Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

No faktycznie, trochę przesadziłam z reakcją, wszystko jest dla ludzi, a jak zliczyć te murzynki, kilka chipsów i 1/3 kieliszka wina aby uczcić wieczór to kalorycznie nie wyszło dużo powyżej normy. Od dziś wieczora wracam na tory.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
17 sierpnia 2019 20:38
kenna,
osobiście uważam, że cheat day należy Ci się jak psu buda 🙂
lub choćby cheat meal, żebyś sobie mogła opitolić murzynka bez wyrzutów sumienia... 🙂
Ja dzisiaj wybrałam sie ze znajomymi na wycieczkę rowerowa. Zrobiliśmy 60km w niecałe 4h. Dla mnie killer, ja jeżdzę rekreacyjnie tempem emeryckim, znajomi maja więcej doświadczenia i maszyny z górnej polki. Ja ze swoim rowerem przez te 4h musiałam ich cały czas gonić, jadąc tempem, które jest dla mnie wymagające 😀 sama odległość była do pokonania na luzie, mogłam
jechać wiecej, ale w trochę jednak dłuższym czasie. jakieś 50% trasy było po asfalcie lub innych podobnych drogach, drugie 50 w terenie. Momentami fajnym, momentami trudnym - znam te tereny z wyjazdów konnych i wiedziałam, ze jakaś cześć ścieżek jest piaszczysta. Wiec były momenty kiedy piach nas wywalał 😀 konie jednak lepiej sie w takich sytuacjach spisują i poza tym, ze wzniecają tumany kurzu to z łatwością sie takie miejsca pokonuje 😀 No ale rower nie koń 😁 ogólnie mega mi sie podobało, mam duże postanowienie popracować nad kondycja i wytrzymałością i mam nadzieje, ze wkrótce to powtórzymy
A u mnie dieta stosowana co do grama. 😎 Nie przeszkodziły wyjazdy, spotkania ze znajomymi, wielogodzinne wycieczki.
Tak jechaliśmy wczoraj zapakowani:

A takie okoliczności towarzyszyły nam podczas obiadu 😎


Niestety z aktywności w zeszłym tygodniu tylko spacery, ale dziś mam zamiar wyjść w końcu na rower.
Dopadła mnie kontuzja kolana. Nadwyrężone więzadło poboczne piszczelowe. Nie pobiegam se już.
Został mi miesiąc na poprawienie formy przed wyjazdem. Do szczęścia potrzebne standardowe 2 ostatnie kilo tłuszczu w dół.
Tak więc nie ma już czasu na pobłażliwość. Czas start. Plan: dieta 1700-1900, rzucić wszelki cukier, zasypiać z pustym brzuchem, treningi ok 5 razy w tygodniu.
busch   Mad god's blessing.
20 sierpnia 2019 16:03
Ja mam właśnie przez swoją najlepszą sister ułożony trening siłowy z progresją ciężarów i jest moc  :bum:. Wczoraj się upociłam tak mocno, że całą moją koszulkę można było wykręcać, widać też było dokładnie gdzie mam stanik bo to było jedyne miejsce na koszulce, gdzie nie zrobiła się ciemniejsza o 3 tony . Wróciłam do domu, zjadłam kolację i mi odcięło prąd. Dzisiaj mam solidne zakwasy w pośladach i w mięśniach naramiennych. Już mnie wcześniej przygotowała do przysiadów ze sztangą i jestem w stanie porządnie spiąć i opuścić łopatki, zakres ruchu który rok temu był jeszcze dla mnie niemożliwy  😀. Split squat jump jakimś cudem jestem w stanie zrobić i jeszcze chodzić po wszystkich zadanych powtórzeniach... ewidentnie robię się silniejsza i sprawniejsza i jara mnie to  😀

