Sprawy sercowe...

Abstrahując trochę od samego pytania. Ja raczej nie wyobrażam sobie za bardzo bycia z osobą, która jest bi, bo nigdy nie czułabym się w 100% pewna czy tej osobie się nagle nie odmieni wizja. Bo jeśli mój facet by nagle stwierdził, że jednak woli innego faceta to jak to ratować? No nie da się, bo z naturą nie wygram. Nie chciałabym siebie skazywać nawet na szansę czegoś takiego, to musi być okropne uczucie. I tu nie ma znaczenia żadna tolerancja, bo mi to w ogóle nie przeszkadza, ale ja po prostu widzę tutaj problem logistyczny
A jaka jest różnica, gdy twojemu facetowi hetero nagle się odwidzi i woli inną kobietę? Żadna. Facetowi bi podobają się kobiety i mężczyźni, ale jeśli jest wierny to nie zdradza. Tak samo jak facet hetero - lubi inne panie, ale jest tylko z jedną.
smartini   fb & insta: dokłaczone
19 lutego 2020 13:20
Ollala🙂, tylko, że u osób bi to nie jest tak, że im się coś 'przełącza' 😉 i 'raz dziewczynka raz chłopaczek'. Osobę biseksualną pociągają obie płcie no ale jak postanowi z kimś być to powinien z nim być jak każda inna osoba, homoseksualna, heteroseksualna. Facetowi się może kobieta równie dobrze odwidzieć na korzyść innej kobiety i na odwrót. No chyba, że ktoś się podaje za bi bo może to łatwiejsze niż przyznania się do bycia hemoseksualnym? No ale to wtedy jest problem braku szczerości jaki by zaistniał w sytuacji pary hetero, w której jedna strona ukrywa homoseksualność 🙂
Mi nie chodzi o zdradę właśnie (bo tu nie ma znaczenia dla mnie z kim, zdrada to zdrada) tylko o fakt, że jeśli ktoś by mnie zostawił dla osoby innej płci to byłoby takie...ostateczne, bezdyskusyjne. Nie wiem jak to opisać. Jasne, że facet może zostawić dla innej kobiety i też nic się z tym nie zrobi. Ale z drugiej strony nie miałam z tym do czynienia, może w takich przypadkach jest w sumie łatwiej się pogodzić z sytuacja w momencie rozpadu związku
madmaddie   Życie to jednak strata jest
19 lutego 2020 16:35
Ollala🙂, moja jedna miłość bi kiedyś powiedziała: "co za różnica facet czy kobieta, ja się zakochuję w OSOBIE". Potwierdzam. 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
19 lutego 2020 17:53
Dla mnie każde porzucenie jest mocno ostateczne, czy dla kobiety czy dla mężczyzny czy... dla nikogo.
Postanowiłam się odezwać, może Wy mi pomożecie  😡

