Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Super by było mieć możliwość wykonywania na co dzień idealnych pomiarów. Ech, marzenia. 😉
Ale po co?
Skoro nie ma efektu w chudnięciu przy twoich aktywnościach, to znaczy ze nie spalasz tyle ile by się chciało. Ja bym m zmienila aktywności i zobaczyła czy jest różnica w efektach. I tyle.
Po co? Po co?
Dla wiedzy. Dla zaspokojenia ciekawości. Dla "czarnego na białym".  😉
Przecież wiadomo, że nigdy w życiu takiego sprzętu nie zobaczę. Ale chcieć sobie mogę, nie?  😉

To, że prawdopodobnie nie spalam nawet 1700 kcal jest dziwne. I wkurzające. Tym bardziej w kontekście stwierdzenia, które w tym wątku też wielokrotnie padało - bo 80% sukcesu to dieta... Aha 😉




zembria   Nowe forum, nowy avatar.
09 marca 2019 16:00
Dzięki dziewczyny za miłe słowa, jednak mi się ona nie podoba. Ale trudno, jak nie powalczę, to nie powalczę.
W talii miałam 65cm, a udo 58cm, w kolanie 43, w łydce 39. Kostki nie zapisywałam, ale mam zawsze powyżej 20cm. Jak cyferki nic Ci nie mówią to dodam tylko, że sztylpy o obwodzie 39cm to na ogół rozmiar XXL (44), koniec zakresu produkcyjnego 😉 , szyte na wysokie osoby.

Tzw. kobieca sylwetka to chyba dość klarowne określenie (?) Figura klepsydry. 

Ja mam 67cm w tej talii, chyba nigdy nie miałam mniej, wymiary od liceum mi się nie zmieniły już jakoś szczególnie. 65 to miałam pewnie w podstawówce 🤣 Do tego mam w biodrach 82/83 :/ stąd taki wygląd, różnica proporcji między tymi wymiarami jest niewielkia.
U osoby z normalnym metabolizmem. U osób że zrypanym metabolizmem wyjściem z sytuacji jest naprawa metabolizmu.
Ja kończę. Dla mnie jesteś mistrzynią komplikowania.
W czymś mistrzynią trzeba być. 😉
Jak dla mnie to w sumie nawet komplement. Zbytnia prostota jest... za prosta 😉

Przecież wiadomo, to już też pisałam, tak jak Ty "wiem swoje". Większość pisze tu krótkie sprawozdania, niekoniecznie nawet oczekując reakcji pozostałych. Temat czytam stale, ale zasadniczo staram się milczeć. Czasem tylko mam potrzebę się publicznie powywściekać na "niesprawiedliwość" specyfiki organizmu.  😉
Narzekanie na niesprawiedliwość rozumiem.

Edit fajny artykuł o hormonach.
Stres i brak wysypianie się wiele hormonów zaburza

https://www.womenshealth.pl/zdrowie/Hormony-a-odchudzanie,5119,1
madmaddie   Życie to jednak strata jest
09 marca 2019 16:38
dziewczyny, w kontekście spodni to polecam...tesco. Bardzo fajne mają jeansy w bardzo fajnych cenach. Ja regularnie 3 rok kupuję legginsy udające dżinsy (czyli spodnie dla grubych ludzi), przymierzałam ostatnio też jeansy z domieszką lycry - superaśne i wygodne. Wybrałam jegginsy jednak, bo muszę mieć jakąś parę na stanie, a jak schudnę, to się dostosują, nie będą wisieć. 😉

Poza tym, ogromnie doceniam sklep w którym kupię i spoko spodnie i pomidory  😁
Ascaia no jedyne czego jestem pewna to że z wysokim kortyzolem możesz zapomnieć o chudnięciu. A co do reszty to wszystko się da. Są kulturyści z insulinoopornością i mają formy mega! A umówmy się, że to jest ogromne odtłuszczenie, a nie w okolicach normalnego BMI. Ale diety trzymają się skrupulatnie. Ja nie liczę kroków, ani nie zastanawiam się ile spaliłam kcal na treningu. A u Ciebie te pomiary i tak nic nie wnoszą to po co się zadręczać 😉 A narzekać od czasu do czasu to nawet trzeba, tylko najlepiej żeby to było motorem do działania  🙂 

Jak spodnie to tylko Topshop, w sieciówkach nie ma dla mnie wystarczająco długich 😉
Dzięki, bardzo ciekawy artykuł. Zapisuję w swoich materiałach.


