"Nie ogarniam jak..."

blucha, - a potem zdziwko, że ludzie nie chcą adoptować 🙁
keirashara, ja nie pisze tylko o "januszowych" hodowlach. Po prostu przy większym zagęszczeniu zwierząt nietrudno o pasożyty czy jakieś wirusy. Często nie jest to winą zaniedbania, po prostu tak się zdarza, a przekrój zwierząt mam spory.
Akurat mam "dostęp" do fajnych kotów w różnym wieku, bez fundacji i bez umowy, ale wiem, ze to nie jest proste. Ja oba swoje zwierzaki dostałam z polecenia i bez umów, ale mojemu koledze z pracy, nie chcieli dać psa z fundacji, więc w koncu wziął jakiegoś przywiezionego z interwencji do nas.
Quancie też tak przywiozłam kociaka, bo by nie dostała na pewno, ale kolejnego już znalazła na olx a jeszcze kolejny sam przyszedł.
Cricetidae, - wiesz, ale przynajmniej są to zwierzaki, które były zaszczepione, odrobaczone i ogarnięte na czas. Raczej nie mają pcheł i pasożytów skórnych. Większość hodowli bierze odpowiedzialność za choroby genetyczne i ukryte.
Ja swojego czasu miałam 6 psów (polujących), potem 3 koty. Wiem, że jak jeden przytarga coś, to za dwa dni mają wszystkie. Bardziej chodzi mi o to, że nie będzie to zwierz z ciężkim paskudztwem i nie wydam majątku tuż po adopcji (bo za rok czy dwa to wszystko może być, takie jest posiadanie zwierza).
Po prostu wkurza mnie fakt, że tak jak piszesz, te zwierzaki adoptuje się na lewo, bo fajni ludzie mogący dać dobry dom nie dostaną tego kota. Bo nie spełniają durnych warunków. Po prostu jestem chora jak widzę ogłoszenia "nikt go nie chce, a taki fajny", a niżej takie wymagania, jak na prom kosmiczny. Zawsze mam takie "no ciekawe czemu..." Szkoda, że cierpi zwierzak przez "dobre intencje" ludzi, którzy bardzo kochają zwierzątka, tylko nie bardzo wiedzą o nich cokolwiek.
Taaak, ja się już 2 razy nadziałam na takie "pilne szukanie domów dla 200 świnek morskich"- "mamy tylko tydzień, potem zostaną uśpione...blebleble" łzawe posty... Uwielbiam świniaki, aktualnie nie mam żadnego, w sumie chętnie bym dała dom dwóm kwiczusiom, ale jak pod dramatycznym wołaniem o domy zobaczyłam ankiety do wypełnienia, po kilkadziesiąt pytań, gdzie trzeba było podać skład rodziny, inne zwierzęta jakie są na stanie i nazwisko weta, który się będzie prosiakami opiekował to wymiękłam... No cud, że zaświadczenia o zarobkach nie chcieli ( a może i chcieli, do końca nie doczytałam...).
keirashara mogę polecić jedno przytulisko dla zwierząt gdzie nie robią problemu z kosmicznymi wymaganiami:
https://m.facebook.com/profile.php?id=139955969547148&ref=content_filter

Zazwyczaj to płacz o brak domów i wymagania z kosmosu. Na prawdę łatwiej obecnie kupić niż wyadoptowac z niektórych fundacji
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 czerwca 2019 06:05
Buyaka, u mnie na wsi podprowadzili dwa amstafy z samochodu pod sklepem. Nie wiadomo kto, ale musiał mieć jaja :P


