Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

U mnie spoko, 9kg poszło w dół przez 2 i pół miesiaca, ale od kiedy zrobiło się chłodno jest oczywiście ciężej trzymać dietę i biegać. W domu ciągle mi zimno i chce się więcej jeść - logiczne. Grzeszę ciągle podjadaniem słodyczy po kęsie, ale mam na to sposób ,tylko nie zawsze udaje mi się tego trzymać - mianowicie pozwalam sobie na gorzką czekoladę, nawet 2 kostki dziennie. Jak zjem na raz taka jedna kostkę, to zazwyczaj wyhamowuje apetyt na słodycze (a czasami nie, beee). Zaczęło się też wożenie młodego do szkoły i ze szkoły, równocześnie pakowanie toddlera do auta, wpinanie i wypinanie, no cyrk przez cały dzień, czasami jestem taka wypompowana, że trudno znaleźć siłę, żeby jeszcze po 22giej ćwiczyć, do tego okres i oczywiście infekcja w parze (biorę od jakichś 2 tygodni witaminy, albo przynajmniej staram się brać, ale zdaje sobie sprawę, że dieta, ćwiczenia plus jesienne przesilenie to nie jest łatwy do przejścia zestaw hahaha).
Niby fajniej, przyjemniej się biega jak jest chlodno, ale ja kurde się od tego przeziębiam, mimo odpowiedniego ubrania... Mam nadzieję, że organizm musi się po prostu zahartowac.
busch   Mad god's blessing.
12 października 2019 23:29
Ja jestem na dobrych torach. We wrześniu miałam przerwę bo wyjazd wakacyjny, a potem choroba, więc oczywiście w swoim stylu wróciłam kopem z półobrotu. Na pierwszym treningu po przerwie dowaliłam sobie tak bardzo, że gdy przyszły zakwasy, to korzystałam ze schodów tyłem 🤣 I nawet przełamałam passę jeżdżenia rowerem do pracy na 2 dni bo się ledwo ruszałam 😀.

Teraz po 3 tygodniach już prawie wróciłam do formy sprzed przerwy. Czuję że na każdym treningu daję z siebie wszystko i generalnie zawsze mam zakwasy. Wiem że sama mówiłam o tym, że zakwasy nie są konieczne żeby progresować ale i tak czuję jakąś dziwną dumę kiedy mam konsekwentnie zakwasy w "dobrych" miejscach typu poślad po praktycznie każdym treningu 🤣. Jeżdżę też rowerem do pracy i zamierzam tego nie zmieniać tak długo jak się da... postawiłam sobie granicę że przerzucę się z powrotem na auto kiedy będą temperatury na minusie.

Ja dołączam do grupy, bo wreszcie znalazłam ogarniętego dietetyka 🙂 Dobrał mi tak dania, że w większości mogę jechać autem i jeść 😎
Mam tylko jeden problem... Jestem na redukcji od niecałych dwóch tygodni, super lece z wagi, obwodów i ogólnie jestem zadowolona, ale... Od jakiś dwóch dni jestem strasznie  słaba. Nie choruje, ani nic z tych rzeczy. Czy to normalne by organizm po takim czasie zareagował na obcięcie kalorii? Pracuje fizycznie, dietetyk o tym wiedział i dobrał mi jedzenie jednocześnie do pracy. Czuje się tragicznie, ciężko mi się pracuje, muszę robić więcej przerw, podnoszenie ciężkich rzeczy i częste/szybkie schylanie stało się problemem  🤔
madmaddie   Życie to jednak strata jest
13 października 2019 19:50
Piaffallo, mnie panowie z forum dla pakerów w takiej sytuacji polecili, bym zmniejszyła deficyt kaloryczny do 200-300 kcal. Tak też zrobiłam i siły wróciły. Chudnie się wolniej, ale na redukcji też chcę mieć siłę na życie 😉
Właśnie chyba napiszę jutro maila do dietetyka o dołożenie jeszcze jednego posiłku z taką kalorycznością... Nie spodziewałam się takiej reakcji organizmu 🙁
A mi sie wydaje, ze to trzeba przetrwać. Ale to tylko moje zdanie. No nie da sie być na redukcji i fruwać. Po tygodniu, dwóch, przyzwyczaisz organizm do tego, ze ma ciagnąć z zasobów i bedzie ciągnął z zasobów. Bo na razie to on Cię przekonał do tego, żebyś sie jednak nie odchudzała.
kenna również tak myślałam i normalnie gdyby to było tylko lekkie osłabienie to nie ma problemu, ale nie jestem w stanie pracować 🙁 mam pracę fizyczną i dla mojego własnego bezpieczeństwa muszę mieć siłę i trzeźwy łeb by nic się nie stało. Nie mogę se wziąć urlopu z powodu diety  😁
Jeżeli po kilku schyleniach się muszę usiąść w aucie bo mi się zaczyna kręcić w głowie to chyba jednak nie jest do końca dobrze 🙁 Spróbuje jeszcze z 2 dni, jeśli nie będzie lepiej to coś dołoże kcal
Mi to jakoś dziwnie brzmi. Jeśli jesteś na zbilansowanej diecie od dwóch tygodni to dziwne mi się wydaje osłabienie wręcz uniemożliwiające pracę. Nie wiem jaką masz kalorykę i jakie obciążenia, ale może spróbuj przez jeden dzień dołożyć dodatkowy posiłek i zobaczysz jak się będziesz czuła.
Oczywiście możesz trwać w tym stanie, czasem dobrze jest się tak przetrzymać zwłaszcza jeśli się ma chwilowy zastój w chudnięciu. Ale jak dla mnie skoro jesteś na początku drogi i sobie powoli chudniesz to nie ma co ryzykować rozbiciem głowy czy inną kontuzją, bo Ci się nagle zrobi słabo.
Dobrze się czyta, że każdy mniej lub bardziej walczy  🙂

