Kto/co mnie wkurza na co dzień?

madmaddie   Życie to jednak strata jest
22 lutego 2020 18:52
Za każdym razem, gdy chcę zjeść prawdziwego wołowego burgera w centrum dużego miasta muszę długo szukać alternatyw dla wege knajp. Nigdy nie mam pewności, czy parówka w hot dogu ze stacji benzynowej nie jest podróbką, tylko naprawdę zrobili ją z MOM-u. Tak samo w sklepie - zawsze muszę się naszukać w natłoku roślinnych produktów autentycznego wieprzowego kąska. Mleko krowie jest 3-4 razy droższe niż sojowe, mimo, że przecież ma takie same wartości odżywcze, a wszystko przez subsydia idące na uprawę i przetwórstwo soi. W dodatku, na każdych zakupach mam z gotowych produktów jedną-dwie marki, a weganie mogą sobie przebierać do woli w różnych cenach. W małych miastach to już w ogóle nie uświadczysz nic zwierzęcego, oprócz mleka krowiego w sklepie i nędznych parówek w knajpie.
🙄
madmaddie, gdzie tak??  😲 Ja robię normalnie zakupy, i nie mam problemu z kupieniem produktów zwierzęcych. W sklepach są najczęściej osobne regały z żywnością wege.
Kastorkowa   Szałas na hałas
22 lutego 2020 19:59
To był sarkazm 😉 obrazujący jak to przecież jest natłok wege rzeczy, że przecież aż trud coś nie wege znaleźć.
Też nie ogarniam tego czepiania się słów, a jadam i mięso i rzeczy wege i nie mam problemu, że raz zjem burgera z wołowiną a raz burgera z nie wiem, buraka.
Heheh ok🙂
A mleczko do ciała i masło do ciała sie przyjęło, mimo ze niekoniecznie z mleka i nie zawsze z masła zrobione.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
22 lutego 2020 21:35
Bo to jest absurd. Produktów roślinnych jest więcej, ale w stosunku do zwierzęcych to marny procent. Są 2-3 razy droższe. W małych miejscowościach trudne do znalezienia. Upchane gdzieś w mało chodliwych miejscach. Jak zglodniejesz w środku nocy to możesz se kupić frytki w budzie z kebabem
Ale hurr durr mnie tu wolność obywatela miesozernego ograniczają, bo ta roślinna zaraza ma co zjeść!!one11!!

Serio, dla mnie to jest coś naprawdę wow że mogę sobie roślinne rzeczy kupić tak po prostu w Lidlu i zjeść po odgrzaniu, a nie jestem skazana na te wysuszone sojowe tekturki znane od dawna.
madmaddie, - ej, ale tu chyba nikt nie ma nic przeciwko 😉 Ja jem wszystko, ale część alternatyw mi pasuje i chętnie tym urozmaicam dietę.
Mnie tylko gniecie, jak się na siłę - czytaj tam, gdzie nie za bardzo ma to sens, nazywa rzeczy niemięsne mięsnymi i pcha między mięso. W sensie, ja z tym mielonym z soi czy innego czegoś miałam spore wtf widząc je w lodówce z garmażerką, bo no kurka, unikając mięsa to chyba ostatnie miejsce, w które bym zaglądała, nie czaje logiki takiego zabiegu. Jeszcze podkreślenie na pudełku 10 razy słowo "mięso", po co w ten sposób? 😉 To mi nie pasuje, nie ogarniam tego. Przesz mi mojej krówki nie skazi, tylko w pierwszym odruchu załapałam, bo tak ładnie wyglądało.
Nie rozumiem też po co nadawać nazwy jak ten nieszczęsny smalec. Nie rozumiem zastępowania na siłę, na siłę udowadnia, że to jest "to samo". Na smalec "dżem ze świni" też się mówi żartem, nie robiąc zakupy w mięsnym 😉
Tak jak kiedyś mnie szlak trafił jak chciałam znaleźć normalne herbatniki i nie było, za to były "zdrowe pełnoziarniste". No tak, w tym jest tyle cukru, chemii i innych rzeczy, że po zmianie mąki na pewno są super zdrowe 🤣 Nie lubię, jak się robi papkę z mózgu, nie ważne w jakiej dziedzinie. Chciała bym móc przestać sprawdzać skład wszystkiego, tak w ogólności, abstrahując od zwierzopochodzenia. Bo to mnie wkurza, że idę do sklepu i albo biorę "swoje" produkty, albo muszę się wczytywać.
Niech sobie roślinne zarazy jedzą roślinki. Wege rzeczy w knajpach? Super, mogę iść z koleżanką bez stresu, że będzie suchą sałatę wciągać. Za to komentarz, że hur się, czemu tylko 3 dania wege, wincyj powinni być, to już jest słabe. Po co to, po co taki hejt i przyczepianie się. Tylko właśnie negatywne emocje budzi.

