stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
22 listopada 2019 19:34
No nie wiem, nie chodzi się z końmi na spacery? Nie jeździ w teren? Miałam przez 15 lat konia, z którym codziennie chodziłam na sapcery bo tylko taka forma ruchu wchodziła w grę. Chodziła chętnie, oczekiwałam tylko spokojnego chodzenia bez wyprzedzania mnie, odskakiwania bez potrzeby, gryzienia i deptania mnie. Skubania trawy też nie lubiłam co krok, jak pozwalałam to mogła jeść. I tak żyliśmy tyle lat, koń ode mnie nie uciekał, sam przychodził jak podchodziłam pod brame, a wiedziała że jak przyszłam to po czyszczeniu idziemy na spacer.
Nie chce ich uczłowieczać ale nie rozumiem jak taka forma "pracy" z koniem może źle wpływać na jego psychike i dobre samopoczucie. Niestety innej formy pracy sobie z nimi nie wyobrażam, chętnie bym na nich pojeździła ale musiałabym obciąć sobie nogi w kolanach 🙂

No chyba się nie dogadamy ale dziękuje za wypowiedź 🙂
Przy 2,5 latku bałabym się przy lonżowaniu do zmęczenia, że porozwalam nogi. Zresztą dorosłe konie często nie poleca się lonżować dłużej niż 30 min.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 listopada 2019 19:58
Robaczek M., przy 2,5 latku? daje mu się biegać po pastwisku z kolegami.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
22 listopada 2019 20:18
unity ja go jeszcze w życiu nie lonżowałam, kilka razy spróbowałam stępem po dwa trzy kółka i nic więcej.

Strzyga niestety kucy nie wypuszczam na pastwiska, kolegów zbytnio nie ma poza jeszcze jedną kucynka.
Teo ma 2 lata i 8-9 miesiecy bo nie wiem czy jest z początku miesiąca czy z końca. Jeśli to dla niego za duże obciążenia to ok, zrezyguje ze spacerów. Konsultowałam moją decyzje z wetami i kowalem. Baa nawet kucynka będąc niemal w identycznym wieku miała zalecony wymuszony ruch w ramach leczenia. Dopytywałam o jaki ruch chodzi, bo myślałam o spacerach i usłyszałam, o min 30min kłusa i że może to być lonża... No nie byłam do tego przekonana więc z nią biegałam.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 listopada 2019 20:33
Robaczek M., nie wszystko się rozbija o obciążenia fizyczne.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
22 listopada 2019 20:41
Rozumiem ale tak do końca nie mogę pojąć co złego jest w spacerze, w którym 3/4 to chodzenie po łące i wałach, bez mijania żywej duszy. Później kawałek idziemy przez osiedle, to fakt. On niby się od początku nie bał, nowe rzeczy obserwował, chwile myślał i strachy przechodziły do porządku dziennego. Tak było mp z progiem zwalniającym na drodze, obserwował jka zaczarowany ze sporej odległości, podszedł i powąchał, przeszedł bardzo szybko i nerwowo ale po tym jednym razie już przez taki próg przechodził jak stary.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 listopada 2019 20:47
Robaczek M., bo sobie z nim na tym spacerze nie radzisz. Jakby spacer były super, to byś nie pisała w tym temacie 🙂
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
22 listopada 2019 20:48
Dobrze, już rozumiem 🙂
Już mi zaproponowano pomoc,pewnie problem jest we mnie.
No nie wiem, nie chodzi się z końmi na spacery? Nie jeździ w teren?



Chodzi się i jeździ - z końmi, z którymi podstawowe posłuszeństwo ma się przerobione w domu. A podstawowe posłuszeństwo to jest "koń idzie tam gdzie chce człowiek, takim tempem jak chce człowiek". Wtedy koń wie, jakie jest jego ZADANIE (cel).

