Nauka Jazdy Konnej 30+

Jak w temacie.
Czy ktoś z Was zaczynał naukę jazdy konnej po 30?
Jeśli tak to z jakimi problemami się zmagacie?
Co sprawia Wam największą trudność a co przychodzi łatwo?
Jak z zagospodarowaniem czasu?
Jaki stosunek mają do Was młodsi jeźdźcy?

taggi   łajza się ujeżdża w końcu
08 października 2019 08:48
Ja wprawdzie jeżdżę od dziecka, ale z obserwacji moich znajomych, których czasem wsadzam.... główny problem to głowa. Dorośli bardziej się boją, mają więcej oporów, a to ich hamuje
przydatną sprawą jest natomiast ogólnie dobra kondycja, jakieś sporty uprawiane przez te 30 lat ;-) Jeśli chodzi o młodszych jeźdźców to ja raczej obserwuję chęć pomocy. Dzieciaki lubią czuć się mądrzejsze od dorosłych ;-)
Tak, główny problem to głowa. I ogólna sztywność, wolniejsze przyzwyczajenie ciała do ruchu, wolniejsze "załapanie" podążania za ruchem konia - jeśli w młodszym wieku nie uprawiało się sportu. Ale np. w pływaniu też tak jest. Główny problem to głowa. Zapisałam się na naukę pływania (i chcę to przeprowadzić porządnie) - pod kątem "ruchowym" idzie mi dobrze, lepiej od niektórych, ale jak się zafiksuję sama w sobie, to nagle kłopot z samym oswojeniem się z wodą. Im dłuższa przerwa, tym więcej czasu potrzebuję psychicznie, żeby się nie usztywniać - w jeździectwie dzieje się to samo. Także nie robić długich przerw 😉

Młodsi jeźdźcy... nie spotkałam się chyba nigdy z jakimś "specjalnym" bądź "niespecjalnym" traktowaniem. Za to spotkałam się z takim, kurde, "przecenianiem" tego co widzą/twierdzą/myślą młodsi jeźdzcy. Bardzo często się spotkałam (szczególnie u dorosłych kobiet) z takim "umniejszaniem" siebie, takim, hmmm.... "ooo, ona ma 12 lat, a jak śmiga, a ja dorosła baba ledwo na konia wchodzę...". Nie myśleć tak o sobie! 🙂 Tej 12 latce takie myślenie przez głowę nie przeszło... To nasz dorosły punkt widzenia. Młodzi się zajmują zabawą albo relacjami między sobą. Tak mi się wydaje.
Szczególnie, że teraz te niektóre dzieci bywają "upośledzone ruchowo"...  👀
Będę nudna i też powtórzę, że głowa. Tak wynika z moich obserwacji. Na początku jest duży lęk nawet by podejść do konia. Później jak już się siedzi na najspokojniejszym koniku 140 w podkowach, to wydaje się on taki wielki, więc jest stres jak postawi krok. Ale mam przykład, który przypadkiem obserwuję od pierwszego usadzenia na koniu do aktualnie pierwszych galopów i się to powoli rozkręca  🙂 i sprawia coraz większą frajdę. Na początku jest dużo gadania i lamentowania, ale później człowiek się przełamuje i nie wiadomo kiedy już galopuje w terenie  😍

Zaczęłam jeździć 20 lat temu mając 9 lat i wcale nie było tak, że byłam odważna i brawurowa. Już jako dziecko miałam sporo lęków i oporów. Koń mnie zrzucił w galopie i przebiegł po mnie, z rok miałam uraz i lęk przed szybkim galopem (poniósł a potem zrzucił). Jak spadałam czasem na kark to bałam się inwalidztwa (tak, był film o dziewczynce, która spadła z konia i trafiła na wózek, zaoglądałam się jako dzieciak i potem zawsze to już miałam z tyłu głowy).

