Podróże

Podrozowanie w pojedynke. 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
13 czerwca 2019 12:32
Nawet przeszukując własne posty nie potrafię znaleźć tej krytyki, ale nie będę się wypierać, wydaję mi się, że jeśli już to miałam na myśli i wydaję mi się, że tak pisałam (ale nie sprawdziłam więc ręki sobie uciąć nie dam), że ja bym tak w życiu nie pojechała bo się boję i że dla mnie to żaden fun  😀
Nie przypominam sobie, żebym napisała, że ktoś traci pieniądze, albo jest głupi, że tak robi albo nie wiem co jeszcze takiego innego krytycznego  😀
Ale tu przeciez tez nikt Ci nie napisal, ze Twoj sposob podrozowania jest glupi 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
13 czerwca 2019 12:38
może niech każdy po prostu pojedzie na urlop tak, jak lubi?  🤣
efeemeryda   no fate but what we make.
13 czerwca 2019 12:41
jak na razie to tylko pokemon zwróciła uwagę na przepychanki kto lepiej bardziej.
Ja nic nie mówię  😂
ale skoro już zostałam wywołana to chyba inaczej brzmi "bałabym się sama podróżować i w życiu się nie zdecyduje" niż " w hotelach all in jest pasza dla turystów".

Także sama oceń czy ja kogoś krytykowałam i jaki teraz mają wydźwięk posty, ale reasumując mnie tam rybka, przyszłam tu po rady, które dostałam i za to jestem wdzięczna  :kwiatek: dam też znać jak mi poszło szukanie i jak mi w tym roku minie mój all in  😀


edit: btw cały urok wątku polega na tym, że każdy lubi co innego, trudno żebyśmy wszyscy mieli być tacy sami.
Tak, tak. Jeszcze tam bylo cos o rosadku, ktory Ty masz, a podrozujacym samotnie go brakuje 😉

madmaddie chyba kazdy to wlasnie robi? Raczej chodzi o to, ze jesli samemu ocenia sie cudze wybory, to dostaje sie to samo w zamian. I nie ma co oczekiwac zrozumienia dla siebie, jesli samemu nie daje sie go innym. Raczej tak to dziala 🙂
efeemeryda   no fate but what we make.
13 czerwca 2019 12:46
a faktycznie może tam coś takiego było, o ile też sobie przypominam to ktoś mnie chyba posądził o bezpodstawne lęki bo przecież cały świat jest bezpieczny i na pewno nigdzie nic się nie stanie  😀
Kolejna ofiara re-volty 😀
efeemeryda   no fate but what we make.
13 czerwca 2019 12:52
Nie czuję się ofiarą, ale zanim ja napisałam o rozsądku, przeczytałam, że jestem spaczona i nie mogę spełniać marzeń, a jedyne na co mnie stać to siedzenie w domu ze strachu   😀 także tak to.


edit: może zostańmy po prostu przy tym, że Ty sobie pojedziesz sama gdzie będziesz chciała na własną rękę, a ja z chłopem na all in i potem się wymienimy spostrzeżeniami, bo w końcu od tego wątek, zamiast się bez sensu przepychać ?  :kwiatek:
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 12:54
zabeczka17
tzn. że wolisz jeść na mieście czy w hotelu ?  😀 bo tak nie do końca rozumiem.


To, że mam możliwość zawsze powrotu z eskapady wakacyjnej i pewność że posiłek na mnie czeka jest przy moim trybie podróżowania niezbędne.
Owszem jeździmy z Mężem do all.. ale głownie dla wygody i odpoczynku po wycieczkach krajoznawczych, po zapuszczaniu się w różne rejony. Zawsze wykupujemy minimum 3 wycieczki na danych wakacjach. Lubimy aktywność.

Megane Teraz wyobraź sobie sytuacje wracasz z 8 godzinnej wycieczki rowerowej przy 36C, oddajesz rower i jeszcze musisz martwić się o kolacje? Jesteś zmęczona, głodna i jedyne o czym marzysz to posiłek, prysznic i spanie.  A tu musisz ganiać gdzieś do baru. Albo wracasz po całodniowej wyprawie np. do Kairu ( na nogach jesteś od 18 h, jest upał jeść ci sie w ciągu dnia nie chce) i o 21:30 wychodzisz uśmiechnięta na miasto aby z radością wcisnąć frytki? Wygodniejsze jest to, ze  idziesz do baru w hotelu, łapiesz co pod ręką zamiast szukać spożywczaka czy jadłodajni.

