Dziecko w siodle - czyli jak i kiedy zacząć jeździć?

Ten jest spokojny, zrównoważony. Jest dostępny w stajni nieco (znacznie?) niższy, ale o gorszej psychice dla dziecka (bo może chcieć sprawdzić lonżującego). Więc mniejsza szansa, że spadnie z tego konia, więc zwracam uwagę, że na konkretną sytuację składa się wiele czynników.
Tyle 🙂. Głośno sobie myślę i na coś zwracam uwagę.



Dokładnie . Ja jestem fanatykiem kucy dla dzieci , ale . właśnie jest jedno ale .  KUce są mniejsze ale bardziej charakterne i może się zdarzyć że mniejszy koń narobi większych szkód. Nie tylko wysokość jest ważna ale przede wszystkim charakter konia . Ten widać że mega spokojny i bezpieczny.  😉
Pytanie jest taki czy upadek z takiej wysokości nie jest poważnie niebezpieczny dla takiego malucha. Mam dziecko w tym samym wieku i może dałabym mu jezdzic na lonży na dużym koniu również ( w kasku i kamizelce ), ale boje się konsekwencji upadku z konia 160 w kłębie. Upadek z konia małego wydaje mi się nie tak bardzo groźny. A może się mylę?
KaNie, chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ryzyko istnieje zawsze. Ja przerabiałam to kilka lat temu. Córka zaczynała jeżdzić na dużym koniu i nigdy z niego nie spadła, potem kupiliśmy jej szetlanda i to była zadziora jakich mało, często z niej spadała ale bez powaznych konsekwencji. Potem miała dwa kuce grupy D, miśki niesamowite, ale to własnie z jednego z nich spadła. Od tak w galopie, nagle jej odskoczył i złamała obojczyk. Zawsze staram się minimalizować ryzyko, ale nie da się przewidzieć wszystkiego.



Mam trzy letnią córkę i tez ostatnio to rozkminiałam , mamy w stajni jednego kuca ale
Charakterna wredziocha, potrafi braknąć i mamy tez małego konia , 20 letniego w super kondycji , bardzo zrównoważonego , nigdy nie wiedziałam jej w niebezpiecznej akcji , i chyba prędzej bym uczyła na tym koniu niż na kucu pomimo wysokości .
No ja właśnie mam możliwość posadzenia Rocha na dużego konia, niestety ten najspokojniejszy ma lekko 170 w kłębie. Nie byłoby problemów z lonza w stepie czy nawet kłusie, no ale przeraża mnie to że taki maluch rąbnie o glebę z takiej wysokości. Dlatego się poważnie zastanawiam nad tym. Ale czuję że jestem bardziej na nie. Oprowadzanki z asekuracja spoko, ale samodzielna jazda już mniej. Chociaż po filmie Jkobusa widzę że taki maluch ma dużo więcej równowagi i luzu niż dorosły. I taki większy koń chyba też swoim ruchem bardziej pomaga siedzieć niż drobiacy, szybki kuc.
Miałam kiedyś na oprowadzankę 3 latkę znajomych. Wsadziliśmy ją na wielką kobyłę, tato trzymał za nóżkę i prowadzaliśmy po placu. W ogóle się nie bała, nawet zdecydowaliśmy się na prowadzanie na dłuższym sznurku ( coś w stylu lonży ) w stępie już bez asekuracji, bo bardzo dobrze czuła się w siodle.

Parę miesięcy później rodzice zdecydowali się pójsć z nią do szkółki, na kucyki. Pierwsze spotkanie to też była oprowadzanka, wprawdzie do ziemii mniej, ale... kucyk robi wszystko szybciej, podkłusowywał, szarpał głową na przytrzymanie, dziecko nie potrafiło się rozluźnić bo odczuwało bardziej, że "trzęsie", niż że buja. Cała była sztywna i czar prysł ;-)

Moim zdaniem to zależy bardziej od charakteru konia niż do jego wzrostu. Mi też się jakoś gorzej nie spada z koni wyższych, gorzej się spada z koni szalonych :-) No ale umówmy się dla mnie koń niższy/wyższy to nie są tak drastyczne różnice jak dla 3 letniego dziecka.

