Co mnie wkurza w jeździectwie?

Naprawdę nie spotykacie się z trenowaniem (raczej oraniem...) koni, które są po prostu chore i obolałe?


Widziałam i widuję wiele koni które wymagają rzetelnej diagnostyki, są za chude, chodzą w niedopasowanym sprzęcie, są jeżdżone na wiśta-wio i długo by jeszcze wymieniać.

Zdarzyło mi się jednemu takiemu koniowi zasponsorować miesięczne pełno-porcjowe żywienie Brandonem XS i prosząc właściciela o zdiagnozowanie owego konia i podjęcie leczenia.
Oczywiście nic takiego nie nastąpiło.

Panuje dziwna zmowa milczenia. W stajni pełnej ludzi nikt nie zabierze głosu. Jako jedyna miałam "tupet" się odezwać. Co nie przysparzało mi przyjaciół  🤣

Uważam że ponosimy odpowiedzialność zbiorową, tak jak należy interweniować w przypadku zaniedbywanego psa, tak samo należy piętnować ludzi zaniedbujących konie.
Skoro sami nie widzą problemu to jedyna nadzieja w presji otoczenia.

Niestety światek jeździecki jest obłudny, wszyscy oficjalnie tylko sobie słodzą a obmawiają się wzajemnie za plecami.

Wyszło może histerycznie 😉 Ot takie wynurzenia zastodołowego głębokiego rekreanta.
Facella   Dawna re-volto wróć!
19 stycznia 2020 13:49
Ale trening to nie musi od razu być podnoszenie poprzeczki. Trening to praca żeby to, cocjezszimy na każdym poziomie zaawansowania, jeździć poprawnie i ułatwić koniowi wykonywanie tych ćwiczeń, od prawidłowego ich wykonywania i rozwoju mięśni po nabieranie świadomości jeździeckiej i tego, co na koniu robimy.
Bo można wieksza krzywdę zrobić jeżdżąc „tylko kłusem po placu, wiec po co mi trener”...
flygirl Visenna zamknęła wątek, bo z panelu moda wywalało jej jakieś błędy.
Żeby to wszystko o czym Illid pisze jeszcze bylo czarno-białe. A nie jest. Moj koronny przyklad to kon stawiajacy sie na maksa z, jak sie okazalo, ranami w pysku. 2 miesiace po zrobieniu zębów. Zrobil inny wet i po roku byla tylko mała korekta. Inny przykład. Kon nie idacy do przodu, gastro nic nie pokazuje, kombiancje z zarciem przez pol roku, diagnostyka ortopedyczna razem z diagnostycznym ostrzykaniem miednicy, nic poprawy. Gastro u innego weta pokazalo wrzody duzo wyzej, w miejscu ktorego pierwszy nie ogladal za dokładnie (bo zwykle sa wrzody przy odzwierniku). Koń nie powie kiedy go cos boli i jeśli nie jest to stary profesor ktory nagle sie pod stalym jezdzcem popsuł i sprawa jest dość oczywiscie weterynaryjna, to zaczynamy polegać na trenerze, lekarzach, na fizjo, na pasowaczach siodel, zywieniowcach itd zeby konie mialy super. I to zapewnienie komfortu wcale nie jest proste. 
A co Wy na to? 🙁 klik
Może przesadzam,ale dla mnie połączenie tak ostrego wędzidła i martwego(?)wytoku to jakieś nieporozumienie i jeszcze skoki na tym 🤔wirek:
vissenna   Turecki niewolnik
19 stycznia 2020 20:51
A co Wy na to? 🙁 klik
Może przesadzam,ale dla mnie połączenie tak ostrego wędzidła i martwego(?)wytoku to jakieś nieporozumienie i jeszcze skoki na tym 🤔wirek:


W dodatku "wytok" wyraznie bez paska na szyje. Latwo kon moze w niego noge zaplatac i nieszczescie gotowe... Im wiecej sprzetu...  🙄
A co myślicie o takich jazdach ?
Mnie to już nawet przestało wkurzać, załamałam ręce  😵
W tej stajni jazda na 15 koni to norma, zdarza sie i po 20 na jednego instruktora.
Kiedy ludzie, rodzice głównie, zdadzą sobie sprawę, że płacenie za takie kwiatki do niczego nie prowadzi.

