Kto/co mnie wkurza na co dzień?

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 grudnia 2019 20:08
W pełni się zgadzam, wcale nie jest tak super z pracą, oferty raczej nie leżą na chodniku. Ok, w dużych miastach i dla osób które wezmą wszystko byle hajs się zgadzał na pewno jest sporo ofert 🙂 ale sytuacja, kiedy ktoś kocha swoją pracę, realizuje się w niej, a miałby ją zmienić na kasę w Lidlu za 500 zł więcej.. No bardzo trudne, nikomu nie życzę żeby musiał podejmować takie decyzje!

I rzeczywiście najłatwiej przychodzi oceniać takie rzeczy stojąc z boku i samemu nie będąc w podbramkowej sytuacji.

Ascaia trzymam kciuki żebyś jednak znalazła inną równie pasjonującą, a przy tym lepiej płatną pracę 🙂
Oczywiście, że łatwo się komentuje z boku, a nigdzie nie sypią złotem. Po prostu w tylu wątkach czytałam już narzekania Ascai na jej sytuację finansowo-zawodową, że nie wytrzymałam i musiałam się odezwać, zapewnie niepotrzebnie.

Kurczę, może jestem z innej planety, ale jeżeli jest mi tak źle, że muszę o tym w kółko opowiadać, to staram się to zmieniać.

Zostawię tu tylko fajne motto:

smarcik, dzięki. :kwiatek: Ale trzymaj za podwyżki, bo pracy nie chcę zmieniać.


fin, ku...fa, odzywam się już tak rzadko, żeby nikogo nie urazić, a i tak musi się ktoś przyczepić? Weź może wciśnij ignora, ale nie wciskaj mi kitu, że ciągle to czy tamto. Że mnie cholera jeszcze nadal czasem podkusi się na tym forum odzywać...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 grudnia 2019 20:41
fin generalnie się z Tobą zgadzam, i wiem że zawsze można się przebranżowić, a obecnie zaczynając od zera i tak można liczyć na te 2,5-3 tys na rękę, więc nie jest źle (bo za taką kasę za się przecież utrzymać rezygnując z luksusów). Ale rozumiem też to rozdarcie, kiedy praca jest prawdziwą pasją, a dodatkowo po latach w zawodzie człowiek sam nie wie co innego mógłby robić.

Jak ktoś miał dobry start - dobrze wybrał studia, czy też rodzice dobrze doradzili, udało się znaleźć szybko pracę itp to generalnie może mu być ciężej uzmysłowić sobie, że dla kogoś zmiana zawodu jest ogromnym wyzwaniem. No i też mam wrażenie że im młodsze osoby (szczególnie te urodzone w latach 90-tych, teraz to już nawet po 2000) tym bardziej są obrotne - pewnie kwestia wychowania w nieco innym świecie 🙂 i nie chodzi mi o to ile kto ma lat, tylko raczej jak podejście do miejsca pracy i do życia w ogóle zmieniło się w ostatnich dekadach.


