Sprawy sercowe...

Pytam, bo wraz z moją zmianą pracy zmieni się również dość znacznie moje wynagrodzenie. Mój chłopak mówi, że jest ze mnie dumny, trzyma kciuki, itp, ale wydaje mi się, że męska duma gdzieś tam z tyłu głowy go męczy. Ja nie jestem typem, który by się z kasą jakoś obnosił, więc nie zmieni się i sytuacja życiowa - ot, będę trochę więcej odkładać na przyszłość, albo może pomyślę o własnym koniu (co automatycznie pochłonęło by całą nadwyżkę kasy :lol🙂. Nie chciałabym, żeby pojawiły się między nami jakieś zgrzyty z tego powodu i ciekawa jestem jak mają inni. D. też jest w trakcie zmiany pracy, ale mimo wszystko, ze względu na swoją profesję, ma na razie do dyspozycji trochę niższe widełki.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 kwietnia 2019 08:35
Mój mówi, że u jego kolegów problemem jest taka męska chęć "zaopiekowania się" kobietą 😉 że kobieta zarabiająca więcej jest bardzo niezależna i mężczyzna nie czuje "głową" rodziny 🙂 (może to głupie, ale najwyraźniej tak jest 😉). Ale to na pewno zależy od pojedynczego przypadku, mój totalnie nie miał z tym problemu (ale ja i tak całą kasę ładuję w chatę, więc ile bym nie miała, to de facto nie mam nic).

Z ciekawości - ile kosztuje utrzymanie konia w Pradze? 🙂
Dla mnie jeśli chodzi o kasę to najlepszym układem jest kiedy mamy wspólne konto na wydatki domowe (czynsz, rachunki, jedzenie, zwierzaki i jakieś drobne wyjścia) i do tego każdy swoje konto.
Jakoś tak najbardziej naturalne i organizacyjnie najlepsze mi się to wydaje, widzimy, że do wydania mamy pulę x w tym miesiącu, a na jakieś swoje większe wydatki każdy sobie odkłada sam i gospodaruje wedle uznania.
Przy czym my wakacje ustalamy gdzieś tak na początku roku, gdzie i ile przeznaczamy i każdy sobie taką kwotę też ma wygospodarować w odpowiednim czasie.
fin, nie ma żadnego problemu. Cieszy się, że możemy sobie na więcej pozwolić. Temat wałkowany u nas kilka razy.
Tylko mój mąż jest totalnie pozytywnym gościem, który nie ma z niczym problemu. Zresztą to też dzięki temu nie ma problemu z moimi dziwnymi godzinami pracy.
smartini   fb & insta: dokłaczone
11 kwietnia 2019 10:09
U nas też żadnego problemu nie ma. Ja po prostu pracuję w lepiej płatnej branży, nie żyjemy wystawnie, ja obie więcej odkładam (albo np więcej wkładam w budżet wakacyjny, bo czemu nie?). Ale ja generalnie jestem dość niezależnym bytem, taką Zosią samosią (mama mi ciągle powtarzała w żartach, że żaden chłop mnie nie będzie chciał 😁 ). P swoją potrzebę 'opieki' nade mną spełnia po prostu na innym polu niż finansowym 😉 Czasy się zmieniły, kobiety mogą zarabiać tyle co mężczyźni więc taka finansowa opieka powoli traci rację bytu (a przynajmniej powinna). Jestem w stanie zrozumieć takie podejście X lat temu, gdzie kobiety zarabiały znacząco mniej i to faktycznie mąż utrzymywał dom bo takie były realia.
W ogóle to chyba nigdy nie mieliśmy żadnego zgrzytu o kasę. Po prostu jak trzeba to się płaci, jak można to się funduje przyjemności.
Raz tylko w zdrapce wygraliśmy 50 zł, mieliśmy przewalić na głupoty i P zgubił. Był smutek i rozgorzyczenie 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 kwietnia 2019 10:14
W sumie jeszcze sobie myślę, że kwestia działalności gospodarczej ogranicza możliwości posiadania wspólnego konta 😉

Swoją drogą fajnie widać, jak różni są ludzie - jedne dziewczyny w wątku chcą siedzieć w domu i wychowywać dzieci, a inne uważają zarabianie więcej od faceta za naturalne 🙂 szkoda, że ciężko to połączyć  😁
W sumie jeszcze sobie myślę, że kwestia działalności gospodarczej ogranicza możliwości posiadania wspólnego konta 😉