Btw. mleko sojowe jest na półkach od jakiś 20 lat, więc nie jest to żadna nowość czy moda. Jak ktoś ma z tym problem na zasadzie "nowomodnego koszmarku" to nie ogarniam 🤣
Tak tylko przypomnę, że przed wejściem w życie przepisów regulujących nazewnictwo "masłem" i "mlekiem" można było nazwać cokolwiek.
I też nie czaję upychania w produkty roślinne nachalnego marketingu "zupełnie jak mięso" - yyyy, no chyba po to kupuję roślinne, żeby było roślinne, nie?
Co do mleka roślinnego - ani mnie to ziębi, ani grzeje, nie spotkałam nikogo kto w mowie potocznej wykłócałby się o to - jakieś to dla mnie małostkowe i czepialskie...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 lutego 2020 09:53
Niezorientowanym czytelnikom forum wklejam etykiety.  :kwiatek: Większość to dostępne w stałej ofercie burgery w popularnych marketach (Lidl, Kaufland, Tesco), GutBio dostępne jedynie okresowo.










Netto czasem ma w ofercie to, ale niestety nie udało mi się trafić:


te dostępne tylko online, bardzo drogie, ok 30zł za 230g:
[img]https://ekosfera24.pl/media/products/23641ee9d7901a07d689831d7803d7b5/images/thumbnail/large_beyond-meat-beyond-burger-227g-2x113-5g-.png?lm=1567779729[/img]

EDIT: i terror w burgerowniach:
http://madmick.pl/menu-warszawska/
https://zdrowakrowa.com/menu/mariacka-katowice/
Beyond meat bardzo drogi, bo bardzo modny :P I smakuje ponoć faktycznie mięsem, ale sama nie jadłam, tylko znajomi. Gdzie te inne wege to dają rośliną po prostu, a to niby niemal do nierozróżnienia wołowiną.
Tak w temacie wege to wkurza mnie, że nagminnie odkąd człowiek przestaje jeść prod. pochodzenia zwierzęcego to wszyscy mu zaglądają do talerza i tak bardzo się martwią, że umrze z niedoborów i w ogóle to jak to można bez mięsa. Bo jak się je fast foody, dużo słodyczy i niezbyt zdrowo, ale klasycznie to wszyscy mają te niedobory gdzieś, ale wystarczy, że jesteś wege/wegan to zaraz rodzina i znajomi się martwią np. o to "skąd będziesz brać białko", "przecież człowiek potrzebuje jeść mięso" itd. można by tego wymieniać i wymieniać.

A już szczytem dla mnie była sytuacja w której teściowa specjalnie dla nas (bardzo miło) zrobiła bulion roślinny, a dla reszty rosół na kurze, a na drugie danie wszyscy dostali pieczoną kaczkę, a my.... gotowane udko z kurczaka jako zdrowsza alternatywa.

