Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje

bera7, wiem, moje konie to już niejedną BMkę zeżarły 😁
Ale wolę te cholery od auta, nawet jeśli czasami i one i koszty z nimi związane irytują 😉
A mi się wydawało że auto kosztujące 150 tysięcy to jest już premium  🤣
Akurat co do aut to ja zmieniając doszłam do wniosku że zamiast kupować,to wolę brać w leasing na trzy lata i potem zmienić. Kiedyś wydawało mi się że auto na własność to konieczność, ale biorąc pod uwagę fajne oferty leasingu i to jak spadają w wartości w ciągu pierwszego roku, uważam że auto już nie jest wyznacznikiem statusu materialnego.
Ano właśnie...
U mnie też konie i pies. Gdyby nie one to pensja wystarczałaby na zero, a zlecenia szłyby na oszczędności, rozrywkę i te różne takie fajne rzeczy podwyższające status życiowy.
Z drugiej strony co to by było za życie, gdyby tych sierściuchów w nim nie było.
Byłby tylko pusty dom...
Z resztą co to mówić, co by było gdyby. Zwierzaki są i już. 😀

.
Cicetidae, DressageLife - rozumiem, że ten leasing to na firmę?
Ale ja np. Tez nie krytykuje tego, ze ktoś chce auto za 300tys. Ja bym nie chciała ale to nie znaczy, ze jak ktoś chce to ma głupie marzenie. Laik może popatrzeć na konia za kilkaset tysięcy euro, docenić jego urodę i fakt, ze może być obiektem pożądania osób z branży ale sam go nie chce i do niczego nie jest mu potrzebny. Tak samo ja z tym autem. Jeden chce jacht, inny konia, ktoś inny dom, inny woli oszczędności a jeszcze inny żyje tu i teraz i nic mu nie jest potrzebne poza możliwością bieżącego spokojnego życia. Ważne żeby określić swoje potrzeby i marzenia i na nie pracować. Jeden będzie musiał tyrać na swoje luksusy wiele godzin dziennie przez wiele lat ale sukces i osiągniecie celu uczyni go szczęśliwym i super. Ktoś inny nie będzie widział sensu w czymś takim i będzie wolał pracować tyle żeby przeżyć i żeby miec dużo czasu wolnego i jeśli tak chce i uda mu sie to osiągnąć to tez super. Każdemu wedle potrzeb
vanille, przecież nikt tu nie krytykuje czyichś marzeń i planów. Coś chyba źle odczytałaś...
Dziewierz, tak, na działalność.
_Gaga, meise napisała, ze tak sadziła, ze te auta za 300 tys będą kluly w oczy, do tego sie odniosłam. A może tez zle zrozumiałam bo czytam dyskusje w autobusie 😀
Fura za 300 to może nie, ale zawsze mi się marzyło Volvo XC90
Generalnie duży SUV to jest to...
Landcruiserem też  nie pogardzę
A na razie musi mi wystarczyć Duster 🙂
Tak, na działalność. Akurat ja brałam w Audi Perfect Lease. Ale są też leasingi konsumenckie, nie wiem jednak na jakich zasadach.
Faktem jednak jest,że po zmianach bardziej opłaca sie najem długoterminowy.
DressageLife, opłaca się teraz pewnie bardziej, ale ja się jakoś boję tych dopłat przy oddawaniu samochodu - za rożne uszkodzenia, małe ryski.
Dla mnie dorobienie się to byłoby (będzie prozaicznie):
- dwa porządne samochody w garażu (porządne, czyli w okolicy min 300 tys. jedno)
- wakacje/podróże przynajmniej 2 razy w roku w destynację jaka mi się tylko wymarzy (aczkolwiek nie marzę o hotelach 50 koła za nocleg, kocham backpacking)
- dom, duży ogród, domek letniskowy w fajnym miejscu
- oszczędności rzędu kilkuset tysięcy w razie W.
- marzy mi się zabezpieczenie finansowe mojej rodziny... ale to chyba najtrudniejsze marzenie
Na resztę sikam...