Jak ja bym chciała jednak naprawdę wygrać jakąś kasę. To by tak ułatwiło wiele spraw. Odchudzanie, zadbanie o siebie również. 😉


madmaddie dobrze prawi! Polać jej! 😉
W Tesco marka F&F, mają spory wybór modeli spodni - wysoki/niski stan, nogawki proste/zwężane/rozszerzające się. Rodzajów jeansów to mają chyba z 10 jak nie więcej. Do tego w wersji long, standard i short. Jedyne miejsce gdzie mogę pójść i kupić spodnie od razu do noszenia, bez odwiedzania krawcowej.


tulipan pomiary są dla mnie, nie ja dla pomiarów. "Zadręczam się" jedynie tym, że nie jestem tak piękna jak mi się marzy. A analizowanie, pomiary, zapiski... ja to po prostu uwielbiam. Świat jest taki ciekawy w tych swoich zależnościach, sekretach, zasadach, prawach, itd. Rozgryzanie tego to największa frajda. To dokładnie to samo co pisałam ostatnio w temacie o oszczędzaniu czy w wątku o serialach. 😉
Ascaia, moim zdaniem trochę chcesz zjeść ciastko i mieć ciastko. Z jednej strony widzisz,że to co robisz nie przynosi efektu, a z drugiej strony trwasz w tym w nadziei, że jednak efekt przyniesie. Ostatnio czytałam w jakiejś książce, że to najprostsza definicja szaleństwa. Robienie tego samego z oczekiwaniem, że przyniesie inny efekt (odnoszę to ostatnimi czasy również do siebie, bo też mam takie tendencje, choć nie w odchudzaniu 😀 ).
Przeleciałam wzrokiem Twoje ostatnie wpisy. Piszesz, że jakieś interwały rano poprawiały Twój metabolizm. Ale z drugiej strony masz swój porządek dnia i one Ci tam rano nie pasują mimo, że to 10-15minut. No to ja tego nie rozumiem trochę. Wiesz, że coś Ci pomagało, wiesz, że coś działało, ale zmiana porannej rutyny jest dla Ciebie zbyt dużym poświęceniem? Masz narzędzie, które mogłoby Ci pomóc w osiągnięciu swojego celu, albo chociaż w przybliżeniu Cię do niego, a mimo to pozwalasz mu leżeć na stole i tylko na nie patrzysz? Naprawdę chyba nawet prezydent albo papież byłby w stanie w swoim napiętym grafiku wcisnąć poranną, 10-15minutową gimnastykę. Gdyby naprawdę chciał. Oczywiście, wszyscy wolelibyśmy mieć idealne grafiki, 8h pracy, 8h snu, a pozostałe 8h dla samego siebie, ale w życiu często trzeba robić coś kosztem czegoś. Gotowanie kosztem sprzątania, ćwiczenie kosztem półgodzinnego picia herbaty rano (ja swego czasu...).
Moim zdaniem kręcisz się w kółko. Większość czasu spędzasz w swojej głowie obmyślając, co by można zrobić, szukając przyczyn, marząc jakby mogło być, rozważając co byś mogła zrobić, gdybyś miała więcej czasu, więcej kasy etc. A w świecie zewnętrznym w tym czasie niewiele się zmienia w Twojej rutynie. Życie się toczy teraz, masz określone zasoby, określoną sytuację i nie ma sensu marzyć, co byś zrobiła gdyby... bo w ten sposób omija Cię to, co możesz zrobić tu i teraz.
Ja jak chciałam schudnąć do tej wspomnianej sukienki to ćwiczyłam nawet podczas krojenia warzyw do obiadu, podczas mycia zębów. To już oczywiście przesada, ale jak się chce, to naprawdę można. Rozumiem, że masz problemy ze stawami, więzadłami. Nie jestem fizjoterapeutą ani ortopedą żeby się wypowiadać na temat tego, co Ci wolno a co nie. Ale istnieje miliard różnych aktywności i ćwiczeń więc można ćwiczyć bez obciążania niechcianego stawu.
Przeleciałam wzrokiem Twoje ostatnie wpisy.