Fakt, musiał mieć jaja. Natomiast mama mojej sąsiadki wykazała się brakiem mózgu. Lata '90, mieli rasowego owczarka niemieckiego. Długowłosy, piękny, zadbany. Nie było takich psów w okolicy. My miałyśmy wtedy po 12 lat może. Weszły do osiedlowego sklepu, psa uwiązały przed sklepem jak zawsze. I chwilę później koleżanka słyszy od mamy (!) "Ewuś, ktoś chyba kradnie Ci psa".  😵 Faktycznie ktoś zarąbał im tego psa spod sklepu. Reakcja matki mnie rozwaliła. Pies się nie odnalazł.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
22 czerwca 2019 06:51
Nie ogarniam.jak można bać się własnego konia, który nic nie odwala, a przy tym pouczać innych jak to wszystko źle robią  i źle trenują  🙂
w tamtym roku pierwszy raz w życiu wziełam psa ze schroniska, i nigdy więcej, ankieta prawie jak przy rekrutacji do KGB, umowa z takimi obwarowaniami jakbym brała zwierzaka wartości milonów a ewentualne kary jak za uszkodzenie Lamborgini, a pan w biurze miał podejscie jakby mi robił wielka łaske ze wogóle ze mna rozmawia a co dopiero że mi psa powierzy.


Nasunęła mi się jedna historia a propos adopcji ze schroniska, której też nie ogarniam.

Kumpel miał ONa, fanstastycznego, super wychowanego piecha. Niestety w wieku 8 lat piecha dopadł nowotwór i nie udało się z nim wygrać. Ktoś podsunął kumplowi fotkę przebywającego w schronisku około 6-7 letniego psa w typie owczarka. Jakoś się udało z adopcją. Z tego, co Kumplowi powiedziano, pies miał szczęśliwe życie dopóki jego pan nie umarł. Żona pana nie zdecydowała się psa zatrzymać, więc oddała synowi, ten potem kuzynowi, aż w końcu pies trafił do schroniska. U mojego Kumpla był około roku. Trudno w kilku słowach opisać ten okres. Pies potwornie źle znosił zostawanie samemu w domu, nawet na krótkie kilka godzin. Szczekał w niebogłosy. Nauczył się otwierać okna i szczekał z parapetu na 3 piętrze. Zdemolował mieszkanie, prawie na wylot przegryzł drzwi wejściowe. Wyciągał jedzenie z lodówki, rozrzucał rzeczy. Kumpel w pewnym momencie nawet wziął współlokatora o innym grafiku pracy, żeby zminimalizować czas, kiedy pies będzie sam w domu. Trochę pomogło, ale i tak wynajmowane mieszkanie nadawało się do generalnego remontu, za który oczywiście Kumpel potem zapłacił. W tym czasie wielokrotnie oczywiście kontaktował się ze schroniskiem, ale obiecana pomoc behawiorysty nie przyniosła żadnych efektów. Pani bezradnie rozłożyła ręce, ten typ tak ma i ona nie pomoże. W końcu kumpel się poddał i pies wrócił do schroniska. Oczywiście został potraktowany jak dupek, który wziął psa, a potem się rozmyślił i go wyrzucił jak przedmiot. Tylko to nie tak. Schronisko doskonale wiedziało, w jakie warunki pies trafi. Kumpel miał wcześniej kilka dużych psów i nie miał problemów z ich wychowaniem. Przez ten rok wielokrotnie z nim rozmawiałam i mam 100% pewności, że on naprawdę robił wszystko co mógł, żeby dać temu psu dom na zawsze. Nie chciał się poddać, ale w końcu to zrobił. O kosztach poniesionych nie wspomnę. W świetle swojej wiedzy na temat sytuacji, uważam że został potraktowany bardzo niesprawiedliwie, ale to też pikuś. Teraz zaczyna się najlepsze...
Kilka tygodni temu na lokalnym portalu internetowym zobaczyłam zdjęcie znajomego psa. Tak, to był ten sam pies, a artykuł miał zachęcić do adopcji. W opisie oczywiście jest zdawkowa informacja o tym, że pies już raz został adoptowany, ale wrócił za kraty. Jest też wzmianka, że pies gdy zostaje sam "wokalizuje"... Powinien trafić do odpowiedzialnej osoby, która będzie umiała się nim zajmować (a który pies nie powinien??). Niby wszystko pięknie, tylko że znając psa i więcej szczegółów historii, nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Zamiast uczciwie napisać, że pies potrzebuje opiekuna, który z nim będzie mógł być prawie non-stop, ktoś redaguje ładną historyjkę, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Co schronisko chce tym osiągnąć? Wydać psa kolejnej osobie, która weźmie go w dobrej wierze i skończy ze zdemolowanym domem, wkurzonymi sąsiadami i stratami liczonymi w grubych tysiącach PLN i kolejnym powrotem psa do schroniska? Ja nie przesadzam, taka była skala zjawiska, a najbardziej Kumpel bał się, że pies kiedyś mu przez okno wypadnie, więc pozdejmował klamki z okien...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 czerwca 2019 08:32
A kolega próbował korzystać z pomocy behawiorysty czy szkoleniowca poza dzwonieniem do schroniska? 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 czerwca 2019 09:24
keirashara, myślałam, że chodzi o psa, z kotami się nie orientowałam  :kwiatek:
BASZNIA   mleczna i deserowa
23 czerwca 2019 11:17
A kolega próbował korzystać z pomocy behawiorysty czy szkoleniowca poza dzwonieniem do schroniska? 😉

