Depresja.

Ja zmieniłam Aciprex na wenlafaksynę. Jeśli czujesz się ospała i senna, to bierz ją wieczorem.
Biorę ją dopiero od tygodnia i poza rzadkimi zawrotami głowy i nudnościami czuję się dobrze, psychicznie też nieźle, wychodzę ze swojej "czarnej dziury". Ale Aciprex na początku też tak działał, potem przestał...
Właśnie mam zalecenie brania do śniadania  😉
Dziś było lepiej, nie spałam za dnia.
Cieszę się i nie cieszę, że mam możliwość zdrzemnąć się w trakcie dnia, bo pracuję z domu i sama sobie szefuję. Jakbym siedziała w biurze to chyba bym spała z głową na klawiaturze.
Od jutra zacznę ją brać codziennie, bardzo mocno czekam na efekty, powinny się pojawić około drugiego tygodnia zażywania.

Cieszę się, że zrobiłam ten gigantyczny krok w swoim życiu jakim było pójście na psychoterapię i do lekarza.
Jednocześnie bolą mnie mądralujący się wokół ludzie, którzy z głupawym uśmieszkiem i niedowierzaniem komentują moje decyzje. Bliscy ludzie. Nie mający pojęcia CO doprowadziło mnie do tego miejsca. I nigdy się o tym nie dowiedzą. Nigdy nie będę mogła tego wykrzyczeć na głos.
Ale durni ignoranci widzą moją osobę przez pryzmat zew skorupy i komentują, że teraz to takie modne chodzić do psychoterapeuty, że coś sobie uroiłam, że attention whore, że nie piję (niezła przesada, faszeruję się jakimś "syfem" - chodzi o leki - i nawet pić nie mogę  :lol🙂. Przecież mi absolutnie niczego nie brakuje (w oczach innych). Co złego mogło mnie spotkać. Co ja złego mogłam niby przeżyć?
Mam ochotę się odciąć od wielu osób.
Meise, to to zrób, odetnij się!
Przynajmniej na czas, kiedy jesteś podatna na tego typu uwagi. Ja tak zrobiłam, wytłumaczyłam sobie, że to czas wyłącznie dla mnie i uwierz mi, że to był dobry moment żeby nabrać dystansu do komentarzy innych na mój temat.
majek   zwykle sobie żartuję
18 września 2019 09:26
ja tez mam ochote sie odciac, szkoda, ze od meza
Astra, chyba tak zrobię. Odetnę się w miarę możliwości. I nie wspomnę już ani o terapii, ani o czymkolwiek. Przed niektórymi ukrywam fakt brania leków, ale ciężko mi się wymawiać po raz setny od alkoholu, gdzie ja nigdy nie odmawiałam, a teraz podejrzane, bo zawsze się obsadzam w roli kierowcy. A nie mam ochoty o posądzenia o ciążę. I póki co kręcę.

majek, współczuję braku wsparcia u najbliższej osoby. Mnie mój partner wspiera. Różnie mu to wychodzi, tym bardziej że ostatnio moje wybuchy skupiały się na nim, ale stoi za mną i wierzy, że będzie lepiej i się poukłada.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
18 września 2019 10:01
zazdroszczę. Też bym chciała kogoś, kto za mną stanie. Na razie to udało mi się usłyszeć, że to nie depresja tylko lenistwo
Bo to ciężko jest zrozumieć osobie, która nigdy w życiu nie miała do czynienia / sama nie doświadczyła. Ludzie z natury lubią być ignorantami i się tym popisywać. Czują się przez to lepsi, ważniejsi.
Oni - tytani pracy, tytani życia - radzą sobie sami, a ty wymyślasz, faszerujesz się syfem (który na pewno nie działa), cudujesz. Bo co, bo masz depresję, bo ci ktoś lata temu powiedział, żeś gruba? HAHA. A może byłaś maltretowana i krzywdzona przez lata? Taa, jasne. Patrzę na ciebie i nic nie widzę. Wymyślasz. Poślę ci ten uśmieszek pełen pogardy i wyższości. Bo tak naprawdę ci zazdroszczę.

Ech....
majek, czasem taka decyzja jest jak odcięcie kamienia, który ciągnie w dół. Warto zaryzykować.
Meise, A wiesz co jest najlepsze? Wcale nie musisz przed nikim się usprawiedliwiać. Ucinasz dyskusję krótkimi komentarzami typu: to względy zdrowotne, znudziło mi się, nie twoja sprawa, to wrażliwa kwestia, nie chcę o tym rozmawiać itp. z czasem przestaną pytać.

