Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Faktycznie, dzięki. Tylko chyba trudno z góry zakladać, że mod czy ktokolwiek inny będzie chciał cytować? Myślałam, że pisze się po to, żeby inni to przeczytali, ale okazuje się, że można pisać dla "poszukiwacz skarbów".  😉 
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 grudnia 2019 06:26
Najłatwiej w życiu mają ci, którzy zawsze są przekonani o swojej zajebistosci, z tym że nigdy nie wiadomo, czy to o to w życiu chodzi, żeby mieć najłatwiej?


Ja trochę zazdroszczę takim osobom 😉 wcale nie chciałabym być na ich miejscu, ale zazdroszczę właśnie tej łatwości w walczeniu o swoje, w zmienianu otoczenia i generalnie otwartości na wszelkie zmiany, jeśli prowadzą one do wyznaczonego celu. Szkoda, że tak trudno jest znaleźć złoty środek 😉
smarcik, miałam taki czas w życiu, że też "zazdrościłam" takim ludziom. Nawet miałam coś w stylu postanowienia, że się postaram być bardziej im podobna.
Ale...  😉 Trzeba jednak być w zgodzie ze sobą, bo próba zmieniania się na siłę to nic dobrego. To tylko maska.

Dla mnie ta łatwość zmian to jednak wypadowa dwóch spraw - otwartej głowy (a myślę, że Tobie tego nie brakuje, mnie z resztą też nie), ale też całej sytuacji życiowej, kwestii rodzinnych (moim zdaniem to bardzo ważne!).


Ja trochę zazdroszczę takim osobom 😉 wcale nie chciałabym być na ich miejscu, ale zazdroszczę właśnie tej łatwości w walczeniu o swoje, w zmienianu otoczenia i generalnie otwartości na wszelkie zmiany, jeśli prowadzą one do wyznaczonego celu. Szkoda, że tak trudno jest znaleźć złoty środek 😉
[/quote]

Ale dlaczego nie chciałabyś być na miejscu takich osób ? Dla mnie to nie jest nic hmm trudnego ani odkrywczego, nie chodzi o to żeby zawsze było łatwo, czasem trzeba powalczyć swoje, zmienić otoczenie żeby osiągnąć swój cel - jakikolwiek on by nie był: awans, podwyżka, inna branża ?  Tak to rozumiem.
Zmiany tak naprawdę nie są łatwe. Wymagają zagryzania zębów, zmieniania otoczenia, wywracania życia do góry nogami. To tylko z zewnątrz tak przyjemnie wygląda, ale wiąże się z wyrzeczeniami, nerwami, dodatkowymi kosztami itp.

W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy dwa razy się przeprowadzałam (z Pragi do miejscowości oddalonej o 70 km, a potem z powrotem w okolice Pragi). Zmieniłam też pracę - najpierw z ADP na Skodę i potem z powrotem do ADP. W wątku pracowym kiedyś dzieliłam się swoimi refleksjami - super zarobki ale zerowa radość życia vs. troszkę niższe zarobki ale przyjemność z chodzenia do roboty. Ostatecznie stwierdziłam, że pieniądze to nie wszystko i wróciłam do ADP, gdzie mam cudownych ludzi, fajną szefową i może gorsze zarobki, ale spokojną głowę. Można powiedzieć, że przejechałam się na tym, że byłam otwarta na zmiany. Ale z drugiej strony zaczęłam doceniać obecną firmę oraz spróbowałam życia w małym miasteczku, którego sercem jest fabryka, a wszystko kręci się dookoła niej i przynajmniej wiem, gdzie jest na tę chwilę moje miejsce na świecie.

