stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

kotbury, a jaka jest przyczyna i remedium?
Kotbury a ten kon ma w 100% wszystko ok z oczami? Zakładam ze w teren nie jezdzisz po ciemku a w hali światło jest slabsze...

KaNie, ja bym kastrowala i zobaczyła czy bedzie lepiej. Btw, mam nadzieję ze tatus wykopujacy z boksu to nic z ich ujezdzeniowej oferty?
Karolina
To jest ich ogier z  ujezdzeniowej oferty  😀iabeł: Ja znam conajmniej kilka z oferty bardzo problematycznych a nawet niebezpiecznych koni 😉
Karolina
To jest ich ogier z  ujezdzeniowej oferty  😀iabeł: Ja znam conajmniej kilka z oferty bardzo problematycznych a nawet niebezpiecznych koni 😉


Priv! Jak dobrze czasem udzialac sie w internetach...
kotbury podzielisz się jaką znalazłaś przyczynę i co zrobiłaś żeby zniwelować (chociaż w części) zjawisko?

Ja mam takiego gagatka (już nawet kiedyś o nim pisałam tutaj i KaNie pisała mi wtedy, że konie po Chacco późno dojrzewają
[quote author=budyń link=topic=7002.msg2895119#msg2895119 date=1572433233]
kotbury, a jaka jest przyczyna i remedium?
[/quote]

Przyczyną jest popyt na duże konie z wysoko uniesioną szyją, mega zaokrągloną potylicą, które machają przednimi łapami pod niebo bo publika za takie konie płaci i publiczność klaszcze, gdy 2 latki pokazuje się na lonzy na sztywnym wypięciu, byle "ładniej" przodami machały, a 4 latki pokazuje się pod siodłem w karykaturze kłusa wyciagniętego, pasażujące (nie idące pasażem, tylko takim pasazującym kłusem z przesadzoną fazą zawieszenia) w ekstremalnym napięciu.
Innymi słowy- przyczyną jest koń spierniczony jeździecko - czyli koń o napiętym ekstremalnie grzbiecie, gdzie ktoś zamiast na początku normalnie pracować z naturalną jego krzywizną to jechał tego konia "w rękę" sztywną dupą (a nie miękkim dosiadem, pomagał odnaleźć rękę).

Ten koń na samą myśla o hali (która mu się chyba kojarzy z salą tortur), robi się sztywny ze stresu na plecach jak płyta nagrobna, a najmniejszy szmer aktywuje tryb ucieczki. I jeśli wtedy z przodu napotka wędzidło to jedyna droga, którą znajduje to droga do góry- czyli świeca...

Ja nie jestem bez winy - sama takiego kupiłam, bo zachcialo mi się mieć "pięknego dużego konia z pięknym ruchem". Kupiłam od polskiego zawodnika, któremu nie chciałabym psuć renomy- bo ma świetne konie - który miał tego konia po prostu na handel i ręki do stanu tego konia nie przyłożył. Z resztą z weterynaryjnego punktu widzenia koń jest bez zarzutu.
Gdy kupiłam to najpiew jeździłam (ze stresu, że pewnie nie umiem ) na prawie luźnej wodzy - i konik sobie chodził i był luz (pozorny). A jak zaczęłam wymagać- to konik się zepsuł - psychicznie i jak się okaząło fizycznie- ścięgno. Taki klasyczny scenariusz koni z ekstremalnie spiętym grzbietem, że nogi biorą wszystko.

Odrehabilitowałam i teraz dopiero odkrywam klocuszki i staram się naprawiać...
I takie to niby proste remedium - jechać konia równo, w rytmie, z rozluźnionymi plecami, na kontakcie i budować mu równowagę.
W praktyce to jest jednak znalezienie konkretnych rzeczy dla tego konkretnego konia w konkretnych momentach. I tak, np. już odkryłam, że aby wysiedzieć przejście w drugiej połowie jazdy to w pierwszej nie mogę wysiadywać przejść w dół. Muszę w samym momencie przejścia- odciążyć plecy - zrobić miejsce dla tych mięsni tam.
koń nie umiał robić przejścia w dół z galopu - po prostu na jedną strone się zapierał i szytwny wpadał w kanciaty kłus, a na drugą galopował i galopował w miejscu dosłownie - broniąc się przed przejściem. więc muszę np. przejście zrobić tak aby od razu przejsć do półsiadu i dać się rozciągnać. aby tego przejcia nie kojarzył z bólem, tylko z nagrodą.



AAAA- ucieło mi posta a tak jeszcze "pięknie" dalej napisałam.

