stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Demonizujesz konie po Chacco Blue.

Ja po sobie moge powiedzieć , ze wiele problemów jakie kiedys mnie kiedyś dotkneły w temacie koni, byly tylko i wylacznie problemami spowodowanymi moimi brakami wiedzy, umiejetności, doswiadczenia i techniki.
I bylam nawet kiedys durnym naturalsem ( serio ), wlasnie dlatego ze wielu rzeczy nie potrafilam normalnie, poprawnie zrobic.
I tez lapalam koniki godzine na padoku i przypisywalam im nadzwyczajne cechy, uczlowieczałam i plasalam po teczy. I to bylo spoko z fajnym, bezproblemowym, ulozonym wczesniej przez kogos koniem.
Teraz juz wiem ze konie nie sa nadzwyczajne. One sa mega proste. Potrzebuja zarcia, biegania, kumpli, rutyny i konsekwencji.
KaNie, to znaczy ?
Takie mam doświadczenia i znam inne znacznie łatwiejsze linie.
Wszystkie  z jakimi ja miałam kontakt były wymagające, obecnie chodzą Grand Prix, ale gdyby nie były w rękach profesjonalistów to źle by się to skończyło. Zresztą do dziś konie te mają jakieś "specjalności " ale jak koń chodzi wysoko z powodzeniem to wszystko się wybacza.
Po prostu znam setki koni po Chacco i w wiekszosci to byly normalne konie. Zryte byly po polaczeniu z niektorymi trudnymi liniami. Chacco Blue x Balou itp. I znam te zarowno mlode,jak i teraz chodzace GP.
Przy czym nie znam zbyt wielu koniu na poziomie GP normalnych, latwych w prowadzeniu itp, bez wzgledu na rodowod. Uwazam ze jak kon jest misiem tulakiem to nie bedzie koniem na GP.

Teraz juz wiem ze konie nie sa nadzwyczajne. One sa mega proste. Potrzebuja zarcia, biegania, kumpli, rutyny i konsekwencji.


😍 😍 😍

To się nadaje na podpis w bio🙂 serio.

Mi brakuje konsekwencji ze strachu często. Aktualnie spotęgowane od razu myślą z tyłu głowy: "O rany SOR zajeba..y".
Choć na początku sobie bardzo sprytnie do każdej pierdoły dorabiałam teorie, a to, że ten koń to tylko musiał być wcześniej w hali jeżdżony, a to, że mało ludzi widywał chyba...
Tylko realnie I CO Z TEGO nawet gdy tak było. Niczego to nie zmienia. Kiedyś było tak, a teraz ma być tak- i trzeba pokazać i wymagać. A to, że czasem fizycznie ciężko wymagać to inna sprawa - dochodzi technika i umiejętności.

Czasem mam wrażenie, że "rodowody" to raczej predyspozycje a nie wyrok. Wszystko zależy od pracy i traktowania właśnie (konsekwencji za młodu).


Muchozol- może to zabrzmi brutalnie ale ja mam inne niż ty widzenie sprawy na temat relacji człowiek-koń.
Mam swojego konia nie do sportu. Mam go do "posiadania konia", do jeżdżenia. Uważam, że moja chęć posiadania (i jeżdżenia na nim) nie jest bardziej próżna czy różna niż chęć posiadania konia przez kogoś do "kochania" go. jedno i drugie to zaspokajanie naszych ludzkich zawołań ego.

Mój koń nie jest i nie ma być moim przyjacielem. Nie jest mi w stanie doradzić, pomóc zająć się dziećmi, nie przenocuje mnie gdybym miała rodzinne problemy. Za to jest moim partnerem w podróży jeździectwo.
Jakkolwiek jeździectwo nie byłoby piękne, to zawsze tylko jeden jest na górze. Owszem, nie zawsze musi twardo rozkazywać i im dłużej "się znamy" tym mniej rozkazów trzeba. Ale w sytuacjach nowych - tylko jeden "byt" z tego zespołu może podjąć decyzję. Jeśli drugi ma inne zdanie i owszem, warto to wiedzieć, ale nie zawsze można/nalezy tego słuchać.
Mam świadomość tego, jaka, jako na jeźdźcu, ciąży na mnie odpowiedzialność. Nie mówię o odpowiedzialności właściciela (karmić, leczyć, padokować itd.) Na mnie ciąży odpowiedzialność taka, aby każdy ruch pod siodłem, który egzekwuję prowadził konia w zdrowie i długie życie. I tyle. Jego "wdzięczność" i nasze "partnerstwo" może dotyczyć tylko tej sfery.
Jakiekolwiek inne relacje, przyjaźnie, antypatie mój koń musi sobie zapewnić z przedstawicielami swojego gatunku.

Więc jeśli mój koń trzęsie się ze strachu na myjce, aż mu noga lata to owszem, czasem muszę obok tej myjki najpierw dłużej postać, ale nie jest to nacechowane żadnym mistycyzmem- to zwykłe przyzwyczajanie. Ale czasem wręcz przeciwnie, pomimo chęci stania okazywanej przez mojego konia, ja jako ten na górze, muszę zadecydować, że teraz idziemy bo tak. I to nie jest potem dla konia żadna trauma- bo nie ma ze mną relacji innych niż te, że ma być posłuszny. Traumy, sympatie i antypatie to z kolegą na padoku.


