Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

W weekend dobrze - nawet bardzo dobrze. Dużo aktywności, np. wczoraj zgubiłam się z psem w lesie, przełaziłam przez bagno, ostrężyny, młodnik i 3 strumienie. Trochę za mało jedzenia (np. wczoraj 2 posiłki), ale wychodzę z założenia że lepiej w tą stronę.

Dzisiaj zaczynam pudła, chłop wyjeżdża więc powinnam się trzymać  🏇

infantil dzięki  :kwiatek: zrobię sobie zakupy zaraz po wypłacie.

tunrida zdrowiej bez wyrzutów sumienia!

tulipan jedzenie masz obłędne!!! 😜
Ja w dwa dni uzupelnilam kalorie które traciłam przez cały tydzień. Dziś zdrowsza, za to od rana z papierosem w zębach.  A nie paliłam rok.  Niepotrzebnie się ostatnio nakręcałam wewnetrznie myśleniem o tych papierosach. Nakręcałam sie, nakręcałam i pękłam.
Bez komentarza proszę.
Po prostu jestem słaba. Silna a zarazem słaba. Wieczna sinusoida. Masakra. Przeszczep mózgu by się przydał.
u mnie na liczniku 65 kg.... jeszcze żużluję do świąt i odpuszczam... w sensie idę na stabilizację


Puchnę z dumy bo może dojdę do 62 kg - co byłoby -20 kg od listopada ;-) MOŻE... będe się starać ale organizm wiadomo buntuje się już
Wyrzuć wszystkie duże ubrania. Żebyś już nie miała co na siebie założyć. Zostaw same małe i obcisłe.
ha ha ha... nie wyrzucam tylko pakuję w worki próżniowe ;-) 🏇 🏇
U mnie weekend pojechany jedzeniowo po bandzie.

Za to zrobiłam 110km na rowerze, w sobotę 50 i w niedzielę 60 i jestem zadowolona. Kalorii trochę spaliłam, słońca i świeżego powietrza nałapałam.
Szkoda, że z żarciem tak popłynęłam.

Nie chce mi się już walczyć. Nie schudnę za ciula tych ostatnich kilogramów i te cholerne bryczesy mi nie zejdą.
Idę wszamać jakieś srogie śniadanie, w dupie to już mam 🙂
Weekend po względem jedzenia całkiem znośnie, chociaż wczoraj rodzinne spotkanie. Dzisiaj jeszcze też nie policzę kalorii, bo dostałam trochę jedzenie z imprezy - pierś z kurczaka, sałatki, itd. Zdrowe i smaczne, ale jak dokładnie kalorycznie wychodzą to nie wiem.

Za to od strony stresu, ilości snu to kompletnie do d... Chciałabym dzisiaj po pracy wyjść z psem i zdrzemnąć się chociaż godzinkę. Zresetować głowę.
meise powinnyśmy założyć Klub Lasek Motajacych Się w tę i nazad.
efeemeryda   no fate but what we make.
01 kwietnia 2019 08:26
a ja chudnę  🤣 skończyły się napady głodu, insulinooporność to jednak straszna rzecz... wcześniej jak byłam głodna, to po prostu teraz zaraz musiałam zjeść, bo inaczej bym chyba zeszła  🤔 a teraz no jestem głodna, to jestem, jak zjem za godzinę to też się nic nie stanie.
Generalnie wczoraj późno wstałam, potem zakupy, drugie śniadanie przepadło, zanim zrobiłam obiad i zjadłam to z podwieczorkiem też się nie zmieściłam, były więc tylko trzy przepisowe posiłki, ale nie ubolewałam nad ty, mimo że zjadłam jakieś 1000kcal, zamiast 1600 (zaokrąglam).
Waga sobie ładnie leci, mam piękne 6kg na minusie, weszłam wczoraj w kamizelke rozmiar L  🏇 🏇
Dodofon ale jesteś wymiatacz! Brawo!  😀
ozzy_bb nie ma za co, miłych zakupów  😉
vanille super, że miałaś udany weekend! I też czekam na zdjęcie  🙂