Trzymam kciuki żebyś się szybko tego nauczyła. :kwiatek:
Mi zajęło to prawie dwa lata i nadal się tego uczę  🙄 a i grono znajomych się jakoś uszczupliło.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
19 września 2019 07:17
ja mówię, że biorę leki i tyle. Nikt nie dopytuje jakie.
majek   zwykle sobie żartuję
23 września 2019 08:31
Dziewczyny, ktoras z Was do mnie napisala na messengerze ostatnio, obiecalam cos napisac i szczerze mowiac zglupialam, nie moge znalezc tej wiadomosci.
Nie wiem, kto do mnie pisal. Albo Katarzyna albo Karolina.  :kwiatek:


BASZNIA   mleczna i deserowa
23 września 2019 09:04
majek, ja 🙂.
Jeżeli po dwóch tygodniach nie ma poprawy, a jest znacznie gorzej to znaczy, że lek nie działa?

Mam niewyobrażalne bóle głowy z rana (takie nie do wytrzymania), potrafię spać do 12 (wczoraj), po czym odsypiać kolejne 2h w ciągu dnia, żeby... nie zmrużyć oka całą noc. Mam zawroty głowy i nudności.
Poprawy nie ma ani o krztynę, wręcz gorzej, bo tej nocy nie spałam i zapętlałam się tylko we własne myśli.

Jestem strasznie rozczarowana. I tak muszę to brać jeszcze 2 tygodnie i kontrola. Czy mam już skreślić ten lek, czy jest szansa, że jeszcze coś się polepszy?
Meise, przy niektórych lekach może pojawić się przejściowe pogorszenie objawów, stąd też ocenia się działanie dopiero po kilku tygodniach. Nie wiem jak jest akurat z Twoim lekiem, może tunrida podzieli się swoimi doświadczeniami
Ja bym jeszcze dała mu szansę. Czasem organizm potrzebuje więcej czasu na reakcję, albo najpierw pojawia się regres a dopiero potem poprawa. O ile to możliwe, wytrzymaj do wizyty i wtedy zobaczysz - może dostaniesz większą dawkę albo inny lek. Jeżeli jednak jest to nie do wytrzymania, może spróbuj zadzwonić do swojego lekarza i dopytać?
No właśnie mi psychiatra powiedziała, że wenlafaksyna szybko działa i daje już efekty po 10 dniach. A tu jajo.

A nastawienie miałam takie, że po pierwszych dwóch dniach czułam "poprawę", totalne placebo. A potem się zaczęła niewyobrażalna wręcz senność, bóle głowy, pogorszenie nastroju.

No nic, zrobię tak jak radzicie - wytrzymam do wizyty.

Te bóle są takie, że aż mi uszy zatyka...
Ze sto razy chyba już tu pisałam, że nie lubię wenlafaksyny, bo jest źle tolerowana przez pacjentów.
I ja bym się nie męczyła, tylko poszła i zmieniła na inny.
Ps- musisz być bardzo wrażliwa na nią, skoro bierzesz najmniejszą dawkę 37,5 co drugi dzień i męczą cię takie działania niepożądane.  Bez sensu jest przyjmowanie leku nadal. Bo docelowo trzeba by zwiększyć do 75 mg dziennie.
Jest cała masa leków przeciwdepresyjnych do wyboru!
Od kilku dni biorę codziennie dawkę 37,5.
Bez sensu, strasznie mnie to rozczarowuje. Czytałam, że to nowoczesny lek, że bardzo zachwalany w działaniu. Do psychiatry robię 120 km.

W ogóle terapia i leki u mnie nie dają pożądanego efektu, wręcz jest gorzej i gorzej, mam rozgrzebane gówno z przeszłości i tyle. Zaczynam w to wszystko wątpić... jestem bardzo nerwowa i rozdrażniona.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
24 września 2019 13:33
a brałaś jakieś inne leki?
Nie, dawno dawno temu tylko psychiatra mi coś na sen przypisywał, bo cierpiałam na chroniczną bezsenność. Ale to było jakoś 11-12 lat temu.
To tak jakbyś miała anginę ropną, połknęła jakiś antybiotyk, po którym dostałbyś wysypki i stwierdziła, że jesteś rozczarowana antybiotykami, bo nie pomagają.
Trzeba po prostu zmienić lek na inny.
Do mnie dość często przychodzą pacjenci na zmianę leków zaleconych przez innego psychiatrę ( wenlafaksyna, Trittico zlecane nie na spanie ale jako lek przeciwdepresyjny, paroksetyna, duloksetyna- te najczęściej!) , po których źle się czują. Dobieramy inny i jest ok.