Moja obecna szefowa jest dobrym przykladem, do tego watku. Ona swoje konie kocha nad zycie. A jak ma jakiegos ulubionego, to już w ogole tecza i jednorozce.
I pokochala moja 4 letnia kasztanke. Konia jeszcze zielonego, ale super spokojnego, dajacego fantastyczne odczucia pod siodlem. No ale wiadomo, to jest koń, mlody, niedoswiadczony.
I np. 3 dni temu jestesmy w terenie. Ja na mojej dzikiej 4 latce, a ona na 4 letniej kasztance. Kasztanka to oaza spokoju, gniadej za to przepalaja sie styki non stop, ale w terenie jest bezpieczna,  mimo ze szybka.
Postanowilysmy zagalopowac, na mega dlugim polu pod dosyc stroma gore. Nawet jakby nas te konie poniosly, to i tak by sie na koncu zmeczyly i zatrzymaly.
Galopowalam dosyc konkretnym,ale spokojnym tempem. Jej kasztanka byla 2 wiec trzymala sie swojej gniadej kolezanki blisko. Na szczycie gorki zobaczyly dzikie zwierzeta. Kasztanka sobie lekkim lukiem pogalopowala w bok i tyle.
Okazalo sie ze z relacji szefowej kasztanka byla dzika. Poniosla, nie bylo kontroli, sploszyla sie i nie slucha. Powodow bylo wiele, kielzno, poje***ni motocyklisci ktorych bylo slychac, za duzo zarcia, brak respektu dla jezdzca, grzybiarze, ptaki, pogoda, wiatr itp.
A powod byl jeden. Kon jest mlody. Galopowal za swoja kolezanka z padoku i byc moze trzymany na chama za morde troche sie zestresowal, bo nigdy wczesniej nikt tak nie zrobil.
Szefowa oczekiwala od 4latki, ze pojedzie sobie galopem z nozki na nozke, jak to robila na swoim 12letnim walachu. Ze ja na swoim koniu moge jechac dzidą, a ona sobie tam zrobi piekny galop na kontakcie.,na luziku, na w pełni skupionym na niej koniku.
I gdyby nie to, ze przedyskutowalysmy temat i po raz kolejny jej uswiadomilam,ze kon jest super fajny, ale to nadal dziecko,ktore trzeba zrozumiec, to pewnie dzis kobyła bylaby na jakiejsc wyciszajacej diecie, z nowym wedzidlem i z lonzowaniem przed wsiadaniem. Gdzie ten kon nie zrobil nic zlego. Byl po prostu mlodym, niedoswiadczonym zwierzakiem. A moja szefowa pomimo wielu lat posiadania koni, jezdzi na tak mlodym koniu 1 raz w zyciu i zwyczajnie traktuje tego konia, jak doroslego, ulozonego zwierzaka.
I gdyby sama miala trenowac tego konia od poczatku, to prawdopodobnie bylby to kon bez respektu itp. 
Muchozol, ale to nie o to chodzi, że w tych handlowych stajniach źle traktuje się konie, ale o to, że dzięki temu, że zajmują się nimi fachowcy, którzy wiedzą jak to zrobić i nie boją się koni- nikt nie tworzy „specjalnych przypadków”. Z moich doświadczeń, tak samo jak pisze xxagaxx,, konie „specjalne”, „problematyczne” tworzą zakochane w nich właścicielki. Jak taki „trudny” koń trafia w profesjonalne rece- to nagle okazuje się, ze jest to zupełnie normalny koń, bez żadnych trzasków.
Nawet super-fachowiec jak nie ma czasu, bo ma x koni do roboty na nic się nie zda.
I taki przykładzik dlaczego konie w rękach "profesjonalistów" są "normalne":
Znajoma kupiła konia w renomowanej stajni, super trenerzy, koń extra, super zrobiony (stajnia poza granicami naszego kraju). Koń dosyć szybko zaczął być płochliwy, więc się odezwała do tamtejszego super-trenera o co chodzi. Trener jej powiedział, że koń się nie będzie niczego bał jak się będzie jej bardziej bał niż strachów.
I bylam nawet kiedys durnym naturalsem ( serio ), wlasnie dlatego ze wielu rzeczy nie potrafilam normalnie, poprawnie zrobic.
I tez lapalam koniki godzine na padoku i przypisywalam im nadzwyczajne cechy, uczlowieczałam i plasalam po teczy. I to bylo spoko z fajnym, bezproblemowym, ulozonym wczesniej przez kogos koniem.
Teraz juz wiem ze konie nie sa nadzwyczajne. One sa mega proste. Potrzebuja zarcia, biegania, kumpli, rutyny i konsekwencji.

Ja tam wolę łapać konia i cały dzień jak koń tego potrzebuje. Ale mam ten komfort, że mogę naprawdę słuchać mądrych ludzi, którzy mówią, że koniowi trzeba dać tyle czasu ile potrzebuje, a nie jakoś się usprawiedliwiać, że durny naturals, że coś i wrzucać konie do jednego wora. Jak mam taką możliwość z każdym koniem pracować inaczej, bo są różne i wymagają różnych metod, to to robię.
Muchozol- może to zabrzmi brutalnie ale ja mam inne niż ty widzenie sprawy na temat relacji człowiek-koń.
Mam swojego konia nie do sportu. Mam go do "posiadania konia", do jeżdżenia. Uważam, że moja chęć posiadania (i jeżdżenia na nim) nie jest bardziej próżna czy różna niż chęć posiadania konia przez kogoś do "kochania" go. jedno i drugie to zaspokajanie naszych ludzkich zawołań ego.

