Podróże

Odnośnie jedzenia w lokalnych knajpkach i bycia odważnym pod tym kątem....
Kto śledził mój wyjazd do Malawii ten wie. Kto nie, to pokażę.
Właśnie knajpka lokalna.  👀
Fakt, że SAMA w życiu bym tam nie poszła zjeść. Znajomy lokals zaprosił i zapewnił, że knajpka spoko.  😂
Tu restauracja.



Po mojej prawej był murek. Zerknelam co jest za murkiem. Tam była...kuchnia.  😜



Ale tak jak mówię. Przyznaję...sama bym nawet nie weszła na ten rynek gdzie była ta restauracja.
Tunrida, współczuję takiego wypoczynku  😁
Na szczęście z koleżankami się dogaduję 😉 no raz nam Lwów nie wypalił, bo koleżanka źle się czuła, ale była na tyle wyrozumiała, że zasiadała pod daną atrakcją, ja wchodziłam, zwiedzałam i szłyśmy dalej, ale presję czułam (też już dobrymi koleżankami z resztą nie jesteśmy 😉 )

Moje koleżanki wyjazdowe są w porządku 😉 nie marudne 😉 ale też wiem z kim sobie mogę pozwolić na wyjazd 😉 aby się nie wkurzać 😉
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 czerwca 2019 17:13
[quote author=smartini link=topic=163.msg2872467#msg2872467 date=1560441257]
rtk, ja najlepszą rybę w życiu jadłam na przykład w budzie na plaży w Brazylii. Takiej składającej się z trzech ścian zbitych ze wszystkiego (osb, blacha falista itp), bez podłogi (sam piasek), z 'kuchnią' wydzieloną firanką :P Wyglądała przerażająco, miała wielkie zęby itp ale ojeżu jaka była pyszna. I prosto z oceanu

Bo te budy potrafią zaskoczyć! 😀
[/quote]

Tak, szczególnie skąd pozyskują dodatkowy olej do smażenia. Ale to już gdybanie i temat rzeka.  😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 17:48
jak jakiś lokales może pokazać gdzie zjeść to już w ogóle mistrzostwo. Kiedyś na Słowacji na nartach znajomy, który pracuje tam co sezon jako instruktor zabrał nas na 'najlepszy gulasz z knedliczkami'. Do dworcowego baru z ceratami na stolach i starszymi panami popijajacymi piwko przy meczyku na tv z lat 90. I to chyba naprawdę był najlepszy gulasz mojego życia 😉 w pierwszy dzień bylismy w 5 osób, w następny w 9 a potem w 13. W trzeci dzień przyszła wlascicielka sie pytac czemu my tu przychodzimy a nie do restauracji 😁

Może to dziwne (choć chyba dla kilki osob w watku nie az tak) to ja w duzej mierze po takie doznania i wspomnienia podrozuje. Widoki, architektura i JEDZENIE 😍

Tunrida czad!!!
Ja nie po jedzenie. Ja po przygody. Ale jeśli mogę zjeść lokalne, to będę jeść. Choćby to była rumuńska mamałyga. ( Czyli zwykła kasza kukurydziana) Tak jak w ogóle nie interesuje mnie historia danego kraju, nic a nic. Tak uwielbiam chłonąć prawdziwy klimat danego miejsca. A do klimatu zalicza się jedzenie.
Uwielbiamy z mężem podróżować motocyklami omijając wszelkie autostrady, drogi szybkiego ruchu i przebijać się przez różne zadupia. Schodzi nam dużo czasu. Ale wtedy sie łapie klimat fajowo.
O to to! I smartini i tunrida dobrze prawią  :winko:

Ja wyjeżdżam głównie dla wrażeń i wspomnień, na co składają się wszystkie wymienione przez Was obie składniki.
I jeszcze dodam coś o czym nikt jeszcze nie wspomniał, ale ja nie jestem w stanie zdzierżyć w wakacjach typu AI Januszy i Halynek przy basenie- walki o leżaki od bladego świtu, rozkrzyczanych dzieci, przepychania się przy bufecie, zorganizowanych wycieczek autokarowych, przewodników. No nie moje klimaty totalnie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 19:04
ashtray, o jeny tak. Niestety, ale im dalej od rodaków na wakacjach tym lepiej :/ hitem była baba w 11 godzinn locie do Fortalezy która zbuzgala stewardesse i ostatecznie musiap przyjsc pilot (!) i zagrozic skuciem (!)...

