stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Mam problem z kobyłą. Podczas treningu skokowego bardzo się nakręca i buntuje przy próbach przytrzymania między przeszkodami w dystansach. Wyrywa wtedy głowę do góry i macha nią w każdą stronę. Podczas treningu ujezdzeniowego nr zauważyłam takiego zachowania, a na pewno nie w takim stopniu. Jeżdżę na ogłowiu zwykłym, ze skośnikiem, wędzidło wielokrążek (staram się jeździć delikatnie), z wytokiem. Ma ktoś pomysł co może być powodem? Trener twierdzi, że ona tak ma, ale nie przekonuje mnie takie wytłumaczenie.
co do odsadzania, to mam konia panikarza. te 8 lat temu nie znałam  blokera uwiazu. kupiłam  4 metrową linke i oplatalam nią  rurę od koniowiazu, koncowke przekładając  pod jednym z oplotow, zeby stawial opór.  pilnowałam, żeby nie naciagal linki, a gdy sie to zdarzało, to podganialam z tylu. poza tym  nauczylam go ustepowac od nacisku na potylice od ręki, linki, kantara, ogłowia  itd.
od poczatku nie zostawialam na dlugo by nie prowokowac sytuacji, czas byl wydłużany stopniowo.
kon stopniowo sie nauczyl isc do przodu, zamiast rwac  sprzet. do dzisiaj wiąże  trochę  dluzej i niezby nisko, ale mozna powiedzieć, ze odruch zostal zminimalizowany prawie do zera.

wisperer13 super pomysł z ustępowaniem od nacisku, muszę to przećwiczyć ze swoją kobyłą!
A na bloker uwiązu czekam już 3tyg. 😉
Mam problem z kobyłą. Podczas treningu skokowego bardzo się nakręca i buntuje przy próbach przytrzymania między przeszkodami w dystansach. Wyrywa wtedy głowę do góry i macha nią w każdą stronę. Podczas treningu ujezdzeniowego nr zauważyłam takiego zachowania, a na pewno nie w takim stopniu. Jeżdżę na ogłowiu zwykłym, ze skośnikiem, wędzidło wielokrążek (staram się jeździć delikatnie), z wytokiem. Ma ktoś pomysł co może być powodem? Trener twierdzi, że ona tak ma, ale nie przekonuje mnie takie wytłumaczenie.

Mi trener gdy koń walczył ze skracaniem, zwalnianiem na krosie kazał swego czasu zatrzymać wtedy z pełnego galopu do stój. Tak bardzo, bardzo stanowczo. I gdy koń stanie od razu go za to solidnie pochwalić. Ale przez neta to raczej tak ciężko radzić i nie wiem czy moja sytuacja jakkolwiek relewantna jest do twojego problemu.
Mindgame
A jak z pracą na drągach? Z galopem na 3m, 2.5m, 2m?  Bez problemu dojeżdżasz równym,spokojnym galopem? Możesz galop maksymalnie skrócić?  Koń w trakcie nie przyspiesza,nie ciagnie? Jak gimnastyka dragi/malutkie przeszkody w linii? No i jak Ty,czy to czasem nie tak że wstrzymujesz ja siłowo i nie masz 100:% kontroli,stąd taka jej odpowiedz?
KaNie, drągi też są problematyczne. Muszę jej bardzo pilnować żeby nie zaczęła przez nie przeskakiwać, więc jakiekolwiek drążki na relaks z głową w dół w kłusie odpadają. Na kawaletkach w galopie jestem w stanie ją skrócić tak żeby pasowało, aczkolwiek nie wygląda to jak leniwe spokojne dopasowanie. Ogólnie kobyła ma krótką foule i jest zwrotna. Jakiś mały krzyżak z kłusa, albo galopu na początku treningu nie stanowi problemu i jest w stanie spokojnie go przejechać. Ale im wyżej się robi tym bardziej się nakręca i robi fochy jak ją przytrzymuję. A znowu jak pozwalam jej iść do przodu tak że ja też trochę odpoczywam od ciągłego trzymania, to słyszę opierdziel że nie mogę na treningach jeździć jak na zawodach tempem parkourowym bo wyżej jak 1metr to już nie zadziała. Chociaż mnie tak jest wygodniej i tempa się nie boję. Ale np jak robię z nią pracę ujeżdżeniową to zakładam oliwkę podwójnie łamaną o nie mam większego z nią problemu...
mindgame, z opisu mam podobną klacz, jednak zachowuje się ona tak jak się okazuje do 110 cm. Przy parkurze 120 cm już wie, że jest wyżej i że się zabije jeśli nie będzie myśleć, ale to koń profesor jednak jest , więc naprawdę ją mądra.

