Odpoczynek i wprowadzenie w trening.

"Wypłynął" mi taki problem. Może rzecz oczywista - ale gdy przychodzi wytłumaczyć co i jak - strasznie trudne.
Dzielcie się swoimi doświadczeniami. Jak konie odpoczywają? Kiedy? Jak długo? Jak im/sobie urozmaicić ten czas?
Co oznacza stopniowe wprowadzenie w trening? budowanie formy?
Wszystko na te tematy.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
09 grudnia 2009 06:23
halo,a może tak trochę bardziej precyzyjnie?
kiedy odpoczywają?w trakcie roztrenowania czy pomiędzy treningami?
żeby opisać stopniowe wprowadzanie w trening - mniemam,że po okresie roztrenowania,a nie wdrażanie zupełnie surowego konia,trzeba mieć trochę więcej współrzędnych,tu nie da się uogólnic i dać receptę na wszystko...co to za koń?ile ma lat?kiedy został roztrenowany i dlaczego?jak długo był roztrenowany?kiedy ma być w szczycie formy?do jakiej dyscypliny go przygotowujemy?

budowanie formy na co?jakie są cele?
Chodzi o roztrenowanie. I o to wszystko, co wypisałaś. Koń XY sytuacja taka a taka - postępowanie takie a takie.
O zbiór "przypadków" - "case studies". I o wszelkie na ten temat uwagi, obserwacje (także postępowania innych).
Bo zaczynam podejrzewać, że słynne "to zależy" to tylko joker słowny, bod którym nic się nie kryje. Że roztrenowania, zaplanowanego odpoczynku i regeneracji - po prostu nie ma. Może w WKKW. Ale w skokach? W ujeżdżeniu?
Podejrzewam też, że "konia w trening wprowadzamy stopniowo" jest także określeniem pustym lub przypadkowym. Co to znaczy: stopniowo?
Dlaczego joker słowny?
To na prawdę zależy od konia - wieku, kondycji, celów
Jeśli mamy konia nisko - sportowego chodzącego cały rok - poza sezonem rekreacyjnie, to przed sezonem wracamy do pracy nad elementami - czyli w skokach - ujeżdżenie skokowe + gimastyka, w ujeżdżeniu - elementy klasy w której startujemy w sezonie... Poza sezonem - konie jeździ się wówczas rekreacyjnie - czyli lasek , luzik, praca tylko nad podstawami (przejścia, koła, itp).
Jeśli koń na prawdę startuje , to po sezonie chodzi tylko o tyle o ile, jakieś 6 - 8 tygodni przed kolejnymi startami waraca w trening - stopniowo, czyli jesli skoczek C klasy, ot nie skacze od razu wagonów 130 , a zaczyna od gimnastyki na niższych, jeśli dresiaż C klasy to nie od razu ciągi, a ustępowania i łopatki, etc...
Moje mini - sportowce mają teraz labę. Po pracy ciemno a jeszcze obrządek trzeba zrobić. Hali nie mam. Co więcej jeden z koni po kontuzji , więc i tak by stała... Są na wybiegach od 6:30 do 19, od czasu do czasu nie-systematyczna "praca na roli" czyli bronowanie (a co ;-)) lub jakiś lekki terenik, czy też wlezę na oklep i powożę tyłek... W miare wolnego czasu lekka praca z ziemi , ale brak systematyczności nie pozwala wymagać za wiele... Od wiosny wracamy w plan treningowy, czyli najpierw lonże do momentu powrotu mięśni i rozluźnienia grzbietu (i tu juz mogę wstawić "to zależy"😉 , potem normalna robota mini - sportowa do końca sezonu z konkretnymi celami, czyli np: dopracowanie elementów P (dla 5 latka) i wprowadzenie N, etc...
Mogę powiedzieć jak wyglądało roztrenowanie u Dermotta. Akurat jak byłam to trzy konie chodzące GP były w roztrenowaniu i potem wracały do formy. Roztrenowanie w jednym przypadku polegało na tym, że koń nie chodził pod siodłem przez ok 4 tyg, ale 2 razy dziennie zaliczał karuzelę i w dzień spacer w ręku lub mały padok. Dwa pozostałe konie były puszczone na pastwisko 24h na dobe na chyba 6 tyg(nie dokarmiane itp). Jak wróciły to pierwsze kilka dni to była karuzela 2 razy dziennie(po 30-40 min)i spacery pod siodłem na luźnej wodzy po nierównym terenie. Potem po kilku dnia z wprowadzeniem odrobiny kłusa na tych spacerach. I następne 2 tyg to głównie spacery, trochę nieobciążającej pracy ujeżdzeniowej i gimnastyka, kilka małych krzyżaczków, dużo szeregów gimnastycznych, ale takich do 80cm. I potem pod koniec 3 tyg, początku 4 zaczynał się już normalny trening - czyli tez głównie gimnastyka i praca ujeżdżeniowa ale 2 razy w tyg skakanie po większych przeszkodach i skakanie parkurów w domu. Ale doprowadzenie do formy w której koń może z powrotem skakać 150cm na zawodach trwa trochę dłużej niż ten miesiąc.
halo "stopniowo'' czyli stopniowo wydluzajac czas treningu oraz stopniowo dodawac cwiczenia/ elementy coraz trudniejsze tak,
aby kon mogl je dobrze wykonac..bez obciazen..

Moim zdaniem to jest tak, jak w przypadku czlowieka, ktory nigdy nie uprawial zadnego sprotu,
zawsze stronil od wf-u..badz..mial jakas kontuzje: nie mozna takiej osobie kazac zrobic np.szpagat ot tak,
lub brac udzial w maratonie na 15km..stad stopniowe wprowadzenie w trening: najpierw dluga ( im dluzsza tym lepsza) rozgrzewka w stepie ( ja tak wlasnie robilam z moim koniem, ''wprowadzajac'' go w trening)..