ja się najlepiek czuję w bocznych uliczkach, na niepopularnych szlakach, pustych plażach, w pewnej odległości od turystycznych dzielnic. W Barcelonie mieszkalysmy nad Park Guei, mialysmy autobus/metro albo spacer przez caly park zeby dojsc do turystyxznej części miasta i to była swietna decyzja 😀
Ja właśnie w Barcelonie byłam pierwszy i jedyny raz na AI i po dziś dzień nienawidzę tego miasta z całego serca 🤣

Mam podobnie, często lubię się szlajać bez konkretnego celu. Albo położyć się spać o 3 w nocy i wstać o 12 jeśli mam taką ochotę i nie gonić nigdzie zarezerwować leżaka czy na śniadanie. Mega cenię sobie niezależność i to, że organizuję sobie czas pod siebie i tak jak ja chcę i że nikt mi nic nie narzuca.
I też ostatnio dużo bardziej cenię sobie airbnb niż hotele.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 19:26
ashtray, no my właśnie w tej Barcelonie pierwszy raz AirBNB (wczesniej nie tylko hotele ale np cale domki w Alpach dla wiekszej grupy). Jadalysmy kupione na targach kozie sery i marynowane papryczki a zwiedzanie planowalysmy pod knajpki ktore akurat tego dnia chciałysmy odwiedzic. W ponad 2 tygodnie na plazy byłyśmy... 2 razy
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 czerwca 2019 19:26
ashtray, no my właśnie w tej Barcelonie pierwszy raz AirBNB (wczesniej nie tylko hotele ale np cale domki w Alpach dla wiekszej grupy). Jadalysmy kupione na targach kozie sery i marynowane papryczki a zwiedzanie planowalysmy pod knajpki ktore akurat tego dnia chciałysmy odwiedzic. W ponad 2 tygodnie na plazy byłyśmy... 2 razy 🤣
to byly jedne z fajniejszych wakacji. Bez spiny, bez planu (tylko chodzilysmy w tygodniu na 4h nauki hiszpanskiego), jak chciałysmy spax i czytac ksiazki to to robilysmy, innym razem chpdzilysmy po 10-15km po bocznych uliczkach roznych dzielnic. Kwontesencja mojego miejskiego podrozowania 😀

koncem lipca lecę do Chicago (wyjazd sluzbowy na summit) ale mają nam pracownicy tam mieszkajacy ogarnac jakies mocno lokalne atrakcje a cala sobote mamy na zwiedzanie.
Ma byc prawdziwe deep dish pizza, steki a dyrektor ma mi pokazac gdzie dają najlepsze Poke w miescie. Nie mogę się doczekac, mimo ze Wielkie Miasta Ameryki mnie specjalnie nie pociagaja. Ta wizja, ze pooprowadzaja nas osoby bardzo dobrze znajace miasto jest najwieksza atrakcja 😀
Eeee...  noooo... nie wspominałam o Januszach i Grażynach, bo skutecznie ich mijamy 🙂 tzn nie znoszę ich, więc schodzę z drogi 😉
Ja w hotelu głównie śpue i jem śniadanie, reszta jest w drodze!

Co do Barcelony (uwielbiam w Maju!) to zwiedziłyśmy ją komunikacją miejską i na piechotę. Po 5 dniach okazało się, że kupuje się trzydniowy bilet turystyczny na dwupoziomowy autokar, który kursuje trasą najwiekszych atrakcji. W każdej chwili można wysiąść, pozwiedzać ile się chce, wsiąśc ponownie i wysiąść przy kolejnej atrakcji. Podczas podróży omawiany był kolejny przystanek (atrakcje w jego obrębie). Oczywiście nabijałyśmy się z japońskich turystow podróżujących tym autokarem, myśląc, że to zorganizowane autokarowe wycieczki 😉 dopóki nam ktoś nie powiedział, że to najszybsza i najtańsza forma podróży po najważniejszych miejscach miasta 😉
W Barcelonie byłam w dniu, kiedy do Barca wygrała  miatrzostwo kraju z Realem Madryt. Całe miasto tańczyło do rana, a my razem z nim 😉 jak nie lubię piłki nożnej, tak zachwycilo mnie to, jak tam celebruje się zwycięstwo 😉
Nie lubię miast, ale Barcelona i Girona bardzo przypadly mi do gustu.
W Barcelonie mieszkałam przy porcie (bliżej Park de la Ciutadela) Do metra i La Lamras było 500  metrów, więc dojazd był wszędzie bardzo dobry 😉