W dużym skrócie.
Z partnerem jestem na etapie narzeczeństwa, od ponad 2 lat razem mieszkamy, prowadzimy razem dom. Planujemy ślub. Mimo trudniejszych chwil jak w każdym związku, za nim skoczyłabym w ogień... za nim, ale nie za jego rodzicami.
Im dalej w las, tym gorzej. Z początku bywało różnie z wzajemną sympatią, ale relacje były poprawne. Oni chyba nie do końca wierzyli w moją stałość w związku (różnica wieku i etapu życiowego, ja na studiach, on dawno na swoim), ale byli sympatyczni. Jednak z czasem przydarzały się różne dziwne sytuacje, niezapowiedziane wizyty (mają klucze od naszego - jego - mieszkania), nacisk "może pomożemy wam", kręcenie tematu, jakoby jesteśmy bardzo zajęci i na pewno potrzebna nam pomoc. Rzeczywiście... mało nas w domu, ale grzecznie odmawiałam, wolę może czasem mieć w domu "uporządkowany nieład" i zamówione jedzenie, ale po swojemu, niż krępującą obecność osoby trzeciej.
Pojawiły się też nieładne komentarze na temat mojej rodziny (mimo, że się nie znają - powodem był znany im fakt rozwodu moich rodziców oraz stereotypowa niechęć do wykonywanych przez nich zawodów prawnych...), których potem się wyparli. Zaczęłam popadać w paranoję - może przesadzam, itd.
Kroplą przelewającą czarę była sytuacja, gdy pod moją nieobecność jego matka "sprzątała" w naszym mieszkaniu, niby za jego zgodą. On nie widzi w tym niczego złego - "mama pomogła" - ot upierdliwość, ja natomiast czuję się źle. Poza samym absurdem sytuacji, dotykała moich rzeczy osobistych, mojej bielizny, po prostu mowiąc wprost grzebała w moich rzeczach bez mojej wiedzy i zgody.
Zareagowałam dużymi nerwami, była kłótnia z nim o to. Potem się pogodziliśmy, jednak ja czuję się osaczona tym tematem, bo on ciągle żyje w przekonaniu, że przesadzam - a ona żyje w błogiej nieświadomości, nie zrobiła przecież "nic złego". Boję się, że to pokazuje, co będzie dalej - brak poszanowania dla mojej prywatności, mojego zdania.
Kocham go bardzo - chcę za niego wyjść, założyć rodzinę. Ale do nich zaczynam czuć niechęć. Nie chcę tam bywać. Nie ufam im.
Czasem przechodzi mi przez myśl, że to się nie uda. Ale nie chcę zostawiać człowieka, na którym mi zależy. Nie chcę też życia pod butem "mamusi". Pomocy...
Partner powinien trzymać Twoją stronę. Jego brak reakcji jest tylko przyzwoleniem na takie zachowanie jego rodziców. Dla mnie szansą na poprawne relacje jest całkowite odcięcie się i spotykanie raz w roku na święta na Twoich warunkach.
Partner powinien trzymać Twoją stronę. Jego brak reakcji jest tylko przyzwoleniem na takie zachowanie jego rodziców. Dla mnie szansą na poprawne relacje jest całkowite odcięcie się i spotykanie raz w roku na święta na Twoich warunkach.


Dla mnie to jest rozwiązanie dramatyczne. Do swojej rodziny jestem przywiązana. I ja i on jesteśmy częstymi gośćmi w domu mojej mamy. W 50% przypadków z jego woli - często pyta czy nie podjedziemy, nie zjemy razem obiadu i tak dalej. Nie chciałam wymuszać na nim rozwiązania, które dla mnie jest nie do pojęcia z uwagi na miłość do bliskich. Wybieranie między kobietą a rodzicami jest straszne.
Może się mylę... Może jestem miękka. Ale jestem zagubiona 🙁
smartini   fb & insta: dokłaczone
25 lutego 2020 11:55
xxmalinaxx, ale zobacz, Wy jeździcie do Twojej mamy gdy on ma ochotę. Twoja mama nie pojawia się nieproszona w Waszym mieszkaniu (Waszym, bo oboje tam mieszkacie, nie wnikam w kwestie własnościowe bo to drugorzędna kwestia w tym wypadku), nie sprząta za Was itp. Niech ten układ będzie fair, Twoja mama się nie wtrąca w to, jak Twój narzeczony składa majtki w szafie i oczekujesz tego samego od jego rodziców. Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam, jak nie wyobrażam sobie wtrącania się w jakiekolwiek inne aspekty (plany na życie, ślub, wychowanie dzieci itp). Teściowa nie potrzebuje kluczy to Waszego mieszkania i nie potrzebuje się w nim pojawiać kiedy sama ma na to ochotę i tyle.
xxmalinaxx pamiętaj, że Ty jesteś najważniejsza, mięknąc robisz krzywdę sobie. Trzeba postawić granice, które Twój partner również będzie szanował. Jak pojawi się dziecko to się teściów nie pozbędziesz w komplecie ze złotymi radami, jak je wychowywać.
smartini   fb & insta: dokłaczone
25 lutego 2020 12:16
espana dobrze prawi, jeśli teraz nie postawisz wyraźnej granicy to nikt Ci jej nie postawi i coraz bardziej będą Ci wchodzić na głowę. Powiedz narzeczonemu na spokojnie czego sobie nie życzysz i jak sobie wyobrażasz kontakty z teściami a później to razem zakomunikujcie. Krótko, wyraźnie, bez pretensji. Bo to brzmi jakby już zaszło trochę za daleko niż normalna, zdrowa relacja...
Kurcze no, moja mama przyjeżdża do mnie raz na kilka miesięcy i czasem się zagalopuje i umyje mi okno ale no nie grzebie nam w szafach, nie robi porządków po swojemu, jest gościem.
xxmalinaxx, a ja bym postawiła na dobrą komunikację. Nie uprzedzać się, tylko szczerze a z życzliwością, serdecznością i ciepłem - porozmawiać.
Nie z partnerem, a z jego rodzicami. Mówiąc o tym, jak się niekomfortowo czujesz. W żadnym razie nie napastliwie.
Rodziny się nie wybiera 😉. Ale dobra komunikacja potrafi zdziałać cuda.
Kurcze mam podobnie. Ok raz w tyg/ na dwa tyg jesteśmy u moich rodziców i tak samo u jego, wszyscy mieszkamy blisko i jest to dla mnie w miarę w porządku. W miarę, bo moja mama dzwoni i pyta czy i kiedy mielibyśmy czas i ochotę wpaść, a P mama z góry zakłada, że taką potrzebę i ochotę mamy i dzwoni poinformować, że "JEST dla nas obiad", a jeśli odmawiamy, to "Ok ojciec Wam przywiezie"- i wtedy w najmniej oczekiwanym momencie do chaty wbija tata P z worem żarcia 🙄 P mama zawsze wciska nam tonę rzeczy od jedzenia przez proszki do prania, mydła po jakieś inne domowe badziewie. P jak o tym rozmawiamy sam się wkurza i narzeka, ale jak proponuję, żeby się postawił, zawsze jest odpowiedź typu "mama się obrazi"/ "to nie działa, próbowałem"/ "zadziała na tydzień". I dalej nic. Raz na jakiś czas wjeżdża dostawa rzeczy potrzebnych i niepotrzebnych, ale na pewno nie umówionych...

