Sprawy sercowe...

Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 14:50
Dodofon, tam właśnie chodziło o rozdzielność przy tych długach, więc to tak stricte rozprawa nie była.
I naprawdę nie mam zamiaru się zgadzać na bluszcz w tle 😉
busch   Mad god's blessing.
23 października 2019 16:25
Mnie przeraża ta jej niezaradność. Ja bym nie zniosła tego, że on leci do niej jak ona złapie gumę albo jak jej się odpływ zatka. Jeśli dobrze tę niezaradność rozumiem (bo to, że pomaga jej w wynajmie/utrzymaniu mieszkania, łoży na dzieci - alimenty? to jest dla mnie jasne z zamieszczonych postów, chociaż ja też miałabym problem z zaakceptowaniem tego). No cóż, w tych sprawach jestem egoistką i pewnie szybciej lub później przeszkadzałoby mi, że facet leci do dziecka z zapaleniem ucha zamiast iść ze mną na wcześniej umówioną kolację, etc.


Gdybyś faktycznie robiła swojemu facetowi wyrzuty o odwołanie kolacji bo dziecko ma zapalenie ucha, to byś się wpisała doskonale w archetyp złej macochy, który wszyscy znamy z bajek 😁.

Sorry, jeśli gościu ma dzieci - to dla mnie niewyobrażalne jest traktowanie ich w kategorii "przeszkadzajek" bo nie są Twoje. Czy przeszkadzałoby Ci gdyby zamiast iść na kolację - zabrał psa na weterynaryjny ostry dyżur bo pies jest chory? Wolałabyś żeby ten pies lub to dziecko męczyły się z zapaleniem ucha bo Ty potrzebujesz zjeść swoją kolację? Nie kumam!!!
busch, dlatego związki z dziećmi w tle nie są dla każdego i jeśli ktoś nie czuje się na siłach na takie historie to nie powinien się w nie ładować. I nie ma co się oburzać.
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 16:51
Gillian, dlatego ja od razu miałam świadomość, na co się porywam 😉 i pewne rzeczy rozumiem, pewne sama podpowiadam, co widzę u dzieci z boku. No i nigdy nie planowałam swoich 😁 a te już umieją kupy z placu sprzątać 😁 żartem oczywiście, ale dużo pomagają w stajni jak przyjeżdża z nimi 😉
busch napisałam jak to czuję i dlatego nie wchodzę w takie związki, bo wiem, że w końcu mogłoby mi to przeszkadzać. Nie mam zamiaru być czyjąkolwiek macochą, nawet dobrą. Nie chcę mieć swoich dzieci a tym bardziej cudzych. Wyrażając swoją opinię nie neguję opinii czy zachowań Lov. Wręcz podziwiam, bo ja bym nie potrafiła.
Ja na przykład mam sporo spin z moim chłopem o jego dzieci ale wynika to z zupełnie czego innego niż fakt, że istnieją. Lubimy się. Spędzamy razem czas. Ale na szczęście są tylko dwa razy w tygodniu no i są dorosłe 🙂
Lov   all my life is changin' every day.
23 października 2019 20:52
espana, a to w sumie rzadko słyszę, że ktoś podziwia, bo zazwyczaj to ubolewanie na beznadzieją takiej sytuacji 😁