Będąc na miejscu rodzica takiego dziecka, zostałabym przy dużym koniu ale tylko na oprowadzanki z asekuracją. Można robić mnóśtwo fajnych ćwiczeń na koniu, spróbować na oklep itd. Ale jeśli nie miałąbym godnego zuafania kuca, to wg mnie niepotrzebne ryzyko.
Jest jeszcze jedna poważna konsekwencja ewentualnego upadku. Nawet jak fizycznie nic się nie stanie to takie dziecko może mieć później awersję do koni na bardzo, bardzo długo. 
brzezinka, podziwiałam Twoją córkę już w innym wątku. Bardzo mi się podoba Wasza praca!
Taaak , twoja córka wymiata , mało które dziecko może od początku uczyć się poprawnej jazdy 🙂 czy jeździ dalej ? Zablokowała się po tym upadku ze złamaniem?

Jak jest odnośnie tego, że taki dzieciak siedzi bardzo szeroko na szerokim grzbiecie i skaczę trochę po siodle np. w kłusie? Nie zrobi mu to krzywdę, nie naciągnie jakieś ścięgno itp.? Czy one są jeszcze na tyle elastyczne, że to jest ok, o ile nie spadną?
Na razie takie maluchy u nas chodzą tylko jak w hipoterapii z asekuracja...
lilithhh, Misiu, dzięki za miłe słowa  :kwiatek: Córka jeździ nadal, ale odpuściłyśmy starty w zawodach. Powodów jest kilka, po pierwsze proza życia 8-smo klasisty. Nie ma czasu na to, żeby wracając o 17-stej ze szkoły jeszcze pojeździć konia, potem zakuwać czy odrabiać lekcje. Kiedyś trzeba spać i odpoczywać. Po drugie jej ukochany koń, na którym świetnie radziła sobie do klasy L, wymagałby wymiany na " lepszy model". Ale córka jest z tych sentymentalnych i jakoś cięzko jej to zrobić. Nigdy zresztą nie miała jakiegoś wyjątkowego parcia na sport. Najważniejsze, że nadal ma pasję, a czy realizuje ją w formie rywalizacji sportowej czy rekreacyjnego tuptania, nie ma to dla nas większego znaczenia.
unity, dla zobrazowania jak elastyczne i z jakich opresji potrafią wyratować się dzieci wstawię filmik.  🤣


majek   zwykle sobie żartuję
20 lutego 2020 10:12
Ja też zaczynałam po mnie, na dużym koniu. Chyba jeżeli o wysokość chodzi to bym się nie bała - dzieci miękkie są, moje lądowały już nie raz z huśtawek i drzew. Pamiętam moja najgorszq gleba była właśnie z hucula, który spuścił łeb i wbił mnie czubkiem głowy w ziemię. Wolalam spadać z dużych koni, zawsze się zdążyłam odwrócić.
Jkobus, a może byś zmielił trochę nadprogramowych gałęzi i sobie wysypał miękkie podłoże na lonzowniku, będzie milej dla koni tez
brzezinka, a co to za siodełko mieliście na srokatym szetlandzie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 12:00
majek, z podejściem „dzieci są miękkie” to trochę brak mi słów. Z szetlanda dziecko o wiele łatwiej złapać niż z dużego konia. Zwłaszcza, ze na tym etapie w ogóle bez sensu jest loznowanie zamiast zrobienia oprowadzanki.
Ja przy dzieciach i kucach spędziłam sporo czasu i naprawdę dzieci mogą się świetnie bawić w kasku i kamizelce i na dopasowanym do siebie koniu. a jak się dzieciaka sadza na konia to jednak bierze się odpowiedzialność za jego zdrowie i życie. Niektórym, jak widać, to obojętne.
puma, thorowgood maxam 15 cali. Bardzo fajne siodełko, za niewielkie pieniądze, które w miarę dało sie dopasować do takiej bezkłębowej beczki. 😉
majek   zwykle sobie żartuję
20 lutego 2020 13:06
To, ze tak uwazam, nie znaczy, ze nie dbam o swoje ani sie nie martwie. (Nadal uwwazam, ze dzieci sa miekkie, tak jak inne mlode ssaki. Jakbym ja spadla z drzewa jak moj syn ostatnio pewnie  mialabym co najmniej dwie konczyny w gipsie, on sie tylko usmial i wrocil na drzewo)
Moze teraz latwiej o kuce, ktore cos umieja i sa na wysokim poziomie wyszkolenia, ja nie mialam jednak szczescia takich osobiscie poznac, to raczej byly male skur.... i walka o zycie. Jezeli mialabym do wyboru wsadzic dziecko na chwile na oprowadzanke, czy tam dwa kolka na lonzy w klusie, to wybralabym dobrze znanego mi konia (chocby byl duzy) niz kierowac sie jedynie wyskokoscia. 

