Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

pati12318 super brzmi miejsce które opisujesz! I fajnie się Cię stresy opuściły. Ile ci zostało do terminu?

Kto w ogóle teraz w kolejce?
pati12318, ale czad szpital! Zazdro! Dobrze, że się uspokoiłaś 🙂 teraz już z górki.

rochnar, obie z pati12318 mamy termin na koniec kwietnia także będzie wyścig  🤣
gunia92, bardzo mi przykro. Trzymaj się. Nam też odwołali operację ale to tylko 3-ci migdał.
Scottie   Cicha obserwatorka
08 kwietnia 2020 07:53
Ojej, Gunia, współczuję 🙁 bardzo mi przykro- nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co przeżywasz.
gunia92, bardzo mi przykro. Trzymaj się ciepło!  :kwiatek: :przytul:
A najbardziej się ucieszyłam, że pod salą poporodową stoi.... automat z batonami  😀
Człowiek to jest jednak prosty mechanizm, niewiele do szczęścia trzeba.
FurryMouse a masz już takie mocne skurcze przepowiadające?
Mnie dopadły wieczorem w poniedziałek i myślałam, że to już.
Na szczęście przeszły po 2 godzinach, ale były naprawdę bolesne.
Wtedy podjęłam decyzję, że jednak poproszę znieczulenie  😜
gunia92, ściskam  :kwiatek:

FurryMouse a masz już takie mocne skurcze przepowiadające?
Mnie dopadły wieczorem w poniedziałek i myślałam, że to już.
Na szczęście przeszły po 2 godzinach, ale były naprawdę bolesne.
Wtedy podjęłam decyzję, że jednak poproszę znieczulenie  😜

Nie, na razie kompletna cisza. Lekarka ostatnio mówiła, że przewiduje że przez 3 najbliższe tygodnie nic się nie będzie działo. Te 3 tyg mijają 14.04, potem zobaczymy 😀 Na razie to Młody urósł w jakimś magicznym tempie i o ile wcześniej te jego ruchy były nawet całkiem przyjemne o tyle teraz zbieram taki wewnętrzny wpierd...znaczy...rusza się bardzo intensywnie i wszystko mnie boli  😵 Także mam nadzieję, że jak przyjdzie co do czego to też taki ruchliwy będzie i tylko śmignie na zewnątrz 😀

Ostatnio się śmiałam, że do szpitala to pojadę chyba dopiero jak już będzie główkę widać, żebym miała 100% pewności, że to JUŻ a nie jakieś tam skurcze :P Bo w przeciwnym razie gotowi mnie tam zatrzymać aż do porodu  🙄
Dziewczyny, jakie buty polecacie dla małych dzieci (rok-2 lata) do ogrodu? Myślę o jakiś sanadałach, a'la crocsy może? Coś żeby szybko się zakładało i nie przeszkadzało w chodzeniu, nie zsuwało się. Muszę zakupić przez neta, więc nie mogę pomacać 🙁
Mi koleżanka zamiast crocsow poleciła sandałki ipanema. Faktycznie miększe są.
Dzięki!
Ja skurczy jako takich nie miałam.Jedynie wody mi odeszły.Pani,która mnie przyjmowała do szpitala po ktg stwierdziła,że przesadzam i panikuje,że żadne skurcze jej nie wychodzą i na pewno dziś nie urodzę a za 4 h przyszła zobaczyć młodego. Skurcze miałam bo czułam,ale zabolało mnie ostatnie 5 tak naprawdę.Położna mi powiedziała,że osobom z bardzo wysokim progiem bólu mogą na ktg skurcze się nie pokazywać i kazała mężowi liczyć ile i kiedy.Nie zazdroszczę wszystkim rodzącym w tym czasie,ale ma to swoje plusy. Cisza i spokój na oddziale bez tabunów wycieczek.
Poczytywałam wątek od kilku lat, zaczęłam w momencie jak moja bliska znajoma zaszła w ciąże i potrzebowała mentalnego wsparcia. I tak zostałam regularnym cichym czytelnikiem (jak i całego forum od zawsze), który po diagnozie sprzed trzech lat o niemożności posiadania dzieci, nie miał najśmielszych oczekiwań, że kiedyś w nim zagości. Powiem szczerze, że nie wiem co mam o tym myśleć, bo życie mi się wali i zdecydowanie ciąża nie pomoże w postawieniu go na nogi ale... w sumie to dziwne i ekscytujące uczucie, kiedy tam w środku jest nowe życie i radośnie się kształtuje. Może to jest w pewien sposób znak na ewentualne nowe drzwi w moim życiu i zamiast próbować naprawiać stare, zwiać przez te nowe i zacząć wszystko od początku?
Lazuryt, dobrze rozumiem, że można gratulować?  🙂
Ja powiem tylko, że dziecko daje niesamowitą siłę, a wraz z dzieckiem rodzi się matka. Najsilniejsza istota pod słońcem.  😎
Tulę.  🙂
lazuryt00, gratulacje!
Lazuryt00, bo to tak czasem bywa, że jak dasz organizmowi odpocząć i godzisz się z losem to nagle magicznie "pstryk" i zaskakuje. Znam rodziny gdzie przez lata nie udawało się zajść w ciążę, lekarze mówili, że bez szans i dziecko pojawiało się...po adopcji. Teraz ma rodzeństwo 🙂