Mój koń nie jest i nie ma być moim przyjacielem. Nie jest mi w stanie doradzić, pomóc zająć się dziećmi, nie przenocuje mnie gdybym miała rodzinne problemy. Za to jest moim partnerem w podróży jeździectwo.
Jakkolwiek jeździectwo nie byłoby piękne, to zawsze tylko jeden jest na górze. Owszem, nie zawsze musi twardo rozkazywać i im dłużej "się znamy" tym mniej rozkazów trzeba. Ale w sytuacjach nowych - tylko jeden "byt" z tego zespołu może podjąć decyzję. Jeśli drugi ma inne zdanie i owszem, warto to wiedzieć, ale nie zawsze można/nalezy tego słuchać.
Mam świadomość tego, jaka, jako na jeźdźcu, ciąży na mnie odpowiedzialność. Nie mówię o odpowiedzialności właściciela (karmić, leczyć, padokować itd.) Na mnie ciąży odpowiedzialność taka, aby każdy ruch pod siodłem, który egzekwuję prowadził konia w zdrowie i długie życie. I tyle. Jego "wdzięczność" i nasze "partnerstwo" może dotyczyć tylko tej sfery.
Jakiekolwiek inne relacje, przyjaźnie, antypatie mój koń musi sobie zapewnić z przedstawicielami swojego gatunku.

Więc jeśli mój koń trzęsie się ze strachu na myjce, aż mu noga lata to owszem, czasem muszę obok tej myjki najpierw dłużej postać, ale nie jest to nacechowane żadnym mistycyzmem- to zwykłe przyzwyczajanie. Ale czasem wręcz przeciwnie, pomimo chęci stania okazywanej przez mojego konia, ja jako ten na górze, muszę zadecydować, że teraz idziemy bo tak. I to nie jest potem dla konia żadna trauma- bo nie ma ze mną relacji innych niż te, że ma być posłuszny. Traumy, sympatie i antypatie to z kolegą na padoku.

Ale tu nikt nie robi mistycyzmu 😲. Jeden będzie chciał ganiać konia (co u mojego nie zadziałało), inny se postoi. To, że ktoś ma cierpliwość i czas postać nie znaczy, że jego koń jest jakimś rozpieszczonym dziadem. Jak chcesz pogadać o pracy z cwaniaczkiem, to taki jest drugi koń. Swoją drogą to bardzo ciekawe doświadczenie dla mnie oglądać pracę z koniem, który boi się facetów i bata, a za chwilę pracę z kombinatorem. I w jednym i drugim przypadku cel ten sam - ma robić co człowiek każe - ale jak różne metody, sposób pracy.
vissenna   Turecki niewolnik
29 marca 2020 12:11
Po prostu znam setki koni po Chacco i w wiekszosci to byly normalne konie. Zryte byly po polaczeniu z niektorymi trudnymi liniami. Chacco Blue x Balou itp. I znam te zarowno mlode,jak i teraz chodzace GP.
Przy czym nie znam zbyt wielu koniu na poziomie GP normalnych, latwych w prowadzeniu itp, bez wzgledu na rodowod. Uwazam ze jak kon jest misiem tulakiem to nie bedzie koniem na GP.


Będę nudna, bo ja się zazwyczaj z KaNie zgadzam.
Koń sportowy na na prawdę duże rzeczy to trochę inny poziom świadomości. One wszystkie są mega reaktywne. Bywają bardziej nieprzewidywalne lub mniej. Chyba jedyny misio jakiego spotkałam na poziomie GP to duński Little Rock. Był super przyjemnym koniem do jazdy i pracy z nim. Ale nadal był ogierem i był super delikatny.

W sumie dwie jedyne linie które są dla mnie bardziej specyficzne to Sandro i Cornety.

Cornety nietrzymane twardą ręką (zwłaszcza ogiery) potrafią być złośliwe, sprawdzające swoją pozycję i kwestionujące wszystko. A bierze się to ich ciekawości, silnego charakteru i nudy. One lubią jak im się daje dużo do myślenia i są świetne w kombinowaniu.

Sandro (zarówno skoczki jak i ujeżdżeniowce) to konie wręcz nadwrażliwe. Przy zajeżdżaniu potrafią się zachowywać jakby kazano im w ogień skoczyć. Odbrykują albo odkwikują na łydki. A z drugiej strony konie potrzebujące więcej uwagi i "swojego" człowieka".