I wkurza mnie też, ale tak bardziej wewnętrznie, że po zmianie sposobu odżywiania (u mnie ze względów zdrowotnych, a nie ideologicznych, więc raczej unikam zamienników mięsa i oprócz weganizmu wyeliminowałam też cukier, chleb i ograniczam gluten) idąc np. na wigilię nie mam co jeść. Nie będę zawracać gitary, że specjalnie dla mnie trzeba coś przygotowywać i też trochę mi głupio, że tego nie zjem, tego nie zjem. Nie chcę robić nikomu przykrości, ale też nie mam zamiaru z tego powodu się dopasowywać. A nawet durne sałatki warzywne mają dodatek cukru czy majonezu. Stół cały zastawiony, a na nim zdrowa jest jedynie woda. Wkurza i już.
Odpisałabym, ale dyskusja z tematu językowego za sprawą Madmaddie ewoluowała w dyskusję o tym, jak to weganie są dyskryminowani, że nie pozwala im się nazywać roślinnego jedzenia jak mięsnego... Nie spotykam takich wegan i wegetarian na co dzień, ale internety mi codziennie przypominają, skąd zyskali tak dużą memiczność. No zuo i niedobro ci mięsożercy.
Moja dyskryminacja wegetarian objawia się wielorako - tak samo będę się czepiać (w swojej głowie, bo nie biegam i nie wytykam ludziom błędów) "poszłem", "włanczać" czy tworów typu "przekonywujący" (którego nawet mi słownik Opery nie podkreśla 😀) jak mleka i tatara sojowego/z buraka. Bo to nie jest kotlet czy kiełbaska, której nie da się inaczej nazwać i które opisują kształt. Da się, tylko się ludziom nie chce, tak samo jak nie chce się ludziom "włączać" zamiast "włanczać" i też uważają, że takie ich prawo. Ale ja TAK dyskryminuję wegan i wegetarian. 😀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lutego 2020 12:36
Mega ciekawe, że ktoś żywi aż tak silne uczucia w stosunku do czegoś, co nie ma z nim nic wspólnego.

przecież mleko sojowe nie stoi obok zwykłego, rzeczy wegan mają osobne działy, półki, sklepy, trzeba być, oględnie mówiąc, naprawdę nieuważnym, żeby pomylić pasztet z tofu ze zwykłym pasztetem w sklepie. Chociaż tak, smakują tak samo 😀
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 lutego 2020 12:37
ale kiełbaska sojowa, smalczyk z fasoli, burger z soczewicy to nie są błędy językowe. Nigdy nie będą. Językowo są całkowicie poprawne. Nie wiem, po co mam sobie wymyślać nowe określenia na coś co wygląda tak samo, smakuje podobnie i ma taką samą funkcję?
Czy zimne ognie, ciepłe lody też są obrazą?
Przecież język jest po to, żeby ubogacać codzienną komunikację, a nie tylko sucho reportować rzeczywistość.
Co ja tu próbuję powiedzieć, to to że mamy narzędzia, żeby w różnoraki sposób opisywać otoczenia, a nie tylko wciskać się w naukowe definicje, bo zapewniam, nikt tak nie funkcjonuje, a kotlety ziemniaczane zna z dzieciństwa już moja babcia. Tylko przeszkadzają, jeśli w jakiś sposób są związane z weganami. Wasz problem, to nie jest problem językowy w żaden sposób, tylko problem z wegetarianizmem, którym wartoby się zainteresować, bo coraz wyższe spożycie mięsa przybliża nas do klimatycznej zapaści.

A że są roszczeniowi weganie? Zapewniam, że gdyby nie byli wege zachowywaliby się dokładnie tak samo, tyle że w innym aspekcie. Tak samo jest mnóstwo jeźdźców-idiotów, ale nie mówię, że wszyscy są do bani, c'nie?
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
23 lutego 2020 12:41
Ale to np jak miałaby nazywać się kiełbasa wege? Skoro jest zamiennikiem zwykłej kiełbasy, skoro jem ją np z grilla?
Język dąży jednak do upraszczania. Bez sensu jest wymyślanie stu nazw, jeśli i tak każdy wie o co chodzi. To nie jest tylko domena kulinariów. Mamy łyżkę do jedzenia, do butów, do ściągania opon rowerowych. Klucz do zamka, klucz francuski, klucz ptaków. Każdy wie o co chodzi. Można by wykazać się większą kreatywnością i dla każdej z tych rzeczy wymyślać jakieś inne nazwy ale po co? Każdy chyba wie czego się spodziewać po tatarze z łososia/sojowego/whatever czy carpaccio z buraka.
Co do tych tekstów na wege produktach, że 'smak mięsa bez mięsa' etc to mam wrażenie, że to jest tworzone średnio z myślą o wegetarianach. Wegetarianie zwykle nie tęsknią za smakiem mięsa. Mam wrażenie, że to jest raczej chwyt dla mięsożerców, żeby przekonać ich do sięgnięcia po alternatywę mięsa.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lutego 2020 12:58
vanille, wiesz co, ja na przykład tęsknie za boczkiem. Takimi cienkimi plasterkami na chrupko. I by mnie przekonał wege bekon na chrupko 😀