Do etapu idziemy na spacer i ty się możesz porozglądać, powąchać coś, popaść jest długa droga.  Po drodze jest min. idziemy, stajemy idziemy - super to zrobiłeś to głaskanko i padoczek. A nie potem "to teraz sobie rób co chcesz (powąchaj płotek, porozglądaj się a ja popatrzę... i poczekam co zmalujesz)."


No chyba się nie dogadamy ale dziękuje za wypowiedź 🙂


W moich oczach po prostu nie masz świadomości tego jak zachowuje się i czego można wymagać od tak młodego konia. podajesz przykłady pracy i spędzania czasu z końmi DOROSŁYMI, które rozumieją swoją pozycję względem człowieka.
Ten koń nie dość, że nie ma stada to jeszcze jest traktowany jak "część stada", przez Ciebie. "Kucynka, taka grzeczna do człowieka" itd.
Oczywiście, że konie są także po to, żeby z nimi spędzać czas, tylko:
1. Ten "czas" musi być dostosowany wymaganiami do tego, co końska psychika może udźwignąć w danym wieku
2. Relacja z człowiekiem nie może być jedyną relacją jaką koń ma - koń musi mieć szansę być koniem.

2,5 latek nie może być oczywiście regularnie lonzowany w pojęciu pełnej lonzy, ale jeśli są problemy z tym, że ma w dupie osobę go prowadzącą to takie jednorazowe pokazanie kto decyduje o ruchu może być bardzo skuteczne.
Ciężko jest oczekiwać, że się coś zepsuje i potem naprawianie tego "nie będzie bolało".


I jeszcze taki mały edit;
nie bierz tego personalnie. Każdy robi błędy z końmi -  ten kto ich nie robi nie idzie do przodu. chodzi mi o to, że czasem w robieniu "dobrze" dla koni zapominany, ze to jest jednak inny gatunek. niby truizm a jednak- koń to roślinożerca i jego sposób budowania relacji jest zupełnie inny niz nasz. U nas liczy się wolność- u koni usystematyzowane pozycje  w stadzie.
Tego głupka uwielbiam i znalazłam odcinek, który może ci coś podpowie:

Robaczek, mysle ze ty probujesz dostosować konia w 100% do siebie nie patrząc na konia jako na indywidualne stworzenie. Kazdy kon jest inny, jednego w wieku dwoch lat zabierzesz od stada i poganiasz w kolko na hali, drugiego przez rok będziesz uczyc ze jak traci konie z oczu to nie jest powod do proby samobójczej. Jak masz problem z posłuszeństwem w domu i kon z toba drze gdzie chce to ja bym na spacer sie w ogole nie wybierała, a, jesli musisz gdzies przeprowadzić przez ulice np idac na plac, to juz na pewno nie robilabym tego na kantarze (chyba ze uwiaz masz z lancuchem i zapiety w koło paszczy). Wymagania trzeba stopniowac, a i tak sa male rzeczy ktorych niektore konie zdaja sie nigdy nie pojmowac tak zeby zrobic idealnie i trzeba sie zadowolic jak zrobia dosyc dobrze. Plus kazdy kon moze miec zly dzień, wiec jakbym widziala ze jest danego dnia szajba to od razu wymagania obnizone - ale ja nie lubie konfliktow z koniem.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
23 listopada 2019 01:32
Nie mam doświadczenia w pracy z młodymi końmi, przyznaje. Myślałam że robie dobrze skoro dostałam zielone światło od weterynarzy i kowala. Kucu jest ogarnięty na padoku, chodzi ładnie, nie wyprzedza, nie pcha się, zatrzymuje elegancko i nie podgryza. Więcej od niego nie chciałam wymagać, bo wydaje mi się że to wystarczające podstawy. Na podwórku przed domem też jest całkiem ogarnięty. Nie zabrałam całkowicie "dzikiego" konia na spacer między domy, auta i ludzi. Mimo wszystko mam troche wyobraźni, nauczyłam go chodzić na uwiązie przed wyjściem na spacer, bo w naszej okolicy ucieczka czy bunt mógłby skończyć się kiepsko.
Robaczek M., to jaki masz problem? Chodź na spacery po padoku.
Skoro mówisz, że chodzi o ruch.
A ja sądzę, że to tobie się nudzi. I że mylisz konia z psem.
Przy czym szczeniaka też trzeba nauczyć chodzić na smyczy.
Widzisz, my się wszyscy niepokoimy, bo każde złe zachowanie u konia, które się powtarza = utrwala się zazwyczaj narasta.
I jesteś na dobrej drodze, żeby zbiesić kuca dokumentnie.
Najlepszy sposób na uniknięcie zbędnych problemów to ich sztucznie nie tworzyć.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
23 listopada 2019 07:25
Niech będzie, że mi się nudzi.
Niestey nie mamy hektarów na które mogę wypuścić kucyki, zależało mi na ruchu i może jakimś urozmaiceniu. Uznałam, że skoro po padoku chodzi na kantarze jak trzeba, to takie wyjście na spacer nie jest niczym złym. Zrozumiałam, że może na zbyt głęboka wode go rzuciłam, uznałam że skoro nie reaguje strachem na nowe mijane rzeczy to wszystko jest ok. Liczyłam, że nucze go też na spacerze, że na człowieka się nie pcha, nie wchodzi i nie gryzie, bo dokładnie tego samego go uczyłam na padoku. Chciałam też je przyzwyczaić, że czasem zostają same, że jeden idzie na spacer. Miałam wcześniej konie bardzo zżyte i nie dało się ich rozłączyć nawet na moment (dwa razy do kliniki wiozłam dwa konie, bo był problem żeby któreś zostało).
Troche mnie zatkało, bo zasugerowano mi znecanie się i to tylko przez to, że zabieram młodego i zdrowego konia na lekki spacer w ręku. I tak troche smutno, bo się nasłuchałam że mu krzywde robie, mimo że kilka postów wcześniej ktoś pisał, że skopał konia po brzuchu, a ja ani raz na kucyka ręki nie podnioslam.
Ja kończę dyskusje, licze że w najbliższym czasie ktoś zerknie na nas z boku i się wypowie czy bardzo go skrzywdziłam, bo mimo wszystko po nim tego nie widać (podchodzi do mnie tak jak wcześniej, łazi za mną luzem po wybiegu, śpi na leżąco jak siedze obok niego, więc może nie ma mnie za jakiegoś potwora)
Dziękuje za wypowiedzi, trudne dla mnie bo trudne ale dziękuje. Tak jak mówiłam, młody koń to dla mnie wyzwanie, możliwe że coś sknociłam ale z pewnością nie chciałam dla niego źle. Wybrałam młodziutkie konie, bo nie jestem gotowa żeby znów patrzeć na starość i umieranie, możliwe że niewłaściwe wybrałam. Jeszcze raz dziękuje 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 listopada 2019 07:47
Robaczek M., nie dramatyzuj 🙂
Po prostu 2 letni kuc NIE POTRZEBUJE zwiedzać wiosek i wsi do prawidłowego rozwoju, a jak widać, Ty sobie z nim wtedy nie radzisz. Możesz sobie narobić sporych problemów wychowawczych na całe dalsze życie.