W tej szkolce, gdzie teraz ucza sie moje dzieciaki ( i w wielu innych w uk) w ogole sie dzieci nie wsadza na lonze, kazdy poniacz ma swojego prowadzacego (zwykle jedna z tych stajennych dziewczynek okolo 13 lat) - ktore dzielnie biegaja klusem a nawet galopem z tymi kucami na uwiazach, podczas, gdy pasazer uczy sie anglezowac/wysiedzec/trzymac stabilnie reke.
Na poczatku nie schodza prawie z reitexowego placu. Mialam okazje na to spasc... Moglabym tam rozlozyc kocyk i nocowac bez materaca szczerze moowiac  - dlatego zwrocilam uwage jkobusowi, ze moglby sie postarac o ciut lepsze podloze niz wydeptana twarda sciezka. 



Mnie jedyny raz dzieciak spadł z konia - w hipoterapii. Zawsze chodził normalnie z asekuracją, ale raz ugadał mnie, że się stara itp. i bardzo by chciał za nagrodę samodzielny na kłus na lonży. Umiał już siedzieć nieźle. I ten koń po prostu z jasnego nieba zbryknął go po parę kółkach nie wiadomo czemu. Chłopak może z 7-8 lat poleciał prosto na głowę. Wyglądało to strasznie i ja niemalże nie dostałam zawału. Nic mu się nie stało, rodzice nie mieli pretensji ponieważ zgodzili się, ale ja mam od tej pory taki uraz, że nawet na lonże nie biorę żadnego dziecka, zanim dzieciak w miarę samodzielnie nie jest w stanie na dziwne rzeczy zareagować.
Też nie myślę, że spadanie dzieci w rekreacji jest normalne. Albo koń nie odpowiedni (jak w tym przypadku - niestety nie miałam wpływu), albo wymagania za wysokie (był mój błąd, dziecko i rodzice nie mają co decydować i ja konia też bardzo dobrze nie znałam). Pomijając to, że wypadki mogą się zawsze zdarzyć, jednakże moim zdaniem większość upadków jest całkowicie zbędna i ryzykowna.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 13:33
majek, głowa jednak nie jest miękka. Polecam poczytać o traumatic Brain Injury, a w konsekwencji wielu obrażeń, chronic traumatic encephalopathy.  po polsku to chyba będzie nabyte uszkodzenie mózgu. Swoją droga nigdy w życiu nie zapisałabym dziecka na boks albo inny sport, w którym przyjmuje się ciosy/obrażenia w głowę.
Czytam sobie ten wątek czysto rekreacyjnie, bo dzieci nie mam i nie planuję, ale jestem pod wrażeniem jak wiele sie zmienilo in plus od czasów kiedy ja zaczynalam jeździć. Po pierwsze są kuce, podczas gdy dla nas wiekiem minimalnym zapisu do szkółki bylo 12 lat bo byly tylko duze konie. Dzięki temu dzieci moga zaczynać duzo szybciej. Po drugie, gdyby teraz ktoś wsadzil nastolatka na takie konie jakie nam sie trafiały, chyba by poszedl do paki. Jest dużo wiekszy nacisk na bezpieczeństwo i dzięki temu dużo większa szansa wychowania dobrze siedzących i ogarniętych jezdzcow, bo takie dziecko nie powinno myśleć ani o tym kiedy koń coś odwali, ani się szarpać z mlodymi czy nieprzygotowanymi konmi, nic dobrego z tego nie wynika moze poza naturalna selekcja.
majek   zwykle sobie żartuję
20 lutego 2020 14:06
Dlatego na glowie maja kaski... I ucza sie jezdzic na miekkim podlozu.



karolina_... o to to...