Ogólnie to jestem bardzo ciekawa tego wątku i Waszych doświadczeń, bo... chciałabym nauczyć jeździć konno mojego Niemęża  😜
W marcu 32 lata, pierwszy wypadek przy koniach już miał  🤣 Głaskał konia przez okienko boksu i... koń mu złamał nos i rozciął do krwistego mięsa wargę, że krew kapała na podłogę stajni... Także teraz głaska z daleka  🙄
Wszystko da się zrobić zależy jakie masz aspiracje, zaczynałem jeździć w wieku 28 lat i nie było problemu dojść do małej rundy w skokach. Najtrudniejsze to wyszkolić sobie konia na takie zabawy, chyba że kupisz profesora i znajdziesz dobrego trenera, to wszystko łatwo wtedy idzie.
Wydaje m się, że decydujące są głowa i poziom wysportowania. Ja jeżdżę od dziecka ale zdarzyła mi się kilkuletnia przerwa. Powrót był raczej związany ze wzmocnieniem niektórych mięśni i ogólną kondycją fizyczną. Ale obserwuję, że u osób zaczynających po 30-tce to głowa, głowa, głowa.

A nastolatki zajmują się głównie same sobą albo same między sobą i raczej mają wywalone jak kto dorosły jeździ. Przynajmniej u nas w stajni. Nie ma szkółki, dziewczynki głównie trenują więc nie mają czasu na ploty. Jak mają sekundę to spędzają ją wgapione w telefon a nie w panią 30+ akurat siedzącą na koniu.

Najgorsze plotkary to niektóre domorosłe trenerki, którym się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadały.
No właśnie głowa... 😡
To tez mój problem. Zaczęłam jeździć w wieku 34 lat. No i muszę się z wami zgodzić. Wszystko zawiera się właśnie tam. Jestem osobą która boi się niemal wszystkiego. Przez ten niecały rok pokonałam już wiele swoich (często irracjonalnych) lęków i jeszcze trochę walki mnie czeka ale jestem bardzo zadowolona z tego co osiągnęłam - bo na początku bałam się nawet puścić siodła w kłusie  😵 Rok temu popukałabym się w głowę jakby ktoś powiedział że będę jeździć konno... Więc grunt to odpowiednie nastawienie i wiara w siebie bez ciągłego narzekania i zbędnego gdybania.
A co do wysportowania - ja żadnych sportów nigdy nie uprawiałam i może przez to niektóre elementy nauki przychodziły mi trudniej...ale nie było tragedii myślałam że będzie gorzej
A więc głowa, głowa, głowa
Co do młodzieży - zetknęłam się z 2 typami
-autorytet jeździecki, nawet nie zaszczyci cię spojrzeniem (może wtedy jak będziesz skakać co najmniej L)
-wcześniej wspomniany pomocnik i gaduła
Jeśli nigdy nie uprawiałaś żadnych sportów, to szczerze mówiąc na Twoim miejscu pomyślałabym o jakimś cross ficie, czy przynajmniej raz w tygodniu „z Chodakowską”. Złapanie pewnej mocy i elastyczności a także większego poczucia równowagi i panowania nad własnym ciałem ułatwi ci naukę.

Do dziś nie zapomnę, jak kiedyś zaczął jeździć mój znajomy, który wcześniej uprawiał skoki do wody i gimnastykę artystyczną. On po prostu szedł jak burza.

