Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Pytanie innych pensjonariuszy mija się kompletnie z celem. Po pierwsze dlatego że ludzie zwyczajnie kłamią, a po drugie ludzie często mają w nosie konia i jego potrzeby. I potem mówią, że jest super, a w rzeczywistości jest słabo. Ja wierzę tylko własnym oczom, żadne polecenia mnie nie interesują.
Przejechałam się na jednaj stajni, ale to tak, że nauczkę do końca życia będę mieć. Przykra bardzo to była nauka, ale lepiej późno niż wcale odkryć prawdę.
W takim razie ja mam sporo szczęścia. Własnej stajni nie mam dokładnie od 7 lat 6 miesięcy i 22 dni, wcześniej prowadziłam własną lat 15 z okładem. Konie mam gastrycznie idealnie zdrowe, pomimo że nie mają dostępu do siana non stop. Zwierzaki nie są znerwicowane, nikt poza mną na nich nie jeździ (na Byśce w ogóle nikt nie jeździ). Dotychczas trafiałam na uczciwych właścicieli pensjonatu, pomimo że w poprzednim warunki odbiegały od idealnych - wiedziałam dokładnie na co się piszę. Aktualny zdecydowanie jest idealny 😉 i znam jeszcze jedną stajnię z podobnie wysokim standardem.
Przerażające dla mnie jest zakładanie z góry że właściciel pensjonatu kłamie 🙁
Stoje z koniem w pensjonatach od 11lat. Zazwyczaj trafiałam dobrze lub bardzo dobrze. Początkowo robiłam sobie rozeznanie, często nawet wcześniej X razy przyjeżdżałam w dane miejsce zanim tam konia wstawiłam. I owszem, daje to pewien ogląd sytuacji, aczkolwiek pewności już nie. To weryfikuje codzienność. Ja jestem typem osoby, która zawsze stara się dogadać, nie robię problemów o pierdoły, natomiast to co jest dla mnie priorytetem (i co stajnia miała oferować) jest dla mnie tym co być ma- bez kompromisów. Miałam te szczęście, że nie trafiłam nigdy na miejsce które na wstępie okazało się inne niż być miało. Natomiast byłam w stajni, która z biegiem czasu mocno zaczęła się zmieniać. Tym samym w moich oczach dobrostan koni zaczął kuleć. Wizuelnie wiele się zmieniało na plus, ale dochodziło do takich absurdów jak chociażby brak wody latem na padoku czy siana w boksie od popołudnia bo konie szybko zeszły i wyjadły... Doszło do sytuacji w której jedyną opcją była dla mnie ewakuacja. Tyle, że jak już było wspomniane, trzeba mieć gdzie tego konia zabrać, żeby nie wpaść w deszczu pod rynne. Wskoczyliśmy w miejsce które się zwolniło (właściwie niespodziewanie), innej opcji nie było. W obecnym pensjonacie mamy w sezonie letnim pastwisko z drzewami, latem opcję nocowania konia na padoku przy domu, siano bez ograniczeń, zero problemu z zadawaniem suplementów (codziennie, nie jak sie komuś przypomni)czy leku jak jest potrzeba. Są dwie siodlarnie,co dla mnie jest fantastyczne, bo mogłam sobie wstawić pakę która mieści wszystko, czego potrzebuję. Mamy ujeżdżalnię z oświetleniem, jest opcja wyjazdu w teren. Mały, kameralny pensjonacik, taki na rekreacyjne potrzeby dla ludzi i pozwalający koniom być szczęśliwymi końmi. Dla mnie to niesamowity komfort wiedzieć znów, że siano jest zawsze super, wody nigdy nie brakuje (nawet jeśli to pastwisko na którym poideł nie ma tylko trzeba odkręcić kranik i ją nalać)a mój koń spędza na zewnątrz czas naprawdę od świtu do zmierzchu itp. 
Ogólnie uważam, że jeśli da się rozmawiać to warto spróbować, natomiast jeśli coś dzieje się nie tak a my ze swoimi prośbami odbijamy się jak ping pong od stołu, to należy po prostu rozejrzeć się za inną stajnią. Ja sobie nie wyobrażam tkwić w miejscu w którym muszę ciągle coś kontrolować, chyba bym się wypaliła psychicznie. Natomiast ja mam ten plus, że jestem typowym rekreantem, w sytuacji awaryjnej (typu absurdy o których pisane było jak bicie konia czy użytkowanie bez zgody właściciela)mogłabym sobie pozwolić nawet na postawienie konia daleko od siebie do kogoś komu ufam i po prostu poczekać aż zwolniłoby sie miejsce w zaufanej stajni blisko mnie. Zdaje sobie sprawę jednak, że jak ktoś faktycznie trenuje to nie jest już tak różowo...