Żal mi tylko że nie mieszkam we Wrocku, bo bym się do niej umawiała najchętniej co najmniej co tydzień, a tak to tylko mnie ustawia co miesiąc-dwa miesiące. Z każdym nowym treningiem aż mi gały wywala co moje ciało potrafi zrobić jak się je dobrze przygotuje  😂
Ja jestem z Wrocka, może powinnam wziąć na nią namiar 😁 a tak serio to super sie czyta co piszesz, dla mnie właśnie najważniejsze jest rozwijanie swojej sprawności w dostępnym dla ciała zakresie.
To mnie najbardziej jara i najbardziej smuci - tzn jara gdy przechodzę level wyżej a smuci jak sie zaniedbam i zaczynam miec kłopot z czymś, co do niedawna robiłam
busch   Mad god's blessing.
20 sierpnia 2019 17:55
vanille, ja mam tak samo. Waga, obwody, nawet wygląd - nie są dla mnie tak ważne jak świadomość że jestem sprawniejsza dzisiaj niż pół roku temu. Chociaż co do wyglądu, to mam wrażenie że brzuch mi się też zrobił bardziej muskularny - nie widać co prawda sześciopaku (na to mam za duży % tłuszczu, oczywiście w granicach zdrowego BMI), ale za to jest taki bardziej smukły. I tylna taśma mi się rozwinęła, zwłaszcza tyłek i dwójki 🤣. Z marzeń wyglądowych to jeszcze chciałabym mieć mięsień naramienny większy niż ramię 😀. Triceps mi się zawsze szybko pompował, a naramienny nie - pewnie z powodu moich blokad w górnej obręczy. Blokady znikają, więc mam nadzieję że naramienny się rozrośnie już niedługo 😀

A co do namiarów, to wiesz gdzie mnie szukać jakby co 😀
Byłam dziś na trampolinach zamiast aquaareobiku (bo rozcięłam palec i nie chciałam go moczyć w chlorowanej wodzie) i powiem Wam, katastrofa.
Nie róbcie sobie prawie 2 letniej przerwy w trampolinach. Myślałam, że wszystko pamiętam. Tj ja tak, moje ciało - absolutnie nie  😵
Wczoraj step, jutro odpoczynek. Jedzenia i wody pilnuję.
Jak po miesiącu nie będzie efektu to kapituluję  😁 (n i e  c i e r p i ę aktywności fizycznej! idę na siłkę jak na ścięcie, da się to jakoś polubić i mieć z tego fun?)
busch   Mad god's blessing.
20 sierpnia 2019 18:15
wistra, ja lubię chodzić na siłkę. Są dni, kiedy zwyczajnie mi się nie chce, mam lenia, i wtedy muszę się trochę przymusić. Zazwyczaj po rozgrzewce mi przechodzi i cisnę jakby nigdy nic. Ja jestem ogólnie typem osoby HYPER i mi odbija jak nie ćwiczę przez dłuższy czas - zaczyna mnie roznosić energia, zaczynam biegać zamiast chodzić itd. Więc nie czuję się jakoś super wykwalifikowana w dawaniu Ci rad ale może nie znalazłaś "swojej" aktywności? Może potrzebujesz elementu rywalizacji i wolałabyś grać w tenisa/siatkówkę/piłkę nożną? Może wolisz adrenalinę i lepiej by Ci było w sportach walki lub wspinaczce? Albo wręcz przeciwnie, spokojna joga przyniosłaby Ci więcej radości? Lub bieganie, kiedy możesz myśleć o wszystkim i o niczym, słuchać podcastu, muzyki?

