Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

ash, ale super wyglądasz 🙂 to trzymam kciuki 🙂

jkobus, no jak to? trzeba trzeba się chwalić i jest to wielka rzecz taka decyzja ale też koniecznie trzeba tutaj każdą sztuką się pochwalić, względnie w przedszkolakowym.

Edit: chyba nie oczekujecie, że będę się wynurzał na publicznym forum na temat 12-latka, który ma o wiele większe "kompetencje cyfrowe" ode mnie..???


Oczekujemy! Zdjęcia wklejać i jak rośnie pisać 🙂

Z Weroniki niezły kozak :O
Biorąc pod uwagę że teściowa też koniara, to mam nadzieję, że Weronikę można traktować już jako trzecie pokolenie jeźdźców. Jest szansa, że naprawdę do czegoś dojdzie - jak jej ta fascynacja pozostanie oczywiście. Podobno frak dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu...

Kuba nie jest już przedszkolakiem. Na razie na pewno się opalił i wzmocnił fizycznie przez te pięć miesięcy. W tej chwili jest u cioci - wraca za tydzień. Co tu pisać..? Wszystko co przedpiscy pisali o domach dziecka to prawda.

Edit: Bronisław spotyka oliwkę...
jkobus, to że adoptowaliacie dziecko, to jest wspaniałe. 👍 :kwiatek: :kwiatek:
Mam duży podziw dla każdego kto to zrobił, szczególny dla tych którzy przysposobili dziecko nieco starsze.
Trzymam mocno kciuki, by problemów było jak najmniej.
Ściślej rzecz biorąc, na razie jesteśmy rodziną zastępczą. Chcieliśmy adoptować - ale pracownicy Wojewódzkiego Ośrodka Adopcyjnego zrobili co mogli, żeby nas od tego odwieść. Ustąpiliśmy - i żałujemy. Procedura jest na tyle żmudna, długotrwała i nieprzyjazna, że choćbyśmy ze skóry wychodzili - w tym roku nic więcej nie zrobimy (chociażby obowiązkowy kurs jest, oczywiście, w dni robocze - a ja już nie mam urlopu, gros zużyłem w lutym...).

Tymczasem nie ma się co łudzić, że my Kubę wychowamy. Jest nader wątpliwym, czy uda się nam wychować Weronikę: ma więcej siły woli i jest inteligentniejsza od obojga z nas, więc rozsądniej jest założyć, że i tak zrobi, co będzie chciała... Jedynym, co realnie moglibyśmy zrobić, to dać mu stabilny dom, którego będzie pewien - nie będzie się obawiał, że go utraci, będzie musiał odejść, itp. Pełna adopcja dawałaby tu znacznie większe poczucie bezpieczeństwa.

Tak to jest, jak człowiek podda się presji fachowców. Tylko do siebie możemy mieć pretensje...
jkobus, a dlaczego chcieli odwieźć?
Moja kuzynka z mężem adoptowali córeczkę , prosto ze szpitala, mama małej oddała ją do adopcji, w ciąży już podjęła taką decyzję.
Kursy , wizyty zajęły rok, a potem już tylko czekali jak się pojawi "wolny" maluszek.
Jak mała miała 3 miesiące to była ostatnia rozprawa i po temacie.
Żeby dać nam możliwość wycofania się, gdyby się okazało, że nie dajemy rady.

Jest to absurdalne - bo JEŚLI mamy "nie dać rady", to właśnie dlatego, że wciąż możemy się wycofać. O czym Kuba wie - i nie traktuje swojej sytuacji jako definitywnie zamkniętej. Co potęguje oczywiste i naturalne trudności z adaptacją.

On jest zaskakująco normalnym dzieckiem - ale nigdy w życiu nie nawiązał z nikim głębszej i trwalszej więzi. Wątpliwe, czy się tego nauczy: mamy mało czasu, a stan niepewności działa przeciwko nam. Na razie to pragmatycznie opłaca mu się być u nas (mimo, że materialnie lepiej miał w ośrodku). Pytanie jak długo będzie tak sądził i co się stanie, gdy wejdzie w okres dojrzewania? A to już lada moment...
jkobus, super, najgorzej to mieć jakieś durne ambicje wobec dziecka. Moja znajoma została adoptowana jako "projekt" mamy adopcyjnej i póki była śliczną dziewczynką z warkoczykami wszystko było ok, kiedy zaczęła dorastać i próbować pójść własną drogą wszystko się zepsuło bo przestała realizować oczekiwania. Powodzenia w wykonaniu planu na stabilny dom 🙂 a wątek jest o przedszkolakach i uczniakach jakby co 😉
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
01 lipca 2019 14:18
jkobus A ja trzymam kciuki, aby młodzian się dostosował. Fajnie, że są ludzie którzy decydują na adopcję starszych dzieci. Oby Wam się udało.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
01 lipca 2019 14:31
Maea u mnie poza tymi problemami z piciem jest ok, Zuza jest teraz fajnym dzieckiem, nie powinnam narzekać. Oczywiście zdarzają się  płacze jak mnie dłużej nie widzi, terror jak czegoś nie może sięgnąć ale nie robi to na mnie wrażenia. Niestety nadal nie jest mobilna i kręci się tylko wokół własnej osi co jest upierdliwe bo potrafi wstać łapiąc się np. za łóżko ale nie potrafi się do niego przygramolić. Zostało jej mało czasu, mam nadzieję, że zanim pójdzie do żłobka to nauczy się poruszać.