Poza tym niestety - tzw dupogodziny robią swoje, bo też przyzwyczajają cię do zwierzęcia i czytania jego zachowań.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
08 października 2019 11:25
szkrabek1984, najważniejsze to odpowiednie miejsce i konie. I cierpliwy instruktor, żeby nabrać zaufania i czuć się bezpiecznie. Dużo treningów dosiadowych na lonży, nawet jak już jeździsz samodzielnie. Głowie bardzo pomaga świadomość, że ciało łatwo nie zsunie się z siodła 🙂
Ja może nie mam jeszcze 30, ale blokadę w głowie przechodziłam i nadal walczę. Jak zaczęłam jeździć (względnie dosyć późno w porównaniu do reszty w ówczesnej stajni) w wieku 16 lat, to wszystko mi szło bardzo łatwo, z lonży zeszłam po 2 tygodniach, po 3 miesiącach jeździłam konie strachliwe, wystane, po kontuzjach. Później wszystko ponakładało się tak, że miałam długą przerwę od porządnego jeździectwa. Wróciłam i nie umiałam nawet porządnie usiąść. I dopiero teraz powoli zaczynam sobie zdawać sprawę, że to od samego początku powrotu miałam jakąś blokadę w głowie, nie w ciele, chociaż tak mi się wydawało. Na początku taką mikro, że stresowałam się wsiadając na nieznanego konia, po paru jazdach było całkiem ok, a po zeszłorocznym wypadku na kark zblokowałam się całkowicie. Bałam się każdego nowego konia, byłam cała zesztywniała, a jak przychodziło do zagalopowania, to serce mi stawało. Dopiero teraz, po 3 latach od powrotu zaczynam się czuć w pełni komfortowo na grzbiecie w każdym chodzie. I co więcej, na różnych koniach. Nadal przy pierwszym razie jestem może trochę zbyt ostrożna i się "czaję", ale znacznie szybciej jestem w stanie się ogarnąć. Z mojego doświadczenia wynika, że potrzebny jest dobry trener, który będzie umiał dopasować konie do poziomu aktualnego lęku czy blokady i żeby wiedział, kiedy nadszedł czas na wyższy poziom wtajemniczenia. Żeby nie jeździć wariata od razu na starcie. Ja aktualnie dotarłam do momentu, że mogę wsiąść na konia po kontuzji i nie dostać paraliżu mózgu jeszcze na ziemi. 
No właśnie - instruktor i konie....
Ja jestem na etapie poszukiwania nowej stajni. Instruktor jest spoko (choć nie mam porównania za bardzo) ale nie maja koni.... Jak nie brykają to się płoszą. Przyzwyczaiłam się już do pewnych zachowań i nie zrażam się...no ale żeby na KAŻDYM treningu walczyć o przetrwanie zamiast uczyć się nowych rzeczy lub szlifować to czego już się nauczyłam... Zresztą to nie tylko moje zdanie ma temat tej stajni... Mam 2 na oku mam nadzieję ze znajdę cos żeby nie zbankrutować na dojazdach i samych lekcjach... wolę jednak mieć trening 1 w tygodniu na w miarę zrównoważonym koniu i na dobrym poziomie niż 2xtydzień tak jak mam obecnie.... co o tym myślicie?

Głowa systematycznie się odblokowuje - z tego najbardziej się cieszę...powoli ale do celu.  Praktycznie ma wpływ na wszystko w jeździe konnej a głównie na rozluźnienie bez którego niczego się nie nauczysz/nie zrobisz dalszych postępów.
Strach przed upadkiem... który utrudnia rozluźnienie.
Bo młody często myśli: będę miec rękę zabandażowaną- cool- w szkole będą zazdrościć, nie będę musiał zadań domowych robić😉,
A dorosły: kto mi podetrze dupę, jak się dowiozę do pracy, kto zrobi dzieciom pranie, ile będzie kosztował chirurg...

IMho więcej niefajnego podejścia jest dorośli via dorośli- ocenianie, porównywanie się itd. Dzieciaki to po prostu spędzają czas z końmi w tym jeżdzą. A dorośli to przeżywają te jazdy i jak coś nie wyjdzie to potem przeżuwają "porażki". Często się blokują na dłużej- przez to rozmyślanie.