Tunrida, wg mnie zwiedzanie i jedzenie się uzupełnia (a nie wyklucza)  i scala w jedną całość tworząc wyjazd atrakcyjnym. Zawsze (oprócz Egiptu  :cool🙂 udało mi się to pogodzić 😉
Żeby nie było, nie żrę jak świnia na wyjazdach ale degustuję 😉

Co do podróży, to wolę góry, morza, oceany, wyspy i małe miaseczka czy zapomniane wioski... ale przyjęłam zasadę, że jak odwiedzam na dłużej jakieś państwo, to minimum na jeden dzień jadę do stolicy 😉

Mimo, że wolę naturę, bo cywilicacja wielkomiejska mnie męczy, to marzy mi się Nowy York i Dubai  😎 ew.Las Vegas 😉 pewnie wystarczy mi tam jeden dzień, ale chciałabym poczuć ten "ogrom" 😉

Eloise    :kwiatek: będę Cię miała w pamięci, ale NZ jeszcze musi trochę poczekać 😉 minimum 3 lata, nie widzę wcześniej możliwości 🙁
Ale jakbyś mogła opisać swoją podróż przez ten kraj i okrasić zdjęciami, to może sprzedam konie i pojadę wcześniej 😉 jak narobisz mi mega apetytu  😉
(Apetyt jest caly czas, aż miewam stany depresyjne, że na razie wyjazd nieosiągalny  😂 )
Jak ktoś jest chętny powłóczyć się po Perú to z chęcią pomogę, a jak nie ja to Polonia jest u nas urocza i pomocna  😅

Perú jest pełne niespodzianek, jedzenie palce lizać - najlepsze i najświeższe na lokalnych mercado.
Oczywiście polecam podróżować na własną rękę (dla tych co znają hiszpański, angielski też się przyda) lub z lokalnym przewodnikiem.

Zdjęcia z Machu Picchu, magiczne i wyczerpujące miejsce. Warto zwiedzić.

Wschód nad Machu  😍 Zaraz po tym zdjęciu, telefonowałam do Polski do rodziny, że jestem tu, szczęśliwa i zachwycona. Zasięg Orange dał radę.




Tu zaczyna się mozolna ale dość łatwa wspinaczka do Inti Punku - Puerta del Sol (Brama słońca)








Inti Punku - Puerta del Sol, 2.745 m


Zrobiłam jeszcze podejście na Montaña Machu Picchu, 3,082 m - ciężka do wspinania ale zaje widoki.
Przed wejściem przechodzi się bramki kontrolne i tam trzeba wpisać swoje dane, godzinę wejścia.
Bodajże ostatnie wejście na szczyt jest o 11😲0.
Nie da się w jeden dzień wejść na dwa szczyty: Montaña Machu Picchu i Huayna Picchu.
Huayna Picchu jest niższym szczytem ale trudniejszy, bardzo stromy i wąski, nie byłam ale zamierzam.
Zapraszam !!!
Mój mąż ma słabość do Ameryki południowej. I Peru czy Chile siedzi mu w głowie od lat. Tyle że wyjazd tam wydaje się być tak nierealny że szok.
Gdybyśmy naprawdę mieli jakieś namiary na kogoś kto by nam pomógł się tam ogarnąć, to zmieniałoby to postać rzeczy. Bo nasz angielski jest mocno słaby. I im dalej w swiat z takim angielskim tym straszniej.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
14 czerwca 2019 08:52
O mamo Luiza JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ!  😍 😜 Tak strasznie chciałabym tam pojechać! Generalnie te rejony świata to jest to, co "gada" do mnie najbardziej!

