Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje

usunięty
31 maja 2019 09:53
Niesobio można by tak to podsumować :P

NormaH jak poprzerzucam finanse z jednych planów i drugich, to na mechanika starczy. Chyba. Bo jak cały silnik jest do kapitalki po przegrzaniu, to ja podziękuję :'( Taką kwotą, to już nie dysponuję 🙁 A pożyczyć nie ma od kogo...

Co do "Pana Młoteczka"...
W dzisiejszych czasach można przebierać w ofertach, jak w ulęgałkach. Jeśli jakiś typ nie odpowiada, można go łatwo zastąpić innym. A żeby nie wtopić za pierwszym razem, można poczytać opinie w Internecie, zasięgnąć rady u internetowych znajomych, którzy mieli do czynienia z danym kowalem, weterynarzem, instruktorem, czy innym właścicielem stajni. I nawet Zięba ma swoich zwolenników... 😉 Także ten :P
Blucha dziewczynko zawiodę cię. Otóż rozmawiałem z tą kliniką i mój świat się nie zawalił , a wręcz  rozmowa ta utrwaliła mnie w moich przekonaniach co do kompetencji tego dziada . Pani z kliniki na pytanie o  to jakie ten  młoteczek ma kompetencje stwierdziła ,że pan Albert jest darem bożym  😵 Ma pytanie  o jakikolwiek klinicznie potwierdzony przypadek odmówiła dalszej rozmowy , a gdy oznajmiłem ,że w takim razie poinformuję izbę lekarsko weterynaryjną o praktykach kliniki wpadła w popłoch  😁

Tatsu tak jak szeroki wybór sprawdza się gdy chcesz dobrać kolor czapraka dla konia , tak niekonieczne,  gdy trzeba konia leczyć , bo kolor czapraka koniu jest obojętny , ale kto i jak go leczy to już nie .
tatsu, a do czego ci ten silnik potrzebny? A nóż widelec mam w wielkiej walizeczce 😉

niesobia, z tego co dziewczyny pisały, do pana zgłaszają się ci, którym weterynarze z papierkiem nie pomogli i uznali sprawę za beznadziejną. Więc powiedz mi, co złego jest w tym że ktoś szuka, nawet jeśli w baśniach i legendach, każdego dostępnego sposobu by pomóc zwierzakowi? Skoro nie da się wykazać, że ów pan robi zwierzętom krzywdę, za to dawno wykazano że na zwierzę wpływa nastawienie jego opiekuna, to czemu tak ważne jest by ludzie uznali to za złe i głupie?
Nawet gdyby uznać że to zwykły efekt placebo (ot, choćby ktoś wysmarował konia płynną czekoladą, wszyscy wpadli w radosną euforię i koń uwierzył że człowiek pomógł) - a udowodniono metodami całkiem oficjalnymi i z szamaństwem nie mającymi nic wspólnego że ów efekt działa również na zwierzęta - to niczego ci to nie odbiera. Koniom i ich właścicielom również. Więc po co?

Serio, na świecie jest masa skurczybyków którzy faktycznie szkodzą. Ludziom, zwierzętom, sobie, otoczeniu, przyszłym pokoleniom. Nie ma potrzeby ganiać za czarodziejami od nadziei.

Wierzę że czarno-biali wojownicy demaskujący absurdy i braki kompetencji są potrzebni. Pilnują by pozostali nie uwierzyli w cokolwiek lub i we wszystko. W tym przypadku nie widzę pozytywów takiej walki. Walka dla walki "bo można".
NormaH smarowanie ogona czekoladą, to jednak nie to samo co walenie go młotkiem po zadzie .Są szarlatani ,którzy nie szkodzą ,  a nawet mogą wspomóc konwencjonalne leczenie , ale są tacy którzy wręcz zabijają swoją działalnością . Co do pana młoteczka to postaram,  żeby udowodnić ,że przynajmniej w niektórych przypadkach jego działalność może być bardzo szkodliwa , np pękniecie lub wybicie kręgu uszkodzenie powiązań nerwowych . Pamiętaj ,że uszkodzenie rdzenia może dawać pozory poprawy  , ale są to tylko pozory , koń nie odczuwa bólu , ale to nie znaczy ,że jest wyleczony .  Na razie kończę tą dyskusje , odezwę się jak będę miał nowe dowody w sprawie tego pana , ale jedno jest pewne tak jak Indianie , jemu też tak łatwo nie odpuszczę , czy się to komu podoba czy nie .   🏇
Ja poproszę w ogóle o jakikolwiek dowód. Potwierdzony. Bo poki co to nie mogę się takowego doprosic
desire   Druhu nieoceniony...
31 maja 2019 12:18
NormaH, poszlo pw... 😉
anyann, jestes ciekawa to pisz na pw.

