Koronawirus

Perlica ośmiolatki mogą mieć duże poczucie krzywdy po stracie zabawki, nie widzę powodu, dla którego matka nie miałaby bronić dziecka. Pomijam sposób, w jaki to zrobiła, ale chyba wybrała najmniejsze zło, bo gorzej wg mnie byłoby, gdyby próbowała wyjaśniać sytuację z każdym z rodziców osobno. A tak odgórnie zakaz przynoszenia zabawek do szkoły. I to piszę ja, z zimnego wychowu, w tym wieku właśnie zostałam zostawiona na tydzień w szpitalu z młodszym o rok bratem. I daliśmy radę i byliśmy z tego faktu bardzo zadowoleni, bo w domu nie pozwalali oglądać Szoguna  😁
Ja jako dziecko byłam 2 razy w szpitalu, raz mając 4 lata, raz chyba 6-7. I ten pierwszy pobyt to była trauma właśnie dlatego, że był wtedy zakaz odwiedzin (leżałam wtedy na zakaźnym właśnie). Pamiętam ten pobyt wyrywkowo, bo mialam taką gorączke, że większość pobytu albo płakałam albo spałam, ale było to wtedy dla mnie niepojęte, że gdzie jest mama, że co sie dzieje, lekarzy i pielęgniarek co przychodzili to się panicznie bałam. I pamiętam do dzisiaj jakąś pielęgniarke co na mnie nakrzyczała, że sie zsikałam w łóżko. Takie rzeczy zapadają w pamięć u wrażliwych dzieci. Drugi pobyt wspominam milej bo były odwiedziny, byłą też świetlica i inne dzieci na sali, więc było nawet i zabawnie jak się lepiej poczułam. Ale izolatka na zakaźnym dla małego dziecka - masakra!
Niemniej - przeżyłam i choć nie przepadam za szpitalami to jak trzeba, to nie mam problemu z tym, że trzeba iść do szpitala.

Dzieci są różne, tak jak dorośli - jedni są bardziej wrażliwi inni mniej. Widze to po przyjaciółkach - jedne strasznie przeżywają teraz to, że muszą w domch siedzieć, inne pomimo że grozi im utrata pracy, to nie panikują. Ale każdy ma prawo to przeżywać po swojemu i nie jest dla mnie gorszy dlatego, że bardziej sie denerwuje i nie ma tak, żeby po nim cos spłynęło.
I dziecko też jedno będzie uważać pobyt w szpitalu za atrakcje, a inne za tragedie. I nie mówmy, że to wszystko to tylko kwestia wychowania, bo widać nawet po bliźniętach jednojajowych jak potrawią mieć różną psychikę, temperament i wewnętrzną wrażliwość. Każdy organizm sobie inaczej radzi ze stresem..

Kiedyś oglądalam program o bliźniętach syjamskich, które są dalej połączone w dorosłości - i wlaśnie mnie wtedy zszokowało jaką mają rózną osobowosć i temperament. A wychowywane razem, wszystko robiące razem, każde doświaczenie życiowe niby takie samo - a jednak różnie przez nie przeżywane. 2 dziewczyny np były połączone, nastolatki z których jedna była bardzo nieśmiała i wrażliwa, a druga ekstrawertyczna itd. Miały też rożne zainteresowania.