Kopanie w brzuch pominę, bo po prostu oznacza, ze ktoś nie umie i sam sobie ze sobą nie radzi. Ciekawe jakby jego kopnąć w brzuch, bo się źle zachowuje.
Jasne, że nie potrzebuje, ale przecież mu to nie zaszkodzi, bez przesady  🙄
To, że za dużo sobie pozwala i tarmosi Robaczka M. to inna sprawa (dlatego pyta?), ale żeby się nawet 2 letni (ten ma 3 prawie) kucyk przeszedł pół godziny stępem... no laski  😉

Robaczek M. Ja uważam, że żaden koń (młody, stary, czarny, biały, w nowym miejscu, podekscytowany, itp) NIE MOŻE skubać Ciebie! No nie i koniec. Zasady w stadzie są proste 🙂
Również NIE MOŻE Cię tarmosić przy prowadzeniu, to Ty z nim wychodzisz, nie on z Tobą. Jeśli tu jest problem to łańcuszek i niech zrobi choćby dwa karne kółka wokół Ciebie, albo cofnie pięć kroków. Musisz być konsekwentna. Tyle i aż tyle  😁
Robaczek M. nie przejmuj się. Nie dajmy się zwariować, że zabieranie prawie 3- letniego kuca na spacer to odbieranie mu dzieciństwo i znęcanie 😲
Gdyby konie miały tylko takie problemy z ludźmi...
Mnie bardziej zastanawia twój wybór- dlaczego akurat dwa małe kuce, na których nie możesz jeździć?
Mam wrażenie, że trochę traktujesz je przez to jak psy- A nie konie  (małe bo małe ale jednak konie z końskimi a nie psimi potrzebami).
Nie chodzi mi o to, że trzymanie nieuzytkowych kucyków to coś złego, tylko że Tobie najwyraźniej potrzebne jest jakieś bardziej angażując zajęcie, praca z końmi niż tylko czyszczenie i codzienna opieka.
Robaczek M. nie przejmuj się. Nie dajmy się zwariować, że zabieranie prawie 3- letniego kuca na spacer to odbieranie mu dzieciństwo i znęcanie 😲



To ja pisałam o znęcaniu się ale radzę przeczytać dokładnie w jakim sensie.

Branie konia lat 2,5 na spacer nie jest znęcaniem się. Ale łażenie bez celu w miejscach, gdzie się nie ma kontroli i koń nie ma postawionych zadań (nie wie czego się od niego oczekuje) już trochę tak.
I wracam do tego co napisałam- nawet taki spacer musi mieć cele (dla konia). Pochodzimy sobie bo jest ci potrzebny ruch - to nie jest cel dla konia.

Ale np. wyleziemy ze stajni ty blisko mnie i energicznym krokiem przejdziemy najpierw z punkt A do punktu C zatrzymując  się (nadal stoisz blisko mnie i nie idziesz żreć) w punkcie B. A potem klepanko i równym tempem do domu - tak, to już jest jakiś pomysł.
I gdy pojawia się po drodze problem=nie idziesz wymaganym tempem; to następuje utrudnienie ci tego - np. od razu wracamy. Nie słuchasz się- koniec wycieczki ( o ile koń nie wyrywa do stajni, bo wtedy na odwrót- wyrywasz do stajni to stajemy i masz stać).

I każdego kolejnego dnia dodajesz punkty albo wydłużasz odległości między punktami. Ale zaczynasz od 5 minut i dwóch punktów. I tyle.

I tak z ciekawości - ile zazwyczaj trwa ten spacer?

Jeśli ten koń na padoku się słucha, a poza nim nie- to znaczy, że realnie ma właściciela w tyłku. Centralnie w tyłku. Na padoku ( w jego bliskich okolicach) ma jakiegoś przywódcę, a poza, nie ma więc sam bierze ster... czasem to są małe kroczki.