😉 Przeleciałaś. 😉 Zdecydowanie przeleciałaś.
Averis   Czarny charakter
09 marca 2019 17:10
Dziewczyny, scenariusz tej dyskusji jest z góry znany. Dlatego zalecam powrót do głównego wątku.
Averis ok, wracamy. Napisz jak wygląda Twój trening siłowy i dieta, chyba że pisałaś już? Chociaż wydaje mi się, że tylko ogólnikowo. Ciekawa jestem jak to działa u biegaczy 🙂
Averis   Czarny charakter
09 marca 2019 17:23
tulipan, dietę modyfikuję, także dam znać w okolicach kwietnia 😀 Ale ogolnie dużo węglowodanów i wszystkiego, co ma żelazo 😀 A co do treningu, to teraz głównie cisnę interwały, bo skupiam się na szybkości. Także mam dużo krótszych jednostek (tak do 10 km) i w ich ramach mam rozgrzewkę, kilka km mocnym tempem i na koniec do 10 bardzo mocnych i interwałów. Przeplatam to długimi wybieganiami, podbiegami i oczywiście siłówkami. Te ostatnie głównie na pośladki, brzuch i nogi, ale na górę też mam kilka ćwiczeń. Łącznie trwa to z godzinę, 1,5 h Teraz cisnę sporo z gumami, bo daje o sobie jeszcze znać pasmo biodrowo-piszczelowe. A nie powinno. Więc wzmacniam pośladki i zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd. Bo jak zaczynałam to tak sobie chciałam tuptać 😀
vanille, jak chce się komuś doradzać to jednak trzeba czytać uważniej niż pobieżnie. Trzeba się jednak zdecydowanie wgłębić w temat, przeanalizować sytuację.

Gdybyś przeczytała uważniej to:

- nie mówiłabyś o braku efektów, skoro napisałam, że zaliczyłam już w życiu zrzucenie blisko 20 kg, że umiałam zrzucić niewielkie ponadprogramowe kg, a co najważniejsze w tym momencie też zaliczam już spadek -4kg (chciałabym po 9 tygodniach mieć więcej na minusie, ale MAM spadek, MAM efekt, nie odmawiaj mi tego)

- doczytałabyś o refluksie - spróbuj sobie poćwiczyć rano na czczo przy mocnych objawach tej dolegliwości. Podpowiem Ci - obecnie jest tak, że wstaję rano i mam gulę w gardle, mam kaszel refluksowy, odbija mi się, mam mdłości, a nie jeden raz... uleje mi się jak dziecku... kwasem... to nie jest sprawa o której chce się pisać, ale niech już będzie skoro poruszyłaś temat. To teraz, przy takich objawach, zrób sobie kilka np. pajacyków... Do tego z bolącym kolanem i nadwagą... A później idź na godzinny spacer z psem... Powodzenia

- wiedziałabyś, że mam wymagającego ruchu psa i wiedziałabyś, że mam problemy z regulacją snu - co powoduje, że poranny sen jest dla mnie na miarę złota i każde 10-15 minut ma znaczenie, a moja organizacja czasu jest współzależna od psa i jej spacerów, to nie jest kwestia mojego "niechciejstwa" tylko właśnie tych wyborów priorytetów

Całe życie tak naprawdę polega na dokonywaniu wyborów. Na tym, że nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko - jak to przytoczyłaś. Chociaż każdy chciałby by udało się połączyć oba te stanu. Każdy.
Jak sama napisałaś, nie znasz mnie. Jak sama dajesz wyraz tym, co piszesz - średnio mnie kojarzysz z forum. Więc na jakiej podstawie oceniasz ile czasu poświęcam na obmyślanie, a ile na działanie? A bierzesz pod uwagę, że można myśleć i działać? 😉 Że jedno drugiego nie blokuje?
I jedno najważniejsze - nikt poza mną samą nie jest specjalistą do spraw mnie samej. Na pewno nie dzięki internetowej znajomości. Nikt poza mną nie wie jakie mam rzeczywiście możliwości - czasowe, organizacyjne, finansowe, zdrowotne, etc. Nikt poza mną nie ponosi konsekwencji tych możliwości i przeciągania się z nimi. Więc w takich dyskusjach naprawdę trzeba mieć zaufanie do adwersarza gdy on mówi o tym co może, a co jest dla niego niewykonalne.



PS. Wiem, że masz dobre intencje. Za to Ci szczerze dziękuję. Ale dobre chęci to jednak na ogół za mało.
To zmień sobie to co robisz nieodpowiednio tak, żeby ci pasowało do twoich potrzeb i niuansów o których nie wiemy.
I już. I po temacie
Dokładnie jak piszesz tunrida 😀
Averis, bo to tuptanie wciąga 😁 ja gdyby nie to, że latka lecą i trzeba było zdecydować się na ciążę(bo dzieci chcę mieć bardzo😉 ) to bym też teraz cisnęła ostro 😀
W ogóle wczoraj przeglądałam zdjęcia z wyjazdu w góry, z zawodów i tak mi się trochę smutno zrobiło, że trzeba będzie od nowa na taką sylwetkę pracować 🤔 Ale nic to. Urodzę, wrócę do formy. Coś pobiegam, potem znowu zajdę w ciążę i po drugiej ciąży będę już tylko ostro trenować  😁 Brzmi jak plan idealny. Ciekawe czy uda się zrealizować  😎

