Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Dziękuję dziewczyny, wiem, że dobrze prawicie i ja takie same rzeczy mówiłabym takiej spotkanej na drodze Meise. Tylko ciężko samemu to wszystko wprowadzić w życie.

Ale... mam leki. Welafleksynę. Ze względu na niską masę ciała mam brać co drugi dzień, jednak leczenie zacznę dopiero po powrocie z urlopu (wow, cały tydzień..), bo terapeuta bezwględnie zalecił zaczekać, organizm ponoć może różnie zareagować.

Najbardziej mnie martwi to, że muszę całkowicie odstawić alkohol. Ograniczyłam się z tym już dosyć mocno, ale całkowite odstawienie mnie przeraża i powoduje duszności. Masakra.
Co się może stać, jak człowiek od czasu do czasu wypije trochę na takich lekach? Nie mówię, że ja będę pić, tylko chciałabym wiedzieć...
Averis   Czarny charakter
26 sierpnia 2019 07:58
Meise, wizja całkowitego  odstawienia alkoholu powoduje u Ciebie  duszność i lęki i dalej uważasz, że nie masz z nim problemu? A skoro nie będziesz pić, to po co chcesz znać skutki uboczne?
Averis, może mam problem, ale uwierz, że aktualnie ograniczyłam to wszystko o 80%. Naprawdę, piję szczątkowo, że to tak ujmę🙂

Chcę wiedzieć, czy na przykład będę mogła 'normalnie' obchodzić własne urodziny w październiku. Czy np lampka wina z przyjaciółmi mi nie zaszkodzi.
Averis   Czarny charakter
26 sierpnia 2019 08:06
Meise, normalnie można obchodzić urodziny bez alkoholu. Naprawdę, ludzie tak świętują. Ale skoro Twoja reakcja na konieczność odstawienia alkoholu nie  zapala u Ciebie czerwonej lampki, to ja się poddaję. Większość ludzi, kiedy nie  może, po prostu nie pije. I tyle. Chyba że są uzależnieni. Wtedy problem mają.
Averis, w takim razie 99% mojego otoczenia jest uzależniona. No nic, idę poczytać w internetach w takim razie. Uważam, że przesada w każdą stronę jest zła.
Nie chcę ryzykować własnego zdrowia, chcę się wyleczyć. Leczenie będzie długotrwałe, jestem normalnym, dorosłym człowiekiem i czasem spożywam alkohol.
Jeżeli byłabym uzależniona, to nie decydowałabym się na leczenie takimi lekami, bo widziałam co się działo z osobą z mojego otoczenia, która na psychotropach po prostu zachlała. Słowo klucz -> zachlała = upiła się niemal do nieprzytomności.
Możesz być bardziej pijana. I mogą się pojawić objawy niepożądane danego leku. A akurat wenlafaksyna ma dużo i dość częste objawy niepożądane występujące nawet bez popijania alkoholu. Ja bym akurat tego leku nie radziła łączyć z alkoholem. No chyba, że to ma być lampka wina. Ale ryzykujesz na własną odpowiedzialność.
Ok, no i taką odpowiedź chciałam usłyszeć.
Jakby było ryzyko, nie wiem, zatrzymania akcji serca, to bym nie ryzykowała.
Zresztą ja już prawie odstawiłam alko, więc nie ma w ogóle tematu upijania się, zwłaszcza po rozpoczęciu leczenia.

Danke  😉
Nie. Nie umrzesz od połączenia tych 2 substancji. Tyle że może się wydarzyć tak, że zaczniesz się czuć tak źle że pojedziesz w panice na SOR i zamiast się cieszyć z efektu upicia, będziesz żałować że to połączyłaś.
Kluczowe jest chyba to co napisała tunrida, w pierwszym zdaniu - reakcje organizmy mogą być nieadekwatne do ilości spożytego alkoholu. I wtedy ta "lampka wina" może zadziałać jak butelka.

