczości, a żeby się nauczyć stanowczości muszę sobie w głowie poukładać. 🙂 Wbrew pozorom, nie spieszy mi się, wolę wolniej, a bezpieczniej. Na razie chce wszystkiego spróbować, ale przede wszystkim dojść do takiego poziomu żebym wiedziała, że moje doświadczenie, umiejętności i technika pozwalają na w miarę bezpieczne cieszenie się z jazdy. A do tego trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. 😀
UnicornWitch, jeśli jesteś na etapie nauki stanowczości, to nie kupuj konia, dopóki nie przestaniesz się bać. Nawet grzeczny koń profesor jak wyczuje strach może, aczkolwiek nie musi , bardzo dobrze to wykorzystać ;-) I wtedy co ? Jak juz masz swojego to musisz sobie z nim poradzić, bo nie zamienisz go tak łatwo i szybko na innego w razie czego.
Dzierżawa brzmi rozsądnie.
efeemeryda   no fate but what we make.
12 lutego 2019 11:35
lillid
miałam szczęscie, że dobrze trafiłam to raz, a dwa cały czas szukałam, pytałam i dokształcałam się - tu ukłon dla całego forum za ogrom wiedzy.
Poznałam masę świetnych osób, które w moim koniu nie miały żadnego interesu.

co do strachu - w życiu nie wsiądę na brykającego konia i w d mam czy mnie ktoś nazwie tchórzem  😜


avee
no można, pytanie po co i na co nam ten koń, jeśli do wyłącznie sportowego rozwoju to masz racje, jeśli jednak chcemy więzi i przyjaźni i innych "magicznych" elementów jeździectwa, to jeżdżąc na cudzych koniach nigdy tego nie doświadczymy. Pytanie na czym komu zależy, nie ma jednej dobrej drogi.
Sory, że brzmię może trochę patetycznie  😀
[...] wiem, że w tym momencie potrzebuję konia, któremu będę mogła zaufać [...]


Potrzebujesz się tyle nauczyć, żeby zaufać sobie, w swoje umiejętności, a nie koniowi 🙂
UnicornWitch, jeśli jesteś na etapie nauki stanowczości, to nie kupuj konia, dopóki nie przestaniesz się bać. Nawet grzeczny koń profesor jak wyczuje strach może, aczkolwiek nie musi , bardzo dobrze to wykorzystać ;-) I wtedy co ? Jak juz masz swojego to musisz sobie z nim poradzić, bo nie zamienisz go tak łatwo i szybko na innego w razie czego.
Dzierżawa brzmi rozsądnie.

Ja bym jeszcze dodała, że bojący się i niedoświadczony jeździec szybciutko potrafi znarowić grzecznego i ułożonego. Po pół roku tuptuś zmienia się w rozwydrzonego i zbuntowanego potworka. Też polecam dzierżawę.
Dzięki dziewczyny. 🙂 Dziękuję za dyskusje i cierpliwe tłumaczenie wszystkiego, po przeczytaniu wątków, zebraniu materiałów i zapoznaniu się z Waszymi opiniami, a także opiniami trenerów i ludzi, z którymi jeżdżę też myślę, że dzierżawa będzie jednak najrozsądniejszym wyjściem na tym etapie. Żeby była jasność, ja nie boję się wszystkich koni, nie boję się też ich w obejściu (ogarniałam koniki, do których inni ludzie na moim poziomie bali się wejść do boksu), również w siodle staram się być stanowcza, podchodzę do konia z otwartą głową i jak widzę, że koń dobrze działa, nie płoszy się zbyt, dobrze chodzi to i ja się nie spinam i nie "psuje" konika. 🙂 Z końmi do których mam zaufanie jeździ mi się dobrze, jestem w stosunku do nich dużo bardziej stanowcza i nawet jeśli czasem mi się spłoszą, kopną z zadu bo im się bat nie spodoba itd. nie wpływa to na mój poziom zaufania, a takie same zachowania na koniach, którym nie ufam sprawiają, że zamieniam się w trzęsącą się galaretę bo wiem, że może to być wstęp do dużo gorszych rzeczy. Taki dualizm poznawczy, co zrobić. 🙂
EDIT: Żeby nie być gołosłownym jestem w stanie np. zagalopować i galopować na pięknym, spokojnym koniu do pchania, który w teorii dla ludzi rekreacyjnych jest "niegalopujący" i galopują na nim osoby, które naprawdę wysiedziały dużo więcej czasu w siodle niż ja i potrafią dużo więcej. 🙂
rox   ogony trzy
12 lutego 2019 11:50
Myślę, że prawie nic nie jest w stanie ostudzić entuzjazmu w kwestii kupna konia, jeśli ktoś już tak bardzo się nakręci.
UnicornWitch, podpisuję się pod wszystkim co piszą dziewczyny.
Osobiście kupiłam pierwszego konia po 8-9 latach regularnej (mocno regularnej) jazdy + przebywania w stajni dzień w dzień dniami i nocami.
Z dniem kupienia konia czułam się jak dziecko we mgle, pomimo niemałego doświadczenia. Odpowiedzialność za konia, w której byłam całkiem sama, mnie totalnie przytłoczyła.  Totalnie nie tak sobie to wyobrażałam  😜  A też uważałam, że moje jeździectwo może uratować tylko własny koń (od roku nie siedziałam w siodle  😁 ) , o dzierżawionym nawet nie chciałam słyszeć.

Generalnie.. w kolejnym wcieleniu nie chcę mieć z końmi na dużo wspólnego  😁
Odbiegnę trochę od tematu 😉 Czy ktoś z Was sprzedawał/ kupował konia z uwzględnieniem umowy przedwstępnej kupna? Prawdopodobnie będę w sytuacji gdzie będzie konieczność użycia takiej właśnie umowy, a przyznam, że dotychczas jeszcze nigdy nie miałam styczności. Co powinno być zawarte w takiej umowie, na co szczególnie zwrócić uwagę, jak to jest, jeśli koń w trakcie trwania tej umowy będzie pod opieką i w stajni u Kupującego.

Skleciłam coś takiego, planuję użyć takiej umowy przy sprzedaży, ale również przy zakupie.
klik
Będę wdzięczna za podpowiedzi 🙂
Ja mialam umowe przedwstepna ale zanim zmienilo sie prawo co do rekojmi itp itd. Na Twoim miejscu poprosilabym prawnika o napisanie, koszt nieduzy a spokój wiekszy.
Reyline skróć link proszę  :kwiatek: bo nie wiem co czytam 😉
karolina_ a co ma rękojmia do umowy przedwstępnej? Zapisy o rękojmi występują dopiero po podpisaniu tak zwanej umowy przyrzeczonej, która to przenosi własność konia na Kupującego. Umowa przedwstępna nie przenosi własności, więc zdawało mi się, że i zasady rękojmi nie obowiązują w trakcie jej trwania, bo niby jak? Możesz coś więcej napisać?

EDIT: Wysłałam napisaną przeze mnie umowę do prawnika, żeby zerknął. Natomiast nadal interesują mnie jakieś doświadczenia z takimi umowami 🙂
Nie wiem, czy zmiana przepisow dotyczy też umowy przedwstępnej, nie znam sie na tym. Dlatego polecilam Ci prawnika, bo moge Ci wyslac wzor swojej umowy ale nie wiem jak ona sie odnosi do obecnych realiow.
karolina_ chętnie zobaczę Twoją umowę, nawet z ciekawości co w niej zostało zawarte i jaką miała formę, może być na priv 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się