madmaddie, - ale tu chyba nikt nie powiedział, że weganie są be. Tak w ogólności. Ja tylko uważam, że takie profesjonalne postępowanie napędza hejt, że wkurza - jak wkurza, to nagle znajdują się ludzie od obrony mleka. Bo mleko sojowe jest na półkach od 20 lat i jakoś wcześniej nie spotakałam się z tym, żeby ktoś miał problem. Tak samo z parówkami sojowymi, czy kotletami z marchewki.To nie powstało teraz, a problem pojawił się od niedawna.
Ofensywnie chamscy ludzie są wszędzie. Tak jak Sivens, słusznie wkurzają teksty o białku z mięsa i diecie, tak mnie szlak trafia jak widzę na fb obraźliwe teksty i nachalne nagrania z rzeźni. Serio, jem mięso, wiem skąd się bierze, ale nie mam ochoty tego oglądać, szczególnie z komentarzami typy "czas się zastanowić", "smacznego". To jest taki sam poziom wchodzenia sobie w talerz. Tak samo przykry i niestosowny. I tylko szkodzi.
Sivens, - a nie możesz poprosić, żeby jak ktoś robi tą sałatkę odłożył trochę do innej miski i nie paćkał majonezem? To przecież nie wymaga jakiegoś wielkiego wysiłku, trochę uprzejmości 🙂 U nas się tak robi, jak ktoś czegoś nie je, nie trzeba robić nic specjalnie, wszystkie strony zadowolone.
Poza tym mi osobiście byłoby przykro, że mój gość nie ma co zjeść. Nie próbowałaś zasugerować zamienników, sama coś fajnego przynieść? Mi na prawdę zasmakowalo wiele wege rzeczy, które gdzieś tam przynosiła koleżanka na imprezy. Np. pesto z pistacji z krojonymi warzywkami. No mniam!
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lutego 2020 13:37
keirashara, a jesteś za piętnowaniem ludzi, którzy palą plastikiem w piecach? Jesteś za piętnowaniem ludzi, którzy znęcają się nad zwierzętami?

Niestety jesteśmy w miejscu świata, w którym przemysł mięsny nie tylko jest okrutny dla zwierząt, ale też literalnie niszczy planetę. Poziom wykorzystywania zasobów przez przemysł mięsny jest po prostu kosmiczny. I cóż, Ty mówisz, ze to Twoje prawo jeść co jesz. Tak, ale już Twoje wybory wpływają na sytuacje całej planety, wiec jako jej mieszkanka, mam prawo Ci powiedzieć, ze niszczysz mój dom. Zazwyczaj tego nie robi, ale jak ktoś sam wyciąga temat, to soraski. Ja nie rzucam tekstami, krowa płacze, ale dane są nieubłagane dla mięsożerców.


Czepianie się nazewnictwa, to jest... No właśnie, czepianie. Nie wiem, co to komu przeszkadza, jak powiem "kotlet warzywny", ale specjalnie dla tych cierpiących, zadam sobie tę trudność i będę mówić pięć razy dłużej, że jest to np. "zmiksowany kalafior, brokuł, pestki słonecznika z dodatkiem ziół usmażone na patelni". Specjalnie, żeby jako ten odmieniec nie raził nikogo pewnym określeniem.  🙄  Nie piję tutaj personalnie do kogoś, tylko tak dla mnie brzmią te uwagi.
Co do "smalcu z fasoli" i temu podobnych - mnie tam razi i bardzo niechętnie po nie sięgam, bo nie po to nie jem mięsa. 😉  Ale że do wyboru zazwyczaj zbyt wiele nie mam w sklepie, to cóż... Nie widzę sensu w takim nazewnictwie i również mnie denerwuje. Wszelkie wege-szynki też są na swój sposób dziwaczne. Ale wychodzę z założenia, że być może są osoby, które nie jedzą mięsa z jakichkolwiek powodów, a bardzo by chciały i być może takie produkty oraz nazewnictwo ułatwia im życie. Nie wiem, gdybam sobie.
Nie chce mi się za wiele rozwijać problemu językowego, bo dla mnie to jest zwyczajnie szukanie problemu, dlatego na tym poprzestanę. Z resztą ten temat był już z tego co pamiętam wałkowany kiedyś na forum.
A wege alternatywy w standardowych knajpach w szczątkowej choćby ilości są po prostu miłe i bardzo ułatwiają życie. 😉