Z opisu sytuacji Robaczka, ja wcale nie jestem pewna, że koń jest 100% "grzeczny" na spacerach po padoku... Bo pytanie czy tam są także stawiane przed nim wymagania. Czy on się np. cofnie, gdy się przed nim stanie i zrobi krok do przodu. czy można mu jednym palcem przestawić zad do boku. Czy jest się w stanie się schylić po jakiś patyk, założyć kurtkę powieszona na ogrodzeniu.
Zgadzam się, że koń musi być pod kontrolą.
Spacery bywają spokojne, ale i też nerwowe. W zależności,
co się spotka po drodze. Trzeba umieć uspokoić konia,
przytrzymać bądź zwyczajnie stanąć z nim w miejscu na
dłużej. Bez przygotowania bym nie wyszła. Koń wracający w
panice z lasu to nie moja bajka.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
23 listopada 2019 13:48
kotbury  cele moim zdaniem mamy, chce zrobić kółko (mniejsze lub większe) i wrócić do stajni. Mamy iść normalnym krokiem, bez podkłusowywania, bez włażenia we mnie. I cały czas tego wymagam, upominam. Np idziemy od stajni długimi wałami rzecznymi, na ich końcu jest droga (taka boczna, dojazdowa do domków) i nie wiem czemu od zawsze ucze i kucyki i wcześniej Monetke, że przed drogą się zatrzymujemy. Ruszamy, pilnuje go żeby szedł spokojnie, jeśli coś jest nie tak to od razu reaguje (np jak przyspieszy to pierwsze głosem, później przytrzymaniem czy zatrzymaniem). Na końcu wałów zatrzymujemy się i jeśli stoi przez chwile grzecznie to może zwykle poskubać trawe. To nie jest tak że on mnie targa cały spacer, a ja nic nie robie.
Spacer trwa zwykle 40 minut, ostatnie dwa tygodnie chodzimy jedną trasą, bo widze że lepiej się zachowuje. To jego nakręcanie się jest spowodowane nowościami, teraz już jest troche do tych miejsc przyzwyczajnony i łatwiej mi go uspokoić.