Ps- co do rozgrzebania sprawy z przeszłości, osobiście uważam, że sam lek nie pomoże na to. On Ci usprawni działanie neuroprzekaźników w mózgu. Ale na odczuwanie nadmiernych emocji sprawy z przeszłości- szału chyba nie zrobi. Może splyci te emocje i spowoduje że przestaniesz nimi teraz żyć i przestaniesz się tym aż tak bardzo przejmować. Ale jednak, jak by nie było, to uważam, że kiedy się poprawi po leku, to i tak zostanie do wykonania robota. Czy to z psychologiem, czy walcząc samemu, ale robota do wykonania zostanie. Tak uważam. Samemu, to nie wiem... Różnie sobie ludzie radzą: kontakt z naturą, joga, medytacje, wiara i ksiądz, pogaduchy z kimś rozsądnym kogo szanujemy, itd itp. Wielu osobom na takie różne rozkminy pomaga urodzenie dziecka. Bo nagle się okazuje że nie ma czasu na " pierdoły" emocjonalne, bo jest do wykonania konkretna robota tu i teraz przy najukochańszej istocie na świecie. Naprawdę jest różnie.
Ale na ten moment, jak Ciebie czytam, to uważam, że lek jest Ci teraz potrzebny.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
27 września 2019 10:12
ja tez mam ochote sie odciac, szkoda, ze od meza

majek, jak ja Cię rozumiem. Ja swojego najchętniej wysłałabym w kosmos. Choć z drugiej strony jego obecność motywuje mnie i zmusza do życia, do działania, tak jego gadki i zachowanie nie pomagają. Od jakiegoś, dłuższego czasu w ogóle nie potrafimy rozmawiać. No jak rozmawiać z kimś, kto cię w ogóle nie słucha, nie daje dokończyć myśli i zakrzykuje, nie przyjmując przy tym żadnych argumentów.

Meise leki działają, problem, żeby je odpowiednio dobrać. Też wydawało mi się na początku leczenia, zarówno przy wcześniejszym epizodzie paroxinorem, jak i teraz escitalopramem, że nie działają. Dopiero po miesiącu - półtora mogłam docenić komfort, jaki zapewniły mi leki. Ja na ten początkowy okres, gdy jeszcze działania nie czuć, a wręcz może dojść do pogorszenia nastroju, dostałam leki działające doraźnie, takie koła ratunkowe w razie W.
Trzymaj się i nie poddawaj. Leczenie to nie magia i czary wróżki Tamary, proces naprawczy musi potrwać.
To tak jakbyś miała anginę ropną, połknęła jakiś antybiotyk, po którym dostałbyś wysypki i stwierdziła, że jesteś rozczarowana antybiotykami, bo nie pomagają.
Trzeba po prostu zmienić lek na inny.
Do mnie dość często przychodzą pacjenci na zmianę leków zaleconych przez innego psychiatrę ( wenlafaksyna, Trittico zlecane nie na spanie ale jako lek przeciwdepresyjny, paroksetyna, duloksetyna- te najczęściej!) , po których źle się czują. Dobieramy inny i jest ok.

Ps- co do rozgrzebania sprawy z przeszłości, osobiście uważam, że sam lek nie pomoże na to. On Ci usprawni działanie neuroprzekaźników w mózgu. Ale na odczuwanie nadmiernych emocji sprawy z przeszłości- szału chyba nie zrobi. Może splyci te emocje i spowoduje że przestaniesz nimi teraz żyć i przestaniesz się tym aż tak bardzo przejmować. Ale jednak, jak by nie było, to uważam, że kiedy się poprawi po leku, to i tak zostanie do wykonania robota. Czy to z psychologiem, czy walcząc samemu, ale robota do wykonania zostanie. Tak uważam. Samemu, to nie wiem... Różnie sobie ludzie radzą: kontakt z naturą, joga, medytacje, wiara i ksiądz, pogaduchy z kimś rozsądnym kogo szanujemy, itd itp. Wielu osobom na takie różne rozkminy pomaga urodzenie dziecka. Bo nagle się okazuje że nie ma czasu na " pierdoły" emocjonalne, bo jest do wykonania konkretna robota tu i teraz przy najukochańszej istocie na świecie. Naprawdę jest różnie.
Ale na ten moment, jak Ciebie czytam, to uważam, że lek jest Ci teraz potrzebny.


