Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Lotnaa   I'm lovin it! :)
01 września 2019 21:41
mundialowa, a jak Kuba reaguje na obcych? "Idzie" do ludzi czy się bardzo boi?
Ja sobie nie wyobrażam takiego modelu, o którym piszesz. Też zaczynam adaptację z Sarką w środę, tyle że na ten moment u naszej Tagesmutter będzie tylko trójka dzieci (zostało teraz dwóch 2-letnich chłopców, którzy są tam już od roku). Na początku będę zostawać z Sarką na około 2h, żeby poznała opiekunkę i miejsce (już ją trochę zna, bo przecież odbieraliśmy zawsze razem Hankę i bawiła się tam około 10 min przed wyjściem). Mamy cały miesiąc na to, by dotrzeć od momentu, gdzie ona zostanie tam sama beze mnie. U Hani w praktyce trwało to 3 tygodnie, ale też była starsza. I wiem, że będzie ciężko, bo Sara (tak jak Hania) nigdy nie zostawała pod opieką kogoś innego niż ja lub mój mąż.
Wiem, że są też bardzo otwarte i odważne dzieci, ale nawet wówczas chciałabym przez przynajmniej kilka dni zostać w nowym miejscu.
A znów w Hani przedszkolu trwa to dość szybko 🙁 Pierwszy dzień z rodzicem, drugiego już próba separacji. Słabo trochę 🙁
Laski, sorry, że tak wyskakuję znienacka, ale... moje dziecię idzie jutro do żłobka. Szok, że to już, radość, że po części odzyskam wolność, ale też strach, jak on sobie tam da radę. No i tu pytanie do Was, bo wśród znajomych wychodzę na wyrodną matkę. W naszym żłobku adaptacja to na początku 30 min. do 2 h dziecka w żłobku, ale bez rodzica. No i często słyszę, że nie powinnam na to pozwolić, że powinnam być przy Kubie, że powinnam zaprowadzić go jutro później, a nie na 8:30 jak wszystkie dzieci. Niektóre matki stwierdziły, że ich dzieci zaczną chodzić do żłobka dopiero po połowie miesiąca, jak ta większa część nowych dzieci będzie już oswojona, a opiekunki bardziej skupią się na nowych. Nie wiem - one panikują i niepotrzebnie komplikują dzieciom start w żłobku, czy ja za mało się przejmuję i rzucam Kubę na głęboką wodę? Jutro mam go przywieźć ok. 8:30 i być w pobliżu - jak będzie źle, to zabieram go już po chwili, jak będzie ok, zostanie na te 2 godzinki. Jak było u Was?


Na początek link: https://www.gosiastanczyk.pl/o-wyrywaniu-dziecka-z-rak/#

Ignac poszedł do żłobka rok temu, w wieku 11 miesięcy.
Z mojej strony było zupełnie na luzie, na zasadzie "a zobaczymy".
Adaptacji praktycznie nie było. 2 godziny z dziećmi na sali i koniec. Dalej już tylko z paniami.
W pierwszym tygodniu poza dwoma regularnymi paniami, były z dziećmi na sali trzy dodatkowe panie.
W tym była nasza dyrektorka, którą znam od 4 lat i której ufam. Ignaś znał jej głos od życia prenatalnego i ją, osobiście, od pierwszych tygodni swojego życia po tej stronie. Przytuliła go pierwszy raz jak miał kilka tygodni, miał z nią kontakt często, jak odprowadzał ze mną Gabrysia do przedszkola. Do dziś wyciąga do niej łapki, żeby się przytulić, jak ją (wcale nie często) widzi.
Tak, było zbiorowe rykowisko momentami. Trwało 2-3 dni. Wcale nie przy wchodzeniu, rozstaniu z rodzicami.
Przy "adaptacji" ani razu się na wejściu nie rozryczał. Gdyby tak było, pewnie bym pękła.
Wyszło tak, że cała grupa dzieci poszła jak w dym, bez problemu.
Szczęśliwy zabieg okoliczności, doświadczenia, zaangażowania i empatii kadry.
Strasznie trudne, zaufać.
Nam się udało, ale jak zaufać, jak się nie zna osoby odpowiedzialnej za cały teatrzyk...?
Chyba warto spróbować i w razie czego zrezygnować.

