Jakie pasze dajecie swoim koniom?

rochnar polecam marstall Faser-Light - bezzbożowa, dawkowanie garściowe, wyglądem może specjalnie nie zachęca (jest dość drobna), ale jeszcze nie widziałam konia, który by nią pogardził.
Hej, proszę powiedzcie, czy ktoś tutaj z forumowiczów korzysta z pasz od Gospodarstwa Rolnego Bogusławie?? Opinie na internecie są pozytywne, ale chętnie tutaj poczytam
Skusiłam się na łuskę słonecznika z pro linen, mój pierwszy i ostatni produkt tej firmy. Jak widać nadal nie uporali się z małymi "milusińskimi" w swoich paszach.





Obiś  😲 😲 😲  ja pierniczę, teraz przeszło mi przez myśl czy jak biorę paszę innego producenta ze sklepu, w którym mają również pasze pro-linen to ryzykuję?? mogę przeleźć przez worek? bo jeśli tak to zamówię bezpośrednio od hippovetu a nie będę odbierać w sklepie stacjonarnym  🤔
a.kaminska obawiam się że niestety mogą się wydostać z worka. Ciężko je całkowicie wyplenić :/
a.kaminska, larwy przegryzą wszystko.
a.kaminska z worka mogą się wydostać jako larwy, ale zainfekowanie innej paszy jest jednak mało prawdopodobne. Dorosły mol nie przegryzie szczelnego worka, by złożyć jaja w zawartości.
Brzydka prawda o molach jest taka, że ich jaja trafiają do paszy wraz z surowcem zakupionym do produkcji i o ile warunki im nie sprzyjają (czyli jest zimno i bardzo sucho), larwy mogą się nigdy nie wykluć.
Jeśli ktoś ma latem bardzo ciepło i wilgotno na magazynie, to ma przekichane.
Jak sklep nie przegapi ostro problemu, wywalenie zainfekowanych opakowań i wyłapanie tego, co z nich już wyfrunęło, powinno rozwiązać problem.
Poza tym - mało który sklep jeździecki bierze pasze na stok, poza flagowymi produktami i suplementami raczej zamawiają pasze pod zamówienie klienta.
dea   primum non nocere
16 września 2019 10:08
No nie do końca z tym bezpieczeństwem, moje kuchenne doświadczenia mówią inaczej 😉 dorosły mol, jeśli fruwa po okolicy, może złożyć jaja na zamkniętym worku, larwy sobie przegryzą albo wejdą taką szczelinką, że dla nas jest "szczelne". Przykłady gdzie w kuchni miałam? Opakowanie owocowej herbaty, zafoliowane firmowo. W środku się kłębiło. Mikro dziurki wygryzione w tej folii. Makaron zamknięty firmowo (gruba folia) - wygryzione dziurki. Pojemnik z grubego plastiku, nie hermetyczny, ale zamknięty. Nie było wygryzionych dziurek, dorosłe zostawały w środku. Niedokładnie zakręcony słoik - wchodziły wzdłuż gwintu. Dokładnie zakręcony słoik - były na gwincie. Pojemnik na herbatę, metalowa puszka - tak samo jak ten plastikowy, były w środku.
W kuchni jedyne co działało, to mocno zakręcone słoiki 😉
dea w domowej spiżarni jest często taki psikus, że różne produkty z różnych źródeł leżą tam miesiącami, niektóre latami, mało kto to sumienne kontroluje.
Na magazynie paszowym te produkty leżą na ogół po 3 miesiące maks, a taka sodoma i gomora potrzebuje czasu, żeby się wytworzyć.
Poza tym warunki w kuchniach panują raczej cieplarniane i to okrągły rok, a to też bardzo sprzyja molom.
Wkleja z netu, bo dyskusja powraca n-ty raz :

Rozwój owada
Samice składają około 200 jaj bezpośrednio na pokarm gdzie larwa po wykluciu może spokojnie żerować. Jajo barwy białej o długości 6 mm i szerokości 4 mm. Okres larwalny może trwać nawet do 288 dni w zależności od warunków zewnętrznych, jeśli są one niekorzystne gąsienice mogą zapadać w diapauzę. Dorosły osobnik w temperaturze pokojowej żyje około 14 dni przez ten czas nie pobiera pokarmu i wykazuje aktywność tylko nocą.

Występowanie omacnicy spichrzanki
Szkodnika można spotkać na całym świecie, głównie występuje w ziarnie zbóż i jego przetworach, jak również w ziołach, paszach i orzechach. W Polsce pospolicie spotykany w zakładach produkujących artykuły spożywcze. Szkodnik również dobrze się czuje w mieszkaniach co stanowi zagrożenie dla indywidualnych klientów. W USA owad stał się najgroźniejszym szkodnikiem magazynowym.