Wedlug zasady: Im lepiej sie rozgrzeje miesnie, tym bardziej beda one wydajne i tym mniejsze ryzyko ewentualnych urazow...(czyli np. 5 minut stepa na luznej wodzy, potem step aktywny na kontakcie, wolty w stepie, slalomy w stepie...cwiczenia na rozluznienie barkow i szyji- zgiecia boczne..w sumie 20-30 minut)..kon wtedy zupeeeelnie inaczej pracuje podczas treningu!!!

..A potem przede wszystkim trening interwalowy( czyli taki, podczas ktorego skraca sie czas wykonywanych cwiczen/ ilosc powtorzen na rzecz wprowadzenia na to miejsce cwiczenia z zupelnie innego zakresu...np. step zebrany, zatrzymanie, cofanie, klus..kilkanascie metrow, zatrzymanie, klus, zmiana kierunku - to taki przyklad tylko  😉 )

Wazne moim zdaniem jest rowniez to( i to zarowno w przypadku konia powracajacego do treningu, jak i tego ktory dopiero zaczyna byc trenowany), aby potrafic rozroznic, ktore cwiczenie jest mniej lub bardziej ''trudne'' dla konia..
Kiedy np. uczymy konia lotnych zmian nogi w galopie, to wiadomo, ze zmiana nogi co jeden takt jest szalenie trudna, a taka co..parenascie metrow, nie az tak trudna jak ta poprzednia..
Czesto moim zdaniem nie zdajemy sobie sprawy, ze dane cwiczenie moze koniowi sprawiac trudnosc..juz sama jazda po kole dla mlodego konia moze byc trudna( wolta)..tak jak i utrzymanie rownowagi na zakretach podczas jazdy galopem. Zarowno z psychicznego, ja i fizycznego punktu widzenia, trening musi byc ''stopniowy''.

Wydaje mi sie rowniez, iz powinnismy tez brac pod uwage dostosowanie diety koniowatego do typu, czestotliwosci oraz ilosci treningu : zwlaszcza w okresach takich jak powrot konia do treningu po dluzszej przerwie spowodowanej kontuzja, zajezdzanie i praca z  mlodym koniem itp. U nas dieta np. miala bardzo duzy wpyw na trening( dieta z nastawieniem na rozbudowe miesni).
Nie wiem, czy mniej wiecej o to chodzilo w Twoim pytaniu???

Jesli tak, moge opisac ciekawy przypadek 16 letniego ex skoczka duzego sportu, nasz przyklad..i jeszcze mnostwo mnostwo innych ( w stylu...ile kon mial lat, jak dlugo byl lub nie byl w treningu, czy mial jakas kontuzje/ dolegliwosci,  co juz potrafil, a czego nie , co z tym koniem krok po kroku robilam..)

Oczywiscie pisania jest duzo, dlatego latwiej bylo by mi, gdybym chociaz znala przedzial wiekowy koniowatego 🙂 tzn..czy bardziej interesuja Cie mlodsZe, czy starsze konie?? Jesli chodzi o roztrenowanie? ( mlode wkoncu tez tfu tfu miewaja kontuzje i potem musza byc roztrenowane ponownie..a moze..ponownie wziete w trening)  😉
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
09 grudnia 2009 11:40
a ja rano miałam wrażenie,ze to jakaś prowokacja jest...no bo kto,jak kto,ale halo pyta o takie rzeczy i nie przedstawia swojego punktu widzenia? 😎
ale może dlatego,że przeczytałam ten wpis o 7 rano,kiedy mój mózg nie do końca sprawnie funkcjonuje....
dempsey   fiat voluntas Tua
09 grudnia 2009 11:53
[quote author=_Gaga link=topic=12774.msg399202#msg399202 date=1260357427]
brak systematyczności nie pozwala wymagać za wiele[/quote]

to bardzo ważne moim zdaniem
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
09 grudnia 2009 17:34
a co powiecie kiedy nie ma możliwości na regularne padokowanie, a koń ostatnie zawody idzie w połowie grudnia (jakieś Katowice/Leszno/Poznań<- same ważne zawody) i w połowie lutego ma kolejne ważne- HPP Leszno?

co wtedy z nim robić, jak działać?
asior   -nothing but eventing-
09 grudnia 2009 17:37
halo, na to wplywa bardzo duzo czynnikow. Podam po prostu przyklad swojej kobyly. 16 lat, chodzaca w tym sezonie CIC**/CCI**, ostatni start w sezonie to CCI**. Po samych zawodach tydzien stepa (przez 3-4dni) i troszke klusa. Po tygodniu zagalopowania, doprowadzajac przez nastepny tydzien do lekkiej jazdy. Po kolejnym tygodniu lekkich treningow zmniejszalismy stopniowo ilosc pracy.
Doszlismy do tego, ze kobyla tylko spacerowala (ok. godzine dziennie), bo nie mogla wychodzic tylko i wylacznie na padok ze wzgledu na swoj wiek. Ciezko byloby pozniej odrobic wszystkie miesnie itd.
Roztrenowanie trwalo od konca wrzesnia do grudnia. Teraz lekko klusuje.

Mlodziakow po sezonie L, P ew. * najczesciej nie roztrenowujemy.
Ja mogę się odnieść jedynie do kwestii odpoczynku i wprowadzenia do pracy konia rekreacyjnego (ale mam nadzieję, że rekreacyjnego w najlepszym znaczeniu tego słowa - czyli słynna ambitna rekreacja).

Tak się złożyło, że swojego konia już dwukrotnie byłam zmuszona "wdrażać do pracy", i to - w moim odczuciu - zupełnie sensownej pracy. Pierwszy raz po zakupie. Przed zakupem koń był ruszany od wielkiego dzwona raz na tydzień-dwa i stan ten trwał co najmniej pół roku, wcześniej chodził w naprawdę podłej rekreacji: nieregularnej, zrywami (sezonowość pracy) czasem ponad miarę. Był zaniedbany, nie miał ani stosownej masy - choć absolutnie nie był chudy! - ani za grosz kondycji. Drugi raz po kontuzji i pauzowaniu ponad ośmiomiesięcznym (koń wysłany na łąki), jednak tym razem było łatwiej, miałam już "sprawdzony przepis", trochę doświadczenia a koń sporo dobrej woli. Teraz prawdopodobnie będę go po raz trzeci wdrażać do pracy. Pauzował miesiąc, można powiedzieć że został roztrenowany po solidnym sezonie ciężkiej - rekreacyjno/mało sportowej - pracy.