Ja myślałam ze też mnie czeka adaptacja i żłobek, ale póki co udało się rozłożyć opiekę nas Ineczką na kilka osób w rodzinie (dzięki temu ze mąż zmienił system pracy i 2 tygodnie jemu przypadnie opieki). Oficjalnie od dzisiaj wróciłam do pracy, ale rozpisałam urlop na cały wrzesień żeby właśnie nadzorować zostawianie Inki z dziadkami. Mam to szczęście że widuje się z nimi często, zostawała już na cały dzień (i raz noc) i raczej jest otwarta do ludzi.
W żłobku byłby duży problem z tego względu ze mamy dietę ze względu na problemy gastryczne, a poza tym Inka jest dość wycofana przy innych dzieciach i ruchowo tez raczej przeciętnie.
Niemniej jakby szła do żłobka to tydzień adaptacji miał być ze mną i dopiero w drugim tygodniu zostawianie jej samej.
Trzymam kciuki dziewczyny za szybka adaptacje dzieci żeby to jak najmniej stresująco dla kazdej ze stron minęło
rochnar, sto lat dla Ineczki! Jak u Was? Dawno nie rozmawiałyśmy. (aż sobie przypomniałam nasze przegadane bezsenne noce w ciąży :hihi🙂

Dziękuję dziewczyny za wszystkie wypowiedzi odnośnie adaptacji. Julie, świetny link, bardzo mi dzisiaj rano pomógł. :kwiatek:

Kuba jest właśnie w żłobku, a ja w domu co chwilę zerkam na telefon. 😜 Jak zwykle wstaje o 5, tak dzisiaj musiałam go budzić, ale poranek poszedł gładko. Rozstanie w sumie też, bo wyszła po niego fajna, młoda opiekunka, która od razu złapała z nim kontakt. Młody sam wyciągnął do niej rączki i tyle go matka widziała. 😀
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
02 września 2019 10:25
My już po pierwszym dniu adaptacji, Zuzia nieco była wycofana bo było bardzo dużo dzieci i drugie tyle dorosłych. Zaczęła się bawić jak część osób sobie poszła dlatego siedziałam tam z nią najdłużej jak tylko mogłam.
Czy ktoś zdecydował się na bankowanie krwi pepowinowej?

Pomimo ze pracuje w środowisku medyków, to zdania na temat sensu bankowania są bardzo podzielone. Zatanawiam się czy warto, jakie macie zdanie?
Ja się zdecydowałam. I krew i sznur pępowiny. U mnie w rodzinie mamy dziecko, któremu dzięki krwi pępowinowej uratowano życie.
rochnar, sto lat dla Ineczki! Jak u Was? Dawno nie rozmawiałyśmy. (aż sobie przypomniałam nasze przegadane bezsenne noce w ciąży :hihi🙂

Dzięki!!
A u nas dni są raczej ok (od jakiegoś czasu) a noce dalej z pierdyliardem pobudek- a to brzuch boli a to się styki palą... Nie ma lekko. Powoli zaczyna nadrabiać wcześniacze zaległości ruchowe- ostatnie 2 miesiące to meeega skok w tym kierunku rozwoju. Gada sylabami- ja jestem TATA, moj mąż tez TATA  🤣

Czy ktoś zdecydował się na bankowanie krwi pepowinowej?