Tak to tylko tu zostawię i żryjcie się dalej.

Na temat Hinduskich praktyk , to ja zostawię oczyszczającą kąpiel.  Im to pomaga, to tobie może tez pomoże Ascaia

niesobia, wyślij mi że na priw przykłady negatywnych działań AK na koniach, konkrety, bo ja takich od pół roku przeszło szukam i nic znaleźć nie mogę, a ciekawa jestem
Właśnie poprosiłem o opinie na temat działalności tego pana Izbę Lekarsko Weterynaryjną . Obiecali ,że zajmą stanowisko jak tylko przyjrzą się sprawie  więc poczekajmy . Niema takich opracowań na razie bo nikt się tym panem nie interesował , ale mam nadzieje ,że to się zmieni . Jak tylko coś się dowiem nowego to dam znać . Na razie temat uważam za zamknięty, znudziło mi się już bicie piany  .Myślę ,że tych co mają rozum ostrzegłem przed dziadem , a całego świata nie naprawie . Tylko koni jak zwykle żal  😤
usunięty
31 maja 2019 15:09
Niesobio porównując możliwości zasięgnięcia języka lat temu dwadzieścia a obecnie, zauważam wielką różnicę. Lecząc swoje zwierzęta miałam wybór: iść do weta za rogiem, czy pojechać kilka przystanków autobusem do innego. Wybierałam z przyczyn oczywistych tego za rogiem. Nie miałam jak sprawdzić, czy dany wet zna się na tym, co robi, czy ma odpowiedni sprzęt, czy mojemu zwierzęciu pomoże, a nie zaszkodzi. Mogłam prosić znajomych o polecenia, ale kto lat temu dwadzieścia (a pewnie i teraz) biegałby po lekarzach z głupią papużką za 10 zł? Taniej kupić nową, prawda?
Teraz jednak mogę poszperać w Internecie i dowiedzieć się, gdzie są polecani przez innych trzymaczy czy hodowców weci zajmujący się dobrze ptactwem. I mogę wybrać: jechać do gorszego jakieś 100 km, czy zasuwać do Stolicy do speca nad spece. I mogę wybrać kogo chcę i dopasować potrzeby do możliwości. Nie finansowych, tylko samego chorego zwierzęcia.
Być może Pan Młoteczek robi krzywdę koniom, choć są ludzie, którzy na widok jego praktyk i wyników owych pieją z zachwytu, bo takie wspaniałe efekty ta terapia przyniosła. Dlaczego? Bo tonący brzytwy się chwyta. Człowiek postawiony pod murem zrobi wszystko, by ten mur przeskoczyć. I tacy trafiają do znachorów, szarlatanów, czy innych bździągw, którym uda się pomóc totalnym przypadkiem, bo za cholerę nie wiedzą, co robią.
Także dalej będę twierdzić, że ludzie mają w dzisiejszych czasach większy wybór i możliwości leczenia swoich zwierząt i siebie.
Jeśli faktycznie ten pan, to taki koński Zięba, to należy go spacyfikować, by nie krzywdził dalej.
Ale jeśli nie jest szarlatanem...?

