Młode Konie

lillid, teraz widze cały czas fotki  😉

Jako, że  nie wiem jak się cytuje, to kopiuję  😵

"nie ważne w jak bardzo pokracznym stylu"

I odnośnie tego stylu chciałam wywołać dyskusję. Trenowałam z 4 trenerami w życiu ( wszyscy poziom GP) , więc zastanawia mnie to, że jeden z nich miał zasadę taką, że nie ma czegoś takiego "jak za wszelką cenę" na drugą stronę, bo pokraczny skok sprawia, że koń się potem jeszcze bardziej boi, bo boi sie podwójnie tej rzeczy i pokracznego skoku, po którym np zabolały plecy i że to powoduje jeszcze większą niechęć .
Pozostali trenerzy także wyznawali "nie ważne jak" byle na drugiej stronie.

Myślę , że tu sporo też zależy od konia, ale np. na mojego metoda trenera nr 1 by nie zadziałała, bo by się głupot nauczył , bo ma taki charakterek  😉
Np. wczoraj przyjeźdżam do stajni i od progu : siatki z sianem nie ma już i mieć nie będzie, bo się zaplątał i dodatkowo oplutł się rurą z pojnika,( którego jeszcze nie ma) bo wykręcił gwint  z rury  😵. Dziewczynka od kucyka płacze, bo mu podbił oko  i teraz kucyk brzydko wygląda , a dziś ma sesję foto ( ale udało się zakryć nausznikami , ufff )  🤣
Tak, próbowaliśmy z innymi końmi, efekt był taki, że konie które bez problemu przechodziły takie rzeczy.... zacięły się jeszcze bardziej niż mój widząc, że mój nie chce 😂

Więc mój w ręku jeeeszcze przełaził, a reszta za Chiny ludowe nie chciała (ani z siodła, ani w ręku), mimo że mój koń był już po drugiej stronie. I finał był taki że musiałam ja się wrócić.

Takich sytuacji było kilka, czyli nawet doświadczony kilkunastoletni koń jak widzi, że mój nie przejdzie/zatrzymuje się/wsteczny, to on to samo.

Kałuże jeszcze mogę wymijać, bo rozumiem, że koń nie widzi dna i się stresuje. Ale jakieś śmieszne cieki wodne, pseudo strumyczki to niestety musi się nauczyć. Ok, nie będę zsiadać, jak trzeba będzie to na wstecznym przejadę  😁

Moon   #kulistyzajebisty
27 kwietnia 2020 11:22
Perlica, tak jak piszesz, to zależy od konia, ja zawsze jeździłam z ludźmi wyznającymi zasadę "byle po drugiej stronie" - i w przypadku młodych koni - styl da się wypracować z biegiem czasu, treningiem.
I ciekawe, to ten jeden trener kazałby Ci skakać, dajmy na to rów, na wypłoszu bojącym się tego, do, że tak napiszę - usranej śmierci, aż koń skoczyłby stylowo?
(Żeby nie było, przeważnie było tak, że skakaliśmy "strachy" po kilka razy - młodziaki pierwsze skoki oddawały zajęcze pokraczne, wysokie, wzwyż zamiast do przodu, ale następne już "normalniały" - bardzo szybko łapały. Ale styl ich skoku nie był wyznacznikiem "brzydko skoczył, popraw jeszcze raz!"😉 Ofc no offence, ciekawe to zagadnienie w sumie 😉
Moon, zupełnie odwrotnie, nie kazałby skakać wcale, bo chodzi o to żeby się nie usztywniał w plecach na skoku.
Rozbudowałby przeszkodę, żeby przechodził w stępie spokojnie, czasu by było tyle ile trzeba, żeby przechodził stępem i dopiero potem stopniowe utrunienie, aż skakałby normalnie.
Tak, próbowaliśmy z innymi końmi, efekt był taki, że konie które bez problemu przechodziły takie rzeczy.... zacięły się jeszcze bardziej niż mój widząc, że mój nie chce 😂

Najpierw idzie stary wyga, który przechodzi... potem idzie niedoświadczony koń...
to chyba logiczne?
Jaki sens ma kolejność odwrotna, czego ma się nauczyć młody koń od starego który idzie za nim?
😲
Chyba że ja czegoś nie zrozumiałam 🥂
Moon   #kulistyzajebisty
27 kwietnia 2020 11:27
Perlica, aaaa w tę stronę! No to tak, takie rzeczy też widziałam, w przypadku, już naprawdę "wielkich" strachów 😉
Tyle, że rzeczki nie rozbierzesz w lesie :P
Moon, no raczej  🤣

edit: Iskra de Baleron pewnie stare przeszły, młody został , więc stare wróciły po niego i wtedy się też zacięły.
[quote author=Meise link=topic=1199.msg2925803#msg2925803 date=1587982808]
Tak, próbowaliśmy z innymi końmi, efekt był taki, że konie które bez problemu przechodziły takie rzeczy.... zacięły się jeszcze bardziej niż mój widząc, że mój nie chce 😂