A czemu 🙂?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 kwietnia 2019 10:28
Bo zgodnie z prawem nie możesz mieć konta przypisanego pod dg które ma dwóch posiadaczy.
smarcik, ale można chyba upoważnić kogoś do tego konta? Tym bardziej, że prowadząc jednoosobową dg można jako konta firmowego używać konta prywatnego.
majek   zwykle sobie żartuję
11 kwietnia 2019 10:34
Swoją drogą fajnie widać, jak różni są ludzie - jedne dziewczyny w wątku chcą siedzieć w domu i wychowywać dzieci, a inne uważają zarabianie więcej od faceta za naturalne 🙂 szkoda, że ciężko to połączyć  😁


Ale ze ciezko polaczyc zajmowanie sie dziecmi i zarabianie wiecej od meza? Oboje pracujemy na pelny etat, ja jak wracam z pracy to zajmuje sie domem, dwojka dzieci (7 i 9 lat) i psem, w miedzyczasie robie pranie i gotuje obiad. I jeszcze jakies freelancerskie fuszki sobie zalatwie. I maluje czy rysuje. I jeszcze do konia jezdzilam kilka razy w tygodniu (teraz tylko dwa). Takich jak ja znam kilka chociazby z tego forum.
Czasami sie zastanawiam, co takiego robia przez caly dzien te matki, ktore decyduja sie zostac w domu i sie nim zajmowac (i dziecmi), przeciez da sie ogarnac i to i to i prace, chociaz w niepelnym wymiarze godzin, ew. jakas dzialalnosc gospodarcza.  I nie uwazam tego za jakies niesamowite poswiecenie, dopoki nie mowimy oczywiscie o opiece nad np niepelnosprawnym dzieckiem full time. 
Mowie o domu-domu (mieszkaniu, domu z ogrodem) a nie o gospodarstwie oczywiscie.
edit: i o opiece nad dzieckiem/dziecmi, ktore chodza do przedszkola/szkoly, nie niemowleciu.

Ale fakt, nie mieszkam w Polsce, chociazby system edukacji moje dzieci maja inny.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 kwietnia 2019 10:42
majek mowa była o kobietach, które decydują się zostać w domu i nie pracować, tylko wychowywać dzieci "na pełny etat". Ciebie podziwiam i uwielbiam takie osoby, które robią swoje, rozwijają się i łączą ze sobą różne role zamiast jojczyć 🙂 a że przy tym sensownie zarabiasz, to tylko pozazdrościć! 🙂


Cricetidae można, tylko tu znowu wchodzimy w szczegóły czy tej drugiej stronie pasuje, że będzie tylko pełnomocnikiem a nie współwłaścicielem 😉  i że chcąc nie chcąc to ta osoba mająca dg będzie gispodarować kontem, bo przecież musi dbać o swoje rozliczenia.
Majek
Ja też nie ogarniam tego "poświęcenia".
Naprawdę będąc w domu ma się masę czasu nie tylko na obowiązki ale i na zajęcie się samym sobą.
Kwestia organizacji pracy w domu i chęci.
Dlatego ja (co prawda z jednym pasożytem tylko) wspominam tamten czas z uśmiechem na gębie.
A przecież wychowywałam młodego w kartkowych czasach.
Zakupy to nie było pójście do do sklepu i powrót ze wszystkim czego potrzeba a stanie w kolejkach za wszystkim...od głupiej kawy po mięso.
Prowadzenie domu to praca. Ciągła, codzienna a bywa, że nużąca ale na litość boską nie ponad siły zdrowej kobiety.

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 kwietnia 2019 14:59
szemrana tak jak piszesz - prowadzenie domu to praca. Tylko tak się zastanawiam, co z tymi kobietami, które pracują zawodowo? One wtedy w domu pracy nie mają tylko leżą i pachną?  😁 Zawsze mnie ciekawi punkt widzenia tych kobiet, które same z własnej woli chcą zostać w domu z dzieckiem a potem twierdzą, że są zapracowane  👀 (nie mówię tego negatywnie, po prostu nie rozumiem).
Tak jak rozumiem siedzenie w domu z malymi dziecmi, tak z takimi podrosnietymi- zupelnie nie wiem co mozna w tym domu robic.