Puma no tarmosi mna, bo on najchętniej by poszedł wszędzie, pooglądał wszystko i to najlepiej galopem. On jest taki energiczny, bardzo do przodu (i to wszędzie, jak je obserwuje na padoku to on sporo chodzi, podbiega). Licze, że ktoś popatrzy z boku na nas i da jakieś wskazówki żeby te spacery były przyjemniejsze (on je chyba lubi, bo do stajni idzie dużo mniej chętnie) 🙂
pati12318 pierwszy kuc trafił do nas jako towarzystwo dla Monetki i kupowany był z myślą, że jak Monety zabraknie to mała będzie sprzedana. Jednak patrząc na to jak ludzie traktują zwierzęta to nie umiałabym żyć spokojnie nie wiedząc, co się z nią dzieje i czy ma opieke jaką powinna mieć (ona jest chora, więc to też zaważyło na tym, że została). Drugi kucyk trafił do nas, bo Balbinka miała wrócić do domu (po śmierci Monetki pojechała do pensjonatu żeby nie była sama) i szukałam towarzystwa dla niej. Były dwa warunki, koń miał być młody i mały. Dlatego padło na kuca. Chciałam kucyki tylko i wyłącznie ze względu na to, że są takich rozmiarów, że ewentualnie w przyszłości łatwiej im pomóc wstać. Może to głupie ale to zaważyło przy wyborze drugiego konia. Miał być na tyle mały żeby w razie czego na starość można mu było łatwiej pomóc, bez ciężkiego sprzętu, straży pożarnej i podnośników. Z tego względu panicznie boje się wiekszych koni, namawiali mnie wszyscy na hucuła ale miałam przed oczami widok, że za kilka lat znowu może być problem z podnoszeniem. I tak oto mam dwa kuce, marze o tym żeby chodziły w zaprzęgu
Jak koń przyspiesza, to zamiast prób uspokojenia go głosem, ja bym go natychmiast zatrzymała bez zbędnych ceregieli. Bo on na moje oko dobrze wie, że może cię olać przez pierwsze dwa etapy: głos, przytrzymanie i to wszystko razem trwa już za długo, żeby koń na to zareagował, tak jak powinien. Omiń je i w momencie, jak tylko poczujesz, że koń napiera natychmiast się zatrzymaj. Ja mam takiego 6-latka, który zrobił mi tutaj szkołę życia pod tym względem. Na początku mu pozwalałam napierać mi na uwiąz, bo przyzwyczajona byłam, że konie to miłe i kochane są 🤣 i nic więcej z tego nie wyniknie. Aż do momentu, w którym po prostu ruszył sobie galopem, a ja zostałam z przepalonymi palcami. Niestety jest to dość trudny koń, bo on doskonale wie, że jest silniejszy i lubi to wykorzystywać, a wszyscy poprzedni luzacy bali się go prowadzać na zawodach i robić vet check (na moich pierwszych międzynarodowych zawodach z nim nie zakłusował chyba ani jednego kroku, po prostu walił świece w jedną i drugą i się strasznie bałam, że mi powiedzą, że mam spróbować jeszcze raz :wysmiewa🙂. Ale od tamtej pory dotarliśmy do porozumienia na tyle, że wie, że jak zacznie ciągnąć, to droga do padoku znacznie się wydłuży, bo ja automatycznie na każde minimalne napięcie przez niego się zatrzymuje. A jak on idzie normalnie, to i uwiąz jest luźny. Na zawodach też po tym pierwszym vet checku odwalił mi już tylko raz jeden, jakimś cudem dotarliśmy się ze sobą, o co każdemuu chodzi. Gorzej, że jak mnie nie ma na dłużej i pracuje ktoś na zastępstwo, to wszystko bierze w łeb, bo on testuje każdego, a każdy tak jak i ja wcześniej, nie reaguje na te najmniejsze napięcia uwiązu. W rezultacie za każdym razem jak wracam, muszę wszystko z nim wypracowywać od nowa i mu przypominać, że ja nie jestem jakąś randomową osobą. Swoją drogą on też mnie nauczył, żeby nie pozwalać koniowi robić kroków naprzód, np. jak odpinam uwiązy, żeby założyć ogłowie, bo tak mu pozwoliłam robić mini kroczki parę razy i nagle się orientowałam, że jestem poza myjką. 😁 Więc teraz już jak koń mi postawi nogę w przód, to jest cofany do pozycji wyjściowej. Czają szybko, tylko nie można olać ani jednego takiego mikro zachowania, bo to się lubi mścića nawet i eskalować.
Robaczek M. strasznie smutne jest to co piszesz.
Musiałaś sporo przejść z poprzednim koniem, że przy wyborze nowego, młodego konia kierujesz się takimi kryteriami  🙁
Szkoda, że nie zdecydowałaś się na hucula- miałabyś co robić, popracować z siodła, pojechać w teren  (jednak z siodła jest zdecydowanie łatwiej zapanować nad koniem poza stajnia).
Kuc to cały czas koń, a Twój jest do tego młody ma roznosi go energia, ciekawość.
Niełatwy sobie obiekt wybrałaś.
Dziewczyny dobrze mówią- nie daj sobie wejść na głowę. Stawiaj mu małe zadania i konsekwentnie pilnuj przestrzegania zasad.
Zamiast na kantarze- myślę, że łańcuszek to dobry pomysł, bo można zareagować raz A porządnie- jak napiera do przodu to jednym mocniejszym pociągnięcie zatrzymać, cofnąć .
Na kantarze tego nie osiągniesz.
Po iluś powtórzeniach, koń złapie, że jak idzie obok człowieka to uwąz ma być luźny.
Wtedy doperio można zacząć dokładać utrudnienie w postaci zmiany otoczenia, wyjścia poza znany teren i tam też wymagać.
Tylko z takim gagatkiem nie można przesadzać z ilością I długością takich "treningów ".
Na tym etapie wymaganie od niego 40 minut grzeczności na spacerze w obcym miejscu to zdecydowanie za dużo.
Zacznij od sesji na padoku- 5 minut i koniec, nagorda, zabawa.
Bardzo ciekawa dyskusja się wywiązała.

