Sprawy sercowe...

Ale jak sobie to wyobrażacie? Że on weźmie tą dwójkę dzieci i odetnie je od matki albo będzie tam puszczał na wakacje?  🤔
To jest ich matka, to dla niego zawsze będzie matka jego dzieci. I zawsze będą MUSIELI mieć jakąś relację. Nie mówię o bliskiej, ale jednak regularny kontakt będzie.
No chyba, że jest walka na noże itp, ale to wtedy zazwyczaj facet jest pozbawiany opieki..
Ludzie tak żyją, wożą dzieci na weekendy, na wakacje, ferie, święta. Z turystyką post-rozwodową się nie spotkałam jeszcze 🙂
Mnie przeraża ta jej niezaradność. Ja bym nie zniosła tego, że on leci do niej jak ona złapie gumę albo jak jej się odpływ zatka. Jeśli dobrze tę niezaradność rozumiem (bo to, że pomaga jej w wynajmie/utrzymaniu mieszkania, łoży na dzieci - alimenty? to jest dla mnie jasne z zamieszczonych postów, chociaż ja też miałabym problem z zaakceptowaniem tego). No cóż, w tych sprawach jestem egoistką i pewnie szybciej lub później przeszkadzałoby mi, że facet leci do dziecka z zapaleniem ucha zamiast iść ze mną na wcześniej umówioną kolację, etc.
I zawsze będą MUSIELI mieć jakąś relację. Nie mówię o bliskiej, ale jednak regularny kontakt będzie

Imo to nie brzmi jak "regularny kontakt" tylko niedokonczony zwiazek i zupelna zaleznosc od eksmeza. Niemniej poniekad  podziwiam za nerwy do takich zwiazkow +1

A ja chyba zblizam sie powoooli do tego wieku, ze strach sie bac 👀 rynek mocno przebrany, wszyscy w stalych zwiazkach z hipoteka, slubem i dziecmi przynajmniej w planach 😁 a jak do wziecia, to i tak z bagazem. Sie klocilam kiedys z dea ze ma dziwne wizje w tej kwestii, cos czuje, ze sie jeszcze kiedys zgodzimy :p
kokosnuss Poczekaj chwilę, pewnie zaraz sporo na rynek wtórny wleci, a da się upolować takich bez zbyt dużego gabarytu bagażowego  😁
Gillian, bez przesady znam parę byłych małżeństw, które specjalnie postanowiły mieszkać niedaleko siebie aby dzieciom ułatwić kontakty z obydwojgiem rodziców. Kwestia podejścia do sprawy dzieci - czy w nowym związku stają się balastem czy są jednak częścią życia i zależy wszystkim na tym, żeby zapewnić im względną normalność. Ja wiem, że każdy chce mieć partnera na wyłączność dla siebie i wspólnych dzieci ale jednak dzieci z poprzedniego małżeństwa powodują, że stosunki z ich matką są i będą. I to im bardziej facetowi faktycznie zależy na dzieciach - tym bliższe. Pytanie co kto uważa za bliskie stosunki i jaki ich poziom mu przeszkadza 😉.

espana, z jednej strony wcale ci się nie dziwię, że ciężko by ci było znieść powiązanie faceta z byłą rodziną i wynikające z tego sprawy - vide chore dziecko w czasie jak macie iść na kolację. Z drugiej strony stosunek do dzieci z poprzedniego małżeństwa jest sporym wyznacznikiem tego jak kolejna kobieta i jej dzieci zostaną potraktowani "w razie co". Lubimy myśleć, że ten obecny związek to to czego nasz partner szukał całe życie a poprzednie się rozleciały bo ta żona to "zła kobieta" była. Jednak rzeczywistość skrzeczy i może się okazać, że za jakiś czas będziemy w tym samym miejscu i w sumie czemu ten facet miałby się zachować inaczej w stosunki do kolejnych dzieci niż do poprzednich 😉. To są zawsze mega trudne rzeczy 🙁 choć jak pisałam znam takie związki gdzie to działa - zazwyczaj jednak te, w które oboje ludzi wchodzi z bagażem z poprzednich. Im łatwiej zaakceptować to, że przeszłość ciągle istnieje w obecnym życiu partnera.
kokosnuss, wybacz jeśli to będzie wścibskie, ale byłam przekonana, że nie jesteś singielką? 😡 :kwiatek:
Mnie przeraża ta jej niezaradność. Ja bym nie zniosła tego, że on leci do niej jak ona złapie gumę albo jak jej się odpływ zatka. Jeśli dobrze tę niezaradność rozumiem (bo to, że pomaga jej w wynajmie/utrzymaniu mieszkania, łoży na dzieci - alimenty? to jest dla mnie jasne z zamieszczonych postów, chociaż ja też miałabym problem z zaakceptowaniem tego). No cóż, w tych sprawach jestem egoistką i pewnie szybciej lub później przeszkadzałoby mi, że facet leci do dziecka z zapaleniem ucha zamiast iść ze mną na wcześniej umówioną kolację, etc.