"ale obiecana pomoc behawiorysty nie przyniosła żadnych efektów. Pani bezradnie rozłożyła ręce, ten typ tak ma i ona nie pomoże." poza dzwonieniem behawiorysta był, tylko że nie pomógł.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 czerwca 2019 11:24
Jakby zacytowac cale zdanie to wychodzi, ze kolega dzwonil po pomoc behawioralna do schroniska.  No ja bym tam pomocy nie szukała.
BASZNIA   mleczna i deserowa
23 czerwca 2019 17:56
JARA, no tak, otrzymał pomoc behawiorysty ze schroniska. Z założenia to fachowiec, więc trudno się dziwić, że się go słucha.... Może powinien szukać dalej pomocy, ale ja rozumiem, że nie dał rady, również finansowo widać że to było dużo, być może za dużo.
Całe życie jestem ze zwierzętami i wiem, że można stracić serce i nie móc dać z siebie więcej, bywa tak.
Niestety ludzie bardzo często chcą "upchnąć" zwierzę i zatajają jego wady, finalnie cierpi zwierzak. Siostra szukała pieska, z uwagi na to że oboje z mężem pracują i nie ma ich ok 10 h w domu myśleli o dorosłym psiaku. Dom z ogrodem, więc piesek mógłby być w dzień na podwórku w pogodne dni. Sąsiadują z rodzicami, więc wypuścić w ciągu dnia na siku zimą może mama. Warunek piesek musiał być przywykły do domu, łagodny dla ludzi, akceptujący dzieci (które kiedyś się pewnie pojawią). Znaleźli pieska kilkuletniego, którego właściciele chcieli oddać z powodu przeprowadzki poza PL, dokładnie mówili jakie mają warunki i czego oczekują. Pies miał być idealny dla nich. Niestety okazał się agresywny, upatrzył sobie moją siostrę za przewodnika i nikogo innego nie dopuszczał. Rzucał się do moich rodziców gdy wchodzili do domu, mimo że wcześniej zaraz po przyjeździe byli mu przedstawieni i próbowali 3 dni się zapoznawać. Pies 3 dnia został zwrócony, kiedy zaczął warczeć nawet na szwagra, który usiał przy żonie na kanapie.
W rozmowie gdy oddawali psa i mówili o powodzie zwrotu właściciel przyznał, że pies miał ten feler. Szkoda, że zafundował psu przeprowadzkę na 3 dni, robiąc mu bałagan w głowie. Nie każdy ma doświadczenie i czas by pracować z behawiorystą, chcieli dać po prostu spokojny dom dla spokojnego pieska.
My szukamy kota (naszego nam na 99% ukradziono), ale się nie nadajemy do adopcji ze schroniska - bo kot ma być z założenia wychodzacy.