Muchozol ja nie wiem jakie Ty masz pojęcie o stajniach sportowych...  🤔 Może w tych "P klasa na regionalce" tak jest.
Pracowałam w wielu miejscach. I ausbildung i typowo sport na poziomie top (zawody LGCT) nikt tam nie ma w programie krzywdzenia koni!
Z drugiej strony czy byłaś kiedyś jako uczestnik na dużych zawodach? Takich z cyklu LGCT gdzie czasem trzeba czekać na możliwość treningu konia do 2 w nocy żeby było miejsce na arenach? Setki ludzi, koni... W takich sytuacjach MUSISZ mieć konia pod kontrolą. Ja się ie czaiłam i jesli wiedziałam, że dany koń jest ogierem albo jest cień szansy na szajbę to zawsze używałam koca albo łańcuszka. I nie po to, by się pastwić nad koniem. Koń musi mieć jasno wytyczone granice bo inaczej go w takiej zadymie nie opanujesz.
Dla mnie takie myślenie, że wysoki sport i zawodowcy to kaci bierze się właśnie stąd, że wielu jeźdźców rekreayjnych nie rozumie różnicy pomiędzy na prawdę reaktywnymi końmi i ty, że w takim środowisku profesjonalista nie pozwoli sobie na niesubordynację konia. Profesjonalny jeździec czy groom reaguje szybko i stanowczo i właśnie... profesjonalnie. Zamiast godzinnych zabaw z carrot stickiem - szybkie i jane wyjaśnienie sytuacji. Od tego zależy bezpieczeństwo siebie i innych.
KaNie, ja i mój złamany palec pozostajemy jednak przy opinii, że Chacco nie są najłatwiejsze.
Mamy w PL trochę koni chodzących GP i to nie jest tak, że wszystkie są walnięte, jedne są jezdne bardziej, drugie mniej i tyle.
Logiczne, że konie startujące mają inną formę , charakter i możliwości niż rekreanty,  ale wśród koni startujących też można wyróżnić te bardziej i mniej wymagające. A wiadomo,że jak w PL mamy konia przyjemnie łatwego z możliwościami to za chwilę leci do USA.
Muchozol ja nie wiem jakie Ty masz pojęcie o stajniach sportowych...  🤔 Może w tych "P klasa na regionalce" tak jest.
Pracowałam w wielu miejscach. I ausbildung i typowo sport na poziomie top (zawody LGCT) nikt tam nie ma w programie krzywdzenia koni!
Z drugiej strony czy byłaś kiedyś jako uczestnik na dużych zawodach? Takich z cyklu LGCT gdzie czasem trzeba czekać na możliwość treningu konia do 2 w nocy żeby było miejsce na arenach? Setki ludzi, koni... W takich sytuacjach MUSISZ mieć konia pod kontrolą. Ja się ie czaiłam i jesli wiedziałam, że dany koń jest ogierem albo jest cień szansy na szajbę to zawsze używałam koca albo łańcuszka. I nie po to, by się pastwić nad koniem. Koń musi mieć jasno wytyczone granice bo inaczej go w takiej zadymie nie opanujesz.
Dla mnie takie myślenie, że wysoki sport i zawodowcy to kaci bierze się właśnie stąd, że wielu jeźdźców rekreayjnych nie rozumie różnicy pomiędzy na prawdę reaktywnymi końmi i ty, że w takim środowisku profesjonalista nie pozwoli sobie na niesubordynację konia. Profesjonalny jeździec czy groom reaguje szybko i stanowczo i właśnie... profesjonalnie. Zamiast godzinnych zabaw z carrot stickiem - szybkie i jane wyjaśnienie sytuacji. Od tego zależy bezpieczeństwo siebie i innych.

A Schockemohle to stajnia sportowa w regionalkach P czy coś więcej? Ponoć fabryka, a konie są traktowane jak w fabryce - info od ludzi co tam byli i pracowali.
Nie wiem skąd doszłaś, że wysoki sport to kaci - ale ok 😁.
Różnica między nami jest taka, że ja na zawody, gdzie są treningi o 2 w nocy mam czas ile mi się zamarzy - nie ciśnie mnie pracodawca, sponsor, cokolwiek. I mogę do tego przygotowywać konia ile będzie potrzebował. Przecież nie pojadę z koniem, który nawet jest nie zajeżdżony, a u mnie od 3 tygodni 😂. Od tego do wspomnianych zawodów miną lata, jeśli uda się pojechać - jak nie to trudno 🙂.
vissenna   Turecki niewolnik
29 marca 2020 12:50
A Schockemohle to stajnia sportowa w regionalkach P czy coś więcej? Ponoć fabryka, a konie są traktowane jak w fabryce - info od ludzi co tam byli i pracowali.
Nie wiem skąd doszłaś, że wysoki sport to kaci - ale ok 😁.


Tak się składa, że ja też znam ludzi z Schocko. Byłam zarówno w Lewitz jak i Muhlen.

Schocko (zwłaszcza Levitz) to ogromny przerób koni jak i ludzi. I to często ludzi o bardzo niskich umiejętnościach, którzy albo braki umiejętności próbują łatać agresją albo zwyczajnie trening uznają za znęcanie, bo dotąd patatajowali na jednorożcach za stodołą.
Nie wiem jako kto pracowali Twoi znajomi, ale poza zajeżdżaczami to tam jest na prawdę niski poziom pracowników i ich pojęcia o treningu i sporcie. Może nie rozumieli co się dzieje i stad pojęcie, że działo się zło? Dlaczego? Bo dobry stajenny/groom nie pójdzie na taki "Przemiał" i umie sobie załatwić lepszą pracę za lepsze pieniądze.

Konie są traktowane jak w fabryce?  😎 😎 😎
No patrz, a ja pracując w małej stajni ausbildungowej w Bawarii miałam u siebie konia od Shocko (po Sandro tak btw), który został do nas wysłany, bo sobie nie radził w dużej stajni. I jakoś ktoś w tej fabryce stwierdził "Po ludzku!"  😎 żeby tego konia wysłał do mniejszej stajni. Ba! Nawet narazili się na większe koszta! A wszystko dla jednego konia... No, bezduszna ta fabryka koni.