A co do życia od 1-ego o 1-ego u przedsiębiorców - jak miałam działalność jednoosobow to tak żyłam. Teraz mam etat i też tak żyję bo zarabiam mało i starcza tego na potrzeby bieżące, jakąś naprawę auta czy weta jak akurat wypadnie, na jakiegoś lekarza czasem no i tyle. Jestem w stanie odłożyć na wakacje - żeby odłożyć coś więcej to nie umiem, a naprawdę nauczyłam się żyć oszczędnie. Nie przeszkadza mi to póki co, ale myślę o tym żeby w przyszłości pójść do pracy, gdzie będę więcej zarabiać.... Za to obecnie jestem wśród tych, którym utrata pracy nie grozi - mam umowe na stałe w zoo, wiadomo że zoo jako budżetówka kase dostanie po kryzysie, nie będzie w tym roku planowanych podwyżek na które liczyłam, no ale trudno, przynajmniej jest stabilna pensja. Gorzej mają u nas ci co nie mają umów na stałe, a troche takich osób jest - jak kryzys potrwa długo to pewnie im nie przedłużą..
Jest różnica między wyjazdem na zieloną szkołę / kolonie / wycieczkę na pobytem w szpitalu. No to chyba nawet dla bezdzietnych jest oczywiste. Po pierwsze ilość opiekunów, którzy zajmują dzieciom czas - zajęcia, atrakcje. Po drugie obecność kolegów, wspólne zabawy. Nie wiem jak można to porównać do szpitalnego oddziału gdzie siedzisz non toper w łóżku, dookoła kilkoro średnio znajomych ci dzieci, pielęgniarki to nie opiekunki - przychodzą zrobić rzeczy często mało przyjemne albo zaprowadzić na badania. Do tego często właśnie mało przyjemne czy wręcz bolesne zabiegi. Serio próbujecie to porównać do wyjazdu na kolonię nawet w wieku lat 6-7 😉. I oczekujecie od dzieci takiego ogarnięcia jak przy wyjeździe kolonijnym? Przecież najczęściej one się tam znajdują nagle, często (szczególnie młodsze) kompletnie nie rozumieją dlaczego i ciężko im to wytłumaczyć. A do wakacji czy wycieczki to się miesiącami szykują. Trochę mnie jednak szokuje to porównanie.
espana, no to kiedy przyjdzie ten moment żeby to dziecko mogło samo poznać konsekwencje?
Zgodził się na wymianę, znał jej warunki. 8 lat to już dziecko, które rozumie konsekwencje swojego postępowania przecież?
Ja w wieku 8 lat to miałam już chłopaka, który odbierał  mnie z lekcji z niemieckiego i odprowadzał do domu  😁

edit: epk mnie wcale nie szokuje, jak trzeba iść do szpitala to trzeba.
Mi się tam w szpitalu podobało za każdym razem, bo to właśnie jak kolonia trochę: inne dzieci, nowi ludzie czyli lekarze i pielęgniarki. No może płukanie żołądka nie było miłe i jeszcze robił mi je czarnoskóry lekarz, a  30 lat temu to była jednak atrakcja nawet we Wrocku, ale finalnie przestałam wymiotować jak opętana po tym płukaniu, więc było skuteczne.
Ja też, woził mnie na rowerze  😁
Ale zrozum, że są różne poziomy wrażliwości i dziecko wychowywane bez znajomości asertywności i nieprzebojowe po prostu czuje się skrzywdzone. Ja byłam takim zahukanym dzieckiem, co w towarzystwie się nie odezwie, zbyt grzecznym i pamiętam jak koleżanka pożyczyła ode mnie pierścionek i go zniszczyła (nawet zniszczonego nie oddała). Dla mnie to był problem, ale byłam na tyle zahukana, że się nawet starszym nie poskarżyłam. A szkoda, bo może mama by coś wskórała.