To już na szybko.
80% naszej jazdy to jazda w terenie dosiadem remontowym. Zero działania wodzą wstecz. Jedyne działanie wsteczne to zakres zamknięcia- otwarcia ręki - trudniusieńkie dla mnie.
Prawie zero łydek - miękki dosiad. łydka dopiero gdy już koń się rozluźni. Inaczej to obijanie nogą sztywnego brzucha  tylko potęguje napięcie.
Nie zmeczyć  - zmęczenie wrogiem rozluźnienia. NIe pchać, nie "dojeżdzać" dosiadem. Tylko podażać. czekać na konia, czekać.
3 kroczki dodania, 3 powrottu, 3 dodania, 3 powrotu. Gumeczka się wyciąga, gumeczka wraca. Rozluźniac potylice via chody boczne bo max majzlowanie to zamykanie, otwieranie ręki.
nie obniżać głowy z szyją via obniżanie ręki. Nie robić niskiej ręki bo zaczyna działać wstecz. częsta jazda  wminimalnie odwrotnym ustawieniu na kołach na krótkich odcinkach dla rozluźnienia gdy następuje uwieszanie się na wodzy. czyli taka non stop praca, praca, praca. nie da rady po porstu sobie siąść i jechać. O nie, trzeba się narobić ale równocześnie prawie nic nie robić.

Dupa przyklejona do siodła. całą amortyzacje robia moje stawy i ledźwie.
Narzekałam jakiś czas temu, że mnie plecy bolą ( tu na forum). Poradzono mi troche pelcy przyblokować. Zła rada. wręcz przeciwnie, lędźwie trzeba mieć jak z gumy ale mieć nad nim kontrolę. Żadnego dojeżdzania tyłkiem (idea siedzenia na brzegu stołka) czy innego spinania pośladów. Przejścia w górę nie od spięcia dupy ale od pozywtywnego napięcia przepony.

I dłuugie nawroty kłusa po łąkach - różnorodne podłoże. Jeżdzenie po górkach (stromych).

Ja tak pracuję dopiero coś od około max1,5 miesiąca. Bo mnie natchnął trener, bo się w końcu pofatygowałam do niego na jazdę. Mam to ogromne szczeście, że mam na mijscu świetnego jeźdzca i równocześnie zajebistego trenera. Jest fenomenalny. To wszystko co opisałam to wąlsnie w te 1,5 miesiaća udało mi się ujechać. wczesniej był krew, pot i łzy...
Drugi raz ucina mi post wyżej, więc spróbuję w osobnym.
Mój koń- 6 lat, wałach, do 4 roku życia chodził w stadninie po łąkach, późno zajeżdżony.
Generalnie zwyczaj miły i sympatyczny koń aż do momentu kiedy chce się żeby zrobił coś na co definitywnie nie ma ochoty (np. Wejście na myjkę wewnętrzną, do koniowozu, karuzeli albo żeby odjechał od drzwi hali kiedy wyszły inne konie).
W takiej sytuacji wspina się, wyrywa z ręki i ucieka.
Pod siodłem wspina się tym wyżej im mocniej się naciska (łydka,  bat, głos).
Robi to niestety na tyle wysoko, że  robi się niebezpieczne.
Najgorsze jest to, że jest przy tym mega spokojny- spokojne oko, równy oddech... więc kwestia strachu odpada.
Chciałabym kiedyś postartować ale póki się tak zachowuje to niemożliwe.
Może tu znajdę kogoś, kto coś poradzi.
Tinker, wałach, 7 lat. Dwa lata temu sprowadzony z UK, kupiony przez nas 4 miesiace temu od pierwszego właściciela w PL.
Z ziemi - koń złoto, zrobi wszystko. Chodzi, biega, przeskakuje za człowiekiem, "lonżuje" się bez lonży w trzech chodach, bezproblemowy przy czyszczeniu.
Można go osiodłać i na niego wsiąść i na tym kończą się plusy. Podczas jazdy testowej przed kupnem - koń bez zarzutu. Testowany we wszystkich trzech chodach, jeżdżony na oklep - zero problemu. Przyjechał do nas, miał 2 tygodnie na zaklimatyzowanie się (pastwisko) i po tym czasie zakładamy siodło, ktoś wsiada - trzy kroki w przód, wyskok z czterech - gleba jeźdźca. Wsiadła inna osoba, trzymam konia za wodze i prowadzę - koń mega spięty, przeszedł kilkanaście metrów, dziewczyna zsiada. Dwa dni później najpierw wzięty na lonżę, znowu wsiadanie - wyrzut z czterech, strzał z zadu w ogrodzenie, świeca - kolejna gleba i koło się zamyka. Trzecia jazda wsiadam ja. Stępem idzie spięty, po może trzech minutach bez powodu zaczyna klasycznie walenie z krzyża i łeb między nogi - po kilkunastu metrach takiego kozłowania przestaje - rozluźnia się i reszta jazdy przebiega bez zarzutów.
Czwarta jazda - spięty stęp, prośba o wyciągnięcie stępa - odmowa - rzucenie się na ogrodzenie, zwalenie ogrodzenia ze mną na grzbiecie, druga nieudana próba zrzucenia - koń się rozluźnia.  Nawet gdy ktoś spada z niego to on od razu podchodzi do człowieka rozluźniony i kroczy za nim. Tak jakby tylko z jeźdźcem na grzbiecie był problem. Pytanie tylko CO JEST POWODEM?
Sprawdzone wszystko. Głowa, zęby, nogi, kopyta, kręgosłup, badania krwi, gastroskopia, niektóre powtórzone dwukrotnie - nie ma problemu.
siodło dopasowane, ogłowie w porządku - wszystko gra.
Na oklep się niestety nikt już wsiąść nie odważy po tym co robi pod siodłem. Czy ktoś ma jakiś pomysł?
pati12318, a oddanie go komuś w trening?
pati12318, a oddanie go komuś w trening?