Najpierw idzie stary wyga, który przechodzi... potem idzie niedoświadczony koń...
to chyba logiczne?
Jaki sens ma kolejność odwrotna, czego ma się nauczyć młody koń od starego który idzie za nim?
😲
Chyba że ja czegoś nie zrozumiałam 🥂
[/quote]

Tak, zauważyłam ten błąd, postaram się poprawić next time  😂

Ogólnie mój koń zawsze prowadzi w terenie. Tak wiem, kolejny błąd.
A jednak nie...
Tak, wiem, mój błąd.

Przyznaje, że pierwsze tereny mój koń zaliczył ze mną i szedł na czele, bo wychodziłam z założenia, że skoro tak chce to ok, to nowe doświadczenie, oswaja się, bla bla. Niestety nie chce iść już na innej pozycji niż jako pierwszy.
Wyślę trenera na nim, niech to przepracuje, bo ja niestety nie mam siły i nerwów.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2020 12:00
Tak, wiem, mój błąd.

Przyznaje, że pierwsze tereny mój koń zaliczył ze mną i szedł na czele, bo wychodziłam z założenia, że skoro tak chce to ok, to nowe doświadczenie, oswaja się, bla bla. Niestety nie chce iść już na innej pozycji niż jako pierwszy.
Wyślę trenera na nim, niech to przepracuje, bo ja niestety nie mam siły i nerwów.


To koń decyduje jak chodzi? Jak będzie chciał chodzić tylko jako ostatni, to będzie chodził jako ostatni, a jak wcale to wcale?
W tym wypadku nie mam siły, żeby się z 5-letnim koniem szarpać w terenie. Tak jak mój koń nigdy nie bryka i nie ponosi, tak jak jest za innym koniem dostaje jebla. Jakbym była silnym chłopem to bym sobie może poradziła, niestety jestem chudawą dziewuszką bez formy i serio, nie utrzymam gnoja jak chwyci wędzidło w zęby.

Nie wiem, mogę sobie zakładać czarną, albo jakieś cudowne kiełzno, nie wiem czy tędy droga...

Nadmienię, że konia mam pod kontrolą w każdym chodzie, nawet baaaardzo szybkim galopie jak jest na czele i mogę dowolnie zwalniać i przyspieszać.

Już pisałam tu o tym problemie.

Niejeżdżenie w teren mnie nie urządza. Mogę trenera wysłać na nim, a sama jechać na innym koniu. Co z tego, że trener będzie miał siłę przytrzymać młodego, jak potem wsiądę ja i będzie to samo? Nie wiem, może powinnam zacząć pakować sztangą.
To koń decyduje jak chodzi? Jak będzie chciał chodzić tylko jako ostatni, to będzie chodził jako ostatni, a jak wcale to wcale?


Po co kopiesz leżącego? To serio takie dziwne, że w pierwszym terenie konia w życiu wybierasz ustawienie, które jest dla niego bardziej komfortowe?
Spieprzone to spieprzone. Stąd pomysł, żeby puścić konia w teren pod trenerem.
Tak czasem bywa, w sumie całkiem często, że na jakimś tam etapie wprowadzania nowości chce się koniowi poprawić komfort, a potem trzeba to odpracowywać.
Z jednym koniem wyrobisz się z korektą przd ostatnim mostem, z innym polecisz o jeden za daleko. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi.
Meise, ale takich problemów nie rozwiązuje się siłą u konia, tylko normalnie. Trzeba wiedzieć kiedy należy konia kopnąć łydeczką, kiedy "cyknąć" wędzidłem , a kiedy odpuścić, a kiedy potrzebny konkretny wpie...l
To nie polega na jakimś siłowym szarpaniu się non stop.
Wsadzenie trenera to na pewno super pomysł.
Ja wiem, że to wszystko fajnie wygląda i wyobrażenie to jedno, ale rzeczywistość jest taka, że zaczynam jechać kłusem albo galopem za innym koniem, zaczyna się przez nóżkę i serio - nawet nie wiem, w którym ułamku sekundy - koń zagryza wędzidło, wysadza barana, że mam dupsko pół metra nad siodłem i dzida, że mogę się tylko przeżegnać stopą. Bo on za wszelką cenę musi być pierwszy. Żeby nie było, na padoku zachowuje się podobnie, czyli wyprzedza konie, zabiega drogę, itd.

