Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 lutego 2020 08:48
anil22, stawianie granic nigdy nie jest łatwe i ludzie, którym stawiamy granice nigdy nie podchodzą do tego z radością.
anil22 z własnego doświadczenia wiem, że najgorsze co można zrobić, to właśnie dusić w sobie to co nam przeszkadza, dotyka i w jakiś sposób nas rani. Udawanie, że wszystko jest ok, kiedy nie do końca tak jest i ciągłe przymykanie oczu na pewne rzeczy, bo to przecież drobiazgi są. Tyle tylko, że jak się zbierze trochę takich niby drobiazgów, to nagle się okazuje, że na więcej już nie ma miejsca. I to uwiera i sprawia dyskomfort i dłużej się nie da udawać, że wszytko gra. Jak się w końcu czara zaczyna przelewać, to partner jest zdziwiony i nie rozumie o co chodzi. Przecież wcześniej było dobrze, nic drugiej stronie nie przeszkadzało, to o co chodzi? I bagatelizuje nasze problemy. Dobrze znam ten schemat, bo przez niego przeszłam.
Moim zdaniem nie powinnaś odpuszczać i dalej dusić wszystkiego co uwiera w sobie, tylko próbować rozmawiać z mężem. Ale nie ze złością, nie z wyrzutami, tylko próbować na spokojnie, cierpliwie mu wyjaśniać co Ci przeszkadza i co czujesz. W końcu w związku ważne jest poczucie komfortu obydwóch partnerów, a nie tylko jednego.
Strzyga No niestety 🙁
pamirowa ale ja mam wrażenie,  że on mnie nie rozumie. Raz sprawia wrażenie,  że chce mi pomóc i rozumie,a kolejnym razem słyszę teksty typu, że inne kobiety sobie radzą,  że jego koledzy pracują A kobiety zajmują się domem.
Powiem Wam jak to wyglądało przed ciążą. Oboje pracowaliśmy,  mąż o godzinę dwie dłużej.  Wracaliśmy do domu i on obiad, drzemka tv. A ja gotowanie 2 obiadów bo ja wege jestem,  sprzątanie jakieś, pranie jakieś czy zakupy. Potem do konia np. Lub do szkoły ma kurs jezykowy,praca w ogrodzie.Wracałam to kolację  robiłam. I spać. Od rana do wieczora  na pełnych obrotach.  A jak mój M ma tak dzień lub dwa w tygodniu to umiera ze zmęczenia wtf
anil22 współczuję, ale po tym co teraz napisałaś rozumiem zdziwienie Twojego męża. Z tego krótkiego opisu wynika, że nie było między Wami podziału obowiązków i pomocy w domu z jego strony już od bardzo dawna (a może od zawsze?). On się nagle w cudowny sposób po latach milczenia z Twojej strony sam nie domyśli, że coś Ci nie pasuje i nagle się nie zmieni. Musicie się dogadać w tej kwestii, a to nie będzie łatwe, bo przyzwyczaiłaś go do czegoś zupełnie odwrotnego niż to, czego chcesz teraz.
busch   Mad god's blessing.
17 lutego 2020 17:59
anil22, czyli w skrócie on się nic nie zmienił, ma tak samo dużo (a raczej mało) energii jak przed ciążą, za to Tobie dopiero teraz to przeszkadza ze względu na gruntownie zmienioną Waszą wspólną sytuację.

To jest częste z ludźmi nieasertywnymi że biorą na siebie wszystko aż do momentu załamania i dopiero wtedy komunikują otoczeniu że coś było nie tak. Zazwyczaj jest to podszyte trochę cierpiętnictwem, a trochę poczuciem dumy że wszystko umiem unieść (aż kiedyś już nie umiem). Szczerze pisząc ja znacznie bardziej wolę ludzi stawiających granice, bo ich można spokojnie zapytać o przysługę, albo zapytać czy czegoś nie potrzebują ode mnie i mieć przeczucie, że raczej powiedzą co ich gryzie. Z kolei niestawianie granic na dłuższą metę jest toksyczne dla samej nieasertywnej osoby (przyczyny oczywiste) i dla jej otoczenia też. Nie wszyscy ludzie rozważają regularnie czy ich partner/kolega aby nie jest przeciążony, tylko np. uznają że skoro nic nie mówi i nie stawia żadnych granic, to znaczy że wszystko jest w porządku. A potem zdziwko jak wreszcie osoba nieasertywna coś z siebie wydusi, że jak to, tyle lat było spoko i nagle narzekanie się nie kończy?!