Noo i te lamy  😁 😍
tunrida, jak to się mówi - ludzi poznaje się na wyjazdach 😀 ja mam znajomych, których stacjonarnie uwielbiam, naprawdę dobrze się dogadujemy i fajnie nam się spędza wolny czas ale wiem, że nigdy bym się z nimi nigdzie na dłużej nie wybrała. Tylko byśmy się wzajemnie umęczyli
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 czerwca 2019 09:09
Bo na wakacja trzeba sobie dobierać znajomych po tym, jaki styl wakacjowania preferują 🙂 jeżeli jedyny argument dla wspólnego wyjazdu to 'bo się znamy i lubimy' to jest duże ryzyko, że nic dobrego z tego nie będzie ;D
Luiza, o, teraz doczytalam Twój wpis. Jeśli to nie tajemnica to mieszkasz w Peru? Co Cię tam wywiało? Czym się zajmujesz? Może być na priv jeśli nie chcesz się publicznie uzewnętrzniać, będę wdzięczna :-)
tunrida, angielski wiekszosci ludzi w co bardziej egzotycznych krajach tez jest do bani, mysle ze na zadupiu Ameryki Lacinskiej to i perfekcyjna znajomosc jezyka jest bezuzyteczna, jak lokalsi znaja np. tylko hiszpanski 😉

Moj biegly angielski to mi sie przydaje w porywach w Europie i to tej bardziej zachodniej, w Afryce i tak sie nie rozumiemy na akcenty 😁 a tak to spontan na migi albo co. I na ten przyklad spory kawalek Rosji na wlasna reke zaliczylismy, w tym jakies dzikie pogranicze etc nie znajac slowa po rosyjsku i nie spotykajac nikogo, kto znalby angielski 😜
tunrida, Ja praktycznie nie podróżuje ale ta przygoda życia miała też ukryty cel. Chciałam stwierdzić czy warto się przeprowadzać do tego kraju.
Ogólnie chciałam w życiu zrobić coś takiego.
Coś niezapomnianego, co bym mogła wspominać z uśmiechem na stare lata, na fotelu bujanym przy kominku  😁 I wypadło na podróż życia.
Szczerze polecam realizować marzenia.
Tak z nudów przeglądałam bilety lotnicze, promocje biur podróży - dużo tego na Facebooku.
I widziałam super promocje z Europy do Peru (bilety w obie strony) za 900 coś tam złoty. Na pewno to było poniżej tysiaka. Kasę na ten wyjazd zbierałam około 2 lat.
Bardzo dużo wskazówek, różnego rodzaju pomocy możesz uzyskać w internecie na blogach, na FB w grupach o Peru.
I stało się kupiłam bilet za 1290 złoty w obie strony z Hiszpanii, powrót do Paryża. Nie jechałam sama, z dwoma znajomymi. Aż taka szalona nie jestem. Czytałam, że bezpiecznej, szczególnie na bezdrożach być w grupie w Peru.

Język angielski przyda się (podstawy) w dużych miastach jak Lima, Cuzco i w miejscach historycznych (dużo turystów).
Ale podstawą podróży po Peru jest znajomość hiszpańskiego, chociaż poziom podstawowy.
W wielu regionach, na pustkowiach nawet hiszpański się nie przyda bo tam mówią w keczua, ajmara itd... Wówczas pomaga język migowy i obrazkowy  😁 😁
Ja wówczas byłam po 4 miesięcznym kursie hiszpańskiego (orłem do nauki języków nie jestem  😁 ) i znałam angielski. Moi znajomi biegli w angielskim.
Najważniejsze to jest dużo gadać, przełamać się i używać tego języka. Mieliśmy też książeczki - rozmówki po hiszpańsku i mini słowniki.
I ciekawostka, w Peru nie istnieje 2 osoba liczby mnogiej, zastępują ją 3 osobą l.mn. he he he jest mniej do uczenia.