Pytanie jest taki czy upadek z takiej wysokości nie jest poważnie niebezpieczny dla takiego malucha. Mam dziecko w tym samym wieku i może dałabym mu jezdzic na lonży na dużym koniu również ( w kasku i kamizelce ), ale boje się konsekwencji upadku z konia 160 w kłębie. Upadek z konia małego wydaje mi się nie tak bardzo groźny. A może się mylę?


Mylisz się. 30 czy 40 cm nie stanowi istotnej różnicy jak chodzi o siłę uderzenia - za to dużo daje jak chodzi o możliwość zmiany pozycji i uchronienia, dzięki temu, najbardziej wrażliwych części ciała. Co, jak mi się zdaje, każde zwierzę, człowiek też - robi odruchowo, o ile tylko ma na to czas..?

Pytanie jest zresztą czysto akademickie. Nie mam kucyka. I nie mam możliwości, aby takowego zakupić. Wybór jest zatem między jazdą na dużym koniu - a brakiem jazdy w ogóle.

Przy czym - to są jazdy średnio raz na miesiąc (średnio - bo żadnej zgoła regularności w tym nie ma). Częściej po prostu nie mamy czasu. I ani nam w głowie zaczynać jakikolwiek "trening" z dwu i półlatką…

Osobna kwestia jest taka, że kucy i małych koni - po prostu nie lubię. Sam na takiego nijak nie wsiądę. Żona może by dała radę - ale jest w ciąży i ma problemy z kręgosłupem. Zatem - praktycznie nie mielibyśmy żadnej możliwości pracy z takim koniem (gdybyśmy, jakimś cudem, mieli na to czas - na co się w ciągu najbliższych kilku lat na pewno nie zanosi...). Tymczasem kuce i małe konie zwykle są bardzo źle ujeżdżone - właśnie dlatego, że rzadko kiedy jeżdżą na nich dorośli...

W ogóle nie boimy się o dzieci przy NASZYCH koniach. Ja dość rzadko mam możliwość obserwacji, bo po prostu zwykle nie ma mnie w domu (a jak jestem, to o tej porze roku jest ciemno, więc i tak nic nie widać...). Żona mi jednak opowiadała, że była przedwczoraj z dziećmi na pastwisku, na którym chodzi stado dorosłych klacz z Julianem (przesłałem sobie na maila zdjęcie, jakie mi wysłała, jak zdąży przejść, to załączę...). To pastwisko graniczy z drugim, na którym chodzą emeryci - w tym należąca do Muchozol Mucha. Która właśnie się grzeje. Co powoduje dość ożywione dyskusje między towarzyszącymi jej wałachami a Julianem. Oczywiście - przez płot. Ale strzały z dwururki nad płotem, czy szalone szarże kończące się westowym sliding stopem tuż przed ogrodzeniem - proszę bardzo, do wyboru, do koloru. No i właśnie w pewnym momencie do płotu podeszła Mucha i towarzyszący jej siwy amant - ten właśnie, na którym na filmiku jeździ Weronika.

Julian ruszył kłusikiem - OMINĄŁ łukiem dzieci - po czym w pięknej lewadzie zaprezentował się klaczy tuż przy ogrodzeniu.

Jeszcze, kiedy Weronika dopiero miała się urodzić, wybraliśmy się kiedyś na spacer. Żona pieszo, z aparatem fotograficznym - a ja na Bubie. Która, generalnie, jest koniem baaaardzo elektrycznym i "do przodu". A że jeżdżę tak, jak jeżdżę - no to po prostu pozwalam jej się wybrykać. Tymczasem tego dnia - Buba sama z siebie, nijak nie powstrzymywana (i tak nie umiałbym tego zrobić...) - dostosowała swój krok do tempa Żony.