Mnie nic tak nie wnerwia gdy inni dorośli w otoczeniu "wymagają" ode mnie, żebym była "twarda". Np. koń mi się od czegoś płoszy to mam to olać i być twarda i jechać i trudno, zawsze można spaśc... A mnie to wkurwia, bo ja nie jeżdze sportowo, tylko dla przyjemności i sobie nie życzę, żeby mi ktoś plandeką machał za zadem bo "niech się przyzwyczaja", bo dla mnie jest ważniejsze, żebym nie była w sytuacji, że muszę sobie kogoś do podcierania tej dupy załatwiać niż progres jeździecki.

Własnie kwestia priorytetów- ja jako 40 letnia babka, to chcę sobie spokojnie powowzić dupę na moim pięknym wyleleanym koniku buzi-dupci, a nie ryzykować kalectwo w imię "progresu jeździeckiego".
I dzieciaki to rozumieją- podchodzisz, prosisz, żeby np. nie robiły czegoś bo ci się koń płoszy i jest kulturka i zrozumienie. A dorośli "szportowcy", to zaraz podsmiechujki i specjalnie jeszcze ci przed nosem na krosie pełnym galopem przemkną.
Młodsi jeźdźcy... nie spotkałam się chyba nigdy z jakimś "specjalnym" bądź "niespecjalnym" traktowaniem. Za to spotkałam się z takim, kurde, "przecenianiem" tego co widzą/twierdzą/myślą młodsi jeźdzcy. Bardzo często się spotkałam (szczególnie u dorosłych kobiet) z takim "umniejszaniem" siebie, takim, hmmm.... "ooo, ona ma 12 lat, a jak śmiga, a ja dorosła baba ledwo na konia wchodzę...". Nie myśleć tak o sobie! 🙂 Tej 12 latce takie myślenie przez głowę nie przeszło... To nasz dorosły punkt widzenia. Młodzi się zajmują zabawą albo relacjami między sobą. Tak mi się wydaje.
Szczególnie, że teraz te niektóre dzieci bywają "upośledzone ruchowo"...  👀


No ja tak mam.... wiecznie czuję się gorsza od innych. Ale z tym walczę bo takie myślenie też blokuje głowę - a co za tym idzie -całą resztę  😉


No ja tak mam.... wiecznie czuję się gorsza od innych. Ale z tym walczę bo takie myślenie też blokuje głowę - a co za tym idzie -całą resztę  😉


Bo się musisz przestać porównywac do innych.
Porównaj się do siebie. Załóż sobie zeszyt i po każdej jeździe wypisuj na jendej str. co nie wyszło a na drugiej co wyszło.
I potem sobie za jakiś czas (nie od razu) wróć do pierwszych zapisków. Zaskoczysz się jaki robisz progres.
Każdy ma swoje życie i swoje tempo nauki wszytskiego. lepiej nie zyć cudzym życiem w ich tempie bo moża swojego życia nie przeżyć soczyście.
szkrabek1984, u mnie zaczynała pani 50+ i będę ją zawsze miło wspominać. Od samego początku miała być to przyjemność i łamanie lęków niż jakaś ambitna jazda.
Zaczynałyśmy od oprowadzanek, bo właśnie.. głowa nie pozwalała na więcej i był problem, żeby puścić się siodła i zrobić jakiekolwiek ćwiczenie. Stopniowo przechodziłyśmy do lonży, ćwiczeń, samodzielnego stępa. Trwało to dłuuuuugo, ale dotarłyśmy do samodzielnego galopu i jazdy na oklep. Miała babka zacięcie, jak już się wkręciła, to jeździła czasem 3x w tygodniu. Po przerwie zawsze lęki wracały, ale szybciej dało się je opanować.
Miała prawie zawsze jazdy indywidualne.
Także da się  🙂
Tylko tak jak Na_biegunach pisze - cierpliwy i wyrozumiały instruktor i pewny koń  😉

A osób 30+ przewijało się sporo, które zaczynały.
Mnie nic tak nie wnerwia gdy inni dorośli w otoczeniu "wymagają" ode mnie, żebym była "twarda". Np. koń mi się od czegoś płoszy to mam to olać i być twarda i jechać i trudno, zawsze można spaśc... A mnie to wkurwia, bo ja nie jeżdze sportowo, tylko dla przyjemności i sobie nie życzę, żeby mi ktoś plandeką machał za zadem bo "niech się przyzwyczaja", bo dla mnie jest ważniejsze, żebym nie była w sytuacji, że muszę sobie kogoś do podcierania tej dupy załatwiać niż progres jeździecki.