anil22, skoro tak Twojego partnera męczy Twoje narzekanie, to może czas zmienić strategię. Zastanów się, co byś od niego konkretnie chciała. Powiedz mu że już nie ogarniasz (że już nie chcesz ogarniać?) i to, że wcześniej nic nie mówiłaś, nie oznacza, że było ok. I daj mu znać, że potrzebujesz od niego wsparcia w x, y i z. I tak uważam że to słabe że nie chce Ci pomóc tak po prostu, tylko potrzebuje specjalnego zaproszenia ale ma takie małe wytłumaczenie że z tego co piszesz, to faktycznie nigdy nie komunikowałaś się z nim szczerze o swoich potrzebach, jeśli jest z natury egocentrykiem, to może faktycznie mu umknęło i brał za dobrą monetę informację że "wszystko ok"?

Jeśli nie rozumie, to może pomysłem byłoby go zostawić z dzieckiem na weekend, żeby zrozumiał?
A możecie mi powiedzieć czemu to zazwyczaj z facetami jest taki problem? Że facet praca i potem się relaksuje. No wcześniej jeszcze zezre obiad co mu się pod noc postawi... 🤔wirek: czemu my kobiety tego nie robimy? Czemu po prostu nie mamy tego tak.samo w dupie. Czemu nie zostawimy kolesia z dzieckiem i nie pojdziemy na kawkę z koleżanką?

Mojej koleżanki facet po tym jak urodziła dziecko,wściekał się że w domu jest bałagan i że ma obiadu. A ona przecież niż nie robi, tylko się z noworodem bawi. Kiedyś wstała rano a na stole kartka z godzinowym planem dnia i info co ma być zrobione. Wiecie takie duperelki jak mycie okien, czy trzepanie wykładzin co to się z takim bobasem super robi. Ja na jej miejscu tak bym go kopnęła w dupę , że sam by te okna wylizal. Aktualnie niewiele się zmieniło, a ona sama wyjeżdża do rodziny z dzieckiem na dłuższy czas, bo ma dosyć. Też jest z innego kraju, sama tutaj i bez wsparcia. Powiedziała mu że wraca do pracy i że ma urlop wziąć tacierzynski, to jej powiedział,że wie jaka orkę miał mój mąż i nigdy w życiu. Boi się zostać z dzieckiem ale moja.kolezanke ostro strofuje że jest leniwa i ma haj lajf... 🤬
bush masz rację,  nie jestem asertywna. Często prosiłam go  o pomoc w podejmowaniu decyzji. Często nie mówię ludziom, że coś mi nie pasuje bo nie chce psuć atmosfery. Ja z nim rozmawiam, on niby stwierdza, po upływie kilku dni do namysłu,  że mi pomoże.  Ale to trwa tydzień,  dwa i od nowa. 😵 przecież to nasz dom dlaczego ja mam tylko dbać o niego? To mi odp że przecież on robi jakieś rzeczy których ja nie robię i od razu tekst typu to Ty teraz będziesz to robić i zobaczysz jak to jest . Ciężko mieć oparcie w kimś kto Cię nie rozumie
ashtry.  Chyba faktycznie nie było,  albo ja już przestałam mu przypominać o tym.
Ka Nie ja mam czasem takie nerwy ,że wiem że jakbym się odezwała to by była awantura, ale z nim to jest przegadywanka i jak to facet on ma zawsze najgorzej i najciezej 🙄. Zmienił mi się chłop przez te lata. Może z mojej winy 😉 heh kiedyś mi powiedział, że skoro nie ogarniam to sobie słabo czas planuje
Chyba nadal.nie ogarnął że dziecko jest najważniejsze A nie on 😉
KaNie, Takie nasze wychowanie (nie, że tylko "polskie", ale nooo, coś w tym może być.... ). Matka-Polka = zawsze Numer Jeden, opiekuńczość, zapewnienie Wszystkiego, wszechogarnianie wszystkiego. Ojciec = ma mieć pracę, kasę i być od "męskich robót". Dodając do tego narodowe zakompleksienie i wieczne porównania się z innymi "ohhh czy JA na pewno robię wszystko, żeby zapewnić mojemu dziecku wszystko?".... No to zapewnia. Synkom karpetki pierze, obiad pod nos podstawia, mentalnie "ogarnia", a córce miotłę do ręki, żeby przy sprzątaniu pomagała.  A facet? Do roboty. Jak na Dalekim Wschodzie...
X lat temu chyba więcej kobiet jednak zajmowało się domem całe życie, było więcej gospodarstw = ktoś musiał tego doglądać... Mniej kobiet było aktywnych zawodowo....
No i skoro ten synek, a obecnie dorosły pan, miał w domu wszystko ogarnięte przez mamę-kobietę, to co się dziwić, że będzie tego oczekiwał po żonie....
Ja wiem, że stereotypem poleciałam okropnie, ale im więcej małżeństw (albo kawalerów...) spotykam, odnoszę wrażenie, że stereotyp ów jest żywy i prawdziwy....
Ale dokładnie tak było u mojego M w domu 3 chłopów i dwie kobitki, które nad tym latały. Przeciwieństwo mojego. A sama teraz nie wiem jak to we własnym domu pozmieniac. Bo jak mówię raz jest pomoc i zrozumienie,a za chwilę stara pieśń
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 lutego 2020 22:08
anil22,  a jakbyś postępowała z koniem, który wraca i próbuje starych zachowań?