O, to, to. Czasem wystarczy jak koniem zajmie się ktoś inny...

shy, Po coście mu tyle przerwy dawali... 😉
Nie dostaje za dużo jeść? Albio zbyt "bogato"? Tinkery to raczej dobrze wyglądają "z powietrza".... Nie da rady go lonżować codziennie? Żeby się przyzwyczaił do pracy... albo wsadzić kaskadera, ktory to wysiedzi i przejeździ. Kucykopodobne konie miewają czasem "nie, bo nie" - szczególnie gdy zakosztują wolności i braku pracy...
pati12318, a oddanie go komuś w trening?

Jeżdżę z trenerką, która też dodatkowo na niego wsiada.
Z resztą koń ogólnie na jeździe nie stwarza problemów treningowych  (debowanie pod siodłem zdarza się raczej rzadko).
Obawiam się, że ktoś komu dałabym go w trening niekoniecznie poświęcał by kilka godzin dziennie na naukę wchodzenia do przyczepy czy na solarium...
pati12318, Czasem nie potrzeba kilku godzin dziennie na naukę wchodzenia do przyczepy... Czasem konie nagle magicznie wszystko umieją, jeśli tylko właściciel jest poza horyzontem. 😉 Serio. Myślałam, że mnie to nie dotyczy, ale jak ostatnim razem moje konie jechały same w transporcie, to jakoś obyło się bez ekscesów - a kiedy ja jestem, to któryś NA PEWNO coś wymyśli... 😉 Taka, wiecie, końska madka. 😉
shy, sądzę, że konia trzeba zajeździć od początku. Z manekinem, najpierw same wypchane spodnie, potem koniecznie także "tułów".
Bo koń z jeźdźcem ma fatalną równowagę. I trzeba tak założyć, że tak jest. Nie ma porównania, gdy chodzi o równowagę, pomiędzy koniem "saute" a koniem z jeźdźcem.
Najpierw przekonać, że się nie przewróci w stój gdy wyrośnie nad nim jeździec.
Żeby w ogóle dało się wsiadać inaczej niż w ruchu. Gdy już będzie dawał się dosiadać (dosiady ze schodków, i tylko kilka razy wsiąść i zsiąść, nagradzać za spokój i luz) jeździć tylko po łukach, żądnych wymagań, byle trzymał równowagę i się nie spinał. Chce stępem to stępem, che kłusem to kłusem - ale tylko po dużych łukach.
Dopiero gdy to załapie, można zająć się trzymaniem rytmu.
No, trzeba potraktować jak dzikiego świeżaka.

kotbury, specjalnie prześledziłam tamtą rozmowę i nikt ci nie polecał blokowania placów.
Sama pisałam, żebyś "robiła nic" ( w tym nie "pracowała" dosiadem - czyli m.w. to co teraz robisz, i że to niełatwe.

KaNie, pewno, że warto o konia powalczyć, i że się da. No i - dajesz nadzieję. Obawiam się jednak, że konkurencyjność koni problematycznych to pieśń (niedawno) miniona.
Że, o ile jeszcze kilka lat temu typy Crazy Quicka (przykładowo) były dość częste, to gdy ten koń dorośnie - tak nie będzie.
Po prostu jest teraz masa koni o ogromnych możliwościach fizycznych a Bezproblemowych. A jeszcze kilka lat temu tak nie było.
Obym się myliła, bo koni żal. Bo każdy z problematycznych koni może z czasem stać się wartościowym wierzchowcem.
Ale - z czasem. A czas to pieniądz 🙁
Nieproblematyczni rówieśnicy będą mieli o niebo więcej Pozytywnych doświadczeń na koncie, gdy przyjdzie im konkurować.
To o to chodzi, nie o to, że "się nie da", bo się da.
Halo, ale jakim kosztem sie da? Mlody kon ma prawo się bać, ma prawo mieć swoj charakterek. Ale kon niewyuczalnie niebezpieczny to jest inna bajka zupełnie.


shy, Po coście mu tyle przerwy dawali... 😉
Nie dostaje za dużo jeść? Albio zbyt "bogato"? Tinkery to raczej dobrze wyglądają "z powietrza".... Nie da rady go lonżować codziennie? Żeby się przyzwyczaił do pracy... albo wsadzić kaskadera, ktory to wysiedzi i przejeździ. Kucykopodobne konie miewają czasem "nie, bo nie" - szczególnie gdy zakosztują wolności i braku pracy...