Życzę wszystkim, żeby było Wam dane trafić do takiej stajni jak nam. Gdzie się przyjeżdża z usmiechem na paszczy tylko dlatego, że się chce a nie przez to, że trzeba (bo strach o konia nie pojechać...)
jagoda1966, Racja, często coś co dla kogoś nie jest problemem dla mnie jest ogromnym , np. Brak puszczania koni na padok, dla mnie nie do wyobrażenia , a dla innych spoko całkiem, wręcz normalka.

Gagajak cię okłamie któryś z rzędu z kolei to na prawdę zrozumiesz. Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy nie wiedziałam, że trzeba pensjonat kontrolować i przyjeżdżałam wyłącznie po to, żeby pojeździć. Z drugiej strony przykro mi patrzeć na zdjęcia z tamtego okresu konia z żebrami i kręgosłupem na wierzchu, bo nie wiem gdzie ja miałam oczy? Teraz nawet przykro mi jechać do konia, bo wiem że jak przyjadę to na 99% pastuch będzie odłączony od prądu, bo pensjonat nie umie prawidłowo zainstalować uziemienia od miesiąca, konie będą się plątać w zerwanym pastuchu zatopionym w błocie, będą stać bez siana po ciemku na wybiegu 3-4h dłużej, bo pannica jeszcze nie posprzątała boksów i będą szaleć wzdłuż ogrodzenia wściekłe i głodne. O ile w ogóle tego dnia zostanie posprzątane. I że będą sprowadzane we 3 na raz po ciemku przez jedną osobę potykając się o progi 3 bram, potem prowadzone w ten sposób przez korytarz na którym są narzędzia, wiadra, skrzynki, drabina, taczki itp. będą się wzajemnie deptać i płoszyć. Że w siatce i tak nie będzie tyle o ile prosiłam, mimo że jest kupiona waga hakowa i kazałam ważyć. Wszystko ustalałam przed przyjazdem i praktycznie nic nie jest dotrzymane. Przecież wiedziałam czego chcę i to ustaliłam. Na pewno nie zgadzałam się na trzymanie koni w boksach bez siana oczywiście cały dzień w dniach kiedy laska ma trening w południe i w tym czasie moje konie mają być w boksach, bo jej koń świruje na ujezdzalni, a na krótko to jej się nie opłaca wyprowadzać. Nie zgadzałam się na lonżowanie moich koni bez pytania i w sposób no idiotyczny - heja byle szybciej. Także z mojej strony nie ma możliwości, żebym ja tam owijała w bawełnę i uprawiała kurtuazję. I jeszcze jakieś głupie docinki dzień w dzień, że nakładam siana do siatek sianem ze złej strony balota, bo trzeba brać z każdej strony równo... Kiedy to w ogóle nie jest mój obowiązek, tylko ich. Kto się tuła po pensjonatach ten zrozumie. Myślę, że to, że ja im cyknę fotkę zgniłych marchewek, które kupiły dla koni (oczywiście zabroniłam dawać moim) to na prawdę jest nic, w porównaniu do tego co otrzymuję. Do czasu wyjazdu jestem w stajni 2-3 razy dziennie, bo akurat nie pracuję, więc jako tako jest bezpiecznie, ale niesmak pozostaje.
Perlica dokładnie. Mnie się w głowie nie mieści, że stajnia z którą mam związane bardzo złe wspomnienia ma jeszcze konie i zadowolonych  😵 właścicieli koni. I to nie ze mną jest coś nie w porządku, zwyczajnie ludzie tam mają swoje konie w dupie. Mają jakoś przeżyć i tyle. A to chyba nie o to chodzi. W pale mi się to nie mieści. Na FB piękne widoczki, mundrości, serca i rozentuzjazmowane komentarze. A w rzeczywistości to horror jest. Teraz z moją wiedzą, roweru bym tam nie zostawiła, a co dopiero o koniu mowa.
desire   Druhu nieoceniony...