Tak moja instruktorka ja jeżdżę na klaczy która wiecznie się płoszy nawet od niczego... "przynajmniej się czegoś Pani nauczy - albo spadnie albo się utrzyma" dlatego rozglądam sie za inna stajnią.....
[quote author=szkrabek1984 link=topic=102904.msg2891339#msg2891339 date=1570532922]


No ja tak mam.... wiecznie czuję się gorsza od innych. Ale z tym walczę bo takie myślenie też blokuje głowę - a co za tym idzie -całą resztę  😉


Bo się musisz przestać porównywac do innych.
Porównaj się do siebie. Załóż sobie zeszyt i po każdej jeździe wypisuj na jendej str. co nie wyszło a na drugiej co wyszło.
I potem sobie za jakiś czas (nie od razu) wróć do pierwszych zapisków. Zaskoczysz się jaki robisz progres.
Każdy ma swoje życie i swoje tempo nauki wszystkiego. lepiej nie zyć cudzym życiem w ich tempie bo moża swojego życia nie przeżyć soczyście.
[/quote]


Właśnie zamierzałam takowy założyć. Dobry pomysł jako motywator do dalszej pracy i praktyczny bo faktycznie można ocenic co juz umiesz a co musisz dopracować... I bez tego uświadomiłam sobie że może i wolno mi to idzie (samo odblokowanie głowy trochę zajęło😉  ale postępy robię cały czas. Ale jak widzę galopujące małolaty to przychodzi myśl ze ja się nie nadaje, że za stara bo tak wolno sie uczę takie tam użalanie się jak bym miała przynajmniej z 60 na karku  🤣 ale walczę z tym.
Do odczuwania przyjemności z jazdy i obcowania z końmi BEZWZGLĘDNIE potrzebne są fajnie ułożone, bezpieczne i niepłochliwe konie, zwłaszcza na początku drogi.

Jak wróciłam do jazdy w marcu/kwietniu tego roku, to czaiłam się jak pies do jeża, każdy koń wydawał mi się potencjalnym zagrożeniem... ale po jakimś czasie kiedy każda jazda przebiegała wzorcowo, poczułam się na nowo super pewnie w siodle i każda jedna jazda to pasmo radochy i relaksu. Konie też to czują. Jako nastolatka podchodziłam do wszystkiego z chorobliwą wręcz ambicją, a teraz... z radością i luzem 🙂 dużo lepiej mi się jeździ jako dorosła osoba, mimo ogromnej przerwy mój powrót do jeździectwa uznaję za sukces. Znowu czuję ten spokój i radość z przebywania w stajni.
Ja mam aktualnie ucznia grubo ponad 30+.

Największa przeszkoda to ogólna sprawność fizyczna - słaby tonus mięśniowy i ogólna elastyczność - tu postępy są wolniejsze niż u przeciętnego dziecka/nastolatka.

Na duży plus natomiast chęci nauki, zrozumienia co robimy i po co  i duża doza samokrytyki (czasem aż za bardzo) i często muszę przypominać, że z tej jazdy konnej ma być przede wszystkim frajda - oczywiście z dbałością o dobro konia  :kwiatek:
Znam ludzi co zaczynali jako 40+ i jeżdżą małe rundy :p
I takich co ambitnie tuptają w różnym wieku.
Jest sporo kwesti jak sprawność fizyczna, "głowa", czy idziemy do rekreacji czy na indywidualne treningi oraz jak często będziemy ćwiczyć.