Ascaia to za podwyżki trzymam! Nauczyciele akademiccy ostatnio dostali to może i u Was coś się wydarzy 🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 grudnia 2019 20:58
To generalnie chodzi o to - po co nam praca. Ja chodzę do pracy żeby mi dawali pieniądze, coś tam się rozwijam, wiadomo, ale milion razy lepiej czułam się w korpo. Nie wroce tam, bo tu mam lepszy komfort finansowy. I o podwyżkę nie proszę, sami dają.
Całym sercem zostałabym w literaturze, ale no. Być na łasce, bądź nie, grantu czy stypendium - nie uśmiecha mi się. Więc zrobię sobie kiedyś ten doktorat, jak mnie będzie stać na takie fanaberie 😉
No coż, ja się postawie po stronie Ascai 😉 Mieszkałam do niedawna w miasteczku ok 15 tys. mieszkańców i obecnie ofert pracy jest... 0 😀 Jedyne co jest, to czasami można się załapać na sklep, ale niestety nie mam takiego zdrowia, żeby tyrać tyle. Wcześniej pracowałam kilka miesięcy jako przynieś, podaj, pozamiataj w centrum kultury, ale to pół etatu, bo to budżetówka, a pieniądze się kończą na dofinansowanie w tym roku... 😉 Facet się do mnie przeprowadził z dużego miasta, bo mam „swoje” mieszkanie, a ze my to typ parki „papużki nierozłączki” to długo bez siebie żyć nie mogliśmy. Jedyną ofertę jaką znalazł to praca trzyzmianowa na CNC za 1800 albo dojazdy 40km do trochę większego miasta, które trochę kasy zżerały, bo w dużym mieście przez dwa lata się dorobił fajnego (niestety dużo palącego) samochodu. Wiec wychodziło podobnie. A jest wykształconym informatykiem. W dużym mieście dostał ofertę jako informatyk dużo lepiej płatną, ale siedzielibyśmy na garnuszku wtedy 😉. U siebie za same opłaty mieliśmy 800zl wydane, nie liczę jedzenia, paliwa i wydatków na psa. Do tego tutaj coś w samochodzie padło, tu ja musiałam jeździć co tydzień 100km do lekarza i tak wychodzi. Teraz siedzimy w UK, bo dla F duuuzo lepsze możliwości, a ja się na studia szykuję. Jak już się wyprowadzać to z rozmachem 😁. I tylko sprzedaż samochodu (bo w sumie po co nam tam) nam umożliwiła wyjazd, bo z czego odłożyć jak się żyje od pierwszego do pierwszego. Przeprowadzka za darmo nie jest... Także gadanie, ze można zmienić coś tak poprostu jest bardzo nie na miejscu conajmniej. Zwłaszcza jak się nie ma znikąd pomocy. Różnica między możliwościami w jakimś wielkim mieście, a małej mieścinie na zadupiu jest ogromna i o to się głównie rozchodzi.

Edit. żeby nie było, ze nam rodzice nie pomagają czy coś. Ale nie będę od nich ciągnąć hajsu na strasznie drogie studia (czyt. utrzymanie mnie w dużym mieście)
ubrania mam przygotowane łącznie z majtkami i skarpetkami, nawet kubek stawiam obok czajnika żeby rano mieć blisko do zalania herbaty.

Made my day! 😀 😀 😀
smarcik, ponoć są szanse, w urzędach/instytucjach podlegających miastu nie było gremialnych podwyżek od 6 lat i ponoć już poszła pozytywna decyzja na Radzie Miasta.

No a druga sprawa, żebym miała regularne zlecenia - akurat one nie są działką kultury, która mnie pasjonuje. Ale to właśnie, jak napisała madmaddie praca bardziej dla kasy, niż praca z pasji.

Aczkolwiek ja jestem zdecydowanie osobą, dla której praca jest przede wszystkim pasją. To jest dla mnie dobre i właściwe, to jest moim zdaniem wartościowy życiowy wybór. Nie kasa, kasa, kasa. A w dodatku jestem wierna w wyborach, wierna projektom, ideom i ludziom. Dla mnie byciem z innej planety jest np. częste zmienianie pracy.


A tak w ogóle to takie cholernie przykre. Jak ktoś się chwali - no przecież nie w tym temacie, nie w zdołowanych, ale np. w "mambie" to takie posty raczej mijają bez echa. Wątek "mambowy" żyje od okazji do okazji. Ale jak tylko napisać coś w stylu "zmęczona jestem" czy inny nieoptymistyczny fakt z życia to od razu ktoś komuś coś wypomina lub "dobrze radzi" wszechwiedzącym tonem. Ludzie, co z Wami?


I kończąc prywatnie:
fin, masz mnie też w znajomych na fb - ile razy mi pogratulowałaś? Nagród, zorganizowanych dużych, małych i ogromnych imprez? Innymi osiągnięciami, którymi się chwaliłam. Hmmm? 