Moze wcale nie jest taka niezaradna, tylko wrecz przeciwnie 😉
ashtray dokładnie  😉
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 08:28
espana, ashtray, gumę to w autobusie, bo nawet prawka nie ma 😁  na razie dotyczy to takich codziennych spraw, typu zrobienie zakupów czy zapłacenie rachunków. Bo ona nie ma pieniędzy. Bo na większości wypłaty komornik siedzi...
Ale postawiłam wczoraj sprawę jasno. Przeprowadzę się, ale kontakty ograniczone do informacji o dzieciach (już w sumie teraz takie są), dostaje alimenty, ale nie ma ogarniania podstaw życia za nią, bo na trójkąt to ja się nie piszę.
I btw, jak już się zdecydowałam, to konia lub dwa chcą dać w Poznaniu w trening... 😵
Lov zatem podziwiam, rozumiem, że kasę jej daje, ale ona sama nie potrafi zrobić zakupów i zapłacić rachunków?  🤔wirek: Ja bym się w to nie pchała, zwłaszcza, że dla Ciebie to duża rewolucja. Co innego gdyby sprawy toczyły się na miejscu, gdzie możesz łatwo i bez zbytnich inwestycji się wycofać. Musisz na chłodno sobie to przekalkulować, czy dasz radę jak ta sytuacja będzie trwać aż do osiemnastki młodszego.
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 08:36
espana, kasy do ręki nie daje. Niestety jeszcze jak u Dodofon, mieszkają w jednym domu - on na górze, ona na dole. Jego dom, więc rachunki płaci. Ona nie czuje potrzeby się dokładać... Dlatego postawiłam sprawę jasno 😉
Fokusowa, to jeszcze tak +/- 5 lat mysle :p

kokosnuss, wybacz jeśli to będzie wścibskie, ale byłam przekonana, że nie jesteś singielką? 😡 :kwiatek:


amnestria bo nie jestem, jeszcze dzisiaj idziemy razem na panel  😉 tylko ze jakby to strescic... ja mam klucze do jego mieszkania, a on do mojego nie. I sie nawet pojawil (z jego strony) temat "a jakbysmy zamieszkali razem to..." a ja sama nie wiem, co o tym mysle. Sie tu jeszcze pewnie przyjde kiedys wygadac :kwiatek: 😉

Lov mujbosze, lepiej wez uciekaj dziewczyno. Wszystko sie tam swieci na czerwono.
Lov o matulu  😁 Jeśli to nie za bardzo wścibskie z mojej strony, to ile Ty masz lat i jaka jest między wami różnica wieku? I czy sama planujesz dzieci?
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 08:45
espana, 27, on 35 i nie, nie planuję swoich, na szczęście 😁

kokosnuss, teraz to jego mama by mnie nie puścila :hih: Żartuję oczywiście, ale to też nie tak, że jestem ukrywaną "tą trzecią" 😉

Lov aaaa, różnica wieku nie jest duża i jeśli nie planujesz się rozmnażać to można to zaliczyć na plus, bo facet też na dziecko pewnie nie będzie naciskać. A jeśli jesteś w stanie zaakceptować tę całą otoczkę to go girl, ale przede wszystkim myśl o sobie, bo ty jesteś w tym najważniejsza. Rób tak, żeby w razie "w" mieć do czego wracać  😅
Lov o rany, to brzmi średnio, podziwiam za stalowe nerwy. Mnie by szlag jasny trafił. Bo niby rozumiem, bo empatia, bo dzieci ale jak dla mnie to daje tej kobiecie dużo przestrzeni na próby przesuwania granicy 🤔