Ale nie zamykam się na zmiany zupełnie. Ostatnio myślałam sobie, że jeżeli życie w Czechach mi z jakiegoś powodu nie wyjdzie, to następnym celem będą Niemcy 😂
fin, oo, pamiętam Twoje rozterki. Nie wiedziałam, że jednak wróciłaś do poprzedniej pracy. Gratuluję tej decyzji. Praca, do której wychodzi się z przyjemnością to prawdziwy skarb. A pieniądze są ważne, ale nie da się za nie kupić spokoju i zadowolenia z życia.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 grudnia 2019 10:15
kolebka nie chciałabym być na miejscu takich osób, bo często osoby które są cytując kennę "zawsze przekonane o swojej zajebistości" są po prostu zadufane w sobie, narcystyczne i trudne w długofalowych relacjach  😉 A ja zdecydowanie nie chciałabym taka być. I w sumie nie znam nikogo kto świadomie by chciał  😉
Averis   Czarny charakter
17 grudnia 2019 12:19
Ale przecież można asertywnie walczyć o swoje, zarabiać bardzo dobre pieniądze, mieć dobre życie  i być normalnym człowiekiem. Poza tym znam sporo osób, które były rzekomo takie zadufane w sobie, a okazało się, że  to bardzo fajni ludzie. Łatkę  przyczepiali im ci, którzy im zazdrościli lub którym ci źli nie szli na rękę. Ja też kilka razy usłyszałam od postronnych, czy mi nie wstyd brać takich pieniędzy za coś, co przecież zajmuje mi 10 minut 😀 A oni tacy biedni i potrzebują. No to im powiedziałam, że za wysoką jakość oczekuję wysokiej kwoty. I już byłam tą złą.
chyba kluczowa jest tutaj różnica pomiedzy "świadomi swojej zajebistości" a "przekonani o swojej zajebistości"
No i raczej nigdy żadna skrajność nie jest dobra. Moim zdaniem najlepszy jest ten " złoty środek". Tyle że każdy z nas z różnych przyczyn i powodów będzie miał ten swój złoty środek gdzie indziej.

Poza tym, jeszcze jedną takie moje własne spostrzeżenie. Od wielu już lat tak jakby kreuję swój świat i swoje otoczenie tak jakby na lepsze niż jest. Przez to, mam wrażenie, że ten świat i otoczenie zmieniło się na lepsze. Ciężko mi tak opisać krótko, zwięźle żeby było zrozumiałe.
Ale chodzi o to, że odkąd myślę o sobie mega pozytywnie. Oceniam swoje działania jako pozytywne. Widzę najbliższych pozytywnie. Życie swoje całe oceniam mega pozytywnie. To autentycznie tak jakby to wszystko wokół mnie stało się mega pozytywne.
Takie jakby zaczarowywanie świata wokół mnie.
Kiedyś oceniałam wszystko bardziej pesymistyczne. I nie było wokół mnie tak pozytywnie jak jest teraz. A odkąd zmieniłam sposób widzenia i pokazywania innym mojego świata, to on się autentycznie zmienił.
I jest mi mega dobrze od wielu lat, tfu, tfu,tfu żeby nie zapeszać!!
Ja to nazywam " kreowanie świata wokół mnie" bo chyba to najdosadniej oddaje to o co mi chodzi.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 grudnia 2019 14:10
chyba kluczowa jest tutaj różnica pomiedzy "świadomi swojej zajebistości" a "przekonani o swojej zajebistości"


No właśnie o takich osobach była mowa 😉


Averis sama przecież napisałaś, że czerwienisz się przed monitorem proponując jakąś kwotę, mimo że wiesz, że jest ona adekwatna do jakości Twojej usługi. Więc to się nijak nie pokrywa z tym o czym jest dyskusja powyżej, bo sytuacja jest kompletnie inna  :kwiatek:

I już nawet nie chodzi o pieniądze, tylko całokształt funkcjonowania takich osób. Na przykład mi bardzo dużo nerwów i czasu zabiera przygotowywanie się do zajęć dydaktycznych. Bo scenariusz trzeba ułożyć, bo trzeba pomyśleć co zrobić jeśli szybciej materiał zrealizujemy, co jeszcze doczytać gdyby studenci zadali trudne pytania, jak im wytłumaczyć dlaczego dostali takie a nie inne oceny.. A potem patrzę na niektóre osoby, które idą bez żadnego przygotowania, byle odbębnić swoje godziny, mając totalnie gdzieś czy studenci wyniosą coś z zajęć czy nie. I wcale nie mówię tu o osobach o tak ogromnej wiedzy, że nie potrzebują dodatkowego przygotowania, tylko takich o wiedzy równej mojej albo i mniejszej. Ja totalnie nie toleruję osób niekompetentnych, i tego samego wymagam od siebie. I dlatego napisałam, że czasem zazdroszczę tym osobom przekonanym o własnej zajebistości, bo przecież one nigdy nie doświadczają świadomej niekompetencji  😁
smarcik ooo, idealnie podsumowałaś dlaczego nie widzę siebie jako instruktora. Ja naprawdę nie pojmuję ludzi uczących początkujących, kiedy sami powinni się znaleźć na treningach. Ja się nie czuję na tyle zaawansowana, żeby przekazywać wiedzę. Uważam, że mam jej zwyczajnie za mało. A potem widzę na żywo, czy na instagramach ludzi, którzy sami nic nie wiedzą, jak uczą innych. W sumie to podziwiam i trochę zazdroszczę takiej pewności siebie.
smarcik, nie piszę, żeby się czepiać, tylko z nadzieją, że może będzie ci lepiej. Nie myślałaś, że jednak szwankuje ci metodyka?
Uderzyło mnie to: "mając totalnie gdzieś czy studenci wyniosą coś z zajęć czy nie".
Hm, przecież, żeby wykładowca/instruktor/belfer był wręcz boski - to nie od niego zależy co ostatecznie wyniesie podopieczny.
Podopieczny musi być otwarty i Chcieć. Gdy nie chce, gdy mu nie zależy, to można... dużo można, nie używając brzydkich słów, ale, generalnie, człowiek jest bezradny.
I można się spalić, "kopiąc się z koniem".
Kwestią metodyki jest optymalizacja, także swoich wysiłków. Nie chodzi o to, żeby uczyć idealnie, tylko optymalnie.
Może to, co oceniasz "mieć wylane", oznacza taką optymalizację?
Gdy bierze się przeciętnego studenta, i co przeciętnie może wynieść, i czego przeciętnie do tego potrzeba.
Wszak po to są, m.in., różne systemy ewaluacji, żeby określić co się da zrobić i jak to zmierzyć.
Bo jednak fajnie mieć optymalnie dobrego, ale pogodnego nauczyciela, niż żeby go nie było, bo się spali, uzna że "poległ", uzna swoje starania za "perły przed wieprze",
uzna swoje wysiłki za nieopłacalne, rzuci to, będzie sfrustrowany etc.
Nie jest tak, że cokolwiek poniżej ideału jest niekompetencją. Ludzkość jednak dopracowała się narzędzi do "pomiaru" poziomu kompetencji. Nie idealnego, ale optymalnego.
Są mierzalne postępy? To ok. Że można więcej i lepiej? Pewnie zawsze można, ale jakim kosztem?
Doświadczeni ludzie sprawni w "orce na ugorze" cechują się, imo, dwiema właściwościami: mają swój styl (owszem, na dopracowanie się tego trochę schodzi) i mają... poczucie humoru, także na swój temat. Bez tego idzie zwariować. Albo władować się w akcje, które zżerają energię, czas życia, a przynoszą jedynie frustracje.
Piszę jako osoba "dziedzicznie" skłonna do perfekcjonizmu, która nadal walczy z takimi swoimi tendencjami.
A życie uczy, że "mnożnik razy zero pół" jeszcze nikomu (z perfekcjonistów) nie zaszkodził.
Na pewno jesteś świetnym "belfrem". Szkoda by było, żebyś się do tego zraziła.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 grudnia 2019 17:22
halo nie, to raczej nie mój przypadek - nie uważam się za perfekcjonistkę, raczej powiedziałabym, że jestem zbyt leniwa by robić coś źle a później to poprawiać 🙂 oczywiście w pełni się zgadzam z tą optymalizacją! Mówiąc o tych osobach "mających gdzieś co wyniesie student" miałam dokładnie to na myśli, bo sama jeszcze jako student tego doświadczyłam. Myślę, że odpowiadanie na wszystkie pytania studentów "proszę sobie doczytać" nie świadczy za dobrze o prowadzącym.. Oczywiście, że znaczna część studentów nie chce nic wynosić z tych zajęć i nawet ich rozumiem 😉 ale jeśli chodzą na wszystkie zajęcia to uważam, że moim obowiązkiem jest ich przygotować do zaliczenia przedmiotu przynajmniej na 3 🙂 generalnie myślę, że mogłyśmy się nieco opacznie zrozumieć, bo nie chodziło mi o bycie osobą, która robi wszystko perfekcyjnie, nie umie żartować z samej siebie itp, a wyłącznie chciałam podać jakiś wymierny przykład osób, które "są przekonane o swojej zajebistości" a w rzeczywistości są co najwyżej średnie 😉 a myślę, że każdy ma w swoim otoczeniu kogoś takiego 🙂