Moim zdaniem bardzo ciężko się też żyje prowadząc gospodarstwo domowe samotnie. Nie dość, że z czasem krucho bo wszystko trzeba samemu robić, to jak się mało zarabia to też i finansowo ciężej.
Potwierdzam. Nic się w domu samo zrobić nie chce. 😉

A co do samego snu to w tej chwili mam od tyłu tygodni mózg nastawiony na wysokie obroty, że trudno na noc wyhamować i wyciszyć głowę. Dochodzi rozregulowanie rytmu dobowego i efekt taki, że nawet jak się obrobię wcześniej z robotą to i tak nie zasypiam porządnym snem przed 2.
A piesa smacznie śpi i rano na spacer woła. 😉
Dramuta12, ale zrobiliście wszystko, co się dało, żeby poprawić sytuację zawodową i to jest strasznie fajne 😀 powodzenia w UK, trzymam kciuki, żeby jak najszybciej Młoda była z Wami!

No i też mam wrażenie że im młodsze osoby (szczególnie te urodzone w latach 90-tych, teraz to już nawet po 2000) tym bardziej są obrotne - pewnie kwestia wychowania w nieco innym świecie 🙂 i nie chodzi mi o to ile kto ma lat, tylko raczej jak podejście do miejsca pracy i do życia w ogóle zmieniło się w ostatnich dekadach.

Chyba trafiłaś w sedno. Dla mnie praca to przyjemne miejsce, w którym spędzam czas z fajnymi ludźmi, ale o 16 zamykam laptopa, żegnam się i wychodzę. Nie pracuję dla idei, tylko po to, żeby móc realizować własne idee pozapracowe. A jeśli jest źle, na gruncie finansowym lub osobowym, to mogę iść dalej, do innej firmy, miasta czy kraju. Nie przywiozuje się do firmy, bo wiem, że nawet jeżeli ja zrobię wszystko co w mojej mocy, to nie oznacza, że w razie kryzysu firma zrobi wszystko dla mnie. Korporacje wyznają zasadę, że nie ma ludzi niezastąpionych.

I rozumiem rozdarcie pomiędzy sercem a rozumem. Powiem tylko, jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Usługi weterynaryjne, remontowe i serwisowe są drogie, a psy, mieszkania i samochody nie mlodnieją. Chodzi mi tylko o to, że jeżeli naprawdę jest aż tak ciężko, że zostaje przysłowiowe 100 zł, to choćby ze względu na ryzyko jakie niesie posiadanie zwierząt, warto przemyśleć temat. Oczywiście łatwo się mówi, że będąc na czyimś miejscu zrobiłabym to czy tamto, ale u mnie psy są wyżej w hierarchii niż praca i dla nich byłabym w stanie iść na kasę do Lidla.

Ascaia, pewnie gratulowalam, każdy sukces znajomych mnie cieszy. Ale to chyba nie ma nic do rzeczy. Kurczę, przepraszam za formę moich wczorajszych wypowiedzi, nie miałam na celu sprawdzenia Ci przykrości, ale tak jak to wyjaśniłam powyżej, chciałam przedstawić inny punkt widzenia.