Ja też mam znajomych w Schocko. Oni mówią, że tam jest ok i jedynie jest problem z pracownikami i ich umiejętnościami.
Ale to znowu, jak Twój, tylko dowód anegdotyczny. A to żaden dowód, więc nie widzę sensu by mówić o czymś czego nie widziałam a powiedzieli mi znajomi.

A to, co sama widziałam nijak ma się do tej mitycznej fabryki... 
Może lepiej nie słuchać znajomych.
Muchozol
Bazujesz na info od ludzi ktorzy tam byli, ale nie wiesz tak do konca jak tam jest.
Ja tam bylam 3 lata prawie. Moj maz 5. Oboje przyszlismy tam  z dupy murzyna, bo jest dokladnie tak jak pisze Viss. Moj maz jako luzak, ja jako mieso armatnie do zajezdzania. I mozesz sie tam nauczyc bardzo duzo pozytywnych rzeczy, ale mozesz tez traktowac konie kijowo i agresywnie.
Ale Schocko rozni sie od innych handlowek, bo to jest masowka. I mysle ze porownywanie tej stajni do innych jest totalnie bez sensu, bo to jedyna taka stajnia na swiecie ( tak mi sie wydaje ) .

Viss
Tyle ze oni wysylaja  w trening konie z potencjalem, ktore nie ogarniaja systemu. Te mniej zdolne maja mniej szczescia. Fabryka ma swoje jasne i bardzo ciemne strony niestety.

Perlica
Mnie kiedys klacz SP zlamala reke w 8 miejscach. Mam z marszu stwierdzic ze to nie sa łatwe konie? Shit happens.
Raczej nie jedyna. Wspomniana znajoma (ta co koń ma się bardziej bać jej niż strachów) to nie od Schockemohle.
Inny przykład - przez znaną, lubianą i poważaną użytkowniczkę (słusznie, bo ma ogrom wiedzy) była polecana dziewczyna do początkowej roboty z końmi, dajmy na to X. X ma podejście do zajazdki i pierwszych wsiadań - wymęczyć konia, żeby nie miał siły walczyć. Ja tam wolę, żeby nie miał ochoty walczyć.
Podaj mi nazwe prosze stajni, w ktorej jest taka ilosc koni, ludzi, rodzi sie 1500 zrebakow rocznie i jest tyle top ogierow w katalogu?
Chodzi mi o podejście typu przemiał.
vissenna   Turecki niewolnik
29 marca 2020 13:39
Raczej nie jedyna. Wspomniana znajoma (ta co koń ma się bardziej bać jej niż strachów) to nie od Schockemohle.
Inny przykład - przez znaną, lubianą i poważaną użytkowniczkę (słusznie, bo ma ogrom wiedzy) była polecana dziewczyna do początkowej roboty z końmi, dajmy na to X. X ma podejście do zajazdki i pierwszych wsiadań - wymęczyć konia, żeby nie miał siły walczyć. Ja tam wolę, żeby nie miał ochoty walczyć.


A ja wolę żeby było bezpiecznie. A do tego szanuję czas swój i swojego pracodawcy.
Jeśli mogę wymęczyć konia lonżowaniem i później bezpiecznie go dosiąść, to nie wiedzę tu problemu. Koniowi krzywda się nie dzieje od biegania a ja nie muszę biegać godzinami za efektem który jest taki sam - zajeżdżony koń. Jeśli nie ma w tym agresji to koń nadal będzie chętny do wspópracy, bo szybko ogarnie, że nic mu się złego nie dzieje.
Można przygotowywać konia do wsiadania i miesiącami jak się ma jednego i czas na to. Ale jak się ma do zajeżdżenia kilka koni to dużo łatwiej go przebiegać. I nie, nie dlatego, żeby nie walczył, ale dlatego, że z nadmiaru energii i emocji tworzą się końskie głupie pomysły. A ja nadal cenie moją głowę wyżej niż fakt, że koń się zmęczył. Poza tym, zmęczenie konia nie jest żadnym znęcaniem...  🙄
Muchozol
Sek w tym , ze Ty na prawde nie rozumiesz jak wyglada praca w stajni typu Schocko ( i jak jest prowadzony kon ) , a jak jest w innych handlowkach. Serio nie masz bladego pojecia o czym mowisz. Byc moze dlatego ze bazujesz na zaslyszanym info.
vissenna   Turecki niewolnik
29 marca 2020 13:52
Chodzi mi o podejście typu przemiał.


Znam stajnie handlowe, gdzie koni jest 20 i też jest podejście typu przemiał...  😁

Zastanawia mnie jednak Twoja logika...
Użyjmy analogii... Dostajesz nówkę samochód rajdowy, taki że wiesz, że jak tylko go opanujesz to wygrywasz wszystkie wyścigi. Drogi samochód.
Po czym masz ten samochód gdzie, mechanika nie odwiedzasz, kopiesz opony ze złości, biegi zmieniasz jak chcesz i żużlujesz go na ręcznym na osiedlowym parkingu. Jak szybko Ci się ten samochód posypie, jak szybko stracisz szansę na zwycięstwa?