Niezly masz rozmach, Meise. No ale kto bogatemu zabroni? - Gratuluje.
Nie jestem bogata. Od moich rodziców (a w zasadzie to mamy) oprócz miłości i motywowania w nauce (której w zasadzie nie potrzebowałam, bo od maleńkości byłam chorobliwie ambitna, co czasem sporo mnie kosztowało) nie dostałam dużego wsparcia finansowego, tylko podstawy bytowe. Wszystko osiągnęłam sama, nigdy w życiu po znajomości, nigdy w życiu nikt za mnie nic nie musiał załatwiać  🙂 sama podjęłam ryzyko założenia własnej działalności itd. Jeżdżę starym samochodem, mimo, że mam konkretne oszczędności. Ale póki co wystarczy mi, że jeździ i że mogę sobie na luzaku wracać śmierdząca ze stajni  😁

Ładne sportowe samochody to moja słabość i fanaberia. Tak jak ktoś ma fanaberię posiadania konia, jeżdżenia na zawody i przewalania na to kokosów (swoich bądź rodziców).
Przy czym ja chyba najpierw kupię jednak tego konia. Znowu jazda konna zaczęła mi sprawiać przyjemność i radochę. Blokada po wypadku puściła  😀 no i trafiłam we wspaniałe miejsce.

Leasing to dobra opcja, ja muszę sobie coś w głowie poprzestawiać, bo myślę trochę jak starsze pokolenie (większość). Trza mieć swoje, bo co swoje to swoje  😁
Ale samochody swoje szybko tracą na wartości!! Też wolę mieć swoje, ale w przypadku samochodów...bo ja wiem. Dobrym wyjściem, co 2 lata sprzedawać, żeby nie stracił na wartości i kupować kolejny. Ale to przecież męczące.
Ja tam, się bardzo cieszę, że samochód dla mnie NIC nie znaczy. Ma jeździć. I to wszystko.
Mam jeden z najbrzydszych samochodów wśród lekarzy.  😁 I aż mnie namawiają, żebym coś sobie w leasing wzięła. No ale ja naprawdę nie czuję bazy.  😉
Ja mam jakieś takie dziwne coś, że z wynajmem auta to jak z wynajmem mieszkania, płacę a nigdy nie będzie moje (o ile nie zdecyduje się go wykupić). Wiem, że to absolutnie tak nie działa, bo tak jak mówicie, auto błyskawicznie traci na wartości.
Auto może nie jest moim wieeelkim marzeniem, ale jak będę dobrze zarabiać i po spełnieniu priorytetowych "fanaberii" zostanie mi na fajne auto, to se kupię.

Ja to chyba dziwna jestem, bo nie kupuję w ogóle ciuchów, kosmetyków, nie chodzę do kosmetyczki, manikiurzystki (u obu nie byłam nigdy w życiu). Nie chodzę już do fryzjera  😀
efeemeryda   no fate but what we make.
31 lipca 2019 08:44
Meise
a nawet jakbyś chodziła i wydawała x pieniędzy miesięcznie na ciuchy to co ? to już nie możesz wtedy chcieć auta za 300tys ?  😲
też bym takie chciała btw  🤣 podobnie jak bezwględnie dom, nowego konia i parę innych rzeczy i zrobię wiele żeby one były  😀
No racja, racja 😀

Ja myślę, że każdy jakby mu zostało kasy to by sobie kupił takie auto, nic w tym zdrożnego  😉

Teraz jeżdżę moją asterką i przeżywam z nią wiele przygód  😁
- czasami zacinają się szyby, więc zajeżdżam np. pod sklep i nie mogę zamknąć okien
- oczywiście klimy zero, więc wczoraj jeżdżąc po mieście i załatwiając sprawy ugotowałam się jak jajko na twardo  😀 kierownica jest tak nagrzana, że co chwila muszę zmieniać rękę, którą kieruję ^^
- randomowo włączają mi się awaryjne (nawet jak zgaszę auto) i potem sąsiad dzwoni domofonem, że moje auto stoi na parkingu i mruga  🤣
- kluczyk w stacyjce zacina się i za cholerę nie da się go przekręcić. Najśmieszniej jest jak zdarzy się to na stacji paliw przy dystrybutorze, w stajni (oddalonej 20 km od domu) czy w centrum miast, gdzie spieszę się jak diabli w kolejne miejsce...
- przy przełączaniu się na gaz potrafi... zgasnąć silnik. Czyli jadę sobie 90km/h i nagle puf, silnik off  🥂 😜