I teraz też będzie mi łatwiej. Więc z jednej strony zgadzam się, że wszystko zależy od konia, warunków i sytuacji, ale z drugiej strony schemat - przynajmniej u mnie -  i przy roztrenowaniu i przy wdrażaniu jest jeden. Zmieniam tylko "okres karencji" czyli rozkładam na krótszy lub dłuższy czas powrót do dobrej/optymalnej formy 😉 Schemat zostaje, bo jak mawiał trener Wójcik naszych Złotek: "nie zmienia się zwycięskiego składu" 😉
Sierra No a jaki ten "sprawdzony przepis"?

Założyłam wątek bo "poległam" przy próbie wyjaśnienia o co chodzi  🙂 To jest tak: kto się z czymś zetknął, jeśli rezultaty były dobre - to praktykuje. Ale wyjaśnić? nie narzucając? To już tylko "mądrość zbiorowa" pomoże.
"Jak się gotuje rosół" też prawie! każdy wie. A przepisów - setki. Po przeczytaniu kilkunastu, po spróbowaniu raz i drugi - zaczyna się wiedzieć o co biega.

Już tutaj się pojawiły ciekawe rzeczy. Opis stopniowości - fajnie. Ale właśnie z tą wiedzą co łatwiejsze co trudniejsze - gorzej.

black_mamba Podstawą interwałowej metody treningowej są, owszem, przerwy i powtórzenia, ale decydujące jest to, że w przerwie nie osiąga się stanu wypoczynku/regeneracji. Czyli - przerwa może być stała - i to będzie metoda interwałowa (bo zmęczenie narasta). Ale to trochę OT - bo nie o kompletne plany treningowe mi chodziło.

Ja spotkałam się z tym co m.w. opisała branka w przypadku "bez/mało padokowym". Różnice? trochę rozkład czasowy, kłus wprowadzany stopniowo do 15 min. ciągłego, by zmaleć do "standardowych" 10, stopniowanie także ćwiczeń ujeżdżeniowych (dla skoczków) m.w. wg trudności L, P, N, C. Do pierwszych "poważnych" zawodów (najczęściej już otwartych) konie miały raz w tygodniu galop kondycyjny (gdy już galopy się zaczęły), zaczynając od całych 3 min. w tempie 300. W sumie dotyczyło to i koni młodych (wprowadzanych w trening po ZT) i wszystkich do klasy GP - tylko obciążenia (szczególnie końcowe) były inne, początek w zasadzie taki sam.
W sumie zawody halowe były raczej treningowe (nie licząc jesiennych). Trener rezygnował też z zawodów grudniowych, aby konie miały czas na odpoczynek. Styczeń to było wprowadzanie w trening, w lutym pierwsze lekkie parkury.

A co zrobić w przypadku christine? Bo jakoś tak jest, że często zostaje ten miesiąc zaledwie pomiędzy poważnym a poważnym startem  🙁 Co wtedy robicie? Bo na pełna regenerację to za mało czasu. Czy w ogóle da się coś zrobić mając zaledwie miesiąc, 1,5 "luzu"? Jeśli tak - to co?

Jak wygląda jakieś "krótkie roztrenowanie/wprowadzenie", gdy np. kon miał lekką kontuzję "czy cuś", przerwa wymusiła się sama? Przepis na krótki a zdrowy powrót do formy?

W tym nie pomogę, mogę tylko zgadywać, bo "u nas" konie zawsze miały zapewnione tyle czasu ile było trzeba m.w. według zasady: ile przerwy, tyle wprowadzania w trening.
asior   -nothing but eventing-
10 grudnia 2009 10:00
halo, ja wprowadzanie w trening rozumiem moment, do ktorego dochodzimy pracujac juz z koniem normalnie, czyli tyle, ile potrzeba. Inaczej wyglada wprowadzanie w kondycyjne galopy itd. Tutaj szkoly tez sie roznia, bo w domu robimy zawsze 30 stepa, 10-15 klusa, pozniej powtorzenia w galopie z 1 min przerwami stepa, 5-10 klusa i 30 stepa. Na zgrupowaniu kazali robic zamiast stepa miedzy galopami klus.

Taki maly OT.
wprowadzanie w trening rozumiem moment, do którego dochodzimy pracując już z koniem normalnie, czyli tyle, ile potrzeba

Nie rozumiem zdania  😡

Owszem, mogłam napisać: okres specjalny + pierwsze mezocykle treningowe  🙂 - byłoby jaśniej?
Nie wiem czy to bardzo na temat bo mogę opisać o tym jak wdrażam konia po odpoczynku, ale przymusowym - z powodu kontuzji. Koń po kopnięciu w metalową rurę ogrodzenia miał pourazowe zapalenie ścięgna zginacza powierzchownego palca. Przez cały czas leczenia mógł stępować do woli, w zasadzie im więcej tym lepiej (przydałaby się karuzela ale niestety  nie ma) + ze względu na swój niezbyt wybujały temperament mógł wychodzić na padok. Po zrobieniu usg i upewnieniu sie, że wszystko już na pewno ok, wet'ka zaleciła zacząć kłusy od 1 minuty i przez pierwszy tydzień dodawać po jednej minucie, a potem minutę co drugi dzień. Galopy mam zacząć jak dojdę do około 30 minut.
asior   -nothing but eventing-
10 grudnia 2009 12:27
halo, konia roztrenowanego wprowadzasz w trening, taki podstawowy - jak np. wkkwisci zima i wiosna juz rzezbia ujezdzenie i robia male skoki.

Co innego to budowanie dalszej kondycji - robienie coraz ciezszych treningow, galopy kondycyjne itd.