Gillian, a dorosłe tzn w jakim wieku?
dea   primum non nocere
23 października 2019 21:00
Kurcze, a ja bym chciała takie pożyczone dzieci. W ciąży nie trzeba chodzić ani rodzić, jak już wyrosły z pieluch to fajnie można pogadać, świat pokazać. Tego jednego żałuję, że córkę mam tylko jedną. Cudze też bym wzięła chętnie, jeszcze z kimś do podziału, bajka 😉 Pewnie sama bym czatowała przy tym zapaleniu ucha, wolałabym to niż kolację :p
Więc kolejna emocja, ja zazdroszczę  😎 😁
dea, no widzisz, a ja bym wszystko oddała żeby być w ciąży, poczuć kopniaki w pęcherz, nie spać w nocy z powodu bólu pleców i umierać z bólu porodowego. I jak patrzę na Jego dzieci, to cierpię podwójnie. Bo on ma dzieci. A ja nie.
Dorosłe, czyli 16 i 20 lat.
dea   primum non nocere
23 października 2019 23:22
Gillian to półżartem. Ja w ciąży przede wszystkim już byłam. Zanim byłam, to mnie wszystko w środku bolało na widok ciężarnych i dzieciaków, tak chciałam. W ciąży czułam się super, porodu i macierzyńskiego też źle nie wspominam. Minęło pięć lat, uważam, że mam największe szczęście na świecie, tylko że mnie doszło też 5 lat do już wtedy dość zaawansowanej metryki i zdecydowanie nie jest to już dla mnie czas na kolejną ciążę... Godzę się z tym, że to się więcej nie zdarzy (łatwiej mi, bo mam kochaną córkę). Z drugiej strony, gdyby była opcja na taki "fast forward", to zwyczajnie nie miałabym nic naprzeciw. Cudnie mi z córką we dwie, ale chciałam mieć większą rodzinę. To chciałam napisać...
Zrozumiałam w sumie 🙂 lubię się pożalić czasami bo miękka faja jestem 🙂
dea   primum non nocere
23 października 2019 23:26
Spoko, ja doskonale rozumiem te emocje. Też je czułam.
To ja też jestem z pokroju "raczej nie planuję swoich, ale dziecko faceta przyjmę ciepło", bo nie wyobrażam sobie inaczej zareagować.
Ale ile ludzi tyle opinii.

Lov trzymam kciuki, żeby rozdzielność itp się udały, dawaj znać!
Tylko tu nie chodzi o przyjmowanie dziecka faceta, bo w tej sytuacji dzieci nadal zostają z matką, więc de facto żadna z Lov będzie macocha. Inaczej przysposobić dziecko i z nim żyć na co dzień, inaczej dzielić czas na dwie rodziny.
Dodofon, tam właśnie chodziło o rozdzielność przy tych długach, więc to tak stricte rozprawa nie była.
I naprawdę nie mam zamiaru się zgadzać na bluszcz w tle 😉


czyli sprawy rozwodowej jeszcze nie było?

pamiętaj, że długi DO czasu rozdzielnosci nadal są wspólne - wiadomo, że nie Twoja spraw, ale ma to wpływ na życie...

Jeszcze jedno, pisałaś, ze kobieta jest coś "ie halo", ze jakaś hmnmnm wspólnota czy sekta - sąd może nie dać rozwodu jeśli stwierdzi chorobę psychiczną...
Lov   all my life is changin' every day.
24 października 2019 09:04
Dodofon, nie nie, choroby psychicznej tam nie ma, to jakieś takie nieszkodliwe szkolenia, ale jak kiedyś trafiłam na ich książkę to się śmiałam, że sekta 😉 rozwodowej jeszcze nie, dlatego też liczymy że skończy się na jednej. Intercyza spisana, więc zostaje sama ze swoimi długami.
to trzymam kciuki, aby wszystko się ułożyło  🏇
Lov   all my life is changin' every day.
24 października 2019 09:33
Dziękuję :kwiatek: Pewnie trochę nam zejdzie, ale będę informować 😉
Ale ale... nie jest tak, ze jesli sytuacja materialna ktorejs ze stron znacznie pogarsza sie po rozwodzie, to jest obowiazek ten poziom zycia wyrownac? Czy to tylko przy orzekaniu o winie?