Meise, moje zdanie znasz od lat. Fakt taki, że są dorośli, którzy nie piją w ogóle alkoholu. W ogóle. Są tacy co piją kilka razy do roku - czy to grill, czy urodziny, czy chrzciny. 😉

Cały czas życzę Ci, żebyś znalazła więcej wewnętrznego spokoju. Żebyś nie traktowała wszystkiego jak wielkie wyzwanie. Bardzo lubię Twoją energetyczność, ale często mam wrażenie, że na nowe rzeczy "rzucasz się z klifu głową w dół". Cieszę się, że wróciłaś do jazdy konnej, że planujesz zakup zwierzaka, ale zobaczyłam czerwoną lampkę ostrzegawczą czytając:
Planuję zakup (drogiego) konia w przyszłym mcu, wszystko klepnięte, musi tylko tuv przejść. Niby do sportu, ale boję się bardzo, że mnie to wszystko przerośnie.
Oby to nie stało się polem do "udowadniania komuś czegoś" - kup zdrowego, przyjemnego konia z którym spędzisz dużo przyjemnych chwil. Tego Ci życzę. 😀


Czy ktoś wie co słychać u infantil?
Meise fajna babeczka z Ciebie, życzę Ci jak najlepiej, wierzę, że będzie dobrze :kwiatek: co do mieszania leków z alkoholem to pewnie też dużo zależy od organizmu, każdy może zareagować inaczej, nawet mała ilość może zadziałać niekorzystnie, ale decyzja należy do Ciebie, choć najlepiej byłoby po prostu przestać na czas leczenia 😉
Ascaia z tego co się dowiedziałam z instagrama infantil zrobiła sobie przerwę, ale napisała, że jak się upora ze swoimi sprawami to wróci i ja cierpliwie czekam 😉
borkowa., dzięki za informację. :kwiatek:
Na spokojnie dziewczyny, zobaczę, czy te leki w ogóle się dla mnie nadadzą.

Co do konia, to jest to pragnienie tłamszone od tylu lat, że moje emocje są w pewnym sensie zrozumiałe. Z racji mojego obecnego stanu psychicznego mam mnóstwo ambiwalentnych odczuć, ale po wizycie u psychiatry i mając leki w ręku czuję dużą ulgę i ogromną nadzieję..
Z jednej strony kłuje mnie, że nie poradziłam sobie z tym sama, z drugiej strony rzeczy rozgrzebane na terapii przyczyniły się do pogorszenia się mojego stanu. Cierpię potwornie przerabiając największą, niesamowicie bolesną traumę mojego życia, jestem okropnie nerwowa, ciągle rozdrażniona. Teraz nawet pastylki na gardło pewnie by u mnie zadziałały jako efekt placebo. Tak bardzo liczę na te leki, że jeszcze nie biorąc ich mój stan się nieznacznie poprawił. Kręgosłup mi trochę odpuścił, jezu, co za ulga nie czuć permanentnego bólu, który wykańczał mnie od mcy. Na razie nie idę na rezonans kręgosłupa, czuję, że to wszystko na tle głowy. Idę za to na rezonans głowy zlecony przez neurologa, zobaczymy co pokaże.

Strasznie się ciągną te moje "przygody" z lekarzami. Mój portfel chudnie, a ja czuję spore zniechęcenie. Te leki muszą mi pomóc.

borkowa, jak leki się u mnie dobrze przyjmą to zobaczę, może faktycznie nie będę miała już żadnych chęci na alko. W sumie chyba fajnie by było (ale nie jestem pewna  😉 ). Dzięki za dobre słowo  :kwiatek:

Ascaia  :kwiatek:
Meise, ode mnie jak zawsze uściski i mocne kciuki za rychły powrót do pionu. Moja mama swego czasu poczuła sie zdrowa po wyjściu od lekarza z recepta. Naprawdę było koszmarnie - na tyle, ze w trybie cito leciałam do niej ponad 1000km żeby po prostu wziąć ja za rękę i zaprowadzić do lekarza. Po tej wizycie tak zeszła z niej para, ze jej zdaniem tych lekow to juz wcale nie potrzebowała 😉 ale oczywiście bierze je, nie ma tak pięknie.
A konia życzę zdrowego i miłego, na pewno dobrze jest miec coś przyjemnego, czym można zająć głowę i co pozwala na zrzucenie z siebie nagromadzonego napięcia
vanille  :kwiatek:
Dużo zdrowia dla Mamy, na pewno jest wdzięczna losowi za taką córkę. Tylu ludzi nadal bagatelizuje tego typu problemy...