Ascaio dokładnie ten sam film stanął mi przed oczami 😀

NormaH silnik do Skody Felicji 1.3. Na razie nie ma wyroku, czy kapitalka grozi. Póki co mechanik zdjął z lawety auto i mówi, że coś tam naprawia... trochę się obawiam tego "coś tam", bo już trafiłam na magików, którzy potrafili zamontować skrzynię biegów tył na przód, tworząc auto "francuskie", bo miało jeden bieg do przodu i cztery w tył :P
Także ten...
Się zobaczy się...
Edytowałam, pomyliłam wątki.
Ja na obecną chwilę nie dałabym własnego konia "pod młoteczek". Ale postawiona pod ścianą? Nie wykluczam... Tak jak piszecie, tonący brzytwy się chwyta. Także czekam na te "dowody w sprawie". Strasser też miała mnóstwo pozwów i zakaz wykonywania zawodu a jej szkoła nadal istnieje i wielu koniom ze wskazaniem do eutanazji - pomaga.
Świat nie jest czarno biały choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli tak go widzieć. Bo to prostsze jest i zdecydowanie komfortowe. Niestety - tylko w erze takie numery.
Miałam swego czasu przygodę z PNH - też przyciśnięta do ściany. I choć widzę w tej chwili wiele wad tego podejścia to z ręką na sercu muszę przyznać, że sporo wartościowych rzeczy udało mi się wyciągnąć. Z "imprint training" takowoż.
Z jednej strony zazdroszczę Niesobii tego zamknięcia i komfortowego życia w ciasnych murach własnych , zabetonowanych przekonań. Na pewno jest łatwiej tak żyć.  Ale ja mam klaustrofobię na szczęście i wiem, że człowiek uczy się tylko wtedy gdy opuści swoją strefę komfortu. A ja lubię się uczyć 🙂 Gdybym się nie uczyła i pozostawała w betonowych ścianach to nie osiągnęłabym wielu rzeczy z których dziś jestem dumna.
P.S. Udało mi się sprowokować kąty wsporowe do rośnięcia i cofania w przeciągu 3 miesięcy dzięki nieocenionej pomocy Olorina <3 chociaż kowale mówili "nie da się ", to potrwa lata w najlepszym wypadku", "trzeba kuć na wkładki do końca życia" "ten koń tak ma" .
Dziękuję za uwagę 🙂
P.S. 2. Że pozwolę sobie zacytować Deę - umysł trzeba mieć otwarty, byleby mózg nie wypadał 😀
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
31 maja 2019 22:16
milenka_falbana a pomyśl jaki jeszcze 6-7 lat temu był hejt w kwestii naturalnego werkowania dla właścicieli którzy zdecydowali się korzystać z tej metody.  😉
Jak wiele niezrozumiałych kwestii powodowało pójście na noże nie tylko na forum.
Lobby kowali przeciwko osobom, które przyglądały się kopytom całościowo, wyciągały odpowiednie wnioski, uczyły się, dokształcały i jasno mówiły co myślą.
Dzisiaj to samo widzę w kwestii chiropraktyki. Cieszy mnie za to fakt że coraz więcej ludzi ( dzieki Bogu również weterynarzy) zaczyna myśleć i patrzeć na niektóre końskie problemy inaczej - zaczyna leczyć przyczynę a nie tylko skutki. Dzięki temu wiele koni zanim poważnie się rozchoruje ma szanse wyzdrowieć. Wiedza to jednak potęga.  😉
Super że Ci się udało cofnąć kąty, przechodziłyśmy podobne problemy z Iskra 8-9 lat wcześniej 😉
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
01 czerwca 2019 00:03
Czy ja wiem nikt tutaj nie piętnuje chiropraktyki jako takiej.
Komuś udało się dotrzeć do mojej wyobraźni, teraz uważam że bronienie takich amatorskich praktyk było mocno bezmyślne z mojej strony.

tatsu, w razie czego krzycz 😉
[quote author=milenka_falbana link=topic=80308.msg2870218#msg2870218 date=1559335920]
Z jednej strony zazdroszczę Niesobii tego zamknięcia i komfortowego życia w ciasnych murach własnych , zabetonowanych przekonań. Na pewno jest łatwiej tak żyć. 
[/quote]

A ja nie zazdroszczę. Bo mając takie " przekonania" które nijak się mają do rzeczywistości i wypowiadając się w temacie na którym się nie znamy, wychodzi się czasami na głąba.
Nie mam na myśli tematu, który teraz tu sobie omawiacie.
Komuś udało się dotrzeć do mojej wyobraźni, teraz uważam że bronienie takich amatorskich praktyk było mocno bezmyślne z mojej strony.