strzyga byłabym konsekwentna.  Ale obawiam się że w tym przypadku męczy mnie już "ta walka"
anil22, problem z nieasertywnyni osobami jest taki, ze długo nie dają żadnego znaku, ze coś nie gra, licząc, ze coś sie zmieni samo, ze ktoś sie domyśli. I z tego bieguna bierności wpada sie zazwyczaj w drugi biegun, tzn złość, agresja, wkurzenie, wyrzuty. Nie ma środka czyli suchych komunikatów. Przynajmniej u większości, sama mam problem z asertywnością i jestem spokojna aż mi sie nie przeleje (choć jestem tego świadoma i nad tym pracuje). Moim zdaniem wieloletnia relacja ma mocny fundament i bardzo silnie zakorzenione zasady gry. Niestety coś, co ciągnie sie kilka lat, rzadko ulega zmianie w ciagu tygodnia czy miesiąca. Druga strona będzie ciagle sprawdzać czy to nie chwilowy kryzys, kaprys, czy za chwile sytuacja nie wróci do "normy" i będzie "jak dawniej". Niestety ale raz ustalone relacje - czy to w pracy, czy w przyjaźni, czy w związkach trudno ot tak zmienić z dnia na dzień. Ja np. Jestem typem "frajera" (brzydkie słowo ale nie mam lepszego). Na wiele rzeczy sie godzę - bo wiele rzeczy jest mi obojętnych wiec jeśli dla kogoś są ważne to pozwalam decydować komuś. Często sie pod kogoś naginam, nawet w błahych sprawach jak ustalenie pasującego terminu spotkania, wyjazdu etc. Ludzie niestety sie przyzwyczajają do tego. Z mojej strony to juz nawet nie jest uleganie, ja po prostu nie tracę energii na spory o coś, co jest mi obojętne i gdzie mogę sie dopasować. Ale od jakiegoś czasu zaczęłam robić kontrolne odmowy. Bo zauważyłam, ze kiedy zaczynam kręcić nosem to ludzie są zdziwieni. Ze jak to. Wiec raz na jakiś czas, nawet jak mi na czymś nie zależy to staram sie postawić na swoim, odmawiam, generalnie sygnalizuje, ze wciąż to ja o sobie decyduje.
I serio ludzie nie umieją sie początkowo z tym obejść, a to znajomi a nie partner.
Moim zdaniem potrzebujesz tony konsekwencji i dwa razy tyle cierpliwości. Ja bym nie eskalowala tej sytuacji przynajmniej narazie. Niestety ale "jak wychowalas, tak masz". To tak jakby pozwalać koniowi sie podgryzać i nagle zrobić mu awanturę o to, ze tym razem w nas trafił albo zrobił to za mocno. Sytuacja wynikająca z braku naszej reakcji jest po części nasza wina. Brak reakcji to tez rodzaj reakcji bo pociąga za sobą określone konsekwencje. Moim zdaniem musisz teraz dac czas mężowi na zmianę i na pojęcie tego, ze to wcale nie żart ani chwilowy kaprys. I dom i dziecko jest wasze, a nie Twoje, a czasy matek polek dawno odeszły do lamusa (albo przynajmniej powinny). Ja bym sie póki co nie wkurzała, na to zawsze przyjdzie czas. Póki co nauka, jak z koniem 😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lutego 2020 08:35
anil22, no niestety. Lat zaniedbań nie da się naprawiać w kilka miesięcy.
Czyli radzicie mi konsekwencje i asertywność.  Za długo byłam bierna.  Mam wrażenie,że dałam sobie wszystkim wejść na głowę  🙄 matce, mężowi i koniowi też  😵
Dzięki dziewczyny za te słowa, czasem potrzeba żeby ktoś ubrał w słowa nasz stan emocjonalny.  Racja miałam podejście,  że uważałam że powinni się domyślić.  Przecież moje przyjaciółki rozumieją mnie bez słów  😉
busch   Mad god's blessing.
18 lutego 2020 09:18
Zgadzam się zvanille,. Dodam tylko, żebyś nie dała się wmanewrować w kolejną pułapkę pt. Pomoc męża tylko na wywołanie, bo wtedy nadal ponosisz wysiłek pracy emocjonalnej, żeby pamiętać o wszystkim. Docelowo najlepiej jest, jak dasz mu zadanie typu "ogarniasz łazienkę raz na tydzień" i Cię nie interesuje kiedy i jak. Ma być zrobione zadanie od początku do końca łącznie z pamiętaniem.
anil22 mam nadzieje, ze nie odebralas mojego wpisu jako atak :kwiatek: Kibicuje Ci mocno i trzymam kciuki!