Ja po moim ciężkim czasie powolutku wyszłam na prostą z jedzeniem i aktywnością. Czuję się znowu leciutko i dobrze. Powróciłam do mojej rutyny, nie miałam kompulsywnych napadów a wczoraj pierwszy raz od początku marca cieszyłam się jedzeniem - i to każdym posiłkiem. Cóż, wielka zasługa w tym mojego terapeuty, u którego jestem aktualnie dwa razy w tygodniu. Bez tego mogłabym zapomnieć o ustabilizowaniu kwestii jedzeniowej, bo to pierwsze, na czym odbija mi się nadmiernie niespokojna głowa. Udało nam się przerwać błędne koło, w które wpadłam  💃 Im gorzej z głową - tym gorzej z jedzeniem, a im gorzej z jedzeniem, tym kolejny problem dla głowy.

U mnie z serii "śniadanie, którym nikt się nie naje"  😁 cudowne, gęste, owocowo-czekoladowe smoothie bowl, cała micha.
[img]https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.15752-9/55905165_558128514695892_4588047983014051840_n.jpg?_nc_cat=111&_nc_ht=scontent.fwaw3-1.fna&oh=855ffc587e19dc952a3190aae59f3614&oe=5D45ED5A[/img]
meise powinnyśmy założyć Klub Lasek Motajacych Się w tę i nazad.


No, a najdziwniejsze jest to, że jak się trzymamy tu w wątku to wszystkie, a jak płyniemy to zawsze Ty i ja czasowo się zbiegamy, hehe. Może to zależy od faz księżyca?

Od wczoraj przeglądam na IG laski, które mają figury moich marzeń i staram się zmotywować i sfokusować. Znalazłam takie dwie bliźniaczki z Francji i omajgad, idealne! Nie wiem, czy na 100% prawdziwe, ale te ciała....
Ja dziś z dietą się zepnę. Ale fajki dziś jaram, nie czuję siły w dobie by odstawić. Idę na noc, to zabiorę Tabex i jutro o świcie od razu łyknę i zakończę to palenie.
I jednak mam infekcję. Z nosa leci, gardło drapie. Dobrze że do 16😲0 mam dziś wolne. Zrobię tylko zakupy spożywcze i leżę.
Ja jestem coraz bliżej urlopu i będę jarać.

Nie wyobrażam sobie nie. Byłoby mi smutno. Wakacje to jest słońce, przyjaciele, alko, jaranie i granda. I takie wakacje wspominam najlepiej :P
Najlepiej kręcioły, tylko z roku na rok coraz mniej się chce kręcić, hehe.
Tunrida ja to sobie zawsze tłumacze, ze nie można być dobrym we wszystkim. Dlatego jestem mega obowiązkowa w kwestii treningów, ale mam problemy z napadami złości i generalnie jestem furiatka  🤣 A Ty trzymasz dietę i zasuwasz, ale rzucenie fajek to już jest o jedno za dużo. Ja bym prawdę mówiąc paliła  😡
A ja się zepnę w sobie i odstawię je dziś. Raz już miałam raka. Słabe uczucie. Kopię w głowę nie tylko ciebie ale i cała rodzinę. Nieprzyjemne uczucie myśleć że zostawiasz dziecko bez matki. Nie polecam.
Tabex mam przeterminowany o ponad rok, więc chyba sobie daruję łykanie tabletki. Jadę na żywca.
Trzymam kciuki  🙂
infantil, o matko, ale to pięknie wygląda!!!!!!!!! 😍 dawaj przepis!

tunrida, spinaj się, spinaj. Wiem niestety jakie to przyjemne i jak trudno rzucić, ale będzie dobrze... wszak robiłaś to już tysiąc razy 😂 a tak serio to jestem pewna, że dasz radę