Byłam na jednym posiłku w Bułgarii na 8 dni. Wkurzaliśmy się z Meżem totalnie,bo jak nie jedno głodne tak drugie. Przepychanki słowne czyja kolej aby iść do lokalu po obiad. A z tym obiadem też różnie bywało z jakością i smakiem.. no i oczywiście cena. To jest moim zdaniem dopiero uwiązanie.

A tak wole zapłacić więcej i poprostu nie musieć się stawiać za każdym razem o określonych godzinach. Przecież nikt mi na siłę żreć  nie każe śniadania o 9😲0. Jest to jest, zjem bądź nie. Zawsze jak coś są snack bary.  Zresztą w Egipcie na Allu mieliśmy dostęp do zajebistych posiłków 3x dziennie plus  tz snack barów które wydawały posiłki od 7😲0 do 24😲0- na okrągło. A zestawy były uważam obiadowe i ile kto chciał. Kiedy spędziliśmy cały dzien na jachcie i wróciliśmy o 23😲0 to jeszcze załapaliśmy się na porzadny posiłek. I to jest wolność a nie uwiązanie.

I żeby nie było - też zapuszczam się w rejony na lokalne menu. oto przecież chodzi na wakacjach. Ale robimy to jako degustacje a nie przymus zaspokojenia żołądka.

I na koniec napiszę to jest mój pomysł na wakacje, każdy ma swoje.Specjalnie pomijam tu kwestie zatruć jedzeniem z budy ( moi znajomi tak sie załatwili przy nas).  Dla mnie to jest poprostu wygodniejsze. Na wakacjach ostatnią sprawą  na jaką mam ochotę to martwić się o porządny posiłek.
efeemeryda   no fate but what we make.
13 czerwca 2019 12:58
zabeczka17

o to to ! dla mnie to też jest spokój, że wiem kiedy mam jedzenie i że o konkretnej porze mam, a nie że muszę chodzić, szukać i wybierać, zamawiać a potem głodna czekać. Szczyt lenistwa  😁
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 13:04
To nie jest lenistwo, to jest podejście praktyczne.
Mi schodzi z głowy podstawa o którą nie muszę się martwić. Szczególnie jak się spędza aktywnie czas na wakacjach.
Wkurzało mnie strasznie pakowanie sałatek do placków na wynos, chomikowanie żarcia, co chwila latanie do sklepów oddalonych czasami 300m.
Jak człowiek ganiał cały dzień rowerem, bądź pieszo po parku narodowym to średnio ma się ochotę jeszcze myśleć o obiedzie.

Z przykładów mogę podać jeszcze małżeństwo które było z nami w Turcji i zostało niestety okradzione. Facet dziękował żonę że  dał się namówić na all z pełnym wyżywienie i mają chociaż zapewnione jedzenie zanim dotrą pieniądze przelewem od znajomych.

emptyline   Big Milk Straciatella
13 czerwca 2019 13:18
No każdy ma inne wymogi. Ja też wolę zjeść frytki niż mieć wykupione posiłki, ale innym nie bronię. :kwiatek: Jest tyle opcji do wyboru, że każdy sobie coś znajdzie. Natomiast mi organizowane posiłki odbierają przyjemność podróżowania. Wolę trafić na cos niemacznego albo zjeść krakersy że stacji benzynowej - przynajmniej mam co wspominac i z czego się śmiać . 🤣
Megane własnie wróciłam z dwuletniej podróży. Prawie połowę tego czasu spędziłam w Nowej Zelandii, gdybyś chciała jakieś rady to dawaj znać. To zdecydowanie mój najukochańszy kraj ze wszystkich, w których byłam. Mogłabym wracać i wracać, a najlepiej nie wyjeżdżać tylko wciąż być tam w drodze (nie mylić z zamieszkaniem😉 )
Natomiast mi organizowane posiłki odbierają przyjemność podróżowania.