KaNie ja mysle, ze to sie bierze z modelu rodziny z jakiej facet pochodzi. Uwazam, a przynajmniej mam nadzieje, ze kolejnym pokoleniom bedzie juz latwiej, a faceci sami beda sie interesowac domem i nie trzeba ich bedzie pod tym wzgledem wychowywac. W naszym pokoleniu jednak czesciej matka brala na siebie wiekszosc obowiazkow domowych + wychowanie dziecka, a facet pracowal, a po pracy odpoczywal 😉 Matka Polka miala sie dobrze w latach 80-tych i na poczatku 90-tych, stad faceci wychowani w takich domach przyjmuja postawe podobna do ich ojca, bo taka znaja.
Ja tez uwazam, ze warto takim rzeczom przygladac sie od poczatku zwiazku, jeszcze na etapie randkowania, bo milosc czasem nie wystarczy by dzwignac samej wszystkie obowiazki i rozumiem, ze jesli jedna osoba bierze na siebie wszystko, to moze tego wszystkiego miec po jakims czasie po korek. Dlatego warto sie obiektywnie przyjrzec i dopasowac juz od poczatku. Jesli facet jedyne co potrafi to zagotowac wode na herbate i od kuchni trzymalby sie jak najdalej, to ciezko pozniej od niego wymagac by robil nam obiady, nagle zaczal przegladac kwestie smaku w internecie i interesowac sie kuchnia. Albo jesli jest balaganiarzem, to ze nagle jak z nami zamieszka zacznie biegac z odkurzaczem co 2 dzien. 😉 "Widzialy galy co braly"- duzo prawdy jest w tym powiedzeniu i ciezko sie z nim nie zgodzic. Warto pewne rzeczy od razu sobie ustalic, miec oczy otwarte, komunikowac sie, docierac, dopracowywac, bo pozniej jest to ciezko odkrecic, a sam to na pewno sie nie domysli.
ashtray, KaNie mnie się wydaje, że to nie tylko bierze się z modelu rodziny z jakiej facet pochodzi, chociaż na pewno ma to duży wpływ. Kobiety czasem robią to sobie same. I w dalszym ciągu utrzymują wciąż żywy stereotyp, że to kobieta powinna ogarniać cały dom. Ja się czasem spotykałam z podejściem, że jak facet ma niewyprasowaną koszulę, to źle świadczy o jego żonie, że jak dziecko jest nieuczesane albo ma brudne ciuchy, to źle świadczy o jego mamie. I takie słowa krytyki wypowiadały kobiety, nie mężczyźni. A co, facet nie umie sobie koszuli wyprasować sam? Dziecko ma tylko mamę, która o nie dba, a ojciec nie potrafi?
Nie ogarniam też zdziwienia, że facet sprząta na równi z partnerką, dzieli się obowiązkami, że jak to tak, przecież to kobieta jest od sprzątania, a później oburzenie, że inny nic w domu nie potrafi zrobić, tylko czeka aż będzie zrobione. I to też nie była reakcja faceta.