Podobnie jest z koniem sportowym. To są duże pieniądze i inwestycja. NIKT nie chce ich stracić. Błędów w końskich podstawach i jego psychice często nie da się wymazać. Dlaczego ktoś świadomie miałby się zgadzać na takie traktowanie konia? Obojętnie czy ktoś się troszczy o konia jako istotę czy o zwierzę inwestycje, W niczyim interesie jest znęcanie się nad nim! 
Parcowałam w tym biznesie, w na prawdę topowych stajniach i nigdy nie widziałam znęcania się nad koniem, bo każdy wie, że dobrostan musi być zachowany by taki zwierzak odniósł sukces.
Wszelkie dziwne, brutalne metody treningowe widziałam w większości w PL, w stajniach za stodołą albo pseudosportowych. W większości w wykonaniu trenerów "starej gwardii" albo samozwańczych guru o wiedzy niższej niż IQ ślimaka. Ludzi którzy nazywali siebie profesjonalistami a byliby wyśmiani przez zawodowców z Schocko...

Osobną grupką były zwichrowane psychicznie konie od pseudonaturalsów i ludzi z odczaprakowym zapaleniem mózgu...  I jakoś dziwnie tutaj trudniej było pracować mi z takimi końmi niż z tymi sportowymi, od profesjonalistów...  😎
[quote author=Karmelita link=topic=7002.msg2919585#msg2919585 date=1585468936]Muchozol, ale to nie o to chodzi, że w tych handlowych stajniach źle traktuje się konie, ale o to, że dzięki temu, że zajmują się nimi fachowcy, którzy wiedzą jak to zrobić i nie boją się koni- nikt nie tworzy „specjalnych przypadków”. Z moich doświadczeń, tak samo jak pisze xxagaxx,, konie „specjalne”, „problematyczne” tworzą zakochane w nich właścicielki. Jak taki „trudny” koń trafia w profesjonalne rece- to nagle okazuje się, ze jest to zupełnie normalny koń, bez żadnych trzasków.
Nawet super-fachowiec jak nie ma czasu, bo ma x koni do roboty na nic się nie zda.
I taki przykładzik dlaczego konie w rękach "profesjonalistów" są "normalne":
Znajoma kupiła konia w renomowanej stajni, super trenerzy, koń extra, super zrobiony (stajnia poza granicami naszego kraju). Koń dosyć szybko zaczął być płochliwy, więc się odezwała do tamtejszego super-trenera o co chodzi. Trener jej powiedział, że koń się nie będzie niczego bał jak się będzie jej bardziej bał niż strachów.
I bylam nawet kiedys durnym naturalsem ( serio ), wlasnie dlatego ze wielu rzeczy nie potrafilam normalnie, poprawnie zrobic.
I tez lapalam koniki godzine na padoku i przypisywalam im nadzwyczajne cechy, uczlowieczałam i plasalam po teczy. I to bylo spoko z fajnym, bezproblemowym, ulozonym wczesniej przez kogos koniem.
Teraz juz wiem ze konie nie sa nadzwyczajne. One sa mega proste. Potrzebuja zarcia, biegania, kumpli, rutyny i konsekwencji.

Ja tam wolę łapać konia i cały dzień jak koń tego potrzebuje. Ale mam ten komfort, że mogę naprawdę słuchać mądrych ludzi, którzy mówią, że koniowi trzeba dać tyle czasu ile potrzebuje, a nie jakoś się usprawiedliwiać, że durny naturals, że coś i wrzucać konie do jednego wora. Jak mam taką możliwość z każdym koniem pracować inaczej, bo są różne i wymagają różnych metod, to to robię.
Muchozol- może to zabrzmi brutalnie ale ja mam inne niż ty widzenie sprawy na temat relacji człowiek-koń.
Mam swojego konia nie do sportu. Mam go do "posiadania konia", do jeżdżenia. Uważam, że moja chęć posiadania (i jeżdżenia na nim) nie jest bardziej próżna czy różna niż chęć posiadania konia przez kogoś do "kochania" go. jedno i drugie to zaspokajanie naszych ludzkich zawołań ego.

Mój koń nie jest i nie ma być moim przyjacielem. Nie jest mi w stanie doradzić, pomóc zająć się dziećmi, nie przenocuje mnie gdybym miała rodzinne problemy. Za to jest moim partnerem w podróży jeździectwo.
Jakkolwiek jeździectwo nie byłoby piękne, to zawsze tylko jeden jest na górze. Owszem, nie zawsze musi twardo rozkazywać i im dłużej "się znamy" tym mniej rozkazów trzeba. Ale w sytuacjach nowych - tylko jeden "byt" z tego zespołu może podjąć decyzję. Jeśli drugi ma inne zdanie i owszem, warto to wiedzieć, ale nie zawsze można/nalezy tego słuchać.
Mam świadomość tego, jaka, jako na jeźdźcu, ciąży na mnie odpowiedzialność. Nie mówię o odpowiedzialności właściciela (karmić, leczyć, padokować itd.) Na mnie ciąży odpowiedzialność taka, aby każdy ruch pod siodłem, który egzekwuję prowadził konia w zdrowie i długie życie. I tyle. Jego "wdzięczność" i nasze "partnerstwo" może dotyczyć tylko tej sfery.
Jakiekolwiek inne relacje, przyjaźnie, antypatie mój koń musi sobie zapewnić z przedstawicielami swojego gatunku.