Ludzie w Peru bardzo pomocni, choć czasem szlag może Cię trafić z ich "mañana" czyli poczuciem czasu. Są wyrozumiali dla turystów - w końcu z tego kraj ma kupę kasy.
Na wspinaczkę po Andach w okolicach Machu Picchu nie musisz się specjalnie przygotowywać. Mnie ominęła choroba wysokościowa i nie jestem typowym miłośnikiem wspinania, trekingu. Trochę w Cuzco jak chciałam szybciej podejść brakło mi tchu. Ale po Machu to i biegałam  😀
Na Peru to potrzeba minimum 3 miesiące aby zwiedzić więcej niż Machu Picchu. Ale krócej też da się.
Pierwszy raz byłam na 14 dni i wydałam z biletami lotniczymi około 4 000 złoty.

vanille Wywiała mnie do Peru miłość. Mąż Peruwiańczyk  😍 😍 Z zawodu jestem artystą plastykiem. W Peru aktualnie pochłonęły mnie konie i staram się pomału wystartować z moimi pracami, zarabiać moją sztuką. Na szczęście mąż nas utrzymuje. Rodzina, odpukać, miodzio, dużo mi pomagała i pomaga nadal w odnalezieniu siebie w tym kraju. Co jest czasami trudne. Kompletnie inaczej niż w Europie nie mówiąc o Polsce.
emptyline   Big Milk Straciatella
17 czerwca 2019 16:58
Luiza, musimy koniecznie z mężem odwiedzić Peru, tylko no właśnie, to powinien być zdecydowanie dłuższy wyjazd. Może kiedyś się uda. Ile już tam jesteś?

Mam prośbę, trochę głupią. 🤣 Gdyby ktoś się wybierał do czeskiej Pragi i trafił na ulicznych/lokalnych artystów od których można kupić jakiś szkic/obrazek tamtejszej architektury, tak max do rozmiaru A4 i może nie za grubą grubą kasę, byłabym super wdzięczna za cynk i kupienie takiego czegoś dla nas. (oczywiście wysłałabym natychmiast kasę). Z mężem kolekcjonujemy takie rzeczy z każdej wycieczki, a w Czechach żeśmy się zgapili i brakuje nam obrazka do kolekcji...
efeemeryda   no fate but what we make.
17 czerwca 2019 17:35
Będę w Pradze w sierpniu, jeśli do tej pory nie zdobędziesz to przypomnij się  :kwiatek:
emptyline   Big Milk Straciatella
17 czerwca 2019 18:58
Bardzo Ci dziękuję :kwiatek:
busch   Mad god's blessing.
17 czerwca 2019 19:06
Chodzi mi po głowie wyjazd do Islandii. Raczej sama nie ogarnę, więc najlepiej by było z jakimś mniejszym biurem podróży - zwłaszcza że ja lubię zwiedzać różne ciekawe miejscówki bardziej niż szlajać się bez celu po jakimś mieście. Ktoś ma jakieś pomysły jak się do tego zabrać?
Sprawdź na solisci.pl
Regularnie organizują Islandię w różnych wariantach.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
18 czerwca 2019 10:49
Wracam z tematem Rzymu 🙂 Macie jakieś namiary na noclegi, które nie zrujnują portfela?  👀
Ja nie mam żadnego konkretnego, ale mogę Ci polecić dzielnice na nocleg. Celuj w noclegi na Testaccio albo na Trastevere  😀 Tam jest pięknie i spokojnie, super skomunikowane no i spacerowe dystanse do większości atrakcji.  Unikaj noclegów przy Termini, bo tam jest mocno nieciekawie.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
18 czerwca 2019 11:34
Infantil dzięki za poradę! Powiedz mi proszę, czy znajdę Cię na fb, żeby pomęczyć Cię z kilkoma pytaniami?  🙇
martva jasne, już Ci piszę priv  :kwiatek:
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
18 czerwca 2019 11:57
O, mnie też interesuje Rzym. Wybieram się we wrześniu. Chętnie poczytałabym o jakichś radach, miejscach, które warto odwiedzić, gdzie warto zjeść iyp. 1;10
A co dokładnie chcecie wiedzieć o Rzymie?
My byliśmy tam we wrześniu, to były nasze pierwsze trzy dni podróży poślubnej. Spaliśmy tutaj - http://www.booking.com/Share-Dx7zIj . Miejsce fajne, blisko Termini, ale tez z drugiej strony dużo bliżej były stacje metra z których dostaliśmy się w różne inne miejsca Rzymu. Obok małe, nieturystyczne, a typowo rzymskie kawiarenki z kawa, panini i ciastkami na śniadanie :-)
Jeśli chodzi o zwiedzanie to mieliśmy plan „must see” i bardzo dużo chodziliśmy 🙂 warto tez dużo jeść, szczególnie street foodow!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się