Póki co w ciąży duuużo stabilizacji robię, dużo pleców, klatki piersiowej i ramion(bez tego by mi już pewnie kręgosłup siadł na amen :zemdlal🙂 I w sumie w różnych programach ćwiczeniowych dla kobiet w ciąży jest dużo ćwiczeń nóg, pośladków. Zobaczymy czy to coś da przy powrocie do formy.
Ascaia od siebie dodam, swój umiłowany ostatnio cytat - ,,Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia''! Dla mnie, te wszystkie Twoje ''przeszkadzajki'' nie byłyby problemem. Dlatego trzymam kciuki, że pewnego dnia obudzisz się i poczujesz, że jesteś gotowa realnie zawalczyć by stać się dla SIEBIE piękną  :kwiatek:

Właściwie to przyszłam tu się pochwalić  🤣 Minął miesiąc od początku mojej przygody z akrobatyką i zapał mi nie opadł, a wręcz przeciwnie! Nakręciłam się jak bączek  😍 Obiektywnie nie robię nic spektakularnego, ale osobiście czuję moc! Przełamuje swoje bariery strachu i sprawności. Czuję, że robię przyzwoity progres. Psychicznie baaaardzo mi to pomaga, wyładowuje swoje wszystkie frustracje dnia codziennego bawiąc się przy tym tak dobrze, że później zarażam optymizmem najbliższe otoczenie i mam dla siebie zapas do kolejnego treningu  😁. Bonus - nawet nie czuję jak mi się sylwetka sama pięknie wysmukla  😜
Dziś miałam drugi trening woltyżerki. Moje osobiste dreams come true doczekało swojego czasu. Po pierwszych zajęciach byłam strasznie zawiedziona - sobą. Naoglądałam się miliona filmików i wyobraziłam sobie, jaka to jest bułka smarowana orzechowym masłem... rzeczywistość pokazała mi fuck'a. Dziś, już zdając sobie z tego sprawę, przychodząc z innym nastawieniem i większą determinacją wyszłam prze szczęśliwa. Strasznie mnie to wszystko jara i fascynuje. Mimo, że jestem na poziomie pitu pitu to widzę realną szansę, że uda mi się dojść do tego etapu, który sobie obrałam za cel.

Żądam foty.  😉. Choćby to miało być stanie na jednej nodze. Bez foty się nie liczy.  😁
falletta, akrobatyka i woltyżerka! Czad! Trzymam kciuki i popieram Tuńczyka - foty i filmiki! 🙂

Co do mnie... dla Ciebie przeszkadzajki, dla mnie wybory priorytetów. Chcę być piękna, ale nie np. kosztem zwierzaków. Itp, itd.


Averis, nie lubimy się i raczej nie polubimy już, ale doceniam to co robisz i mocno Ci kibicuję.
I, co już nie raz pisałam, fascynuje mnie, że można tyle biegać. To z resztą tyczy się też tunridy, kolebki i innych biegaczy. A jeszcze bardziej moich znajomych biegających ultramaratony, biegi 48-godzinne i takie tam. Bieganie, jak i pływanie, to dla mnie synonim nudy.  😉
Tak Was czytam o tych kostkach, łydkach i tak myślę, że mi nikt nie podskoczy. Ścięgno Achillesa całkowicie niewidoczne. Zawsze pokazuję na zajęciach jako ciekawostkę  😁. I mogę być szkieletem, mieć płaski brzuch, u góry rozmiar S-XS, a noga zawsze obła i brzydka, jakby od innego człowieka  😁. No i co  zrobisz, jak nic nie zrobisz....  🏇 nawet szpilki nie ratują. Reszta nogi też niezbyt zgrabna, w całokształcie.

Edit. Teraz w ramach przygotowań do wiosny redukuję kcal, co by te nogi trochę poprawić. Tylko jeszcze ćwiczyć mi się nie chce.  😂 168cm, 55kg, ale nie wygląda to dobrze. Liczby nic nie znaczą.
busch   Mad god's blessing.
09 marca 2019 18:44
Averis, zaciekawiłaś mnie tymi pomiarami vo2max. Jestem bardzo ciekawa co by mi wyszło. Ja ogólnie mam fatalną kondycję od zawsze i niezależnie, co robię. Za dzieciaka w szkole nienawidziłam biegu na 1 km, bo mnie masakrycznie poniewierał. W zeszłym roku po kilkumiesięcznych przygotowaniach pobiegłam 10 km w 1h22min. Myślałam że umrę 😀. W tym roku sobie odpuszczę ten bieg na 10km bo jeszcze zbyt dobrze pamiętam, jak ciulowato się czuję biegając, głównie dlatego że nie ma takiego tempa truchtania, w którym tętno mi stopniowo (lub mniej stopniowo) nie rośnie do zakresów powyżej 170 uderzeń na minutę. Więc ja zazdroszczę wszystkim biegaczom mitycznej zdolności trzymania tętna w ryzach 😁 Albo rzeczy dla mnie absolutnie niepojętej - biegania i oddychania nosem!!!  😲 Przy tym biegu 1h22min moje średnie tętno wyniosło 174, mierzone pasem na klacie, a maksymalne 191.