Więc jeśli mój koń trzęsie się ze strachu na myjce, aż mu noga lata to owszem, czasem muszę obok tej myjki najpierw dłużej postać, ale nie jest to nacechowane żadnym mistycyzmem- to zwykłe przyzwyczajanie. Ale czasem wręcz przeciwnie, pomimo chęci stania okazywanej przez mojego konia, ja jako ten na górze, muszę zadecydować, że teraz idziemy bo tak. I to nie jest potem dla konia żadna trauma- bo nie ma ze mną relacji innych niż te, że ma być posłuszny. Traumy, sympatie i antypatie to z kolegą na padoku.

Ale tu nikt nie robi mistycyzmu 😲. Jeden będzie chciał ganiać konia (co u mojego nie zadziałało), inny se postoi. To, że ktoś ma cierpliwość i czas postać nie znaczy, że jego koń jest jakimś rozpieszczonym dziadem. Jak chcesz pogadać o pracy z cwaniaczkiem, to taki jest drugi koń. Swoją drogą to bardzo ciekawe doświadczenie dla mnie oglądać pracę z koniem, który boi się facetów i bata, a za chwilę pracę z kombinatorem. I w jednym i drugim przypadku cel ten sam - ma robić co człowiek każe - ale jak różne metody, sposób pracy.
[/quote]

No i znowu- Ty się oburzasz, a ja się w zasadzie z twierdzeniem Trenera zgadzam. Tylko Ty je interpretujesz tak, ze on napewno się nad tymi końmi znęca, a ja rozumiem, ze tu w ogole nie chodzi o przemoc, ale o to, ze im mniej koń szanuje swojego jeźdźca, tym bardziej się płoszy, rozgląda i odskakuje. Proste 😉
vissenna mnie też Twoja logika zastanawia - ja piszę, że wolę jak koń nie chce zrzucić, a Ty, że wolisz żeby było bezpiecznie 🤔. To jak to jest jak koń nie chce zrzucić?
Nawet napisałaś dokładnie o co mi chodzi, ale z telefonu mi ciężko cytować.
Co do drugiego postu - znam konie wysokiej klasy traktowane jak maszyny - i wygrywają. Więc podejście typu przemiał się sprawdza, a przy nim jest więcej kasy.
KaNie, kolejnym przykładem był CQ Jarka, chyba każdy pamięta jak J. leżał za bandą w Lesznie 😉

Nawet gdzieś na Świecie Koni był artykuł o samym ogierze,  także było podkreślone , że potomstwo nie łatwe, ale z wynikami.

Karmelita ja napisałam słowo "bał", Ty "szanował" - to są dwa zupełnie różne znaczenia. Czy można uzyskać prawdziwy szacunek poprzez strach?
Czuję się wywołana do tablicy bo to ja polecałam osobę do zajazdki. W ogóle nie uważam wybiegania konia przed jazda za coś złego. Na pewno jest to bardziej komfortowe dla konia niz szarpanie się z jezdzcem a dla jezdzca bardziej bezpieczne. Oddałam tej dziewczynie na przestrzeni czasu dwa konie do jazdy, jednego dlatego że docierała do etapu w którym mi brakowało odwagi (szpital = brak dochodu, nie mówiąc o jakimś trwałym uszkodzeniu mózgu), drugiego z racji zmiany dyscypliny. Oba konie osiągnęły cel treningu bez żadnego znęcania się, z totalnie indywidualnym podejsciem i bardzo na spokojnie.

Wręcz patrzę na to z drugiej strony. Nie wyobrażam sobie wyjazdu nabuzowanym koniem na rozprezalnie, bo ja wysiedzę ale dzieci niekoniecznie (a niskie konkursy jada mlode konie albo niedoświadczeni jezdzcy). Tak samo jak prowadzenia np ogiera na kantarze na zawodach, bo jak odpali to komus moze stać się krzywda. W domu kieruję się ta sama zasada, moze troche bardziej eksperymentując na ile juz można młodziakowi zaufać a na ile jeszcze nie. A obecnie to już w ogóle zero ryzyka, bo nie wiadomo kiedy karetka dojedzie i czy wizyta na SOR nie skonczy sie kwarantanna
Nie sądzę, żeby konie tego człowieka trzęsły się na jego widok i odskakiwały od dotyku skoro sama powiedziałaś, ze koń w dniu oglądania chodził i zachowywał się świetnie. Oznacza to dla mnie, że właśnie respektował swojego jeźdźca i był w stosunku do niego posłuszny. Nie da się tego osiągnąć poprzez znęcanie się, wiec myśle, ze czepiasz się słówek 😉