Ja ukrywam przed moją rodziną pewne fakty, bo w rodzinie mamy już jeden przypadek ciężkiej depresji lekoopornej, z którą cała rodzina zmaga się od 18 lat... I wyżarło to wszystkich psychicznie. Ja ceduję wszystko na partnera.
Meise jestem na wenlafaksynie, zdecydowanie na twoim miejscu powstrzymałabym się od alkoholu przez pierwsze 2-3 miesiące przyjmowania leku. Daj szansę lekowi na "nasycenie" się w organizmie.
Jestem też po terapii alkoholowej. Pierwsze nad czym się trzeba zastanowić, to jaką rolę gra alkohol w życiu? Co chce się osiągnąć pijąc, w jaki stan wprowadzić? No i prawda podstawowa - można być alkoholikiem pijąc lampkę wina po pracy, kieliszek whisky raz w tygodniu w sobotę po obiedzie. Wszystko zależy od tego, czy alkohol pełni ważną funkcję. Jeśli sama myśl o niepiciu wywołuje ogromny lęk... To odpowiedź nasuwa się sama.
[quote author=kurczak_wtw link=topic=44.msg2884690#msg2884690 date=1566808216]
Meise jestem na wenlafaksynie, zdecydowanie na twoim miejscu powstrzymałabym się od alkoholu przez pierwsze 2-3 miesiące przyjmowania leku. Daj szansę lekowi na "nasycenie" się w organizmie.
Jestem też po terapii alkoholowej. Pierwsze nad czym się trzeba zastanowić, to jaką rolę gra alkohol w życiu? Co chce się osiągnąć pijąc, w jaki stan wprowadzić? No i prawda podstawowa - można być alkoholikiem pijąc lampkę wina po pracy, kieliszek whisky raz w tygodniu w sobotę po obiedzie. Wszystko zależy od tego, czy alkohol pełni ważną funkcję. Jeśli sama myśl o niepiciu wywołuje ogromny lęk... To odpowiedź nasuwa się sama.
[/quote]

A powiedz mi, lek działa na Ciebie? Masz jakieś działania niepożądane? Po jakim czasie zaczął działać?
Dziękuję za odp  :kwiatek:
Będę myśleć o tym alkoholu. Na pewno nie wyobrażam sobie życia bez. Ale znam koszmarnie mało osób, które nie piją. Naprawdę. Abstynentem z całej pary jest tylko mój ojciec. Nigdy w życiu nie tknął alkoholu.
To jest problem ciężki do zrozumienia dla osób, które nie miały z tym styczności. Mi w rodzinie najprościej jest to zrozumieć bo sama przeszłam przez nieciekawe sytuacje i emocje wiec łatwiej mi ocenić co zrobić i domyślić sie czego mama może w danym momencie potrzebować. Wtedy wiedziałam, ze po prostu nie ma nawet siły iść do tego lekarza, choć w domu łaziła po ścianach, marzyła żeby ktoś jej jakos pomógł, wpadła w matnie i nie umiała z niej wyjsc sama. Choć racjonalnie wiedziała czego potrzebuje i co powinna zrobić to ja to po prostu przerosło. Zadzwonienie czy pójście do przychodni, umówienie sie na wizytę. Banalna rzecz ale w takiej sytuacji przepaść nie do przeskoczenia samemu. Mój ojciec był obok i bardzo starał sie pomoc ale on tego po prostu nie mógł zrozumieć, przerosła go ta sytuacja, nie wiedział o co chodzi i co on może zrobić. Wydawało mu sie, ze jak przemilczy temat, odciąży mamę z obowiązków, da jej czas i sposobność do pozbierania sie to będzie dobrze. To naprawdę trudne, bo niby wszystko Ok, nic mega tragicznego sie nie dzieje, może nawet sie układa i życiowo jest coraz lepiej, a jednak głowa szwankuje i chory sam nie wie o co chodzi, jak sobie z tym poradzić, nie rozumie często co die z nim dzieje, czemu czuje sie nieadekwatnie. To okropne
Meise, tak tylko Cię z pełną premedytacją i publicznie ukłuję szpilą, że to zdanie "pomyślę o sprawie z alkoholem" piszesz od... 3 lat? Tak mniej więcej. Wybacz, ale to nie brzmi dobrze.
Jesteś babeczką, która stawia na swoim. Często nieco szaleńczo, ale jednak twardo. Więc co to ma za znaczenie, że wokoło Ciebie inni piją? Możesz być "inna", umiesz być - ćwiczysz to przecież chociażby poprzez wege-żywienie (a pewnie większość Twoich znajomych mięsko jada). Umiesz być indywidualistką i nie robić rzeczy na zasadzie "bo wszyscy to robią". Nie myśl, tylko bierz się z tematem za bary! Już, teraz, natychmiast! 😀
A powiedz mi, lek działa na Ciebie? Masz jakieś działania niepożądane? Po jakim czasie zaczął działać?
Dziękuję za odp  :kwiatek:
Będę myśleć o tym alkoholu. Na pewno nie wyobrażam sobie życia bez. Ale znam koszmarnie mało osób, które nie piją. Naprawdę. Abstynentem z całej pary jest tylko mój ojciec. Nigdy w życiu nie tknął alkoholu.