Co masz na myśli konkretnie? 

Zabeczka17 - wiem, pamiętam🙂 Ale też uważam, że ten kij ma dwa końce. Z jednej strony jak się za werkowanie biorą osoby z pojęciem "wiem, że gdzieś dzwoni ale nie wiem w którym kościele" to ma to czasem katastrofalne skutki. Z drugiej ciężko mi uwierzyć, że większość strugających właścicieli jest tak ambitna, że postanowiła zgłębić tajniki werkowania dla własnej przyjemności. Najczęściej jest to skutek frustracji spowodowanej niekompetencją kowali. Najgorszą kombinacją są jednak amatorzy, którzy uznali, że pozjadali wszystkie rozumy a w rzeczywistości nie potrafią wiele i biorą się za cudze konie przygarniając za to kasę. W ogóle z tą "wiedzą noworysza" jest niebezpiecznie bo bywa ona mocno niepełna. Trzeba być czujnym i samokrytycznym jednym słowem. Wszyscy popełniamy błędy, nawet w najlepszej wierze ale fajnie jest starać się popełniać ich jak najmniej. 
Ja w temacie kątów wsporowych nie miałam już wiele do stracenia, podkuć mogę przecież w każdej chwili. Kowal, który był w porzo mnie opuścił "bo za daleko" . Dlatego postanowiłam spróbować - pod warunkiem ścisłej konsultacji. Teraz jeszcze próbuję wcisnąć kobyle suplementy "autorskie" , może też się coś poprawi. Ja naprawdę nie chcę strugać! Ale nie mam chwilowo wyjścia... No i cieszę się, że pomimo kilku wpadek jest wyraźna poprawa. Jak tylko będę miała możliwość to oddam kobyłę w ręce dobrego kowala i odetchnę z ulgą... 😍

Ale masz rację i to jest super, że wraz ze wzrostem ilości upierdliwych  i "wszystkowiedzących" właścicieli wzrosła też liczba wetów, zootechników i innych ludzi z bazą fachowej wiedzy, którzy podnoszą swoje kompetencje. Tak powinno być! 🙂

tunrida - to zdanie miało być delikatnie ironiczne ale nie wyszło 🙂
Milenka Falbana pochwal sie  gdzie to w świecie bywałaś  , co widziałaś, co w życiu robiłaś , na czym się znasz , co przeczytałaś , jakie obce kultury poznałaś. Bo wiesz ja w takim ciasnym zabetonowanym świecie żyję ,że jestem ciekawy  tak szerokich horyzontów jakie niewątpliwie posiadasz  🤣
Niesobia, w chwaleniu się jesteś lepszy ode mnie więc nie będę Ci robić niepotrzebnej konkurencji  :kwiatek:
Tak myślałem , skromność godna podziwu  😁
Nie, to nie skromność 🙂 Chyba nie sądziłeś, że odpowiem na podobną prowokację ?  😁 Jeśli tak, to faktycznie nisko mnie oceniasz 😀 To nie moja piaskownica, baw się w niej sam 🙂 Gdybyś rzeczywiście był zainteresowany moją osobą i tym, co robię  wystarczyło wejść w link www przy moim profilu albo napisać wiadomość na priv.
Z resztą chyba źle mnie zrozumiałeś - ja Ci w żadnym wypadku nie odmawiam wiedzy, doświadczenia i "horyzontów". Z tego co piszesz (i w jaki sposób) wywnioskowałam jedynie, że nie dopuszczasz do siebie myśli, że możesz kiedykolwiek nie mieć racji 🙂 I Twój świat jest pod tym względem czarno biały. Chodzi tylko o to , o podejście. Cóż, pozostaje mi życzyć Ci żebyś naprawdę się w życiu nigdy nie mylił 🙂

P.S. Przepraszam Was za tą osobistą wymianę zdań, z mojej strony to już koniec  :kwiatek:
NormaH w razie czego, to będę piszczeć i skamleć :P 😉

Każdy ma prawo do osądu i posiadania swojej racji.
I - jak to mawiają - tylko krowa nie zmienia poglądów 😉

Z tymi domorosłymi specjalistami też miałam do czynienia. Nie w temacie końskim, bo tu moooocno raczkuję, ale w wielu innych sytuacjach okazywało się, że ów specjalista ma mniejszą wiedzę ode mnie - laika. Ba! Spotkałam się z panami profesorami, którzy mieli niewielkie pojęcie o swojej lekarskiej (!) specjalizacji. A szanowani, polecani i w ogóle och, ach! Dyplom, to chyba za gęsi dostali albo za ładny uśmiech...