Nasz Aslan miał się super w takim chowie (dzika przybłęda, którą do nas głód zapędził i tak już został). Stał się domowy - spał z dzieciakami w łóżku i je sobie dobrze wychowal (jak za dużo było "miłości" to zdzielił po glowie ale nigdy jakoś przesadnie pazurami), ale tez np. uwielbiał być wożony w wózku dla lalek... (kocyk tam był, zakrywany daszek- budka - kocie luksusy, lepsze niż wchodzenie do pudełka po butach). Gdy chciał to wychodził i rano przynosił mi prezenty - cale rzędy nornic i (niestety) ryjówke też. Ogólnie to "nocował" na dworze a w dzień odsypiał w domu. Zawsze jak przyjeżdzałam autem to kot z drugiego końca ulicy przybiegał i do auta wskakiwał się przywitać. No i chyba wskoczył tak komuś z pobliskiej szkoły językowej...i się spodobał.

... i w świetle takiego trubu życia to żadna fundacja nam nie da kociaka...
Facella   Dawna re-volto wróć!
24 czerwca 2019 00:56
No ja tez bym nie dała kota w miejsce, w którym lata przez ulice... a jak mówisz ze niedaleko szkoła językowa to zakładam i spory ruch.
dea   primum non nocere
24 czerwca 2019 09:12
Właśnie, się spodobał albo się komuś zahamować nie chciało... Jaka jest szansa, że się dachowiec spodoba?
O, a ja właśnie też nie ogarniam ludzi, którzy puszczają koty samopas. Właśnie wczoraj pisałam na grupie dla zwierząt jak sobie poradzić z problemem plagi wolnowychodzących kotów. Przekopiuję może w czym rzecz ->

"Słuchajcie, macie jakieś sposoby na tzw. koty wolnowychodzące (:|), które upodobały sobie ogród mojej babci? Problemy, które generują:

- zasrywają wszystko, ogród tonie w kociej, cuchnącej kupie...
- załatwiają się w warzywniaku........ :|
- zagryzają ptaki i wszelką faunę, która mieszka u dziadków w ogrodzie
- niszczą i wykopują kwiatki
- czasem jest ich tam nawet 8 na raz. Są to koty ludzi mieszkających wkoło (domy prywatne i bloki)
- polują na moje KRÓLIKI. Króle są duże, hodowlane, ale wczoraj jeden bezczelny i niesamowicie zajadły kot rzucił się w pogoń za moją rudą królicą doprowadzając ją do skrajnego przerażenia i WRZASKU (króliczy krzyk to coś przerażającego i niesamowicie rzadkiego, możecie sobie sprawdzić na YT). Dobrze, że króle były NON stop pod nadzorem, bo mogło się skończyć tragicznie.
- koty ciągle wracają i próbują polować na króle, w ogóle nie boją się człowieka :/

Jak je odstraszyć? Jakieś zapachy, granulki, dźwięki, domowe sposoby?"


Także tego..... jestem na nie. Miejsce zwierzęcia jest na posesji/w domu WŁAŚCICIELA.

Jak kot potem jest rozmazany na asfalcie to czyja niby wina? Kota, kierowcy czy właśnie właściciela?
Nie trzeba nie chcieć zahamować, żeby rozjechać kota. Mi notorycznie wyskakują prosto pod koła i hamuję z piskiem. Kiedyś nie zdążę, a w drzewo czy krawężnik odbijać nie zamierzam...
Przypadek na r-v był już. Tragiczny i bardzo przykry.