wiesz Meise ja ze swojego doświadczenia powiem tak: kiedy nie możesz przestać pić, bo to wywołuje zbyt duże obciążenie psychiczne (czyli lęk np.) to znaczy, że warto to zgłebić. Napatrzyłam się przez tyle lat na alkoholików, że dla mnie to temat rzeka. Przerabiałam wszystko: wyparcie, jakąś chorą akceptację, walkę, upadki. A że sama jestem na to narażona, to jak tylko czuję chociaż cień tego, że nie mogę przestać to natychmiast przestaje pić. A jak wiem, że nie dam rady siedzieć na trzeźwo ze znajomymi to nie idę. Bo uzależnienie alkoholowe to najgorsze, praszywe gówno. Niszczy życie osobie uzależnionej, ale w większym stopniu chyba osobom bliskim.
To naprawdę trudne, bo niby wszystko Ok, nic mega tragicznego sie nie dzieje, może nawet sie układa i życiowo jest coraz lepiej, a jednak głowa szwankuje i chory sam nie wie o co chodzi, jak sobie z tym poradzić, nie rozumie często co die z nim dzieje, czemu czuje sie nieadekwatnie. To okropne

To jest tak prawdziwe, tak trafne, że aż nie mam nic do dodania.
Chociaż u mnie tą stabilizację przerwała terapia i powrót do przeszłości...

Ascaia, ale ja lubię alkohol, dlaczego miałabym nie pić? Miliony ludzi piją alkohol i nie są uzależnieni. I jakby im powiedzieć, że mają nie pić do końca życia, to by zareagowali identycznie. Tak samo można odstawić słodycze, bo to nic dobrego i też powoli nas zabija, no ale kogo stać na taki krok?
Ja wcale nie jestem silna, dieta roślinna to absolutnie jedyna rzecz, która mi "wyszła". Pewnie jakbym to miała zrobić teraz to bym nie dała rady, bo stałam się cyniczna i hedonistyczna.
Tak to nie trzymam się absolutnie żadnych postanowień. Nie jestem w stanie ćwiczyć dłużej niż kilka dni, czy być na diecie dłużej niż tydzień. Jestem wszystko inne, ale nie silna  😀

Ollala, ale u mnie myślę, że podobny lęk wywołałaby konieczność zrezygnowania dajmy na to z makaronu do końca życia. Ja się po prostu potwornie boję rezygnować z czegoś na zawsze lub zobowiązywać się do czegoś na zawsze. Dlatego tak przeraża mnie macierzyństwo  😉
No to zrób sobie test- nie zakładaj, że nie będziesz piła już na zawsze, ale świadomie sprawdź, czy przez 10 razy możesz z czystą głową zrezygnowac z wypicia alkoholu. Alkohol to nie makaron- wiem, że to dosć ekstremalne porównanie- ale po makaronie nie masz dwu tygodniowego ciagu, podczas któego leżysz zarzygana w wannie albo gdzieś w krzakach  😉
Meise mój organizm bardzo dobrze reaguje z wenlafaksyną. W pierwszych tygodniach były jakieś małe efekty uboczne jak lekkie zawroty głowy, ale było to mało uciążliwe. Ogólnie leki na głowę zaczynają działać w pełni po miesiącu, dwóch. Przez pierwsze tygodnie paradoksalnie nastrój może być obniżony, ale niech cię to nie zniechęca (zresztą pewnie psychiatra ci o tym mówił). Ja jestem na wenlafaksynie już około 2 lat, jestem bardzo zadowolona, lek działa aktywizująco, mam chęć do działania, przetrwałam ciężką sytuację rodzinną, rozwód, zmianę pracy. Choć oczywiście wielką rolę pełni też psychoterapia.