Dokładnie. Zwłaszcza że miewam smaka i chęć na coś tam, a nie akurat na obiad czy to co mi dadzą na kolację. A zwykle w hotelach jedzenie się powtarza. Nuda. Zamiast obiadu nam np ochotę na kabanosy na plaży do piwa. A na kolację serek i ser żółty. Zakupy na wyjazdach i planowanie jedzenia to nie smutna konieczność ale część z moich atrakcji i przyjemności. Dziś na kolację pizza, jutro lody i czekolada.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 13:32
Każdy odpoczywa jak lubi  :kwiatek:
W Alu nigdy nie miałam narzuconych posiłków w wersji stołówki. Różnorodność ogromna
Szwedzki stół. I zawsze na nim to samo.  😉 Dużo różnego, ale zwykle to samo.
Tak jak jadąc z dzieckiem celowo wybieralam te opcję, dla wygody, tak jadąc z mężem nikt nas do tego nie zmusi nawet siłą.  😉
Szkoda, ze samo safari to juz raczej podpada pod ciemne strony zwierzecej turystyki.

A co z safari w Kenii jest nie tak?
emptyline   Big Milk Straciatella
13 czerwca 2019 14:15
tunrida, u nas to samo. Może faktycznie z dziećmi w przyszłości będziemy jeździć inaczej, ale szczerze, nie sądzę, bo ani moi, ani męża rodzice nigdy tak nie robili więc nie jesteśmy tego w żaden sposób nauczeni. 🙂

smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 14:57
U mnie połowa frajdy to właśnie jedzenie, poszukiwanie lokalnych potraw i lokalnych knajpek, które je podają, dowiadywanie się czegoś więcej o kulturze jedzenia itp. Na śniadania/kolacje przeważnie jadamy lokalne sery, warzywa, owoce i inne 'pierdoły'. Rodzice też nie jeździli z nami na All Inclusive (chyba, że właśnie na kitesurfing, gdy zwyczajnie finansowo się opłacało wziąć wszystko ale i tak często nie jedliśmy hotelowych posiłków).
Może to częściowo moje uwielbienie do jedzenia i poznawania różnych kultur również pod tym kątem, może to kwestia tego, że jako dziecko zostałam nauczona i przyzwyczajona do innego 'profilu podróżniczego' 🙂

Po prostu to co dla niektórych jest wygodą dla innych jest kulą u nogi, co dla jednych jest uciążliwością dla innych jest wyzwaniem. Ważne, żeby każdy robił sobie takie wakacje jakich chce 😀 Ale rozmawiać i dyskutować warto, a nuż ktoś spróbuje czegoś nowego na co by nie wpadł/czego nie znał i mu się spodoba? 😉
Ja też nigdzie nie krytykowałam  😂
Pokemon, wyluzuj  😁
Każdy tu napisał jak lubi podróżować, ktoś inny skorzystał z innych propozycji i był niezadowolony, więc też to opisał. Różni ludzie, różne formy wypoczynku, różne predyspozycje kulinarne 😉
Nikt nikomu niczego nie narzuca 😉 dzielimy się spostrzeżeniami 😉

Zabeczka, jeżdżąc rowerem po wybrzeżu Algarve jadłam najzajebistrze dania lokalne ever  😁 nigdy by mi nie przyszło do głowy jeździć rowerem 8 godzin i w międzyczasie nie odpocząć i nie zjeść a tylko liczyć na hotelową obiadokolację 🙂
Żeby nie było posądzeń, że coś komuś narzucam... ja po prostu wychodzę z hotelu o max 10, wracam do hotelu o 21-23 po obiedzie i często kolacji na mieście. Nie liczę już na jedzenie w hotelu, bo po prostu i tak jest za późno to raz, dwa bierzemy jakieś trunki i idziemy na plażę/ basen/ cokolwiek jest atrakcją i tak kończymy sobie ciężki dzień jakimś miłym akcentem i idziemy spać.
Szczerze, to z 90% posiłków z all incl. By mi się zmarnowało podczas wyjazdów 😉 tak więc opcja 100% śniadanie jest dla mnie najlepsza, bo rano muszę napić się kawy i zjeść choćby bułkę 😉 reszta to testowanie smaków 😉

Co do Egiptu, tam akurat korzystałam z hotelowego jedzenia bojąc się zemsty faraona  😂 ale już kilkakrotnie w tym wątku pisałam, że akurat ten wyjazd był dla mnie najgorszy w życiu 🙂 mimo bardzo fajnego hotelu i porządnego jedzenia, ale... no właśnie, poza hotelem niczego nie testowałam i to już nie dla mnie 😉
[quote author=kokosnuss link=topic=163.msg2872360#msg2872360 date=1560422694]
Szkoda, ze samo safari to juz raczej podpada pod ciemne strony zwierzecej turystyki.