Ja długo rozważałam, mieliśmy podjąć decyzje na ostatnia chwilę ale już nie zdążyliśmy, bo mała postanowiła się urodzić wcześniej...
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
02 września 2019 18:18
Nie pobieram krwi pępowinowej:
https://dziecisawazne.pl/pobieranie-krwi-pepowinowej-ogole-sens/

Własna krew pępowinowa po prostu może nie zadziałać. o tym się nie mówi ale jak się poszpera bardziej w internecie to można znaleźć sensowne informacje. Natomiast gdybym miała drugie dziecko to już bym kombinowała.
rochnar, Sto lat sto lat niech.Inka żyje naaaam!  :kwiatek:  😅  :winko:

mundialowa, Cieszę się, że się przydał link. Powodzenia w następnych dniach!  :kwiatek:
Lotnaa   I'm lovin it! :)
02 września 2019 21:54
rochnar, sto lat sto lat! Wszystkiego najlepszego dla Ineczki!

U nas noce też ostatnio masakrycznie. Wczoraj od 1 do 2:30 płacz non stop. Stawiam na zęby (wciąż ma tylko dwa) i zastanawiam się,  jak przeżyjemy to ząbkowanie. Chyba jeszcze ze dwa lata potrwa  🙄
Scottie   Cicha obserwatorka
02 września 2019 22:09
rochnar, wszystkiego najlepszego dla Inki 🙂 aż się nie chce wierzyć, ze to już rok minął 🙂

Lotnaa, łączę się w bólu. U nas akurat nie zęby (Kinga nie ma jeszcze żadnego), a gorączka bez innych objawów- ostatnia noc to był płacz od 1:40 do 4:40. Panienka się wyspała i po zbiciu temperatury poczuła na tyle dobrze, że tylko fikołki miała w głowie. Zasnęłyśmy w końcu obie na kołdrze rozłożonej na macie w dużym pokoju 😉 Mam nadzieję, że to tylko trzydniówka.
Dzięki dziewczyny  :kwiatek:

U nas dzisiaj noc koszmarna ale raczej przez zęby bo pcha rączki bardzo a smoka razem z oprawkà łapie. No ale nie ma się co dziwić bo idą 4 na gorze jednocześnie  😵
Dolne jedynki wyszły w maju i do niedawna była cisza. Teraz górne jedynki i dwójki ruszyły razem wiec jest armagedon
ash   Sukces jest koloru blond....
03 września 2019 09:54
U nas noce bardzo przyzwoite, zasypia ok 20 i budzi się o 8 rano. Oczywiście je w nocy ze 3x  🏇 ale to trwa chwile i od razu śpimy. Zepsuły nam się drzemki w dzien. Mam nadzieje ze to minie bo popołudniu jest wykończona i marudna.
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
03 września 2019 19:41
Hej, ja jak zawsze wyskakuję z dygresją. Śpicie z niemowlakami? Znaczy, że w łóżku? Młoda ma 6 tyg skończone, śpi w łóżeczku dostawnym, jednak zdarzyło mi się parę razy obudzić się z nią przy boku, bo zasnęłam podczas karmienia;/ w ciągu dnia też czasem ją usypiam ,, kojącym ciepłem matczynego ciała''. Tylko za każdym razem się boje, że ja uduszę, albo coś innego jej się stanie.
ash   Sukces jest koloru blond....
03 września 2019 20:00
Bizon, ja nie śpię z małą, z Tymkiem tez nie spałam za to teraz młody nadrabia i przychodzi do nas w nocy i zajmuje polowe łóżka ( a mamy duże bo 180/200).
Lilka w nocy śpi w łóżeczku chicco po mojej stronie łóżka, a drzemki ma w swoim łóżeczku w swoim pokoju, albo w wózku na spacerze.... choć ostatnio często śpi w aucie i w chuście wieczorem.
Bizon Ja do 7 miesiąca nie spałam z Lili w łóżku bo bałam się że ją udusze, no nie wyobrażałam sobie jak mogę z nią i mężem spać gdzie chlop mi się lokciami rozpycha i nie raz ja od niego oberwalam. Jak mała potrzebowała bliskości w dzień to leżałam z nią przyklejona na łóżku ale nigdy nie zasnelam ze strachu. Jakoś przy pierwszych zębach w 8 miesiącu już ze zmęczenia padłam z nią i teraz od 5 rano każdego dnia po porannym karmieniu śpimy razem w 3 do 7-8  i fakt Lili niestety dostała raz od taty z łokcia ale męża to ruszyło bardziej niż ją i teraz bardzo uważa. Ale też moje dziecie lubi swoje łóżeczko od urodzenia, może to taki typ a może moja zasługa bo zawzięcie ją do niego odkładam ile razy by nie trzeba było wstawać.