edit: jeszcze porównując szpital do kolonii - na pierwszą kolonię pojechałam dużo później (bo chyba z 10 lat miałam, kl IV/V) niż do szpitala (8 lat, kl II), ale kolonia to była dla mnie trauma, pisałam żałosne listy, żeby mnie mama zabrała. W szpitalu było za to w dechę.
Perlica, ja jako dziecko - mniej więcej 5 / 6-letnie przesiedziałam w szpitalu ok. 3 tygodni. Na dodatek pod Łodzią bo to był jedyny na tamte czasy szpital w PL gdzie można było mnie zdiagnozować. Nie, nie miałam traumy po tym szpitalu choć bałam się straszliwie. Wiesz dlaczego? Bo ordynatorem na tamtym oddziale była przyjaciółka mojej przyszywanej "cioci" i pomimo, że rodzice nie mieli nawet jak mnie za bardzo odwiedzać (tata był wtedy na stałym wylocie u ruskich a mama miała w domu drugie 3-letnie dziecko) to wszyscy (zresztą z ogromnego polecenia pani ordynator) robili wszystko co się dało, żeby mnie wspierać. Ona zaglądała do mnie codziennie, co parę dni wpadała ta przyszywana ciocia (serio, jeździła z Wrocławia), czasem wpadały koleżanki tejże cioci przywożąc "prezenty z domu". I to było wszystko na polecenie pani ordynator, która mówiła, że trzeba zrobić wszystko, żebym po tym szpitalu i oddzieleniu nagłym od rodziców nie miała traumy właśnie - bo bolesne badania + odcięcie od rodziców to wg niej było za dużo. Inne dzieci nie miały tak fajnie - jak zaczynały szaleć / mocno przeżywać to podnoszono im barierki w małych łóżeczkach i tyle. To pamiętam, bo strasznie się tego bałam. Już byłam duuużo starsza, gdy wytłumaczono mi, że właśnie wg zaleceń pani ordynator stworzono mi "namiastkę wakacji". Niestety inne dzieci nie miały tego szczęścia. Co ciekawe było to 40 lat temu - ktoś już wtedy miał wiedzę, że to dla dzieci średnio dobre jest 😉.
kolebka, czyli rozumiem, że jesteś zdania, że tylko duże biznesy mają rację bytu? Duże korporacje czy sieciówki? Bierzesz pod uwagę, że to duże biznesy były kiedyś małe? Chciałabyś, aby teraz pozamykały się wszystkie małe sklepiki w Krakowie? 
W Szwajcarii mi się podoba podejście do wychowywania dzieci, bo się nikt nie cacka (czemu też jestem przeciwna, jak Perlica). Dziecko gania jak durne? Niech gania, wywali się, to zrozumie, żeby nie szaleć non stop. I placówki też taki "zimny wychów" wspierają, czytałam o sytuacji, że jakaś polska matka odprowadzała dziecko do szkoły. I ją wezwali na pogadankę, że dziecko ma się uczyć samodzielności i odpowiedzialności i żeby przestała tak robić. Tutaj kilkulatki chodzą do szkoły same, te najmniejsze mają kamizelki i odblaski i tyle.
Ja też byłam super wrażliwe dziecko, też przerobiłam pobyt w szpitalu z widzeniem rodziców raz na tydzień, albo i rzadziej, i też było mi niefajnie i straszno. I mimo wszystko chwalę sobie takie "traumatyczne" (faktycznie straszna trauma, 3 miesiące z lajtową szkołą i z innymi dzieciakami zabawy cały dzień :P), bo mi to zaprocentowało mocno na dorosłość. Jak widzę ile osób ma depresję czy jakieś smutki wszelakie, to makabra, serio cenię sobie tę moją zdrową psychikę i dystans do świata i siebie i uważam, że dzieciństwo usiane różnymi uczuciami, nie tylko pozytywnymi, mnie wychowało na zdrowego człowieka.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 marca 2020 11:39
Ej to temat o korona, można się z tymi traumami dziecięcymi i wymianami zabawek przenieść do dzieciowego?
majek   zwykle sobie żartuję
25 marca 2020 12:08
A propos korony i rodziny krolewskiej to u nas Ksiaze Karol tez wlasnie otrzymal pozytywny wynik. 

W watku dzieciecym to tylko o mleku, cyckach i zabawkach, wozkach itd  i  nie da sie pogadac o starszych dzieciach (chociaz watek bardzo cenie), a watek przedszkolno-szkolny tez sie nie cieszy popularnoscia.. Dzieci tez czescia narodu. Ale dobra, ja ide tam ozywic watek...
Nie na taką koronę czekał  😁

edit:
W Polsce od 4-go marca przeprowadzono >22 tyś. testów. W samej Hiszpanii tylko dzisiaj do godziny 10-ej odnotowano 5 552 nowe przypadki. To oni dziennie robią więcej testów niż my przez 3 tygodnie.
dubel  😡
Ej to temat o korona, można się z tymi traumami dziecięcymi i wymianami zabawek przenieść do dzieciowego?


Ta watki dla dzieciatych, a tu lambadziary o wlasnym dziecinstwie gadaja 😁

Acz offtop jak cholera
epk, Jeśli wymagałaby tego sytuacja to tak by trzeba zrobić i tyle, nikt jeszcze nie umarł od płaczu, a od chorób zakaźnych już tak.
Jasne, że każdy by wolał być z rodziną, ale czasami są rzezy ważne i ważniejsze.

budyń, no właśnie o to mi chodzi, że dzieci poznają różne zachowania między rówieśnikami i uczą się budować relacje oraz to jak radzić sobie z problemem.
Czyli jeśli zdecyduje się na dziecko to musżę jednak do Szwajcarii  😂 albo na Wyspy Kanaryjskie, bo jak tam byłam to Polka pilotka , która prowadziła nam wycieczkę mówiła, że dzieci do szkoły idą w wieku 3 lat już ( wiadomo że to nie szkoła taka z 8h lekcji) i że rodzicie się zabijają żeby jego dziecko przyjęli  😉