No i na pewno samemu jest trudniej, przez to też przeszłam. Jak przeprowadzałam się do Czech, miałam tylko cudze auto i psa, więc pojęcie radzenia sobie w pojedynkę nie jest mi obce. Chyba jest tak jak powiedziałaś Ty, dla Ciebie kosmosem jest zmienianie pracy, jeśli się jest niezadowolonym, dla mnie niezmieniemie. I tu proponuję zgodzić się, że się nie zgodzimy i zostawić zagadnienie. Tak jak mówię, jestem czarnowidzem, ciągle mam w głowie wizję potencjalnego rachunku od weta za 50 tysięcy koron albo z serwisu za 30 tysięcy i nie umiałabym żyć na tych samych warunkach bez perspektywy poprawy sytuacji. W każdym razie przepraszam za formę wypowiedzi, uogólnienia i stawianie się w Twojej sytuacji, w której przecież nie jestem.
Ja tam się tylko nie zgadzam z teorią, że młodsi mniej się przywiązują do pracy niż starsi. To nie tylko kwestia czasów, ale po prostu charakteru. Ja również pracuję dla pieniędzy, a nie dla idei. I zwykle wychodząc z roboty zamykam drzwi i nie myślę o pracy. ( Czasami są wyjątki, ale to taki zawód) I kiedy mi któraś praca zaczyna nie pasować, to się po prostu zwalniam. I w nosie mam, skąd wezmą innego lekarza.
Ze 2 miesiące temu podjęłam taką decyzję odnośnie poradni odwykowej.  A pracuję w tej poradni chyba z 10 lat. Pasowało mi. Kiedyś. Pacjentów w większości lubię, bo wielu znam już od lat. Teraz uznałam, że to za dużo roboty za zbyt niskie stawki. Pacjenci zaczęli biadolić na tę wieść " O Boże....pani doktor, to co z nami teraz będzie" itd itp.
Dałam szefowi wypowiedzenie i czas na znalezienie innego łosia.
Doszłam do wniosku, że za stara jestem żeby tak zapierdalać.
Po miesiącu poprosił o rozmowę i negocjował stawkę, żebym nie odchodziła. Bo mimo iż pracuję dla pieniędzy, to dobra jestem w tym co robię. A i chętnych na tę posadę nie było takich, którzy by go satysfakcjonowali. Zażądałam 50 procent więcej. I dostałam.

Jestem stara, patrząc po Waszym wieku, ale nie mam problemu ze zmianą pracy, życia itd. To nie tyle czasy kiedy się wychowywaliśmy ale cechy charakteru, które odpowiadają za nasze podejście do życia.

Edit- a popiszę sobie.
Podobnie z dyżurami. Też z 10 lat obstawiam dyżury w szpitalu odległym o 50 km. Znam tu już wszystko. Ordynator to mój kumpel. Pielęgniarki znam i na SOR-ze i na izbie przyjęć i na innych oddziałach. Z pielęgniarkami z mojego oddziału mogę plotkować o życiu, znamy się od lat. Znam lekarzy z innych oddziałów. Wszystko wiem. Który głąb, który cham, który zajebisty fachowiec i warto słuchać jego konsultacji. Znam wszystkie zasady jakie obowiązują. A to jest bardzo ważne! Bo dzięki temu praca jest teraz prosta.
Ale kiedy okazało się że w innym mieście szukają psychiatrów na dyżury " na gwałt" za dużo wyższe stawki, byłam gotowa rzucić tę robotę i dojeżdżać na dyżury gdzie indziej. Tam, gdzie nie znam niczego i nikogo. Zasady pracy inne, zwyczaje inne. Wszystko inne i wszystkiego trzeba się uczyć na nowo i na nowo się dostosować. I mimo tego iż wiem, że kumpla ordynatora zostawię w bardzo trudnej sytuacji, bo nie ma lekarzy i nie zepnie grafiku. I też to rozumiał, choć oczywiście próbował mnie zatrzymać. I siedziałam w domu kilka tygodni i liczyłam, liczyłam i liczyłam, jak to finansowo wyjdzie.
W nosie mam robotę za niskie stawki. Za stara już jestem.
Ostatecznie dyrektor nie dał mi się zwolnić. Podniósł stawkę dyżurową do takiej która mnie satysfakcjonuje i powoduje że przestałam kombinować nad przeniesieniem się.

To jest po prostu cecha charakteru
Poczucie misji, praca dla pasji, niechęć do zmian, poczucie odpowiedzialności, lojalności, gotowość do poświęceń kosztem siebie.
Naprawdę współczuję ludziom, którzy właśnie pracują po 15-16h bo to ani zdrowe ani efektywne. Z drugiej strony - mój wyuczony zawód nie dał mi żadnych perspektyw, więc poszłam w inną branżę i jestem zadowolona. Nie widzę powodu, dla którego miałabym się zarzynać w imię pasji, ale ja raczej jestem materialistką niż idealistką 😉 i pracuję dla pieniędzy i możliwości rozwoju, najdłużej pracowałam dwa lata w jednej firmie.
Balans pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym jest dla mnie szalenie ważny, miałam taki epizod w życiu gdzie praktycznie mieszkałam w pracy i nie dziękuję, może i dałam radę ale stres schodził ze mnie jeszcze kolejne kilka miesięcy. Czas na relaks, sport czy spotkania ze znajomymi jest turbo ważny!