Powiem Wam na temat dyskryminacji tyle, że wszyscy wege czy jakoś bezmięsni, ograniczający mięso ludzie, jakich znam, nie mają do całości podejścia nazi. Wręcz są w tym względzie lekko wycofani, ja tak trochę mam, jestem w mniejszości, dobrze mi w niej, ja się łatwo też dostosowuję. Nigdy nie padają uszczypliwe teksty czy żarty o "mięsożercach". Za to ja się z tym spotykam na co dzień. Naprawdę to męczące i przykre, bo nawet bliscy znajomi potrafią czasami rzucić mi takim "żartem", żeby na pewno ukłuło albo żeby wytknąć, że nie jem mięsa. Słyszałam teksty typu: "zrobiłam taki dobry makaron z czymś tam, ale z mięsem, to nie dla Ciebie" - mówione na spotkaniu gdzieś na mieście z koleżankami, najpierw do ogółu, druga część wprost do mnie; przecież nie częstuje nas w tej chwili, więc po co to? Albo "Ty się nie znasz na dobrej pizzy, bo nie jesz mięsa" - w pracy przy wybieraniu pizzerii, wtf?  🤔wirek:  Mam do żartów dystans, tylko to nawet nie brzmi jak żart, a słyszę przytyki tego typu bardzo często, serio. Od znajomych, przyjaciół, od rodziny to już w ogóle, od ludzi w różnym wieku i z różnych miejscowości. I są to często osoby wcale nie głupie, teoretycznie. Dziwnie i przykro. O standardowych żartach i dogryzaniu słyszanym praktycznie codziennie nawet nie wspominam, wyciągam te przykładowe, najbardziej absurdalne sytuacje.

Przepraszam, jeśli piszę trochę nieskładnie - po imprezie jestem.  😁
Strzyga, Hahaha, myśle, ze da sie coś zrobić w temacie - są bekony z tofu na przykład ale czy można znaleźć gotowca, którego można sobie ot tak wciągnąć i sie przy tym nie narobić to nie wiem 😀

A co do dyskryminacji to ja nie zauważyłam jakiegoś szczególnego nasilenia. Tzn czasem zdarzają sie takie "słowa troski" ze białko, niedobory etc - jak ktoś juz wyżej wspomniał.
I taka ciekawa obserwacja - ludzie inaczej reagują kiedy sie mówi, ze nie lubię mięsa a inaczej kiedy mówię, ze nie jem mięsa. Łatwiej jest zaakceptować, ze ktoś czegoś nie lubi bo większość z nas... czegoś sie lubi 😀 i nie ma tu o czym dyskutować bo to subiektywne preferencje. Niejedzenie może natomiast wynikać z różnych pobudek, ideologicznych etc i wtedy mam wrażenie, ze mięsożercy maja potrzebę jakoś sie do tego ustosunkować.
Strzyga, ale całkowite zakazanie spożywania mięsa jest utopią - choćby z powodu miejsc na ziemi, w których mięso stanowi podstawę żywienia człowieka lub stanowi spory udział. A sposób w jaki promuje się weganizm  odstrasza wielu ludzi, których dałoby się fajnie przekonać do ograniczenia mięsa. Poza tym nasze psy i koty nie przejdą na weganizm - więc dalej to mięso musiałoby być dostępne, chyba,że idziemy w nieposiadanie zwierząt bo to też jest lepsze dla środowiska.
Dużo sensowniejszy byłby zakaz przemysłowego chowu zwierząt - to znacznie podniosłoby ceny mięsa co przełożyłoby się nie tylko na mniejsze spożycie ale i ograniczyłoby znacznie marnowanie go. Przemysłowy (na taką skalę jak obecnie) chów zwierząt i produkcja mięsa jest wynikiem ciśnięcia na jak najniższą cenę dla klienta końcowego, a to po prostu nie idzie w parze z dobrostanem zwierząt.