Zwalczanie omacnicy spichrzanki
Ważnym czynnikiem w walce z tym szkodnikiem jest profilaktyka. Najskuteczniejszym sposobem pozbycia się już powstałej plagi omacnicy spichrzanki jest dezynsekcja środkami chemicznymi. Dobre rezultaty można zyskać również po użyciu promieni podczerwonych i ultrafioletu. Natomiast zanieczyszczony produkt należy przesiać.

http://insektpol.pl/omacnica-spichrzanka-zwalczanie.html

lillid, wystarczy 8-10 dni w dobrych warunkach żeby powstało 200 larw z jednego owadzika...
Perlica no i o te "dobre warunki" mi chodzi cały czas...
Zbojkotujecie teraz wszystkie sklepy, które mają pasze Pro-Linen w ofercie? Serio?
Mimo, że te pasze praktycznie nigdy nie leżą na stanie, sklepy zamawiają pod konkretne zamówienia i rotacja towaru jest duża?
Rotacja owada też jest duża- wystarczy kilka minut obecności niestety.
lillid, to pytanie nie do mnie, ja już wcześniej pisałam, że kilka larw jeszcze nikomu nie zaszkodziło  😁
Jedno mnie zastanawia. Śledzę już jakiś czas tę dyskusję. Zamawiam miesięcznie bardzo duże ilości paszy Pro-Linen (paleta, półtorej w skali miesiąca, wiele produktów z oferty). Obok mnie niejako, sklep zamawia drugie tyle.
Ani ja, ani sklep NIGDY nie trafiliśmy nawet na pół robaka w paszy. W tym w łusce i Harmonicu, o których tu mowa.
Moja ostatnia paleta - sprzed paru dni - czysta.

Wnioski - przechowywanie? Transport? Bo to chyba niemożliwe, że skoro zakładamy inwazję w magazynie, worki tego samego produktu (łuska) z tej samej partii (sprawdziłam wg zdjęcia tu dodanego i numerów) są czyste, ani pół robaka? To co - robaki wybierają, worki pojedyncze tak, a paletowe już nie?  😂

Myślałabym o sprawdzeniu przewoźników i magazynów także transportowych, oraz swoich stajni. Nie mówię, że producent jest na bank "czysty", bo nie byłam w magazynie i nie wiem, ale jest to dla mnie doprawdy zastanawiające.

Edit:
No i jeszcze jedno. Pamiętajcie, że Pro-Linen ma w ofercie pasze świeże, nie konserwowane. Dla mnie jest to argument decydujący na TAK dla tych pasz. Dla robaków, też. Jeżeli mają do wyboru świeżą paszę lub produkt nasączony konserwantem, to każdy mądry robak zabierze się za świeże, niezależnie od firmy.
Perlica uff 😀

Sama magazynuję pasze. Z zasady jeśli w/na worku znajdziemy jaja/larwy/kokony/robale, to wywalamy całą partię, choćby i to miała być cała paleta.
Przypadków zainfekowania paszy na magazynie póki co brak.

Każdy podmiot magazynujący pasze powinien mieć numer paszowy i procedury HACCP, w tym DDD - czyli pułapki, lampy owadobójcze no i procedury kontroli stanu magazynowanego towaru (których rzecz jasna powinien przestrzegać).
Jeśli kogoś ten "przykry" obowiązek ominął (bo olał temat i się nie zgłosił do PIWu...), to niech się nie dziwi, że ma problem.