Ascaia trzymam kciuki za podwyżki i za godne życie  :kwiatek:

Mrowak jestem w mistrzem w ułatwianiu sobie życia  😂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 grudnia 2019 07:29
tunrida ja nie miałam na myśli nieprzywiązywania się do miejsca pracy, tylko raczej pewną łatwość w podejmowaniu decyzji o zmianie 😉 ja np przywiązuję się ogromnie do miejsca pracy  😁 ale patrząc po znajomych, szczególnie tych kilka lat młodszych ode mnie, to w towarzystwie jestem raczej wyjątkiem. Podobnie jak piszesz o sobie - oczywiście znam takie osoby jak Ty, w Twoim wieku i straszne, ale jest ich mniej niż tego drugiego typu. Charakter to z pewnością jedna ze zmiennych, ale też nie jedyna 😉 z resztą sporo badań było na ten temat prowadzonych.

Ja też mam okazję obserwować te tendencje w miejscu pracy, bo akurat mam takie stanowisko że często składam ludziom oferty, i naprawdę znacznie częściej od "młodych" słyszę "ok, jaka stawka?" a od starszych "czy zatrudnienie będzie długofalowe?". Zaobserwowałam też, że takie osoby około 50 r. ż. są skłonne poczekać na ciekawy dla nich projekt, podczas gdy te młode zazwyczaj wybierają szybszy i najlepiej wysokopłatny projekt. Co oczywiście nie jest regułą i nie mówię że tak jest zawsze, od po prostu nakreśla się jakaś tam tendencja 🙂
smarcik oczywiście, że tak jest, bo różne pokolenia mają różne priorytety i podejście do pracy. Dla mnie np. UoP na czas nieokreślony jest podstawą przy zatrudnieniu, ale jak rekrutowałam ludzi do sklepu to osoby w wieku ok.20lat nie mają problemu ze zleceniem, bo można popracować pół roku i się zwolnić praktycznie z dnia na dzień.
Pracowałam z chłopakiem i dziewczyną lat 19/20, trzeba było im non stop dawać nowe zadania, rozwijać, dużo rozmawiać i chwalić itp bo się szybko nudzili.
smarcik to proste. Po prostu starych osób nikt nie chce zwykle zatrudniać. Więc szukają pracy stabilnej, na stałe.
To nie tyle kwestia ich priorytetów, co konieczność.
Uważam że starsze osoby też są gotowe do częstszych zmian pracy. Ale po prostu trudniej im pracę dostać. Więc wolą mniej płatną ale stabilną.
Starsze osoby są wolniejsze, mają mniej lotny umysł, trudniej się uczą, są mniej elastyczne itd itp. To są powody, że jeśli jest do obsadzenia stanowisko to dostanie je osoba młodsza, niż taka po 50-ce.
Facella   Dawna re-volto wróć!
13 grudnia 2019 09:12
Ja tam sobie cenie wypośrodkowanie. Gdyby ktoś mi zaoferował dokładnie moje obecne stanowisko, z wyższą pensją, ale na zlecenie - nie poszłabym. Pracowałam 2 lata na zleceniu i już nie chce. Jednak UoP to pewien komfort. Na zlecenie mogłabym się zdecydować jakbym oprócz obecnej pracy chciała gdzieś sobie dorabiać. Kasa jest ważna i przez to ważny jest dla mnie również rodzaj umowy. Przerabiałam w ciągu ostatnich 16 miesięcy 5 pracodawców. W tym zleceniówki. I ten brak poczucia zabezpieczenia finansowego w okresach bezrobocia był dla mnie ogromnym stresem. Na zleceniu ja mogę zrezygnować w każdej chwili, ale tez pracodawca może mnie w każdej chwili wywalić. I jeśli to ma być praca, w której chce zostać dłużej, to nie chce tam zostawać w strachu ze nawet bez powodu mogę z dnia na dzień zostać na lodzie. To nie jest problemem jak się jest nadal na utrzymaniu rodziców, ale jak trzeba samemu i nie ma się oszczędności to już kłopot.
Moja mama po 25 latach w jednym miejscu, właśnie zaczęła studia, żeby się przebranżowić. Oczywiście to nie było takie hop siup, dłuugo czasu jej zajęło podjąć decyzję, nawet o tym, żeby zacząć te studia. Bo "stara", bo zna to miejsce, ludzi, jest dobra itp. itd. No ale jednak się zdecydowała i mam nadzieję, że jej się powiedzie, trafi w dobre miejsce i wygra z młodymi na rekrutacji. 😀