busch zazdroszczę! ja tęsknię za moją formą i takim ogarnęciem, jakie bije z Twojego postu, ale doba jest dla mnie za krótka :/
kenna ależ ja Cię rozumiem. Ja nic innego nie robię tylko staram się nie podjadać a do słodyczy to już w ogóle mnie ciagnie okrutnie. Niestety nie odkryłam żadnego sposobu, który by mi pomagał  🙄

Ja ostatnio byłam na zajęciach i było cudownie <3 próbuję też w dni, w które nie mam czasu ani siły dojechać na siłkę ćwiczyć w domu. Ale nie lubię tego robić, bo sama zawsze się kiepsko motywuję i to nie jest 100% które mogę z siebie dać. Ale lepsze to niż nic...A z jedzeniem bez zmian- cały czas próbuję to ogarnąć, ale po jednym dobrym dniu mam dziką ochotę na coś słodkiego np. i wszystko od nowa.
vanille również byłam mega zdziwiona, tym bardziej, że nie jestem głodna, wszystko idzie w miarę płynnie, a tu nagle taki numer...
Próbuję jeszcze zwalić na zmiany pogodowe ten stan  😀iabeł:
busch   Mad god's blessing.
14 października 2019 17:48
Ollala🙂, ja wyznaję filozofię "przede wszystkim bez spiny". Pęknie mi 6 lat w listopadzie odkąd zaczęłam regularnie ćwiczyć, a mam plan kontynuować tak długo jak się da, w znaczeniu - idealnie 90-100 lat, czy ile tam uda mi się dożyć 🤣. Przy tak długodystansowym planie nie przejmuję się w ogóle jeśli w danym tygodniu ćwiczę dwa razy zamiast trzech albo że sobie robię przerwę na 2-3 tygodnie bo choroba/praca/życie, albo że nie zmotywowałam się na siłownię dziś i przekładam na jutro, czy też że zamieniłam krav magę na siłownię i inne takie. Raz bardziej cisnę, a raz mniej, zależnie na ile mnie stać. Akurat teraz mam przypływ motywacji  😀