Od siebie - jako osoby doświadczonej w pracy z młodą, "napierającą" i dominującą klaczką - dodam:
- z takimi mocnymi i narzucającymi własne zdanie względem człowieka końmi potrzeba KONSEKWENCJI od samego początku. Gdzieś na początku dyskusji pojawił się wątek "niespokojnego konia" przy czyszczeniu. Ja bym od tego problemu zaczęła rozwiązywanie trudniejszego problemu "chodzenia na spacer w ręku" z młodym koniem. Najpierw bym wykonała pracę nad "uspokojeniem" kuca przy czyszczeniu. Tutaj czeka Was dużo pracy.
Potem kolejno, po drodze, praca nad posłuszeństwem kuca przy człowieku, obojętnie w którym miejscu na terenie stajni i padoku. Nauczenie (bo 2.5 letni koń to dzieciak, którego trzeba uczyć), że w obecności człowieka koń słucha człowieka, a nie sam decyduje.
Dużo, dużo pracy.
Na sam koniec dopiero - ale też po trochu - wyszłabym z takim koniem na zewnątrz, na spacer po okolicy. Stosując na spacerze wszystkie KONSEKWENTNIE zasady wymagania od konia posłuszeństwa i skupienia na człowieku.  Spacer z koniem w ręku poza znajomym padokiem i stajnią jest elementem trudnym. Psychicznie dla młodego konia. To jak tabliczka mnożenia dla 7 latka! Dla nas łatwe (bo co też na spacerze taki koń może mieć za trudność), ale dla 2.5 letniego konia - bardzo trudne. Jego trzeba po kolei przygotować, przepracować z nim "dodawanie", "odejmowanie" (praca nad uzpokojeniem podczas czyszczenia, posłuszeństwo przy człowieku), aby na koniec wprowadzić tabliczkę mnożenia (wyjście na spacer poza stajnię). Na skróty nic nie wskórasz, jedynie popadniecie we frustrację.
Ej, wiem, że jestem nudna i upierdliwa, ale koń ma chyba serio gilgotki, bo ucieka mi przed szczotką jak go chcę czyścić w miejscu popręgu i na dole brzucha, grzebie i zachowuje się, jakby go ta szczotka parzyła. Otwarta dłoń mu absolutnie nie przeszkadza, mogę dotykać wszędzie, ale szczotka działa elektryzująco.

Jak przykładam szczotkę i naciskam nią mocniej i powoli jadę dłuższym ruchem to stoi, ale tak się nie da wyczyścić błota i zaklejek. Krótkie ruchy powodują, że parzy  🤔wirek:

Co z tym robić? Pogodzić się? Da się jakoś odczulić? 

Meise, Kup bardziej miękką szczotkę. 😎 Albo przestań się tak przejmować. Albo i to i to. Znam konia, który "nagle" miał łaskotki, kiedy wiedział, że jeździec jest niedoświadczony/bojący się/początkujący. Albo jak mu jakoś wyjątkowo "nie po drodze" było z danym jeźdźcem. Przy doświadczonych jakoś nie było problemów... (ale też nikt konia nie szorował twardym zgrzebłem albo jakimiś wyjątkowo niesympatycznymi szczotami).
Jeśli to nie żaden problem zdrowotny to chyba pozostaje po prostu robić to szybko, sprawnie i zdecydowanie. Nie cackać się za dużo, nie przedłużać. Sporo jest takich koni, którym się to nie do końca podoba (część z nich pewnie ma konkretny powód). Podczas moich początków z jeździectwem jeździłam na klaczy, która ogólnie stała w miarę grzecznie podczas czyszczenia, ale przy popręgu próbowała gryźć (wtedy jeszcze nie miałam zbyt wielkiej wiedzy o koniach i żadnej o wrzodach). Jedną ręką musiałam więc trzymać kantar, żeby mieć jakąś względną kontrolę nad głową, a drugą szybko czyścić. Z czasem przestała startować z zębami w moim kierunku choć wyraźnie pokazywała, że nie jest zachwycona. Ale chyba już wiedziała, że ja wiem i zrobię szybko co trzeba i dam jej spokój. Wydaje mi się, że najgorzej jest się czaić i poświęcać zbyt wiele czasu na taką niemiłą dla konia czynność. Koń się nakręca, człowiek się nakręca i sytuacja tylko eskaluje.
Mam fajną miękką szczotkę. On ogólnie uwielbia czyszczenie, potrafi mieć taki error jak czyszczę szyję, że przestaje niemal oddychać i robi minę przygłupa. Ja mam u niego posłuch, do tego stopnia, że innym nie chciał ostatnio podać nóg.
Na zawołanie przybiega do mnie jak pies. Dziś się bawiliśmy w berka na hali, ale oczywiście granice jasno były ustalone, żeby koń przypadkiem nie zapomniał, że ja tu rządzę mimo że się bawimy  😎