Mi się wydaje że słowo klucz u Ciebie to: "od ciągłego trzymania", bo ja robię tak samo, ciągle trzymam i ciągne, a to jest błąd, choć trudno to wykonać jak koń ciśnie i się nakręca , ale trenerka mi krzyczy nie ciągnij, odpuść, przyspiesza znowu skoryguj i miękka rączka itp. Już się nauczyłam to robić i całkiem przyzwoicie przejechałam Małą Rundę w ostatni weekend nie pędząc.
Jak wsiada trenerka na nią to ona galopuje w miejscu i trenerka może sobie nawet na luźnej wodzy jechać, ja nie umiem tak na niej, ale też jest coraz lepiej.
Z takimi trudno jest, bo jak one ciągle ciągną to ludzie ciągną, to konie ciągną jeszcze bardziej, trzeba przytrzymac i dać luz i tak do śmierci  😂

Edit: na szkoleniu Robem Ehrens on mówił, że z takimi końmi praca na drągach i cavaletkach niekoniecznie to dobre rozwiązanie, bo takie konie wpadają w szał i się nakręcają.
Macie jakiś patent na konia który po upadku jeźdźca w terenie wieje do domu?

Byliśmy wczoraj w terenie w 3 konie, jedna z kobyłek się spłoszyła, jeździec spadł, no i kobyła zabrała dupę w troki i poszła do domu. Nie daje się złapać, ale nie ucieka w panice, tylko kontrolowanie utrzymuje dystans taki, żeby człowiek nie mógł jej złapać. Myślałam, że pozostałe konie ją przytrzymają na miejscu, ale nie 2 zostały a ta poszła sobie do domu, olewając resztę. Trochę to wkurzające 😵
U mnie sprawdza się stara, dobra, ułańska zasada. Za kazdym razem gdy zsiadamy konie dostają drobny przysmak. Za każdym razem. Gleba w lesie kończy się tym, że koń stoi nad jeźdżcem, albo momentalnie wraca gdy zorientuje się, że kogoś zgubił. Czeka aż dostanie coś dobrego i dostaje. Działa u nas zawsze na obu koniach. Na poprzednich też. Pozytywne skojarzenia działa cuda. Może kobyła o której piszesz dostawała batem za zrzucenie człowieka i dlatego teraz wieje.
No to chyba musimy zacząć zsiadać w terenie, tyle, że kobyłka kompletnie nie łasa na smakołyki, mało tego z łaską zje tylko marchew i jabłka reszta jest całkowicie fuj.

Kobyłkę znam od jej 3 roku życia (teraz ma 10) i rzeczywiście jak ją kumpel kupił to bała się ludzi, jak się chciało wejść do boksu to wciskała się w ścianę, ale od tego czasu na pewno nikt na nią ręki, nie podniósł. U kumpla była kobyłą hodowlaną z krótkim epizodem w bryczce. U mnie jest od 1,5roku, zajeżdzona w siodle przeze mnie w zeszłym roku. Mało eksploatowana, głównie w tereny i to takie max 1-1,5h. 
No to musicie te marchewki i jabłka wozić. Ja w nerce przeważnie mam marchew pociętą w talarki, u mnie też towarzystwo bardziej wybredne. Przyznam się że był incydent z landrynkami  😉 i cukrem w kostkach. Musiało być bardzo smacznie. U nas pełen sukces. Ktoś leci, koń stoi i czeka 😅  Ja jestem fanem pozytywnych skojarzeń.
A.kajca   Immortality, victory and fame
29 czerwca 2019 21:07
[..] Może kobyła o której piszesz dostawała batem za zrzucenie człowieka i dlatego teraz wieje.