https://www.facebook.com/1621955491450002/posts/2408647942780749/
Od jazdy w zaspie trochę bardziej mnie to przeraża :P dfsdfsdfsf
Gillian   four letter word
21 stycznia 2020 10:19
Sonika, ja jeździłam sto lat temu w takim tasiemcowym zastępie i w sumie jeden był z tego plus - można skupić się w całości na sobie, swoim ciele i pilnować rąk, łydek, bioder. Po prostu jedziesz i nie zastanawiasz się nad koniem bo idzie sam. Więcej plusów nie widzę.
Facella   Dawna re-volto wróć!
21 stycznia 2020 10:37
Bardzo was proszę, skracajcie linki bo na telefonach forum jest przez to rozpieprzone do tego stopnia, ze nawet nie ma widocznej opcji „zgłoś do moderatora”.
Do stajni w której obecnie czasem jeżdżę już któryś raz przyjeżdża pogotowie. Ja wiem że to sie może zdarzyć ale jak patrzę jak jedna z instruktorek prowadzi jazdy to ja sie sama boje jeździć w tym samym czasie... nie wiem czy kiedyś takie beznadziejne szkółki znikną I wzrośnie świadomość
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2020 11:29
Ja z dwójką jeźdźców miałam już problem, bo się skupiam w 100% na tym co robie, żeby nic mi nie umknęło. Od pierwszej do ostatniej minuty i jak miałam już dwójkę, to ciężko było mi dzielić uwagę. Już 3 jeźdźców na jezdzie to moim zdaniem strata pieniędzy. Sama tez nie lubię z kimś jeździć.
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
21 stycznia 2020 11:40
Do stajni w której obecnie czasem jeżdżę już któryś raz przyjeżdża pogotowie. Ja wiem że to sie może zdarzyć ale jak patrzę jak jedna z instruktorek prowadzi jazdy to ja sie sama boje jeździć w tym samym czasie... nie wiem czy kiedyś takie beznadziejne szkółki znikną I wzrośnie świadomość


To jest ciekawa sprawa. W zasadzie, żeby ta świadomość wzrosła to wiele czynników się nakłada. Od ogólnej popularności sportów jeździeckich np. w telewizji, przez dostęp do sensownych kanałów yt/instagramów, aż po realne zainteresowanie się tematem rodziców. W zasadzie w szkółkach większość to dzieci i młodzież, którym po prostu zależy zazwyczaj na jeździe na koniu 😉 Dopiero z czasem (i jak mają do tego dobre warunki, promujące rozwój praktyczny i teoretyczny) początkujący zaczynają się angażować, szukać informacji i poniekąd sami uświadamiać - chyba, że spotkają na swojej drodze sensowną osobę ze środowiska (która szybko naprowadzi) lub rodzice sami z siebie wyjdą nieco z inicjatywą i nie będą pompować kasy w takie miejsca. Dużo chyba też zależy od motywacji konkretnej osoby i tego dlaczego ona chce w to całe jeździectwo wchodzić.
Facella   Dawna re-volto wróć!
21 stycznia 2020 14:14
Żeby szkółki zniknęły najpierw musi wzrosnąć świadomość. Po pierwsze rodziców - wtedy nie będzie klientów na coś takiego. Po drugie szkółek - wtedy nie będzie możliwości zapisywania się na takie coś.
Tych nastolatek też, bo mam wrażenie, że te dzieciaki NIC nie czytają, ani nie interesują się tematem. Jak czasem słyszę co one gadają, to zero pojęcia o pojęciu, w banalnych kwestiach. Chcą jeździć i wyglądać w internecie czy na zawodach (mimo że robią wiochę) i nic poza tym. I standardowo święcie przekonane, że to one mają rację. A nie trener np., bo co on się zna 🤣 Np. piłowanie by koń się "zganaszował" i mówienie o zebraniu. Nachrapnik angielski zapięty przy wędzidle, ale przecież dobrze jest. Albo wychudzony koń sp i chudy, bo "to taka rasa" 😂
No i to mnie czasem wkurza, o :P
budyń Pamiętam jak ja zaczynałam, słowo instruktora było święte. Nie wolno było dyskutować, nadal mam ogromny szacunek i nie wychodzę przed szereg choć z instruktorem już dawno jesteśmy na ty.
Każda sekunda z końmi była cenna, czy porządkowanie sprzętu czy wywalanie obornika. Robiło się wszystko.
Teraz niestety coraz częściej są osoby co nie tkną wideł, lepiej zapłacić grubą kasę i nie interesować się niczym poza halą/ujeżdżalnia.
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2020 10:07
Ja się nie dziwie ze młodzież nie rusza widel. Jako 13-latka wysalalam gnój niekiedy z całej stajni, bo chciałam coś roic przy koniach i to było wykorzystywane. I niecałe 10 lat później wyszło, ze nam zwyrodnienia kręgosłupa. I żyję z bólem, i nie będzie lepiej z czasem, przeciwnie. To jest ciężka praca i nie każdy się do tego nadaje.
Robiło się wszystko.
Teraz niestety coraz częściej są osoby co nie tkną wideł, lepiej zapłacić grubą kasę i nie interesować się niczym poza halą/ujeżdżalnia.