Moi dziadkowie to starsi, schorowani ludzie, ten warzywniak to ich hobby, ale kosztuje ich dużo ciężkiej pracy. Hodują "swoje" dla rodziny (w tym dzieci). I jak to teraz jeść jak koty tam szczają i srają???? To nawet dla zdrowia ludzi jest niebezpieczne.
Ech, najgorsze jest to, że nie ma tu dobrego rozwiązania.
Bo do betonowych łbów nie trafi.
Meise,mamy dokładnie ten sam problem u rodziców!
W ogrodzie jest sporo budek dla ptaków,koty je zabijają dla sportu,nie można w altance niczego zostawić-nawet poduszki,kurtki wszystko zaszczane i śmierdzi.nawet wycieraczka pod drzwiami.sąsiadka ma 4 koty i chyba z 10 które codziennie dokarmia.Cala ta banda kotow przechodzi przez plot od sasiadow.nasz starszy pies ma nerwice,już nie chce wychodzić na podwórko.próbowaliśmy rozmawiać z sąsiadka ale bez szans,żeby wyłapać te "bezdomne".Mieliśmy nawet nagrana fundacje,ktora chciała je przyjąć ale musielibyśmy je złapać i przywieźć.sąsiadka znosi kolejne,one rodzą kolejne i nie ma z nią dialogu.Sytuacja wydaje się być patowa.
Meise, andzia1 u moich rodzicow jest podobnie! Mamy na osiedlu babke, ktora wypuszcza swojego kota. Teraz to on juz chyba ogolnie wybral wolnosc i nie wraca do domu. Moi rodzice mieszkaja na parterze w bloku. Kot poluje na naszego psa. Niczego sie nie boi. Wskakuje na balkon jak mu sie podoba. W lato trzeba uwazac i nie otwierac okna (ogolnie super w te upaly 🙄 ), bo probuje wejsc do mieszkania oknem. Pies dostaje szalu jak go tylko wyczuje.
Astray,wariactwo 😵 mój pies ma prawie 17 lat i nie dowidzi.wech ma dobry i przez te koty nie chce zostawać w ogrodzie sam.wszystko nimi śmierdzi.U nas od 20 lat sa ptaki,które mają gniazda i wracaja ich kolejne pokolenia a taki kot zabija matkę dla zabawy i potem słychać jak małe piszcza i w końcu padają z głodu bo ojciec nie da rady ich wykarmic sam.Probowalismy wielokrotnie sami ale tylko kilka dalo się odchowac.Kupilismy nawet klatkę na koty ale udało się złapać dwa na samym początku,teraz ja omijaja.Te dwa trafiły do fundacji,sa wysterelizowane i mają szanse na dom.Przez tą sąsiadkę nie lubie już kotów..
Po samych waszych opisach sie wkurzylam. I nie wiem, czy bym nie wyłapała tych kotów skoro są takie niebojące sie i nie oddała jakiejś fundacji. Nawet jakby zaraz miały wrócić do właściciela - tak żeby dac nauczkę. Miejsce zwierzęcia jest pod okiem właściciela i nie ważne czy to pies, kot, koń czy królik. Jak ktoś chce miec stado kotów to niech sobie trzyma je w domu lub na własnej posesji.
Ja lubię zwierzęta bardzo ale na koty mam potężne uczulenie i nie wyobrażam sobie, żebym miała sie zle czuc we własnym domu, bo komuś sie nie chce pilnować zwierząt.
Ja ogolnie lubie tego kota, bo jest mega sympatyczny i bardzo kontaktowy do ludzi. Az za bardzo. Przy tym beszczelny. 🤣 Jego wlascicielka rozklada rece i mowi, ze ona nie ma nad nim zadnej kontroli, bo kot sobie sam wychodzi i wraca (lub nie) kiedy chce. Moi rodzice chca zamontowac w oknach siatke, zeby nie wchodzil, ale z drugiej strony czy to oni powinni sie zbezpieczac przed cudzym kotem czy raczej wlasciciel powinien zabezpieczyc kota, zeby nie wychodzil? 😉