Wrzucam migawkę z weekendu. Nie mam żadnego zdjęcia, na którym jestem sama, a nie chcę wrzucać wizerunków osób postronnych 😀 No ale z jednego się wycięłam, a reszta uszkowa.
Co do planów na dziś to raczej tylko joga. Bolą mnie mięśnie pośladków i trochę łydki. Przywodziciele nawet nie, trochę przy dotyku. Ale pospinane strasznie są. Normalnie jak złączę stopy to kolana leżą na ziemi same z siebie, dzisiaj muszę je dopychać do tej pozycji, bo naturalnie to są 20cm nad ziemią 😂





vanille aż mi się zachciało wrócić w siodło i pojechać w teren  😍
A przepis jest banalnie prosty:
-2 banany
-jabłko
-kiwi
-mrożone owoce leśne (mi się sypnęło sporo  🙂 )
-łyżeczka spiruliny (ale to opcjonalnie, bo nie wpływa na smak)
-czubata łyżeczka karobu (im więcej, tym bardziej czekoladowe  😍 )
i zblendowane razem. Na górę jagody goji i daktyle.
infantil, dzięki wielkie! wygląda obłędnie i takie śniadania to można jeść codziennie 😀

Ja w sumie tylko w tereny bym mogła jeździć. Chyba jestem człowiekiem przestrzeni, na ujeżdżalni jest dla mnie za mało miejsca. Ledwo się człowiek zdąży rozsiąść w galopie a już trzeba zakręcać 😂 w terenie uwielbiam galop, jak jedziemy zgraną ekipą to w ogóle jest chill, można poszaleć, trochę się pościgać, czuję się mega wyluzowana i szczęśliwa. A na ujeżdżalni większa prędkość mnie przeraża, zwłaszcza na krótkiej ścianie. Mam chyba klaustrofobie, zawsze mi się wydaje, że jest za mało miejsca. Zwłaszcza jak jest kilka osób na raz na jeździe i każdy robi co innego to łapie mnie lęk i najchętniej bym zsiadła, żadna to dla mnie przyjemność ciągle kogoś wymijać i uważać, żeby na kogoś nie wjechać. Chciałabym kiedyś trafić w fajne miejsce, bo zdaję sobie sprawę jak bardzo technika się przydaje i w sumie w terenach cały czas korzystam z tego, czego się kiedyś nauczyłam. Zwłaszcza jak siedzę na koniu, którego nie znam. Ale ja jednak jestem specjalnej troski i musiałabym brać jazdy indywidualne, max 2 osoby. Inaczej niewiele z tego wynoszę. Może kiedyś.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 kwietnia 2019 19:37
ja się dzisiaj obżarłam jak dzika świnia. Spuszczę na to zasłonę milczenia. Pudełkuję się na jutro. Stresu miałam mnóstwo i biegania w sumie też, padam na twarz. Trening dziś odpuszczam
Ja dziś umysłowo się wykończyłam i kusiiiiiło, żeby w kolejną godzinę przy kompie wciągnąć jakąś czekoladę, batona albo ciastko, ale dzielnie siedziałam z kawą i moim pudełkiem (szkoda, że jednym, planowałam 8h poza domem a nie 12 :/ ). Poza tym to ekstra i jestem z siebie dumna 😀 No i na dniach wracam na siłkę, mam nadzieję, że ręka się ogarnie do tej pory i chwyt w dłoni mi wróci 😁