Ja chyba w pracy najbardziej cenię komfort psychiczny. W Maku na wypłatę nie narzekałam, ale wymagania zaczynały sięgać absurdu, nie było to współmierne do stawki mimo wszystko. Więc się zwolniłam i poszłam do sklepu pracować za prawie połowę mniej. 🤣 Ale szczerze mówiąc, prawdopodobnie bym tego nie zrobiła żyjąc na własny rachunek. A na pewno nie tak szybko. Myślę, że w tej kwestii jestem podobna do mamy i gdybym wtedy nie złożyła tego wypowiedzenia na w*urwie, to do tej pory bym tam tkwiła. A im dłużej, tym trudniej coś zmienić. W obecnej pracy też już miałam jeden poważniejszy kryzys, w wakacje. I nadal w sumie biję się z myślami, czy zostać dłużej, czy nie. Ale to już jest trochę inny level rozmyślań. 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 grudnia 2019 12:31
tunrida w mojej branży to tak nie działa, to są ludzie pracujący prokektowo i to właśnie starsi są rozchwytywani bo liczy się doświadczenie 😉 i jakby jasne jest, że i tak dostaną lepszą kasę, bo ta kasa jest zależna od kompetencji. Po prostu mając do wyboru projekt X albo projekt Y za więcej kasy, to wybiorą ten ciekawszy a nie ten lepiej płatny 🙂
Rozumiem. Ja znów piszę swoje obserwacje na podstawie tego co mi mówią pacjenci o swoim życiu, pracy i sytuacji.
I widzę, że starsze osoby mają problem. Jeśli zlikwidują ich stanowisko pracy, a tak chyba najczęściej tracą robotę, to mają olbrzymi problem z zatrudnieniem konkurując z młodszymi.
Ja tak mam z prostego powodu - wydaję na głupoty. 😁

edit. w sumie doprecyzuję, bo ja nie do końca mogę się postawić w tej samej sytuacji, co ludzie, o których chodzi wam. Ale ja nie mam prawie nic odłożone, mimo że się staram każdego miesiąca.😉 Ale jak mam pieniądze pod koniec miesiąca, to włącza mi się głupi tryb szukania promocji albo kupuję rzeczy, które chcę od dawna, ale nigdy się nie składało. W ogóle myslę, że jedynym skutecznym sposobem na oszczędzanie dla mnie, to byłoby wysłanie pieniędzy do któregoś z moich rodziców od razu po wypłacie. Żaden inny sposób nie działa, a jednocześnie chciałabym mieć coś "na zaś", w razie posiadania zwierzaka w przyszłości.


Dopiero teraz zauważyłam Twój post - w punkt! Ja w ogóle chyba sobie założę bana na Allegro  🙇 kubeczek ręcznie malowany, fajne wynalazki jedzeniowe, poszewki na poduszki we flamingi, super eko sreko maska do włosów...  🙇  w tym miesiącu jeszcze nic nie kupiłam  🏇
busch   Mad god's blessing.
13 grudnia 2019 22:33
Najłatwiej jest gadać o perspektywach wielkiego świata kiedy jest się młodym, wykształconym, inteligentnym (też rzecz w dużej mierze niezależna od nas), bez poważnych zobowiązań finansowych i niezakorzenionym jeszcze za bardzo, a w dodatku w (jeszcze) żrącej gospodarce. Każdy z nas ma wybór ale nie każdy wybiera z tej samej puli. Ja staram się o tym pamiętać zanim ocenię kogoś jakby żył w takiej, a nie innej sytuacji finansowej z własnej winy.