Trzymam kciuki żeby się wszystko ułożyło  :kwiatek:
gunia bardzo mi przykro, ściskam mocno!

lazuryt gratulacje! Myślę, że ciąża nie musi pomagać w postawieniu życia na nogi, ona ci je przeniesie w inny wymiar. A później już życie nigdy nie będzie takie samo 🙂 Zacznie się kolejny rozdział.
Dziękuję :kwiatek: Z tygodnia na tydzień co raz bardziej zaczynam się cieszyć, ale chciałabym oderwać się od muszli 👀
lazuryt00 gratulacje!

Dziewczyny, czy miałyście tuż przed porodem taki nagły spadek formy?
Ja mam wrażenie, że z dnia na dzień opuściły mnie wszystkie siły.
Jeszcze kilka dni temu śmigałam na spacer przynajmniej na 1,5-2 h, potem stajnia i kolejne 2-3 h na nogach  (lonzowania, robienie jedzenia, nakładanie siatek z sianem).
Wczoraj ledwo dałam radę zrobić 2km spaceru w godzinę i potem całą noc cierpiałam z mega bólu pleców.
Dzisiaj nie mam siły wstać z łóżka.
Czy to może być zwiastun, że poród tuż tuż?
2 dni przed porodem miałam taki zjazd.Koniecznie jadąc rodzić coś zjedzcie choćby na przymus.Byłam tak głodna,że myślalam,że prześcieradło zjem a po wszystkim zżarlam całą wielką Milke.
Scottie   Cicha obserwatorka
14 kwietnia 2020 14:31
Moim zdaniem w ogóle jadąc do szpitala rodzić mała torba z jedzeniem to jest must have (a szczególnie teraz, kiedy nie będzie nikogo, kto pójdzie do sklepu/bufetu po jedzenie). Ja urodziłam o 9😲0, czyli tuż po śniadaniu, które mnie ominęło. Obiad dopiero po 14😲0, a o 10😲0 czułam się tak, jakbym przez tydzień nie jadła 😉 wciągnęłam niemal na raz opakowanie biszkoptów, 4 batoniki muesli, tabliczkę białej czekolady, rogalika z czekoladą i nie wiem, co tam jeszcze ze sobą miałam.
Kurcze, dobrze że piszecie. Jakoś mi to nie przyszło do głowy... Tzn mam paczkę krakersów spakowaną i paczkę wafli ryżowych ale to chyba za mało...
Oj popieram Scottie. Ja to bym w ogóle w obecnej sytuacji pakowała osobną torbę z jedzeniem. Gdyby nie jedzenie przynoszone przez męża to wykończyłabym się w szpitalu z głodu 🙄
No chyba, że ktoś rodzi w takim szpitalu gdzie ma pewność że posiłki są ok i o normalnych porach.
U mnie kolacja była o 18, a śniadanie po 8. W ilości jak dla dwulatka. Także jeśli któraś kobieta karmiąca, nie śpiąca większość nocy, jest w stanie na tym przetrwać, to podziwiam. 😵
A ja powiem, że jak ze wszystkim- to zależy  😎 ja przy pierwszym porodzie nie miałam spakowanego nic do jedzenia i teraz też raczej nie planuję. Zjedliśmy rano śniadanie, do szpitala pojechaliśmy ok. 14, na salę trafiłam ok. 16 a po 21 Michał był na świecie. Mąż wyjechał ze szpitala przed północą i w sumie nawet nie myślałam o jedzeniu. Pobyt w szpitalu ogarnęłam na szpitalnym jedzeniu, sama powiedziałam mężowi,  że nie chcę, żeby przywozil mi jedzenie, że jest ok. Były 3 posiłki dziennie. Takie bez smaku, ale do przeżycia😉 a ja akurat jestem osobą co w sumie mało nie je.