anil22 ja się zgadzam z dziewczynami, że jak już się faceta przyzwyczai do pewnych rzeczy i nie komunikuje mu wcześniej co nam przeszkadza, to jego zdziwienie i niezadowolenie jest, niestety, zrozumiałe. Zrozumiałam to na własnym przykładzie. Jak się partnera przez lata przyzwyczaiło do pewnego układu, który mu pasuje, to niestety tak łatwo i szybko nie da się tego zmienić.
Życzę Ci dużo siły, konsekwencji i cierpliwości  :kwiatek: U mnie niestety zabrakło siły na walkę i zrozumienia.
Kobiety czasem robią to sobie same.

W punkt! Mama mojego TŻ wyręczała i jego i jego brata we wszystkim, "bo ona zrobi lepiej", "daj bo zepsujesz" a zaraz później "nikt mi w tym domu nie pomaga"  🤔wirek:  serio to jest wychowywanie społecznych kalek, co nie potrafią sobie potem dnia zorganizować.
Jak zaczęliśmy razem mieszkać, to były różne sytuacje, ale ja od początku komunikowałam swoje oczekiwania: ja robię zakupy, ty sprzątasz dom. Kiedyś wrzuciłam mu mokre rzeczy z pralki do szafy, bo zapomniał wywiesić prania trzeci raz z rzędu. Może to perfidne, ale czasem trzeba reagować zdecydowanie - przestałam mu też pakować obiadki do pojemników do pracy, po tym jak wziął moje jedzenie zamiast swojego (a ja mięsa nie jem). Tu jest obiad, weź sobie ile chcesz i schowaj do lodówki resztę.

Finalnie po wieeelu rozmowach, mamy ustalony rytm i porządek dnia, jak wracam do domu a K ma wolne, to czeka na mnie i ciepła zupa i herbata i ogarnięty dom, wyspacerowane psy 😉
Powiem Wam, że ciekawe jest to, że model w jakim się wychowaliśmy nie zawsze jest w stanie przebić się przez charakter człowieka. Ja np. wychowałam się w domu w którym ojciec robi wszystko. Sprząta, gotuję, myje okna. Chyba tylko prania nie ogarnia. Teoretycznie powinnam być do tego przyzwyczajona, a jednak w swoim domu schrzaniłam. Większość robię ja, bo nie chce mi się często powtarzać kilka razy. Za trzecim zamiast powiedzieć - robię sama. Ale staram się teraz, z okazji ciąży, przerzucać coraz więcej rzeczy na partnera, żeby potem właśnie nie było aż takiego zdziwka. On na szczęście nie mówi, że jest zmęczony tylko o prostu nie myśli... Ale trochę się boję tego jak będzie wyglądał dom za te 2 miesiące.