Sama jak dotąd miałam długi okres tkwienia w niespecjalnie dobrze płatnej ani rozwojowej robocie,  a potem znowu popisałam się swoją "rzutkością" zmieniając prace 2 razy w krótkim czasie, z czego ten drugi raz po prostu bo były trochę lepsze warunki. Jestem tą samą osobą, która generalnie potrafi się mentalnie przepchnąć przez własny dyskomfort związany ze zmianą. Pracuję na to, by być lepszym pracownikiem i otwierać sobie ścieżki ale dostrzegam też że nie wszystko zależy ode mnie - na przykład sądzę że tkwiłam tak długo w tej niezbyt rozwojowej pracy bo podnosiliśmy się jeszcze z recesji i wtedy nie było łatwo przeskakiwać z kwiatka na kwiatek. Myślę że pierdzenie o nowym pokoleniu roszczeniowych ludzi którzy mają wszystko w d*** i wielkie wymagania też nie za bardzo uwzględnia fakt, że to samo pokolenie wchodząc na rynek w 2008 roku by zupełnie inaczej śpiewało - bo ludzie się jako tacy nie zmienili, tylko teraz są lepsze możliwości.
Averis   Czarny charakter
15 grudnia 2019 14:31
Ja też jestem daleka od oceniania. Mogę mówić tylko na podstawie swojego przykładu. U mnie dobre pieniądze zaczęły się od momentu, gdy zaczęłam je negocjować (po 4 latach terapii 😀). Poziom umiejętności (wysoki) nie zmienił się znacząco. Za to stawki w ciągu dwóch lat wzrosły czterokrotnie (mimo sporej konkurencji w mojej branży). Wcześniej mieszkałam w Warszawie i byłam po studiach i.... no niewiele to zmieniało. Zarabiałam marne i żyłam w poczuciu bycia jeszcze marniejszym pracownikiem. Klientów obecnie też nie mam warszawskich w 100%, więc nie do końca to jest magia dużego miasta. Ale fakt, że moja obecnie dobra sytuacja to wypadkowa umiejętności, negocjacji, szczęścia i nie wiem w sumie, czego jeszcze. Inna sprawa, że u mnie w pakiecie z tekstami idzie terminowość, rzetelność i po prostu dobre relacje, które umiem nawiązywać (nie mylić z przymilaniem się). W moim wypadku chodziło tylko i aż o lepsze wycenianiu zasobów, które i tak miałam. I oczywiście - koniunktura jest sprzyjająca, ale znam sporo osób, które mimo niej zostały na starym poziomie dochodów. Ale przyznam szczerze - dawanie dobrych stawek do tej pory mnie krępuje. Na szczęście robieto online, więc klient nie widzi, jak się czerwienię, miotam i stresuję, zanim wcisnę "wyślij" z wyceną 😉 Ale (co zabawne) nie zdarzyło mi się, by ktoś negocjował ze mną cenę. Chyba jeszcze jest za niska 😉
Moon   #kulistyzajebisty
16 grudnia 2019 06:47
Averis, dokładnie. Jeśli człowiek sam siebie nie zacznie cenić, nikt ze niego tego nie zrobi. Takim mottem weszłam w 2019 rok i po minionych 12 miesiącach mogę powiedzieć: wow, działa.
Ale tak, też nienawidzę się wyceniać, masakra :P
majek   zwykle sobie żartuję
16 grudnia 2019 08:07
QApropos wyceniania sie, to kiedys moja przyjaciolka mi dala dobra rade: `tyle ile ty bys za to dala x2` dziala 😁
Czy mod Visenna mógłby sobie zadać minimum trudu i sprawdzać posty, za które daje ostrzeżenia. I dawać ostrzeżenia zgodnie z przewinieniem. 😉
Nic nie jest usunięte. Każde słowo w słowo zostało. Jest tylko ukryte (pomniejszona, jasna czcionka) skoro tak przeszkadzało - to czynność dla komfortu innych uczestników dyskusji.