😉
No, o to mi chodziło, tylko Branka napisała ciut "dalej, i blackmamba napisała o interwałach -  i tak jakoś wyszło.
Ale chodzi o roztrenowanie/planowy? odpoczynek i wporowadzenie.
A samo roztrenowanie, odpoczynek? Jak wygląda aktywny wypoczynek? w różnych warunkach?
1.Dla mnie koniec okresu "wdrażania" następuje wtedy, kiedy uznam, że jeżdżę tyle ile uważam i tak intensywnie jak uważam, jednocześnie nie będąc w stresie: jego nogi - bo to koń spec. troski - jego płuca - ma skłonności do świszczenia, przez to że w wieku 3 lat miał trepanację zatoki szczękowej, więc gdy pracuje ponad miarę zaczyna "świszczeć" - oraz muskulaturę, ale on już sam najlepiej pokazuje, kiedy już ma dość.

2.Po drugie zanim zaczynam wdrażanie, optymalizuje jego dietę. Jestem "starej wiary" i u mnie jak koń nie pracuje, to nie je (treściwych), za to jak pracuje solidnie to i je tyle ile potrzebuje (ale broń Boże nie tyle ile chce!)

3.Pracę zaczynam zawsze mając na uwadze jego dobrą wolę i zawsze na początek "otwieram" go na robotę spacerami do lasu, po okolicznych polach, generalnie ruszam w teren. Stęp jest ojcem galopu, porządny marsz odbudowuje cudownie i nieagresywnie formę. On się cieszy góreczkami, ja już się cieszę na myśl, jak mu to poprawia stępa i formę w ogóle.

4.Gdy dodaje kłus w trakcie spacerów, wprowadzam pracę na lonży. Drągi na rozprężenie, dużo przejść, potem czambon i kilka solidnych minut roboty na obie strony, na koniec takiej nie za długiej sesji elementy prac naziemnej na wolności. Koń rozczambonowany i rozpasany, streczing.

5.Następny etap, to wprowadzenie klasycznej jazdy maneżowej w dwóch chodach, dodanie galopu do wyjazdów do lasu. Lonża w trzech chodach. Redukuje liczbę wyjazdów do lasu na rzecz jazdy maneżowej. Potem dodaje galop.

6.Rezygnacja z lonży na rzecz jazdy maneżowej. Spacer przekształca się w klasyczny teren z elementami jazdy kondycyjnej. Ponowna optymalizacja diety (większe wymagania, ale przede wszystkim inne = dieta musi nadążyć za "naszymi" potrzebami.)

Schemat ten się u nas sprawdza, i dlatego jeśli się zmienia, to nieznacznie.

W skrócie można go opisać tak:
-optymalizacja diety
-otwarcie konia na robotę
-stopniowanie wymagań

I tu wkracza joker "to zależy". Przy pierwszym wdrażaniu koń wracał do formy ok sześć miesięcy, przy drugim osiągnęłam efekt po trzech. Za pierwszym razem optymalizacja diety polegała na akcji: odrabiamy masę, dobrze jemy i dzięki temu dobrze się czujemy, za to za drugim razem optymalizacja polegała na: odchudzić, karmić tylko tyle ile bezwzględnie niezbędne. Mogę sobie pozwolić aby pierwsza jazda tego konia odbyła się do lasu, w związku z jego łagodnym usposobieniem oraz tym, że całe życie las kojarzył mu się z relaksem właśnie. Ale nie każdym może sobie na to pozwolić bez przestrachu o zdrowie swoje i konia, czyli wszystkie kolejne podpunkty u koni "szalejących w terenie" nie spełnią swojej roli, czyli to zależy od konia. Dieta zależy od konia. Także naprawdę wszystko zależy od wszystkiego... ale schemat mam sprawdzony i go się trzymam. 😉
[b]
Co innego to budowanie dalszej kondycji - robienie coraz ciezszych treningow, galopy kondycyjne itd.


a kiedy zaczynasz galopy kondycyjne ? ile galopujesz np. konia przygotowywanego do CIC1*
jeżeli oczywiście możesz zdradzić kilka sekretów "warsztatu"  :kwiatek:
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
11 grudnia 2009 09:13
są dwie bardzo fajne pozycje książkowe:

1. http://www.agroswiat.pl/p,pl,884,jak+osiagnac+mistrzowska+forme+konia.html

i druga,autorstwa pani Szarskiej,tylko nie mogę teraz sobie przypomieć tytułu 🙁

edit: mam http://www.sklep.bober.com.pl/index.php?det=1323
To chyba dobry temat i mam pytanie: czy zna ktoś jakieś ćwiczenia z ziemi z koniem, koń ma 12 kat, specjalnie nigdy nie był w jakimś treningu, ot raz w tygodniu szedł w  teren. od jakichś 2 lat w ogóle nie był jeżdżony, teraz zaczyna wracać do pracy, wsiadanie na niego na razie nie wchodzi w grę, tylko praca z ziemi. koń musi nabrać mięśni i kondycji i właśnie moje pytanie o jakieś konkretne ćwiczenia, na razie konisko chodzi tylko drągi.
Podbijam (pretenduję do Złotej Łopaty 😎 )

Jak wprowadzacie swoje konie spowrotem w trening? Robicie koniom dłuższe przerwy? Szczególnie chodzi mi o dorosłe konie, które chodzą jakiekolwiek zawody... Ruszacie konie lekko codziennie? A może na początek co dwa dni? Może spacery w teren?