gunia mam jakiś kubek ze słomką to spróbuję aczkolwiek ona umie pić z kubka/łyżki/butelki ale po siorbnięciu robi fontannę i wszystko wypluwa. Jedynie zupy połyka i to też różnie bywa. Nie mogę już patrzeć jak się męczy przy robieniu kupy ale nie mam już pomysłów jak jej pomóc.
jkobus, rozumiem.
Adopcja starszego dziecka to nie lada wyzwanie niż maleństwa.
Trzymam kciuki :-)
Pocieszam się, że Marek Aureliusz został adoptowany przez Antoninusa Piusa gdy miał 17 lat - i jakoś "chwyciło"...
majek   zwykle sobie żartuję
01 lipca 2019 16:00
Pociesz sie, ze sa dzieci wlasnych rodzicow, ktore nie wchodza w glebsze relacje. Nie kazdy musi. Wyluzuj, nic na sile. Ja z poradami to nie bardzo, bo jestem ciocia gestapo, ale syna mam w podobnym wieku (10) jakby cos.
Zawsze podziwiam ludzi, ktorzy decyduja sie na to. Moi sasiedzi maja trojke adoptowana, w tym jednego Chinczyka. Cala trojka juz pelnoletnia. Fajni ludzie wyrosli.
Luz luzem, ale mimo wszystko nie uważam za moje powołanie nauki jedzenia nożem i widelcem czy matematyki. Tym bardziej, że w tej materii też występuje opór.

Tak naprawdę, to w ogóle nie planujemy czegokolwiek "uczyć".

Raczej myśleliśmy o czymś w rodzaju "stwarzania atmosfery", "dawania przykładu" - a co z tego wyniknie, to inna sprawa. Najprawdopodobniej - nic...
Naboo, ja mojej mamie zawsze daje kartke ze skanem mojego paszportu i napisanym odrecznie, ze dzieci podrozuja z moja mama/swoja babcia. Plus moj numer telefonu i podpis. Zawsze ja kupuje bilet (i to mi kiedys wskazano jako argument, ze babcia nie porwala dzieci)
Jak masz watpliwosci to napisz do biura podrozy/linii, ktorymi leca ewentualnie na lotnisku.



No wlasnie jak lecieli w tamtym roku do UK to wypelnilam druk, ktory znalazlam na jakies angielskiej stronie. Na niemieckim lotnisku boje sie troche bariery jezykowej, choc mam nadzieje, ze kto jak kto, ale obsluga lotniska zna angielski 😁
Zazwyczaj nikt o nic nie pyta, ale nigdy nie wiadomo.
Moja siostra musiala kiedys pokazac swiadectwa urodzenia wlasnych dzieci na lotnisku- inne nazwiska w paszportach, siostra biala, dzieci "kolorowe". Ale teraz jak sa starsi, to juz sie nie musi tlumaczyc
TRATATA Wiem co czujesz ,my też walczylismy z zatwierdzeniem. U nas zadziałała zmiana mleka i o dziwo na tym na kolki i zatwierdzenia Lila męczyła się jeszcze gorzej, a teraz pije zwykle najzwyklejsze i wszystko jest w porządku. Wodę pije cały czas w takich samych ilościach więc chyba (przynajmniej u nas) nie o to chodzi. Jak jeszcze miała te problemy to dawałam jej 1-2razy w tygodniu suszona śliwke i też dawała radę. A może jej po prostu sam smak wody nie odpowiada, zmień wodę lub zamieszaj z sokiem jablkowym (on też dobry na twarde kupy) tak robiła koleżanka i nauczyła syna pić wodę zmniejszając co jakiś czas ilość soku w wodzie.

