UWAGA NA OSZUSTÓW! Przyjmują konie pod opiekę i wywożą na rzeź!

Agussska, jeżeli adoptujący unikają podania konkretnych informacji pozostaje - co było wielokrotnie pisane - droga sądowa z powództwa cywilnego. Tylko nje specjalnie rozumiem czy adoptujący nie chcą rozmawiać, czy po prostu jeszcze z nimi nie rozmawialiście...(?)
Edit literówka
Rozmawiałam i pisałam. Rozmowę mam nagraną a to co pisałam mam zapisane.
Przyjechałam, zapytałam czy mogę zobaczyć konia to dostałam odpowiedz „padł dwa/trzy tygodnie temu”. Zapytałam się, co sie stało. Pani odpowiedziała ze od zimy coś sie działo. Zapytałam się dlaczego nie zostałam o tym poinformowana chociaż pytałam się co się dzieje. Oani odpowiedziała ze niby pisała i wysyłała filmy- nic nie dostałam. Później zapytałam się czy dostanę dokumenty które to potwierdzą albo coś takiego, odpowiedziała ze jak poprosi weta to dostanę. Powiedziałam ze ma czas do wieczora na wysłanie albo idę na policję. Oczywiście nic nie dostalam.
Następnego dnia napisałam, ze czekam na jakieś dokumenty ewentualnie zwrot żywego konia. To wyskoczyła do mnie ze się nie interesowalam i wszytsko zwalała na mojego psa który niby wybił jej palec i ze kto normalny jeździ z psem do stajni zamiast odpowiedzieć normalnie na moje pytania
ed
Agussska, już pisałam - koń to nie człowiek i nie dostaniesz jego aktu zgonu.
I fakt - w umowie nie ma słowa to obowiązku informowania w temacie zdrowia czy nawet śmierci konia, więc raczej nic się nie ugra prawnie. Pozbywając się problemu, pozbyliście się generalnie praw do decydowania o koniu. Nadal uważam, że można iść do sądu, tylko w tej sytuacji nic się raczej nie ugra...
Chyba że liczysz na to, że osoba adoptująca nie za bardzo ogarnia przepisy i nie przeczytała całej umowy, wtedy możesz co najwyżej "postraszyć", że jako właścicielka konia domagasz się wyjaśnień.
Może coś więcej wtedy powie.
vissenna   Turecki niewolnik
19 marca 2019 13:59
Generalnie jedyna opcja poza sądem, to złożyć tej pani wizytę i wprost zapytać, czy zutylizowała zwłoki konia oraz poprosić o dokument to potwierdzający. A ma taki obowiązek żeby zgłosić padnięcie do utylizacji. Jeśli zakopała konia "u sobie", to złamała prawo i można nasłać PIW na kontrolę...
Klopsik, ale że co ma pojechać i kopać wszędzie po posiadłości? Na dodatek nie swojej.
Ja bym najpierw spróbowała pogadać z adoptującym. Bo tyle co Agussska napisała, to w sumie nic nie wiadomo


Raczej oczywiste jest, że miejsce zakopania zwłok mogła bym wskazać osoba adoptująca. Jeżeli koń rzeczywiście padł to nie powinna mieć z tym problemów. Jeżeli padł, no to cóż, szkoda, ale właścicielka przynajmniej miała by pewność, że kuc nigdzie nie został sprzedany. Dokumentów nie pokazała, znaczy, że nie ma i zwłoki nie zostały poddane utylizacji. Jeżeli nie będzie skłonna nawet pokazac miejsca pochówku to jest duże prawdopodobieństwo, że kuc został odsprzedany.
ed
No i właśnie o to chodzi, brak papierów z utylizacji, brak konia, brak papierów ze sprzedaży. Czyli koń się rozpłynął -.-
Prosiłam o jakieś papiery, ewentualnie numer do weta i nadal nic
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
19 marca 2019 18:27
Agussska, tylko brak też paszportu ...  🙁
Agusska kilka lat miałaś tego kuca u siebie "na podwórku" i było ok, potem nagle stwierdziłaś, że go komuś oddajesz?
Dlaczego nic nie wiesz a piszesz?
Kuca miałam u siebie ok 2-3 lata. Na początku chodził z koniem sąsiada, nią towarzystwo. Sąsiad sprzedał i został sam.