Ja np. wiem, że ćwiczenia grupowe typu trampoliny, zumby i inne to nie dla mnie. Joga by mnie mega znudziła i też jestem z natury sztywna, więc nie cierpię się rozciągać. Mam słabą koordynację, co boleśnie wychodziło przez całe lata szkolne i szczerze znienawidziłam wszystkie piłki. Bieganie jest dla mnie za ciężkie z perspektywy wydolności i nie czuję się dobrze po bieganiu. Nie lubię się pluskać w wodzie, jakoś mi się tak odwidziało w głowie. Więc pomimo że jestem typem osoby która potrzebuje ćwiczyć dla dobrego samopoczucia, to jest dużo rzeczy których nie cierpię i na pewno nie byłoby mi się łatwo zmotywować, gdybym się uparła na którąś z nich.
Tak, grunt to znaleźć 'swoją' aktywność. Ja to dobrze widziałam jak chodziłam na fitness. Były zajęcia, które uwielbiałam, a były takie, podczas których miałam ochotę wyjść w połowie. Dużo też zależało od prowadzącego,bo jedne zajęcia prowadzone przez osobę A były super, a te same prowadzone przez osobę B jakoś mi nie pasowały. Choć w zasadzie robiliśmy dość podobne rzeczy. Gust w tej kwestii też się zmienia, zwłaszcza jak się poszerza swoje doświadczenia o nowe aktywności.
A lenia każdy czasem ma, ja uwielbiam konie a czasem jak mam wyjść do stajni to mnie skręca. Po prostu mi się nie chce. Jak już jestem na miejscu to odzyskuję rezon i jestem szczęśliwa, że jednak pojechałam. Ale chęci na początku czasem nie ma. Ważne by się nie zniechęcać i szukać co nam pasuje. Nie zakładać z góry, że nam się coś nie spodoba. Najlepiej spróbować też pod okiem kilku osób, w kilku miejscach. Nie zniechęcać się za szybko - mnie np. joga na początku nudziła a teraz jest jedno wielkie wow.
Zgadza się. Jeśli jakaś aktywność nam nie leży, to ciężko w tym wytrwać.
Ale warto też wziąć pod uwagę, że do pewnych aktywności można się przekonać z czasem, kiedy zaczynamy być coraz sprawniejsi, chudzi i coraz lepiej nam zaczyna coś wychodzić.
Dzień pierwszy kończę na 1700, bez cukru ale niestety zero aktywności. Nie było jak.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
20 sierpnia 2019 19:24
A ja się wepcham z pytaniem do mundialowej 🙂 co to masz za jedzonko? To z ryżem i oliwkami?
Ja w tym tygodniu nie pójdę na zajęcia, bo dopadły mnie kobiece przypadłości (a u mnie to jest dość problematyczna czas, więc nawet nie będę próbować bo to bez sensu). Szkoda, bo jestem w fatalnej psychicznej kondycji. Ale po miesiącu regularnego chodzenia 3-4 razy na siłowe treningi i trzymaniu diety (po prostu jedzeniu regularnie 3 posiłków, staram się, żeby były lekkie po prostu) widzę już trochę efektów! Tak jak pisze busch jestem zachwycona, jak widzę, że mam więcej siły i mogę robić rzeczy, które miesiąc temu ledwo mi wychodziły. Bo wygląd nie zmienił się bardzo, ale mam trochę bardziej muskularne ramiona, mniejsze boczki  😍 i w ogóle zrobiłam się bardziej sprężysta?  I niesamowicie mnie to jara!
Robaczek M., niewiele więcej ponad to, co wymieniłaś. 😂 Ryż brązowy, oliwki, suszone pomidory, pestki dyni i feta. Według przepisu miał być jeszcze szpinak, ale robiąc obiad o 5 rano jakoś o nim zapomniałam. 😀

Ja również uważam, że da się polubić aktywność. Nienawidziłam biegać. To była moja największa kara na wfie (przez którą często kombinowałam zwolnienia), a teraz jestem na dnie depresji, bo nie biegałam od 1,5 tygodnia. Uwielbiam ten czas wolności, to uczucie, że pomimo wielu obowiązków i braków sił wyszłam z domu i zrobiłam coś dla siebie, ten dreszczyk emocji, że znów udało mi się pobiec nieco szybciej/dalej/bez wysiłku. Trzeba szukać, poznawać, ale też nie zniechęcać się za szybko. Przyjdą efekty, przyjdzie lubienie. 😉
Czy posiada ktoś buty marki Skechers i może podzielić się opinią? 🙂 poszukuję butów na siłkę w granicach 200-250 zł, a te całkiem dobrze wpisują się w mój filtr :P
Ententa, noszę Skechersy (sandały-właśnie je opłakuję bo gdzieś mi się zawieruszyły  🙁  i trainersy na codzień) od lat i dla mnie są mega wygodne i niezniszczalne. Nie mam z nimi doświadczenia na siłowni (używam Nike bo mi bardziej kolorystycznie pasują  :hihi🙂 ale pewnie też sprawdzą się.
Drugi dzień i jest 1700 kcal. Wpadły 2 krówki. Aktywności zero, bo ciągle w pracy, ale jest moc.
Jestem głodna jak wilk. Idę spać żeby nie pęknąć.
I jednak kiedy wracam do uczciwego zapisywania, to widzę jak łatwo mi przekroczyć te kalorie.
Jestem głodomór i pazerniak.
To ja mam odwrotnie. Muszę trochę na siłę naciągać kaloryczność w górę, bo już któryś raz wyszło mi poniżej 1000kcal na dobę i mi apka nie chce zapisać dnia, że niby to niezdrowe blablabla etc. Tak mi po ten 40stce padł metabolizm, że nawet siedząc cały dzień z dwójką dzieci w domu (no dobra, "siedząc" to jednak gruba przesada jest, jednak nie robimy niczego wybitnie pasjonującego...) nie mam ochoty na jedzenie, smaki mam na różne dziwne rzeczy typu duszona marchewka z cukinią albo wiadro surowy z kiszonej kapusty i jak to zjem to jestem obżarta po korek. Ostatnio dokupiłam wagę i ważę wszystko obsesyjnie, więc wpisy kaloryczności mam rzetelne. Dzisiaj np. 1170kcal łącznie, ale pół godziny rowerka i jakiś trening na brzuch z internetu 15min. (strzelam, że jakieś 200kcal ućwiczone). A wczoraj pobiegłam prawie 9km w godzinę i 4 min. Wydaje mi się że to nieźle jak na osobę, która miesiąc temu przebiegła swoje pierwsze metry w życiu ever (nie licząc wf-u w podstawówce )
U mnie dzień trzeci. Kalorie 1500, bez cukru. Trening rano zrobiony. Uraz kolana trwa. Abym nie złapała znów infekcji to dam radę!!! Oby jak najdłużej było jak najcieplej!!
Zapisywanie żarcia jest zarąbiste! Nawet dla takiej starej wygi jak ja, która ma wagę i kalkulator w oczach! Dzięki zapisywaniu udaje mi się poskromić łakomstwo!
tunrida, super  🏇 A tak z ciekawości, Twój trening to mniej więcej po ile kalorii wypalonych jest, tak w przybliżeniu?