O, miałam taką mieć w treningu swego czasu 😀 Szacowny jej właściciel za każde wybarankowanie jeźdźca z siodła wstawał, otrzepywał się z piachu i spuszczał kobyle siarczysty łomot. Oczywiście była to doskonała metoda. Tyle że za jakiś czas usłyszałam "Pani, zrób pani coś bo nie idzie sobie dać rady"- klacz dalej, a wręcz częściej i skuteczniej katapultowała jeźdźców ale dodatkowo po fakcie uskuteczniała tak szaloną ucieczkę że na moich oczach prawie zabiła się o płot maneżu skacząc przez niego, zahaczając przednimi nogami i robiąc fikołka po czym kontynuując ucieczkę do samego boksu (akcja z fikołkiem przez płot, jak się dowiedziałam, zdarzała się za każdym razem od pewnego czasu). Po czasie udało się wypracować mniejszy entuzjazm do zrzucania i nic więcej. Zaleciłam po prostu nie zamykać bramki maneżu, żeby się koń nie zabił jak już wysadzi jeźdźca. Nauczyli ją uciekać tak histerycznie, że jak już do tego doszło to nie dało się wdrożyć żadnej metody oduczania bo konia nic nie interesowało. Moją metodą było nie spadanie podczas wierzgania, nagradzanie za zaprzestanie tego procederu i tyle. Jak teraz praca z klaczą- nie wiem, ja zakończyłam z nią prace "naprawcze" gdy wpadała na pomysł pozbycia się jeźdźca od wielkiego dzwonu, jak jej się przypomniało.
Ogólnie mam alergię na batożenie konia po "rozstaniu" z jeźdźcem, nawet na samo wspomnienie o takim zachowaniu mi ciśnienie skacze. Ogólnie tendencję do takiego postępowania mają, z tego co widzę, głównie "wielcy jeźdźcy-ułani zza obory". Generalnie wg mojej "etyki jeździeckiej"- to zachowanie niegodne jeźdźca i poniżej jego honoru. Ot co!
I pomyśleć, że ludzie takie "metody" potrafią stosować z pełnym przekonaniem o ich słuszności.... a później jest problem, bo nie wszyscy przecież te barany wysiedzą.