To tylko niektóre z wielu przygód pt: Astra i ja  😉

Dla mnie dorobienie się, to mieszkanie ( dostaniemy po teściach połowę, więc tak jakby je mamy). I posiadanie na koncie tyle kasy, żebym mogła pomóc dziecku na starcie, żebym miała za co żyć na emeryturze i żebym miała gotówkę na ewentualne drogie leczenie ciężkich chorób.
Nie mam tyle ile potrzebuję więc mimo że mam 44 lata to nadal się dorabiam i raczej szybko się nie dorobię w swoim mniemaniu.
Inna sprawa, że nie żyjemy jakoś oszczędnie, czerpiemy z życia tu i teraz. Więc ciężko odłożyć tyle ile by się chciało, jeśli się nie żyje wystarczająco oszczędnie.
Co do aut to powiem tak:
Zmieniłam auto w listopadzie z cactusa na audi a3. Ta zmiana była raczej fanaberią niż koniecznością, bo lubię motyoryzację. Marzę o Porsche 911 vintage  😜

Super mi się jeździ, ale tak szczerze to mam taką refleksję że jak się zmienia z gruchota (zmieniałam z umierającej C5 na cactusa) na coś fajnego to różnica ogromna, ale jak auto ma podstawowe rzeczy typu klimatyzacja, to ta zmiana już nie daje takiego efektu wow. W skrócie nie mam wrażenia diametralnej zmiany w życiu  😁 Więc też w sumie auto ma po prostu jeździć i spełniać jakieś podstawowe wymagania.

Z drugiej strony ... nie jesteśmy na świecie za karę.
Ja myślę, że każdy jakby mu zostało kasy to by sobie kupił takie auto, nic w tym zdrożnego  😉

Nie każdy. Ja nie. Auto ma być sprawne i jeździć, porsche mi sie nie marzy totalnie 😉
Za to Twoje bym naprawiła lub zezłomowła, bo jazda  tak niesprawnym autem, jak opowiadasz jest niebezpieczna nie tylko dla Ciebie ale i dla pozostałych użytkowników drogi🙁
Już ten gaz naprawiłam, to była jedyna rzecz rzeczywiście niebezpieczna. Co prawda bujałam się przez 3 lata u różnych gazowników, bo nikt mi nie potrafił tego naprawić na amen, ale się udało w końcu  🙂
Niedomknięte szyby raczej nikomu nie zagrażają :P

Ja bardzo dużo "doinwestowuję" w to auto, ostatnio miało robione w zasadzie wszystko, łącznie z nowy tłumikiem, wymianą przewodów itd. itp. Wiem, że to głupota, ale nie mam na razie chęci szukać nowego auta jak wydaję krocie na lekarzy i rezonanse oraz leki.

To takie autko po mieście i do stajni  🙂
Ja bym też porshe nie kupiła, ogólnie samochód dla mnie ma dojechać z punktu A do punktu B i tyle. Fajnie jak ma klimę w lato, ale poza tym nie musi być ani super szybkie (jeżdżę przepisowo więc nie rozwijam szalonych prędkości) ani super szpanerskie 😉

Ja za to doszłam w życiu do etapu kiedy wolałabym zarabiać mniej, a za to żyć spokojniej i mieć więcej czasu dla siebie. Starcza mi do pierwszego, nie spędzam 12 godzin dziwnnie w korpo, stać mnie na konia w dobrej stajni w Warszawie, mam gdzie mieszkać i...jakoś tak się czuję umęczona, że chciałabym mieć po prostu więcej czasu dla siebie, mniej się na codzień spieszyć i nie dać się powszechnej modzie konsumpcjonizmu - nawet kosztem mniejszej ilości gotówki na koncie, ot tak i aż tak. Bo wcale to nie jest takie łatwe do realizacji.

A w kwestii zatrudnienia chyba jednak bardzo dużo zależy od miejsca zamieszkania - mam dobry zawód, jak mi się uwidzi to zmieniam pracę w dwa tygodnie, zazwyczaj na lepiej płatną niż poprzednia - w Warszawie. Rozglądałam się niedawno za zajęciem dla siebie 60 km dalej (z opcją nie dojeżdżania do Wawy) i muszę przyznać, że NIC pozwalającego godnie żyć nie znalazłam.
MoniMoni, a Ciebie to jakoś boli?
Bo ten "rozmach" to brzmi dość kąśliwie.