edit. moja odpowiedź jest nieco spóźniona i była do opisywania tejże ex żony  😁
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 08:57
espana, wiadomo, to nie tak że się rzucam po 2 miesiącach znajomości na głęboką wodę 😁 pewne granice muszą być ustalone i trzeba się ich trzymać.
No ale jak wspominałam, ja nigdy nie miałam łatwych i normalnych związków 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 października 2019 08:59
espana, ashtray, gumę to w autobusie, bo nawet prawka nie ma 😁  na razie dotyczy to takich codziennych spraw, typu zrobienie zakupów czy zapłacenie rachunków. Bo ona nie ma pieniędzy. Bo na większości wypłaty komornik siedzi...
Ale postawiłam wczoraj sprawę jasno. Przeprowadzę się, ale kontakty ograniczone do informacji o dzieciach (już w sumie teraz takie są), dostaje alimenty, ale nie ma ogarniania podstaw życia za nią, bo na trójkąt to ja się nie piszę.
I btw, jak już się zdecydowałam, to konia lub dwa chcą dać w Poznaniu w trening... 😵



Dziewczyny, zwracam tylko uwagę na temat poruszany już wielokrotnie i tu i w wątku dzieciowym: jest wiele rodzin, w tym wiele z nas tu na forum (!) które świadomie w małżeństwie decydują się na rolę pani domu i nie pracują zawodowo a wychowują dzieci. Akurat dla mnie osobiście to niewyobrażalne i ja tego nie popieram, ale tak jest i voltowiczki też tak robią i są szczęśliwe, i jest to wyłącznie decyzja ich oraz mężów. Czy te kobiety są niezaradne życiowo? No nie, nie są. Czy ktoś kiedyś napisał np naszej Julie że jest niezaradna, bo wychowuje dzieci? Przecież to jedna z najbardziej zaradnych osób na tym forum!

Tylko.. w życiu bywa różnie. I jeśli kobieta decyduje się na pozostanie w domu, a małżeństwo się rozpada, to jest w naprawdę złej sytuacji - i finansowej, i psychicznej. To dalej nie oznacza, że jest niezaradna. Oczywiście nie mam najmniejszego pojęcia jak jest w obecnie dyskutowanej sytuacji i jaka jest osoba o której mówimy (może to akurat największa pierdoła świata, kto wie 😉 ), ale prawda jest taka, że medal ma zawsze dwie strony i bardzo łatwo przychodzi nam oceniać negatywnie kogoś, kogo nie znamy, a słyszymy o nim tylko od osób nastawionych raczej nieprzychylnie (bo to dość jasne, że były mąż do swojej nowej kobiety nie będzie mówił o swojej byłej w samych superlatywach  😉 ), jeśli sytuacja dotyczyłaby którejś z nas i bycia porzuconą przez męża to na pewno nasze wypowiedzi tutaj byłyby zupełnie inne. Nikogo nie oceniam i nie odbierzcie mnie proszę źle, chciałam tylko zwrócić uwagę, że nigdy nie wiemy jakie historie, jakie życiowe tragedie i jakie sytuacje sprawiły, że dana osoba jest jaka jest, i jaka byłaby gdyby jej życie potoczyło się inaczej  :kwiatek:
Nie, no nikt nic złego na temat byłej żony nie napisał, tym bardziej że prawda zazwyczaj leży po środku (często stygmatyzuje się faceta, że zagapił się na lepszy model i robił po rogach umęczoną matkę swoich dzieci).
Natomiast Lov jest jedną z nas i tutaj dbamy o jej interes  😁
smarcik, w punkt  :kwiatek:
smarcik jasne, że tak ale nie zauważyłam w wypowiedziach Lov, żeby była żona chociaż starała się to ogarnąć. Może tak, może nie ale wydźwięk jest raczej taki, że liczy aż mąż za nią załatwi wszystko. Inaczej się podchodzi do osoby, która próbuje ogarnąć sobie życie, choć jej ciężko a inaczej do kogoś, kto gra na sumieniu ex męża imho.
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 09:12
espana, haha, fajnie to słyszeć 😀