Ja dziś się lenię, żadnych ćwiczeń, 1100kcal. Jutro bym chciała biegać, ale nie wiem czy się uda (mój A. chce żebym zamiast biegania poszła sadzic rzodkiewkę hyhyhy) Najbardziej że wszystkich aktywności lubię bieganie, niesamowicie wciaga, mimo że jak na razie wyglądam jak szurający słoń  🤣
To zależy jaki. Bo albo zrobię na lenia albo się mocno przyłożę i jest dłuższy. Liczę od 150 kcal do max 300. Te które robię ostatnio to 150, góóra 200. W trening " wchodzą" mi akurat kalorie z mleka do moich kaw.
Treningów nie robię w celu spalania. I już nawet nie w celu budowania mięśni, bo mam zbudowane to co chcę. Robię, by podtrzymać masę mięśniową. Po drugie by brzuch jak najmniej wystawał ( mam tak, że jak odpuszczę treningi, to mi brzuch wywala, mimo że mięśnie brzucha mam super. Nie wiem czemu tak jest). Po trzecie- kiedy machnę rano trening, to bardzo mi rośnie motywacja do pilnowania michy. Bo wiesz..tak dobrze zaczęłam dzień i co? Nażreć się? Aż szkoda wysiłku.
Ja już jutro na zajęcia, dzięki bogu. Ten tydzień jest ciężki pod względem jedzenia, muszę się zmuszać, żeby robić pudełka do pracy bo nic mi się nie chce, codziennie i tak się podziwiam za to, że wstaje z łóżka. Ale twardo trzymam się 3 posiłków i godzin i już chyba mi to weszło w nawyk, bo nawet po małej wpadce jestem się w stanie opanować i nie obżerać.
Trening, 1700-1800, zero cukru. Jestem na minusie, czuję to. I znów idę spać głodnawa. Bardzo dobrze.
Szkoda że przez kolano weekend będzie bez aerobów. No ale co zrobić....nic nie poradzę.
Ja w sumie głównie robię w celu spalania, więc to bez różnicy, czy biegam, czy jeżdżę na rowerku, a w celu budowy robię trening na pośladki z netu (swoją drogą to robię go bez żadnego problemu, żadnych zakwasów nie mam, a komentarze pod nim są jakieś histeryczne, że trudny, że zabija i takie tam, ja jestem całkowicie bez formy i słaba, nie potrafię 1 pompki zrobić, ani nawet wytrzymać w pozycji do pompek kilkadziesiąt sekund, więc tym bardziej zastanawia mnie to, na ile ten trening jest rzetelny). Muszę zacząć też mięśnie brzucha na powazniej...
A wczoraj byłam taka zdechła wieczorem, skusiłam się na 2 mini markizy z Biedry i wafla ryżowego, po czym trafiły mnie wyrzuty sumienia i wskoczyłam o 22:30 na rowerek i upocilam w tempie tętna 125 (to jest dla mnie max, więcej nie daje rady!) 40 minut, a potem jeszcze 10minut powyższych ćwiczeń hihi, skończyłam przed północą  😂
A kcal miałam 1326 razem z tymi słodyczami wieczorem (nie odliczając treningu)
Chcesz znać moje osobiste zdanie?
Po pierwsze diabeł tkwi w szczegółach! Minimalnie nie tak ustawisz tułów i zamiast pośladka będą pracowały nogi.
Po drugie- będąc na redukcji nic nie zbudujesz. A już na pewno nie tymi ćwiczeniami. Może Ci się tyłek ujędrni, nieco podniesie, może się nieco poprawi kształt, ale nie zbudujesz tyłka w ten sposób.
No cóż, masz doświadczenie więc prawdopodobnie masz rację. Staram się robić te ćwiczenia rzetelnie, zgodnie ze wskazówkami i tym, co słyszę czasami na innych filmikach (jak ustawiać kolana przy przysiadach, plecy itd.). Na siłownię i trenera nie ma opcji w tej chwili, na budowaniu nie wiadomo jakiej dupy mi nie zależy (od zawsze byłam raczej chudopłaskodupna, więc przywykłam), zadowole się tym, ile tam kalorii przy tym spalę i tym, że jednak coś tam mięśnie ruszę i nie będę odchudzonym flakiem
Teraz piszesz logicznie.
Bo wiesz...żeby coś zbudować naprawdę, to mięsień musi przyrosnąć. Żeby przyrastał musi dostać budulca. Czyli musi być nie minus, nie zero energetyczne, ale plus energetyczny. Po drugie musi dostać porządny bodziec na treningu. Taki, żeby " popękały" włókienka mięśniowe i by budując nowe, dobudował dodatkowe.
Ciężary na maksa, końcowe powtórzenia robione naprawdę resztką sił. Do tego- jeść. I dupa urośnie.
Przy okazji urosną też uda. Mniej lub bardziej, zależy jakie się dobierze ćwiczenia, ale urosną. I trzeba się z tym liczyć.
Ale jeśli ćwiczysz zeby spalać kalorie, a chcesz popracować nad tyłkiem, to rozumiem że wybierzesz zestawy na tyłek. Też bym tak zrobiła. Bo coś tam się w tym tyłku zmieni. Nie pod względem jego wielkości, ale pewno kształtu.
Hejo, hej  🏇