Niemniej, tak jak piszecie. Miłość to nie wszystko. I warto na takie rzeczy zwracać wcześniej uwagę. Z poprzedniego związku pitnęłam po pół roku wspólnego mieszkania między innymi z tego powodu. Mimo, że pierścionek, sala i data ślubu już była. I mieszkanie kupione na spółę.
Powinnam była się urodzić facetem jednak. Jak trafię na takiego z waszych opisów, to będzie armagedon, bo mi daleko do pani domu, sprzątam nieregularnie, w ogóle wyznaję zasadę, że lepiej sprzątać od razu po sobie niż marnować cały jeden dzień w tygodniu na sprzątanie wszystkiego, nie gotuję i nie zamierzam tego dla kogoś robić, tylko dlatego, że w domu tak miał. Ja chcę takiego, jak mój tata, który jak trzeba to w domu zrobi wszystko, a jeszcze obiad ugotuje, bo lubi i spędza w kuchni jakieś 6-7h. 😜 Ale nie łudzę się. 😀
mils   ig: milen.ju
18 lutego 2020 15:52
flygirl na luzie, istnieją normalni. Tak samo jak istnieją nienormalne kobiety, o których jak się słyszy co wyprawiają, to nic tylko mówić, że to jakiś inny gatunek, 😁
Różni są ludzie i różnie się dzielą obowiązkami. Ważne by być w tym od początku fair, nie ukrywać, nie udawać i dogadać się w tym wszystkim. Ja robię zdecydowanie więcej rzeczy w domu niż mój partner, ale nie mam z tym problemu.

mils bez urazy, ale nie cierpię tego jak jedna kobieta mówi tak o drugiej/o innych. 🙄
Powinnam była się urodzić facetem jednak. Jak trafię na takiego z waszych opisów, to będzie armagedon, bo mi daleko do pani domu, sprzątam nieregularnie, w ogóle wyznaję zasadę, że lepiej sprzątać od razu po sobie niż marnować cały jeden dzień w tygodniu na sprzątanie wszystkiego, nie gotuję i nie zamierzam tego dla kogoś robić, tylko dlatego, że w domu tak miał. Ja chcę takiego, jak mój tata, który jak trzeba to w domu zrobi wszystko, a jeszcze obiad ugotuje, bo lubi i spędza w kuchni jakieś 6-7h. 😜 Ale nie łudzę się. 😀


Spoko, zdarzają się, ale jednego zajęłam 😉

Kot mi się znowu posypał, ja już nie mam siły do jego perypetii zdrowotnych, on ma jakieś zapędy autodestrukcyjne i albo się wykończy albo/i puści mnie z torbami 🙁
busch   Mad god's blessing.
18 lutego 2020 16:58
Ja tez uwazam, ze warto takim rzeczom przygladac sie od poczatku zwiazku, jeszcze na etapie randkowania, bo milosc czasem nie wystarczy by dzwignac samej wszystkie obowiazki i rozumiem, ze jesli jedna osoba bierze na siebie wszystko, to moze tego wszystkiego miec po jakims czasie po korek. Dlatego warto sie obiektywnie przyjrzec i dopasowac juz od poczatku.


To mi przypomniało że mam bardzo fajnego e-booka Aarona Becka pt. "Miłość nie wystarczy" (pw). To jest książka typowo o problemach z komunikacją w związku, z nastawieniem na demontowanie zniekształceń poznawczych, ogólnie konstruktywne rozwiązywanie rzeczy typu "bo on się nie domyślił, czego od niego chciałam/chciałem", związanych z brakiem zaufania, otwartej rozmowy, różnych sposobów myślenia itd. Naprawdę świetna pozycja.
kolebka to tak jak u mojego  😵 Nic nie potrafił zrobić.  A jak zrobiłam klopsiki to zapytał czy mamy kulkownice do mięsa  😁
ashtry nie no żaden atak 😉
bez urazy, ale nie cierpię tego jak jedna kobieta mówi tak o drugiej/o innych. 🙄


A ja tego nigdy nie rozumiałam. W ogóle nie kumam "solidarności jajników". Kumam ideę nie obrażania ludzi tak w ogóle (choć nie będę udawać, że mi się nie zdarza) ale czemu mogę powiedzieć o jakimś facecie, że jest nienormalny albo po prostu głupi ale o kobiecie już nie bo jest...kobietą?