Ja proszę o kciuki 12 września...mamy zabieg na oczka. Strasznie się stresuje ale wiem że robię to dla jej dobra.
Z dobrych wiadomości mamy już 4 zęby i schodzimy z leczenia na naczyniaka  😅
gunia92 są kciuki!!
U was też tyle przebojów że mam nadzieję limit wyczerpany.

Fajnie macie laski z tym spaniem. Ja przespałam przez rok jedną noc jak spaliśmy bez Inki w hotelu a ona została z moimi rodzicami... No i na roczek żadnej poprawy- dzisiejsza noc to była masakra- zęby i brzuch jej dokuczały. Biedna  😵
Cały czas sobie powtarzam że do jej 18stki tak nie będzie w ramach pocieszenia...

No i my ostatnio częściej śpimy z nią a raczej ona z nami bo śpi bardzo niespokojnie i wali wszystkim w szczebelki i się budzi jeszcze częściej. Na początku spała w dostawce, później w łóżeczku (chociaż jak walczyliśmy z kołkami czy jakkolwiek tego nie nazwać) to czasem z nami spała
gunia92 trzymam kciuki za Lilkę - będzie dobrze!

Wszystkim jubilatom i nowozafasolkowanym życzę wszystkiego najlepszego.

W sumie dawno mnie nie było. Dopiero co pisalam, że synek się urodził, a zaraz strzeli mu 14 miesięcy. Ale to leci...

Przy okazji mały off zabeczka, dostałaś może PW ode mnie? Pisałam z telefonu, a nie widzę wiadomości w wysłanych i nie wiem czy przeszło?  🤔

maleństwo   I'll love you till the end of time...
03 września 2019 21:16
Bizon, ja spałam z Kaliną pierwsze 8 miesięcy, potem coraz dłużej była u siebie. Nie wynikało to z mojego "nawiedzenia" na punkcie bliskości, po prostu tak moje dziecko spało, a sama nie potrafiła. Ona od zawsze miała giga potrzebę bliskości, zresztą do dziś jest typem człowieka--huby 😉
Bizon, my śpimy z małym od urodzenia w jednym łóżku. Do pobytu w szpitalu nie chciałam i zarzekałam się, że nie będę i tylko w łóżeczku będzie spać, ale niejako "przymusiło" mnie to, że pierwszej nocy polecono mi ogrzewać swoim ciepłem dziecko (tak się bałam, że mimo wycieńczenia po porodzie nie spałam w nocy 😉), a potem byłam tak zmęczona, że spałam kiedy on spał bałam się go podnosić z tej "mydelniczki", że go upuszczę, bo miałam silne zawroty głowy, pierwsze 2 tygodnie spędziliśmy u babci, gdzie nie było łóżeczka, więc też był mus i... tak zostało, bo wygodniej z karmieniem. Potem miał etap "lekkiego snu", że przenoszenie go z miejsca na miejsce nie wchodziło w rachubę, no a teraz się już przyzwyczailiśmy.
Generalnie też się bałam, że go przyduszę, ale zawsze stosowałam "środki ostrożności" (nie wiem czy faktycznie pomagają, mi pomagały psychicznie) - nigdy nie przykrywałam go naszą kołdrą, minimum poduszek i maksymalnie odsunięte od niego (dziecko dostawało połowę łóżka praktycznie, ale luz, każdy się wysypiał bez bólu pleców 🙂😉, odkąd raczkuje to z tym zluzowałam, bo się już potrafi odsunąć jak ma mało powietrza. No i ja bardzo długo miałam bardzo czujny sen i o ile się wiercę jak potrzepana to z dzieckiem zasypiałam i budziłam się w tej samej pozycji.