A co z safari w Kenii jest nie tak?
[/quote]

Per se z sama idea fotosafari w Kenii to raczej nic 🙂 to bylo odnosnie tego konkretnego safari, moze za skrotowo napisalam. Gdzies juz produkowalam dluzszy post na ten temat, w skrocie: zjezdzanie ze sciezek i celowe ploszenie i nekanie odpoczywajacych zwierzat, dokarmianie zwierzat etc. Z niezwierzecych to ciagotki w strone slum tourismu i wykorzystywanie dzieci w tymze + niesamowicie zenujacy poziom (braku) wiedzy tych ichnich przewodnikow. Tyle z moich przygod z turystyka zorganizowana 🤣

I o ile co do zasady sie zgadzam, ze kazdy ma prawo podrozowac tak, jak lubi - czy to bedzie namiot w dziczy, hostel w miejskiej dzungli czy 5* hotel all inclusive na plazy - o tyle sporo praktyk wiodacych na rynku biur podrozy jest IMO koszmarnie nieetycznych i wolalabym nie wspierac ich w tym swoim wkladem finansowym :/ Brzydzi mnie chocby fakt, ze takie RT w praktycznie kazdym ze swoich egzotycznych objazdow ma atrakcje oparte na znecaniu sie nad zwierzetami - czy to bedzie glaskanie lwiatek, wizyta w "sanktuarium" ze sloniami czy jazda na koszmarnie zaniedbanych osiolkach 😤

Niestety sama turystyka do krajow trzeciego swiata czesto zahacza o takie szare strefy, gdzie nie wiadomo, dokad siega pomoc lokalnym spolecznosciom, a co jest juz wyzyskiem. Ale to juz moje czepialskie dywagacje 😁 😉
Ja z mężem również uprawiamy turystykę kulinarna. Jemy regionalnie, bardzo lubimy podjadać podczas zwiedzania różne street foody. Pamietam, ze w Bułgarii za nieduże pieniądze mieliśmy cały stół jedzenia. Super przygoda, jeść po „ichniejszemu”.
Jednakże będąc na innym kontynencie, w szczególności wybierając Afryke nie wyobrażam sobie nie mieć wykupionych posiłków. Chyba trochę cykor jestem i poza Europą nie odważę się jeść na ulicy 🙂
O ranyyyy... kiedyś we trzy w Hiszpanii gdzieś za Alicante wzięłyśmy sobie michę owoców morza.  😍 😍 😍 zjadłyśmy chyba tylko połowę, bo ta micha, a raczej taca miała 80 cm średnicy  👍
Koszt był spory, bo na głowę wyszło ze 120 złotych z winkiem (wredy euro było około 3 zł) ale warto było  😜 och jak warto. Kiedyś tam wrócę 😉

Ja to w ogóle rybna jestem, więc np. portugalskie sardynki wędzone, pieczone, smażone, grilowane były niebem w gębie. Do tego na deser małże w winie z czosnkiem  😍 No i to u nich najtańsze jedzenie jest 😉
Raz się tylko "nacięliśmy" pytając o regionalne dania i okazało się, że mąż dostał najzwyklejszą golonkę zapiekaną, ale nawet nie mruknął, że mu coś nie odpowiada 😉  nawet po tylu latach wspomina, że następnym razem musimy tą knajpę w Lizbonie odnaleźć 😉
Oczywiście musieliśmy dość daleko odejść od centrum turystycznego aby znaleźć coś lokalnego. Tam już nikt po angielsku nie mówił.
O ranyyy... ale bym coś dobrego zjadła. 😉
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 16:45
Zabeczka, jeżdżąc rowerem po wybrzeżu Algarve jadłam najzajebistrze dania lokalne ever  😁 nigdy by mi nie przyszło do głowy jeździć rowerem 8 godzin i w międzyczasie nie odpocząć i nie zjeść a tylko liczyć na hotelową obiadokolację 🙂


Kto co tam woli  😉

Ja ,, nie licze" tylko, nie mam ochoty/ czasu/ siły szukać i kombinować, bo wolę ten czas spożytkować inaczej np. na drzemkę by móc  zdobywać kolejne szczyty 😉
Rowerem po np. parku krajobrazowym średnio szukać restauracji innej jak przydrożne budy z frytkami, które mam i tak w hotelowym snack barze.