Edit: chyba, że pod tym "o innych" mieszczą się faceci i chodzi o tą ogólną ideę - to przepraszam, mogłam nie załapać 🙂
Skoro maz sie nie angazuje w prowadzenie domu a pracuje moze niech oplaci pomoc typu sprzatanie, gotowanie. Bo ta praca ktora wykonujesz kosztuje, jest wyceniona na rynku. U nas od pewnego czasu tak jest, ze maz zwolniony z ciaglego pokagania w kuchni bo oplaca raz w tyg pomoc ktora gotuje obiad i ogarnia chate. Nagle ja mam lepszy humor, wiecej czasu zeby z dzieckiem sie pobawic, mniej napiec miedzy nami i wszyscy zadowoleni. Najlepiej wydane pieniadze ever.
[quote author=ashtray link=topic=44.msg2912090#msg2912090 date=1582043395]
bez urazy, ale nie cierpię tego jak jedna kobieta mówi tak o drugiej/o innych. 🙄


A ja tego nigdy nie rozumiałam. W ogóle nie kumam "solidarności jajników". Kumam ideę nie obrażania ludzi tak w ogóle (choć nie będę udawać, że mi się nie zdarza) ale czemu mogę powiedzieć o jakimś facecie, że jest nienormalny albo po prostu głupi ale o kobiecie już nie bo jest...kobietą?