Jakbym miała kasę to bym jeździła taką furą, co się ... nie kłania 😂 Uwielbiam wielkie samochody, co palą jak smoki. Czasem jak się ktoś da kopsnąć to wychodzi ze mnie blachara, mimo że za fankę motoryzacji się nie uważam. Ale, że hajsu nie mam i nie zanosi się na diametralne zmiany to sobie nie kupię i jeżdżę miejskim autem z silnikiem 1.1. A mając tyle pieniędzy ile mam, wybieram jednak więcej wolnego czasu (bezpłatne urlopy w roku to u mnie norma :P 26 dni to dla mnie dużo za mało), pasję (która akurat umiera, bo mnie na nią średnio stać).
Kocham podróże, ale tylko budżetowe, więc z reguły największym kosztem jest dla mnie koszt biletu - tylko raz w życiu pojechałam bez namiotu; generalnie nie muszę sie troszczyć o nocleg.

Więc jeśli Meise ma takie zajawki to ja tylko życzę powodzenia! Akurat haruje jak wół, więc się jej należy 😁 :kwiatek:
Rozmach zawsze spoko 😀 ja bardziej nie rozumiem, jak mozna miec kase i jezdzic autem bez klimy 👀 

Tak to tez bym sobie konia kupila. I normalny urlop. I sporo zajawek podrozniczych i gorskich mam do zrealizowania. I fajna fure, zamiast ciorac miejskiego nastoletniego peugeota w skaly i przez pol Europy co i rusz 😁 😉
Koń to tak samo słaba inwestycja jak samochód. Kolka i bach, nie ma- tak jak z samochodem, kraksa i bach, pieniążki idą w puch.  😁
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
31 lipca 2019 11:33
Zawsze miałam podobne podejście w kwestii samochodów, ma jeżdzic i mało palić, reszta mnie nie interesuje. Do czasu. Kilka tygodni temu mój kuzyn z rodziną jechali na wakacje, wyjechali 10 km od domu kiedy mieli wypadek. Samochód skasowany, cały przód dosłownie zmiażdżony, zgniot skończył się na desce rozdzielczej. Wyszli bez szwanku, jego żona miał siniaka na kolanie i lekko rozciętą wargę od poduszki, on cały, dzieci z tyłu w fotelikach całe, samochód na złom. Jechali wielkim ciężkim suwem. Gdyby jechali mniejszym samochodem to raczej by to się tak nie skończyło 🤔 Kobita z naprzeciwka wpadła w poślizg, wyrzuciło ja na ich pas i walnęła w nich od przodu. Jechała jak kretynka, zasuwała grubo ponad 100, w deszczu na ostrym zakręcie, dobrze oznakowanym i z ograniczeniem do 70... miejscowa, drogę znała, zakręt jest trudny 🙄 Także, samemu można jeździć rozsądnie, ale debili nie brakuje. Gdyby mój kuzyn niedawno nie kupił lepszego samochodu, to kobieta miałaby na sumieniu pewnie ich i dwójkę małych dzieci :/ Sami teraz jesteśmy na etapie zmieniania samochodu, ale nie patrzymy na nic co ma testy bezpieczeństwa poniżej 95-96%, ma być duże, ciężkie i bardzo bezpieczne, reszta mnie nie interesuje.
.
Rozmach zawsze spoko 😀 ja bardziej nie rozumiem, jak mozna miec kase i jezdzic autem bez klimy 👀
Mi przeszkadza przy astmie. Mam 2 auta z klimą, czasem jeżdżę z tatą trzecim i dosyć często mnie "łapie". Od razu powiem, że serwisowane, czyszczone itp.

Też lubię duże samochody i starsze :P. Kupiliśmy pare lat temu starszą terenowke (Nissan terrano 2), odremontowalisny na fest (chociaż jakieś drobiazgi były tylko). Wiemy, ze kiedyś przyjdzie czas na zmianę, ale nie wiem co kupimy wtedy 😂.
Lubimy ten klimat - spory samochód, buja na dołach, stara konstrukcja silnika (ma rozrząd na kołach zebatych jeszcze), dwie wajchy (jedna do biegów, druga do napędu).
Jeszcze sporo lat powinien nam służyć i chyba się łezka zakręci jak kiedyś przestanie 😁.
zembria, duże i ciężkie chyba nie może mało palić?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się