Mamy też mnóstwo zdjęć z klaczami obwąchującymi dzieci w wózeczku, dzieci bez wózeczka - i nigdy, absolutnie nigdy żaden koń nie pozwolił sobie na zachowanie, które miałoby najmniejsze znamiona nieostrożności w stosunku do tych małych istotek. Już nie wspominając o jakiejkolwiek agresji...

Kiedyś, kiedyś, wieki temu, kiedy przez krótki czas moje klacze stały w stajni w Koczargach - stajnię odwiedził chłopiec na wózku inwalidzkim. Klacze zachowywały się wobec niego dokładnie tak, jak teraz wobec dzieci - z ostrożną cierpliwością i wielką ciekawością.

A co do podłoża - to nie jest "twarda, wydeptana ścieżka". Owszem - trochę się boimy o korzenie czy karpy - całe poprzednie lato Żona z dziewczynami, które były u nas na letnisku usuwała je, ale wiadomo, że coś tam na pewno jeszcze zostało. Generalnie jednak, to jest bardzo lekka i miękka ziemia. Częściej zresztą chodzimy na piasek - tylko tam mam dalej, wiec rzadziej udaje mi się zrobić zdjęcia czy nagrać film.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 14:25
jkobus, 2 letnie dziecko może czi się po prostu zsunąć, bo nie panuje nad swoim ciałem.
To znaczy, że nie oglądałaś filmiku...
jkobus Ja oglądałam ten filmik i inny z udziałem tego konia i dziecka również. I jeśli uważasz, że tak małe dziecko z konia nie może się zsunąć (chociażby jak koń się potknie o korzeń, które jak sam piszesz tam są) to wybacz, ale jesteś naiwny. Dodatkowo to nie jest tak, że nie masz wyboru bo albo wsadzisz dziecko na takiego konia albo w ogóle. Masz wybór i to większy niż Ci się wydaje, bo to Ty decydujesz JAK będzie wyglądał czas, który dziecko spędzi na grzbiecie konia. Tak malutkiemu dziecku bez większego trudu można poprowadzić super "jazdę" w stępie z asekuracją z boku "w razie czego". Dopasowanie kasku, który trzeba poprawiać bo dziecku opada (w tym kolejnym filmiku to mamy) też jest średnie. Twoje dziecko, decydujesz sam, do mnie osobiście to nie przemawia.

Strzyga W sedno. Tak małe dziecko jest oczywiście dużo bardziej plastyczne, ale nie ma takiej świadomości ciała. Znam przypadek, gdy dziecko zjechalo z kucyka który wyciągnnął szyję w bok, bo chciał zerwać jakieś liście. Spacerek alejką, wszyscy szczęśliwi, asekuracja z boku uśpiona, bo kucyk grzecznie tuptał. No i finalnie klops, ręka połamana.

Jazda konna jest kontuzyjna i ryzyko urazu będzie zawsze. Ja jestem jednak zdania, że należy owe ryzyko minimalizować. W przypadku tak malutkich dzieci (2-3lata) nie widzę sensu niczego innego niż stępik (który naprawdę można fajnie urozmaicić dziecku)najlepiej z kimś z boku. Dobrze zrobiony kucyk będzie najlepszy, ale też nie popadajmy w paranoję, przez chwilę stępa i na dużym koniu dziecku nic się nie stanie (zakładam, że nie będzie to perszeron szeroki jak beczkowóz  😁 ). Ale naprawdę racjonalnie nie widzę nic pozytywnego w kłusie takich maluchów gdzie główka lata jak u pieska kiwaczka (tego, co to lata wstecz wszyscy mieli w autach  :emoty327🙂...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 21:25
jkobus, no właśnie widziałam i jeśli uważasz, ze 2 letnie dziecko, które trzeba asekurować przy wchodzeniu po schodach i które nie umiałoby wsadzić wtyczki do kontaktu, zapanuje nad sobą na tyle, żeby nie spaść z konia, to chyba masz problem.
jkobus, 2 letnie dziecko może czi się po prostu zsunąć, bo nie panuje nad swoim ciałem.