Później wzięłam sama w adopcje konia ale po pół roku wrócił do stajni, nie przedłużyliśmy umowy. Wtedy byłam już pod koniec trzeciej gimnazjum. Przy okazji padok po którym chodziły konie nie był już dla mnie dostępny wiec musiałam go czepiać a wiadomo ze nie jest to bezpieczne. Pod koniec roku szkolnego zapadła decyzja o oddaniu z kilku powodów- na pierwszym miejscu było to ze nie było przy nim żadnego konia, ja spędzałam całe dnie w szkole wiec stał cały czas sam. Po drugie byłoby, ze po prostu nie miałam na to warunków. Przy wyborze domu sugerowałam się tez tym jakie kto ma doświadczenie i przede wszystkim czy ma inne konie.
Rany, ja chyba jestem za stara, i czegoś nie rozumiem, jeździcie po dziewczynie jak po łysej kobyle, i chyba sprawia wam to przyjemność. Rozliczacie ją ze wszystkiego, w sumie z jakiej racji? Ona jest winna? Przecież meritum sprawy leży gdzie indziej, tak naprawdę, nikogo nie powinno obchodzić powód oddania, bo to nie jest akurat tutaj istotne.  dziewczyna jest niepełnoletnia i decyzja pewnie nie należała tylko do niej.  Oddała konia do adopcji, właśnie do adopcji, czyli z umową,  a nie jak tu na forum już niejednokrotnie ktoś płakał, że oddał konia na łąki jako konia towarzyszącego  i ślad po nim zaginął, tyle że to nie była adopcja, tylko oddanie. Jedyna winą Agussski było to, to że nie wyrobiła kucowi paszportu. Winna jest osoba która adoptowała tego konia i zamiast poinformować Agussskę że jest jakiś problem z koniem,  tego nie zrobiła, jakoś ten szczegół prawie wszystkim tu umyka, a przecież to on jest istotą tej sprawy. Koń zniknął, podobno padł, został zutylizowany, tyle że powinien być wystawiony dokument przez firmę utylizacyjną, i ten dokument dany Agusssce.  Osoba która tego kuca adoptowała, kreci, mataczy. Dziewczyna tutaj na forum, prosi o pomoc i jakieś wskazówki, czy jest szansa na wyjaśnienie tego problemu, a w zamian,  musi się tłumaczyć dlaczego oddala konia, no kosmos.
Watrusia, umowa nie określa obowiązku informowania o stanie zdrowia i śmierci konia
Skoro nie ma dokumentu utylizacji a koń nie jest zarejestrowany to albo został zakopany albo sprzedany i tyle. Jedyny sposób dochodzenia praw wynikających z umów cywilno prawnych to sąd cywilny. Koniec kropka. Na nic tu policja, nic nie da przekopanie podwórka (ja bym psami poszczuła jakby mi ktoś z łopatą wpadł na teren prywatny), lamenty też nic nie dadzą. Jeśli adoptujący nie współpracuje, powinien dostać pismomz kancelarii, a przy braku reakcji - pozew.
_Gaga,, zależy jak ta umowa została sformułowana . Może się mylę, ale chyba Agussska jest/była  dalej właścicielką konia, mimo że oddala go do adopcji, czyli powinna wiedzieć co się z koniem dzieje. To co piszesz ma sens i takie porady powinna dziewczyna tu uzyskać, a nie tłumaczyć się dlaczego oddała konia do adopcji. Co teraz  zrobi, to już pewnie zależy też od jej rodziców.
Watrusia, umowa jest tu wstawiona. Jest bardzo powierzchownie sformułowana.
Tę poradę piszę tu po raz trzeci, ale mam wrażenie że totalnie bez efektu, tj że nie pójdą w tę stronę (koszty).
Nigdzie nie napisałam ze ta porada jest bez sensu. A wręcz podziękowałam bo w końcu znalazłam jakaś sensowna odpowiedz. Skorzystamy z niej
odkopuje wątek, ale myśle że warto uczulić właścicieli koni.
zbliża sie cieżki czas, niektórzy właściciele koni zapewne już zaczynają zastanawiać sie czy nie sprzedac /oddać konia bo przyszłość finansowa niepewna. Zauważyli to również oszuści i handlarze, na fejsbuku coraz to więcej postów - przyjme konia na dorzywocie ( pisownia orginalna 🙂 ) albo, przyjme za darmo konia, zapewniam towarzystwo 3 klaczy.
potem znów mase osób będzie poszukiwało, płakało że zostali oszukani. warto dobrze sie zastanowić, sprawdzić komu oddajemy naszych pupili, zeby potem nie płakać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się