smarcik, masz rację 🙂 aczkolwiek nie jest to kura domowa. "Pracuje" z domu, niektóre weekendy wyjeżdża i ogarnia, ee, szkolenia w takiej jakby sekcie, wiecie, transformacja kwantowej osobowości 😁 Wcześniej miała normalną pracę na etacie, ale też niezbyt ambitne.
I jeszcze rozumiem, że faktycznie byłaby kurą domową, gotowała, sprzątała, zajmowała się dziećmi. Ale większość dnia przed kompem "w pracy", i tyle z tego jest.
A nie ukrywam i wypominam mu często w żartach, że sam ją tego nauczył 😉 że on wszystko robi, opłaca, wychowuje. Dlatego wprowadzam swoje małe rozporządzenia 😁
smarcik ja zupelnie nie to mialam na mysli i nie o taka "niezaradnosc" mi chodzilo. 🤔
Na pewno nie jest to łatwa sytuacja i będzie rodziła pole do konfliktów ze wszystkich trzech stron. Trzeba być pewnym swoich uczuć i mieć wsparcie drugiej strony, żeby mogło się udać.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 października 2019 10:10
ashtray akurat Twój post zupełnie przegapiłam, przepraszam. Ale teraz do niego wróciłam i jak najbardziej zgadzam się, że taka udawana niezaradność to też jedna z wielu możliwych opcji  😀
No troche tak... Jakos mi to smierdzi troche, ze dorosla osoba nie umie zrobic zakupow albo nie poradzi sobie mieszkajac w innym miescie. 😉 Jestem z natury dosc podejrzliwa, wiec nikt nie musi sie sugerowac moim zdaniem, ale troche to wyglada tak jakby przez swoja gapowatosc i niezaradnosc znalazla sobie sposob na wyciaganie kasy od bylego, a bycie jego cieniem bylo swiadoma zagrywka, by nie stracic go z oczu i kontroli.
.
espana, kasy do ręki nie daje. Niestety jeszcze jak u Dodofon, mieszkają w jednym domu - on na górze, ona na dole. Jego dom, więc rachunki płaci. Ona nie czuje potrzeby się dokładać... Dlatego postawiłam sprawę jasno 😉


zgadzam się u mnie tak jest... tylko
a) spytałam się czy i ile się dokłądać
b) płace za panią do sprzątania
c) kupuję jedzenie, proszki, rzeczy typu papier toaletowy i inne, które widzę, że nie ma w domu za "własne pieniądze"
d) kończę remont domu i się wyprowadzam niebawem

Dodam, ze kupiłam miejscówkę 3 ulice dalej od EX, dla jednych to może być patola... ale
a) dziecko nie zmieni szkoły
b) do ojca blisko
c) dlaczego JA miałabym rezygnować z super dzielnicy bo ON tam mieszka...

I dodam, że pomimo "wspólnego" mieszkania kontaktujemy się w 90% mailem, sms czy telefonicznie.
Po wyprowadzce kompletnie nie zamierzam się kontaktowac z EX - tylko w sprawie dziecka oficjalnie mailami.

Dodam, że mój obecny ma 2 dzieci i EX-Żony NIE WIDZIAŁ pół roku - też kontakt tylko mailami (dzieci regularnie są u niego)

I są faceci, którzy maja dzieci przy sobie - i jest ich coraz więcej. Bo żony odchodzą czy tych dzieci nie chcą... dla mnie nie do wyobrażenia, ale są...


Reasumując - skoro kolejna rozprawa w styczniu - czyli jakieś już były - czyli "coś jest na rzeczy" bo mi sąd dał na jednej rozprawie rozwód

Taka EX-Żona bluszcz to masakra, ona będzie cały czas w tle.
A i jeżeli ex żona ma długi i komornika na pensji... to jak nie maja rozdzielności - po rozwodzie on będzie spłacał jej długi...

Miłość miłością... nie zachęcam do zerwania, tylko do ochrony swojej osoby.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
23 października 2019 10:55
I są faceci, którzy maja dzieci przy sobie - i jest ich coraz więcej. Bo żony odchodzą czy tych dzieci nie chcą... dla mnie nie do wyobrażenia, ale są...
Lub dzieci wolą zostać z ojcem 😉 Mi jak byłam dzieckiem dano wybór, nie chciałam się wyprowadzać do innego miasta, matki nie lubiłam więc wolałam zostać z ojcem. Nie koniecznie jest tak, że matka odchodzi lub nie chce dzieci ze sobą, czasem godzi się z decyzją dziecka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się