Może być np. tak, że ktoś kupił worek paszy z jednej partii w jednym sklepie i jest ok, a kto inny w innym i w środku było czarno od moli, bo towar był przechowywany w wilgotnym miejscu. To wcale nie oznacza, że dopiero tam był zainfekowany.
On mógł być zainfekowany od samego początku, ale "wyszło szydło" dopiero, jak dostało odpowiednie warunki do rozwoju.
I moim zdaniem nie ma w tym nic złego - każdemu producentowi może się trafić trefny surowiec do produkcji i problem ujawni się dopiero po kilku miesiącach u klienta docelowego. Jak dla mnie fakt nie-konserwowania pasz jest również bardzo na plus.
Dlatego nie ma co popadać w paranoję...
Z tego samego zamówienia znajoma ma mesz i sieczkę pro linen, jedno i drugie bez moli. Mi ta łuska leżała kilka dni zanim ją otwarłam, odrazu sprawdziłam pozostałe pasze (sieczka i musli z innych sklepów i innych producentów ale wolałam i tak sprawdzić)i są ok. Na worku łuski nie było też żadnych oznak prób wydostania się moli, przypuszczam więc, że zbyt długo one tam nie były bo to przelezie przez wszystko i rozmnaża się w ekspresowym tempie. To już moja druga sytuacja z molami w łusce słonecznika, pierwszy raz miałam je w produkcie jar paszu.
Osobiście na pewno nie skuszę się już na produkty tych firm i chyba w ogóle na łuskę słonecznika... Nie wnikam na jakim etapie produkcji te mole się pojawiają ale zwyczajnie żal by mi było wyrzucać drogich pasz przez jakąś "durną łuskę".
Ja również długi czas karmiłam Pro Linen i nie miałam anie larw ani moli, pszę zamawiałam bezpośrednio od producenta. Wszystko zawsze na czas, świeże i pachnące 🙂
Kupiłam z dwa tygodnie temu łuske z prolinen ale całe szczeście jest czysta, chyba wiecej nie bede ryzykować  😲
Idąc tokiem rozumowania niektórych osób w tym wątku; zanim rozpoczęłam prawie 3 lata temu żywienie pełnoporcjowe paszami Pro-Linen, długo szukałam próbując produktów różnych firm... i gdybym zebrała tutaj w poście wszystkie wpadki firm paszowych, jakie mnie po drodze spotkały, wyszłoby, że żadna marka nie jest "godna zaufania"  😂 Z mojego doświadczenia wynika ponadto, że nie ma w tej kwestii znaczenia pochodzenie paszy (firma polska, firma zagraniczna), jej forma (świeża, konserwowana) ani cena (od bardzo tanich po te z droższych na rynku) - każda firma zalicza wpadki. Dlaczego? Ano dlatego, że pasza i jej produkcja to nie jest ręczna robota jednego człowieka, a na linii produkcyjnej zawsze można coś, niestety, przeoczyć. Nie mówiąc już o wpływie przechowywania i transportu. Jeżeli nie rozumiecie tego, zastanówcie się czy nigdy w sklepie nie trafił się Wam kwaśny jogurt mimo dobrego terminu ważności? I czy jest to powód, aby nigdy już nie zjeść jogurtu?

Powiem więcej - spotykały mnie takie absurdy, że można się było już tylko śmiać. Wymieniając kilka jakie pamiętam - w paszach różnych marek znalazłam: gwóźdź w suplemencie za ok 450 zł wiaderko, zasuszonego trupa myszy w sieczce, sznurki, kamyczki, kawałki plastiku, gumki recepturki. Pro-Linen i rzeczone mole to jest, że tak powiem, małe piwo  🤣

Zdarzyło mi się też, że dietetyczka firmy znanej i cenionej, oferującej pasze dla koni sportowych, NIE WIEDZIAŁA jak zbilansować wysłodki, nie umiała mi odpowiedzieć na to pytanie.