A podbijam wątek w konkretnym celu... Gdyż widzę po swoim koniu, że "oczy by chciały", ale wiek już nie ten. Tylko, że zapewne jestem jedyną osobą, która to widzi, a dla postronnego "oh, zwykły koń, niech zapycha". Po nieplanowanej przerwie (żadnych kontuzji, ot, życie) widzę, że ponowne wprowadzenie go w tryb "sport" będzie trwało dużo dłużej i zaczynam rozważać czy to już "ten" moment, w którym trzeba przejść na "sportową emeryturę" czy może jeszcze nie.  🤔
Szczerze mówiąc też chętnie dołączę do wątku i zapytam o radę, bo nie wiem, jak zabrać się za przywrócenie koniowi formy. Moja klacz ma w tej chwili 15 lat, przez 10 lat jeździłam na niej często (6-7 x w tyg) i raczej ambitnie (tereny, ujeżdżenie P i N), niestety sama jako jeździec jeździłam bardzo źle (za szybko kupiłam konia). Zmieniłam stajnię i trenerkę, na początku było super, a potem coraz gorzej... Zmiana stajni - zyskałam milion razy lepszą opiekę, ale straciłam tereny. Koń zaczął masakrycznie spadać z mięśni pleców, z miesiąca na miesiąc było gorzej. W poprzedniej stajni górki były zaraz obok i pół godzinny spacer równał się przynajmniej 10 stromym górkom, w nowej stajni są tylko łagodne stoki, w dodatku na glinie, więc przez 3/4 roku są zbyt mokre i jest ślizgawka, do lasu nie ma dojścia w ogóle (rzeka). Zmiana trenerki - ja super, zaczęłam wreszcie rozumieć, jak jeździć, co robię źle, kontrolować swoje ciało itd. Niestety koń został cofnięty (i ja) do poziomu zero, przez pół roku jeździłam tylko po kole i prostych próbując złapać rytm. Potem następne pół roku uczyliśmy konia akceptacji kontaktu, bo tak naprawdę nigdy go nie akceptował w 100%. Potem rok zaczęłam jeździć powiedzmy normalnie, wprowadzając elementy ujeżdżeniowe, ale już nie tak często, bo praca... jeździłam tylko 3-4 x w tygodniu. W międzyczasie wyszło, że koń ma insulinooporność, zmieniliśmy dietę, próbujemy się odchudzać.

I nagle bach, półtora miesiąca temu koń dostał z niczego mięśniochwat. Pierwsze dwa tygodnie - mini spacerki w ręku. Kolejne dwa - praca z ziemi na kawecanie, delikatne lonżowanie. Następne dwa - dłuższe spacery do 1,5 h, plus krótka lonża z patentem z pasem od derki za zadem. Dzisiaj pierwszy raz wsiadłam. I zgłupiałam, nie wiem, co dalej. Koń musi chodzić, bo jest gruby jak beczka (cały czas ścisła dieta + od miesiąca suple Gelapony z selenem). Plecy wyglądają dramatycznie, a ja nie wiem, co robić, żeby jej nie przeforsować i ta sytuacja z mięśniochwatem się nie powtórzyła  😕

Help... jak byście pracowali z takim koniem? po ile minut czego? Wiem, że ciężko to ocenić nie widząc konia, ale wszelkie wskazówki się przydadzą  :kwiatek:
Ciekawy wątek, fajnie że odgrzebany 🙂 Chętnie podzielę się swoim podejściem bo u mnie wygląda to trochę inaczej, a może komuś podpasuje. Otóż dla mnie podstawą zarówno w okresie odpoczynku, jak i we wdrażaniu do treningu, jest praca z ziemi, której około 70-80 % stanowi praca w stępie. Przy czym robię w tym stępie bardzo dużo gimnastyki – łopatki, trawersy, renwersy, ciągi. Po prostych i po kole. Przejścia pomiędzy tymi elementami. Praca w tych elementach w stępie roboczym i w większym zebraniu. Przenoszenie ciężaru ciała na zad, w stój. Cofanie. Do tego praca w stępie na lonży – zatrzymania, ruszenia, zgięcie do wewnątrz w stój i w stępie. Oczywiście w pracy tej wdrażam również elementy kłusa i galopu, jednak są to krótkie odcinki i nastawione przede wszystkim na przejścia – w ramach jednego chodu i pomiędzy nimi – oraz na rozluźnienie.

Być może nie jest to przepis na wdrożenie konia do mocnego treningu sportowego, ale jak na moje potrzeby, czyli ambitna, ujeżdżeniowa rekreacja z 6 letnim koniem, poziom P / N, jest jak najbardziej wystarczająca.

Co więcej zaobserwowałam dużo plusów takiego podejścia. Przede wszystkim gimnastyka wykonywana bez jeźdźca, w stępie sprawia, że ja mam większą kontrolę nad poprawnością wykonania przez konia elementów i mogę go szybko i łatwo skorygować, a on mając czas (bo stęp jest wolny  😉) i brak jeźdźca który swoim niedoskonałym dosiadem, czasem daje mu sprzeczne sygnały, naprawdę myśli nad ćwiczeniem i aktywnie angażuje odpowiednie partie mięśni. Mogę też dokładnie zaobserwować jego ciało i miejsca gdzie np. jest bardziej usztywniony. Drugą dużą zaletą jest to, że mój koń, mimo że należy do ujeżdżeniowego typu hot horse, nie ma w ogóle zakodowanej potrzeby „wylatania się”. Mogę stępować tak z nim przez miesiąc i potem bez żadnego przygotowania wsiąść i pojechać jak przed przerwą, bez obawy o swoje życie  😉

Od dwóch lat stosuję odpoczynek w postaci miesiąca bez jazd, gdzie tylko pracuję z koniem z ziemi i za każdym razem byłam zachwycona efektami. Koń zdecydowanie rozwijał w tym czasie mięśnie, utrzymał dobrą kondycję i bardzo rozluźnił ciało – przede wszystkim stawał się swobodniejszy w łopatkach, w których zazwyczaj widać u niego pierwsze oznaki usztywnienia. Nie wspominając już o tym, że taką pracą buduje się świetną relację z koniem i jest to po prostu fajna zabawa  😀
Kottex - a czy mogłabyś coś napisać więcej, ile mniej więcej czasu tak pracujesz, ile minut poświęcasz na konkretne ćwiczenia? Tak z grubsza. Bo ja od 3 lat pracuję na kawecanie z ziemi tak jak piszesz, ale oprócz super porozumienia z koniem i lekkości odpowiedzi na sygnały, niestety nie potrafię wypracować tym muskulatury. Być może robię tego za mało, za krótko, za mało intensywnie... Pod siodłem w ostatnich latach również skupiłam się bardziej na rozluźnieniu, rozciąganiu konia w przód (miała tendencję do chowania, była bardzo sztywna i skrócona) i ogarnianiu mojego ciała na koni, a za mało na angażowanie zadu... (przemyślenia człowieka w dołku  😁 )
Mogę spróbować opisać jak wygląda taki mój trening, mam nadzieję, że uda mi się to przedstawić w miarę zwięźle i zrozumiale 😉.