Sprzątanie naszego mieszkania to osobny temat. Co innego jeśli P umawia się z tatą na olejowanie podłogi - w dwie osoby łatwiej, wygodniej, wiadomo, a co innego, jak mamusia robi pranie, sprzątanie, przestawianie rzeczy... dość mam. Trochę nauczyłam się olewać, nawet ostatnio partner bardziej się o to wkurza, ale to nie zmienia faktu, że z mamą nie pogada. Jak ja ruszam temat z jego rodzicami, to zawsze jest "nie no oczywiście, nie będę Wam się narzucać, róbcie po swojemy, nie ma problemu, chciałam pomóc" bez jakichś widocznych pretensji, ale za moment to samo. Nie wiem jak to ugryźć. Z moimi rodzicami w takiej sytuacji zawsze wprost sobie mówimy co jest nie tak, czasem ktoś pokrzyczy z nerwów, ale zaraz jest ok i jakoś potrafimy przez takie tematy przebrnąć. A tu- nie wiem...

U mnie jest jeszcze jeden, dla mnie największy, problem. 24 godz na dobę P ma kontakt z mamą.  Smsy, telefony, tragedia. On nie pisze sam z siebie, ale odpisuje i ciągnie dyskusje, które jego samego czasem irytują i wkurzają. Ja z moja mamą bym tego nie wytrzymała, mimo tego, że mamy bardzo dobre relacje i spotykając się raz na jakiś czas możemy gadać godzinami. I to samo co z resztą - jak sugeruję partnerowi, że coś jest chyba nie tak i że dla mnie to nie jest ok, dostaję odpowiedź, że "mama się tylko martwi/ dla świętego spokoju odpisuję"... A wiadomości są o treści "Co tam u Was?"/ "Czy przywieźć Wam obiad?"/ "Czy jeszcze kaszlesz?" ( 😵 ) "co dziś robisz?"/ "kiedy kończysz pracę?"...