Ja nie zamierzam absolutnie rezygnować z terapii. Cały czas chodzę. Tylko mi się pogarsza, bo muszę mówić o trudnych i niesamowicie bolesnych rzeczach, które wypierałam większość swojego życia i nie potrafię po zamknięciu drzwi od gabinetu o tym nie myśleć. Jestem wkur**, odbija się to na moim związku, bo partner jest zawsze pod ręką, żeby się na nim wyżyć. Jestem niesamowicie nerwowa, najmniejsza pierdoła mnie wyprowadza z równowagi, okradzenie mojej firmy powodowało wiadome myśli...
Jestem bardzo rozczarowana, ale nie mam już tych bóli głowy. Nie zmrużyłam znowu oka tej nocy, przewalałam się całe godziny i oczy miałam jak pięć złotych. Nie wiem czy to wina leku czy stresów.
Wychudłam, straciłam zainteresowanie jedzeniem, jem byle co w biegu i jakieś minimalne ilości.
Zobaczymy, zjem ten drugi blister i pojadę na kontrolę.
Dzięki za odpowiedź  :kwiatek:

ElMadziarra, dziękuję za słowa otuchy  :kwiatek: Ja się po prostu łatwo zrażam. Mam stan permanentnej anhedonii, neurastenii i do tego epizody szału. Kołatanie serca, stany lękowe totalnie z dupy. I strasznie wierzyłam, że leki to czarodziejska różdżka i od razu pierwszy lek mi pomoże...
smartini   fb & insta: dokłaczone
27 września 2019 10:38
Meise, ja jak dostałam antydepresanty to w zestawie na pierwszy miesiąc dostałam dodatkowo silniejszy, otępiający lek (nie stosuje się go na dłuższą metę ale na ten okres 'odpalania' się właściwego leku) + tabletki nasenne, żeby nie ześwirować czekając, aż antydepresant zacznie działać. Może czegoś takiego byś potrzebowała? Teraz, to pewnie musztarda po obiedzie ale może warto pamiętać o takiej opcji na przyszłość?
No widzisz, mi psychiatra nic takiego nie poradziła, ale zasugeruję jej jak teraz pojadę. Ja najpierw brałam co dwa dni, teraz codziennie. Wczoraj mnie już głowa nie bolała. Ale pozytywów brania leku na razie nie widzę (oprócz odstawienia alko z czym czuję się wyśmienicie i poszło mi zupełnie bezboleśnie). Mam dobre nastawienie, na początku zadziałał efekt placebo, a potem zjazd...
Zobaczymy co mi powie, chyba 3 października mam wizytę.
Dzięki za sugestię  :kwiatek:
smartini   fb & insta: dokłaczone
27 września 2019 10:51
Meise, Powodzenia 🙂 ja pamiętam, że faktycznie na tym leku byłam wyłączona emocjonalnie, mało mnie cieszyło ale, co naważniejsze, nic mnie nie dołowało, ustały stany lękowe, ataki paniki i w zasadzie większość jakichś hardkorowych przypadłości. A jak go zaczęłam odstawiać to już normalny lek zaczynał działać więc przejście było gładkie. Także uniknęłam tego zjazdu o którym piszesz.
Dziękuję  🙂
Dobrze, że się można tu czasem wygadać. Bliskich nie chcę obciążać, za bardzo wszystko przeżywają...
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
27 września 2019 11:29
Pisanie jest dobre. Trzeba poskładać myśli, ułożyć sobie w głowie co się chce napisać, a nie wyrzucić z siebie potok słów na chybił trafił i na koniec jeszcze się rozpłakać.

Proces psucia styków zazwyczaj jest długotrwałym procesem, więc i proces naprawczy krótki nie będzie. Tylko nie można się poddawać, w końcu gra idzie o życie.

Ja 3 października zaczynam terapię. Zobaczymy. O problemach nigdy nie umiałam gadać. Zawsze mówiłam o nich dopiero, gdy już były przepracowane i mogłam sprowadzić je do zabawnej anegdoty ku uciesze słuchaczy.
Gratuluję decyzji o terapii, ja swoją podjęłam rok temu, nie żałuję, ale jednak myślałam, że będzie łatwiej i progres będzie szybszy. A jest w żółwim tempie.
Ale chyba uwierzyłam, że można być szczęśliwym tu i teraz. W sensie zaczynam w to wierzyć. Bo długi czas myślałam w kategoriach - nikt nie jest szczęśliwy, nie znam nikogo szczęśliwego, a Ci co tak twierdzą zwyczajnie kłamią. Każdy ma swoje demony i nawet będąc pięknym, mądrym, zdrowym i bogatym nie można być szczęśliwym, bo coś tam...
Ale jednak poznaję ludzi, którzy wydają się promieniować szczęściem. I nie wyczuwam w tym fałszu.

Trzymam kciuki za Ciebie i za zdrowie: psychiczne i fizyczne  🙂
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
27 września 2019 11:47
Dzięki i wzajemnie. Ja jestem na etapie układania sobie wszystkiego w głowie od początku i pytania siebie czego chcę od życia. Kim jestem, kim chce być, co chce robić w życiu i gdzie znajdę szczęście. Wszystkie życiopuzzle mi się rozsypały i muszę od nowa je do kupy poskładać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się