I jedni, i drudzy potrafią zrobić niezły misz masz i przyczynić się do pogorszenia zdrowia.

Są weterynarze, którzy swoje życie i zdrowie oddadzą Kusemu, żeby tylko zwierzę oddane im pod opiekę wyzdrowiało, a są tacy, którzy potrafią tylko zabijać. Najczęściej świadomie. Wmawiając właścicielowi zwierzęcia, że nic już się nie da zrobić. Obojętnie, czy to zwierzę z wypadku, czy to tylko z lekkim problemem skórnym. I tak, spotkałam i jednych, i drugich. I najczęściej ci drudzy walili mi po oczach tysiącami dyplomów z różnych szkół. Tylko z Hogwardu nie mieli i Akademii Pana Kleksa.
Także nie zawsze ten papierek z pieczątką jest gwarancją dobrej usługi. Bo papier cierpliwy jest...
tatsu, Zgadzam się całkowicie, gdyby  chociaż trochę trudu zadał sobie wet ( znany wet)  wezwany do mojej kobyły, obejrzał ją dokładnie, to prawdopodobnie kobyła żyła by do tej pory, niestety, nawet nie poinformował że idzie na urlop od następnego dnia, ja zostałam palcem w nocniku, a dzwonić w okresie urlopów, do wetów to sobie można... Pomoc przyszła za późno. Gdyby odebrał tańczący z wężami i mi pomógł, to pewnie bym go całowała po nogach.
Skąd ja to znam! Aż chce się bić ludzi a nie wolno.


milenka_falbana, to mam na myśli że wszystko ma jakieś skutki. Czasem pozytywne, czasem negatywne. A domorosłe praktyki zwykle miewają po równo i jednych i drugich. I niestety zbyt często negatywne są zbyt paskudne by te pozytywy mogły je zrekompensować. Mam na myśli również to, że stanęłam w obronie praktyki o której nie mam odpowiedniego pojęcia. To z mojej strony typowe "nie wiem ale się wypowiem". Powoli człowiek uczy się w życiu przed tym pilnować. Widać ja się jeszcze uczę. W jednym przypadku stanę w obronie czynu szlachetnego, a w drugim w obronie eksperymentowania kosztem zwierząt i ludzi. Jednak mimo wszystko, nawet gdyby znalazło się 100 uratowanych koni, w naszych polskich realiach jak wpada inspekcja to nie powiem im że oddałam konia szamanowi. Jak ktoś zobaczy przez okienko i doniesie sąsiadom, to też prawdę strach lub wstyd powiedzieć. A jeśli jednak koniowi coś się stanie to można sobie wyć do księżyca bo to twoja odpowiedzialność. Skoro są ludzie którzy z cicha i ostrożnie ale sugerują że są konie którym się stało, to należy zachować daleko idącą ostrożność.

Sama lubię różne niekonwencjonalne praktyki. Np zielarskie, ale zanim najem się chwaściorów przy drodze wolę poczytać opracowania osób, które mają papier, i przekonać się jak do szamańskiego czary-mary odnosi się nauka. I tego czynnika tu w dyskusji od początku brakuje - a szkoda, bo dałby jako takie rozeznanie co naprawdę się dzieje i o czym mówimy.
NormaH - racja.  Przyznam, że nie mam zdania na  temat pana Alberta, nie interesowałam się sprawą bliżej. Spytałam kiedyś z czystej ciekawości moją wet co o nim sądzi i tylko złapała się za głowę 🙂 I chyba spora część weterynarzy jest tego zdania. Jestem jednak ciekawa dlaczego "działa coś co teoretycznie nie powinno" i chętnie zapoznałabym się z jakimś bardziej naukowym podsumowaniem jego praktyk. Możliwe, że takowe są a ja nie trafiłam bo po prostu nie szukałam. Nie było mi to potrzebne do tej pory. Ale tak jak mówisz - zanim się nażresz zielska to wypada zrobić rozeznanie.
Ciekawą rzecz poruszyłaś - sądzisz, że o przypadkach pogorszenia ludzie nie mówią się głośno właśnie dlatego żeby nie przyznać się, że dali konia szarlatanowi? Mhmm... Może faktycznie.

ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
01 czerwca 2019 21:32
W sumie to nie mam zdania na temat "Pana Młoteczka" ale:
Znajoma skorzystała z pomocy, bo akurat przyjechał do jakichś koni. Zaraz po zabiegach była zachwycona - same ochy, achy i w ogóle, najlepiej ulokowane w konie (niemałe) pieniądze.
No i na tym temat się skończył. Tematu już nie ma, poruszanie go jest faux pas. A konie raczej bez zmian.

Ja swego czasu miałam ogromny problem kopytowy u Portka. Do stajni przyjeżdżał kowal, robił konie właściciela i mojego, no i było oki. Ponoć jednak robił byle jak, na odwal się, więc zmienili kowala na takiego bardziej profi, co to "konie na CSI robi". I Portek ze strugania na struganie przestawał chodzić. Masakra. Z konia co zadem przekracza o 2-3 kopyta, zrobił się koń nie-dokraczający o 2-3 kopyta. Coraz bardziej i bardziej. Nawet spacer w ręku do lasu stał się gehenną i walką o każdy krok. Byłam w temacie totalnie zielona, ale stwierdziłam - basta. Zrobiłam rozeznanie tu na forum w wątkach kopytowych i dostałam namiary na "naturalną strugaczkę". Wszyscy w stajni śmiali się za moimi plecami (tak wiedziałam doskonale), ale dziewczyna konia mi wyprowadziła. Znów zaczął wkraczać zadami głęboko pod brzuch, znów bez problemu śmigał po każdym podłożu. Potem Portek wyjechał w góry, tam był inny kowal - konwencjonalny, ale roboty nie schrzanił, koń zaiwaniał po górskich ścieżkach boso aż miło. Jak widziałam jak sam z siebie radośnie galopuje po tych kamolach, to nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Potem koń wrócił na Śląsk i okazało się, że do stajni przyjeżdża strugać właśnie ta dziewczyna, która mi go wcześniej wyratowała. Strasznie się ucieszyłam, bo problem poszukiwania i ściągania odpowiedniego kowala/strugacza miałam z głowy.
No i tu sprawa się rypła. Bo po pierwszym struganiu koń z boksu nie wyszedł. Nie był w stanie chodzić nawet po trawie, dostał stanu zapalnego we wszystkich czterech kopytach. Wet i środki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Udało się ściągnąć kowala, co go robił w górach. Na początek kucie na podkładki i silikon pod podkładkę, żeby ten bidny koń w ogóle mógł krok zrobić. Dało radę na szczęście dość szybko wyleczyć i odbudować te kopyta, ale zanim znów zaczął śmigać tak pewnie, ja wcześniej w górach, to duuuużo wody w rzece upłynęło.
Także różnie to bywa.
Tak, tak myślę, że ludziom wstyd się przyznać. Raczej nikt tutaj nie zaczyna postów od
-Wezwałam takiego wodzireja od machania linką i koń mnie teraz kopie!
-Na pomoc! Zapłaciłam facetowi który walnął konia młotkiem i koń nie chodzi, dlaczego?
-Podałem koniowi kiełbasę i teraz leży i wzdycha.


Takie wpisy to raczej zapytaj.onet i te okolice, ale i tak zwykle traktuje się je jak trolstwo. Gorzej gdy jeden szarlatan z drugim wmówią takim pokrzywdzonym że to ich wina bo podali owies zbierany w złej fazie księżyca. A umiejętny manipulator wmówi wszystko, szczególnie osobie niedoświadczonej i niepewnej.  Psychologowie napisali wiele książek na ten temat.