U nas za to chyba kolejne zeby idą + to wstawanie ,pelzanie i pojedyncze próby czworakowania to istny hardcor. I piszczy ciągle piszczy ciesząc się przy tym strasznie ,a mi głowa już pęka  😵
PS:I jeszcze pokaże tą moją Słodycz    💘
Edit.... Ups, to nie tutaj, pomylka
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
01 lipca 2019 20:29
Gunia, ale super zdjęcie w basenie 😉, córka lubi?

Ps. Jak to jest z zabieraniem dzieci na basen? Takich jeszcze pampersowych. Kiedyś w aquaparku widziałam rodziców z maluchem, strasznie się uśmiałam, bo widać było, że dzieciak się świetnie bawi, ale później naszła mnie myśl higieniczna, czy jak się dziecko załatwi, to zawartość nie wypłynie z pampersa?
Dziewczyny (i chłopaki) jak jak zwykle na szybko- refluks utajony i diagnostyka nietolerancji na białko mleka krowiego- ktoś coś?! U nas jak zwykle pod górkę i znikąd ratunku wiec szukam sama i szukam bo niedługo się obie wykończymy 🙁
efeemeryda   no fate but what we make.
01 lipca 2019 20:39
Bizon są specjalne pampersy do pływania  😉
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
01 lipca 2019 20:44
:O o kurcze.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
01 lipca 2019 21:09
Rochnar u nas były testy z krwi i objawy. Potem było odstawienie białka na pewien czas i wprowadzenie w klinice pod opieka lekarska.
rochnar a jakie sa objawy? Z czym jest najwiekszy problem?
Jesli o sama alergie chodzi, to chodze do swietnego lekarza a on twierdzi, ze wszelkie testy u malych dzieci to strata pieniedzy. U bardzo malych testow sie nie robi, u starszych mozna, ale wg niego sens jest watpliwy. On uwaza ze dobrze przeprowadzona obserwacja jest kluczowa (w koncu rodzice wiedza co dziecku daja i jak reaguje - ja prowadzilam jakis czas dziennik i obserwowalam nasilenie czy lagodzenie objawow) i na niej powinno sie opierac postepowanie.

My koniec koncow testow nie robilismy, choc dochodzenie do tego co uczula to byl bardzo dlugi i bardzo niefajny proces ( u nas alergia na prawie wszystkie najczesciej uczulajace rzeczy). Koniec koncow jesli cos podejrzewasz, to najprostszym i najlepszym sposobem zeby sie przekonac o swojej racji jest wykluczenie tego z diety i juz. Nie jest najszybszy, ale tak czy owak jesli istnieje podejrzenie i sprawdzi sie w testach to tak czy owak z diety wyeliminowac ten produkt trzeba.
O czym trzeba wiedziec to to, ze alergen z organizmu mamy i dziecka wydala sie 2-3 tygodnie, wiec efekty sa odlozone w czasie i czesto rodzice o tym nie wiedzac stwierdzaja ze nic odstawienie nie daje i nie kontynuuja diety.

Napisz co tam u was sie dzieje, jesli bede mogla jakos pomoc, cos doradzic czy cokolwiek to daj znac 🙂
Dziewczyny, czy w pierwszej ciazy czytałyście jakieś książki o wychowaniu dzieci? W ogóle doszłam do wniosku, ze ja nie umiem obsługiwać takiego dziecka  🤔wirek:. Trochę się boje, jak to będzie jak się urodzi. Skąd czerpać jakaś wiedzę? :p
A nie myślałaś o "szkole rodzenia"? Zawsze lepiej poćwiczyć, niż poczytać. Opieka nad noworodkiem też jest w programie.