Edit: chyba muszę zrobić sobie odpoczynek od forum, bo chcę napisać coś krótkiego a potem i tak wychodzi długaśny post, który ciężko zrozumieć  😂 sorry!
A! Takie buty! Czyli - ludzie jacy są każdy widzi 🙂
"jestem zbyt leniwa by robić coś źle a później to poprawiać 🙂" - to jest cudne!

No tak, ja sobie od tygodnia powtarzam: Człowieku, nie irytuj się!
Bo szłoby zwariować. Wychodziło na to, że zirytowanie partnera w relacji jest nowym pomysłem na styl promocji 😉 (osób, przedmiotów, usług, poglądów...)
Ale, coś jak u tunridy, odkąd włączyłam "nie irytuj się" magicznie zaczęłam trafiać na sensownych, normalnych ludzi.
A już totalnie w to wątpiłam. Ale to nie tak, że ja się zmieniłam, więc inaczej mi się wydaje, nie.
Kto nie wie, jak to jest z mechanikami samochodowymi? I nagle, po miesiącach wk*wu wręcz (i wielu "przygodach"😉, trafiamy na sensownego.
Zawsze irytowały mnie wywiadówki (kto bywa temu nie muszę tłumaczyć). A tu trafiam na wywiadówkę - i jest bosko.
Chyba wszyscy obecni (a jacy fajni, na oko, ludzie!) sobie poprawili humor. Dziwna rzecz.
O! Jeszcze jedno. Chyba pierwszy raz na hali usłyszałam: Ja za chwile kończę i będzie dużo miejsca.
A! I kowal się znalazł (już traciłam nadzieję) i Świetnie zrobił swoją robotę, niepilnowany!
Coś się zmienia, jakby ludzie mieli dość irytacji i absurdów.
To nie jest kwestia percepcji, tylko najwyraźniej faktycznie.
A mamy czas przedświąteczny. Na podstawie dotychczasowych doświadczeń nie uwierzę, że czas przedświąteczny to w standardzie okres kwitnącej życzliwości 🤣
Zaraz, czy ja nie pomyliłam wątków? 😉
Bo to raczej do "malinowej mamby" by się nadało 🙂
Nawet pyszną kawę udało mi się kupić przypadkiem, wcześniej rewelacyjną derkę. Itd.
Mi się wydaje, że to po prostu kwestia skupienia się na pozytywach, z jak największym odrzuceniem, marginalizacją negatywów.
Zamiast rozdrażniać się sprawami, ludźmi, sytuacjami negatywnymi, staram się nimi nie absorbować na tyle na ile naprawdę przez chwilę muszę. Natomiast mocniej zauważam wszelkie pozytywy.
Tylko to trzeba naprawdę zastosować. Tak naprawdę. Trzeba chcieć zacząć czuć swój świat pozytywnie!

I nauczyć się dostrzegać plusy, zawsze i wszędzie. I na początku może to będzie na siłę i mało szczere, ale po czasie wchodzi w krew i robi się naturalne.

No nie wiem jaki dać przykład....latam po szpitalu, zarobiona jak wół. Wkurza mnie tam głupia baba.Wpada myśl " aale głupia baba". I koniec. Wyleciała myśl. Przyleciała, wyleciała i nie pozwalam sobie na dłuższe analizy głupiej baby. Po prostu " pyk" i myśli nie ma. Koniec tematu. Kolejna myśl " zmęczona jestem,dość mam tej roboty" - i nie pozwalam sobie na dalsze takie odczuwanie, tylko zaraz myślę tak "jeeesu...laska, ale ty jesteś szczęściara! Masz tyyyle różnych robót. A inni nie mają ani jednej. Albo tylko jedną! Ale ty masz szczęście, wow"
I kiedy dłuższy czas tak się popracuje nad maksymalnym skupianiem się na pozytywach, to po czasie zaczyna się czuć radość i szczęście prawie non stop. Bo wszystko jest taaaakie piękne.