Oprócz siana w opór i trawy na pastwisku dostaje garść sieczki rano i wieczorem bo tak jak napisałaś dobrze wyglada 🙂
Mało jest chętnych ludzi na walkę o życie, znajomych nam szkoda na niego sadzać, bo nigdy nie wiemy jak się kolejna jazda skończy i czy ktoś karku nie złamie na nim. Nieznajomych - tym bardziej  😁

shy, sądzę, że konia trzeba zajeździć od początku. Z manekinem, najpierw same wypchane spodnie, potem koniecznie także "tułów".
Bo koń z jeźdźcem ma fatalną równowagę. I trzeba tak założyć, że tak jest. Nie ma porównania, gdy chodzi o równowagę, pomiędzy koniem "saute" a koniem z jeźdźcem.
Najpierw przekonać, że się nie przewróci w stój gdy wyrośnie nad nim jeździec.
Żeby w ogóle dało się wsiadać inaczej niż w ruchu. Gdy już będzie dawał się dosiadać (dosiady ze schodków, i tylko kilka razy wsiąść i zsiąść, nagradzać za spokój i luz) jeździć tylko po łukach, żądnych wymagań, byle trzymał równowagę i się nie spinał. Chce stępem to stępem, che kłusem to kłusem - ale tylko po dużych łukach.
Dopiero gdy to załapie, można zająć się trzymaniem rytmu.
No, trzeba potraktować jak dzikiego świeżaka.


On nic nie robi kiedy ktoś na niego wsiada. Grzecznie stoi, wchodzisz na schodki, zawieszasz się na nim, przekładasz nogę, siedzisz - koń nic nie odwala. Chcesz aby ruszył (czy to na łydkę, czy głosem, czy odpuścisz mu wodze już idzie spięty, przejedzie kilka metrów i się zaczyna... nie wymagaliśmy od niego żeby chodził na ścianie, dragow czy czegokolwiek takiego, zależało nam byle szedł w przód na dobry początek. No wiec idzie, idzie spięty i nagle bach... i już leżysz z ogrodzeniem ujezdzalni lub gdzieś twarzą w piachu.
Najlepsze jest to, że kupowaly go osoby, które z końmi mają kilkunastoletnie doświadczenie + weterynarz i wszyscy zgodnie twierdą, że koń nie był naćpany, że był elektryczny i żywy ale nic nie robił. Cała jazda odbyła się bez problemu, koń jeździł w trzech chodach + drągi z siodłem i bez niego i co? Nagle po dwóch tygodniach zapomniał? Już brakuje mi pomysłów. A najgorsze w tym wszystkim, że koń został kupiony docelowo do hipoterapii...  😵
I pisałam też, że ja również na niego wsiadałam i to właśnie ja jestem osobą, która jako jedyna z niego nie spadła. Po przeżyciu tego brykania koń może i jest lekko spięty ale przejeżdża całą jazdę normalnie. Można wtedy na nim kłusował, galopować i ma się wrażenie jakby się jechało na zupełnie innym koniu właśnie dlatego nie umiem tego zrozumieć... bo gdyby zwyczajnie brykał, jeździec usiedzial - bryka znowu aż zrzuci - to bym to jakoś zrozumiała.
Ale jak nie spadniesz to reszta jazdy jest ok. 🤔
Niestety ja - po jednym złamaniu kręgosłupa spadając z konia kilka lat wstecz już nie jestem taka chętna do wsiadania na świry.
Zawsze jeżdżę w kasku i kamizelce to po jego brykaniu miałam trzy wizyty u fizjoterapeuty żeby dojść do siebie i krwiaka na nodze od strzemion. 🤦
shy, JEŻELI siodło pasuje, plecy w porządku (RTG robione?) to trzeba to przejechać i tyle. Czasami pomaga przesunięcie siodła w tył lub w przód, czasami po prostu aktywna jazda do przodu. Można konia rozgrzać na lonży aby trening zacząć praktycznie od kłusa (ciężej się bryka w ruchu, a już mega ciężko wspina).
Tak czy siak zaczęłabym od sprawdzenia zdrowia i sprzętu. Jeśli to nie to - zdecydowanie ktoś, kto konia przejedzie i się nie podda po bryknięciu, czy po upadku.


kotbury, specjalnie prześledziłam tamtą rozmowę i nikt ci nie polecał blokowania placów.
Sama pisałam, żebyś "robiła nic" ( w tym nie "pracowała" dosiadem - czyli m.w. to co teraz robisz, i że to niełatwe.