24 listopada 2019 06:31
fabapi, no cóż w szkole z prawa cywilnego uczono mnie inaczej. 🙂 ale, nie przecze, było to już pare lat temu.. I chyba też zależy od interpretacji sądu, zebranych dowodów itd.
dorhej, nieźle mi życzysz 😉... na szczęście koniarzem jestem prawdopodobnie dłużej, niż Ty żyjesz, dzięki czemu łatwiej mi oceniać miejsce zanim postawię tam konia. Okoliczne stajnie znam jak zły szeląg, choćby z racji sędziowania, spotykania właścicieli stajni, koni, trenerów. Wiem kto jakie ma podejście do prowadzenia pensjonatu i znam miejsca do których koni bym nie wstawiła. Oczywiście zawsze, ale to zawsze można się rozczarować, a nasze wymagania mogą być nie spełniane. Stajnia może się zmieniać, warunki pogarszać, etc... ale po pierwsze: nigdy z dnia na dzień, po drugie - jak pisałam - moim zdaniem warto znać jakieś alternatywy w razie W i mieć jakiś plan B - choćby na przeczekanie. Nie wyobrażam sobie czekać aby zdrowy koń dramatycznie schudł :/ Byśka zaczęła mi chudnąć w miejscu, w które poszła na emeryturę, co było jednym z powodów decyzji zmiany stajni Generalnie niewiele się tam zmieniło - ot stado się powiększyło o sporo młodzików, które chyba zamęczały emerytów na pastwiskach. Jedzenie nadal było OK, konie na pastwiskach od świtu do nocy, ale mój zwierzak marniał i wrócił do mnie do drogiej, ale cudownej stajni, gdzie mam Byśkę na codzień na oku  😍 Trudno, nie łażę co tydzień do Sephory za to oba moje konie mają się dobrze a ja mam psychiczny luz do kwadratu.
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg2899335#msg2899335 date=1574582724]
dorhej, Stajnia może się zmieniać, warunki pogarszać, etc... ale po pierwsze: nigdy z dnia na dzień, po drugie - jak pisałam - moim zdaniem warto znać jakieś alternatywy w razie W i mieć jakiś plan B - choćby na przeczekanie.[/quote]

Może nie w wyniku dramatycznyego spadku jakości jako ogółu, ale przecież nie rzadko zdarzają się wyprowadzki z dnia na dzień z powodu rażącej wpadki. Kiedyś mój koń przez 2 dni spał na zasranym betonie bo transport słomy nie przyjechał, a wogle to jest problem z kupnem słomy i tak naprawdę nie wiadomo kiedy będzie). Właściciel stajni odmówił pościelenia sianem (oraz próbie doraźnego rozwiązania problemu w jakikolwiek inny sposób) 😤. Wtedy akurat zrobiłam zdjęcie.

Byłam jedynym pensjonariuszem, więc jedyne co mogłam zrobić to się wyprowadzić z dnia na dzień. Wtedy nie było wielkiego wyboru, bo mieszkałam na wygwizdowie i człowiek trafiał z deszczu pod rynnę.
W dużym mieście miało być lepiej, a w praktyce miejsca na przeczekanie są, ale to przeczekanie to nieraz 1,5 roku czekania w kolejce.  😎
Ponadto jak się nie siedzi w światku jeździeckim to człowiek nie ogarnia ciągłych zmian dzierżawców/zamykania/otwierania nowych ośrodków/krążących opinii itp. 
Aktualnie w "mojej" stajni żeby mieć akceptowalne warunki grupka pensjonariuszy się skrzyknęła i wzięła w dzierżawę część stajni - jedna dziewczyna rzuciła pracę i teraz jest stajennym na cały etat.
Gillian   four letter word
24 listopada 2019 11:50
azzawa, w takiej sytuacji jedzie się do pierwszej lepszej stolarni po trociny lub gdziekolwiek do rolnika kupić dwie kostki słomy a nie robi zdjęcia i patrzy bezczynnie jak koń stoi 2 dni na betonie i gnoju  🙄 🤔
Przyjechałam niestety po fakcie, bo te 2 dni nie było mnie w stajni. Nikt mnie nie poinformował o sytuacji. Słabo mi się zrobiło jak pomyślałam jak musiało być mu zimno. Kupiłam siano od właściciela który patrzył na mnie jak na wariatkę, że je marnuje na ścielenie, skoro przez noc i tak większość zeżre, a konie się przecież kłąą na ziemi nawet w zimie i przecież nie zdechną kilka dni bez ściółki. Następnego dnia się przeprowadziliśmy.