Mi to zadziałało i działa. Takie kreowanie swojego świata. Mimo wielu problemów, jak u każdego. Mimo wielu stresów i dyskomfortów, jak u każdego- czuję się gdzieś w środku tak pozytywnie.

A zaczęło się od tego, że kiedyś pisywała tu sznurka. I odbierałam ją bardzo pozytywnie. Nawet jeśli miała problemy, to jakoś ona, jej świat i jej życie wydawało mi się takie pozytywne. Może czasami dziecinne, ale pozytywne i szczęśliwe. I se pomyślałam " ja też tak chcę". Zeszło się trochę nad tym, ale chyba mi się udało. Kreowanie swojego świata na szczęśliwszy.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 grudnia 2019 07:11
halo, tunrida dzięki za te mądre posty, będę próbowała mocniej stosować to pozytywne myślenie  :kwiatek:

Swoją drogą ależ to było dawno, jak sznurka udzielała się na forum! Czas leci.. 😉
Powiem jeszcze tak. O wszystko trzeba dbać. O miłość i fajne relacje w związku trzeba dbać co dzień. O mądre relacje z dzieckiem trzeba dbać co dzień.
To dlaczego nie dbać CO DZIEŃ o swoje własne poczucie szczęścia? O swój stan psychiczny, swoje nerwy.
Przecież świata nie zmienię! To co mogę zmienić to mój odbiór tego świata!
Starałam się nie wkurwiać. Ale było mi trudno bo jestem bardzo impulsywna! Więc nie walczę z tym. Teraz się wkurwiam ( bo przecież jestem super  😉 i należy mu się chwila przyjemności z powkurzania się)  ale zaraz to wywalam z głowy. I myślę o czymś fajowym i to tej właśnie myśli pozwalam mieszkać w głowie na dłużej i tą myśl sobie pielęgnuję.
tunrida, fajnie piszesz, chyba powinnam to do siebie zastosować. Bo ja niestety bardzo skupiam się na negatywach, tak z automatu. A niestety te negatywy, jak się je tak tym myśleniem pielęgnuje i podlewa, to z takich se negatywów urastają do rangi tragedii. I tak się człowiek otacza tragediami, że nawet jakby działo się coś pozytywnego to zwyczajnie brakuje na to miejsca. Ostatnio czytałam, że 3/4 myśli produkowanych przez przeciętny ludzki mózg to myśli negatywne... i naprawdę trzeba się przed tym bronić i z tym aktywnie i świadomie walczyć, bo inaczej idzie zwariować
Powiem jeszcze tak. O wszystko trzeba dbać. O miłość i fajne relacje w związku trzeba dbać co dzień. O mądre relacje z dzieckiem trzeba dbać co dzień.
To dlaczego nie dbać CO DZIEŃ o swoje własne poczucie szczęścia? O swój stan psychiczny, swoje nerwy.
Przecież świata nie zmienię! To co mogę zmienić to mój odbiór tego świata!
Starałam się nie wkurwiać. Ale było mi trudno bo jestem bardzo impulsywna! Więc nie walczę z tym. Teraz się wkurwiam ( bo przecież jestem super  😉 i należy mu się chwila przyjemności z powkurzania się)  ale zaraz to wywalam z głowy. I myślę o czymś fajowym i to tej właśnie myśli pozwalam mieszkać w głowie na dłużej i tą myśl sobie pielęgnuję.