Wyślę trenera  😉
Meise, od charakteru konia taktyka też zależy.  Za bardzo nie będę generalizować, bo poniższe opieram na moich dwóch koniach, więc próbka niewielka  😉

Pomarańczowy Koń, generalnie strachliwy, wytrzeszcz oczu na widok wszystkiego, co nowe to norma, ale w terenie też woli być pierwszy:

On musi mieć czas i możliwość przemyślenia. Z kałużą było tak, że była ogromna, nie dało się jej ominąć. Ale byliśmy na wakacjach, nigdzie nam się nie spieszyło, więc dałam mu czas. Stał, patrzył, patrzył, patrzył, w końcu ciężko westchnął i poszedł. Od tej pory kałuże mu nie robią, a niektóre wręcz polubił, np. w sytuacji, kiedy żeby się zażerać jakimiś chwastami, musiał wejść do kałuży i w niej stać (on bardzo żarłoczny jest, jedzenie to sens jego życia).

Czarna Mamba, odważna, wlezie wszędzie (wąski korytarz, przyczepa); żaden zabieg na niej wrażenia nie robi:

Ona musi mieć jasno powiedziane, że ma iść tam, gdzie ma iść. Gdybym jej pozwoliła na przemyślenia, jej wniosek by był taki, że skoro jej decyzja, znaczy ja nie wiem, a skoro ja nie wiem, ona może robić co chce, czyli hulaj dusza piekła nie ma.
Meise z uwagi na mętną przeszłość tego konia nie wykluczałabym możliwości, że ktoś go zwyczajnie nauczył takiego zachowania 🙄 bo niektórzy mają taką zrypaną fantazję, że w terenie próbują się ścigać. Koniom w to graj, łapią szybko koncept.

Ona musi mieć jasno powiedziane, że ma iść tam, gdzie ma iść. Gdybym jej pozwoliła na przemyślenia, jej wniosek by był taki, że skoro jej decyzja, znaczy ja nie wiem, a skoro ja nie wiem, ona może robić co chce, czyli hulaj dusza piekła nie ma.

Serio, czy wszystkie kobyły takie są? 🤣
Szkoda, że dopuściło się do sytuacji w której koń już wie, że może zagryźć wędzidło i wyjść na czoło. I moim zdaniem - to TO zachowanie powinno się spacyfikować.. Ktoś, kto wysiedzi i odpowiednio zareaguje, to dobra opcja (tylko uwaga na otwartą walkę...)

My z pięciolatkiem skaczemy 1 w tygodniu (ale w międzyczasie przechodzimy przez drągi i przegalopowujemy przez kawaletki - ogólnie, jak na placu stoi jakaś kawaletka, mini-przeszkóda czy drągi, to często z tego korzystamy. Niekoniecznie codziennie, ale ze 2 x w tygodniu... no po prostu 1-2 razy przebiegnę kłusem przez dwa drągi, o).
W terenie skakaliśmy przez jakieś mini-drzewka za starszym koniem - fajna sprawa.
lillid, wałachy także takie bywają  😀
trusia, myślę, że mój koń to mieszanka Twoich  😉 On się nie boi, ale bardzo chce być decyzyjny.

Nie będę ukrywać, że jazda w terenie za innymi końmi jest na nim trudna i ja sobie z tym rady nie daję.

lillid, jestem pewna, że on nie chodził wcześniej w teren. Na początku było ok i nic nie wskazywało na powstanie tego problemu  😉 Zaczęło się od tego, że kobyła (jego miłość) próbowała nas "wziąć" na wąskiej ścieżce podczas galopu. Pierwszy raz wysadził mi wtedy barana i poniósł. Nie spodziewałam się tego kompletnie, bo każde zagalopowanie robił przez nóżkę i absolutnie nie chciał się specjalnie wyciągać. To były naprawdę miłe, spokojne galopiki. I tak jest do dzisiaj, jak jadę sama albo z przodu jest miło i przyjemnie. Jak koń kątem oka widzi, że jakiś koń za nim wyjechał na inny ślad niż za jego ogonem już zaczyna się wściekać. W tych momentach natychmiast go zatrzymuję (wtedy jeszcze jestem w stanie). Oprócz tego ustaliłam z osobami jeżdżącymi ze mną, że jak jest sytuacja kryzysowa to dajemy znać i konie natychmiast zatrzymujemy.