Też to robiłam, bo chciałam. Nie uważam natomiast aby to było niezbędne i konieczne. Jak płacę za naukę tańca to nie wyobrażam sobie jeździć na szmacie po parkiecie, bo? Tak się przyjęło w jeździectwie, że jazda konna sama w sobie nie jest kompletna i fajnie jest też posmakować życia stajennego od zaplecza. Ale to nie powinno być "bo za moich czasów..." bo te czasy to głównie o ekonomię się rozchodziły. Jeździectwo było mniej dostępne, zbyt kosztowne, ludzie bardziej doceniali minuty w stajni to choćby widłami porzucać to to robili. Jakbym zapisała swoje dziecko do szkółki nie chciałabym aby ktoś je fizycznie wykorzystywał do gnojówki, skoro kasa jest. Nauka jazdy konnej to nie zawsze musi być równoznaczne z nauką operatora taczki. Serio nie każdy musi mieć takie aspiracje, żeby wiedzieć i umieć wszystko, niektórym jazda na ujeżdżalni wystarcza i nie widzę w tym problemu  🤔
Facella, tak zupełnie btw, jeśli chodzi o uzyskanie dostępu do funkcji po prawej stronie na rozjechanym widoku w telefonie to znalazłam sposób - wpisujesz w okienku na dole cokolwiek, aż do momentu kiedy strona Ci przeskoczy na prawo gdy dojedziesz swoją pisaniną do prawej krawędzi okna

Co do takich szkółek to sama w takiej zaczynałam, na szczęście dość szybko się zorientowałam, jak bardzo bezcelowe i dalekie od 'prawdziwej' jazdy konnej jest to zajęcie.
falletta A ja się trochę nie zgodzę. Jestem starej daty i fakt z powodów ekonomicznych na jazdy musiałam sobie dawno kiedyś zapracować.
Natomiast mam wrażenie, że to jednak bardzo uczy w jakiś sposób szacunku do koni, ludzi, którzy przy nich na codzień pracują itp. I nie chodzi o wykorzystywanie - jasne, że nie dam dzieciakowi dzisiaj kilkunastu boksów do wybrania - ale jak sprzątnie wybieg kucyka (bo chce) to nie umrze, a sporo się przy okazji dowie.
Niestety podejście płacę i chcę tylko jeździć częśto prowadzi do traktowania konia jak roweru, instruktora jak worek do bicia i ogólnie gdzieś zanika cała ta Sztuka Jeździecka. Wielu widuję teraz młodych - jeżdżą fajnie, ale nie mają pojęcia, że koń ma za mało ściółki w boksie, je badziewne siano i zatęchły owies - bo nigdy się tym nie interesowali - chcą płacić i jeździć. I jednak dla mnie to jest trochę przykre.