super post Tunrida ja bardzo szybko się irytuję mega pierdołami i potem się nakręcam jak katarynka tymi negatywnymi emocjami. Od dłuższego czasu pracuję nad sobą, jak coś mnie zaczyna wkurzać, to się zastanawiam CZEMU mnie to wkurza i czy to jest w ogóle warte 😀 trzy oddechy i jest lepiej!
Ja tez sie podpisuje pod dziewczynami! Super wpis i podejscie do zycia. Chyba sobie zapisze i bede do tego wracac 😍
Rzeczywiście Tunrida ma bardzo dobre podejście.
Ja też się staram zmieniać/dostosowywać do sytuacji.
Np. Zawsze wkurzało mnie spóźnianie się innych. Ja od dziecka nauczona mega punktualności, bo dziadek był wojskowym i chyba zauważyłam, że osoby z takich rodzin są zawsze na czas.  I jak umawiałam się z koleżankami czy kimś innym- wszyscy pospóźniani, mający za przeproszeniem "w dupie" bycie na czas - ja wszystko planuję, ogarniam na zaś, staję na głowie, aby na pewno być przed czasem, najwyżej być na czas najpóźniej (jedyny wyjątek to wizyty u znajomych, gdzie jednak z lekkim opóźnieniem docieram przez grzeczność). I od 10 lat z jednym facetem, który też że tak powiem z czasem jest na bankier.
I wiecie co? Ile ja się nawkurzałam, napsioczyłam! Ile się nakłóciliśmy z mężem! Zmieniłam strategię. Jak gdzieś muszę wyjść z nim, to jemu podaję inną godzinę niż mam w głowie - musimy wyjść 18:30, ale jemu mówię 18:10. Powiedzmy 18:23 jest gotowy, wyjdziemy 18:25 - ja nie jestem wkurzona, bo wyszliśmy o czasie 😉 Mąż nie jest wkurzony, bo ja nie chodzę i go nie popędzam.
A głowa o wiele spokojniejsza.
Facella   Dawna re-volto wróć!
06 lutego 2020 16:00
Czwarty raz w tym tygodniu nie ma wody w mieszkaniu. Sąsiedzi na grupie na Facebooku zgłaszają to samo. Masowo ślemy maile i telefony do zarządcy i miasta. Miasto umywa ręce, z ich strony jest ok. Miasto gwarantuje dostęp wody do 4. piętra. Budynek ma pięter 7, jest nowo wybudowany i w 3/4 jeszcze niezamieszkany. Ostatnio wprowadziło się więcej osób i pojawił się problem z wodą. Okazało się, ze budynek nie ma hydroforni. 7-PIĘTROWY BUDYNEK BEZ HYDROFORNI!!! Wypowiadamy umowę najmu i szukamy czegoś znowu na gwałtu rety  😵 nie da się tak mieszkać, ani nic ugotować, ani rąk umyć, nawet wysr*ć się nie da :/
Tak mi się skojarzyło odnośnie Waszej rozmowy:
Wkurza mnie bezczelność ludzi. Oddajesz coś komuś za darmo. Drogą rzecz w sumie, bo nie używasz, a może kogoś nie stać i będzie miał trochę radości.  Chwilę później widzisz ta rzecz wystawiona w sklepie internetowym z używanymi jeździeckimi rzeczami, za konkretną kasę... . Niby nie mówiłam że nie można sprzedać. Ale czuję że mogłam pomoc komuś kto faktycznie by używał i się z tego cieszył. A tak czuje że zostałam zwyczajnie oszukana łzawa historia.
Facella   Dawna re-volto wróć!
15 lutego 2020 12:27
2 miliardy na TVPiS zamiast na służbę zdrowia. Tak sobie kur...a wybraliście. Dalej będziecie pieklić się na lekarzy czy może środkowy palec poseł Lichockiej otworzył wam wreszcie oczy na to kto jest winien przeje*ej sytuacji w „służbie” zdrowia?
Moon   #kulistyzajebisty
15 lutego 2020 15:58
Facella, amen.
Suweren wybrał, suweren ma.
Jak mnie przeokrutnie wkurza nieużywanie kierunkowskazów, szczególnie na rondach.
Stoi czasem człowiek tyle czasu i czeka bo idiotom się nie chce kierunku dać, czy to na prawdę aż tak ciężko bo serio nie rozumiem czemu tak utrudniają.
somebody, bo ludzie mają głęboko w poważaniu innych ludzi na drodze. Ale mimo, że nie ma dnia żebym się nie wkurzyła na ten brak myślenia to wydaje mi się, że powoli, powoli idzie ku dobremu. Jest lepiej niż było kilka lat temu.
Ja mam zupełnie inne obserwacje co do kultury na drodze - co prawda jeżdżę tylko jako pasażer, ale mam wrażenie, że kierowcom coraz bardziej odbija na drodze - a szczególnie właścicielom wielkich suvów, królowie szos normalnie 🤔wirek: Znaki, zasady ruchu drogowego, zdrowy rozsądek - wszystko w głębokim poważaniu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się