Byłabym psychiczna jakbym siadła i czekała na tą słomę a koń by dalej spał na tym 🤔
Mi się na przykład zdarzało, że w stajni nie było przez 1,5 dnia siana, a na pytanie wtf się dowiedzieliśmy, że no ojej nie dojechał transport i nic koniom nie będzie jak raz nie zjedzą 😉 A na pytanie czemu koń ma w boksie spleśniałą słomę, że to przecież tylko ściółka. I nie był to pensjonat za 1000 zł tylko grubo grubo więcej, wychwalany i na codzień trzymający niezły standard usług (w porównaniu do innych okolicznych stajni).
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
24 listopada 2019 14:15
Ja raz stałam w takiej stajni, że dość często sie zdarzały opóźnienia w transporcie siana. Okresowo tam pracowałam, bo ciężko było o stajennego i np w sobote pod wieczór dostawałam tel że siano dojedzie w poniedziałek ale na strychu zostały dwie kostki siana i żebym rozdzieliła to na konie w pensjonacie (koni pensjonatowych było z 5). Więc brałam taczki i z drugiego końca wsi kupowałam siano żeby być sprawiedliwym i każdemu dać ile trzeba. To ile się nazałatwiałam z mamą siana tak awaryjnie to tylko my wiemy. Jeszcze raz spotkała mnie przykra sytuacja, bo było mało siana, a mój koń jadł nadprogramowy plaster siana po czyszczeniu. Wpadł ktoś z pensjonatu, zadzwonił do właścicielki, że siana nie ma (i nie będzie bo miało dojechać na drugi dzień) a mój koń tonie w sianie. To nic że na wieczór miałam zamówione u sąsiada siano dla wszystkich koni, mi się oberwało że niesprawiedliwe rozdzielam siano. Łoooo i jakie było wielkie zdziwienie, że ja siano dokupuje, a nie że rozmnażam kostke siana żeby wystarczyła na 3 dni na 10 koni 🙂 miałam 15 lat i takie iskrzenie było dla mnie straszne, bo ja w tej stajni każdego konia traktowałam niemal jak swojego i nawet przez myśl by mi nie przeszło żeby dać więcej swojemu, a inne żeby patrzyły. A w sumie mogłam siano załatwić tylko dla swojego...
Nie bardzo sobie wyobrażam jak może zabraknąć siana? Gromadzę zapasy i jak mam mniej niż na miesiąc do przodu to już ogarniam transporty, bo i ile zwykle nie ma problemu, żeby coś kupić (najwyżej w wysokiej cenie, ale to mój problem a nie koni) natomiast organizacja tira, załadunku i rozładunku wymaga wcześniejszego planowania.
Z długów bądź lenistwa.
Stałam w stajni, gdzie właścicielka notorycznie zapominała o sianie. Budziła się jak na stajnie z trzydziestoma końmi zostawał jeden balot. Oczywiście wyszło po czasie, że pobliscy rolnicy nie sprzedają jej siana, bo zwyczajnie im nie płaciła. A była tez tak cwana, iż czekała jak pensjonariusze ruszą i żarcie dla koni załatwią.
Kiedyś myślałam, że "takie rzeczy tylko w erze", ale też się zdziwiłam jak to mnie spotkało.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
24 listopada 2019 18:14
W naszym przypadku chodziło o to, że właściciele mieli jakieś gospodarstwo i siano sporo od stajni i ciągle był problem z organizacją transportu (małym busikiem przywozili ok 30 kostek co przy tylu koniach znikało ekspresowo). Czyli troche lenistwo 😉
Robaczek M., zdecydowanie. Ja rozumiem, że czasem się trafi jakiś Armegedon życiowy i zamiast dużych zapasów tworzy się mniejsze, żeby nie angażować dużych środków, ale przy stałej ilości zwierząt po jakimś czasie człowiek widzi cykl i jest w stanie zaplanować.
Ja pasze treściwe typu wysłodki kupowałam długi czas właśnie w zapasach około 2-3 tygodniowych, bo tyle na raz wchodziło do auta. Teraz jednak wolę kupić zapas na 3 miesiące, bo i cena lepsza w hurcie i dowóz na miejsce więc wygoda.Dla własnej wygody i oszczędności tak jest lepiej.