falletta, pics or it didn't happen!!!

Np. z marca 2012 czyli mniej więcej tak jak pierwsze zdjęcie, byłam blisko najniższej wagi. W talii miałam 65cm, a udo 58cm, w kolanie 43, w łydce 39. Kostki nie zapisywałam, ale mam zawsze powyżej 20cm.

Ascaia, nie mam miarki i nie chce mi się jej kupować. Mam jednak skitrane zapiski z 2014 roku, gdzie robiłam dwa pomiary. Nie pamiętam w jakim stanie szczupłości byłam przy tych dwóch pomiarach w porównaniu z obecnym stanem szczupłości  😀. W każdym razie; łydki - pierwszy pomiar 37-38 (prawa - lewa), drugi pomiar 36-36,5 (prawa - lewa). Uda - pierwszy pomiar - 55,5-55 (prawe - lewe), drugi pomiar 53-53 (prawe - lewe). W pasie - 67 - bez zmian. Biodra w najszerszym miejscu - 95 za każdym razem. Przy guzkach biodrowych - 86 za pierwszym razem, 83 za drugim razem. Czyli mam duże dupsko ale WHR 0.7, jak Marilyn Monroe  😂
Averis   Czarny charakter
09 marca 2019 18:52
busch, bo najpierw trzeba budować bazę tlenową. Mnie zajęło to ponad pół roku, kiedy biegałam wolniej, niż normalnie chodziłam. I nie ma, że chce się szybciej. Ma być max 75% HR max i już. Nieważne, że drepczesz w miejscu. Tu nie ma czego zazdrościć, tu trzeba trenować i tyle 😉 Zaplecze biegowe mam żadne. Nigdy nie biegałam, ani nie uprawiałam na serio żadnego sportu (konie też mooocno rekreacyjnie), dzieckiem byłam grubym. W gimnazjum test Coopera poszedł mi tak źle, że na zaliczenie rozwiązywałam splątane szarfy. Biegam od czerwca zeszłego roku 😉 I dopiero teraz zaczynam trenować szybkość.
Averis, a jeździsz jeszcze konno?
Averis   Czarny charakter
09 marca 2019 18:54
Cricetidae, tak, ale mega rzadko. Na moim koniu jeździ trenerka i współdzierzawczyni. Ja wpadam go polonżować i pogłaskać. Mam go, bo go lubię 😉
Ej busch ale oddychanie tylko nosem podczas biegania to jakiś niedobry mit 🙂

Ja się pochwalę, że jestem na skiturach, i mam w grupie instruktorow narciarstwa zjazdowego, co oznacza, że na zjeździe jestem najsłabsza. Ale! Mam najlepszą kondycję i szłam w tempie przewodnika 🤣 chociaż tyle mogłam błysnąć 😂
No i jestem na deficycie, bo palę dużo kcal, a jadłam dziś tylko kolację i jednego batonika 🙂
busch   Mad god's blessing.
09 marca 2019 19:12
Averis, weź, bo mnie jeszcze podpuścisz żebym spróbowała jeszcze raz 😁
Ascaia myślę, że mentalnie nie jesteś na to po prostu jeszcze gotowa. Na zmiany. Bardzo bym się nie chciała z Tobą publicznie licytować, kto ma bardziej pod górkę, musisz mi uwierzyć na słowo 😉 Ale wierzę, że Tobie tak jak i mi pewnego dnia coś pstryknie w głowie i się zakoduje sławetne ''Just do it''  :kwiatek:

Nie mam fotek, mam filmiki. Z akro tylko salta w przód na trampolinie. Tu akurat się uczyłam lądować na nogi akro
Z dzisiejszej woltyżerki mam więcej materiału, bo pojechała ze mną siostra to nagrała co nie co woltyżerka
Tylko trzeba sobie ustawić najwyższą jakość, bo i bez tego jest na takim poziomie jak moje ''podboje''  🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się