Dokładnie i 2, i 3 i 4 i nawet 5 i jeszcze 6-cio.
Ta nauka mózgu równowagi lewo-prawo na koniu trwa różnie. Do tego dochodzą kwestie właśnie siodła (ciężko o dobre dla dzieci siodło na dużego konia) i dużo czasu wbrew pozorom zabiera dzieciom pokumanie, że mogą sobie w tej równowadze pomóc mając oparcie w strzemieniu.

I tu przy nie chodzi o to, że koń jest spokojny i nie bryka. Takie dzieci lecą jak klopsy w dół nawet w stój - bo często nie łapią co się dzieje i nawet nie próbują się poprawić w tym siodle, złapać łęku jak już się zsuwają itd.
Dla małego dziecka te 40-50 cm różnicy to jest gigantyczna różnica bo to jest np. 1/2-1/3 wysokości ciała.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 22:07
kotbury, nie zliczę ile razy zdarzało mi się łapać dzieciaka, który już był w fazie spadkowej... ale dałam to radę zrobić tylko dlatego, że miałam kuca i miałam go przy sobie, a nie dużego koni 5 metrów ode mnie.

Naprawdę, trzeba nie lubić swojego dziecka, żeby mu fundować sport ekstremalny bez odpowiedniego zabezpieczenia. I żadne teksty i żadne filmiki tego nie zmienią.
Właśnie chciałam napisać, że na dużym koniu dużo trudniej dzieciaka złapać, jak już coś się dzieje, nawet stojąc obok. Na małym się złapie nawet jak się zsuwa w kierunku od nas. Spotkałam też dzieciaka, który świetnie siedział, ale w jednej chwili sobie wymyślił zabawę w spadanie. Na dużym koniu przy nim nie miałabym szans.
Uważnie czytam ten wątek i zastanawiam się dlaczego usilnie próbujecie dzieci od razu wsadzać na duże konie? Dlaczego kucyki nadal mają taką złą opinię?
Jestem niską osobom do niedawna zajmowałam się układaniem kuców (A-D grup) pod siodło. Trenowałam je do poziomu P-N w ujeżdżeniu i skoków wiadomo relatywnie do grupy wzrostowej. Jeździłam na nich na zawody towarzyskie (aby poznały atmosferę), w tereny itd. Ogólnie były z nich super koniki do tzw ambitnej rekreacji. Dzieci również na nich jeździły i przy moim prowadzeniu jazd z ziemi nie działo się nic niekontrolowanego (żadnych poniesień, brykania). Kiedy przychodził czas sprzedaży kontakt był praktycznie zerowy, jedyne telefony to były a dlaczego tak drogo skoro w miejscu X są za 500 zł. Ostatecznie ułożyłam je w parach do bryczki i takie komplety sprzedałam.
Podsumowując nie dziwcie się, że nie ma takich kuców do kupna. Rynek ich nie potrzebuje a osobiście uważam, że to bardzo szkoda. Przykładowo wg. mnie nie zbyt dobrze można 7-latka na dużym koniu nauczyć jak poprawnie używać łydki.
Strzyga to znaczy, że kiepsko z Tobą jako instruktorem i te kuce masz słabe, skoro tyle razy Ci dzieci leciały. Kiedyś nie było tylu dostępnych kuców dla dzieci, a ludzie się nad dziećmi tak nie rozczulali. Jak dzieciak chciał jeździć i miał tę żyłkę to jeździł. Tak samo jak skakał po drzewach i z nich spadał. 20 lat prowadziłam jazdy konne, wszystkie konie miałam duże, dzieciaków miałam mnóstwo, upadki zdarzały się sporadycznie, nigdy nie miałam żadnej dramatycznej sytuacji związanej z upadkiem dziecka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się