Ja się też spotkałam z tym, że siano było, zanim było swoje i na wiosnę, po prostu przestawało się dawać koniom. Znaczy dawała się garstka, która była specjalnie "puszona", by wyglądało na więcej.
a nie kolkowały konie przy tych nagłych niedoborach siana? wszystko pensjonaty, nie bylo koni wlasnych?
W dwóch stajniach były kolki.
i nic z tego nie wynikło? nie dało do myślenia właścicielom koni? ani właścicielowi pensjonatu?
Z jednej odeszły ze mną 3 konie ... i następnych 5 wprowadziło się... Naprawdę mam wrażenie, że ludziom nie zależy za bardzo na odpowiednim jedzeniu, najważniejsza jest piachowa ujeżdżalnia/hala. W dwóch stajniach też zdarzało się podawać nie całkiem rozmoczonych wysłodków, lub w jednej też całkiem spleśniałych, i w jednej z nich pamiętam co najmniej 2 konie, które jakoś umarły. No i co, koniky chorują lub się starzeją i trzeba się liczyć i z taką opcją... i stajnia dalej pełna. Mam wrażenie, że ludzie często po prostu nie widzą, nie zauważają, co jest dla koni ważne i co nie. Potem sobie dają wmówić różne dziwne gadki.

Edit: jescze mi się przypomniał argument dlaczego parę lasek wracało ze stajni z dobrym karmieniem do najgorszej stajni w okolicy (tak złej, że sobie pewnie nie wyobrażacie - np. treściwe tylko w dniu jazdy, trzeba meldować wcześniej, w boksach pieczarki i owies wyrośnięte...) pomimo świetnych imprez do nocy, argument taki, że koniki zrobiły się niegrzeczne i ponoszą... I powód wyjazdu była wizyta jakiegoś weterynarza, kiedy okazało się, że konie wycieńczone i z dużymi niedoborami. I tak się popiło i raz w weekend głodnego konia ganiało dzidą gdzieś przez cały dzień, nie był problem go zatrzymać i życie było piękne... (ale to najgorszy przypadek, z jakim spotkałam się)
unity gdzie ta cudna stajnia, bo mam nieodparte skojarzenia?

Co do podejścia do karmienia, to w stajni, w której na szczęście już nie stałam, tylko zajmowałam się dwoma końmi, zabrakło na wiosnę siana. Właścicielka nie widziała problemu. Na początku konie dostawały zachwaszczoną słomę, która miała być pełnowartościowym zamiennikiem siana. Potem zaczęły się pastwiska - jakieś 7 godzin dziennie, potem większość koni radziła sobie wyjadając słomę spod siebie, rano stały w kałuży moczu i kupach. Większość koni właścicielki stajni, pensjonariuszy kilku. Jednej dziewczynie powiedziałam jak się sprawa ma i coś tam załatwiała, reszta była na takim poziomie świadomości i zapatrzenia we właścicielkę, że jak ta by im powiedziała, że zdrowo jest koniom zrobić miesięczny post od siana, to by uwierzyli.
Dwa młode konie bardzo wtedy schudły, jeden zaczął kolkować, jak dla mnie wykazywał objawy wrzodów. Do myślenia nie dało.
Niedawno były tam osoby pytać o pensjonat, obiecano im siano do oporu.
Magda Pawlowicz Niestety, bywa, że ludzie faktów nie łączą, jakoś sobie to tłumaczą bądź są takimi ignorantami, że gdzieś to mają. W jednym pensjonacie właścicielka stajni (pracowałam tam) kazała mi dawać dwie kostki siana na 4 konie (trzy duże i jedna kucka ok 140cm) i dwie kostki siana jednej z innych klaczy pensjonatowych. Miałam jednego karmienia dać te samą ilość siana jednej klaczy i te samą czterem koniom. Bo...bo nie wiem właściwie co. Bo właścicielka stajni miała taką fantazję. Karmiłam i tak jak uważałam (na szczęście miałam taką możliwość). Inny przypadek to dojście do sytuacji w której siano jest dawkowane, konie dostają go finalnie do boksów za mało. Podjęcie tematu to jedynie uzyskanie odpowiedzi typu: i tak jest gruby, po co mu więcej itp. Dla mnie siano to podstawa i nie uznaję tu kompromisów. Konie zabrało oprócz mnie kilka osób. Ale część w ogóle nie dostrzegła problemu. Zupełnie. Włącznie z bronieniem przez osobę która sama zauważyła, że mój koń siana ma mało/nie ma go już w ogóle (była w późniejszych godzinach niż ja więc z łatwością to zauważała). Więc to naprawdę różnie bywa, czasami też wydaje mi się, że ludzie się przyzwyczajają i tkwią w absurdzie z przyzwyczajenia. Czy jak zostało napisane przez jestemzlasu są tak mocno zapatrzeni we właściciela, że choćby im wciskał największe absurdy to i tak uwierzą, zgodzą się i jeszcze podziękują  😉
Nie bardzo sobie wyobrażam jak może zabraknąć siana? Gromadzę zapasy i jak mam mniej niż na miesiąc do przodu to już ogarniam transporty, bo i ile zwykle nie ma problemu, żeby coś kupić (najwyżej w wysokiej cenie, ale to mój problem a nie koni) natomiast organizacja tira, załadunku i rozładunku wymaga wcześniejszego planowania.