Wracając do dyskusji. Może jestem według większości z Was nieobrotna i niezaradna - jasne, Wasze prawo tak to oceniać. 🙂 Szkoda, że musi to zostać zwerbalizowane takimi negatywni słowami, przez które człowiek czuje się "ten gorszy, głupszy". Zawsze łapię złe emocje jak czytam taką "szczerość", przejmuję się - taki emocjonalny typ (co z resztą bardzo w sobie cenię i lubię). Ale ok, prawa wolności wypowiedzi na forum.


Jednak po ochłonięciu i przemyśleniu mogę odpisać tyle, że w żadnym wypadku nie czuję się gorsza i głupsza i niezaradna. Ok, może nie dysponuję stabilnym budżetem zapewniającym mi pełne poczucie bezpieczństwa. Ale zwierzęta są zadbane, rachunki jednak popłacone (ostatni miesiąc dwa z dwudniowym opóźnieniem, ale to chyba nie taka tragedia). Mam skromne zasoby, ale za to jestem świetna w oszczędzaniu - czyli jestem obrotna i zaradna. Mam niewielką pensję w pracy którą bardzo lubię i z której nie zamierzam rezygnować, więc dorabiam jak mogę - czyli jestem obrotna i zaradna. Może nie spałam w ostatnich tygodniach tyle powinnam - ale jestem obrotna i zaradna. 😉


Do pracy, jak do wszystkiego, podchodzę emocjonalnie. Dla mnie tylko takie życie - życie serduchem i emocjami - ma sens. Jeśli miałabym żyć inaczej to lepiej mnie od razu odstrzelić albo odesłać do wariatkowa. 
Obecne miejsce pracy jest moim miejscem na ziemi. Mam tu swoje "dzieci" - projekty, których raczej nie mogłabym zabrać ze sobą. Mam tu wiele udogodnień i oswojony już zespół ludzi. Do ideału mu wiele brakuje, i zespołowi, i miejscu - i wysokość pensji, i organizacja, i inne sprawy (wszelkie bolączki instytucji samorządowych, budżetówki). No i ogólnie moja dziedzina zawodowa jest specyficzna. W mediach funkcjonuje takie określenie i taka grupa na fb jak "Dziady Kultury" - jak widać takich postrzeleńców jest więcej. Ale mimo wszystko to jest to, co chcę robić, w czym się spełniam i w czym jestem świetna.
Ascaia, luuuz, nie jesteś tym, za kogo mają Cię inni, przynajmniej nie w 100%, więc miej wywalone, czy ktoś Cię rozumie, czy nie i za jaką Cię uważa. Najłatwiej w życiu mają ci, którzy zawsze są przekonani o swojej zajebistosci, z tym że nigdy nie wiadomo, czy to o to w życiu chodzi, żeby mieć najłatwiej? W sumie to do końca nikt nigdy tego nie odkrył. Ale przerobienie czcionki na jasną i zmniejszenie jest IMO równoznaczne z usunięciem posta, bo tam po prostu nic nie widać, dopóki nie napisałaś, to nikt nie wiedział, jak przeczytać treść, więc się nie dziw ostrzeżeniu.
Każdy sobie żyje wedle własnych przekonań , chill  :kwiatek:  każdy ma swoje priorytety, plan na życie, osobowość itp ale wydaje mi się, że po to właśnie jest forum, można poznać inne podejście do zycia, do siebie czy do ludzi.

Ja też nie wiedziałam, że tam jest treść  😂  kopiowałam do worda dopiero 😀
A tam w ogóle coś jest? Ja widzę tylko emotki. 
Facella   Dawna re-volto wróć!
16 grudnia 2019 13:19
Wystarczy dać „cytuj” i wszystko się rozbija do html
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się