Z ziemi pracuję wg szkoły Academic Art Of Riding. Myślę, że to ma duże znaczenie, ponieważ w Academic mam cały system ćwiczeń, dzięki którym koń nabudowuje właśnie odpowiednie mięśnie, zyskuje ogromną świadomość własnego ciała, uczy się jak używać zadnich nóg do dźwigania własnego ciała dzięki czemu osiąga samoniesienie, unosi klatkę piersiową, ma elastyczny grzbiet itd… Nie wiem czy ta metoda jest Ci znana, ale jeśli byś się chciała więcej dowiedzieć, to chętnie opowiem na pw 🙂 Ja już pracuję tak z koniem prawie trzy lata i szczerze mówiąc im więcej wiem tym bardziej mi się to podoba 😀

Taki trening trwa zazwyczaj około 30 min +/- 10 min. Generalnie staram się skończyć zanim mu się znudzi. Pracuję oczywiście na kawecanie. I tak np. mój dzisiejszy trening wyglądał następująco: Na początku robię 2-3 okrążenia w stępie, nie wymagając niczego. Pozwalam mu się rozglądać, wąchać itp. W tym czasie obserwuję jaki ma humor, czy idzie chętnie do przodu czy np. sztywno, jak pracuje grzbiet… Potem zaczynam pracę. Ostatnio skupiamy się akurat na nauce lonżowania i prawidłowego wygięcia do wewnątrz na kole. Ćwiczenia wyglądają więc tak że wysyłam konia na koło i robię przejścia stęp – stój – stęp. W stój proszę o lekkie wygięcie do wewnątrz i nagradzam głosem każdą inicjatywę konia „o myśleniu do wewnątrz”. Na początku było to np. spojrzenie i skierowanie ucha do wewnątrz, a dziś byłam z niego mega dumna bo przy sygnale do wewnątrz nie tylko się odpowiednio wygiął, ale również dostawił odstawiony tył i miałam bardzo pięknie podstawione zatrzymanie, gdzie przednie i tylne nogi stały równolegle i były równo obciążone. I to kilka razy sam z siebie powtórzył . Potem proszę o zgięcie również w ruchu – w stępie. Dziś ponieważ miałam dobre reakcje w stój i w stępie, spróbowałam również w kłusie, a potem w galopie. Po dobrej reakcji następowało przejście w dół. Galop jest dla mojego konia bardzo trudny, więc tu nie udało się osiągnąć zgięcia ale nie przejęłam się tym zbytnio, przyjdzie na to pora, jak opanujemy ćwiczenie w niższych chodach 😉. W klusie zrobiłam kilka przejść pomiędzy kłusem skróconym i roboczym. Kilka przejść stęp – kłus – stęp. A potem spróbowałam sobie dla zabawy stój – kłus – stój – bardzo mu się podobało i bardzo dobrze uruchomiło jego ciało  Pomiędzy tymi kłusami i galopami, zatrzymałam też kilka razy i poprosiłam o zgięcie do wewnątrz, dla przypomnienia i poprawy postawy, która w tych wyższych chodach się rozciągnęła…

Przy treningach z chodami bocznymi, intensywność wygląda bardzo podobnie. Np. robię taką sekwencję: na ścianie trochę łopatki, w połowie przejście do trawersu, na krótkiej ścianie rozluźnienie i forward down, w A zatrzymanie i zgięcie do wewnątrz lub przeniesienie ciężaru ciała na zad, potem ruszenie, ciąg od ściany do linii środkowej, na linii środkowej 2-3 kroki renwersu, zatrzymanie i nagroda 🙂 I w drugą stronę to samo. Potem chwila przerwy i np. ciąg przez całą długość hali, w jego trakcie mogę poprosić o 2-3 kroki większego zabrania i powrót do roboczego.

fanelia napisałaś, że skupiasz się przede wszystkim na rozluźnieniu i rozciąganiu konia w przód. Może w Twoim treningu brakuje właśnie ćwiczeń na zebranie? Ćwiczenia wg Academic dążą generalnie do tego aby koń był zebrany i w samoniesieniu. Oczywiście jest tam również praca w rozluźnieniu ale to również jest praca, koń musi być w odpowiedniej ramie i mieć odpowiednio rozłożony ciężar ciała, nie tylko na przodzie. Wielu trenerów, m.in. Manolo Mendez, często podkreśla, że jedna stała postawa nie jest korzystna dla konia. Potrzebne są przejścia – zarówno w chodach jak i w posturze konia – trochę zebrania, trochę pracy w dole, znów trochę zebrania… No cóż, zwięźle się nie udało, ale mam nadzieję że może chociaż w miarę zrozumiale 🙂

Hmm. Yoda ja rzekł: U każdego mojego konia, mięśnie rozwijały się najlepiej mimochodem... Tzn, gdy konie zaczęły faktycznie pracować, rozwijały się też mięśnie. Ale nie mogło to być "głaskanie", tylko trening-trening. Niemniej jednak w ten trening konia trzeba wdrożyć i ten aspekt mnie ostatnio nurtuje. 👀

Choć momentami odnoszę wrażenie, że mój koń robi się po prostu kapryśny z wiekiem... tak, tak, wiem, że konie tak nie mają, ale momentami to tak wygląda. Albo może reakcja na pogodę i ciśnienie....

fanelia, U Ciebie tyle "gorzej", że koń wraca niejako po kontuzji... w sensie - problemy zdrowotne... Pewnie dlatego jesteś ostrożniejsza. Możecie już "normalnie" jeździć tzn, w 3 chodach, czy są jeszcze jakieś ograniczenia?