Edit. I strasznie mi się śmiać chce jak czytam/ słyszę takie całkowicie pozbawione logiki historie opowiadane przez laików, jak to koń podczas ogladania był super, ale u nowej pańci po czasie zrobił się nieznośny co oznacza, ze poprzedni właściciel się nad nim znęcał  🤔wirek:
Perlica
Tyle ze CQ byl od zawsze porabany i o nim na Lewitz kraza legendy. Ale on poza Chacco  mial w sobie Quick Stara wiec nie jestes w stanie okreslic, która  czesc rodziny spowodowała że ten koń był ekstremalnie trudny  🏇 Poza tym mnie serio na setki poznanych, zajezdzonych, skakanych Chacco nie przekonuje kilka ekstremalnycjh przypadkow. Tzn nie utwierdza mnie to w przekonaniu, ze te konie sa porabane. Moim zdaniem nie. Gdzie np ogromna wiekosc koni po Stakatol byla psychiczna i ekstremalnie trudna do zajezdzenia. Potem juz bylo troche latwiej. Sporo koni po Silvio I też byla rabnieta ( a to znowu jest Sandro ) .
Mnie  Schoko reke polamal kon po Diarado ( moim ukochanym ogierze zreszta ), czy to znaczy ze te konie byly porabane? Zebra mojemu mezowi tez polamal Diarado. Kopa z zadu dostal od Van Gogha, a w śpiączce po kopnieciu w glowe był przez Conthargosa.
vissenna   Turecki niewolnik
29 marca 2020 15:08
vissenna mnie też Twoja logika zastanawia - ja piszę, że wolę jak koń nie chce zrzucić, a Ty, że wolisz żeby było bezpiecznie 🤔. To jak to jest jak koń nie chce zrzucić?
Nawet napisałaś dokładnie o co mi chodzi, ale z telefonu mi ciężko cytować.
Co do drugiego postu - znam konie wysokiej klasy traktowane jak maszyny - i wygrywają. Więc podejście typu przemiał się sprawdza, a przy nim jest więcej kasy.


A skąd wiesz, że nawet Twój koń ganiany pół roku carrot stickiem nie będzie chciał Cie zrzucić jak już na niego wsiądziesz?? NIGDY nie ma 100% gwarancji co koń zrobi przy pierwszym dosiadzie. NIGDY.
Koń przygotowany do zajeżdżania klasycznymi metodami, w poprawny sposób również nie powinien z człowiekiem walczyć. Jeśli wiesz, że będzie inaczej to się nie decydujesz na wsiadanie.
Ja nawet mając więcej czasu czy zajeżdżając konie robione naturalnie zawsze je przelonżuję. Kwestia doświadczenia i troski o swoje bezpieczeństwo.
Swoją drogą - ile koni od początku do zajeżdżenia przygotowałaś?
vissenna czytasz bardzo nieuważnie moje posty i dużo czasu schodzi mi na prostowanie tego co sobie wymyślisz 🙂.
Serio dawanie czasu koniowi uchodzi za bycie naturalsem 😂? Ja myślałam, że to domena dobrego jeździectwa.
Jeżdżę west, a konia przyzwyczajam do bata do lonżowania - aby klasyczna profesjonalistka od lonżowania mogła z nim pracować.
I ja nie przygotowałam żadnego konia i żadnego nie przygotuję 😉. Ja tylko patrzę i porównuję 😉.
Że wam się chce z Muchozol dyskutować... :P I tak wszelkie jej wtrącenia są tylko po jedno - pochwalić się jak to u niej zajebiście i najlepiej :P Wybitne achały za krocie, w budowie wypasiona stajnia na miarę Ad Astry, ale tylko dla ich dwóch koni, do tego wszystkiego idealny mąż zaklinacz koni. I jeszcze to pisanie x lat temu, że zen to jest BRZYDKA i mąż Muchozol to by nawet nie spojrzał na nią 😂
Też brzydko robię, że wywlekam stare sprawy (choć nie widzę żadnej zmiany w Muchozol, więc światopogląd pewnie został ten sam - zakompleksionej dziewczynki), ale serio, czytać się tego nie da. Nie mam w zwyczaju rzucać ignorami, bo tracę sens dyskusji, nierzadko ciekawych. Ale tutaj to ogrom ludzi mających większe pojęcie próbuje coś wyjaśnić jednej lasce, która i tak wie wszystko najlepiej, no bezsens :P
[center][img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] ostrzeżenie za offtop oraz osobiste wycieczki, oraz wywlekanie brudów ... prosze o qoolturę

DodoMod
[/center]
KaNie, Pewnie, że nie jestem w stanie.
Taki mój odbiór, ale może też i tak być, że do PL trafiają te trudniejsze, bo są tańsze ? Może jest niesprawiedliwy przez to ten odbiór? A może akurat takie egzemplarze trafiłam. Nie chodziło zajeźdżanie, a o pracę potem , obsługę, transport itp.
Nie napisałam też , że one były porąbane, a wymagały innego podejścia, były wrażliwsze i nie dla amatora.
Sam ogier też był zapamiętany z kontrowersyjnego skoku nad fotografami...

Edit : a kim jest Zen ? 😲
budyń, lubię to 🙂
Właśnie miałam pisać, że podziwiam Was za cierpliwość i za to że chce się Wam z muchozol dyskutować. Dla mnie jej posty są nie do ogarnięcia.
budyń ale jaja 😂. Jakbyś wiedziała jak zen w realu traktuje ludzi to byś może inaczej pisała 😉.
Zastanowiłaś się może czy ze sobą nie masz jakiegoś problemu? Bo takie plucie jadem bo 3 lata temu zrobiłam shitstorm bo nie mogłam znieść dwulicowości zen i tego jak rani bliskich w realu to nie jest normalne. To tylko forum - nie musisz tego aż tak przezywać 😂.
Tak wtedy zrobiłam bląd - ludzie są ujami i mi ciężko to zaakceptować. To był mój największy błąd.
Zgłosiłam Twój post jako offtop - jsk masz problem, że aż musisz tu mi próbować dosrać to lepiej otwórz google i poszukaj psychologa a nie re-volte.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się