Nie mówiąc już o tym, że w książkach to jednak najczęściej są jakieś takie idealne przypadki - a potem macie stracha albo wpadacie w kompleksy, jak życie okazuje się nieco bardziej prozaiczne...
maleństwo   I'll love you till the end of time...
02 lipca 2019 11:43
rtk, ja przeczytałam tylko Ciężarówką przez o miesięcy, bez spiny i z humorem. Do szkoły rodzenia nie chodziłam, bo nie miałam kiedy - pracowałam. Nie miałam pojęcia o dzieciach. A jakoś idzie. Dużo mi dał ten wątek.
To nie znaczy, że odradzam czytanie czegokolwiek, raczej chciałam napisać, że dacie radę, szybko się nauczycie, będzie gut!
jkobus, szkoła rodzenia to jeszcze nie dla mnie, za kilka miesięcy dopiero 🙂. Ale patrząc na ilość zajęć tam, to chyba i tak mało.
Byliśmy niedawno u znajomych których 3-latek był maksymalnie rozpuszczony i zachowywał się ekstremalnie złe. Chce zrobić wszystko żeby umieć temu zapobiec u własnego dziecka :-)
rtk, Spokojnie, to nie fizyka kwantowa. Karmisz, przewijasz, tulisz, nosisz, kochasz. Nic więcej nie trzeba. 😀
Wszystko rób po swojemu, tak jak wolisz, jak Ci wygodnie. Przeczytanie instrukcji niewiele zmieni. I tak się to robi pierwszy raz i trzeba się nauczyć.
Ja przed urodzeniem Gabrysia nigdy w życiu nawet nie trzymałam niemowlęcia/małego dziecka na rękach i miałam w ogóle żadnego kontaktu z żadnymi małymi dziećmi.
Najdalej trzeciego dnia wiesz lepiej od innych jak swoje dziecko obsługiwać i nie chcesz, żeby ktoś inny go dotykał... bo wiesz lepiej. Zaufaj naturze! :kwiatek:
Scottie   Cicha obserwatorka
02 lipca 2019 11:58
rtk, zaczęłam czytać „Mocno mnie przytul” Gonzaleza, ale trafiłam na jakiś kijowy okres- ogólnie zgadzałam się z założeniami, ale po 2 stronach zasypiałam 😉 bardziej ciekawiło mnie to, co się aktualnie dzieje w moim brzuchu- „W oczekiwaniu na dziecko” Murkoff jest super. „Pierwszy rok życia dziecka” tej samej autorki juz nie jest taki fajny, dyskutowalabym co do tamtych porad...

Szkoła rodzenia była super, do tego wszelkie kursy typu „bezpieczny maluch” czy „świadoma mama”. Ja trafiłam jeszcze na studentki położnictwa, które przeprowadziły darmowy kurs- super się z dziewczynami rozmawiało, jedna się uczy na CDL i przyjeżdżała do mnie jeszcze po porodzie 🙂 od któregoś tygodnia ciąży przysługuje położna, która przychodzi do domu i mozna z nią pogadać o tym i o tamtym, ale trzeba uważać, żeby nie trafić na jakąś nawiedzoną.

Ogólnie pierwszy rok życia, w szczególnie pierwsze 3 miesiące to jest utrzymywanie przy życiu niż wychowanie 😉 chociaż ja staram się dużo Kindze tłumaczyć i wydaje mi się, ze ogarnia.
Jkobus dzięki za posty  :kwiatek: oczywiscie nie oczekiwałam prywatnych opisów stricte Kuby, a takie bardziej uświadomienie jak takie miejsca funkcjonują i jak tam za "murem życie się toczy" . Przypomniałam sobie skąd w ogóle zaczął mnie tak interesować ten temat. To było przy toczącej się dyskusji nt. adopcji przez pary homoseksualne. I spora część przyklaskiwała aby umożliwić ten proceder. Ja po tych informacjach co zgromadziłam nie byłabym taka hop siup do przodu. Ale to już mniejsza o to, nie chce wsadzać kij w mrowisko. Przede wszystkim życzę Wam dotarcia się z Kubą i obustronnie czerpanej radości  :kwiatek:
Rtk czytałam. Ale najwięcej się nauczyłam w praniu. Jak my chyba wszystkie. Szkoła rodzenia ok zachęcam, ale jednak najwięcej mi dała położna środowiskowa, która pomogła przy żywym dziecku z realnymi problemami, które nas wówczas dotyczyły. Po porodzie w szpitalu też mogłam liczyć na pomoc. Każda z nas się tego boi i obawia a jakoś to się później "samo" dzieje  😁 No i ten wątek, skarbnica wiedzy i wsparcia  😉
Jak chodzi o takie bardziej ogólne i teoretyczne podstawy systemu - to jesteśmy wręcz przerażeni. Chyba jest GORZEJ niż było w czasach Dickensa. Nie materialnie, bo materialnie to naprawdę nie jest źle (jakkolwiek same te instytucje oczywiście pozostały miejscami smutnymi i depresyjnymi...). Raczej chodzi mi o to, że z uwagi na konstrukcję przepisów podatkowych ORAZ naturalną tendencję ludzi do zagłuszania wyrzutów sumienia podarunkami i słodyczą - cały ten system produkuje ludzi nie tylko psychicznie kalekich (bo nie potrafią nawiązywać więzi, nie czują nawet takiej potrzeby, jak im się w przyszłości własne dzieci trafią, o ile w ogóle się trafią - jest ogromna szansa, że też zostaną porzucone...), ale dodatkowo zepsutych: nauczonych lenistwa, nieodpowiedzialności, pazerności na otaczającą je ze wszystkich stron darmochę. Wydaje mi się to o tyle gorsze niż bieda, że z biedą jakiś procent ludzi potrafi wygrać - a z takim zepsuciem..? Chyba nikt...

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się