Mnie tez powiem wam szczerze razi sposob w jaki wypowiadacie sie na temat bylych partnerow i relacji (czy raczej checi ich braku) kiedy istnieja dzieci. Absolutnie nie wyobrazam sobie nie miec kontaktu z ojcem moich dzieci jesli by nam sie nie udalo. O ile nie staloby sie cos, czym by mnie skrzywdzil tak zebym nie chciala go widziec to ja piernicze - jestesmy dorosli, mamy wspolne dzieci, bylismy blisko, mamy wspolne tematy (chocby juz tylko dzieci) i ja kompletnie nie rozumiem odcinania sie i udawania ze tego partnera nie ma. Uwazam ze to niefajne i dla bylych malzonkow, i dla dzieci, ktore chcialyby na pewno widywac obydwoje rodzicow, rowniez razem. Mysle ze brak relacji miedzy rodzicami jest dla dzieci krzywdzace. Przeciez mozna sie traktowac po kumplowsku, spotykac sie, spedzac razem czas.
Jesli ktos wchodzi w relacje z kims kto ma dzieci to musi liczyc sie z tym ze te dzieci sa i nie znikna. Ze kochaja rodzica a rodzic dziecko/dzieci i nie mozna im tego zabrac bo "ja jestem najwazniejsza".
Ale tez mysle ze ciezko takie rzeczy zrozumiec komus, kto dzieci nie ma.
Trudny to temat.
Moi rodzice po rozwodzie nie mają ze sobą żadnego kontaktu, serio to wszystko zależy od ludzi i od sytuacji, mój ojciec wpadł w taki alkoholizm jak się urodziłam, że chlał denaturat puszczony przez chleb jak się miał mną opiekować 😉  ale ja nigdy nie uważałam mojego ojca za tatę, ot po prostu mam połowę genów. Nie łączą mnie z nim żadne więzy, widuje go raz w miesiącu. Nie miałam NIGDY żadnego wsparcia od niego, ani mentalnego ani finansowego poza śmiesznymi alimentami.
W ogóle jedna strona nie kontaktuje się z drugą, spotkają się pewnie po 20 latach na moim ślubie, bo ostatni raz to było na komunii.
To nie chodzi o to jaka relacja jest między exmałżonkami (nikt nie obraża byłych) tylko jaką relację jest w stanie ZAAKCEPTOWAĆ Lov. Jeśli nie będą jej przeszkadzać bliskie kontakty z byłą to nic nam do tego. Niektórzy akceptują trójkąty i ok, jak wszystkie strony są zadowolone. Lov prosiła o radę, więc nakreślamy wszystkie opcje, z którymi się może zderzyć podczas takiej relacji. 
Też jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, gdzie ojciec nie chciał mieć kontaktu z dziećmi i od zawsze latał na baby.
Lov   all my life is changin' every day.
24 października 2019 15:32
nerechta, tylko przy orzekaniu o winie. Wtedy ewentualnie alimenty na żonę,  ale tak to tylko żeby nie zmienił się poziom życia dzieci.

Ja pisząc się na tą sytuację man świadomość, że w pewnym momencie dzieciaki mogą jednak być z nami. I poniekąd uważam, że taka opcja byłaby lepsza i łatwiejsza do zorganizowania 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 października 2019 15:51
Lov, trzymam kciuki, jeśli sa dzieci i oboje rodzicow bierze na klate ich wychowanie to zawsze bedzie trojkat. 😉 inzawsze jest to zwiazek gdzie sporo wyrzecz i ograniczen, zwlaszcza jak sama nie masz ciagat do dzieci.

High five!
Lov   all my life is changin' every day.
25 października 2019 07:37
JARA, high five 😁  Sama nie mam, ale co zrobić, mówiłam że jak biorę to z dobrodziejstwem inwentarza 😉
Lov, trzymam kciuki, jeśli sa dzieci i oboje rodzicow bierze na klate ich wychowanie to zawsze bedzie trojkat. 😉 inzawsze jest to zwiazek gdzie sporo wyrzecz i ograniczen, zwlaszcza jak sama nie masz ciagat do dzieci.

High five!


nie do końca... mój obecny jak pisałam NIE widział zony od miesiecy, NIE kontaktuje się z nią (tylko maile i sms typu: kup buty)
Więc to nie do końca oczywiste.
Wiadomo będą spotkania typu komunia, ślub, pogrzeb, czy jakiś wypadek losowy ale to bardzo rzadko

Dodam jeszcze a'propo wypowiedzi na temat "nie wyobrażam sobie nie mieć kontaktu z ojcem swoich dzieci itd."