Myślę, że to ograniczenia komunikacji niewerbalnej  😉

Ja nie moge nic nie robić tymi plecami, bo to one muszą przejać całą amplitudę. Muszę nimi podążyć za ruchem bez odrywania /napinania tyłka. I to zanim zaczęłam to robić prawidłowo (aż przesadnie aby kon zakumał, że nie musi blokować grzbietu, że ma się bujnac w stepie i kłusie plecami) bolało mnie okropnie. Bo zkares tego ruchu jest gigantyczny jak na moje skromne 164 cm wzrostu (czyli kręgosłupa też nie za wiele). Ujmując to metaforycznie -teraz, gdybym jeździła z paskiem z kowbojską sprzączką to nikt chyba by nie potrafił się patrzeć na konia bo tylko ruch góra/przód, tył/dół tej sprzączki by dawał po oczach.
Do tego podążanie ręką z wodzami w stępie za pyskiem też nabrało innego znaczenia i ono też niejako wychodzi z lędźwi, tylko wyprost łokcia do tego dodaję.
W porownaniu z dlugością moich kończyn (małą) vs. długość tego konia i jego wykroku, owo podążanie (pozstając  w kontakcie  z pyskiem) to jest oddawanie ręki od pozycji łokcie przy ciele (z przodu) do pozycji- łokcie w prawie całkowitym wyproście - w każdym kroku stępa... a za tym musi podazyć lędźwie.

Zanim zakumałam, że muszę ruchem swoich lędźwi i ( aż tak wiosłującą) ręką dać temu koniowi swobode, to próbująć "nadążyć" za ruchem plecy bolały mnie tak, że w nocy wyłam. A to tylko dlatego, że kon był sztywny.

Gdy zaskoczyłam co musze "jeszcze oddać" i jak jeszcze bardziej "latać" plecami ( i nie ukrywam, że mnie natchnęlo youtubowe nagranie/reklama ogiera Secret, tak ostanio mocno po sieci latające i sposób prowadzenia ręki w stępie, przez jego jeźdźca) to po kilku jazdach koń się rozluźnił do tego stopnia, że mogę sporą część jazdy zrobić  w ćwiczebnym. Wcześniej imho niemożliwe było prawidłowe posadzenie tyłka w siodło.
[quote author=Sankaritarina link=topic=7002.msg2895456#msg2895456 date=1572544454]


shy, Po coście mu tyle przerwy dawali... 😉
Nie dostaje za dużo jeść? Albio zbyt "bogato"? Tinkery to raczej dobrze wyglądają "z powietrza".... Nie da rady go lonżować codziennie? Żeby się przyzwyczaił do pracy... albo wsadzić kaskadera, ktory to wysiedzi i przejeździ. Kucykopodobne konie miewają czasem "nie, bo nie" - szczególnie gdy zakosztują wolności i braku pracy...


Oprócz siana w opór i trawy na pastwisku dostaje garść sieczki rano i wieczorem bo tak jak napisałaś dobrze wyglada 🙂
Mało jest chętnych ludzi na walkę o życie, znajomych nam szkoda na niego sadzać, bo nigdy nie wiemy jak się kolejna jazda skończy i czy ktoś karku nie złamie na nim. Nieznajomych - tym bardziej  😁

shy, sądzę, że konia trzeba zajeździć od początku. Z manekinem, najpierw same wypchane spodnie, potem koniecznie także "tułów".
Bo koń z jeźdźcem ma fatalną równowagę. I trzeba tak założyć, że tak jest. Nie ma porównania, gdy chodzi o równowagę, pomiędzy koniem "saute" a koniem z jeźdźcem.
Najpierw przekonać, że się nie przewróci w stój gdy wyrośnie nad nim jeździec.
Żeby w ogóle dało się wsiadać inaczej niż w ruchu. Gdy już będzie dawał się dosiadać (dosiady ze schodków, i tylko kilka razy wsiąść i zsiąść, nagradzać za spokój i luz) jeździć tylko po łukach, żądnych wymagań, byle trzymał równowagę i się nie spinał. Chce stępem to stępem, che kłusem to kłusem - ale tylko po dużych łukach.
Dopiero gdy to załapie, można zająć się trzymaniem rytmu.
No, trzeba potraktować jak dzikiego świeżaka.


On nic nie robi kiedy ktoś na niego wsiada. Grzecznie stoi, wchodzisz na schodki, zawieszasz się na nim, przekładasz nogę, siedzisz - koń nic nie odwala. Chcesz aby ruszył (czy to na łydkę, czy głosem, czy odpuścisz mu wodze już idzie spięty, przejedzie kilka metrów i się zaczyna... nie wymagaliśmy od niego żeby chodził na ścianie, dragow czy czegokolwiek takiego, zależało nam byle szedł w przód na dobry początek. No wiec idzie, idzie spięty i nagle bach... i już leżysz z ogrodzeniem ujezdzalni lub gdzieś twarzą w piachu.
Najlepsze jest to, że kupowaly go osoby, które z końmi mają kilkunastoletnie doświadczenie + weterynarz i wszyscy zgodnie twierdą, że koń nie był naćpany, że był elektryczny i żywy ale nic nie robił. Cała jazda odbyła się bez problemu, koń jeździł w trzech chodach + drągi z siodłem i bez niego i co? Nagle po dwóch tygodniach zapomniał? Już brakuje mi pomysłów. A najgorsze w tym wszystkim, że koń został kupiony docelowo do hipoterapii...  😵
I pisałam też, że ja również na niego wsiadałam i to właśnie ja jestem osobą, która jako jedyna z niego nie spadła. Po przeżyciu tego brykania koń może i jest lekko spięty ale przejeżdża całą jazdę normalnie. Można wtedy na nim kłusował, galopować i ma się wrażenie jakby się jechało na zupełnie innym koniu właśnie dlatego nie umiem tego zrozumieć... bo gdyby zwyczajnie brykał, jeździec usiedzial - bryka znowu aż zrzuci - to bym to jakoś zrozumiała.
Ale jak nie spadniesz to reszta jazdy jest ok. 🤔
Niestety ja - po jednym złamaniu kręgosłupa spadając z konia kilka lat wstecz już nie jestem taka chętna do wsiadania na świry.
Zawsze jeżdżę w kasku i kamizelce to po jego brykaniu miałam trzy wizyty u fizjoterapeuty żeby dojść do siebie i krwiaka na nodze od strzemion. 🤦