No jeszcze jak ktoś jest w szpitalu te 2-3 doby to się przeżyje, my byliśmy tydzień, może stąd mam takie przemyślenia 😉 gdyby mi się zdażyła powtórka to na bank bym miała torbę z jedzeniem 😉
Ja na szczęście byłam krótko, ale i tak marzyłam już o tym, żeby być w domu. Nie czułam się swobodnie,  bo ciągle a to obchód a to sprzątanie a to jedzenie a to ktoś do dziecka itd.
Ja oczywiście gdzieś tam w głębi rozumiałam, że siedzimy tam dla dobra małego, ale mimo wszystko każdego dnia po obchodzie i informacji, że siedzimy dalej, ryczałam jak bóbr 🙁 byłam w sali z dziewczyną która urodziła pare godzin po mnie. Ona wyszła, my siedzimy dalej. Przyszła kolejna, no i znowu, ona wyszła, my siedzimy dalej, załamałam się totalnie. Na szczęście jeszcze tego samego dnia jakaś lekarka się zlitowała, zbadali krew jeszcze raz i nas puścili, ale wspomnienia pozostały kiepskie...
Scottie   Cicha obserwatorka
14 kwietnia 2020 21:52
Leżałam 4 dni przed porodem w szpitalu, nikt mi nie dowoził jedzenia, bo i tak nie jadłam (to szpitalne w niewielkiej ilości mi wystarczyło)- tak działa na mnie stres. Po porodzie mój żołądek to była studnia bez dna 😉 ale tylko do tego obiadu, później szpitalne jedzenie mi wystarczyło. Natknęłam się na kilka informacji, że warto do torby do porodu spakować jakąś energetyczną przekąskę i cieszę się, że... miałam osobną torbę z jedzeniem 😉
Po prostu uważam, ze lepiej mieć coś do jedzenia ze sobą i najwyżej później zostawić to w szpitalu/zabrać ze sobą do domu, niż głodować i stresować się brakiem jedzenia. Szczegolnie w pierwszych dobach po porodzie jest to całkowicie zbędne.
Jak to mówią lepiej nosić niż prosić  😁

Leżałam w tym samym szpitalu na patologii i jedzenie było super a na porodowce dramat.Dobrze,że mąż mi przywozil jedzenie bo bym umarła chyba 😉 Na ogół jestem niejadkiem i zadowole się serio byle czym.Porod to jednak ogromny wysiłek.Kompletnie nie mialam siły i jak by mi pozwolili to bym zasnęła w trakcie porodu.Miedzy skurczami zamykały mi się oczy.Dały mi kroplówki na wzmocnienie jak powiedzialam,że nic nie jadłam i jestem strasznie głodna. Wzięła bym też własne butelki i mleko.Ja pokarmu nie miałam i młody i tak był dokarmiany bebiko lub nan na zmianę z tych mini gotowych zimnych buteleczek z których leciało jak dla 6 miesięcznego dziecka.Bardziej doświadczone dziewczyny miały swoje. Jeśli nie będzie potrzebne to można zabrać do domu i tyle.
Dobrze, że piszecie  🙂 Ja w takim razie pakuję dodatkową  (3) torbę z jedzeniem.
A co do butelek i mleka to ja nawet nie pomyślałam, żeby się zaopatrzyć w mleko.
Powinnam mieć w domu na wszelki wypadek?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się