vanille, to ja póki jeździłam miałam podobnie, tylko dodatkowo w większości przypadków bałam się terenów od jednego wypadku wiele lat wcześniej i w życiu bym nie pojechała na nieznanym koniu. Tzn raz pojechałam na 6h rajd, ale konia znałam, tylko nigdy na nim nie siedziałam no i to koń ze stajni, w której wszystkich znałam na wylot 😀 Albo np miałam konia, który był dla mnie pewniakiem na tereny, bo mimo rozwijanej prędkości ciężko było mu stworzyć jakąś niebezpieczną sytuację, za to na placu/skokach my we dwie to był najczęściej rozdzielający się duet w rocznych statystykach 😁 Na ujeżdżalni też tylko w kameralnym gronie dawałam radę swobodnie jeździć, dlatego w sumie dobrze mi było tam gdzie jeździłam, bo sobie tuptałam na spokojnie. Czasem aż tęskno 😉
Ja dzisiaj spoko, nic ciekawego 😁 zjadłam jak trzeba, trochę się porozciągałam. Jutro spróbuję solidniej poćwiczyć.

maiiaF, sorry za offtop ale już nie jeździsz? Hm, ja w sumie nie wiem z czego to wynika. Na ujeżdżalni jestem boidupa, zawsze przewiduję najgorsze, zawsze mi się wydaje, że w kogoś wjadę albo ktoś we mnie, że nie ma miejsca, że się nie zmieścimy. To mnie mocno zniechęca przed zajęciami w większej grupie bo przy dużej ilości osób bardzo szybko tracę koncentrację i całą jazdę staram się uważać, żeby nikomu nie wejść w paradę ani żeby mi nikt nie wjechał w drogę... więc mało tej koncentracji pozostaje na wykonywanie poleceń i słuchanie wskazówek :/ w terenie problem nie istnieje, przestrzeń dodaje mi pewności siebie, jeździmy w miejscach z dala od ludzi (a galopy z dala od ulic) więc zawsze jest czas na reakcję, nawet jak koń coś odwali, jak trochę za bardzo się rozkręci etc to zawsze da się coś zrobić. Ja miałam tylko jeden wypadek w terenie, który mógł mieć poważne konsekwencje - podczas galopu za koleżanką (a byłyśmy we dwie, chill, śmiechy i te sprawy) jej koń nieoczekiwanie skręcił w lewo (pojechał 'na pamięć'😉, a plan był jechać prosto. Jej koń fajnie wszedł w zakręt,mój zanim się zorientował to skręcił praktycznie na jednym kopycie. A ja siedziałam zbyt luźno i siła odśrodkowa wywaliła mnie głową prosto w pień drzewa. Wtedy się dowiedziałam, co to znaczy przez kilka sekund nie wiedzieć gdzie się jest i co się stało, jak próbowałam wstać to kolana się pode mną ugięły i upadłam na ziemię. Po 2-3 minutach było lepiej i pojechałam dalej. Kask do wywalenia. Co śmieszniejsze później poddzierżawiałam tą klacz, jeździłam na niej samotnie w tereny i była jednym z najlepszych koni terenowych, na jakich siedziałam. Ten wypadek jednak jakoś mnie nie zniechęcił (był właściwie pierwszym i ostatnim, nie licząc jednej wywrotki w krzaczory z szetlanda 😂 ) wciąż dużo pewniej się czuję w terenie. W tej stajni gdzie byłam w sobotę koń, na którym jechałam był z tych do przodu, ale obeznany w terenach i dobrze zrobiony. Nie miałam np. problemu, żeby jechać nim galopem jako czołowy, nie mam w sobie żadnych lęków z tym związanych, czarnych wizji co się może wydarzyć. Mimo, że koń obcy. Ale ja też w ogóle nie jeżdżę w tereny w stajniach nie-terenowych. W sensie takich, że jest rekreacja, nauka jazdy i jakaś tam możliwość wyjazdu w teren (ale raczej niepraktykowana lub praktykowana rzadko). Prawda jest taka, że na koniach nieobytych z przestrzenią taki wyjazd to może być walka o przetrwanie. To mnie nie bawi, tym bardziej nie chcę za coś takiego płacić.