Takie sytuacje jak opisala vanille- wypominanie drobnych wydatkow na siebie, dla mnie to juz podchodzi pod przemoc ekonomiczna.
Ale to dla mnie, bo ja musze byc niezalezna finansowo.
BASZNIA   mleczna i deserowa
11 kwietnia 2019 18:20
Szczerze mówiąc gdybym miała mieć dom na top, z przyległościami, to byłaby to full time job.
Jeszcze pewnie zależy jaki dom i przyległości. Ale wtedy oczywiście miałabym też czas dla siebie, i dla rodziny w sensie spędzania go, poza obowiązkami.
Albo jestem niewydajna 😉.
smartini   fb & insta: dokłaczone
11 kwietnia 2019 18:46
U nas jak byl dom, psy, stajnia i 2,6ha ogrodu to to było full time job, mimo pomocy ze strony mnie, brata i dziadka :P
Co do zarządzania finansami, to jestem zdania Joanny Chmielewskiej - że jej największy błąd to podjęcie się dysponowania kasą.
W związku z czym zawsze wiedziała Ile brakuje, zawsze się troskała - i zawsze zasuwała jak motorek, żeby załatać dziury.
Przy czym trudno porównywać sytuację 1+1 lub 2+1 z rodziną z kilkorgiem dzieci, gdy utrzymanie dziecka do pełnoletności to koszt Ferrari.
I nawet w bardzo zamożnych dużych rodzinach "kieszonkowe" dorosłego to najmniejszy z problemików.

Co do "siedzenia w domu" to jest tak, że małe dzieci nie wychowają się same.
Jeśli/gdy/w czasie gdy nie robi tego matka - bo pracuje na etat, to ktoś inny to robi.
W takim zakresie, w jakim nie robi tego ona.
Są różne opcje. Ojcowie, babcie i dziadkowie, żłobki, opiekunki.
Dziecko do 7 roku życia musi być pod nieustanna opieką osoby pełnoletniej - pod sankcją prokuratorską.
Czyli, gdy matka pracuje (za wynagrodzeniem 🙂😉 to ktoś w tym czasie ją zastępuje.
Matka "siedząca w domu" rzadko kiedy ma taka opcję.
Za to zwykle dostaje w pakiecie masę zobowiązań, zwykle społecznej (i nadal bezpłatnej) natury:
opiekę nad starszymi, nad... grobami, podtrzymywanie więzi rodzinnych etc. "Bo nie pracuje".
Sama nie znam Żadnej kobiety "siedzącej w domu" na której nie spoczywałoby sporo obowiązków innej natury:
prowadzenie/współprowadzenie firmy, księgowość, zarządzanie nieruchomościami, wspomniane zarządzanie finansami, zarabianie przy każdej okazji.
No i "fucha" korepetytora - przy starszych dzieciach. I kierowcy. Asystentki od spraw wszelakich. Podstawowej opieki medycznej.
Oraz mechanika, hydraulika, budowlańca... Bo jeśli pieniędzy w domu jest 2 razy mniej niż mogłoby być - to niemal wszystko w domu trzeba robić we własnym zakresie.
A panie, które od tego "mają ludzi" - mają od groma obowiązków reprezentacyjnych i robią za (non stop kolor) organizatorki imprez firmowych etc.
No i robią za managera wszystkich zatrudnionych. Bezpłatnie.
majek   zwykle sobie żartuję
11 kwietnia 2019 21:31
No właśnie. Ja znam kobietę, co nie ma obowiązków. Nawet listu poleconego nie odbierze, bo mąż ma bardziej po drodze jadąc do pracy.
Nie chcę drążyc tematu, wszystkie opisalyscie właśnie sytuację, gdzie w domu jest dużo do zrobienia (smartini hektary, halo opiekę a Basznia Ty z tego co pamiętam też raczej masz dużo do zrobienia )Ale jak ktoś siedzi w mieszkaniu, do uprawy ma 3 hiacynty na wiosnę i reszta tak jak każdy (oprac nakarmić posprzątać) no to.... Wiecie co ja chyba sama odpoczywać nie umiem. Bo to pewnie wtedy jest na to czas.
Mi sie tez wydaje, ze im więcej ma sie wolnego czasu tym więcej zadań sie pojawia. Pewne rzeczy nie musza być zrobione, mogą być zrobione szybko i po łebkach i tez będzie ok, a mogą być zrobione jak konkretna, pełnowymiarowa praca. Dziecko może uczyć sie samo, obiad można zjeść byle jaki, zakupy można robić szczątkowe w sklepie osiedlowym (płacąc drożej niz w markecie), z babcia do lekarza może pojechać ktoś inny. Jak sie nie ma czasu to wielu zadań w ogóle nie bierzemy pod uwagę, pozwalamy je zrobić innym lub robimy je jak najszybciej i trochę po linii najmniejszego oporu. Patrząc np na moja mamę, która kilka lat nie pracowała - dużo osób zaczęło ja o rożne rzeczy prosić. Nie tylko rodzina, ale tez znajomi. O załatwienie drobnych spraw, drobny zakup, zdobycie jakiejś informacji, wykonanie telefonu. Ona nie pracowała wiec każdy oczekiwał, ze przecież ma czas, a ona czując sie winna, ze nie pracuje, próbowała każdemu pomagać. W efekcie były dni, kiedy moja mama robiła z buta 20km za cudzymi sprawami, kiedy wychodziła rano a wracała popołudniu z miasta bo coś załatwiała, a jeszcze czekał dom do ogarnięcia. Nawet mój ojciec, samodzielny i sprzątający po sobie sam przez wszystkie lata zaczął wiele rzeczy zostawiać. Bo krasnoludki zrobią ;-) No i oczywiście starsze pokolenie, które juz nie pracuje, regularnie zajmuje sie wnukami. Bo w moim otoczeniu wiele jest osób, które wręcz uważają to za obowiązek swoich rodziców, nawet jeśli nie mówią tego wprost. Ale czuć żal i gorycz, jak nagle babcia czy dziadek niespodziewanie odmówi bawienia dziecka.
Cricetidae, nie bardzo z tym kontem firmowym do wspólnego użytku prywatnego przez oboje. Jednak wpływy na konto to jeszcze nie jest dochód, tylko przychód. Druga osoba może nie mieć wiedzy, ile z tej kasy jest "do wydania" a ile jest jeszcze do opłacenia faktur, składek, podatków itp. Ja dla własnej kontroli mam wszytko w excelu, bo czasem wydaje się, że jest tyyyyllle kasy na koncie, a po zapłaceniu zobowiązań wynikających z działalności zostaje ułamek tego 😉
bo czasem wydaje się, że jest tyyyyllle kasy na koncie, a po zapłaceniu zobowiązań wynikających z działalności zostaje ułamek tego 😉