pestka, Może dobrze byłoby zacząć nagradzać konia przy każdym zsiadaniu? Żeby skojarzyła schemat. 🙂
A.kajca   Immortality, victory and fame
30 czerwca 2019 08:02
Sankaritarina, kochana, panowie o których pisałam nigdy nie zakwestionowali słuszności swojej "metody". Nawet jak już nie byli w stanie zrobić kółka po ujeżdżalni bez finiszu w postaci rodeo. No przecież jak to, żeby koń śmiał jeźdźca zrzucić?! I to jeszcze tak zacnego jeźdźca? Tenże zacny jeździec co prawda dwóch niezbyt starannych baranów nie potrafi wysiedzieć ale za to jak galopem przez przeorane pole pójdzie to ho ho! Owszem, siedzi w tym galopie na koniu gorzej niż drugi koń by usiadł ale przy jakichś 3 promilach krwi w alkoholu mało kto by tak galopem poszedł! No tylko głupia kobyła zaczęła zwalać i jeszcze zamiast karę po tym pokornie przyjąć to ucieka na złamanie karku...
Moja zołza odkąd jest źrebna to stawia się i pokazuje różki jeszcze bardziej. W terenie najgorzej. Staje dęba z piruetami, więc obecnie nie wyjeżdża w tereny. Na ujeżdżalni też się zdarzy jej zaprotestować. Najczęściej protestuje gdy ma do wykonania trudniejszy element i stwierdzi , że nie da rady. Po czym udaje jej się i kolejne powtrórki już wykonuje chętnie.
Czy jest szansa nauczyć 17-letniego konia, ze czasami musi zostać sam w stajni? Nie ma problemu jeżeli wprowadzę go do pustej stajni (np. jako pierwszego z padoku), ale jak widzi, ze każdy koń po kolei wychodzi, to przy ostatnim odbiera mu dosłownie rozum. Lata po boksie, rzuca się na drzwi, trzęsie się. Jedzenie nie pomaga, łapie coś w biegu a i tak za chwile całkiem o nim zapomina. Nie pomaga tez jeżeli go wyciągnę ze stajni i wprowadzę z powrotem, bo on i tak już wie, ze wszystkie konie go opuściły. Dzisiaj miał być sam tylko godzinę i chciałam go przetrzymac, no ale nie mam serca patrzeć jak się miota i stresuje. Nie mam pomysłu jak to ugryźć. 😵 W ciągu tygodnia nie zostaje sam nawet na chwile, ale w weekendy jest trochę inaczej i nie mogę zagwarantować, ze zawsze będzie mógł mieć kompana. Dzisiaj to w ogóle zrządzeniem losu akurat wyszłam z domu w tym momencie, co kobyła z boksu obok akurat wychodziła. Tak to bym nawet nie była świadoma, ze został sam.
Wypracowałam to z koniem dwunastoletnim. Zawsze w stadzie, nawet na jazdę szła z drugim koniem. Dało się do tego stopnia, że chodziła tereny w pojedynkę.
Ze starszymi osobnikami nie doświadczyłam takich problemów.
maluda a jak to wypracowałas? On duchem to ma lat 6. 😁 To może akurat coś zadziała. :kwiatek:
flygirl, ja mam jednego 17-latka i od 1,5 roku stoi tylko z jednym koniem. Ogólnie całe życie do spokojnych nie należał. Przy wyjazdach w teren z drugim zostawał całkowicie sam i bardzo tego nie lubił i panikował. Co pomogło, to rozdzielanie koni prawie na co dzień. Czasami jeden na jedną kwaterę, drugi na drugą. Czasami blisko siebie, czasami tak, że się nie widzą, czasami na godzinę, czasami na pól dnia, czasami 17-latek sam na soczystą trawkę, czasami sam w stajni na kupę siana (drugi zasadniczo sam na wyżartym, bo jemu tyć nie trzeba). Czas stopniowo wydłużany plus czasem 17-latek zauważył, że on chodzi na lepsze i nawet się zaczął cieszyć (drugi zauważył od razu, ale nie ten temat  :lol🙂. Teraz znów stoją razem, bo zmieniłam tryb wypuszczania, i żaden nie wariuje jak zostaje sam. Po parę miesiącach takiego rozdzielania już dramatów przy wyjazdach w ogóle nie było i ogólnie oba bardzo się usamodzielnili, co ma mnóstwo zalet. (Ale też wad, bo wcześniej często puszczałam w terenie jednego luzem - nie lubię zagalopowywać z drugim koniem na linie by go przypadkiem nie szarpnąć - i zawsze trzymały się razem. Teraz nie mogę, bo 17 latek się np. wybrał w odwiedziny do sąsiadów lub stwierdził, że się w las bujać nie będzie i poczeka na łące pod lasem dosyć daleko od domu. Co prawda grzecznie na nas poczekał z godzinę i zabraliśmy go z powrotem do domu, ale teraz jak jeżdżę sama z dwiema to wolę mięć drugiego na linie).
On ma tak tylko w boksie i tylko jeżeli konie go opuszczają. Co dziwne, z padoku mogę go zabrać ostatniego, może nie jest zbytnio zadowolony, żarzy czy poklusuje po kółko i to tyle, potem już tylko stoi przy bramce. Zero paniki. Mogę go tez puścić na padok, który mamy w całkowitym odosobnieniu od całej reszty, wtedy jest ok. I w sumie jak teraz przeanalizowałam sobie w głowie jego zachowanie, to on nie wpada w panikę natychmiast jak widzi ostatniego wychodzącego konia ze stajni. Żarzy, patrzy za nim, jest pare minut spokoju i dopiero wtedy całkiem mu odbija i wpada w panikę. Najrozsadniej by było go zostawiać samego i wydłużać czas tej samotności, tylko ze za bardzo nie mam kiedy i jak to zrobić, dlatego szukam tez innych rozwiązań, może akurat coś komuś wpadnie do głowy, co mogłoby zadziałać. Jak nie, to postaram się stworzyć taka sytuacje i ćwiczyć. Tez dosyć rzadko jest w ogóle taka sytuacja, bo raczej i tak jest na dworze a jak wchodzi do stajni, to inne tez. No ale z drugiej strony nie chce żyć w weekend w stresie, ze niespodziewanie zostanie sam i mi się tam spali z nerwów, bo tak to ja nigdy nie odpocznę psychicznie w dzień wolny.
W takim razie, jego problemem może nie jest to, że nie umie być sam, ale że ma problem z boksem i zamykaniem, który ujawnia się kiedy jest sam? Mój kiedyś taki problem miał, ogólnie całe życie nienawidził stajni, ale tutaj nic nie wymyśliłam - może ktoś będzie umiał doradzić. U nas problem rozwiązał się sam - jest chów wolnowybiegowy i wolny dostęp do stajni. Koń stajnie bardzo polubił i czasami schodzi też sam na drzemkę.
maluda a jak to wypracowałas? On duchem to ma lat 6. 😁 To może akurat coś zadziała. :kwiatek:

Wszystko zależy od przypadku.
Kobyła nawet na spacer nie wychodziła sama, ale i tak ją zabierałam. Wracałyśmy jak odpuściła i się zaczęła rozluźniać.
Jak zostawała sama na padoku to latała wzdłuż płotu jak głupia, ale im częściej zabierałam jej konia tym szybciej zaczęła ogarniać, że on i tak wraca.
Ogólnie odpuściła po pół roku.

Tyle że, miałam stajnie otwartą. Jedyne zamknięcie to wybieg, boksu nie było.

Mam problem z 1,5 rocznym ogierem. Trafił na wychow na łąki,po odsadzenie od matki. W naszej stajni był bezproblemowy, ale zawsze bardzo delikatny,przeżywający, trochę bojaźliwy. W nowej stajni, ktoś mu trochę wlał i w efekcie mamy konia który kopie i debuje atakując człowieka przednimi nogami. Nie dało siego wystrugać,pomimo podwójnej dawki uspokajacza podanego dozylnie. Koń jest niebezpieczny. Właścicielka chce go zabrać spowrotem do stajni.  W obecnej nie mamy szans na jakąkolwiek pracę bo koń stoi 24h na pastwisku z 2 letnim ogierem. Konia da się wyczyścić ( kopyt nie ) , ale jak tylko ma stres kopie na oślep.
Czy ktoś ma jakis pomysl jak bezpiecznie załadować tego konia do przyczepy/sprintera/ciężarówki ? Czy jest tu ktoś kto ma doświadczenie i ladowaniu niebezpiecznych koni ?
Sam problem konia jestem w stanie przepracowac kiedy będzie w domu, ale jakoś musimy go przetransportować tak żeby koń przezyl i ludzie.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
29 października 2019 12:03
KaNie Ja bym się nie zastanawiała, tylko na ogłupiaczu "wniosła" i bez przegród wiozła. Nawet niech się położy na leżąco jedzie. Jak kopiący i niebezpieczny, to chyba nie ma większego sensu się z nim szarpać z przyczepą, czy koniowozem, zanim się podstaw nie przepracuje. Moim zdaniem przyczepa to za duży kaliber na początek dla takiego konia i łatwiej dla obu stron będzie na sedacji.
Bez sedacji sobie nawet nie wyobrażam, cała zabawa polega na tym,że dawka dla słonia podana temu koniowi nie zmieniła nic...  🤔wirek: I ja od miesiąca staram się z nim coś przepracować, już przody podawał,mogłam czyścić. Wczoraj chciał mnie kopnąć z zadu przy dotknięciu przedniej nogi,a potem mnie przyatakowal przodem. Dziś przyatakowal luzaczke. Niestety my możemy sobie pracować ile chcemy, a potem.przychodzi pracownik owej stajni i baciorem nam rujnuje wszystko w 3 sekundy.


ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
29 października 2019 13:01
KaNie,
jeśli ten drugi koń daje się załadować i spokojnie znieść podróż
to można wpakować na koniec ciężarówki, zamknąć przegrodą a dziki
niech na reszcie ciężarówki będzie luzem (bez przegród).
To może się udać nawet bez sedacji.
Nam facet tak przywiózł mocno wyrośniętą roczniaczkę, taką nieukulturalnioną.
Kobyłę dobrze podóżującą zamknął na końcu a ta sobie łaziła.

Inny bardzo trudny przypadek podróżował całkowicie zsedowany (został wniesiony na ciężarówkę).