ja na kawecanie nie pracowałam, ale też nigdy nie miałam potrzeby - niemniej jednak dla mnie to właśnie takie trochę "głaskanie". Tzn, pewnie pracując na dwóch lonżach z ziemi, sprawa będzie wyglądała inaczej, ale na takiej lonży, cóż ja zrobię na tym kawecanie...? Okej, nie jest to kantar, nie są to wynalazki, pewnie precyzyjnie, ale mając na uwadze, że np. samo lonżowanie jest mocno obciążąjące i nie powinno się lonżować dłużej niż te 30 minut (albo i 20 samej pracy), to... co ja zrobię na lonży z koniem wdrażanym w trening? W sensie, konflikt interesów. By "udźwignąć" lonżowanie na patencie, powinien mieć lepsze mięśnie...
Złotym środkiem wydaje się być lonżowanie na dużym kole. Jeżdżę też po dużych kołach, galopuję w półsiedzie, zachęcam do jazdy w dole, żeby ten koń się jednak porozciągał, "rozruszał"...
No i kombinuję - może więcej stępować? 15 minut? Przed każdą jazdą....

Kottex, Ok, ale do tych ćwiczeń w stępie chyba koń też jakoś musi być przygotowany...? Bo mnie z kolei wydaje się, że tej gimnastyki "na wdrożenie" jest za dużo. 🙂 No chyba, że to też zależy (jak wszystko w tym jeździectwie 😀 ). Ale fajny post, można coś ciekawego wyciągnąć.... I odkurzyć te wszystkie łopatki....
Sankaritarina no pewnie, że zależy – jak wszystko w jeździectwie 😀 Ja podałam tylko przykładowy trening odpoczynkowo – wdrożeniowy dla mojego konia. Zatem kluczowe są tu dwa aspekty – po pierwsze zna on tą metodę i rozumie sygnały – pozycję bacika do konkretnego ćwiczenia, język mojego ciała, półpraradę na kawecanie… Pracuję z nim tak odkąd miał 3,5 roku i cały czas szlifuję użycie pomocy żeby były dla niego jak najbardziej zrozumiałe, a wymagania podnoszę baaardzo stopniowo 🙂 Po drugie, ponieważ poświęciliśmy dużo czasu na rozbudowę mięśni w ten sposób, to nawet po okresie przerwy, mięśnie nie spadają całkowicie, a powrót do sprawności następuje dużo szybciej – tak jak u człowieka który regularnie uprawiał sport.

Ja ogólnie jestem wielką fanką zasady wymagania mniej 🙂 To znaczy, że jeśli widzę, że jakieś ćwiczenie jest dla konia za trudne, frustrujące, czy niezrozumiałe, to od razu obniżam oczekiwania. Nie kontynuuję tego ćwiczenia, tylko np. proszę go o jego uproszczoną wersję lub wracam do podstaw które przygotowują konia do wykonania ćwiczenia. Np. jeśli trudno mu zrobić całą ścianę łopatki, to proszę tylko o jeden-dwa kroki i nagroda. I tak kilka razy, po czym kończę na dany dzień – żeby miał pozytywne skojarzenia. Takie podejście sprawdziło mi się do tej pory za każdym razem i przy każdym kolejnym treningu dostawałam od konia ciut więcej.

Wg. mnie praca w stępie jest przede wszystkim bardzo bezpieczna, szczególnie właśnie dla koni wdrażanych do treningu. Można ją wykonać z ziemi, lub z siodła nawet na początku jazdy. Nie muszą to być od razu konkursowo wykonane łopatki czy trawersy, można zastosować ich wersję roboczą, żeby tylko zmotywować konia do kilku kroków zebrania, czy wkraczania bardziej pod kłodę. Koń nawet się nie zorientuje, że robi coś trudniejszego, a korzyści będą 🙂

Tak jak napisałaś, żeby koń udźwignął pracę na patentach na lonży, powinien już mieć mięśnie. Przy wdrażaniu trzeba być też szczególnie ostrożnym i mieć na uwadze np. to, że koń może mieć zakwasy. Może się więc szybko zniechęcić do pracy, bo będzie go bolało. Dla mnie jest to zrozumiałe, bo sama tak mam 😉 W ubiegłym roku miałam przemyślenia na ten temat, bo po wielu nieudanych próbach pt. „będę chodzić na fitness i uprawiać sporty!” które kończyły się oczywiście niemiłosiernymi zakwasami, postanowiłam skorzystać ze wsparcia trenera personalnego. Opracowywał mi programy ćwiczeń na każdy tydzień które mogłam wykonać sobie w domu. Przez pierwsze trzy tygodnie byłam trochę rozczarowana, bo ćwiczenia które dostawałam uważałam za za łatwe – trwały zwykle 15-20 min i nie było po nich żadnych zakwasów. Czyli w moim odczuciu nic nie warte, bo przecież jak mam zbudować mięśnie jeśli się nie zmęczę 😉 Po miesiącu jednak wyraźnie czułam się silniejsza i bardziej świadoma swoich mięśni – nie tylko widziałam je w lustrze, ale również wiedziałam w jaki sposób je napiąć i uruchomić. Myślę, że z końmi jest podobnie. I choć jest to proces dość mozolny i wymagający cierpliwości, to jednak w dalekiej perspektywie wg mnie się bardzo sprawdza 🙂.
Hm, może nie do końca pasuje, bo koń nie stary i po kontuzji, ale napiszę, może ktoś coś sobie z tego wyciągnie i akurat przypasuje. 😀