Wiadomo, że zawsze rozwiązaniem jest "pogadać", ale ani mój P nie jest mistrzem w prowadzeniu rozmów, ani tym bardziej jego rodzice... Oczywiste jest to, że mama P się obrazi/popłacze ale no kurcze... to też się zdarza i nikt od tego nie umarł  🙄 Mam wokół siebie zestaw ludzi nieumiejących nazywać swoich emocji i o ile w związku jest lepiej i coraz bardziej (mieszkamy razem 5 lat) udaje nam się bezkonfliktowo porozumiewać w różnych sytuacjach, o tyle rozmowy z rodzicami P to temat który wisi od zawsze i nigdy nic z niego nie wynika. Co z nimi wszystkimi zrobić?  😵
Nie mam pojęcia co się robi z nadgorliwymi teściami, ale... Moja ś.p babcia była upierdliwym telemaniakiem. Potrafiła zadzwonić i wisieć na słuchawce 3 h i paplać jak to Pusio merda ogonkiem, kicia patrzy przez okno i ogląda wróbelka a ona w ogrodzie posadziła nowe kwiatki. I to nie tak, że była osamotniona - po prostu tak miała, lubiła i już. Przez milion godzin tak sobie wymienialiśmy tę słuchawkę tel z domownika na domownika, żeby każdy mógł jej przytakiwać i wysłuchiwać jaki kształt ma plama na ścianie, aż znaleźliśmy sposób. Wystarczyło było ją przegadać, opowiadać jak to nasz piesek właśnie się drapie za uchem, chomik je marchewkę i głośno chrupie a kran znowu przecieka i... Magia. Rozmowa 20 min 😀 Jak uwagi nie pomagają to może trochę sposobem? Wpadać często niezapowiedzianym, wziąć u teściowej miotłe i pozamiatać, pozmywać gary ręcznie. Zaproponować wymianę firan, czy innych dupereli, spytać czy pomóc zrobić pranie. Tak pół żartem, pół serio 😉
Nie mam pojęcia co się robi z nadgorliwymi teściami, ale... Moja ś.p babcia była upierdliwym telemaniakiem. Potrafiła zadzwonić i wisieć na słuchawce 3 h i paplać jak to Pusio merda ogonkiem, kicia patrzy przez okno i ogląda wróbelka a ona w ogrodzie posadziła nowe kwiatki. I to nie tak, że była osamotniona - po prostu tak miała, lubiła i już. Przez milion godzin tak sobie wymienialiśmy tę słuchawkę tel z domownika na domownika, żeby każdy mógł jej przytakiwać i wysłuchiwać jaki kształt ma plama na ścianie, aż znaleźliśmy sposób. Wystarczyło było ją przegadać, opowiadać jak to nasz piesek właśnie się drapie za uchem, chomik je marchewkę i głośno chrupie a kran znowu przecieka i... Magia. Rozmowa 20 min 😀 Jak uwagi nie pomagają to może trochę sposobem? Wpadać często niezapowiedzianym, wziąć u teściowej miotłe i pozamiatać, pozmywać gary ręcznie. Zaproponować wymianę firan, czy innych dupereli, spytać czy pomóc zrobić pranie. Tak pół żartem, pół serio 😉



Dobre... A ja zawsze sądziłem, iż wystarczy rozmowa o polityce religii, i się będzie wyklętym i omijanym jak trędowaty
smartini   fb & insta: dokłaczone
25 lutego 2020 13:44
Ja wierzę w starą, dobrą asertywność 😀 nie mam aż takich problemów ale mama mojego P to kobieta z tych, które każdemu z osobna inny 3daniowy obiad ugotują jak sobie kto zażyczy (jak nie zażyczy to też), zarobi się a będzie usługiwać innym dalej (mam wrażenie, że kiedyś tak się kobiety wychowywało i miały tak wokół każdego biegać). A ja za każdym razem z uśmiechem dziękuję i odmawiam - uszycia mi czegoś, dania ubrań, jedzenia. I tak już nikt we mnie nie wmusza rosołu jak przyjeżdżamy, nie ładuje do plecaka kilogramów jedzenia na zapas (powtarzałam jak mantrę, że ja gotuję, jesteśmy po zakupach na cały tydzień i to jedzenie się wyrzuci a ja wyrzucać jedzenia nie chcę). Nie ma już też wyrzutów, że nie przyjeżdżamy co niedzielę. Tylko u nas dobrze, bo P ma do tego taki sam stosunek jak ja i mamy 'wspólną narrację' 😉
No i jesteśmy konsekwentni. Nie 'no może troszkę', 'no tym razem'. Nie i już.
Dobre... A ja zawsze sądziłem, iż wystarczy rozmowa o polityce religii, i się będzie wyklętym i omijanym jak trędowaty