Mnie aż ciarki przechodzą, jak czytam o tym jak koń reaguje na inne miejsce niż pierwsze, bo ja tchórz jestem. Meise, co zrobisz, jak trafi się inny, który też tylko pierwszy?  Ścigać się będziecie? Każda droga się kiedyś kończy.
No ja wiem, ja też się zajebiście boję ponoszenia, bo koń leci i może zabić i siebie i mnie. Ja się panicznie boję ponoszenia. Brykanie, dębowanie, luz, jeździłam na takich koniach i spoko. Ale ponoszenie dla mnie jest najgorsze... tzn jeszcze gorsze od ponoszenia prezentowanego przez mojego konia (niespodziewane, ale z premedytacją) jest ponoszenie ze strachu. Płochliwego konia w życiu bym nie kupiła.
Mój koń nie reaguje ucieczką na strachy, nawet jak inne konie włączają tryb "spier*alanto"  😉 Mój stoi i "paczy".

Więc jego ponoszenie nie ma podłoża stricte lękowego. Tylko jakiejś przemożnie silnej potrzeby "przywództwa".
Wypleńcie to natychmiast. Dawaj go trenerowi, zrobi robotę :kwiatek: Mój ponosił (ale nie w terenie, ale też na placu, potrafił wywieźć świetnych jeźdźców, walać na oślep przed siebie). Oddałam lepszym, naprawili (a to już wcale znowu taki młodziak nie był), od tej pory problem nie wrócił nigdy. Nie ma nic gorszego niż ponoszący koń, no może jeszcze taki co świece wali.

O lillid jest, fajna zmiana 🙂 taka od rzetelnej roboty, pupa i plec się ładnie nabudowały :kwiatek: gratki!
No chyba to jedyne wyjście  😉

Ogólnie mam wrażenie, że facetom jest łatwiej z tymi końmi się ugadać w takich kwestiach  😁
Mojego naprawiła drobna kobieta.
Ale jak, kiełzno niezmienione? Wszystko miło i przyjemnie? Co robiła jak koń chwytał wędzidło i szedł w długą? Ja potrzebuję takich bardzo konkretnych przykładów zachowań w takiej sytuacji.
To są lata techniki i pracy z końmi. Przede wszystkim feeling (którego ja nie mam), mega tajming (niedopuszczanie, żeby koń w ogóle szedł w długą), świetny dosiad, świetna, aktywna ręka, łydka cały czas, zajęcie głowy. Rzetelna robota po prostu, tu nie ma drogi na skróty. Nie da się powiedzieć użyj lewej wodzy 2 razy, a prawej 3 😉
Gdyby takie instrukcje działały, to bym sama go sobie naprawiła. Oddałam lepszemu, nie wsiadałam w ogóle, koń został oduczony. Nikt się z nim nie bił, nie szarpał. Nauczony został po prostu, że jak ma jeźdźca to ma pracować i go respektować, nie decyduje o niczym. Ale żeby móc uczyć, samemu trzeba umieć.

Ja jeździłam potem już praktycznie codziennie z trenerem (z wyłączeniem okresu, kiedy nie było mnie na to stać).
Mojego naprawiła drobna kobieta.


Nie siła, a technika, niestety. Moja też ponosiła, metodycznie i bez strachu. Tak się niestety kończy grzech bierności, bo chciało się być dla konia miłym i przyjemnym plecakiem do noszenia 🙄
Tak naprawdę niewiele osób potrafi się na końskim grzbiecie zachować, kiedy koń ponosi - większość zapiera się nogami w strzemionach i łapie - mocno i jednostajnie - za ryj, zapewne licząc, że koń zrozumie nasze błagania i się zatrzyma.
Trzeba aktywnie gasić u konia podobne zapędy i w razie W jeszcze aktywniej go wybijać z tego. Niestety tu potrzeba nie tylko ogromnego feelingu i doświadczenia, ale też umiejętności działania wbrew własnym instynktom - bo jak koń ma puścić wędzidło, to jeździec musi to zrobić pierwszy...
O tak! Nie daj się mu złapać, ile razy ja to słyszałam 🙂 Plus ja już miałam w głowie zakorzenione lęki, więc pewnie siedziałam sztywno jak kołek, czekając na poniesienie. Jak został naprawiony, ja również nie miałam podstaw mu nie "ufać" plus cały czas się szkoliłam sama, cały czas byli przy mnie trenerzy, na bieżąco naprawiali/korygowali i jazda stała się wielką przyjemnością dla obu stron.
Ale żadna w tym moja zasługa, chyba tylko taka, że wiedziałam, kiedy moje umiejętności nie wystarczały.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2020 13:09
lillid, przepraszam, że się odezwałam. Zwracam honor, świetny pomysł, należy robic tylko to, na co koń ma ochotę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się