[/quote]

a wsiadaliscie na lonzy? osoba lonzujaca z batem plus jezdziec? czy kon przed wsiadaniem jest lonzowany? czy probowaliscie pierwszy step zrobic w reku dopóki  kon sie nie  rozluzni?
kotbury, fakt, że to trudno opowiedzieć nie na żywo. Z tego co piszesz, to masz jeszcze takaą sytuację, że dosiad dobry dla ciebie nie jest tym najlepszym dla konia.
Dla pleców jeźdźca głowa powinna być dokładnie w pionie, dla pleców konia lepszy jest dosiad zdecydowanie odciążający.
Może ciut ci pomoże jak przypomnę, że włączanie się w ruch konia niekoniecznie musi przebiegać tył-przód, że znaczna część jest na boki, obręcz biodrowa kołysze się na boki
wraz z kołyszącym ruchem grzbietu. I takie włączenie się w ruch konia raz, że odciąża kręgosłup jeźdźca, dwa, że szybko koń zaczyna się "bujać" - w sensie staje się zamaszysty.

shy, jak stoi to już dobrze. To trzeba zacząć prowadzać z jeźdźcem, ale na kole, wygiętego, z odpowiednią rotacją. I żeby jeździec siedział na maksa spokojnie, zrazu nie komunikował się z koniem. Potem można spróbować lonży z jeźdźcem - i znowu jeździec tylko jako pasażer.
To że do hipoterapii - to bardzo smutne. Bo do hipo powinny trafiać konie nieczułe na zaburzenia równowagi.
A czy koń jest czuły czy nie - to mocno sprawa osobnicza.
Mi to wygląda tak, że egzemplarz czuły na zaburzenia równowagi i nie został dobrze ujeżdżony.
Tj. miał dobrego jeźdźca, który nauczył go chodzić w 3 chodach i za niego robił równowagę i pilnował, żeby nie było zmian rytmu.
Ale koń nie przyswoił tego na tyle, żeby było mu obojętne kto i jak skacze po grzbiecie.
Bo konie, naprawdę, panicznie boją się utraty własnej równowagi, wywrotki się boją.
I dlatego albo gnają, albo się łamią, albo sztywnieją, albo na przemian, albo wszystko na raz.
I jest stres, stres, stres - aż koń eksploduje.
Przekonaj konia, że pomożesz(!) mu zachować równowagę a koń będzie "twój".
Ale koń do hipoterapii nie powinien taki być, że od tego dużo zależy.
Nie tyle trzeba było sprawdzać go w 3 chodach, co zwisnąć na boku, potłuc się po grzbiecie, siąść tyłem do przodu, wsiadać przeciągając strzemię i siodło, z ziemi, wskoczyć nagle, woltyżerkę w stępie poćwiczyć.
kotbury, nie śledziłam całą rozmowę, ale zaciekawił mnie wasz przypadek. Jeden z naszych koni był badziewnie zajeżdżony (pilnie rzeźbiony od samego początku), ale problem był w dużo mniejszym stopniu niż u was. W miarę szybko udało się to przerobić, bo młody i nie pracował dużo, ale mimo to po ponad roku i pół czasami się po dłuższej przerwie na ujeżdżalni usztywnia i stresuje. Chociaż teraz trochę trudno mi w tej chwili ocenić czy to tylko młodym wiekiem (5 lat) i np. wiatrem, czy jakieś echo z zajazdki jeszcze. Wędzidło wywaliliśmy całkiem (ale ja ogólnie jeżdżę na bezwędzidłówkach, bo tak po prostu mam). Nasz miał rozwalonego wilczego zęba w 3 kawałki od zajazdki i myślę, że taki ból koń bardzo długo pamięta.
Mocno mu też pomogła praca uelastyczniająca na ujeżdżalni z ręku (ale ja sobie ogólnie wolę robić np. ustępowania, chody boczne itp. najpierw na spokojnie z ręku, potem też w terenie i u tego konia akurat przenosiłam wszystko nauczanie z terenu do domu, bo plac nie nienawidził i wszystko musiałam robić na odwrót - lonżę na samym końcu, tej bał się najbardziej). Może pomogło by dla Twoich pleców takie uelastycznianie konia i praca nad chodami bocznymi też z ręku? U nas też pomagali różne zadania, nawet małe, całkiem nie wymagające, chociaż 2 drągi przejechać i powtarzające się schematy, żeby koń wiedział co będzie i nie kładł tyle uwagi na to, co się wymaga od jego ciała. Jak się go przekierowało, myślał bardziej do przodu na zadanie i zdarzało mu się "zapominać" na usztywnianie, specjalnie jeżeli za każdą nawet małą rzecz byłą duża nagroda. Na początku było też sporo żarcia w paszcze podczas jazdy. Też mi chwilę zajęło zacząć uważać na oddech, bo on ogólnie wszystko zrobi - tylko na szybkim oddechu.