No właśnie niestety ta babcia takich tematów nie podejmowała wcale. Nawet się wciągnąć nie dawała. Przynajmniej by się rozmowa jakoś działa. A jak tu podyskutować o muszce co to latała i kotek za nią ganiał ale się zmęczył i już sobie śpi 🤣
Ja już mam trochę tak, że to olewam, obracam w żart czy coś w tym stylu, ale nie potrafię/ nie chcę skakać ciągle wokół kogoś w ten sposób i mnie to męczy. Marzy mi się, żeby mieć wokół siebie ludzi, z którymi można porozmawiać szczerze i nie obrażać się na siebie.
xxmalinaxx
Ja bym chyba jasno pogadała ze swoim narzeczonym, że to nie jest fair, aby podczas Twojej nieobecności jego mama robiła jakiekolwiek rzeczy w domu bez Twojej zgody. Co innego jakby było ustalone, ale nie tak nagle z nienacka
Jak Ty się wkurzasz, że teściowa dotyka Twoich rzeczy, to wyobraź sobie jak mnie denerwuje jak mój własny mąż dotyka moich rzeczy, a co dopiero inni. Nie lubię tego, bo później mam problem znaleźć swoje ubrania/duperele itd. Tylko ja tak miałam od zawsze.
Ja bym chyba jasno wyznaczyła granice, a jak nie pomaga, to nie wiem czy bym np nie zamykała domu na jakiś zamek, którego nie ma w zestawie rodziców 😉
Przyznam szczerze, że ja moich teściów mogę spotykać kilka razy w roku i to mi wystarczy, ale mój mąż wie, że może sobie jeździć ile chce do nich i nigdy nie będę mu broniła.
Nie jest łatwo czasami, ale małżeństwo to Ty i On i to Wy tworzycie nową rodzinę. Najważniejsze, aby partner wiedział co czujemy i to szanował.
xxmalinaxx, a ja bym postawiła na dobrą komunikację. Nie uprzedzać się, tylko szczerze a z życzliwością, serdecznością i ciepłem - porozmawiać.
Nie z partnerem, a z jego rodzicami. Mówiąc o tym, jak się niekomfortowo czujesz. W żadnym razie nie napastliwie.
Rodziny się nie wybiera 😉. Ale dobra komunikacja potrafi zdziałać cuda.


Zdecydowanie rozmawiać! Miałam kiedyś ten problem z moimi Rodzicami. Pomagali mi w remoncie, mają zapasowe klucze i potrafili pod moją nieobecność pojawić się w mieszkaniu i coś zrobić/sprzątnąć/poprzestawiać. Osobiście tego nie cierpię, więc po chwili namysłów i dylematów po prostu zabrałam ich na obiad, dziękując za pomoc w remoncie i delikatnie, ale stanowczo prosząc, by korzystali z kluczy tylko ICE, bo czuje się niekomfortowo i stresuje mnie świadomość, że ktoś pod moją nieobecność robił coś w mieszkaniu. Poskutkowało. Szczęśliwie nikt się nie obraził, a spokój nastał. Powodzenia 🙂
xxmalinaxx, po tym, jak przytoczyłaś te niekończące się bzdurne smsy wnioskuję, że twój partner to jedynak. relacja na linii matka - syn jest mocna, wręcz można ją porównać do nie przeciętej pępowiny.  🤣 obserwuję to na przykładzie mojego brata oraz partnera (jedynaka). w swojej relacji postawiłam na wyraźne zarysowanie granic i każdy objaw naruszający normalne relacje z rodzicami tłumię w zarodku (tak naprawdę to rozmawiamy i asertywnie tłumaczę mój punkt widzenia). w Twoim przypadku sytuacja zaszła o wiele dalej i z własnych doświadczeń wiem, że o wiele trudniej jest zmienić podejście rodziców/ teściów niż Twojego partnera. to on powinien Cię rozumieć! nawet jeśli nie podziela Twojej opinii, nie wolno mu bagatelizować Twoich problemów. tak naprawdę to on daje swojej mamie przyzwolenie na naruszanie waszej prywatności- w końcu będąc non stop pod telefonem z powodu byle pierdoły potwierdza tylko, że nie przeszkadza mu jak ogromny wpływ wywiera na Wasze życie. nie jest istotne, że właściwie nie wymieniają informacji, teściowa odbiera go jako małego chłopaczka, do którego można zajrzeć w każdej chwili, bo siedzi w pokoju za ścianą, a nie jako faceta, który zakłada własną rodzinę i ma prawo do prywatności. przykro mi, ale czasami facetowi potrzebna jest terapia wstrząsowa, żeby ogarnął się, że jest już dorosłym, niezależnym (od mamy) facetem  🤣
Ja osobiście nie wyobrażam sobie żeby miał ktokolwiek klucz do mojego domu.Po co ktoś tam ma wchodzić jak mnie nie ma.Nawet mojej mamie jak potrzebowałam żeby mi psa ogarnęła nie dawalam klucza na stałe a tylko w awaryjnej sytuacji.Ja moja teściową jak mi wpadała bez zapowiedzi nie gościłam kawkami i ciasteczkami jak akurat miałam pracę i trochę zrozumiała że zaprosze jak będę mieć czas.Juz sobie dałaś wejść na głowę, teraz szykuj się na wojnę:p
Dekster a jak zgubisz klucze? Ja tam uważam, że jak ma się kogoś zaufanego to warto jednak jeden komplet mieć "na zapas" w razie gdybyśmy właśnie zgubili swoje/ukradną nam/dowolne.
Zaufana osoba nie zjawia się w chacie pod Twoją nieobecność i nie robi Ci przeglądu szuflad.
Zaufana osoba nie zjawia się w chacie pod Twoją nieobecność i nie robi Ci przeglądu szuflad.