Koń 7-letni po urazie ścięgna w przodzie (niestety nie wiem dokładnie, co tam się podziało), rokowania takie, że będzie w stu procentach sprawny i będzie mógł skakać wysokie konkursy, dlatego u nas został. Kontuzjowany jakoś w maju, od czerwca wdrożone leczenie (w poprzedniej stajni zdiagnozowali sobie bez udziału weterynarza ropę w kopycie :icon_rolleyes🙂. Ze względu na to, że jak koń do nas przyjechał, to oprócz tego, że kontuzja była świeża, to jeszcze był zachudzony i z grudą na czterech nogach, to nie robił nic przez 3 miesiące. Chodził głównie na padok - na szczęście ma na tyle dobrą głowę, że mu nie odwalało i nie biegał, miał kategoryczny zakaz chociażby podkłusowania przez te pierwsze krytyczne miesiące, jakoś po półtora miesiąca zaczął chodzić na karuzelę, na początku było to 20 minut dziennie. Stopniowo było wydłużone do 2 x 20 minut. Na przełomie sierpnia i września chodził stępem pod siodłem 30 minut plus 30 minut karuzela. Po 2 miesiącach takiego stępowania, zaczął kłusy, jedno koło* w jedną stronę, jedno koło w drugą. Chodził tak 5 dni w tygodniu (karuzela plus siodło), dwa dni miał karuzelę 2 x 30 minut. W każdym tygodniu okrążenia kłusa były dodawane po jednym, jak już byliśmy na etapie 8 okrążeń, czyli kolejne około 2 miesiące, to był dodany galop, też na początku po jednym okrążeniu. Z galopem już poszło szybciej, koń był czysty, więc stopniowo zaczął być jeżdżony normalnie, ale lekko, już bez liczenia okrążeń. 😀 W międzyczasie oczywiście przytył i to nawet za bardzo, bo z kościotrupa zrobił się kulą. 🤣 Ale jak już był bardziej wdrożony, to powoli powoli widać było zmiany, brzuch się podnosił, plecy i zad wzmacniały. A nie robił żadnych ćwiczeń, chodów bocznych, nic z tych rzeczy, bo zwyczajnie nie mógł, za duże ryzyko. Pilnowane było tylko, żeby szedł w odpowiednim ustawieniu i wygięciu.

Gdyby nie jedna sytuacja, o której nie chcę mówić, bo mi wstyd 😉 to koń już by powoli wracał do skoków. Miał być "naprawiony" całkiem już w lutym. Niestety następne trzy miesiące musi stępować godzinę dziennie i nic poza tym.

* Koło mam na myśli okrążenie hali/placu, nie mógł robić ciaśniejszych kółek w wyższym chodzie niż stęp aż do listopada.

Aha, no i tu nie było mowy o lonżowaniu jakimkolwiek, chyba że w celu sprawdzenia go przez weta. 😉
Kottex  :kwiatek: - to myślimy i robimy podobnie. 2 lata fascynowałam się Straightness Training, ale raczej jako urozmaicenie pracy pod siodłem np. kiedy padało i nie mogłam jeździć, a już byłam w stajni i szkoda mi było zmarnować dzień. Od 2 lat śledzę wszystko, co związane z Manolo Mendezem i staram się trenować wg jego rad. Miałam też okazję skonsultować z nim parę rzeczy i staram się to wdrażać. Na kawecanie pracuję podobnie jak Ty - do 40 minut, na początku luźny stęp, potem robię koło i sprawdzam wygięcie, pilnuję podstawienia wewnętrznej zadniej nogi, raz trzymam głowę wyżej, a raz wypuszczam niżej na wysokość trochę poniżej łokcia. Niestety mój koń jest totalnym leniuchem i grubasem, więc ruszać się nie lubi (nawet na pastwisku, nawet gdy inne konie biegną i się płoszą, ona sobie majestatycznie stoi i nie rozumie o co kaman), a ja jestem zbyt łagodna i zwykle sporo mi zajmuje, żeby uzyskać jakąkolwiek pracę zadu i tempo, to mój minus  🤔 Jak już się rozgrzejemy to robię łopatki na kole. Kiedyś robiłam trawersy i ciągi na ścianie, ale trenerka poleciła mi ich nie robić, że lepiej robić te ćwiczenia z koła, może do nich wrócę. To samo robię w kłusie (łopatki też) i parę kroków w galopie, bo mój koń jest mega usłuchany i sobie może koło mnie galopować, z tym, że ja muszę nadążać  😂  Niestety grzbiet mimo tych ćwiczeń wygląda źle. Dlatego ja chyba coś źle robię... wydaje mi się, że za mało angażuję ten zad, bardzo ciężko mi uzyskać tempo, na lonży jest jeszcze gorzej (tzn. gdy koń jest w odległości ode mnie). Jak już się rozejdzie to robi się energiczna i jest łatwiej, ale pierwsze 15 minut bardzo mnie frustruje i przyznam, że czasem odpuszczam, gdy ona jest taka śpiąca, bo doprowadza mnie to do szału. Ogólnie mam sobie sporo do zarzucenia w kategorii odpuszczanie wysiłku i intensywności treningu, bo coś tam... (sama nie lubię się ruszać  🥂 ). W poprzedniej stajni sprawę załatwiały mi górki, jak nic mi się nie chciało albo źle się czułam (jestem po poważnej chorobie) to szłyśmy na godzinę na górki i wyglądałyśmy obie jak szwarcenegery 😂 , w obecnej stajni górek nie mam i muszę się napracować.
Podsumowując chętnie się do Ciebie odezwę na pw jeśli można  :kwiatek:

Sankaritarina:  :kwiatek: niestety u mnie mimochodem nic się nie chce rozwinąć, a serio się staram  🏇 W tej chwili nie wiem, co robić, bo koń zaczął się ruszać, wczoraj wsiadłam na pół godziny sprawdzić, jak jest i wydawała mi się podobna jak sprzed mięśniochwatu, nawet ładny stęp od zadu nam wyszedł. Czekam na osteopatę, bo niepokoi mnie miednica - jest nieco obniżona z prawej strony, ogon też na prawo, wykrok prawą nogą jest krótszy, chciałabym to zbadać. No i mięśni pleców praktycznie teraz nie ma, za to brzucho wisi. Też tak jak Ty kombinuję teraz, żeby przed każdą jazdą, lonżą, pracą, whatever, iść sobie na 15-20 min na spacer, chociaż na jakiś mały stok, raz żeby grubas jednak wyrobił trochę kroków, a dwa żeby się rozgrzać przed właściwą pracą. Może to coś pomoże.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się