Ze struganiem mogło zabraknąć dziewczynie doświadczenia mimo umiejętności. Mimo wszystko inaczej zachowuje się kopyto u konia który stoi w boksie i wychodzi na padok, na halę i czasem przebiegnie się piaszczystą drogą, a inaczej u konia który robi urozmaicone tereny.
ElMadziarra - niezła historia! Ale jak to mówią "każdy lekarzyk ma swój cmenatrzyk" ...🙂 Najlepszym zdarzają się wpadki. Może dziewczynie faktycznie zabrakło doświadczenia a może po prostu był to błąd chwili,  źle oszacowała ile może wyciąć. Przykro, że ten błąd miał aż takie konsekwencje, że trzeba było bidoka podkuć...
Mimo wszystko bardziej boję się takich "partaczy konsekwentnych", którzy w dłuższym okresie czasu doprowadzają kopyto do coraz gorszego stanu. Nieraz zdążą się już jakieś zmiany w kości kopytowej zrobić albo w innych strukturach i odbudowanie tego bajzlu nie zawsze bywa w pełni możliwe...
Ja takie przygody miałam z wetami🙂 Daaawno temu kobyła po podaniu sedacji (zęby) złożyła się jak scyzoryk. Dostała zapaści. Na szczęście wet miał adrenalinę w bagażniku... Apropos - przy każdej sedacji pytajcie czy jest adrenalina na podorędziu. Udało się ją przywrócić na ten świat na szczęście a do paszportu dostała wpis, że jest uczulona na detomidynę. Mimo wszystko nie miałam 100% pewności czy to na pewno uczulenie czy jakiś błąd podczas podawania zastrzyku i unikałam tego weta przez wiele kolejnych lat. Do zeszłorocznej akcji rozrodowej poprosiłam innego, doświadczonego lekarza pomimo iż ten od zapaści był dobry w inseminacji. Niestety ten starszy, doświadczony też popełnił błąd w sztuce, nie wypłukał kobyły po resorbcji zarodka twierdząc, że wszystko jest super. Po paru dniach dostała gorączki, nie reagowała na antybiotyki, nie wiadomo było co jest przyczyną. Wet nr 2 zaklinał się, że na pewno to nie od dróg rodnych ale moja wet ogólna podejrzewała, że właśnie od nich. I tu pomógł mi wet nr 1 , który przepłukał ją pierwszy raz oraz jeszcze jeden, który niegdyś, z powodu jakiejś afery dostał zakaz wykonywania zawodu... Oprócz tego, że przyjechał o wpół do pierwszej w nocy i mało mi swoim wehikułem nie skasował choinki na podwórku, to wypłukał ją tak skutecznie, że cały zarodek wyleciał.
Nie ma reguły...

NormaH - rzeczywiście, może być ludziom ciężko przyznać się publicznie, że zawierzyli niewłaściwej osobie...
Każdy może popełnić błąd, bo jest człowiekiem i na jego pracę i postrzeganie wpływa bardzo wiele czynników. Jeśli jednak się taki nie chce przyznać do błędu, posypać głowy popiołem i pomóc w naprawie owej pomyłki i jeszcze wpiera, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, to jest zwykłym partaczem niegodnym zaufania. Takiemu to strach i pluszaka dać do leczenia.

Doszłam jakiś czas temu do wniosku, że jeśli chcę mieć coś zrobione dobrze, muszę się zająć tym sama. Albo choć znać się na danym temacie na tyle, by móc zareagować odpowiednio wcześnie, kiedy "specjalista" popełni błąd i nie zechce się do niego przyznać. No i wiedzieć, choć teoretycznie, co przy takim zdarzeniu trzeba zrobić. Nie być bezsilnym. To najgorsze uczucie, które nie raz mi towarzyszyło, gdy chorowało i umierało mi zwierzę, a ja nie mogłam mu w żaden sposób pomóc 🙁 Ani z pomocą fachowca (bo np. noc ciemna, przychodnie zamknięte, weci śpią), czy to sama we własnym zakresie.

Dlatego naprawdę nie dziwię się, że ludzie liczą na cud albo są przyparci do muru i łapią każdą pomoc, jaka jest im i ich zwierzętom ofiarowana...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się