dokładnie. Mam klucze do rodziców, oni do mnie. W życiu (20 lat jak mieszkam sama) nie przyjechali bez pytania - a klucze mamy na wszelki wielki. W ogóle nie miałabym problemu, żeby wpadli ale w życiu by tego nie zrobili. Obecnie przejściowo mieszkam w ich drugim mieszkaniu. Jeden pokój mają tam swój a i tak jak mają przyjechać to dzwonią, pytają czy mogą i za skarby nie chcą przyjechać jak nas nie ma.
Kastorkowa   Szałas na hałas
27 lutego 2020 09:48
Mam klucze do kilku różnych mieszkań z racji ogarniania psów znajomych a nigdy jakoś nie wpadłam na pomysł by tam wpadać jak o tym nie wiedzą. Niby większość wyjazdów mają zaplanowaną, ale czasem wypada coś tak nagle, że prościej jak mam klucze i nie musimy się o to martwić.

Klucze do przyjaciółki też zawsze miałam, póki mieszkała w Krakowie jak i ona do mnie bo było tak prościej. W razie jakichś nagłych sytuacji.

xxmalinaxx, ale zobacz, Wy jeździcie do Twojej mamy gdy on ma ochotę. Twoja mama nie pojawia się nieproszona w Waszym mieszkaniu (Waszym, bo oboje tam mieszkacie, nie wnikam w kwestie własnościowe bo to drugorzędna kwestia w tym wypadku), nie sprząta za Was itp. Niech ten układ będzie fair, Twoja mama się nie wtrąca w to, jak Twój narzeczony składa majtki w szafie i oczekujesz tego samego od jego rodziców. Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam, jak nie wyobrażam sobie wtrącania się w jakiekolwiek inne aspekty (plany na życie, ślub, wychowanie dzieci itp). Teściowa nie potrzebuje kluczy to Waszego mieszkania i nie potrzebuje się w nim pojawiać kiedy sama ma na to ochotę i tyle.
smartini bo moja mama jest ogólnie taktowna i nie miesza się w nasze życie. Nigdy. Martwi się o mnie, myślę, że dzwoni do mnie czy pisze częściej, niż jego rodzice do niego. Ale nie narzucała się nigdy, raczej - jak mam problem, to wysłucha i doradzi. Nie weszłaby do mojego mieszkania beze mnie, zresztą nawet będąc w nim ze mną, nie była zainteresowana przeglądem szafek, tylko rozmową ze mną. Obejrzała wszystkie kąty, gdy jej je pokazywałam pierwszy raz, bardziej z grzeczności. A oni, cóż - uważają, że to "ich" mieszkanie, to znaczy, jego i ich jako rodziców. Bo przecież należało do dziadków. Dlatego mają klucze...