Zostało mi 9 balotów siana z własnego zbioru. Resztę mam zamówione u sąsiada. Dziś otwierając kolejny wystraszyłam się, że zapas mam "na chwilkę" czyli może do połowy grudnia. (Tak aby mieć ze 2, 3 w rezerwie jakby np wielkie śniegi przyszły) balot starcza mi na 4, 5 dni..  już mam nerwa, że stodoła pustoszeje w zawrotnym tempie. A mam tylko 3 sztuki koni. Mając naście koni chyba bym już zagryzała wargi, że mam braki. Brak siana w stajniach niszowych to standard. Tam się nikt nie przejmuje, że konie kolkują, zapiaszczają się, bo i tak właściciel za leczenie płaci a nie pensjonatodawca. U mnie odkąd konie mają siano prawie/(często, bo nie tyle o ilość chodzi a o częstotliwość) non stop nie ma problemu, że któryś "beka", kolkuje... a to najtańsza i najważniejsza oraz "najzdrowsza" dla organizmu pasza. Dziwię się, że pensjonaty na niej oszczędzają. Można treściwego nie dać, ale siano być musi. Pensjonariusze niestety to też dekle, jak koń żeber nie ma, to znaczy że dobrze jeść dostaje. Wielkie wypchane brzuchy są dobrym znakiem. Nie ważne, że konie z głodu ściółkę pożerają. Na cały pensjonat trafia się 20% osób, które "się czepiają" reszty to nie interesuje
I potem ten nieliczny procent ma opinię czepialskiego, wiecznie niezadowolonego, bo przecież większości wszystko pasuje/mają konie w dupie.
I potem ten nieliczny procent ma opinię czepialskiego, wiecznie niezadowolonego, bo przecież większości wszystko pasuje/mają konie w dupie.

No właśnie ja byłam ta czepialska, i finalnie wylądowałam z końmi pod domem, bo miałam już dość wizyt weta i sprawdzania, czy konie mają co jeść. A chciałam tylko siana/trawy, wody i suchej ściółki... czyli nic ponadto, co powinien zagwarantować pensjonat za pieniądze, które płaciłam
[quote author=jagoda1966 link=topic=67681.msg2899831#msg2899831 date=1574794456]
I potem ten nieliczny procent ma opinię czepialskiego, wiecznie niezadowolonego, bo przecież większości wszystko pasuje/mają konie w dupie.

No właśnie ja byłam ta czepialska, i finalnie wylądowałam z końmi pod domem, bo miałam już dość wizyt weta i sprawdzania, czy konie mają co jeść. A chciałam tylko siana/trawy, wody i suchej ściółki... czyli nic ponadto, co powinien zagwarantować pensjonat za pieniądze, które płaciłam
[/quote]
No właśnie, tak to się często kończy.
Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że zapytam jeszcze tutaj 🙂 jakie są ceny pensjonatów w Strzegomiu? Ktoś ma jakieś doświadczenia i może podzielić się opinią na priv?  :kwiatek:
jestemzlasu, jeżeli kojarzysz zadeptywanie dużych grzybów w boksach, bo boksy czyści się raz za pół roku jak pieczarkarze zabierają gnój, miliony much i traktowanie koni per kopniak w brzuch, to inna stajnia to być nie może. Ja już w tych okolicach nie mieszkam i nie orientuję się ostatnimi latami, czy jest cały czas tak samo...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się