ushia   It's a kind o'magic
26 sierpnia 2019 11:05
Olalala - to nie zadziala - alkoholik wcale nie musi pic codziennie, bedzie po prostu czekac az "próba" się skończy i wtedy się napije. Nie upije - napije. Kulturalnie "towarzysko"
Grunt żeby wiedzieć ze w końcu będzie mogła
To tez uzaleznienie tylko nie w takim klasycznym wydaniu żulerskim z ciągiem, chlaniem w opór i spaniem zarzyganym w krzakach
Jeżeli ktos do normalnego funkcjonowania potrzebuje świadomosci ze w końcu będzie mógł się napić, że zakaz nie jest "na zawsze" to jest alkoholikiem i zadna racjonalizacja "bo duzo ludzi lubi i ja tez lubie i przeciez sie nie upijam i byloby mi przykro nie jesc makaronu" tego nie zmieni
ushia fakt, chyba źle to ujełam. Prawda jest taka, że dopóki ktoś sam nie stwierdzi, że to jest problem i chce przestać to nie pomoże żadne tłumaczenie, rozmowy itp.
efeemeryda   no fate but what we make.
26 sierpnia 2019 11:49
Nie wiem jak jest u Meise, to ona sama wie najlepiej  :kwiatek:
ale jeśli każdy kto nie chciałby już do końca życia nie pić jest alkoholikiem, to ja też jestem nim jestem oraz 99% moich znajomych.
Przesadzacie, naprawdę.
Ja już nie odnosiłam się w ostatniej wypowiedzi bezpośrednio do Meise. Oczywiście, że można pić i to dużo i często i nie być alkoholikiem. Tu chodzi o to, co jak się nie napijesz i czy dasz radę. Zresztą co ja będę tłumaczyć, jak ktoś będzie czuł, że coś jest nie tak to będzie szukał przyczyny, albo poszuka pomocy i tyle.
Martita   Martita & Orestes Company
26 sierpnia 2019 12:00
efemeryda Tylko to nie o to chodzi. Przesadziłaś w drugą stronę  :kwiatek: Ważne jest samo podejście do alkoholu, picia itd. Alkoholizm jest straszny i często potrafi działać w białych rękawiczkach.
Nie wiem jak jest u Meise, to ona sama wie najlepiej  :kwiatek:
ale jeśli każdy kto nie chciałby już do końca życia nie pić jest alkoholikiem, to ja też jestem nim jestem oraz 99% moich znajomych.
Przesadzacie, naprawdę.

Ja chciałabym móc pić, bo lubię. Ale nie mogę, a jeśli się czasem zapomnę to mój organizm dobitnie to manifestuje. Trudno, smutek, bywa, wszystko pamiętam z imprez 😉 Ale nie mam z tego powodu duszności, nie stresuje się. Ot, wzruszam ramionami. O to chodzi.
efeemeryda   no fate but what we make.
26 sierpnia 2019 12:04
ja mogę pić, ale nie zawsze mi się chce, czasem pije radlera 0 całą imprzę i też jest git  😁
ale no nie chciałabym żeby się okazało, że do końca życia nie mogę, może nie dostałabym duszności, ale jakaś tam przykrość by była  😀
Ale ja takich duszności dostaję też na myśl, że miałabym rzucić na zawsze palenie. A nie mam się za palacza, bo czasem nie palę kilka mcy. I teraz to juz w ogóle bardzo okazjonalnie, najczęściej w okolicy urlopu/imprezy itp.

Możliwe, że to cecha osobnicza albo kwestia mojego stanu psychicznego. Tego typu myśli i zobowiązania powodują stres i problemy z oddychaniem. Ale nie duszę się i nie tarzam po podłodze. Nie sądzę, że wynika to z uzależnienia  🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się