Podsumowując to wszystko, rynek jest duży i każdy ma wybór; nie uważam jednak, by nakręcanie się nawzajem ("o matko, już nie kupię"😉 miało jakikolwiek sens. Każda rozsądna osoba zdaje sobie sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze, w każdej paszy może być COŚ. Po drugie, nie ma żadnej pewności, czy mole rzeczywiście pochodzą z magazynu producenta (wręcz póki co, wychodzi, że raczej nie).
Jakiś czas temu, kilka lat, wrzuciłam tu zdjęcia Saracena zbrylonego przez melasę w wielkie zlepy. Była wtedy reklamacja, nierozpatrzona - pani dystrybutorka powiedziała, że w tym wypadku zawiniło złe przechowywanie, a nie producent. To, że Pro-Linen rozpatruje te reklamacje, świadczy o ich dobrej woli i zrozumieniu dla Klienta. Ale zanim pójdzie jakaś zbiorowa panika, proponowałabym się zastanowić nad tym, co napisała chociażby lillid na temat moli, ich wylęgania i warunków przechowywania pasz. I nie popadać w paranoję.
xxmalinaxx Problem polega na tym, że akurat pro linen widać ma realny poblem z tymi molami bo to nie odosobniony przypadek. Nie wiem na jakim etapie te mole się pojawiają ale jest to kolejny raz, gdy jest o tym mowa. Ja widocznie przez 10,5roku posiadania konia miałam dużo więcej szczęścia niż Ty bo przez ten okres zakupu pasz i supli nigdy nie znalazłam w nich niczego dziwnego. Dlatego też mając wybór będę wybierać nadal inne marki, które mnie nigdy jak dotąd nie zawiodły. Dobrze, że każdy ten wybór ma i może decydować jak chce 😉
Może wyjdę teraz na totalną ignorantkę, ale czy serio po znalezieniu paru robaczków wyrzucacie paszę? Bo ja jak tak myślę, to te konie (przynajmniej moje) chodzą po trawie, jedzą ją, czasem nawet im się urwie z korzonkiem, na tych trawach również siadają przeróżne stworzonka, zostawiają tam jaja, odchody, konie również czasem jedzą robaczywe jabłka spod jabłonki. Czy zatem pare robaków więcej zrobi im aż taką różnicę??
Szalona😉 Ja bym tego koniowi nie dała, wyrzuciłam z automatu. Natomiast już pomijając poniekąd własne sumienie karmienia czymś z molami to chodzi też o łatwość rozprzestrzeniania się tego. Mam konia w kameralnej aczkolwiek typowo pensjonatowej stajni. W życiu bym nie zaryzykowała przedostania się tego do innych moich paszy czy paszy innych pensjonariuszy, bo wiem jakim potem armagedonem jest proces pozbycia się moli (przerabiałam to w piwnicy przez kilka miesięcy). Dla mnie to za duże ryzyko, już pomijając właśnie fakt, że osobiście bym tego i tak nie skarmiła.
Szalona😉, Czego oko nie widzi, tego rozum się nie przestraszy 😉 Sumienie by mnie gryzło po prostu. Wywaliłabym taki worek z molami. Natomiast nie wejdę w to, co mój koń zje na padoku - aczkolwiek jak miałam jabłoń na pastwisku u siebie, to zbierałam te jabłka, żeby się konie nadmiernie nie obżarły....
Szalona😉, - wiesz, dla mnie jest różnica między przypadkowym opierdzieleniem czereśni z dodatkowym białkiem, a celowym zjedzeniem płatków z molami 😉 Wolałabym nie ryzykować zdrowia swojego i swojego konia. Poza tym z przyczyn przez Ciebie wymienionych konie pastwiskowane odrobacza się częściej.
dea   primum non nocere
16 września 2019 21:17
Myślisz, że koń po zjedzeniu moli spożywczych jest do odrobaczenia?  😲
Ja wiem, jakie mole są upierdliwe, ale nijak nie mogę się dopatrzeć jakiejś giga szkodliwości, miewam je w kuchni, czasem zabiję dorosłego, a czasem wyjmę z czegoś larwę. I nie zamierzam panikować i wyrzucać wszystkiego jak leci z powodu pojedynczych osobników 😉 zjadamy normalnie te produkty, po wyjęciu nieproszonych gości 😉 czuję się trochę kosmitą 😉
Jak zacznie mi jedzenie chodzić to wyrzucę.
A co do sumienia, to bardziej by mnie gryzło po wyrzuceniu tego niż daniu paru robaczków koniowi czy sobie. 😉
dea, - gdzie ja to napisałam? Napisałam, że konie na pastwiskach z reguły odrobacza się częściej niż te w chowie klatkowym 😉 Dużą nadinterpretacja z tymi molami i odrobaczaniem, odrobaczanie było do larw zjadanych przez konie na pastwisku, bo tak, latwiej tam o zarobaczenie, szczególnie jak jest np. zbiornik ze stojącą wodą do picia czy stawik. I że nie podałabym koniu świadomie żarcia z robalami, jakimikolwiek.
[/b] - a ja wyrzucam bez oporów, bo doskonale pamiętam walkę z molami. One są potem wszędzie, te ich pajęczynki, fuuuj. Nie umiałabym zjeść czegoś w czym znalazłam mole. Mole to też ich odchody.
dea   primum non nocere
16 września 2019 23:27
Uff to dobrze, że to skrót myślowy 😉
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
17 września 2019 06:44
10 lat mamy pasze Havensa, zamawiamy średnio paletę a bywało, że dwie palety miesięcznie.
Nigdy nie miałam żadnych problemów, czy to robale, sznurki, rękawiczki czy inne bonusy w paszy.
Od pół roku mamy tez produkty Pavo, Hartoga i Eggersmanna i też nic jeszcze nie było.
Więc to nie jest tak, że nie ma firm godnych zaufania, przy takich ilościach pasz które magazynujemy w stajni pojawienie się moli byłoby dla nas ogromnym problemem i stratą finansową, więc ja bym nie zaryzykowała świadomym zakupem paszy firmy, o której wiem że taki problem występuje.
Ja Eggersmannem karmię i suplementuję bez mała ze 20 lat i też nigdy nic dziwnego ani w paszy ani w witaminach nie znalazłam... Co do jedzenia produktów, w których byly larwy moli (czyli nadal są i larwy i jajka i odchody), nie dałabym rady zwalczyć odruchu wymiotnego. Bleech
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się