Moje życie finansowe w pigułce  😁
bera7, tak jak pisalam wcześniej, ja się tym wszystkim zajmuje i mam to ogarnięte 😉
Cricetidae, a gdyby mąż np. nagle pobrał kasę z konta formowego np. na naprawę zepsutego auta, albo chciał zrobić Ci niespodziankę i kupił coś bez informowania, a Ty wchodzisz na konto firmowe i widzisz, że znikły Ci pieniądze na zapłatę za towar?  No tu nawet nie chodzi o jakąś złośliwość. Fajnie jak ma się świetnie prosperujący biznes i spory kapitał i kilka stów w jedną czy drugą nie robi różnicy. Jednak kiedy trzeba rozsądnie gospodarować to dla pewności lepiej nawet mieć 2 konta firmowe i prywatne, by sobie przelewać to co faktycznie jest zarobkiem.
BASZNIA   mleczna i deserowa
12 kwietnia 2019 15:16
Mi sie tez wydaje, ze im więcej ma sie wolnego czasu tym więcej zadań sie pojawia. Pewne rzeczy nie musza być zrobione, mogą być zrobione szybko i po łebkach i tez będzie ok, a mogą być zrobione jak konkretna, pełnowymiarowa praca. Dziecko może uczyć sie samo, obiad można zjeść byle jaki, zakupy można robić szczątkowe w sklepie osiedlowym (płacąc drożej niz w markecie), z babcia do lekarza może pojechać ktoś inny. Jak sie nie ma czasu to wielu zadań w ogóle nie bierzemy pod uwagę, pozwalamy je zrobić innym lub robimy je jak najszybciej i trochę po linii najmniejszego oporu.