Ale żeby nie było, że jest tak całkiem źle to przyszła do mnie ostatnio córka sąsiadów (lat 12, "jeżdżąca" w jednej z podwarszawskich szkółek - jako, ze nie jestem wykorzystywaczem pokazałam jej konie, cośtam poopowiadałam i zajęłam się robotą. A ona sama z siebie przyszła i poprosiła czy może pomóc, pozamiatać, wyczyścić konia. No i tak to zostala u nas na pół dnia - przy okazji dowiadując się ile i co konie dostają na obiad, zobaczyła kowala przy pracy, pracę z młodym jurnym ogierkiem i budowę ogrodzenia - w szkółce typu płacę i jeżdżę, w życiu by nie miała takiej szansy.
Podejrzewam, że ten sort jeźdźców, którzy nawet szczotką konia nie dotkną, co dopiero mówić o sprzątaniu boksów, to właśnie się wywodzą z takich szkółek płacę=jeżdżę. 🥂 Ja tam nie żałuję, że pracowałam za jazdy, chociaż co prawda boksów nie musiałam sprzątać, ale mimo wszystko, to daje ogląd całej sytuacji, że koń to nie tylko powożenie tyłka przez godzinę, tylko żywe zwierzę, które musi jeść, pić, wyjść na padok i multum innych rzeczy. Z tańcem to raczej ciężko porównywać.
xxagaxx, możesz coś więcej napisać w sensie co się dzieje?

W moich okolicach czasami widok brykającego konia w szkółkę uważa się za normalny. Ale kiedyś dostałam brykającego konia nawet do zajęć hipoterapii, dodatkowo nie prowadzonego przez pomocnika, ale rodzica. 🤔wirek: Ratowanie dziecka z brykającego konia jedną ręką, drugą ręką ogarnianie brykusa i jednocześnie uspokajanie histerycznego rodzica - i to wszystko na asfaltowej drodze, należy do zabaw, które już nigdy w życiu nie chce uprawiać.

Jedyny raz w jednej stajni dołączyłam do jazdy w terenie ze szkółką, bo byliśmy nowi i chciałam jedną trasę poznać. Ogólnie konie w tej szkółce bardzo nie grzeczne aż agresywne i instruktor (= właściciel) z podejściem, że bez bata nic nie da się zrobić. I jak to wyglądało... jazda przez bardzo ruchliwą drogę - nikt nie zsiadł, ale jakoś się przeszło. Dzieci z 10. Potem w jednym momencie instruktor stwierdziła, że pojedziemy na skrót i pojechała w lasek, popod gałęzie pomiędzy drzewa prostopadle w dół po bardzo pochyłym i dosyć długim zboczu pod drogą. Dzieciaki spanikowane. Jak już zeszła wąwozem, zaczynała się plaska łąka. To zamiast poczekać aż wszyscy bezpiecznie zejdą, pojechała przez tą łąkę kłusem. 🤔wirek: Każdy z wyobraźnią wie, co to oznacza dla drugiej połowy zastępu. Ostatnie konie pędziły wąwozem na dupskach prosto w dół pełnym galopem, tylko łby prawie między nogami, żeby w gałąź nie walnąć. Ja tylko przycisnęłam głowę do szyi, bo nawet mojego do wąwozów przyzwyczajonego konia trudno było zwolnić. Cud, że spadł tylko jeden dzieciak, ile oberwało gałęzią nie wiem. Jak dzieciaki zaczęli krzyczeć, pani instruktor się oburzona wróciła i dzieciak został tak opier....ony, że mi się źle zrobiło. Nawet nie zapytała się, czy mu coś nie jest. Tylko MUSISZ natychmiast wsiać i koniec rozmowy.
Całkowicie nie rozumiem, że rodzice za coś takiego płacą. I że instruktorzy się nie boją...
Sorry, ale za "naszych czasow" to szlachetne wywalanie gnoju tez czesto bylo zwyklym wykorzystywaniem pracy dzieci. A wypracowana godzina jazdy na zajechanej szkapie z ranami od dupiatego sprzetu nauczyla mnie szacunku, ze hej 🤣

Duzo wiecej szacunku do zwierzat maja tutejsze dzieciaki co placa i jezdza, ale pod okiem kogos ogarnietego i maja fajne zajecia z teorij do tego. Rozmowa idzie osiagnac duzo wiecej niz zmuszaniem do pracy fizycznej.