vanille raz tej babce ten kot wyszedl na dluzej i nie wrocil. Porozwieszala ogloszenia. Kot sie znalazl, ale nie wiem czy sam wrocil czy ktos go zlapal i oddal. Ale wychodzi dalej. Chyba ta kobieta sie za bardzo nim nie przejmuje. A ten kocur to chyba z tych co maja 9 zyc. 😀
Wkurza mnie strasznie takie olewcze podejście. Skoro nie ma kontroli to niech zamontuje siatkę albo go odda. Dla mnie taki brak zainteresowania jest takim samym zaniedbaniem jak nie dawanie żarcia czy olanie leczenia mimo ze coś sie dzieje. Nie odpuscilabym, a na pewno bym nie wpadała w obłęd montowania siatki w MOIM mieszkaniu na CUDZEGO kota. Z jakiej okazji? Jakby mi wszedł do domu to zapakowalabym go do transportera i zawiozła do schroniska lub jakiejś wcześniej upatrzonej fundacji.
Te koty u moich dziadków (w Zamościu ma to miejsce) są od różnych ludzi. W różnych kolorach, różnych wielkości. Nocami się potwornie gryzą i walczą. Jazgot straszny.
One się nie boją człowieka na 1m od siebie, ale podejść czy złapać się nie dadzą.
Jak raz się gryzły około północy to wyszły jakieś dwie baby i próbowały nakłonić jednego do wejścia do domu. Właścicielka bała się wziąć WŁASNEGO kota na ręce, bo mówiła do drugiej że ją "podrapie i pogryzie".

Ja je gonię z miotłą. Ale i tak średnio uciekają. Odbiegają na kilka metrów i siadają i za sekundę są znowu.
A ten kot co gonił moją królicę to wpadł w taki amok, że się nie dało go odgonić. Królik, moja najukochańsza dziewczynka, prawie zawału dostała.... Tego krzyku to ja nigdy nie zapomnę.... Mam króle większość swojego życia, a ich krzyk słyszałam po raz pierwszy :/

Moja babcia poszła do ogrodu i wdepnęła w kupę. Chciała po prostu odpocząć... Tak ją zaczęło drzeć na..., że pobiegła do domu do toalety i już powiedziała, że ma dość spacerów... po własnej posesji.
Tyle pracy dwojga staruszków przy warzywniaku i kwiatach, żeby to zostało zasrane i zniszczone przez KOTY?!
No ludzie......

Ja mieszkam w Rzeszowie, więc się problemem nijak na odległość nie zajmę  🤔 🤔 🤔
No u nas klatka jest cały czas,zmianiamy codziennie przynętę ale cwaniaki omijają ją łukiem-codziennie dostają jeść pod nos u sąsiadki,taka przynęta się nie rusza i nie ucieka,nie to,co ptaszek.ja się boję o psa,żeby ta babka go nie otrula czy coś za te łapanie kotów.
Meise, - a ocet? Albo są takie urządzenia pryskające wodą ma ruch, to jest nieprzyjemne dla kotów.

Jak jestem kociarą, tak problem rozumiem i współczuję.
Meise teren dziadków jest ogrodzony siatką, czy są szczeble umożliwiające wejście na posesję pomiędzy nimi a nie po ogrodzeniu? Czy np ażurowa furtka? Bo jeśli udaje im się wejść tylko górą można by zamontować na ogrodzeniu takie rolki uniemożliwiające sforsowanie płotu. Ale tylko wtedy ma to sens, jak kot nie przejdzie pod czy między ogrodzeniem.

Podejrzewam, że takie ogrodzenie można zrobić we własnym zakresie bez milionów monet.
A z królami to uważaj, bo na kniazienie zająca doskonale wabi się lisy.  😁
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 czerwca 2019 11:48
busch   Mad god's blessing.
24 czerwca 2019 16:43
Obok kotów obsraluchów to moim zdaniem puszczanie swojego kota z przeświadczeniem że "on taki uważny, a droga nieruchliwa" to proszenie się o kłopoty. Moja ukochana Lanolina, z którą spałam na jednej poduszce za dzieciaka, też była uważna, a droga była osiedlowa. Skończyło się tak, że sąsiad ją potrącił na naszym własnym podwórku (!!!). Leżała sobie w słońcu jakieś 5 metrów od drzwi wejściowych do domu  😕
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się