Ja po prostu nie jestem kulinarnym freakem 😉 Dla mnie posiłek to przede wszystkim paliwo, o które nie lubię się martwić. A krakersy odpadają bo jestem alergikiem pokarmowym.
Owszem pójdę do lokalnej restauracji, ale bardziej degustując się niż widzieć w tym sens wyjazdu. My mamy raczej fioła na punkcie atrakcji, zwiedzania, cudowania- nie jedzenia.
A po całym dniu gorąca, bardzo chętnie wracamy wygłodniali na kolacje do hotelu. Ja mam świeże sałatki, maż kupę miecha i jesteśmy szczęśliwi. 😉



edit: A tak na boku,  jak ja zazdroszczę tym co brykają w tym i przyszłym roku na wakacje. No skręca mnie lekko nie ukrywam.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 16:54
rtk, ja najlepszą rybę w życiu jadłam na przykład w budzie na plaży w Brazylii. Takiej składającej się z trzech ścian zbitych ze wszystkiego (osb, blacha falista itp), bez podłogi (sam piasek), z 'kuchnią' wydzieloną firanką :P Wyglądała przerażająco, miała wielkie zęby itp ale ojeżu jaka była pyszna. I prosto z oceanu
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 16:57
jesteś mega odważna  :kwiatek:
No i dobrze wiedzieć co się lubi, czego się oczekuje. I .....z kim się jedzie.
Po naszych wakacjach w Turcji z dobrą koleżanką, obie miałyśmy siebie tak bardzo dość, że przez kilka miesięcy nasze stosunki były mega oziębłe.  😂
Ona leżała na leżaku pod parasolem, w słomkowym kapeluszu na głowie, czytając książki, po czym przemieszczała się na wszystkie posiłki krążąc hotel- basen-plaza. I zupełnie nie rozumiała czemu jestem zła i wkurzona.
Kiedy poszłam stać w kolejkę by latać lotnią nad morzem nie mogła zrozumieć po co ja to robię, marnuję czas i tyyyyle pieniędzy. Kiedy ona namawiała mnie na jeżdżenie " hulajnogą" z silniczkiem na której się stało i jechało po płaskim, wzdłuż deptaka tam i z powrotem i widziała moja minę w stylu " ja pierdykam.....really???"- nie rozumiała czemu mi się to nie podoba.
I takie zgrzyty miałyśmy co dzień po kilka razy dziennie. Ja chciałam zwiedzać tureckie miasteczko, ona potrafiła godzinami oglądać kubki i magnesy i inne drobiazgi dumając co kupi i komu.
A teoretycznie przed tym wyjazdem byłyśmy obie przekonane że na tyle się znamy i lubimy, że będzie super.  😂. Obie się wymęczyłyśmy sobą nawzajem.
Zabeczka też mam fioła na punkcie zwiedzania 😉 zawsze wracam z wakacji zmęczona, mile zmęczona 😉 przed wyjazdem kupuję mapy, nanoszę wszelkie atrakcje i zazwyczaj cały program realizuje. Jak wyjeżdżam ze znajomymi, to zawsze obarczają mnie tworzeniem planu wycieczki i później muszę być przewodnikiem 😉 nawet z racji tego, że mam dobrą orientację w terenie to nikt już nie chce odejmować mi tej funkcji. Oni się nie stresują, a mnie ta organizacja bawi i dzięki temu wyjazdem żyję nie tylko przez powiedzmy 7 dni a ze 3 tygodnie dłużej 😉 (później jeszcze przywożę mnóstwo zdjęć)
madmaddie   Życie to jednak strata jest
13 czerwca 2019 17:00
rtk, ja najlepszą rybę w życiu jadłam na przykład w budzie na plaży w Brazylii. Takiej składającej się z trzech ścian zbitych ze wszystkiego (osb, blacha falista itp), bez podłogi (sam piasek), z 'kuchnią' wydzieloną firanką :P Wyglądała przerażająco, miała wielkie zęby itp ale ojeżu jaka była pyszna. I prosto z oceanu



Bo te budy potrafią zaskoczyć! 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się