A co do nazewnictwa - szczerze wisi mi to, w życiu nie kupiłam czegoś co by się nie okazało mięsem / nabiałem tylko zamiennikiem roślinnym. Etykiety czytam dość dokładnie 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lutego 2020 14:17
epk, no jak fajnie tych ludzi przekonać do niejedzenia mięsa?
Strzyga, no na bank się to nie uda jak się będzie rzucało oskarżeniami typu "mordercy" czy tekstami "twój obiad to wynik zbrodni". Bo zdecydowana większość ludzi po prostu zaczyna wyłączać pokazywanie się takich info i ma co raz gorsze podejście do wojujących wegan.
Mam znajomą wegankę która na spokojnie przedstawia argumenty, pokazuje (na imprezach), że jedzenie wege może być pyszne ale przede wszystkim nigdy przenigdy nie zagląda komuś z oskarżeniami do talerza. Nigdy też nie słyszałam, żeby potępiała fakt jedzenia mięsa przez innych - za to chętnie mówi dlaczego ONA zrezygnowała z produktów odzwierzęcych. W naszym towarzystwie całkiem sporo osób za jej przykładem ograniczyło mocno spożycie mięsa. Da się? Da się!
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 lutego 2020 14:31
Ja po prostu gotuję ludziom pyszne wege dania :P nawet u babci dają radę!
Strzyga, - tylko mi chodzi o taki właśnie dialog. Agresywny. To nie przekonuje, to budzi niechęć. Jak podasz mi artykuł z danymi i spokojnie wytłumaczysz - to przemyślę sprawę. Jak wrzucisz hardkorowy post z chamskim podpisem - to co najwyżej kliknę "blokuj" 😉 I pewnie nie tylko ja.
Negatywne dla planety są także uprawy avocado (bardzo! moda na ten owoc jest bardzo szkodliwa). Jazda wszędzie autem. W mojej głowie skórzane buty są mniej szkodliwe niż sztuczne, a jak już się pozyska skórę, to mięso wypada zjeść. Nie jem go codziennie, 5x dziennie, ograniczam, z powodów właśnie planetowych. Jajka i mleko mam od szczęśliwych zwierzaków od babki ze wsi, wiem jak żyją. Ograniczam przemieszczanie się autem. Staram się. I serio, przekonują mni argumenty, badania, ale nie ofensywne posty i ataki. Przekonuje mnie, jak ktoś znajomy wege da mi fajny zamiennik do spróbowania. Sposobem, sposobem, nie siłą i agresją 😉 Ja serio nie mam nic do wege, mam do agresywnego dialogu, z obu stron. Trochę sobie nie ogarniam nazw, bo myślę podobnie jak Dreamer113,. Nie widzę sensu, tyle. To jest moje personalne spostrzeżenie, nie prawda objawiona.
epk - amen! Serio, jak ktoś je mięso to nie czyni go ograniczonym jaskiniowcem 🙂
keirashara tak zrobię przy okazji najbliższych świąt. Mam nadzieję, że zostanie to dobrze odebrane.