vanille, no nie jeżdżę, od takiej regularnej jazdy to już 4,5 roku, od ostatniego wsiadania prawie 4 😉 to mam bardzo podobnie, tylko tam gdzie jeździłam zazwyczaj na co dzień na placu były 3, no maks 4 osoby, także luz i mogłam sobie jeździć. Tereny latem praktykowane codziennie, łącznie z takimi całodziennymi rajdami, poza latem też, więc i ludzie i konie obeznani w różnych trasach. A wypadek, po którym bałam się terenów miałam w jakiejś nienormalnej stajni na obozie, w wieku 11 lat? Grupa 20-30 osób w terenie, wsiadasz na konia i heja, mi się trafiła jakaś kobyłka bez równowagi, potknęła się i poleciałam łbem w kamienie, skończyłam nieprzytomna i potem w szpitalu z wstrząśnieniem mózgu i długą przerwą od jazdy w ogóle. Pierwszy teren od wypadku był 3 lata później właśnie w "mojej" stajni i w żadnej innej już później tak odważnie nie jeździłam 😉 a obecna rezygnacja z jazdy wzięła się de facto od głupiego upadku na hubertusowej gonitwie, także te kilka lat wcześniej moje obawy co do takich szaleństw jednak mogły być uzasadnione 😁
maiiaF, no to rozumiem Twój uraz. Jeśli jako dziecko od takiej strony poznałaś tereny to ja też trzymałabym się na Twoim miejscu z daleka 😂 To i tak super, że się jeszcze kiedyś przełamałaś. Ja do tej pory nie lubię jeździć dużą grupą choć w sumie nie miałam żadnych nieprzyjemności z tym związanych. Ale czuję się niekomfortowo, nie mam przekonania co do bezpieczeństwa jazdy w tak dużej grupie. Najlepszy komfort to są 3-5 osób, do 10 jeszcze jakoś przeżyję, ale wszystko ponad mnie stresuje i unikam.
vanille, to znaczy ja jeździłam od 6 roku życia, z czego jakoś od 8r.ż. to było mnóstwo terenów, więc poznałam je raczej ze strony jeżdżenia sobie wiele godzin tylko z trenerką po lesie 😁 A potem było właśnie tak jak mówisz, po tamtym wypadku jeździłam w tereny właśnie 3-5 osób, a jak już się "wjeździłam" w tej stajni, to takie maks 10 osobowe grupki nie robiły na mnie wrażenia, kiedy wszystkie konie i ścieżki znałam 🙂 kończę off top i spadam spać, żeby się przypadkiem czegoś nie najeść na noc 🤣
Nie palę. Zdrowsza. Silniejsza.
Zaczynam na nowo z dietą. Mam 3 tygodnie. Ile urobię tyle urobię. Odpuszczam zacięcie na maksa, bo widzę że mimo iż pogoda lepsza, to i tak infekcję łapię. A muszę mieć za te 3 tygodnie dobrą odporność.
Więc zmieniam plany i walczę na luzie. Zdrowie tym razem ważniejsze niż sweet fotki.
Zdecydowanie, zdrowie najważniejsze! Też bym się jednak starała, żeby nie pojechać tam z żadną infekcją lub osłabiona po infekcji. A na ile tam jedziesz? coś mi świta, że na cały miesiąc ale nie jestem pewna 😀
Pozwolę sobie nieśmiało dołączyć do wątku, ponieważ pierwszy raz porządnie wzięłam się za siebie 😡 Już jestem zmęczona swoim ciałem i wiecznym niezadowoleniem z figury, więc się za to zabrałam, tak z okazji wiosny. Na razie sama się pilnuję i jestem zmotywowana, ale myślę, że na kryzysowe chwile będę potrzebować tego wątku. A przede wszystkim, jak przed zjedzeniem syfa pomyślę o konieczności przyznania się tutaj do tego, to może mnie lepiej powstrzyma 🤣 Wczoraj byłam na zajęciach body pump, dzisiaj i w czwartek konie, w środę znowu body pump a w piątek rano pilates. Mam nadzieję, że taki nastrój na aktywność fizyczną wytrzyma jak najdłużej. Chciałabym jeszcze dołożyć bieganie, ale w tym celu muszę się dokształcić, bo nie wiem jak się za to zabrać 😡