No nic, będę ignorować, bo karcić za coś takiego chyba nie wypada...
Meise, ja tylko cię uczulę na tę obsługiwalność przez obce osoby - ucz go już teraz, że przy każdym ma się zachowywać i być grzeczny, bo później będziesz mieć bardzo duży problem :P Mój do tej pory, a ma 11 lat, nie daje sobie założyć nauszników przez kogoś innego...
[quote author=budyń link=topic=7002.msg2899423#msg2899423 date=1574620508]
Meise, ja tylko cię uczulę na tę obsługiwalność przez obce osoby - ucz go już teraz, że przy każdym ma się zachowywać i być grzeczny, bo później będziesz mieć bardzo duży problem :P Mój do tej pory, a ma 11 lat, nie daje sobie założyć nauszników przez kogoś innego...
[/quote]

Wiem, wiem! Ostatnio prawie rozdeptał osobę, która go trzymała, bo ja się oddaliłam po coś tam i on stwierdził, że przecież idzie za mną bez względu na to czy ktoś go trzyma. Został za to skarcony, od razu usłuchał. Jest mądry, ale póki co nie ma swojego stada i traktuje mnie jak swojego przewodnika. Osoba która mu podnosiła nogi po chwili sobie z nim poradziła, na razie nikt niedoświadczony go nie obsługuje 🙂 I pewnie tak zostanie.
(...)
No nic, będę ignorować, bo karcić za coś takiego chyba nie wypada...

Wypada, wypada. Przynajmniej ja moje konie potrafię trzepnąć, kiedy przeginają. Każdego jednego. Nie wiem, pewnie jestem męczykoniem-sadystą w oczach niektórych, ale mój koń przy zwyczajnym, najnormalniejszym czyszczeniu ma stać, a nie łazić, kręcić się, łapami machać, odganiać wyimaginowane muchy... No nie ma, raz-dwa czyścimy, robimy robotę, a nie modły odprawiamy. Nie dociekam od razu problemów zdrowotnych... tzn, raczej zauważyłabym, gdyby faktycznie coś było na rzeczy.
Trochę mnie przeraża jak mówicie, że 2,5latek ma stać grzecznie przy czyszczeniu i nawet się nie ruszyć. Przecież to dziecko! Od mojego 1,5 rocznego wymagam jedynie żeby się nie odsadzał na uwiązie i uważał na mnie. Jak widzę, że ma dość bycia z dala od stada i to jego maksimum wytrzymałości psychicznej to idziemy spowrotem. Tak robiłam z jego matką, robię z nim i jest grzeczny. Dajcie źrebakom być dziećmi. Od 3 letniego dziecka też się nie da wyegzekwować skupienia i spokoju na dłuższy czas. Nie da się bez szkody na psychice.

Swojego czasu w liceum stałam ze sztandarem w szkole. To było jedno z gorszych doświadczeń. Stać np 2 godziny bez ruchu n jakiejś uroczystości
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się