Ja sobie wyobrażam. Dlaczego mam utrzymywać kontakt z kimś toksycznym, gnębiącym itd. Po to odeszłam by uciąć kontakt z tą osobą!
Dlaczego mój obecny przyjaciel ma utrzymywać kontakt z EX, która po 12 latach małżeństwa spakowała się i wyprowadziła w ciągu dnia do kochanka, z którym jak się okazało była już 2 lata?

Można utrzymywać kontakt czy kolegować się jak rozpad był obopólny i koleżeński a nie drastyczny...
.
Lov   all my life is changin' every day.
25 października 2019 19:02
pamirowa, do tego dążę. Wymiana informacji o dzieciach, i finito. W większości rozmów i tak do tego się ogranicza, ewentualnie kolejna "kłotnia" o nic przez smsy. Z drugiej strony, mam świadomość, że może być tej wymiany informacji więcej, bo starsza ma strasznie słabą psychę. Teraz już nie śpi po nocach, po 3, 4 razy wychodzi z pokoju i szuka M., więc mam pewne obawy jak to będzie, jak będą osobno. I z kolejnej strony, nie wyobrażam sobie, że M. będzie miał dzieciaki tylko np. 2 razy w tygodniu, w umówione dni. Raczej ustalanie "na bieżąco".
Ale na żadne inne kontakty nie mam zamiaru pozwalać 😉

Żeby nie było ja też nie byłam taka święta, i jak się poznaliśmy, to jeszcze byłam w związku z exem. Ale to już było takie, żeby być, niż z poczucia, bo decyzję o rozstaniu podjęłam dwa tygodnie później 😁
nerechta, czasem się nie da. Jeśli ktoś chce na siłę zostać Twoim największym wrogiem to najlepsze co można zrobić to próbować się odciąć. Zawsze przy rozstaniach są negatywne emocje, czasem sięgają tak daleko, że aby chronić siebie i swoją psychikę trzeba definitywnie ograniczyć kontakt.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 października 2019 08:19
Wiem o tym, ze są faceci, którzy po rozstaniu maja w dupie swoje dzieci i nie placa na nie alimentów i nie biora udzialu w ich wychowaniu. Jak jeszcze pracowałam u komornika to zapisalam sie na grupę na fb dla alimenciar. Główne tematy to jak uwalic swojego ex, bo placi i ma w dupie dziecko albo jak zrobic mu na zlosc. Najgorsi tam sa tacy co płacą i chca brac udział w wychowaniu dziecka, wiecie, ze malo kiedy pojawia sie tam glos rozsadku, ze to chyba fajnie jak ojciec jest zaangazowany? 😉

Kontakty mojego M z byla ograniczaja się tylko do wymian informacji o dziecku, zadne z nich nie chcialoby do siebie wrocic, ale ona mocno tego naduzywa i wkurza mnie niemilosiernie. Jak zdobyc jak najwiecej kasy, wydac na dziecko jak najmniej, kosztem jego zdrowia, wygladu, opinii w szkole i jak najmniej sie nim zajmowac, zrzucac opieke na innych, ale zeby dziecka nie zabrali, bo przecież 500+.
Lov   all my life is changin' every day.
26 października 2019 08:45
JARA, na szczęście 500+ jest na M., bo jej się nie chciało wniosków wypełniać. Jak się zastanawiał, czy jej to "oddac", to powiedziałam że nie ma bata - niech będzie na wydatki typu szkoła, ciuchy, wakacje, ale niech on tym zarządza.
Jedyne, czego się obawiam, to używania przez nią argumentu "bo dzieci". Zrób zakupy, bo nie wystarczyło, zapłać rachunki, bo nie mam z czego. To nie ma dla mnie racji bytu, bo jak jej nie stać na utrzymanie siebie i dzieci, to trzeba zmienić pracę...
Ale to co piszesz o grupie na fb też jest straszne - M. nie chce być ojcem na weekendy, ja też bym sobie tego nie wyobrażała, chociażby z punktu widzenia dziecka. Madki to są czasami serio straszne :/
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się