Myślę, że bardzo fajnie pracujesz z koniem i że czasami wszelkie porady czy teorie nie są dużo warte, najważniejsze jest eksperymentować i szukać, co konkretnemu koniu pomoże, jaki dosiad itp., czasami może to być zaskakujące. Nie sądzę też, że dosiad odciążający musi być koniecznie najlepszy dla każdego konia, np. dobrze znam konia, który miał tendencje do usztywniania, ale z powodu wielkiej niepewności siebie - i ten chciał czuć człowieka, czuł się prowadzony i bezpieczny, czuł się z tym dużo lepiej i o niebo lepiej podnosił grzbiet. Też dosiad odciążający może bardzo obciążać punkt zaczepienia strzemion w siodle, waga jeźdźca nigdzie magicznie nie zniknie. Najważniejsze na pewno jest podążanie i nie zaburzanie ruchu - w jakimkolwiek dosiadzie. Jeżeli też są jakiekolwiek postępy na plus, to się tylko cieszyć, bo kierunek jest dobry i znalazło się, co koniu pasuje. Wcześniej czy później będzie dobrze. Takie trudne przypadki mogą wymagać długo czasu do przerobienia i dużo zmian w strategii.
A kto do hipoterapii kupuje konia swieżo zajeżdzonego i elektrycznego. Nawet dla zdrowych dzieci lepsze są konie starsze i nie elektryczne a co dopiero dla niepełnosprawnych. Fochy konia trzeba przejeżdzić, ale żeby był bezpieczny dla dobrego jeżdżca może minąć rok. Dla niepełnosprawnych może nigdy się nie nadawać.
mysle ze to lekka wtopa, bo wiekszosc tinkerow to takie spokojne muly do hipo. tak sa kreowane w srodowisku i z takim przenzaczeniem sie je kupuje, biorac za pewnik rasę a nie usposobiebie danej jednostki.
kon do hipo sie pewnie nada ze wzgledu na wzrost i budowe, jak dobrze pojdzie to za kilka lat bedzie idealny.
Halo, zawsze mi pomoże jak coś napiszesz (i inni) bo to zmusza do zatrzymania sie, przemyślenia, przetestowania, ponownego przemyślenia i wyciagniecia wniosków. Czyli tworzy proces - czyli bardzo dobrze. nawet gdy na koniec się stwierdzi, że "nie, jednak nie tak" to sam proces zawsze jest in plus- bo był.

Unity co do pracy w ręku to niejako nie ten etap. W takim sensie, że ja nie czuję pleców w ręku. a tu chodzi o plecy. Jak mi się koń podniesie w ręku to ... nic nie zrobię. Mogę tylko z apysk ciągnać aby zszedł w dół.
Co do gimnastyki w płaszczyźnie strzałkowej to niejako ona jest u nas podstawą. Bez łopatek (w 3 chodach), trawersów i ustępowań w wielu wariantach nie za bardzo bym była w stanie bez tego jeździć.
[/quote]

a wsiadaliscie na lonzy? osoba lonzujaca z batem plus jezdziec? czy kon przed wsiadaniem jest lonzowany? czy probowaliscie pierwszy step zrobic w reku dopóki  kon sie nie  rozluzni?



wszystkiego próbowaliśmy 🙂  tak jakby ciężko mówić o rozluźnieniu, bo on się nie spina z ziemi choćby pięć osób z nim chodziło/biegało etc. spina się dopiero gdy ma jeźdźca na plecach.

mysle ze to lekka wtopa, bo wiekszosc tinkerow to takie spokojne muly do hipo. tak sa kreowane w srodowisku i z takim przenzaczeniem sie je kupuje, biorac za pewnik rasę a nie usposobiebie danej jednostki.
kon do hipo sie pewnie nada ze wzgledu na wzrost i budowe, jak dobrze pojdzie to za kilka lat bedzie idealny.