Największy problem mam z planowaniem zakupów. Chyba będę musiała rozpisywać jedzenie na kilka dni do przodu, bo inaczej zawsze czegoś mi brakuje w lodówce. Często trafiam też na przepisy, które wymagają dziwnych, niestandardowych produktów, a co za tym idzie - wydawania kasy na opakowanie czegoś, z czego zużyję tylko trochę na konkretny przepis. Jakbyście znały strony albo książki z prostymi przepisami bez udziwnień, to będę niezmiernie wdzięczna za podrzucenie.

vanille, zazdroszczę takiego długiego terenu! To ciekawe co piszesz, bo ja z kolei zawsze lepiej się czułam na ujeżdżalni, ale zupełnie przypadkiem trafiłam do przydomowej stajni dziewczyny, u której właściwie tylko tereny wchodzą w grę. Na początku się bałam, właśnie tej przestrzeni i braku wizualnej kontroli dostępnego obszaru (jak np. ogrodzenie na ujeżdżalni), ale teraz odwrotnie - uwielbiam tą wolność. Tak po prostu wsiąść na konia i jechać przed siebie...

W sobotę zrobiłyśmy ponad 14 kilometrów 😀



Od wczoraj przeglądam na IG laski, które mają figury moich marzeń i staram się zmotywować i sfokusować. Znalazłam takie dwie bliźniaczki z Francji i omajgad, idealne! Nie wiem, czy na 100% prawdziwe, ale te ciała....

Podrzucisz jakieś profile? Dla mnie ideałem jest po prostu szczupłe ciało, tak jak np. brzuch infantil, który widziałam w tym wątku kilka stron temu. Nie podobają mi się przesadnie umięśnione laski 😡
fin, ooo, to się tak konkretnie wzięłaś! Plan aktywności bardzo intensywny, super! Z przepisami nie pomogę niestety bo ja w zasadzie rzadko robię coś ambitniejszego z przepisów, obiady mam raczej codziennie bardzo podobne 😀
I super, że możesz regularnie jeździć konno, ja teraz trochę z doskoku. Jak widać ile ludzi tyle różnych upodobań czy strachów, mnie właśnie ogrodzenie ujeżdżalni przeraża 😀 Może nie przeraża, ale powoduje jakiś tam dyskomfort w sytuacjach tłoku na ujeżdżalni. Nie ma gdzie zwiewać w razie wu 😁
fin z większością tych wymyślnych składników jest tak, że... można je ominąć albo zastąpić czymś innym. Ja przepisami się tylko inspiruję i modyfikuję pod to co lubię i co mam w domu. A im dłużej interesuję się gotowaniem, tym bardziej improwizuję, sama tworzę i mam wyczucie swoich smaków, co z czym łączyć a czego nie. To przychodzi samo  🙂 Jeżeli znajdziesz przepis, który Ci się podoba, ale ma jakieś wymyślne i drogie składniki, to po prostu spróbuj wymienić je na coś z podobnej grupy lub ominąć/zastąpić czymś lokalnym, prostym i tanim.
A co do zakupów - to ja robię wręcz odwrotnie. Nie planuję posiłków, tylko idę do sklepu i kupuję to, co akurat jest najświeższe, najładniejsze, co akurat przykuje moją uwagę i stwierdzę, że mam na to ochotę. A dopiero potem wymyślam posiłki na bazie tego, co mam w lodówce  🙂
Ja niezmiennie polecam jadłonomię, bo te przypisy są naprawdę proste i nawet gdy mają jakieś udziwnione składniki, to łatwo intuicyjnie wyczuć czym je zamienić. To wegańska kuchnia, ale bardzo fajna baza inspiracji, zawsze można sobie to podpasować pod swoją dietę - dodać nabiał, mięso itd.

i dziękuję  😡
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się