Strzyga pełna racja z OT, ale do wątku dzieciowego to raczej się nie nadam, bo nie mam dziecka, a dwa przeczytałam tam opowieść jednej z revoltowiczkek o dziecku i stołówce w szkole, która sprawiła, że właśnie ja mam traumę, że takie rzeczy są możliwe ( czyli że dziecko wpada w histerię bo przyszło z grupą na obiad a ono nie je obiadów i się zanosi od płaczu bo nie wie co ma zrobić, na szczęście przyszła mama i je zabrała do domu 🤔wirek🙂
Przepraszam za  🚫 Już spadam  😀
Tak dyskusja podryfowała, już nie przesadzajcie, to nie forum elektrody :P
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
25 marca 2020 12:35
Szwajcaria ma najwiecej przypadków korony na mieszkańca, juz prześcignęli Włochy. Ale w Szwajcarii sie duzo testuje, drugie miejsce po Korei południowej.

W Polsce to śmieszne liczby...zielona wyspa 😉
A niedługo będzie jeszcze bardziej zielona, bo przecież wybory!



Czytam, czytam i nie wierzę w to, co czytam.

[quote author=Szalona😉 link=topic=103024.msg2918517#msg2918517 date=1585069161]
Ja jako matka nie wyobrażam sobie zostawienia dziecka w szpitalu samego, bez możliwości odwiedzin. Jest do dla mnie nie do pomyślenia.
[/quote]

Sorry, ale miniumum wyobraźni wystarczy, żeby rozumieć, że pozostawienie dziecka (będącego w takim wieku, że nie jest w stanie ogarnąć szczególnych okoliczności) bez osoby, która daje mu poczucie bezpieczeństwa i to na całe dnie, a potencjalnie tygodnie to jest tortura. I nie używam tego słowa z przesadą.


Serio nie wyobrażacie sobie, że zakaz odwiedzin to wybór mniejszego zła?  Naprawdę wolicie narażać własne dzieci na zarażenie, które może prowadzić do śmierci, niż zostawić dziecko samo?

Tak to działa w przyrodzie, od momentu urodzenia dziecka zmienia się wszystko - tak kompletnie, że ktoś, kto tego nie doświadczył po prostu nie jest w stanie zrozumieć potrzeby chronienia tego dziecka za wszelką cenę i wszelkimi sposobami.

Może wg tej teorii zarażenia innych (dzieci, dorosłych) kwalifikuje się jako nakaz przyrody “za wszelką cenę i wszelkimi sposobami”, ale zarażenie własnego dziecka nie przeczy potrzebie chronienia tego dziecka?  Lepiej nie mieć dziecka niż mieć dziecko po szpitalnej traumie?

Całe szczęście, że są ludzie, którzy nie boją się podejmować trudne i niepopularne decyzje. 



[quote author=Gienia-Pigwa link=topic=103024.msg2918807#msg2918807 date=1585139712]
Szwajcaria ma najwiecej przypadków korony na mieszkańca, juz prześcignęli Włochy. Ale w Szwajcarii sie duzo testuje, drugie miejsce po Korei południowej.

W Polsce to śmieszne liczby...zielona wyspa 😉
[/quote]
trusia, cały czas próbowałam to napisać, ale z mojej wypowiedzi nikt tego  nie wyłuskał  😉
Perlica, to ja jeszcze dodam, że mam dziecko. I wolę z traumą niż zmarłego bez traumy. Dziwna pewnie jestem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 marca 2020 12:52
Trusia, też to próbowałam napisać. Nieskutecznie niestety.
Ale tak to tylko tu zostawię:
klik
trusia, ale przecież jest sposób - matka może być z dzieckiem od początku. Nigdzie nie wychodzić poza oddział. Nie kontaktować się z nikim z zewnątrz. Ani się wtedy nie zarazi ani dziecka nie zarazi. No chyba, że zarażona była jak je przywiozła to niestety dziecko też jest. Takie możliwości dają szpitale niektóre.
Serio wierzycie w to, że 3 letnim dzieckiem będzie się miał czas zaopiekować personel szpitala w momencie gdy nie miał się jak zaopiekować leżącą niewidomą kobietą i opiekowały się nią osoby obce? Dorosłemu wytłumaczysz, że ma wenflonu nie wyrywać. A dziecko co? Powiążesz? Do tego służą rodzice na oddziałach.  6-latek a 3 latek to jest ogromna różnica.
Dobra, koniec off top. Zresztą sensu to nie ma.
kolebka, czyli rozumiem, że jesteś zdania, że tylko duże biznesy mają rację bytu? Duże korporacje czy sieciówki? Bierzesz pod uwagę, że to duże biznesy były kiedyś małe? Chciałabyś, aby teraz pozamykały się wszystkie małe sklepiki w Krakowie? 