Coś w tym jest na pewno. Prawda jest taka, że nie mój koń (tylko stajenny) ale ciekawi mnie co jest z nim (lub z nami) nie tak. Raczej kilka lat nikt nieroba nie będzie utrzymywał, bo tylko boks zajmuje póki co więc prawdopodobnie będziemy go wystawiać jako bardzo problematycznego konia, cukiereczka z ziemi i mordor z siodła  🏇  najprościej byłoby wystawić go jako niezajeżdżonego ale z drugiej strony szkoda przyszłych właścicieli, którzy będą się później zastanawiać gdzie popełnili błąd  w zajazdce a my być może będziemy mieć czyjeś życie na sumieniu  😵 
kotbury, o, to, to właśnie. Czasem jakieś jedno słowo buduje skojarzenie i buduje się całkiem zgrabny zmodyfikowany proces.

shy, to jak się koń zachowuje lonżowany/prowadzony na kole z jeźdźcem na grzbiecie?

shy, to jak się koń zachowuje lonżowany/prowadzony na kole z jeźdźcem na grzbiecie?

wlasnie jestem ciekawa czy jak ktos trzyma to kon rowniez rzuca sie na plot z jezdzcem? bryka, czy tylko jest śpiety?  czy przy dluzszym oprowadzaniu odpuszcza?  napisz cos wiecej...
Shy, a robiliście badania na PSSM? Może się różnie objawiać w tym sztywnaścią i napięciem mięśni, może być że tylko pod obciążeniem (tak mi się wydaje). Jeśli dobrze zrozumiałam to zaczęło się jak przejechał do nowej stajni i stał 2 tygodnia na pastwisku? Inny skład pastwiska z większą ilością cukrów i stres związany z przeprowadzką mogą aktywować/ nasilić objawy. Tinkery są w grupie ryzyka. Ale nie chce straszyć. Może po prostu sprowadzili odpad hodowlany z niezbyt dobrą głową i do tego jakaś qniareczka albo inny ułan z za stodoły nieudolnie zajeździł bo kucyk ziemniaczek i tak jakoś się potoczy. Tak czy inaczej dużo pracy od podstaw.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
06 listopada 2019 16:26
Mogę się wcisnąć z kucykiem? Teo lat 2,5 więc z tego względu nie wymagam zbyt dużo ale mam z nim problem na spacerach. Dużo rzeczy jest dla niego nowych, każda taka rzecz jest dla niego przeżyciem. Nie płoszy się nawet jak coś go wystraszy tylko bardzo to przeżywa w środku, te różne emocje chcą aż z niego wyskoczyć, a ciało pozostaje niewzruszone. Jedynie jak próbuje rozładować emocje to podgryzanie. Ruszamy do przodu, a on obsesyjnie stara się dziabnąć mnie albo w reke albo z noge, raz za razem mimo upominania, szarpnięcia czy stuknięcia w zad bacikiem w celu odwrócenia uwagi. Taki "atak" trwa chwile, koń jak w transie i nic nie działa. Tak samo robi jak np chce się schylić do trawy, a ja nie pozwalam. Trwa to chwile, albo odpuści bo uwage przekieruje na coś innego albo mnie skubnie i momentalnie odpuszcza. Dziś dostał pierwszy raz w dziub, solidnie mnie ugryzł. Nie wiem czy to ignorować, bo w sumie upominanie mało pomaga. Przy próbie ruszenia kłusem to podgryzanie też jest normą. Nie wiem jak go tego oduczyć, mało to przyjemne, a nie chce ciągle robić uników. Jak ten napad mija to konik się uspakaja i idzie normalnie na luzie.
Macie pomysł co z tym gagatkiem zrobić?


shy, to jak się koń zachowuje lonżowany/prowadzony na kole z jeźdźcem na grzbiecie?

Problem jest ZAWSZE w momencie, w którym ktoś na nim siedzi.
Na ogrodzenie się nie rzuci, bo wiadomo, osoba z ziemi jest w stanie go spacyfikować po chwili natomiast brykać bryka.

Shy, a robiliście badania na PSSM? Może się różnie objawiać w tym sztywnaścią i napięciem mięśni, może być że tylko pod obciążeniem (tak mi się wydaje). Jeśli dobrze zrozumiałam to zaczęło się jak przejechał do nowej stajni i stał 2 tygodnia na pastwisku? Inny skład pastwiska z większą ilością cukrów i stres związany z przeprowadzką mogą aktywować/ nasilić objawy. Tinkery są w grupie ryzyka. Ale nie chce straszyć. Może po prostu sprowadzili odpad hodowlany z niezbyt dobrą głową i do tego jakaś qniareczka albo inny ułan z za stodoły nieudolnie zajeździł bo kucyk ziemniaczek i tak jakoś się potoczy. Tak czy inaczej dużo pracy od podstaw.


Nie, badań w tym kierunku nikt nie robił i niestety mam wrażenie, że obecnie nic nie warty koń raczej takim badaniom poddany nie zostanie.

Pati2012  - nie, nikt nie próbował wyjechać z nim poza teren stajni z wiadomego powodu 🙂
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
07 listopada 2019 17:53
shy a w terenie próbowaliście? Poza padokiem i stajnią?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się