Amen. Mój mąż na przykład potrafi giga chatę ogarnąć w godzinę, może dwie. Ja bym tyle sprzątała dwa pomieszczenia, jakby miały być posprzątane, a nie że było sprzątane tylko.
Dlatego napisałam, że jakbym miała mieć na top.
A że pracuje mam jak mam .........
bera7, nie wchodząc w szczegóły nie jest to w naszym przypadku możliwe 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2019 19:24
Cricetidae ale opisujesz jakiś jednostkowy przypadek, wyjątek, na podstawie którego nie można w żaden sposób wnioskować, że posiadanie wspólnego konta na dg jest ok. Nawet jeśli jest to Twój własny przypadek.


bera w sumie jak napisałaś o tej niespodziance to tak sobie pomyślałam, że to byłoby mega słabe, gdybym nawet nie mogła kupić drugiej stronie prezentu na urodziny czy święta, bo on i tak by to widział  😂 dla mnie to jakieś takie odarte z godności. Chyba jestem podobna do vanille w tych względach  😉  Z tym, że nie odbieram tych kwestii jako niezależności lub jej braku, raczej zwyczajnie takie uwspólnianie każdego grosza wydaje mi się z kosmosu  😁
smarcik, ja mam to chyba zachowane jako traumę z dzieciństwa 😉 były takie lata kiedy mama zajmowała się domem, kartami w sklepach się nie płaciło, bankomatów na wsi nie było i tata zostawiał jej gotówkę na zakupy, rachunki płacił sam. Ile było kombinowania jak odłożyć kasę na prezent dla niego i w sumie to były prezenty kupowane za jego pieniądze 😉. Pamiętam, że mama z ulgą wróciła do pracy by mieć swoje pieniążki i zawsze mi powtarzała, że fajnie mieć własną kasę, choćby to miała być kasa "na waciki"
smarcik, przecież rozumiem, tylko to wy mnie przekonujecie, że się nie da 😉 i tak, piszę jedynie na swoim przykładzie, że jakbym chciała to by się dało tak zrobić bez większego problemu, chociaż nie jest to mój własny przypadek.
Rozumiem argumenty bery, ale też zależy od działalności.
A co do prezentów to też się zawsze zastanawiałam jak to jest w rodzinach, gdzie to mąż (albo żona, choć częściej jednak facet...) jako jedyny zarabia i "wydziela" pieniądze.
Nie wydziela (przynajmniej u mnie tak było).
Mąż nie trzymał zarobionej kasy przy tyłku, tylko wkładał do szuflady (a potem na konto do którego ja także miałam i mam kartę).
Brałam ile mi było potrzebne. Nigdy nikt mnie z tego nie rozliczał. Teraz pracujemy oboje więc w ogóle nie ma o czym gadać.
Że widział ile wydaję?? Dla mnie nie problem zwłaszcza, że czasem dostawałam ( i dostaję opieprz) że dużo zostało.
To mąż całe życie mnie pogania... idź, weź kup sobie, przecież nam wystarcza.
Faktem jest, że ja jestem minimalistka. Nie mam ciśnienia żeby co chwila wymieniać coś na nowszy model.
Staram się kupować porządne, markowe rzeczy które potrafią służyć lata. Czy to pralka, robot, tv czy kiecka.
Pamiętam jak kilka lat temu ciułałam sobie kasę na obiektyw. W cholerę drogi... Co miesiąc odkładałam na boczek (w domowej cukiernicy) dwie, trzy stówki. Zdążyłam naskładać chyba 1/5 kiedy mój mąż wrócił z pracy i wręczył mi brakującą resztę. Dostałem niezłą premię...siadaj do kompa i kup sobie wreszcie ten obiektyw.
Reszta premii poszła na wspólne konto.
I przysięgam, że przez te lata przenigdy nie usłyszałam...na co tyle wydałaś ?  A na co poszło to dwieście zł w Rossmanie ?
Kurczę...ja też nie sprawdzam gdzie mąż płacił i za co.
Raczej kontrolny rzut oka ile jest.
Może my dziwni jesteśmy.

emptyline   Big Milk Straciatella
12 kwietnia 2019 21:27
szemrana, u nas jest dokładnie tak samo, tyle, że to ja kupuje więcej, mąż prawie nic więc go poganiam, żeby wybrał nowe buty czy kurtkę etc. My generalnie większość rzeczy kupujemy razem, ale nikt na nikogo nie krzyczy, nie zastanawia się, nie patrzy czy piątego marca kupiłam szminkę albo coś innego. Dla mnie wspólna kasa jest też lepszym rozwiązaniem, bo jestem rozrzutna, a jak to nasze wspólne to się 2 razy zastanowię zanim coś kupię. Co nie zmienia faktu, że mimo tego, że przestałam teraz pracować, nie mam nas sobą bata i żadnego wyliczania. Także to co piszesz to u dla mnie nic dziwnego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się