Wszystko się da 😉 nie poddawać się tylko próbować  😉

edit. Co do czasu to jeśli nie masz dzieci lub są w miarę samodzielne to jest luksus organizacyjny. Przy mniejszych dzieciach to już problem jak nie masz z kim zostawić chyba, że będzie podzielić pasję.
Ja niestety przez silną potrzebę przebywania z latoroślą musiałam zawiesić jeździectwo i pewnie wrócę jak będę mieć 40+  🤣
Ja zaczęłam jeździć konno w wieku 26 lat. Teraz mam prawie 40 a moja najdłuższa przerwa to ciąża  - 8 miesięcy.
Najwolniej nauka idzie niestety na słabo ujeżdżonych szkółkowych koniach. Nie miałam możliwości dzierżawy fajnego konia, więc kupiłam młodą kobyłę, która na szczęście miała wspaniałą głowę  i uczyłam się razem z nią. Miałam dobrego trenera ale dopiero na tym koniu nauczyłam się co to kontakt i rozluźnienie..
Później dzierżawiłam fajnego wałaszka, jeździłam trochę młode konie znajomych.
Nie miałam problemów z wsiadaniem na obce konie, nawet trochę bardziej "wesołe".

Jednak po upadku z młodziaka gdzie wylądowałam na sorze i w szpitalu z podejrzeniem krwotoku wewnętrznego i późniejszego upadku "na łeb" po którym miałam lekki zanik pamięci już mam z tyłu głowy, że jazda konna nie jest najbezpieczniejszym sportem..

Teraz zaczęłam znowu skakać ale trochę się przyblokowałam. Kobyła skacze super, ale nie jest to koń profesor i na każdym treningu mam trochę stresa, gdzie kiedyś skakałam dużo i upadki nie robiły na mnie żadnego wrażenia.

Z ćwiczeń bardzo polecam wzmacnianie mięśni posturalnych i mieśni brzucha. Super to później procentuje na jeździe konnej.

Ciekawe to co piszecie (glownie albo wyłącznie) jako kobiety o nauce jazdy w późniejszym wieku. Ja probowalam uczyc męża, ktory na codzien pomaga mi prowadzic hodowle - sprzata, karmi, odbiera ze mna porody (stoi od frontu i pilnuje zeby kobyla nie wstala prosto na mnie) trzyma konie do kowala, weta, sam zajmuje sie w 100% konmi jak wyjezdzam (ja pracuje tez zawodowo w innej dziedzinie i czasem musze wyjechac na 3-5 dni służbowo). Z konmi zanim sie poznaliśmy nie mial stycznosci. Jedyne czego nie robi to nie podaje zastrzykow i... nie jezdzi. Probowalam go uczyć, konik w 100% spokojny. Stwierdzil ze go to meczy fizycznie i ze mu sie nie chce uczyc a chciałby umiec. Marzy mu sie shire ale narazie nie kupujemy bo w sumie to nie wie czy chcialby tylko miec czy jezdzic, a konikow do kochania i mania juz troche ma.
karolina_ faceci z reguły mają problem z rozuźnieniem (ci co zaczynają później naukę) w siodle bo pracują inne mięśnie i głowa bardziej oporna  😉 ale mają silne nogi co im pomaga. Gdy ciut załapią to nie jeden dojrzały pan ma lepszy dosiad od szkółkowych gwiazdeczek 😀
nie mniej jednak największy problem w późniejszym wieku to koordynacja. Dziecięce ciało po prostu podąża za koniem jest gipkie bez wkładania siły mięśni a "stary człek" jest taki kołek i stara się to nadrobić mieśęśniami. Ale wszystko da się opanować.