Jeśli chodzi o to białko to nie wkurza mnie samo pytanie - jak ktoś nie wie to pyta i nie ma problemu. Trochę źle to ujęłam, bo bardziej mnie to wkurza w takiej formie zarzutu(?), bo człowiek potrzebuje białka, a białko niby jest tylko w mięsie. Ciężko opisać dobrze na forum o co mi chodzi, bo jednak wszystko zależy od tonu wypowiedzi i kierunku dyskusji. Ale zazwyczaj u takich osób wkurzających na argumenty zawsze jest potem jakieś "ale", nie poparte naukowymi faktami, a kiedy już brakuje im argumentów to dyskusja kończy się zdaniem: "ale ja i tak uważam, że powinnaś jeść mięso", "ale mięso jest niezbędne" i od nowa. Przy czym takich dyskusji nie wywołuję ja namawiając kogokolwiek do bycia wege. Zazwyczaj są kiedy ktoś się dowie o moim/męża/przyjaciółki weganizmie. I zadziwia mnie, bo wcześniej nie musiałam się tłumaczyć z tego co jem. Nikt nie widział problemu w paczce chipsów czy McChickenie. np. wspomniana wyżej przyjaciółka miała dyskusję z naszą wspólną znajomą, bo tamta uprała się, żeby jej przemówić do rozumu, że mięso jest potrzebne, I dyskusja właśnie na tym poziomie (w skrócie): "powinnaś jeść mięso", "ale dlaczego", "no bo mięso ma białko", "ale rośliny też mają", "ale nie mają wszystkich aminokwasów", "a jakich nie mają", "no nie wiem, ale nie mają wszystkich", przyjaciółka szczegółowo wytłumaczyła kwestię aminokwasów, "no ale mięso ma inne wartości odżywcze", "jakie", "no takie których nie mają rośliny", itd. Przyjaciółka wytłumaczyła wszystko i dyskusja się zakończyła. Na drugi dzień telefon: "Wiesz, bo ty naprawdę powinnaś jeść to mięso, bo potrzebujesz". To tylko znajoma, ale mniej więcej tak też wyglądają regularnie jej dyskusje z rodzicami. Mniej więcej takie też podejście mają moi teściowie, tyle, że ja raczej staram się szybko uciąć temat.
Zawsze buszując po sieci myślałam, że wege to są terroryści (i niektórzy są), ale byłam i nadal jestem w szoku jak wielu ludzi zaczęło troszczyć się o moje zdrowie i odżywianie odkąd nie jem mięsa i nabiału. Wielu, niestety, schorowanych ludzi. I to temat powracający co jakiś czas. Teściowa regularnie dzwoni, że zrobiła coś (nie wege) i żeby mąż przyjechał zjeść lub wziąć trochę do domu. A nigdy tego nie robiła kiedy mięso jedliśmy.
Huehue 😀 a najlepsze jest to, ze to właśnie mięso sprzyja występowaniu wielu chorób, chociażby serca czy raka jelita grubego. Właśnie czytam książkę "niebieskie strefy" - generalnie ksiazka analizuje styl życia społeczeństw gdzie jest największy odsetek ludzi dozywajacych setki. Oczywiście dieta i styl życia kogoś z okinawy będzie inna niż kogoś mieszkającego na Sardynii ale po przeczytaniu 2/3 książki jeden z wniosków  jest taki, ze w większości w tych społeczeństwach nie je sie mięsa lub je sie go bardzo niewiele.
Sivens może w ramach dbania o zdrowie teściów zacznij posyłać męża do nich z wege potrawami 😀 i rób smutna minę, jak u nich na stole znów zobaczysz mięso :p
Zaraz, zaraz... Ale mleko roślinne jest potoczną nazwą, natomiast oficjalna nazwa na każdym produkcie to "napój". Najczęściej z ikonką soi, migdałów, ryżu itd. Serio nie wiem jak trzeba by być ślepym i nieogarniętym żeby się pomylić. Tak samo niby z "wege mięsem". Nie ma czegoś takiego- są wege burgery, wege ballsy, slice'y itp. Nie ma produktu "wege (napisanego drobną czcionką) MEAT" ani w lidlu, ani w biedrze, ani w tesco, ani w auchan, ani w carrefourze. Jeśli jest to poproszę o foto, bo nie dowierzam. Inna sprawa, że wege produkty są zazwyczaj w innym, osobnym dziale. I tam gdzie w lodówkach są części kurczaka, wieprzowina i wołowina nie ma rzeczy wege. 🤔wirek:
No właśnie też mnie ciekawi co to za produkt, który 10 razy ma na opakowaniu podkreślone słowo "mięso" a jest wege tworem 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się