Nie wiem czy jestem w mniejszości, czy nie, ale dla mnie celem jest przede wszystkim dbać o swoje ciało ćwiczeniem, korzystać z dobroczynnego wpływu ćwiczeń na zdrowie, sprawność i tym podobne. Myślę, że przy tak długodystansowym planie na ćwiczenia trudno mówić tutaj o "walczeniu" 😀. Staram się myśleć o tym bardziej w kategoriach czegoś takiego jak spanie, jedzenie, praca - coś, co pozostanie ze mną na dłuuugo i w związku z tym szczerze bym miała na Twoim miejscu w pompie te treningi w domu jeśli Ci się nie chce, skoro i tak chodzisz regularnie na siłkę.
A ja mimo że żadnej diety stosować nie mogę tylko rozsądnie się odżywiać i ruszać w końcu z wielkimi oporami zobaczyłam na wadze od czasu ciąży 5 z przodu  😜
Powoli zaczynam biegać, a nie truchtać. Zapisałam się na City Trail i na następny rok na Rzeźniczka 😜 na konkretniejszy trening biegowy muszę jeszcze z 5 kg schudnąć, bo niestety ale stawy mnie bolą.
Horsiaa brawoooo  🏇  jak sie czujesz fizycznie w ogóle, jak bieganie po ciąży ?
Bieganie po ciąży fizycznie jest straszne :p ale psychicznie cudowne 😁 może fizycznie było by łatwiej gdybym miała mniejszą wagę. Do wagi sprzed ciąży brakuje mi jeszcze 7-8kg. Moje wszystkie stawy to dość mocno odczuwają(plus to rozluźnienie stawów ciążowe i pociążowe jeszcze) i jak czasowo mogłabym biegać po te 5 km 3x w tyg, tak 2x to max, bo muszę dać odpocząć kolanom i kostkom. I póki co tylko asfalt, bo po nierównym muszę mocno uważać żeby nieskręcić kostki(już na asfalcie nierównym 2x prawie skręciłam  :zemdlal🙂. Także to City Trail to może trochę na wyrost więc stanę sobie na samym końcu i spokojnie przetruchtam. 🙂
Horsiaa, super, brawo! Ja biegam zawsze dłuższe dystanse (dziwne, jak na osobę, która pierwsze kroki truchtem w życiu zaczęła 3 miesiące temu?), bardzo szybko zaczęłam biegać po 8-9 km, ale w mega wolnym tempie, też bardzo bolały mnie kolana, ale przestały po jakimś 1,5miesiacu. No i kostki też czasami zdarza mi się wykręcić, zwłaszcza ostatnio, zmieniłam buty na nieprzemakalne i one są akurat dużo twardsze niż te, w których dotychczas biegałam i jakoś inaczej się w nich stąpa na jakieś szyszki i kamienie, no i muszę uważać. Mnie poniżej 58kg już nic ze stawów nie boli, pomijając bark, który chyba mi wyskakuje, ale to raczej od noszenia dziecka ciągle na jednym biodrze, a nie od biegania haha

Ogłaszam 10 w dół (dziś 56,6kg), jeszcze z kilo, półtora i kończę redukcję (przy moich prawie 170cm to wystarczy), a zaczynam zdrowe życie do końca życia i tylko pracę nad brzuchem i tyłkiem.  😅
Ja wracam. 2 kilo tłuszczu na plusie. Ale podejrzewałam że tak będzie.
Kontuzja kolana się utrzymuje a nawet jest gorzej. Więc bieganie odpada. I dojrzewam do usg.
Na razie palenia nie rzucam. Daję sobie 2-3 tygodnie na dojście do wagi, którą chcę mieć.
Tęskniłam za odchudzaniem, moim życiem treningowym i moją dietą.
Hura.... zaczynam wracać do mojego trybu życia.
kenna, ja całe życie 52-53 wazylam. A w ciąży mocno przytylam i bardzo opornie mi idzie schudnięcie przy 160 cm😉
Przetrzymałam kryzys i już jest super 🙂 Nie zwiększyłam ilości kalorii, jedynie włączyłam tabletki z witaminami (na wszelki wypadek).
Już spowrotem czuje się pełna sił i jak wracam wcześniej do domu to idę nawet pobiegać  😎
Wow! Ponad 2000 stron inspiracji, motywacji i wielu udanych prób. Czytam od pewnego czasu ten wątek i pozytywnie nastrajam się do kolejnych dni walki o „nową”, „lepszą” JA. Zobaczymy jak to wyjdzie.

Póki co, zredukowałam kalorykę do 1800 i widzę delikatną poprawę. Zamierzam również kupić coś na wzmocnienie (magnez, witaminy) i wreszcie udać się na siłownię. Niestety, z aktywnością fizyczną jest u mnie najtrudniej. Pracuję fizycznie, wracam po 17.00 i zwykle po prostu nie mam na nic ochoty. Jak sobie radzicie z „leniem” po pracy?
Miłka90, ja zaczynam coś robić. Kanapa, książka, film oczywiście działają jak magnes po całym dniu pracy i często mi się zdarzało sobie usiąść 'na chwilę', aż nieoczekiwanie zastawał mnie wieczór... teraz po prostu wstaję z tej kanapy i zaczynam robić to, co sobie zaplanowałam. TERAZ, a nie za 10 minut, które urastały do 20, 30, godziny... a w tym czasie mieląc w głowie co jeszcze powinnam/chciałam zrobić ogarniało mnie wyłącznie jeszcze bardziej dojmujące zniechęcenie 😀 Najgorzej jest podjąć decyzję o przerwaniu błogiego lenistwa. Jak już się człowiek ruszy to jakoś idzie i jest się nawet zadowolonym, że dotrzymało się sobie samemu słowa.
A odpoczynek oczywiście się należy, czasem wręcz trzeba i całe popołudnie przeleżeć bez wyrzutów sumienia :-) Byle nie był to nawyk, bo życia szkoda 😀
Miłka90, a te tabletki, które reklamujesz, to nie pomagają Ci schudnąć?
Matko...co robić żeby przestać żreć. Zamiast chudnąć to ja żrę i tyję.
No nijak nie umiem się ogarnąć. To jest frustrujące, doprawdy.
Matko...co robić żeby przestać żreć. Zamiast chudnąć to ja żrę i tyję.
No nijak nie umiem się ogarnąć. To jest frustrujące, doprawdy.