Teraz będziemy kupować większe łóżeczko i robić przymiarki do separacji, ale to chyba mi będzie z tym najciężej, a nie dziecku 😁
dea   primum non nocere
03 września 2019 21:33
Od urodzenia spałam z córką. Nie chciała spać sama, to po pierwsze. Po drugie, męża czy też niemęża brak, więc z łokcia nie zarobi. Nie bałam się, że ja ją uduszę, budziło mnie każde jej poruszenie, nie było opcji przygnieść i nie zauważyć. Po trzecie, ze względu na brak wsparcia osób trzecich, zwyczajnie musiałam być wyspana. Nie wchodziło w grę heroiczne odkładanie do łóżeczka (tym bardziej, że nie widziałam celu, bo dla mnie zysku brak), a później padanie na pysk w dzień, kiedy trzeba się zajmować dzieckiem i ogarniać okolicę, na ile się da. Usłyszałam od kogoś święte "śpij, kiedy dziecko śpi" i tak, to było święte 😉 i było znaczącym elementem mojego rozrzyganego tęczą macierzyństwa. Później poszłam do pracy i nadal nie mogłam padać na twarz w dzień. Młoda spała więc ze mną, dopóki karmiłam, a karmiłam w nocy, dopóki zęby nie wyrosły wszystkie. Nie wyobrażam sobie innego przejścia jej ząbkowania. Akurat w dzień u nas nie było praktycznie problemu, w nocy kiedy szły zęby, wisiała na mnie non stop. Ona wisiała, ja spałam. Rano byłam trochę sztywna, ale przytomna 😉 gdyby nie wisiała, to bym musiała coś innego robić. Nosić? W nocy? Brrr... Później jeszcze trochę z rozpędu karmiłam. Jak młoda miała 3 lata, to stwierdziłam, że mnie wkurza karmienie i odstawiłam. Wtedy poszła spać do siebie. Hubą w sumie nie jest :p Raczej normalna, czasem się klei, jak jest niepewna, poza tym zdobywa świat. Gdybym miała drugie dziecko, łóżeczka bym nie chciała, straszliwie się kurzyło 😉

Ile ludzi, tyle sytuacji 🙂
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
03 września 2019 21:55
Przy okazji mały off zabeczka, dostałaś może PW ode mnie? Pisałam z telefonu, a nie widzę wiadomości w wysłanych i nie wiem czy przeszło?  🤔




Odpisałam  😉
PS. A my dalej zakorkowane wysoko i na amen 😵 mam wrażenie że urodzie prędzej nastolatek niż mała kruszyne
Scottie   Cicha obserwatorka
03 września 2019 22:52
Bizon, u nas jest tak 50/50. W szpitalu spałyśmy w jednym łóżku, bo mydelniczka wydawała mi się taka... zimna. Dosłownie i w przenośni. Nie wyobrażałam sobie trzymać ją tak daleko od siebie- w szpitalu były wąskie sale i nie mieściły się 2 łóżka i 2 mydelniczki obok siebie. A po drugie- akurat jak urodziłam było załamanie pogody i na oddziale było tak zimno, ze Kinga spała w bodziaku, pajacu, owinięta w pieluchę, dwa kocyki (jak rożek) i jeszcze przykryta moją kołdrą. Całe szczęście miałam dość szerokie łóżko, wiec się pomieściłyśmy. Ja tez spałam bardzo czujnie i uważałam na nią. Po powrocie do domu różnie było- był czas, ze spała tylko w swoim łóżeczku- nie karmiłam jej na śpiocha, bo bałam się, ze ją przygniotę, poza tym mąż tez mniej uważnie spał. Pozniej spała tylko z nami- przekładanie nie wchodziło w grę, a w łóżeczku nie chciała zasypiać. Był czas, ze spała tez tylko na mnie, kiedy półleżałam na kanapie 😉 a teraz jest tak, ze zasypia przytulona do mnie na łóżku, później przekładam ją do łóżeczka i jak się przebudzi w nocy, to biorę ją do nas.