U kobiet ciut to inaczej wygląda ale porównywalnie.
dorośli po prostu za dużo myślą. Np "ok to teraz się rozluźnię" u dzieciaków przychodzi naturalnie..
ja pierwszy raz wsiadłem mając 40+. Konie nie były spkojne. Kilka naście razy spadałem, kilka razy odniosłem "drobne obrażenia". Po pięciu latach kupiłem konia. Z kilkunastoosobowej ekipy, która wtedy jeździłą konno, ostałem się sam. Dwa tyg temu jechałem rajdem z Mieciem, który pierwszy raz wsiadł na konia w wieku 62 lat. Teraz ma swojego.  Można.
Moja najstarsza uczennica w momencie pierwszego kontaktu z koniem miała 61 lat i była typową babcią z lekką tuszą i kokiem 😉 Zaczęła jeździć, bo i tak przyjeżdżała na jazdy z córką i wnukiem. I tak podczas jednej jazdy miałam na koniach trzy pokolenia. Masa trzymała ją przy koniu, miała kapitalną równowagę i stabilną rękę. Anglezowała, jeździła kłusem ćwiczebnym, pokonywała drążki i małe krzyżaki.
ja pierwszy raz wsiadłem mając 40+. Konie nie były spkojne. Kilka naście razy spadałem, kilka razy odniosłem "drobne obrażenia". Po pięciu latach kupiłem konia. Z kilkunastoosobowej ekipy, która wtedy jeździłą konno, ostałem się sam. Dwa tyg temu jechałem rajdem z Mieciem, który pierwszy raz wsiadł na konia w wieku 62 lat. Teraz ma swojego.  Można.


super wspaniały przykład! powodzenia w dalszym rozwoju. Rajdy i długie tereny to moje marzenie  🙄
[quote author=LSW link=topic=102904.msg2891496#msg2891496 date=1570604297]
ja pierwszy raz wsiadłem mając 40+. Konie nie były spkojne. Kilka naście razy spadałem, kilka razy odniosłem "drobne obrażenia". Po pięciu latach kupiłem konia. Z kilkunastoosobowej ekipy, która wtedy jeździłą konno, ostałem się sam. Dwa tyg temu jechałem rajdem z Mieciem, który pierwszy raz wsiadł na konia w wieku 62 lat. Teraz ma swojego.  Można.


super wspaniały przykład! powodzenia w dalszym rozwoju. Rajdy i długie tereny to moje marzenie  🙄
[/quote]

To marzenie jest w zupełności realne 🙂
Moja najstarsza uczennica w momencie pierwszego kontaktu z koniem miała 61 lat i była typową babcią z lekką tuszą i kokiem 😉 Zaczęła jeździć, bo i tak przyjeżdżała na jazdy z córką i wnukiem. I tak podczas jednej jazdy miałam na koniach trzy pokolenia. Masa trzymała ją przy koniu, miała kapitalną równowagę i stabilną rękę. Anglezowała, jeździła kłusem ćwiczebnym, pokonywała drążki i małe krzyżaki.

Pamiętam ją!
[quote author=szkrabek1984 link=topic=102904.msg2891532#msg2891532 date=1570611375]
[quote author=LSW link=topic=102904.msg2891496#msg2891496 date=1570604297]
ja pierwszy raz wsiadłem mając 40+. Konie nie były spkojne. Kilka naście razy spadałem, kilka razy odniosłem "drobne obrażenia". Po pięciu latach kupiłem konia. Z kilkunastoosobowej ekipy, która wtedy jeździłą konno, ostałem się sam. Dwa tyg temu jechałem rajdem z Mieciem, który pierwszy raz wsiadł na konia w wieku 62 lat. Teraz ma swojego.  Można.


super wspaniały przykład! powodzenia w dalszym rozwoju. Rajdy i długie tereny to moje marzenie  🙄
[/quote]

To marzenie jest w zupełności realne 🙂
[/quote]


Meise dziękuję! :kwiatek: Właśnie wiem i dążę do jego spełnienia. I wiem że bez mojej ciężkiej pracy to nie nastąpi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się