Opowiem Wam zabawną historię z mojego ostatniego startu w zawodach biegowych w poprzednim tygodniu, luźne 5km... W sumie miałam w ogóle nie biegnąć, bo lipiec i sierpień = PRACA PRACA, serio taki zapie*dol że nie było kiedy trenować (ale od września zaczynam pracę w biurze  😍 ) - no ale zapłacone, biegnę. Akurat było milion stopni ciepła, a ja właśnie zaczynam 10ty miesiąc kuracji Izotekiem (jeszcze trzy przede mną) i moja termoregulacja nie istnieje  🙇

Bieg był tragiczny, 1km wszedł gładko w 5😲2, ale potem już tylko gorzej... Miałam tętno ledwo 150, nogi ledwo co szurały a głowa chciała mi eksplodować - moje ciało totalnie nie potrafi oddawać ciepła, twarz mi się gotowała (miałam kolor koszulki). Finalnie trochę szłam, trochę truchtałam i dotarłam do mety w najgorszym czasie ever 30min 😂
A że generalnie szkoda nerwów, bo na kurację nie mam wpływu to bawiłam sie całkiem nieźle  😎

Becia23   Permanent verbal diarrhoea
25 sierpnia 2019 21:02
Jeszcze co do tego tylka - miesnie pupy sa wbrew pozorom jednymi z "najleniwszych", jednymi z najtrudniejszych do porzadnego aktywowania w naszym ciele (bo tyle na nich siedzimy?) Jak ktores miesnie takie sa, to inne miesnie i czesci ciala oszukuja i robia robote za nie. Np. w glute bridges wiekszosc osob oszukuje dolnymi plecami, w innych cwiczeniach miesniami ud, itd.

Jak nie potrafi sie naprawde odizolowac i prawidlowo aktywowac miesni tylka, to mozna sobie walic i godzine cwiczen booty z YT i nic nie bedzie ruszac, bo inne czesci ciala beda oszukiwac i robic cala prace.
Wiec trzeba zaczac od postaw i bardzo prostych cwiczen na izolacje, np. glute bridge na jednej nodze z druga przyciagnieta do klatki piersiowej (zeby dol plecow byl zaokraglony i nie mogl oszukiwac, wyginajac sie w druga strone), albo lezac na jednej nodze na kleczku, druga noga wyprostowana w tyl, czolo do ziemi, rece oparte na podlodze, i ta wyprostowana tylna noge probujemy oderwac od ziemi z zupelnie prostym kolanem i trzymac 10 sekund.
Kto prawidlowo zrobi nawet 15 minut takich prostych cwiczen, ten dopiero poczuje co to jest praca tylka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się