A, machanie widlami przy kupie gnoju nauczylo mnie tez, ze koni nie trzyma sie na kupie gnoju 🤣 tylko sprzata na co dzien. Z zyskiem dla koni i kregoslupa 😀
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
22 stycznia 2020 17:55
Nie wiem czemu przyjęło się, że pomoc w stajni jest równoznaczna w wyrzucaniem obornika. Rozumiem, że w wielu miejscach tak jest, ale nie wszędzie i nie należy tak generalizować. W stajniach gdzie pracowałam, zawsze były osoby do pomocy w stajni. W jednej dziewczyny miały ogarniać klacze hodowlane (ok 15), czyścić, czasem je poprowadzać, żeby na przeglądzie hodowlanym nie były zdziwione, że ktoś je wyciągnął ze stajni albo polonżować. W innych stajniach było podobnie. Głownie pielęgnacja, pomoc w karmieniu, otwieranie boksów przy ścieleniu czy dawaniu siana, zamiatanie. Młodzież chętnie pomagała przygotowywać konie do treningów zawodnikom i podczas skoków na placu a w zamian były wsadzane na stępa na te, które były grzeczne. Oczywiście za to miały, darmowe jazdy albo z dużą zniżką.
kokosnuss nie wiem jak Ciebie, ale mnie nikt do tej pracy nie przymuszał, a w zamian nie jeździłam na chorej łysej kobyle a na fajnych sportowych skoczkach 😉 I owszem nauczyła mnie ta praca dużej dozy szacunku i do koni i do tych ludzi, którzy na codzień wywalają gnój, zamiatają obejście itp. A patologie zawsze były i będą niestety🙁  :kwiatek:

Człowiek, każdy, z natury, jest jaki jest. Skłonny do pychy i agresji - wystarczy sobie forum poczytać 😉
Na taką naturę dajemy nakładkę kultury, choć czasem będzie to jedynie ogłada.
W niejednym rzemiośle/pracy zaczyna się od zamiatania, dosłownie lub w przenośni.
Jeśli dany fach chce się znać od podszewki.
Przeznaczeni na prezesów, bywa, zaczynają od bycia gońcem.
Ale zajęcia stajenne mają jeszcze jeden aspekt.
Otóż wszyscy łatwo ulegamy frustracji. Gdy sprawy toczą się niepomyślnie.
Też wystarczy poczytać forum 😉.
W kontakcie z końmi rzecz staje się tricky, bo zwierzaki swoje frustracje rozładowują, hm, dość "naturalnie",
z ludzką kulturą ma to niewiele wspólnego, a "niższa inteligencja podporządkowuje się wyższej inteligencji" 😉,
zwierzęcy sposób "załatwiania spraw", bywa, wręcz jako reguła, staje się zaraźliwy.
Niejedną damę widziano w stajni rzucającą k*mi.
Niejeden wytrawny jeździec sprzedał kopa, bo go poniosło.
Dawniej świat jeździecki miał tego świadomość i domagał się od jeźdźców elegancji, nie tylko wizualnej.
Elegancji trzeba się nauczyć opanowując własne odruchy.
W dużym uproszczeniu: jeśli nauczysz się nie rzucać widłami gdy n-ty raz ugrzęzną w gnoju - masz większe szanse,
że nie zaklniesz i nie smagniesz batem bez potrzeby w siodle.
I obawiam się, że nawet najlepsze  domowe wychowanie potrafi prysnąć wobec znoju okołokońskiego.
Tego specyficznego panowania nad sobą, "źrebiosztuby",  trzeba się nauczyć w praktyce, w stajni.
Oczywiście nie tam, gdzie króluje chamstwo, pogarda i utylitarne traktowanie wszystkiego co żyje, w tym - dzieci.
Zmienię temat.
Najlepszy polski skoczek, często podpisujący swoje posty i filmy #zawszewkasku, pod tym filmem oznaczona firma produkująca kaski, a na filmie w czapeczce. Świetny przykład daje. film
A ja się trochę nie zgodzę. Jestem starej daty i fakt z powodów ekonomicznych na jazdy musiałam sobie dawno kiedyś zapracować.
Natomiast mam wrażenie, że to jednak bardzo uczy w jakiś sposób szacunku do koni, ludzi, którzy przy nich na codzień pracują itp. I nie chodzi o wykorzystywanie - jasne, że nie dam dzieciakowi dzisiaj kilkunastu boksów do wybrania - ale jak sprzątnie wybieg kucyka (bo chce) to nie umrze, a sporo się przy okazji dowie.
Niestety podejście płacę i chcę tylko jeździć częśto prowadzi do traktowania konia jak roweru, instruktora jak worek do bicia i ogólnie gdzieś zanika cała ta Sztuka Jeździecka. Wielu widuję teraz młodych - jeżdżą fajnie, ale nie mają pojęcia, że koń ma za mało ściółki w boksie, je badziewne siano i zatęchły owies - bo nigdy się tym nie interesowali - chcą płacić i jeździć. I jednak dla mnie to jest trochę przykre.