Edit: chyba, że pod tym "o innych" mieszczą się faceci i chodzi o tą ogólną ideę - to przepraszam, mogłam nie załapać 🙂
[/quote]
A ja nie rozumiem idei „kobieta kobiecie największym wrogiem” i bardzo bym chciała, zeby kobiety były wobec siebie conajmniej tak solidarne jak mężczyźni wobec siebie. „Wyprawianie” (cokolwiek mils miała na mysli) nie jest cecha płciowa. Mężczyźni tez potrafią wyprawiać. Ogólnie ludzie potrafią wyprawiać.
Niestety kobiety zazwyczaj same to sobie robią. Nie zauważają, kiedy coś, co robiły z własnej woli zmienia się powoli w niepisany obowiązek. A wtedy już często jest bardzo późno, bo wszyscy zainteresowani przyzwyczajają się do tej sytuacji i nie rozumieją, czemu nie może tak dalej być. Wiadomo, jest w nas jednak zew gospodyni, większość kobiet mimo zmian w świecie wciąż czuje się odpowiedzialna za dom, faceta, dzieci. Wciąż traktujemy to poniekąd jako swoją wizytówkę, sprawdzian z zaradności i umiejętności ogarniania. Facet nie będzie miał wyrzutów, że nie ugotował obiadu, kobieta niemal zawsze będzie się z tym źle czuła, ze dzieci jedzą kanapki zamiast ciepłego posiłku. I to niestety bardzo nam przeszkadza bo nie potrafimy olać pewnych rzeczy, a oczekiwania w stosunku do kobiet są coraz większe. Kiedyś to było tylko prowadzenie domu i opieka nad dziećmi, teraz dochodzi rozwój zawodowy, do opieki nad dziećmi doszło wożenie je na rozmaite zajęcia i umożliwianie wszechstronnego rozwoju, najlepiej jeszcze zdrowe odżywianie, jakieś hobby, dbanie o sylwetkę, wygląd... a doba wciąż ma tylko 24h. Na początku wspólnego mieszkania czy zaraz po urodzeniu dziecka można być na haju, chce się wiele rzeczy robić samej, ogarniać po swojemu, urządzać, sprzątać, gotować potrawy, za które mąż nas pochwali etc... ale z czasem motyle w brzuchu naturalnie nieco słabną, zachwyt dzieckiem mimo ogromu miłości trochę przygasa bo zwyczajnie wjeżdża szara rzeczywistość i zmęczenie materiału. Często dochodzi do tego poczucie braku docenienia i zrozumienia ilości rzeczy, które mamy na barach, no ale co tu doceniać, skoro przecież robimy to wszystko od samego początku, bez słowa skargi, więc to chyba nie może być żaden big deal... do pewnego momentu można być dumnym, że się tak dobrze wszystko ogarnia ale niestety prędzej czy później człowiek ma dosyć, zwłaszcza jeśli widzi, że druga strona po pracy wyciąga nogi przed telewizorem, a samemu zaczyna się drugi etat pt prowadzenie domu. Dlatego warto chyba mimo tej początkowej fascynacji i ochoty do robienia wszystkiego po swojemu czasem odpuścić i dać drugiej stronie to robić. Nawet jeśli dziecko ubrane przez tatę wygląda jak psu z gardła wyciągnięte i jedyne o czym się myśli to jak by tu je niepostrzeżenie przebrać. Nie czepiać się, że niedokładnie odkurzone czy pranie nie na ten program i ja to zrobię lepiej. Niech robi aż się nauczy. Najlepiej od samego początku, bo bardzo ciężko zmienia się zasady gry kiedy już się toczy. Ale wierzę, że jeśli druga strona zobaczy, że to nie żart, to jednak jest w stanie podkasać rękawy i wziąć się do pracy.
A to nie jest przypadkiem tak, że jest zupełnie odwrotnie?
Że człowiek potrzebuje poczucia sprawstwa, że coś od niego zależy, że jego akcje zmieniają, poprawiają sytuację,
budują teraźniejszość i przyszłość? I ta potrzeba jest mocna niezależnie od płci.
Tylko jest pytanie o obszary tej samorealizacji, przy czym to nie chodzi o "samo", ale o aktywne oddziaływanie na otoczenie.
O "światorealizację".
I jeśli ktoś wyżywa się i spełnia w zawodzie poza domem, gdy ma namacalne tego dowody, zyski, zarobki, uznanie etc.
to z natury rzeczy to co w domu - ojtam, jakoś da się ogarnąć, zrobimy to sami albo kogoś wynajmiemy.
Otoczenie domowe traci na znaczeniu, zwłaszcza że mało się w domu bywa.
Ale jeśli nie? Jeśli pracujemy zawodowo ale satysfakcji, w ty,m materialnej, z tego nie ma?
Czy wtedy dom nie staje się całym światem, światem, który można kształtować?
A dziecko? Dziecko daje masę takiej satysfakcji, jest konkurencyjne wobec 3/4 innych zajęć.
Do tego dochodzi to, że z dwóch ludzkich dążeń, ku łupowi i ku uldze, kobiety zazwyczaj wolą mniej stresu, mniej walki.
A urlop macierzyński wrzuca w dom, i już nie ma zewnętrznej satysfakcji.
Bardzo trudno delegować na kogoś swoją jedyną (aktualnie) satysfakcję. Tym bardziej na osobę, która wyżywa się inaczej
i "ciepło domowe" nie jest dla niej tak istotne.
Mężczyźni z kolei mają żal, że "baby się rządzą", że rytm domowy najważniejszy, że duperele (wg nich, z optyką zewnętrzną) stają się super ważne,
że już ani pogadać się nie da, ani gdzieś wyskoczyć relaksowo, że wracasz do domu jak do szefa. Wściekłego szefa (bo szef wykończony).
Tak sobie myślę, że warto do tego podchodzić pozytywnie, tj nie jak do walki o podział upierdliwych obowiązków, tylko jak do dbałości o to,
żeby uczciwie wymieniać się różnymi obszarami satysfakcji.
Konsekwentnie: jeśli facet ma piec, to on sobie kupuje piekarnik i decyduje co piecze 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się