Też bardzo się bałam, ze ją przygniotę, bo sama odbierałam telefony od matek, które przydusiły swoje dziecko podczas snu. Niestety w pierwszym okresie bardzo często zmęczenie brało górę nad zdrowym rozsądkiem.
Ja przez pierwszy miesiąc z uporem maniaka odkładałam do łóżeczka, Lilka budziła się co 30min i pewnej nocy poprostu zasnęłam i jej nie odłożyłam. Błogosławię ten dzień bo w końcu zaczęłam się względnie wysypiać. Młoda spała z brzegu, zastawiona łóżeczkiem, kołdrę zawsze odwijałam. Potem jak zaczęła się kręcić za zabezpieczenie przed spadaniem z łóżka służył pies :p

Lili dostała miejsce w żłobku....zejdę na zawał, będę płakać w aucie i czekac pod budynkiem
Bizon moja Fasolka w podobnym wieku i nie śpię z nią. Boje się że właśnie gdzieś ją przygniote czy przydusze. Na dodatek niemąż strasznie rozpycha się w łóżku. Jednak plus taki, że Zuzka sama bez problemu zasypia u siebie. W nocy budzi się raz, czasem dwa i jak zje, odłożona od razu zasypia na nowo. Niestety spanie w dzień się zepsuło... Prawie w ogóle nie śpi, denerwuje się, na rękach tylko jest jako tako. Jeśli już padnie to też tylko na 15 min i zabawa od nowa....
ash   Sukces jest koloru blond....
04 września 2019 08:52
Kaarina, to taki etap ze spanie w dzien się psuje, trzeba przeczekać
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
04 września 2019 11:53
U nas różnie..ale chyba wolę jak jest niespokojna, jakkolwiek świętokradczo to brzmi, jak jest taka spokojna i budzi się w dzień tylko na jedzenie (mieliśmy taki dzień dwa dni temu 🙂 )to się martwię, że za spokojna... Nie dogodzisz.

Ps. Nie mam pojęcia o noszeniu dziecka w chuście. Czy to grubsza sprawa typu warsztaty lub jakiś kurs czy wystarczy poradnik na YT?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
04 września 2019 12:37
Bizon, znam osoby, którym YT wystarczyło, znam takie, które musiały iść nanwarsztaty/ do doradczyni. Mnie chusta pokonała mimo instruktażu znajomej, chustowo zakręconej. Ale też ją miałam zdecydowanie złą chuste.
Bizon, nasz Mały od pierwszego dnia śpi w swoim pokoju i w swoim łóżeczku. Takie było założenie i tego się trzymamy. Za dużo mam znajomych, którzy nie mogą pozbyć się przedszkolaka z łóżka😉 Młody spędził z nami w łóżku raptem kilka nocy, ale za każdym razem było nam mega niewygodnie. On się rozpychał, my byliśmy cali zdrętwiali, bo w nocy spaliśmy sztywno, żeby go nie zgnieść itd. Każdemu wg potrzeb, ale wspólne spanie to nie dla nas.

Co do chust- to nie dla mnie, ja nawet nosidełka nie umiem dobrze ogarnąć 😂 Byłam na takim wykładzie instruktażowym i jeszcze bardziej mnie zniechęcił do chust. Przede wszystkim dla mnie zbyt skomplikowane było prawidłowe podociąganie chusty tak, żeby dziecko siedziało prosto,miało odpowiednio ułożone nogi itd. Poza tym jakoś mnie to nie przekonuje- latem gorąco, zimą zabawa z kurtkami. To po prostu nie dla mnie, ale są osoby co z samym yt ogarniają bez problemu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się