Też pracowałam w zamian za jazdy braku finansów na moją drogą pasję 🙂
Ostatnio rozglądam się za jakimiś kucykami dla mojego syna żebyśmy mogli pojechać raz w tygodniu na oprowadzankę. Nasze duże konie pojechały w dzierżawę, młody nie dał by rady jeździć tak daleko co tydzień. Wymyśliłam, że oprócz oprowadzanek chciałabym pokazać dziecku życie stajni od środka, czyli poza jazdą ( za którą oczywiście zapłacę) młody pozna inne czynności takie jak karmienie, dawanie siana w siatki, sprzątanie, ścielenie, sprawdzanie ogrodzeń, czyszczenie konia i sprzętu, itp. Oczywiście dziecko pod moją opieką i wykonujące wszystkie czynności z moją pomocą. Zależy mi na tym, żeby mój syn potrafił zaopiekować sie koniem, wiedział jakie koń ma naturalne potrzeby i jak je zaspokoić, że koń to żywe czujące zwierzę, które czasami może być zmęczone lub zdenerwowanie. Mam nadzieję, że nawet jeśli mój syn nie zostanie jeźdźcem to konie mu jednak " zostaną", może młody będzie wolał zaprzęgi albo będzie sobie hodował tabunowo kucyki 😉
Rodzice są różni, ja bym chętnie płaciła za jazdy i wysłała dziecko na "pracę w zamian za wiedzę".
można być jeżdżcem, nawet bardzo dobrym jeżdżcem w systemie jaki opisała faletta, czyli placę, ucze sie jeżdzic i wychodze ze stajni, problem zacznie sie w momencie gdy taka osoba zostanie właścicielem konia. wtedy zdziwienie ze nie wystarczy opłacić pensjonatu a przy koniu o pewnych rzeczach musi wiedzieć i robic wlaściciel. wtedy nie widzi sie ze kowal partoli kopyta, no bo przecież polecili na stajni wiec na pewno fachowiec, nie zauważa sie że koń osowiały bo coś mu dolega a nie że leniwy. nie pomysli ze konia z copd trzeba przenieść do stajni z dostępem świerzego powietrza, bo wet przyjeżdża i ładuje w konia steryd wiec na obecną chwile ,,wyleczony,,  ale za 2-3 lata koń będzie wrakiem, bo tego nie uczą w ramach ,,platnych,, godzin jazdy, więc taki jeżdziec o tym nie wie.
obawiam się, że nawet najlepsze  domowe wychowanie potrafi prysnąć wobec znoju okołokońskiego.


Ja obawiam się raczej czegoś odwrotnego - że nawet najlepszy przykład pracy w stajni i holistycznego podejścia do konia nie "przypudruje" braku podstaw wychowania i umiejętności panowania nad sobą. A argumentować można, że jeśli komuś brakuje tylko drobnych końskich korepetycji w radzeniu sobie z frustracją, samo przebywanie z końmi też zadziała.

Przyznaję, umiejętność samodzielnego obchodzenia się z koniem od sprowadzenia z pastwiska do prawidłowego przygotowania do jazdy traktuję jak taką samą podstawę jak naukę anglezowania - nie nazwę jeszcze jeźdźcem kogoś kto przypadkiem znalazł się na końskim grzbiecie ale nie wszedł w taki arkana 😉 Nie znaczy to, że widzę potrzebę uważania za niezbędne frycowe czyszczenie i ścielenie boksów i naprawianie ogrodzeń. Oczywiście, jeśli ktoś jest zainteresowany, można nauczyć go też dodatkowo pomocy w stajni i uzyskać w zamian dodatkową parę rąk do pomocy, jednak nie jest to warunek niezbędny.

No i trzeba wziąć poprawkę na fakt, że traktowanie tego nie jako "chodź, zobaczysz jak się to robi" a zasób taniej siły roboczej może kończyć się grupą młodzieży nie wiedzącej specjalnie co robi ale chcącej się wykazać, żeby mieć z tego jazdy. W efekcie uzyskujemy końskie nogi plączące się w boksach w sznurach od balotów, suche jedzenie dla astmatyków i posiłek czekający na konia w brudnym żłobie po powrocie z treningu
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się