xxmalinaxx pamiętaj, że Ty jesteś najważniejsza, mięknąc robisz krzywdę sobie. Trzeba postawić granice, które Twój partner również będzie szanował. Jak pojawi się dziecko to się teściów nie pozbędziesz w komplecie ze złotymi radami, jak je wychowywać.
espana ujęłaś tu bardzo trafnie to, czego się boję najbardziej 🙁 Nie pozwolę sobie na wtrącanie się w moje relacje z dzieckiem, nie ma mowy. Wiadomo, że nie planuję jeszcze ciąży, ale wciąż to temat nie na "kiedyś, w przyszłości", tylko najbliższe kilka lat. I już się tym spalam. Tym bardziej, że, bez urazy, ale nie uważam, by dobrze wychowali syna. Jest pracowitym i dobrym człowiekiem, ale dokąd ja się nie pojawiłam, pewnych rzeczy w domu zrobić po prostu nie zrobił. Były to czynności, które matka wyjmowała mu w czasach nastoletnich z rąk, zaszczepiając w nim niechęć (bo i tak po mnie poprawisz, bo nie wiem jak), a które potem pod pantoflem mamusi robiła jego poprzednia dziewczyna, dbając o chłopaka i dom. To też był długi związek, bo on nie miał w życiu wielu kobiet, szedł w "jakość", a nie "ilość", i tamten związek mam wrażenie był całkowicie pod kontrolą jego matki, czy on to czuł, czy nie. Jestem i tak w szoku, że w związku ze mną udało nam się jeszcze wypracować kompromisy, szczerą rozmową doprowadzić do podziału obowiązków i tego, że teraz w domu zrobi wszystko, choć są rzeczy bardziej "jego", i bardziej "moje". Ale gdy ja niedomagam, on zrobi wszystko. Czego wcześniej nie znali w tym domu.  🤔

xxmalinaxx, a ja bym postawiła na dobrą komunikację. Nie uprzedzać się, tylko szczerze a z życzliwością, serdecznością i ciepłem - porozmawiać.
Nie z partnerem, a z jego rodzicami. Mówiąc o tym, jak się niekomfortowo czujesz. W żadnym razie nie napastliwie.
Rodziny się nie wybiera wink. Ale dobra komunikacja potrafi zdziałać cuda.

halo ale jak już pisałam, próby rozmowy były. Ileś lat byłam dobra i miła. Nadal chciałabyś z życzliwością rozmawiać, gdy oni - mimo braku Twojego uprzedzenia - są uprzedzeni do Twojej mamy, bo się rozwiodła i wykonuje zawód jaki wykonuje, a ja mam podobne studia i to też nie tak? Szczerze, są to jedyni ludzie, którzy wyrazili się źle o mojej uczelni (Medyczny) i studiach. Na podstawie stereotypów o lekarzach i prawnikach - wszyscy są źli. Ja nie byłam napastliwa, oni tak. Mam dość bycia ofiarą.

xxmalinaxx
Ja bym chyba jasno pogadała ze swoim narzeczonym, że to nie jest fair, aby podczas Twojej nieobecności jego mama robiła jakiekolwiek rzeczy w domu bez Twojej zgody. Co innego jakby było ustalone, ale nie tak nagle z nienacka
Jak Ty się wkurzasz, że teściowa dotyka Twoich rzeczy, to wyobraź sobie jak mnie denerwuje jak mój własny mąż dotyka moich rzeczy, a co dopiero inni. Nie lubię tego, bo później mam problem znaleźć swoje ubrania/duperele itd. Tylko ja tak miałam od zawsze.
Ja bym chyba jasno wyznaczyła granice, a jak nie pomaga, to nie wiem czy bym np nie zamykała domu na jakiś zamek, którego nie ma w zestawie rodziców wink
Przyznam szczerze, że ja moich teściów mogę spotykać kilka razy w roku i to mi wystarczy, ale mój mąż wie, że może sobie jeździć ile chce do nich i nigdy nie będę mu broniła.
Nie jest łatwo czasami, ale małżeństwo to Ty i On i to Wy tworzycie nową rodzinę. Najważniejsze, aby partner wiedział co czujemy i to szanował.

marszylka świetnie to wszystko rozumiem, bo ja sama jestem osobą, która nie lubi zmniejszania przestrzeni osobistej... I to, co napisałaś, świetnie się wbija i w mój charakter. Co do zamka, musiałabym go sama założyć, no i tu pojawia się problem zrozumienia partnera dla mojego nastawienia do sprawy...