Gdzie to napisałam ? Zadałam po prostu pytanie dotyczące opłacalności biznesu, gdzie 80% czasu zarabiamy na sam czynsz. I nadal nie widzę sensu we własnej działalności na granicy przetrwania, bo tak samo można żyć na etacie - a bez papierów, faktur, składek itp

smarcik nadal pjona dla Ciebie  :kwiatek:
Żadnych wyborów w maju nie będzie, moim zdaniem. Trzymanie tego w zawieszeniu to taka zasłona – żeby trochę mniej mówić o problemie państwa z epidemią. I o różnych nowatorskich sposobach organizowania pracy sejmu na przykład. I naszego życia. Problem tylko, że na przygotowania do wyborów, które się nie odbędą w tym terminie, namarnuje się pieniędzy. Ale to też nie do końca na ten wątek, jak wspomnienia szpitalne z dzieciństwa.

Tymczasem jakieś rozmowy u mnie na klatce. Podchodzę do wizjera. Najpierw nic, a potem widzę, jak pani w średnim wieku prowadzi staruszkę po schodach. Konieczność pomocy, rozumiem. Ale żadna z pań nie ma rękawiczek chociażby. Nie mówiąc o masce czy choćby szaliku na twarzy. Kontakt bliziutki, trzymanie się poręczy. Takie pomaganie-niekoniecznie-pomaganie 🙁
trusia, nikt nie pisze o kaprysie odwiedzin u dziecka. czytaj więcej niż wyrywki, zanim się do kogoś przypieprzysz.
Żadnych wyborów w maju nie będzie, moim zdaniem. Trzymanie tego w zawieszeniu to taka zasłona – żeby trochę mniej mówić o problemie państwa z epidemią. I o różnych nowatorskich sposobach organizowania pracy sejmu na przykład. I naszego życia. Problem tylko, że na przygotowania do wyborów, które się nie odbędą w tym terminie, namarnuje się pieniędzy.


No nie byłabym tego taka pewna... Skoro w środku epidemii mogły się odbyć wybory uzupełniające do gmin mimo, że większość (łącznie z zarządami gmin) wnioskowała o przełożenie..
ekhem, i nawzajem. Ja nie napisałam o kaprysie, o a wyborze mniejszego zła. Widocznie dla ciebie to jest kaprys. I ja się nie przypieprzyłam, jak to kulturalnie napisałaś, tylko wyraziłam swoje zdziwienie, jak można tak mało rozumieć.

Edit:
poprawiłam nicka
No brakiem zrozumienia to ty się popisała wybitnie, bo nie mówimy tu w ogóle o odwiedzinach, tylko o stałym przebywaniu rodzica z dzieckiem, które bez tego rodzica nie jest w stanie funkcjonować. Zrobiłaś tym samym off top do off topa, jeszcze personalnie do mnie zaadresowany.
trusia, ja ci gdzieś napisałam, że się przypieprzyłaś? Ty patrzysz co czytasz i komu odpowiadasz? Zluzuj!
FurryMouse, ale to jednak była mała skala.

W artykule z New Scientist tekst o bezobjawowych i zarażających. Z liczbami. Konieczności są zrozumiałe, ale zauważyłam wczoraj na FB dużo rozważań, jak obejść ograniczenie przemieszczania się.

Dane z różnych miejsc trochę się różnią (wiadomo, różnie też się bada), ale np. w jednym z chińskich miast 86 procent ludzi z potwierdzonym koronawirusem miało zero objawów lub słabe objawy. W innym mieście wyszło im, że co prawda bezobjawowi są o połowę mniej zaraźliwi, to można im przypisać 79 procent wszystkich zarażeń (bo takich ludzi jest więcej plus są bardziej "ruchliwi"😉. W jednym z miasteczek w północnych Włoszech 60 procent tych, u których wykryto wirusa, w ogóle nie miało objawów. Jedno z chińskich badań sugeruje, że zaczyna się zarażać na 2 i pół dnia przed wystąpieniem objawów, a nabardziej – na 15 godzin przed objawami. Zdrowy też czasem kaszlnie, kichnie, parsknie śmiechem z plunami, dotknie ręką twarzy, ust, a potem wspólnych przedmiotów, niektórzy nie umyją rąk po toalecie. A wirus sobie poczeka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się