KaNie, ja rozumiem ze problem jest w tym ze on slabo na sedacje reaguje? To pogadajcie z wetem o inny specyfik, sa rozne opcje zeby go polozyc. Ja bym wiozla na leżąco a jak macie daleko to na biezaco sprawdzala na kamerze czy sie czasem nie podnosi (ewentualną dokladke uspokajacza tez obgadac z wetem), bo jak sie obudzi w przyczepie to moze byc sajgon
Rodzaj sedacji da się dobrać, nie pojedynczym specyfikiem.
Ale, obawiam się, to problem poboczny.
Prawdziwe pytanie, czy ten koń nie powinien zostać.. wyeliminowany.
Jasne, że straszliwie żal młodego zdrowego konia.
Ale jaka przyszłość go czeka? Do sportu - już wiadomo, że się nie nada.
Z kolei rekreacja to jazda dla przyjemności a nie, aby walczyć o życie.
Jeszcze jest szansa, żeby natychmiast kastrować, może behawior się zmieni.
Koń nie może być niebezpieczny. Jeśli nawet żmudnie i ryzykownie wyeliminuje się bycie niebezpiecznym,
to taki koń nigdy (nigdy!) nie będzie koniem naprawdę dobrze współpracującym.
Ktoś musiałby się dla niego poświęcić, użerać się całe życie, z jedynie szczególną, "akcydensową" satysfakcją.
Niebezpieczne konie nie są odrabialne. Ucywilizować się da, odrobić - nie.
Halo
Bierzemy pod uwagę eliminacje. Ale chcemy mu dać szansę w domu.
Swoją drogą w Schocko widziałam duzo bardziej niebezpieczne konie, które dało się ucywilizować, zajeździc i startują w wysokim sporcie. Np Conthinder ( nie moglam.spac przez tego konia ) czy Crazy Quick.
Niestety jego ojca też znam z fabryki  i on nas notorycznie wykopywał z boksu podczas sprzątania. Boje się że połączenie matki z ojcem dało coś trudnego co faktycznie może być tak problematyczne , że faktycznie będziemy musieli go pożegnać. Ale przecież trzeba mu dać jakąkolwiek szansę..
KaNie nad Crazy quickiem (u Skrzyczki) w pl pracował behawiorysta. Jak chesz mogę wziąc numer do niego i ci podesłac na priv. Facet nie jest tani (cos koło 300 pln za sesję) ale naprawde dobry. Widziałam go w akcji.

A mi (tfu, tfu), udalo się troszkę przepracować dębowanie. Jak często bywa rozwiązanie teoretycznie banalnie proste. Praktycznie to najprostsze rzeczy okazują się najtrudniejsze, więc proces naprawy będzie jeszcze trwał i trwał... i obym nie spierniczyła i oby w ogóle dalo radę.

Efekt narazie taki jest, że:
1. Mogę z koniem w ręku wszędzie iść i nie wyskakuje i nie staje dęba na każda nową sytuację (owijka polożona, zaparkowany rower itd).
2. Mogę sama jechać w teren, przejechać przez tory kolejowe (zatrzymać się przed nimi jak jedzie pociąg), przejechać przez mostek,  być objechana przez pana na motorze krosowym  😂 (non stop), pracować gdy niesubordynowany pies ucieka właścielowi i podbiega do nas i nas obszczekuje (ta wredna ludzka satysfakcja gdy prosisz właściela aby tego psa zawołał, ale on ma w dupie i nagle pies odkrywa kupę twojego konia i się w niej tarza jak świnia!... i biegnie w końcu do swojego Pana..), mogę (to był hit kilka dni temu) - porozmawiać z siodła z Panem w balonie, który jak nas zobaczył to sobie zdecydował, że podleci nas z bliska obejrzeć...

Nadal nie mogę:
1. Swobodnie jeździć na hali (choc tutaj niestety duży wpływ na to ma jej niewielki rozmiar)
2. Jechać do przodu gdy na trybunach ktoś wstanie, siądzie, machnie ręką, pierdnie/zakaszle...
3. Nie zawsze mogę przejechac przez cień na podłożu na hali
4. Galopować na hali... prawie w ogóle nie mogę, po chwili się włączaja "stójki" i " świeczki"...

Jestem poniekąd bardzo szczęśliwa, że odkryłam przyczynę problemu, a zarazem smutna wiedząc ile jeszcze przed nami pracy i serio nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się tego konia "naprawić"- nie wiem, czy mam takie umiejętności.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się