Zdecydowanie rozmawiać! Miałam kiedyś ten problem z moimi Rodzicami. Pomagali mi w remoncie, mają zapasowe klucze i potrafili pod moją nieobecność pojawić się w mieszkaniu i coś zrobić/sprzątnąć/poprzestawiać. Osobiście tego nie cierpię, więc po chwili namysłów i dylematów po prostu zabrałam ich na obiad, dziękując za pomoc w remoncie i delikatnie, ale stanowczo prosząc, by korzystali z kluczy tylko ICE, bo czuje się niekomfortowo i stresuje mnie świadomość, że ktoś pod moją nieobecność robił coś w mieszkaniu. Poskutkowało. Szczęśliwie nikt się nie obraził, a spokój nastał. Powodzenia
lena próby rozmowy w niczym nie pomogły.

kamcia665 pomyliłaś mnie z Atamanką, ja nie pisałam o smsach. 🙂

Edit
Post wysłał się nim skończyłam. Ogólnie wypowiedzi Was wszystkich trochę mnie zebrały do kupy i uświadczyły w przekonaniu, że nie przesadzam. I za to Wam dziękuję. Nie wiem jeszcze, co dokładnie zrobię, ale czuję się silniejsza. Ma to negatywny skutek jedynie taki, że im więcej mi się przypomina dziwnych historii z nimi, tym bardziej rozumiem, że ich nie lubię...
xxmalinaxx, Nie chcę być złym prorokiem, ale, albo usuniesz się w cień i będziesz akceptowała różne rzeczy (jest wiele kobiet, które to akceptuje... ), albo będziesz musiała postawić sprawę bardziej dobitnie. Są ex-związki, które się przez to rozpadły - bo kobieta śmiała postawić na swoim, a mężczyzna tego nie mógł zrozumieć "bo przecież to moja mama, ona chce dobrze, przesadzasz, histeryzujesz". Są też i związki, gdzie synowa zamknęła dzióbek i żyje pod panflem mamusi. Są wreszcie związki, gdzie się to wypracowało.
Pozmawiaj z chłopem dobitniej, że sobie pewnych rzeczy nie życzysz. Powodzenia!
xxmalinaxx, Nie chcę być złym prorokiem, ale, albo usuniesz się w cień i będziesz akceptowała różne rzeczy (jest wiele kobiet, które to akceptuje... ), albo będziesz musiała postawić sprawę bardziej dobitnie. Są ex-związki, które się przez to rozpadły - bo kobieta śmiała postawić na swoim, a mężczyzna tego nie mógł zrozumieć "bo przecież to moja mama, ona chce dobrze, przesadzasz, histeryzujesz". Są też i związki, gdzie synowa zamknęła dzióbek i żyje pod panflem mamusi. Są wreszcie związki, gdzie się to wypracowało.
Pozmawiaj z chłopem dobitniej, że sobie pewnych rzeczy nie życzysz. Powodzenia!


Ja chyba nie jestem w stanie zamknąć dzióbka na całe życie. Nie chcę być nieszczęśliwa i się męczyć. A z racji mojego charakteru, wchodzenie w moją przestrzeń osobistą równe jest dla mnie z dyskomfortem i brakiem możliwości spokojnego i szczęśliwego życia. Boję się trochę tej rozmowy, bo nie wiem, jak dobitnie przedstawić to tak, by zaczął patrzeć z mojej strony na to wszystko. Na moją niekorzyść działa fakt, że np oskarżeń pod moim i mojej mamy adresem on nie słyszał, padły przy stole, gdy był w toalecie czy wyszedł na chwilę, a gdy to wróciło po czasie w rozmowie mojej z nim (bo, o naiwna, przy stole wówczas nie chciałam ciągnąć tematu i psuć atmosfery...), a on wściekły skonfrontował to z nimi, to oni wszystkiego się wyparli. Źle ich zrozumiałam... a on nie wierzy w ich niedobre intencje, nie chce uwierzyć, bo ich kocha. I klops.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się