Zmienić/ zmniejszyć aktywność lub zredukować stres
Zero stresu. Prawie zero aktywności, bo mi się odechciało ćwiczyć. Tyję, czuję się gruba i nie chce mi się ćwiczyć.
A żreć mi się chce nie z głodu tylko z pazerności
tunrida, idź pobiegać, idź pobiegać, idź pobiegać... Pójdziesz pobiegać, to Ci sie zachce biegać, bo to jest uzależniające, wiesz.
Mam nadal kontuzję w kolanie. O bieganiu to ja mogę zapomnieć na kolejne miesiące. ( I halluks też dokucza  nawet kiedy nic nie robię więc słabo to widzę) Rower też odpada. Zostają tylko ćwiczenia których mi się nie chce robić jak jestem wg mnie za gruba. Źle się tak czuję, ale nie mogę przestać żreć z pazerności.
Masakra.
Próbuję jakoś się zmobilizować i nie idzie.
O jaaaa, przepraszam, zapomniałam 🙁 A jakieś inne maszyny typu orbitrek, czy coś? Z reszta nawet, jak na zimę trochę przytyjesz, to potem zrzucisz łatwo, jesteś specem w tej kwestii  😉

Ja tez ostatnio mam gorsze dni, ciagle podjadam słodycze (chodzi mi o ilości typu 1 daktyl, potem gryz chałwy, a innego dnia gryz wafelka, 1 ptasie mleczko), a potem odejmuje sobie normalny posiłek, żeby nie przekroczyć kaloryczności, oczywiście wychodzi głupio, bo brak mi głownie białka w diecie, a nadmiar oczywiście węglowodanów. Mam tez problem natury psychicznej z zakończeniem diety. Mam już założoną wagę, a dalej uważam, ze jestem za gruba mimo, ze wszyscy dookoła ogłosili mnie już wieszakiem. Nie chce mieć żadnego tłuszczu na udach i brzuchu, a mam (góra ciała jest juz wychudzona). Boje sie, ze jak zwiększę ilośc kalorii albo zmniejszę ilośc biegania i ćwiczeń, to.... no nie wiem co, ale coś bardzo strasznego typu - nagle przytyje 20kg w miesiąc i nic nie będę mogła zrobić albo coś w tym stylu - ogólnie czuje jakiś irracjonalny lęk.
kenna u mnie też ten lęk był i to srogi, ale jak faktycznie tak się stało (czyli przytyłam) to świat sie nie zawalił 😉

Przeważnie podchodzę do tego na zasadzie- teraz za cholerę się nie udaje trzymać diety i ćwiczyć bo mam gorszy okres. I trudno, mój organizm mi pokazuje, że nie daje rady i tego na razie nie przeskoczę. Staram się nie nakręcać poczucia winy, że wszystko co zrobiłam przepadło i jest nieodwracalne. Jakoś mi wtedy łatwiej przestać jak się próbuję czymś napchać, albo motywuje, żeby poćwiczyć.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
29 października 2019 11:50
ja robię pierdyliard pierwsze podejście do zrzucenia tłuszczu, który nabrałam w tym roku. Nigdy (!) nie było mi tak ciężko. Powoli wracam na dobre tory, ale to zabierze sporo czasu.
Ze względu na to, że mam poczucie, że gdy byłam szczupła, to i tak nie byłam szczęśliwsza, postanowiłam się skupić na dobrym żywieniu i budowaniu mięśni. Teraz mi łatwiej - wieczory są długie, więc można siedzieć w kuchni, czas na Shauna T. zawsze się znajdzie.
madmaddie, to możemy sobie ręce podać, bo ja również zaczynam spalanie "od nowa", po raz setny w tym roku 🙄 Z tą różnicą, że tym razem ze względów zdrowotnych a nie wizualnych, więc może dłużej utrzyma mi się motywacja. Trzymam za Ciebie (i siebie) kciuki!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się